sobota, 2 marca 2013

Obrońcy krzyża w Columbii

fragment grafiki autorstwa Paula Romana Martineza, całość tutaj.


Bioshock Infinite to gra, która totalnie kupiła mnie już pierwszym obrazkiem, jaki zobaczyłem, zaś po obejrzeniu pierwszego udostępnionego trailera momentalnie zakochałem się w jej unikalnej stylistyce. Dieselpunk mocno wkręcony w stylistykę Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej lat dziesiątych dwudziestego wieku z oszałamiającą kreacją dystopicznego latającego miasta Columbia – coś niesamowitego. Ponadto uwikłanie fabuły w wydarzenia historyczne (powstanie bokserów) i seria cudownych trailerów stylizowanych na wygrzebany z archiwów dokument telewizyjny, czy nawet piosenka Nico Vega użyta w jednym z trailerów, którym to utworem zachwycałem się w ostatnim Karnawale Blogowym – każdy kolejny news dotyczący gry jeszcze bardziej wzmagał mój apetyt. Wprawdzie niepokoiło mnie ciągłe przekładanie premiery (pierwotnie gra miała wyjść w 2011 roku, ostatecznie została zapowiedziana na 23 marca 2013 i to już jest chyba ostateczna data), generalnie jednak rozumiałem taki stan rzeczy – wolę mieć później produkt skończony i doszlifowany, niż teraz załataną byle jak kiszkę. A zatem – czekam z niecierpliwością i spamuję trailerami gry każdemu, kto chce (czy nawet nie chce) o niej słuchać. Tymczasem na nieboskłonie pojawiła się niewielka chmurka. To znaczy – wcale nie taka niewielka, przynajmniej dla mnie, bo mocno zachwiała moją wiarą w tę grę. Ale już przechodzę do rzeczy.

Na początek obowiązkowe nakreślenie sytuacji. Otóż fabuła nowego Bioshocka rozgrywa się na latającym mieście Columbia zbudowanym przez Amerykanów i mającym być żywym, namacalnym pomnikiem amerykańskiego splendoru i wyjątkowości tego narodu. Początkowo miasto robiło za objazdowe (oblotowe?) muzeum, jednak w toku światowego tournée okazało się, iż Columbia jest wyposażona w dość bogaty arsenał. Wydało się to, gdy Columbia podczas wspomnianego wyżej powstania bokserów z niejasnych przyczyn ostrzelała grupę chińskich obywateli, co eufemistycznie określone zostało mianem „międzynarodowego incydentu”. Rząd amerykański natychmiast wyparł się latającego miasteczka, które zresztą zerwało kontakt ze światem zewnętrznym, zaś jego mieszkańcy rzucili się w wir walki kilku dominujących stronnictw o władzę nad Columbią. Prowodyrem dominującej frakcji Założycieli (Founders) jest niejaki Zachary Hale Comstock, amerykański patriota, któremu bliżej raczej do ideałów Ku-Klux-Klanu, niż Martina Luthera Kinga. Comstock tytułuje się mianem „Wielebny” i przewodzi ultra-nacjonalistom zamieszkującym Columbię wiodąc ich ku zbożnemu dziełu wyrzucenia z niej wszelkich czarnuchów, żółtków i ateistów na chwałę Pana, hallelujah! Przerwę może w tym miejscu, bo dalsze rozwodzenie się nad zarysem fabuły jest dla tej notki nieistotne. Kto ciekaw, zachęcam do wdrożenia się w temat. Wiem, że ja na pewno jeszcze niejedną notkę napiszę o tej grze.

Wszystko zaczęło się 26 lutego, gdy serwis gamespot.com opublikował materiał filmowy, w którym twórcy gry opowiadają o procesie deweloperskim. Co prawda większość klipu stanowi defaultowe pustosłowie o tym, jak to programiści i graficy starali się tchnąć życie w modele i animacje, jednak w toku filmiku z ust Kena Levine’a (to ten trochę przypominający Chucka Norrisa) padły następujące słowa:

"There was a scene in the game at the end where there's a gentleman here- one of our artists- who got to a point in the game, played it, turned off Bioshock, opened up his computer, opened Microsoft Word, and wrote a resignation letter; it had offended him so much." 

