sobota, 10 lipca 2021

Marksizm. Red Faction



Niniejszy tekst jest lekko przeredagowanym transkryptem scenariusza videoeseju mojego autorstwa. Filmik można obejrzeć w tym miejscu. Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na YouTube.

Red Faction to komputerowa gra akcji stworzona przez studio Violition i wydana dwudziestego drugiego maja dwa tysiące pierwszego roku przez THQ. W chwili premiery gra cieszyła się całkiem sporą popularnością. Choć nigdy nie stała się pierwszoligowym megahitem, zarówno gracze, jak i recenzenci chwalili ją za szybką, dynamiczną rozgrywkę oraz unikalny tryb interakcji z otoczeniem. Red Faction był bowiem jedną z pierwszych trójwymiarowych gier video – o ile nie pierwszą w ogóle – które w tak dużym stopniu pozwalały graczom na bardzo swobodne modyfikowanie otoczenia za pomocą ładunków wybuchowych i rakietnic. W praktyce oznaczało to, że gracze byli w stanie niszczyć albo naruszać niektóre fizyczne przeszkody, by w ten sposób ułatwiać sobie podróż przez świat gry albo tworzyć osłony przed ostrzałem wroga. Gra doczekała się kilku kontynuacji, dwóch komiksów oraz pełnometrażowego filmu telewizyjnego nakręconego przy współpracy z kanałem SyFy.

Akcja Red Faction przenosi nas w niedaleką przyszłość, do roku dwa tysiące siedemdziesiątego piątego. Ziemia została dotknięta katastrofą klimatyczną i wyjałowiona z niemal wszystkich zasobów. Jedynym sensownym źródłem surowców naturalnych pozostaje planeta Mars, eksploatowana przez potężną korporację Ultor, która utrzymuje monopol na te kluczowe dla przetrwania ludzkości zasoby. Główny bohater gry, młody mężczyzna o imieniu Parker, przybywa na Marsa, by podjąć pracę w kopalni, skuszony korporacyjną propagandą oferującą mu dobrze płatne zatrudnienie i przygodę życia.

Na miejscu okazuje się jednak, że robotnicy traktowani są w nieludzki sposób, zmuszani są do katorżniczej, wyczerpującej pracy, a ich prawa pracownicze oraz prawa człowieka są rutynowo łamane. W dodatku kopalnie nawiedza epidemia śmiertelnego wirusa, a szefostwo korporacji nie tylko niczego z tym nie robi, ale także – jak dowiadujemy się nieco później – odpowiada za ten kryzys, świadomie narażając pracowników na zarażanie. Górnicy postanowili założyć tajny związek zawodowy łamane na grupę rewolucyjną o nazwie Frakcja Czerwona, na czele którego stoi jedna z górniczek posługująca się pseudonimem Eos, która dotknięta została częściową niepełnosprawnością z powodu wspomnianego wcześniej wirusa.

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy pewnego dnia po zakończeniu pracy Parker jest świadkiem morderstwa dokonanego na wycieńczonym górniku przez jednego z pracowników ochrony odpowiedzialnych za zmuszanie robotników do pracy. To wydarzenie okazuje się punktem zwrotnym i ogniskiem spontanicznego buntu, który szybko przeradza się pełnowymiarową rewolucję robotniczą. Parker dołącza wówczas do Frakcji Czerwonej i z pomocą jednego z sojuszników – czarnoskórego pracownika biurowego imieniem Hendrix – nawiguje przez wydarzenia, starając się przeżyć i pomóc w obaleniu korporacyjnej tyranii.

A gracze mają czelność twierdzić, że gry kiedyś nie były tak bardzo polityczne jak dzisiaj.

Myślę, że wiecie już dokąd to wszystko zmierza. Tak, Red Faction jest grą bezwstydnie wręcz lewicową. Nie oznacza to automatycznie, że jest grą dobrą – osobiście bardzo ją lubię, jednak patrząc na trzeźwo jest to wyjątkowo przeciętna strzelanka, która w dodatku naprawdę źle się zestarzała – ale, przynajmniej dla mnie, oznacza to, że jest grą interesującą. Rzadko zdarza się bowiem natrafić na komercyjną, nie-niezależną grę komputerową tak mocno nawiązującą do idei socjalistycznych. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy gry video stały się rozrywką masową i siłą rzeczy zwykle trzymają się z dala od potencjalnie kontrowersyjnych ideologii, a ich twórcy regularnie deklarują apolityczność… nawet w grach opowiadających o amerykańskiej inwazji na Irak albo opatrzonych nazwiskiem Toma Clancy.

