środa, 8 maja 2013

Harry Potter w kosmosie

fragment grafiki autorstwa Rubena Develi, całość tutaj.

Notka interwencyjna. Będzie krótko, ale z pasją. Bo inaczej się nie da. Poszło oczywiście o wypuszczony kilka godzin temu trailer Gry Endera, filmu, który zrobi mnie osobiście (a pewnie nie jestem w tym osamotniony) wielką krzywdę. Jako zadeklarowany enderofil nie jestem w stanie podejść do tej produkcji na zimno (chyba, że z zimną furią).

Od samego początku ta ekranizacja brzydko mi pachniała. Zaczęło się oczywiście od ogłoszenia nazwiska osoby odpowiedzialnej za to przedsięwzięcie. Gavin Hood reżyserem jest, delikatnie mówiąc, mało wprawnym – udało mu się zepsuć film w Wolverinem w roli głównej, co już jest niemałym osiągnięciem, ale raczej nie do końca takim, jakie powinno legitymować twórcę mierzącego siły na zamiary przeniesienia na srebrny ekran jednej z najlepszych powieści science-fiction w historii.  Szczerze powiedziawszy nie umiałbym jednak wskazać odpowiedniej alternatywy – Stanley Kubrick nie żyje, Tim Burton cannot into sci-fi, Wachowskim pierwszy Matrix udał się tylko przez przypadek… chyba jedynie Vincezo Natali potrafiłby w odpowiedni sposób rozłożyć akcenty i skomponować udany psychologiczny thriller sci-fi w dojmującej oprawie. Co najmniej raz mu się to udało. Albo Ridley Scott, o ile dostałby dobrych scenarzystów-adaptatorów.

Przed premierą tego nieszczęsnego trailera łudziłem się jednak, że może nie będzie tak źle, niestety każda kolejna informacja odnośnie filmu budziła moją trwogę. Najpierw kolejne obsuwy premier - już żywiłem nadzieję, że film się nie ukaże, niestety tak dobrze nie ma. Potem zaangażowanie dziecięcych aktorów starszych, niż to było to w powieści. Tu też zazgrzytałem zębami, bo oznaczało to, że będą postarzać bohaterów. I to znacznie. Co przecież kaszani główne założenia książki, w której chodziło właśnie o to, że głównymi bohaterami są dzieci w okresie przednastoletnim – jeszcze nie napędzane dojrzewaniem i związaną z nim burzą hormonów, jeszcze podatne na manipulacje dorosłych i bardzo „plastyczne” pod względem osobowości i intelektu. Piętnastolatek nie będzie się zachowywał jak jedenastolatek, bo wyglądać to będzie śmiesznie i sztucznie. Cała psychologia siądzie. To było jeszcze na tym etapie, kiedy łudziłem się, że film będzie miał coś wspólnego z książką i jej potężnym fundamentem psychologicznym. Potem pokazano zdjęcie Mazera Rackhama z absurdalnym tatuażem na twarzy i zrozumiałem, że tu się kręci hollywoodzki blockbuster, a nie ekranizację, na jaką zasługuje ta powieść.

Hood – co widać na trailerze – poszedł w epickość rozumianą jako częstotliwość wybuchów co osiem sekund, dramatyczne okrzyki i kosmiczne bitwy. Dla wszystkich, którzy nie czytali Gry Endera – to nie jest tego typu historia. Powieść Carda padła ofiarą własnych ogólnych założeń początkowych – nastolatek walczy z inwazją kosmitów stając na czele armii. I o tym właśnie opowiadał będzie film. O Harry’m Potterze w kosmosie. A ja nie umiem się z tym pogodzić, bo to kompletne zakłamywanie materiału wyjściowego. Wyobrażacie sobie ekranizację Zbrodni i Kary jako filmu sensacyjnego (bo przecież osią fabuły jest zabójstwo)? To znaczy, owszem – jeśli mówimy o jakichś postmodernistycznych, autoironicznych eksperymentach popkulturowych, to fajnie. ale Gra Endera Hooda takim eksperymentem nie będzie. A przynajmniej, nie w taki sposób została pomyślana i nie tak jest reklamowana.

Epickość? Epickość to była w książce, gdy Ender płakał po zmanipulowanym liście od Valentine. Albo gdy w samoobronie skatował Bonza Madrida w łazience. Albo, gdy Alai pocałował Endera w policzek i szepnął mu do ucha „Salaam” deklarując przyjaźń i oddanie. Albo pod koniec książki, w czasie rozmowy z Królową Kopca, kiedy okazało się, że to wcale nie było tak, jak się wydawało, że Robale nie chciały już więcej zabijać. Ja wiem, że trudno jest zrobić angażujący emocjonalnie film, szczególnie w tak sprzyjającej spłyceniu konwencji kosmicznych wojen z obcą rasą i dzieciakiem w roli głównej. Byłbym o wiele bardziej wyrozumiały, nawet gdyby ktoś starał się zrobić taki film, ale w ramach tej próby poniósł porażkę. Ale nie – przecież łatwiej i pewniej jest zrobić kolejne Transformers, niż prowokujące, kameralne widowisko science-fiction, gdzie zamiast epickich bitew widz będzie zmuszony zmierzyć się w alienacją genialnego, wrażliwego dziecka, które manipulowane jest przed dorosłych, przypartych do ściany własnym strachem i mechanizmami Wszechświata, jakie, nie z ich winy, wprawiono w ruch.