Dla tych, którym z angielskim jest nie po drodze – jeden z głęboko wierzących pracowników Irrational Games (twórców gry) po rozegraniu końcowej sekwencji produkcji poczuł się tak urażony, że wyłączył grę, uruchomił Worda i napisał rezygnację, tak bardzo oburzyła go fabuła Bioshocka Infinite. Levine (można go nazwać reżyserem nowego Bioshocka) odbył z tym człowiekiem długą rozmowę, której rezultatem było złagodzenie niektórych związanych z religią wątków i pozostaniem utalentowanego ortodoksa w firmie. Oczywiście komentarze pod materiałem filmowym, w którym pada ta anegdota bardzo często były wobec Levine’a bardzo krytyczne – że dał się zastraszyć religijnemu szantażowi, przez co wymowa fabuły potencjalnie mogła zostać nadmiernie złagodzona i przez to rozwodniona. Przyznaję, że taka była też i moja pierwsza myśl – Levine stał się zakładnikiem sumienia jednego z podwykonawców i zmienił grę, by nie zostać oskarżonym o sianie nienawiści na tle religijnym.

Potem jednak wgryzłem się w materiały źródłowe, przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że to jest jednak burza w szklance wody. W tym samym materiale Levine wyjaśnia, że bardzo trudno było mu wykreować postać Wielebnego Comstocka, ponieważ on sam nigdy nie doświadczał duchowych uniesień i nie „czuje” mechanizmów, jakie skłaniają ludzi do głębokiego zaangażowania religijnego. Rozmowa z pracownikiem znajdującym się „po drugiej stronie barykady” w istocie mogła dać mu lepsze rozeznanie i uwrażliwić Kena na pewne związane z religijnością kwestie, dzięki czemu gra stanie się pełniejsza i bardziej przemyślana. Bo to, że Levine uległ jakimś naciskom zwyczajnie nie wierzę. Już bardziej prawdopodobna byłby hipoteza, że cała ta anegdotka to pic na wodę wymyślony po to, by pokazać, jak odważny i kontrowersyjny jest nowy Bioshock.

Cała ta afera przypomniała mi zresztą inną sytuację. Michał „bonzaj” Staniszewski ze Studia Plastic w komentarzach na wielokrotnie przywoływanym tu blogu Jawne Sny zwrócił uwagę na posuniętą do granic absurdu cenzurę prewencyjną, jakiej dopuszczają się dystrybutorzy i producenci gier video jeśli chodzi o wątki religijne. Przykłady można mnożyć – Little Big Planet dostało patcha usuwającego z gry jedną ścieżkę melodyczną (będącą wokalizowanym wersetem z Koranu). Albo Wiedźmin 2, który też dostał patcha usuwającego z gry elementy kojarzące się z islamem (arras ścienny zanadto przypominający muzułmański dywanik modlitewny). Sam Staniszewski musiał iść na daleko idące kompromisy podczas tworzenia swojej Datury, która pierwotnie miała być oparta na schemacie Drogi Krzyżowej, co jednak nie przeszłoby przez gęste sito cenzury. Jak pisze sam twórca:

„Każda produkcja konsolowa poddawana jest analizie kulturowej i etnicznej, w celu wychwycenia elementów „potencjalnie niebezpiecznych”. (…) Prawda jest taka, ze gry, przynajmniej te konsolowe są obecnie najbardziej cenzurowanym medium jakie istnieje. (…) Tematy odwołujące się bezpośrednio do religii, nietolerancji rasowej, etnicznej (…) są momentalnie koszone. Wyobraźcie sobie zrobienie gry adaptacji filmu 4 miesiące 3 tygodnie 2 dni – instant ban na etapie design doca. A przecież jest to tematyka o wiele bardziej dotykająca życia ludzkiego niż sieczka gdzieś w Afganistanie.”

Nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać – w grach komputerowych widzieliśmy już przecież krwawe, naturalistyczne morderstwa, ludobójstwa, gwałty i przerażające akty przemocy o trudnym do wyobrażenia charakterze – a kiedy tylko dochodzi do prób poruszenia jakichś, zdawałoby się, daleko mniej kontrowersyjnych kwestii, dochodzi do pełnej przerażenia cenzury, żeby tylko kogoś nie urazić. Nie wiem jak Was, ale mnie daleko bardziej rażą fotorealistyczne flaki kapiące z podbrzusza wroga, którego właśnie zaszlachtowałem, niż dywagacje odnośnie moralności czy wiary. Bioshock, choć to tytuł skrajnie mainstreamowy i podchodzący do takich tematów z uproszczonym, popkulturowym zacięciem, nie stroni jednak od trudnych i poważnych dylematów. I chwała mu za to.