Na wypadek, gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości – logo gry zaprojektowane jest na bazie wzniesionej pięści. Jest to tradycyjny symbol wykorzystywany przez socjalistyczne inicjatywy rewolucyjne, związki zawodowe, organizacje antydyskryminacyjne oraz ruchy antyfaszystowskie od co najmniej pierwszej dekady dwudziestego wieku aż do dnia dzisiejszego. Symbolika tego gestu wyraża siłę w solidarności i potencjał tkwiący we wspólnotowym działaniu. Dlatego pięść uniesiona jest w górę, a nie wycelowana w określony cel. Oczywiście można uznać to za zbieg okoliczności, że tradycyjny symbol rewolucji socjalistycznej został wykorzystany w logu gry opowiadającej o robotniczym powstaniu zbrojnym, ale… Nie oszukujmy się. Ta gra w żadnym momencie nie jest subtelna.

Poza tym przecież od razu wiadomo, że Red Faction jest grą marksistowską. Marksizm jest bowiem wtedy, gdy wciska się do gier kobiety i mniejszości, wszyscy prawdziwi gracze doskonale o tym wiedzą. W Red Faction, jak już mimochodem wspomniałem w trakcie streszczania jej fabuły, są kobiety i mniejszości, więc Red Faction jest grą marksistowską. Koniec dyskusji, dziękuję za uwagę, zapraszam do subskrybowania kanału oraz zapisywania się na moje konto na Patronite, osoby subskrybujące drugi próg otrzymują wcześniejszy dostęp do moich wideoesejów, wczesnych wersji scenariusza i innych materiałów produkcyjnych…

Dobra, już dobra – bez żartów.

Czy Red Faction jest grą marksistowską? Cóż… określmy najpierw, o czym właściwie mówimy. Marksizm to termin określający kilka powiązanych ze sobą teorii oraz doktryn politycznych i ekonomicznych wypracowanych w dziewiętnastym wieku przez ekonomistę Karla Marxa i Friedricha Engelsa i do dnia dzisiejszego rozwijanych przez intelektualistów, ekonomistów oraz filozofów na całym świecie. Głównym założeniem tych teorii jest obserwacja, że ludzie w społeczeństwie przynależą do różnych klas społecznych w zależności od tego, czy posiadają środki produkcji.

Środki produkcji to, najogólniej rzecz ujmując, rzeczy, które przynoszą dochód. Na przykład kopalnia, w której pracują górnicy albo fabryka, w której produkuje się buty. Osoby, które posiadają środki produkcji Marx nazywał burżuazją. Pozostali ludzie, którzy nie mają środków produkcji określani są jako proletariat. Dzięki posiadaniu środków produkcji burżuazja otrzymuje pasywny dochód – zarabia nie dlatego, że coś robi, ale dlatego, że coś posiada. Proletariat nie posiada środków produkcji, więc musi sprzedawać jedyną wartościową rzecz, którą posiada, czyli własną pracę – na przykład wydobywać minerały w kopalni albo kleić buty w fabryce butów.

To jednak sprawia, że proletariat pracuje nie tylko na siebie, ale i na burżuazję, która nie musi nawet kiwnąć palcem, żeby otrzymywać pasywny dochód z pracy swoich pracowników. Właściciele środków produkcji zabierają więc swoim pracownikom część ich uczciwie zarobionych pieniędzy i oddają sobie. Co nie wydaje się specjalnie uczciwe. Gdyby pewnego dnia wszyscy przedstawiciele burżuazji w czarodziejski sposób zniknęli i nie zostali zastąpieni przez nikogo… nic by się nie zmieniło. Nadal istniałby ich wkład w ten interes, czyli fabryki, kopalnie i manufaktury i pracownicy nadal pracowaliby w nich tak samo jak wcześniej. Co najwyżej zaczęliby rozdzielać między sobą tę nadwyżkę dochodów, którą wcześniej zabierał im burżuj i wszyscy byliby szczęśliwsi.