Oczywiście, że pójdę na ten film, zapewne w dniu jego premiery. Oczywiście zmuszę się, by wysiedzieć w kinie do końca, wyłapując jaśniejsze punkty w morzu plastikowej, błyszczącej i strzelającej laserami tandety w patetycznym sosie (a to właśnie zapowiada trailer). Bo bycie fanem zobowiązuje. I oczywiście napiszę recenzję, która zapewne będzie najbardziej jadowitym tekstem w historii tego bloga.

I – oczywiście – bardzo bym chciał, by ten film był choć odrobinę lepszy, niż się na to zapowiada. 

9 komentarzy :

  1. Ocenianie filmu po dwuminutowym zwiastunie - like a boss!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocenianie notki bez czytania notki - like a boss.

      Usuń
    2. Skąd taki wniosek?

      "Hood – co widać na trailerze – poszedł w epickość rozumianą jako częstotliwość wybuchów co osiem sekund"
      Wyjaśnij mi proszę skąd wniosek, że dwugodzinny film będzie taki sam jak dwuminutowy zwiastun?

      Wybuchowy trailer to można zrobić nawet z "Pana Tadeusza". Stawianie wyroku filmowi na jego podstawie, to rzecz "nietypowa".

      Usuń
    3. "Wyjaśnij mi proszę skąd wniosek, że dwugodzinny film będzie taki sam jak dwuminutowy zwiastun?"

      Może stąd, że trailery robione są dla celów promocyjnych, by przyciągnąć odpowiednio aresztowaną publiczność. Trailer nie sygnalizuje, że to będzie psychologiczne sci-fi. Trailer sugeruje, że to będzie film o kosmitach i wybuchach. I o epickich bitwach z kosmitami. I z wybuchami. Domyślam się, że jesteś wniebowzięty. Ja, jak mogłeś doczytać wyżej, trochę mniej.

      Poza tym, przeczytaj jeszcze raz notkę. Nie wyciągam wniosków z trailera, tylko z informacji, jakie dostałem na temat filmu. Że obsada będzie postarzona względem książki, co już na starcie rozwala całą konstrukcję wyjściową (w notce tłumaczę, dlaczego).

      Usuń
  2. Obsada zapewne jest postarzana ze wzgledu na problemy z robieniem filmow z malymi dziecmi, ale takie zycie.
    Jednakze co do samej zapowiedzi, poczekalbym jednak na 2gi/3ci, czy kolejne. Zawsze przypomina mi sie zapowiedz Highlandera 4, ktora nic nie miala wspolnego z filmem (nawet sceny nakrecono specjalnie na jej potrzeby). Takze i zapowiedzi Johna Cartera wskazywaly na cos w stylu Transformerow, a film byl calkowicie inny.
    Trailer Endera zapowiada, ze bedzie to film z duza iloscia wybuchow, czyli wiele osob na niego pojdzie. Czy taki bedzie film, to nie wiemy. W kazdym razie jednak pierwsze zapowiedzi maja sprawic, ze ludzie zapamietaja film, a to najlatwiej zrobic wybuchami. Kolejne moga byc bardziej psychologiczne, bo juz widzowie beda pamietali film, wiec mozna niuansowac kampanie reklamowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Obsada zapewne jest postarzana ze wzgledu na problemy z robieniem filmow z malymi dziecmi, ale takie zycie."

      No jakoś twórcy serialu Utopia, gdzie jedenastoletnia dziewczynka odstrzela głowę chcącemu ją zabić drabowi tego problemu nie mieli.

      Nie wiem, nie wiem... Bardzo chętnie i z ogromną satysfakcją odszczekałbym wszystko, co napisałem wyżej, gdyby się okazało, że ten film będzie chociaż przyzwoity. Ale nic, powtarzam - NIC nie zapowiada takiego stanu rzeczy. widzę same negatywy tej produkcji i ani jednego pozytywu.

      Usuń
    2. Utopia jest serialem brytyjskim, tam obowiazuja troche inne reguly (z dobrymi i zlymi efetkami tychze), a i tak ten serial jest dosyc kontrowersyjny.

      Ja moze zaznacze, ja nie oczekuje, ze Ender bedzie dobrym filmem, ale wiem, ze kampania reklamowa moze zabic arcydziela, a i wypromowac knoty.

      Usuń
  3. Wtrącę swoje przysłowiowe trzy grosze. Otóż trzeba rozpoznać różnicę między ekranizacją a adaptacją. Ta pierwsza to w miarę jak najdokładniejsze przeniesienie fabuły jakiegoś utworu, natomiast druga to film fabularny oparty na fabule utworu. Zapraszam do Wikipedii, tam jest to dokładnie wyjaśnione.
    Sam jestem wielkim fanem serii o Enderze i mimo niezbyt pochlebnych opinii krążących w sieci na temat nadchodzącego filmu, nie wypowiadam się z jednej przyczyny: jeszcze nie widziałem filmu, a na podstawie dwóch dwuminutowych trailerów nie będę sobie wyrabiał opinii, czy to pozytywnej, czy negatywnej.
    Owszem, postarzenie obsady nie jest zgodne z główną osią fabuły, ale sami przyznajcie: sześciolatek na planie za nic nie zagrałby tego, co Card napisał w 'Grze' i 'Cieniu'. Tak, tak, w filmie będą połączone wątki Endera i Groszka, więc mówimy tu o adaptacji, nie ekranizacji. Mogę zrozumieć obawy prawdziwego fana dotyczące tego filmu, ale pisanie takich artykułów przed jego premierą wskazuje na skłonności do jasnowidzenia i czarnowidztwo ;)
    Poczekajmy do premiery, wtedy sie wszystko wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  4. [wiem, że parę miesięcy po czasie, ale...]

    Pamiętajmy, że zadaniem trailera nie jest wierne odwzorowanie filmu, tylko napędzenie publiczności do kin. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...