18 komentarzy :

  1. O nie, spoilery z Bioshocka! :)

    Świetna notka. Rozwijając Twoją myśl dodam tylko, że dopóki gry będą bały się być prawdziwie kontrowersyjne, a ich twórcy nie będą poruszać wrażliwych tematów, bo będą obawiali się cenzury - dopóty gry będą postrzeganie jako to szlachtowanie flaków właśnie, a nie pełnoprawne kulturalne medium. Chyba pora wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć głosować portfelem.

    A inna sprawa, że po prostu nie wyobrażam sobie jak można poczuć się głęboko dotkniętym przez dzieło bądź co bądź fikcji. Może przemawia przeze mnie mój skrajny ateizm, ale po prostu nie wyobrażam sobie sytuacji w której chcę założyć kaganiec jakiemuś dziełu kultury tylko dlatego, że kłóci się ona z moimi poglądami. Zaiste straszna to wizja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @O nie, spoilery z Bioshocka! :)

      Jakie tam znowu spoilery, wszystko jest w presspackach :) To, co przytoczyłem to wydarzenia sprzed akcji gry.

      @Świetna notka.

      Dzięki.

      @dopóki gry będą bały się być prawdziwie kontrowersyjne, a ich twórcy nie będą poruszać wrażliwych tematów, bo będą obawiali się cenzury - dopóty gry będą postrzeganie jako to szlachtowanie flaków właśnie, a nie pełnoprawne kulturalne medium.

      Ale to nie jest tak, że twórcy boją się cenzury - po prostu, jeśli będą poruszać pewne tematy, to odwrócą się od nich śmiertelnie zachowawczy dystrybutorzy. Myślę, że oni nawet by chcieli zrobić coś prowokującego intelektualnie i światopoglądowo (przynajmniej niektórzy), tylko w takim przypadku nikt im tego nie wyda ze strachu, że ktoś się poczuje urażony, zrobisz szum i w konsekwencji za firmą będzie się ciągnąć mało marketingowy smród. Cenzura komunistyczna vs. cenzura kapitalistyczna, wynik - remis :( Cała nadzieja w indykach (Binding of Isaac!).

      @A inna sprawa, że po prostu nie wyobrażam sobie jak można poczuć się głęboko dotkniętym przez dzieło bądź co bądź fikcji. Może przemawia przeze mnie mój skrajny ateizm, ale po prostu nie wyobrażam sobie sytuacji w której chcę założyć kaganiec jakiemuś dziełu kultury tylko dlatego, że kłóci się ona z moimi poglądami. Zaiste straszna to wizja.

      No wiesz, są różne wrażliwości. To co Ciebie albo mnie w ogóle nie razi, komuś innemu może przeszkadzać, kogoś jeszcze innego zaś głęboko dotknąć. I ten wzmiankowany w notce twórca niczego nie chciał cenzurować, ani zakładać kagańca - przecież nie pikietował, nie sabotował ani nawet nie bojkotował. Po prostu uznał, że gra tak mocno kłóci się z jego światopoglądem, że nie może brać udziału w jej procesie produkcyjnym. Levine nie był szantażowany, to ów pracownik Irrational Games podjął zgodną ze swoim sumieniem decyzję. A że Kevowi dało to do myślenia - dla mnie, paradoksalnie, dobrze się stało.

      Usuń
  2. Nic zaskakującego, sytuacja jak w filmie. Wątki religijne w mainstreamowych filmach nie są poruszane by nie urazić nikogo, by żadna organizacja nie wszczęła protestu. Lepiej mówić, że są zimowe wakacje, a nie święta by nikogo nie urazić. Pieprzona poprawność... Ja jestem katolikiem, chodzę do kościoła, wierzę, ale też lubię rubaszne żarty o księżach. Obrazić mnie mogą co najwyżej genitalia na krzyżu, ale na ulicę z tego powodu nie wyjdę i żądza mordu się w moich oczach nie zapali. Szkoda, że świat nie może być taki prosty...

    Też się ciesze, że są indyki. I ten przysłowiowy Issac. Cała nadzieja w niezależnych twórcach.

    Decyzja Levina zasługuje na pochwałę. Chciałbym żeby było więcej takich ludzi, którzy potrafią się przyznać do swojej ignorancji w jakimś temacie, a próba tworzenia postaci głęboko religijnych przez ateistów zazwyczaj jest skazana na porażkę (Prometeusz).

    Przepraszam za chaos w komentarzu, ale o religij ciężko mi się zazwyczaj piszę/mówi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @próba tworzenia postaci głęboko religijnych przez ateistów zazwyczaj jest skazana na porażkę

      Ojej, ale niekoniecznie. Jeśli ten ateista był kiedyś wierzący (a takich przypadków jest przecież niemało) to spokojnie może sobie z takim zadaniem poradzić. Ewentualnie, jeśli ateista "z przyrodzenia" dysponuje pewnym szczególnym typem wrażliwości, też jest w stanie wiarygodnie przedstawić religijność. Nie generalizujmy.