Gdyby zniknął proletariat i na świecie pozostała sama burżuazja… cóż, w ciągu kilku godzin nastąpiłby upadek cywilizacji ludzkiej, bo nic się samo nie zrobi. Nagle okazałoby się, jak niewiele warte są środki produkcji same w sobie, jeśli nie ma nikogo, kto czyniłby z nich rzeczywisty, fizyczny użytek. A nie tylko czerpał korzyści z samego posiadania.

Według Marxa taka organizacja klas społecznych sprawia, że burżuazja ma fundamentalną przewagę nad proletariatem. I będzie wykorzystywała tę przewagę, by gromadzić coraz więcej pieniędzy kosztem wszystkich innych, którzy będą pracowali coraz więcej, coraz ciężej i za coraz mniej. I w pewnym momencie proletariat nie wytrzyma i urządzi rewolucję.

Rozumiecie? Jeśli tak to, gratuluję, właśnie zostaliście marksistami. Od teraz ponosicie moralną odpowiedzialność za wszystkie zbrodnie Stalina, Mao i Zandberga. Przynajmniej według liberałów na Twitterze.

To oczywiście skrajnie uproszczone wyjaśnienie marksizmu. Warto w tym miejscu zauważyć, że Marx i Engels odwoływali się w swojej intelektualnej pracy do bardzo konkretnej sytuacji ekonomicznej w bardzo konkretnym miejscu na świecie, więc siłą rzeczy rozpatrywanie tej teorii w oderwaniu od jej kontekstu historycznego może nie być najlepszym pomysłem. Warto też pamiętać, że teoria cały czas ewoluuje, rozwija się, jest rewidowana i poddawana krytyce. Współczesny marksizm w znacznej mierze opiera się na wskazywaniu rzeczy, których Marx nie przewidział, które przewidział błędnie, co przeoczył i gdzie się pomylił.

No dobrze, ale czy Red Faction jest grą marksistowską? To… złożona sprawa. Na pewno jej twórcy mieli bardzo dobre zrozumienie marksistowskiej teorii klas społecznych. W grze poza buntującymi się górnikami oraz szefostwem korporacji – i wynajętymi przez nich najemnikami – mamy też bowiem zaprezentowaną klasę średnią. Główny bohater w niektórych fragmentach gry zapuszcza się bowiem do zabudowań przeznaczonych dla pracowników umysłowych – urzędników, sekretarek, osób prowadzących księgowość oraz odpowiadających za logistykę i funkcjonowanie kopalni. Od razu widzimy, że są traktowani lepiej niż pracownicy fizyczni.

Okej, klasa średnia. Ten termin funkcjonuje w dyskursie publicznym od dawna, ale jego definicja nie jest zbyt precyzyjna. W marksistowskiej teorii klas pojęcie „klasy średniej” nie funkcjonuje w ogóle. Istnieje natomiast pojęcie drobnomieszczaństwa, odnoszące się do małych przedsiębiorców, na przykład właścicieli sklepów albo wykwalifikowanych specjalistów, którzy utożsamiają się z burżuazją i aspirują do dołączenia do tej klasy albo nawet w jakimś stopniu już się nią czują. Choć ekonomicznie znacznie bliżej im jest do proletariatu, bo nawet jeśli posiadają jakieś skromne środki produkcji i zatrudniają do pomocy innych ludzi, to sami pracują ramię w ramię z nimi. Jeśli słysząc to, intuicyjnie przychodzi wam do głowy słowo „libki” to… tak. Drobnomieszczaństwo to libki.