      Usuń
    2. Nie generalizuje, dlatego napisałem zazwyczaj :) Chodzi mi o osoby, które próbują zgłębić ten problem, przedstawić jakąś analizę wiary, a znają się na niej tylko ze słyszenia. Wydaje im się, że poprowadzą jakąś religijną postać, a wychodzi jakiś potworek

      Usuń
    3. Ja byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Levine przed przystąpieniem do kreowania takiej postaci nie zrobił jakieś researchu. To chyba oczywiste, że jeżeli przystępuje się do analizy, trzeba najpierw zrobić odpowiednie rozeznanie.

      Ale - nie znając sceny z gry, która tak głęboko wstrząsnęła wierzącym pracownikiem IG nie możemy rozstrzygać, czy nie była to przesadzona reakcja, a Ken nie dał się zbałamucić bigocie. Nie wiem. Nie sadzę, ale mam na podorędziu jedynie swoje własne przeświadczenie.

      W pierwszym Bioshocku akcja rozgrywała się w podwodnym libertariańskim mieście Rapture, gdzie religia była surowo zakazana - a w jednej z lokacji mogliśmy zobaczyć skrzynie przemytników, w których tkwiły m.in. egzemplarze Biblii. Dla mnie to jest dowód, że jakąś tam wrażliwość religijną Levine ma i reakcja wierzącego pracownika mogła być jednak przesadzona. Ale to tylko dywagacje.

      Usuń
    4. PS: I naprawdę uraża Cię instalacja Nieznalskiej? Pytam poważnie, bo nie wiem, czy znasz kontekst i całość tej pracy czy tylko bezrefleksyjnie łyknąłeś mem "kutas na krzyżu - profanacja !!!111".

      Usuń
  3. Razi mnie, kłóci się to z moją wiarą więc ciężko mi to zaakceptować. Nie neguje jednak wartości artystycznych tej wystawy i nie potępiam artystki, ograniczanie wolności artystycznej z powodu religii jest głupie. Moje oburzenie wynika z tego że jestem katolikiem i niektóre rzeczy uważam za święte. Tak jak muzułmanina obraża rysunek proroka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Razi mnie, kłóci się to z moją wiarą więc ciężko mi to zaakceptować.

      A teraz, przyznam, zainteresowałeś mnie. W jaki sposób kłóci się to z Twoją wiarą?

      Usuń
    2. Bo genitalia na krzyży (który jest symbolem religii) to dla mnie już przesada, zbyt wulgarne. Mimo że sens całej instalacji jest inny, mnie to razi. A tak z ciekawości - czy jakaś artystyczna praca Ciebie uraziła? Uważasz, że gdzieś twórca posunął się za daleko czy takie rzeczy nie przeszkadzają Tobie i swoboda twórcza powinna być niczym nie ograniczona i że jak chcę coś przekazać choćby nie wiem jak obrazoburcze by to było to mogą?

      Usuń
    3. @Bo genitalia na krzyży (który jest symbolem religii)

      Ale przecież Nieznalska wykorzystała crux immissa quadrata, czyli krzyż grecki (równoramienny), nie crux ordinaria (klasyczny, z dłuższą belką pionową). Ten pierwszy jest powszechnie kojarzony z religiami przedchrześcijańskimi.

      Chrześcijaństwo nie ma monopolu na krzyże - swastyka jest krzyżem, a nie ma absolutnie nic wspólnego z tą religią.

      Usuń
    4. Nie ma monopolu, ale to dalej jest krzyż. Specjaliści odróżnią, zwykli ludzie niekoniecznie :]

      Usuń
  4. @A tak z ciekawości - czy jakaś artystyczna praca Ciebie uraziła?

    A wiesz, że nie? Przynajmniej nie jestem w stanie przywołać żadnego dzieła artystycznego, które odebrałbym na tyle personalnie i zarazem mocno, by poczuć się w jakiś sposób dotknięty czy urażony.