Późniejsze teorie rozwijają pojęcie klas społecznych, uzupełniając je również o takie zmienne jak mobilność na rynku pracy, status społeczny, a nawet sposób spędzania wolnego czasu. Współcześnie klasę średnią definiuje się często za pomocą oceny posiadanego kapitału kulturowego. Kapitał kulturowy to, najogólniej rzecz ujmując, wszystkie niematerialne rzeczy, które podwyższają nasz status społeczny. Może to być urodzenie, wykształcenie, rozpoznawalność, popularność, autorytet, znajomości i wiele innych rzeczy, które fizycznie nie istnieją, ale które w praktyce mogą pomóc komuś w zyskaniu lepszej pozycji ekonomicznej i społecznej. Gdyby jakiś miliarder pewnego dnia w czarodziejski sposób stracił cały swój dobytek – wszystkie pieniądze, wille, diamenty, jachty i tak dalej – nadal miałby znajomości, kontakty i rozpoznawalność, które umożliwiłyby mu bardzo komfortowe przetrwanie bez większego problemu. Gdyby robotnik budowlany z małej miejscowości stracił cały swój dobytek… prawdopodobnie popadłby w nędzę. A na pewno nie odzyskałby stabilności życiowej i ekonomicznej tak szybko i w tak dużym stopniu jak miliarder.

Klasa średnia jest więc mniej więcej gdzieś pośrodku – na ogół nadal musi pracować, ale przez wzgląd na swój kapitał kulturowy jest nieco mniej zagrożona nędzą i nieco łatwiej jest jej z niej wyjść. Oczywiście nie jest to twarda zasada, od której nie ma wyjątków, ale to silna, znacząca tendencja. W wywiadzie udzielonym Krytyce Politycznej socjolog Przemysław Sadura definiuje klasę średnią w następujący sposób:


We współczesnej gospodarce mamy całą grupę osób, która nie pracuje fizycznie w fabryce, jest zatrudniona w sektorze usług, ale nie wykonuje tam prac wymagających specjalnych umiejętności.

Drugie ważne dziś kryterium przynależności do klas średnich to stabilna praca przynosząca dochody na odpowiednim poziomie. Co ciekawe, dziś w Polsce sektorem, który tworzy najwięcej takich miejsc pracy, jest administracja publiczna. Faktyczna klasa średnia w Polsce jest przede wszystkim klasą średnią sektora publicznego, choć to pracownicy korporacji i prywatni przedsiębiorcy odpowiadają jej stereotypowemu wyobrażeniu.


W Red Faction klasa średnia nie jest przedstawiona w jakoś wyjątkowo życzliwy sposób. Przede wszystkim jest całkowicie bezużyteczna. Od czas do czasu pracownicy biurowi plączą się po polu walki, chowając się, wymachując rękoma i krzycząc rzeczy w stylu „Jestem po twojej stronie!” albo „Niektórzy moi najlepsi przyjaciele są górnikami!”. Mimo to jednak nie dołączają do rewolucji, w żaden sposób nie pomagają Frakcji Czerwonej, a gdy wykryją głównego bohatera infiltrującego biura korporacji, alarmują ochronę.

Nie jest to niestety nic nowego. Wręcz przeciwnie. Do powstania Spartakusa – niewolniczej rebelii w starożytnym Rzymie siedemdziesiąt lat przed naszą erą – dołączyli głównie zbiegli gladiatorzy oraz niewolnicy z małych wiosek zmuszani do ciężkiej, fizycznej pracy w polu i kopalniach. Gdy dzisiaj myślimy o niewolnictwie w starożytnym Rzymie, odruchowo uznajemy niewolników za jedną spójną klasę społeczną. Sprawa była jednak nieco bardziej skomplikowana. Niewolnicy wykonujący ciężką pracę fizyczną byli łatwo wymienialni – nikt nie przejmował się specjalnie losem pojedynczego niewolnika, ponieważ stosunkowo łatwo było go zastąpić innym.

Z niewolnikami z dużych aglomeracji miejskich sprawa była nieco bardziej złożona. Ich los nadal był straszny, ale był do zniesienia – szczególnie jeśli mieli trochę kapitału kulturowego. Łatwo jest zastąpić krnąbrnego niewolnika, którego jedynym zadaniem jest łupanie skał w kamieniołomach. Znacznie trudniej jest zastąpić niewolnika, który usługuje przy stole, opiekuje się dziećmi i uczy je łaciny albo fechtunku. Zwłaszcza, jeśli taki niewolnik zna już przyzwyczajenia swojego właściciela, dzieci go lubią, a znalezienie kogoś dysponującego podobnymi umiejętnościami jest niełatwe i kosztowne. Tacy niewolnicy mieli odrobinę więcej autonomii i znacznie lepszą pozycję społeczną niż inni niewolnicy. Byli, zachowując wszelkie proporcje, czymś na kształt klasy średniej.

Dlatego w czasie powstania Spartakusa niewolnicy z miast na ogół nie przyłączali się do rebelii. Według historyka, Barry’ego Straussa, autora książki The Spartacus War, byli oni jedyną grupą niewolników, którzy odmówili dołączenia do powstania. Strauss teoretyzuje, że jednym z powodów mógł być właśnie fakt, że miastowi niewolnicy uważali się za lepszych od niewolników zmuszanych do pracy fizycznej, których uznawali za brudną, brutalną, prymitywną, srającą na wydmach hołotę, która za pięćset denarów sprzedałaby własny kraj, a która robi wokół siebie niepotrzebny szum i zamiast walczyć o wyzwolenie powinna grzecznie porozmawiać ze swoimi właścicielami na wolnym rynku idei wypracować zadowalający wszystkich kompromis.

Innymi słowy, libki w siedemdziesiątym roku przed naszą erą miały zaskakująco wiele wspólnego z tymi w dwa tysiące dwudziestym roku naszej ery. Na swój sposób to krzepiące, że w tym wielkim, chaotycznym Wszechświecie mimo wszystko istnieją jednak jakieś stałe. Marx miał bardzo pozytywny stosunek do powstania Spartakusa, a samego Spartakusa nazywał wspaniałym przedstawicielem starożytnego proletariatu. Dla uczciwości muszę jednak wspomnieć, że nie mamy żadnych informacji co do tego, jaki właściwie końcowy cel miało powstanie Spartakusa – czy gladiator chciał po prostu uciec z niewoli, czy kompletnie obalić system społeczny opierający się na niewolniczej pracy.

Wróćmy jednak do Red Faction. Jak już zostało dowiedzione, klasa średnia – albo jej kulturowy odpowiednik – często jest pasywna i nie ma zbyt wiele rewolucyjnego potencjału. Gra również potwierdza taką wizję świata. Wyjątkiem jest Hendrix, który jako jedyny z przedstawionych w grze urzędników aktywnie i skutecznie wykorzystuje swoją pozycję i swoje umiejętności, by pomóc w obaleniu zarządu korporacji. Zastanawiam się, na ile twórcy gry świadomie podjęli decyzję, by Hendrix był osobą czarnoskórą. Ludzie, którzy należą do grup społecznych narażonych na dyskryminację często wspierają inne dyskryminowane grupy, nawet jeśli sami do nich nie należą – ponieważ na własnej skórze doświadczają różnych mechanizmów opresji i dlatego łatwiej jest im dostrzec nierówności dotykające innych, bo mogą odnieść je do własnych doświadczeń. To między innymi dlatego kobiety na ogół mają liberalną albo lewicową wrażliwość społeczną częściej niż mężczyźni, a organizacje walczące z różnymi formami dyskryminacji wymierzonymi w różne grupy społeczne często ze sobą współpracują.

Jest w grze dość szokujący moment, w którym natrafiamy na ofiary eksperymentów biologicznych przeprowadzanych na zarażonych wirusem robotnikach. Są to całkowicie odczłowieczone monstra, które w innych grach byłyby jedną z odmian przeciwników do wyrzynania w trakcie gry. W Red Faction jest zaledwie kilka tego typu istot. Gra nigdy nie zmusza, ani nawet nie zachęca nas do strzelania do nich, one same nigdy nie atakują niesprowokowane. Do dość subtelne posunięcie, które sygnalizuje nam, że cóż, to nie są potwory. To ludzie skrzywdzeni dosłownym odczłowieczeniem przez ich pracodawców, którzy widzieli w nich po prostu środek produkcji, a nie drugiego człowieka.

Wszystko to każe mi mocno podejrzewać, że przynajmniej kilka osób z zespołu, który stworzył Red Faction czytało Manifest Komunistyczny. Albo nabyło marksistowską optykę w jakiś inny sposób. Czy jednak Red Faction sam w sobie jest marksistowską grą? Eeee… porozmawiajmy o zakończeniu. Gra kończy się skutecznym zaalarmowaniem Ziemi o kryzysowej sytuacji na Marsie oraz sprowadzeniem jednostki wojskowej o nazwie Earth Defence Force, w skrócie EDF która zaprowadzi porządek na planecie i pozbędzie się korporacji Ultor. Red Faction kończy się właśnie w tym momencie. Z kolejnych odsłon serii wiemy, co się stało się dalej – EDF okazało się równie brutalne i skorumpowane, co Ultor i cała zabawa rozpoczęła się od nowa.

To sprawiło, że marsjańska rewolucja Frakcji Czerwonej wykonała obrót i funkcjonalnie niczego nie zmieniła – po prostu kapitalistyczna dyktatura została zastąpiona dyktaturą militarną. Co to dla nas oznacza? No cóż, poza smutną konkluzją, że rewolucje często wykonują obrót warto zauważyć, że rewolucjoniści nie mieli żadnego planu na to, co zrobić po obaleniu korporacji. Po prostu wezwali policję – czyli Earth Defence Force, organizację pełniącą w uniwersum gry rolę sił porządkowych – która uspokoiła sytuację i zagoniła wszystkich z powrotem do roboty na tych samych zasadach co wcześniej. Red Faction uczy nas, że nie wystarczy pokonać złego władcę i zastąpić go dobrym. Nie ma znaczenia jak dobrą, moralną osobę umieścimy na szczycie, jeżeli cały system skonstruowany jest na przemocy, wyzysku i eksploatacji.

Frakcja Czerwona zawiodła, ponieważ obalenie starego porządku rzeczy bez pomysłu na nowy sprawi jedynie, że historia się powtórzy. I dokładnie to widzimy w dalszych odsłonach serii. Frakcja Czerwona jako istniejąca w grze organizacja nie jest zatem marksistowska sama w sobie. Gdyby była, to zamiast oddać władzę EDF stworzyłaby spółdzielnię pracowniczą, a potem metodycznie działała w celu osiągnięcia marsjańskiego socjalizmu. A do tego nie doszło, doszło natomiast do rekuperacji całego przedsięwzięcia i zaorania go przez wojsko.

No dobrze, odpowiedzmy w końcu zatem na pytanie czy gra Red Faction jest marksistowska. No cóż… na pewno jest sens odczytywania jej w taki sposób. Sami twórcy zdają się zachęcać do takich interpretacji, bo w grze cały czas przewijają się symbole i plakaty propagandowe narzucające skojarzenia z socjalistyczną i komunistyczną estetyką. Poza tym, jak już wspomniałem samo logo gry oraz jej nazwa raczej nie są tu zbiegiem okoliczności. Gra przedstawia rewolucję robotniczą jako jednoznacznie pozytywną rzecz, a kapitalistów jako jednoznacznie negatywne postacie.

Nie chciałbym jednak nieumyślnie stworzyć wrażenia, że mamy u do czynienia z jakąś wyjątkowo przemyślaną i pogłębioną satyrą polityczną albo inteligentnym narzędziem propagandowym. To strzelanka w starym stylu, w której walczy się z wielkimi robotami, a z przeciwników wypadają apteczki i pancerze. Po prostu chciałem zademonstrować, w jaki sposób rozmowa o takich tekstach kultury – termin „tekst kultury” odnosi się nie tylko to tekstów pisanych – może być ciekawym punktem wyjścia do edukacji.

A zatem odpowiedź na pytanie czy Red Faction jest grą marksistowską brzmi… tak. Oczywiście, że tak. W końcu są w niej kobiety i mniejszości.



Bibliografia:

Red Faction:
https://www.gog.com/game/red_faction

Marksizm na Encyklopedii Britannica:
https://www.britannica.com/topic/Marxism

Karl Marx, Stanford Encyclopedia of Philosophy:
https://plato.stanford.edu/entries/marx/

Sadura: Polacy dzielą się na klasy, ale to nie klasy dzielą Polaków, Krytyka Polityczna:
https://krytykapolityczna.pl/kraj/sadura-polacy-dziela-sie-na-klasy-ale-to-nie-klasy-dziela-polakow/

Piotr Wójcik, Kto w Polsce jest klasą średnią? Wyjaśniamy:
https://krytykapolityczna.pl/kraj/klasa-srednia-w-polsce-explainer/

Barry S. Strauss, The Spartacus War:
https://archive.org/details/spartacuswar00stra/page/45/

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...