    Nie wiem, z czego to wynika - może mam grubą skórę (ale nie sądzę). Generalnie jestem orędownikiem poglądu, że jakakolwiek cenzura sztuki jest niedopuszczalna, chyba, że bezpośrednio dotyka konkretnego człowieka w sposób, w jaki on sobie tego nie życzy. Gdyby ktoś wyfotoszopował moje zdjęcie tak, żebym wyglądał jak, dajmy na to, Stalin i wystawił w galerii (nie pytając mnie o zgodę) pewnie bym się poczuł urażony. Ale pomijając takie ekstrema nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakieś dzieło sztuki (lub pseudosztuki nawet) rani mnie na tyle, by w jakiś znaczący sposób rozkwasić mi samopoczucie. A metaforyka oparta o tak ikoniczne symbole jak w instalacji Nieznalskiej (krzyż, prącie), że już w ogóle dziwi mnie, że ktoś może to brać aż tak bardzo do siebie.

    No, ale - są różne wrażliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe. Fabułę Bioshocka zmieniają, co by nie urazić wierzących, ale gra z facetem z naszytym na tors wielkim, czerwonym krzyżem i biegającym po Piekle z kosą już jest ok. Ja wiem, że on demony bije, ale w takim Diablo też jest się "tym dobrym", a gra i tak oberwała jako propagująca satanizm.

    Ciekaw jestem, jak to wygląda w serii Assassin's Creed. Jedynka to w końcu Bliski Wschód, potem zaś przenosimy się do Włoch, jakby nie patrzeć stolicy katolicyzmu. Tych gier też można by się czepić z powodów religijnych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ciekaw jestem, jak to wygląda w serii Assassin's Creed.

      Ja pamiętam, że premiera dwójki zbiegła się z moim odejściem od wiary i wybuchem iście neofickiego zapału ateistycznego i wtedy obicie mordy papieżowi w finale gry stanowiło dla mnie ultymatywnie oczyszczające uczucie.

      Usuń
  6. Nie uzywalbym tutaj tak wysokich slow, jak cenzura. Szczegolnie haslo z komentarza: "Cenzura komunistyczna vs. cenzura kapitalistyczna, wynik - remis" jest mocno na wyrost. Po kolei jednak, strach przed Islamem jest i raczej nie wiazalbym tego z religia, a konkretnie z tym jednym wyznaniem. Karykatury Mahometa zrobily swoje i tyle. Tutaj mamy raczej do czynienia z silnym, groznym lobby i uwzgledniajac promocje mozna wskazac na wiele innych grup, kompletnie areligijnych, ktore wywieraja podobny, czy tez wiekszy nacisk.
    Tutaj waznym elementem jest tez to, ze gry konsolowe tworzone sa w troche innym systemie. Mimo wszystko za kazda z nich odpowiada w jakims stopniu producent konsoli, stad tez jest on ostrozniejszy w wyrazaniu zgody na produkcje kontrowersyjne (swiatopoglad religijny jest chyba najbardziej konstytuujacym elementem czlowieka, co widac po roznych "wojenkach" ateistow, agnostykow, wierzacych i fundamentalitow). Z pozoru moze to wygladac niczym cenzura, ale: nie ma obowiazku robic gier na konsole. Jest caly silny rynek gier komputerowych, gdzie mozna robic, co sie chce.
    Czemu jednak na komputerach nie ma zbyt wielu gier dotykajacych kwestii religijnych? Odpowiedz jest przewrotna, bo malo kto zwraca na nie uwage, przy ich tworzeniu. Wystaczy spojrzec na RPGi, gdzie przy bardzo duzej swobodzie tworczej, malo ktora gra w ogole dostrzega ten problem dalej niz "masz +5 do rzutow na xyz".
    Kino zreszta takze, w przewazajacej wiekszosci, jest mocno indyferentne religijnie. Jezeli nawet jakas religia sie pojawia, to albo jest to jej parodia, czy tez inne bardzo stereotypowe przedstawienie, albo jest gdzies na dalekim planie.
    Wracajac jednak do poczatkowego stwierdzenia o komentarzu na wyrost. Roznica zasadnicza pomiedzy roznymi rodzajami "cenzur" jest taka, ze w tej niby "kapitalistycznej cenzurze" jezeli tworcy zalezy na wypowiedzeniu sie na jakis problem, to z wieloma wyzeczeniami, ma taka mozliwosc, nawet, gdy jego poglad ma wielu przeciwnikow. W tej komunistycznej urzednik z Mysiej arbitralnie zmienilby tresc dziela, a tworce nieprawomyslnego ukaranoby odpowiednio do jego przewiny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Roznica zasadnicza pomiedzy roznymi rodzajami "cenzur" jest taka, ze w tej niby "kapitalistycznej cenzurze" jezeli tworcy zalezy na wypowiedzeniu sie na jakis problem, to z wieloma wyzeczeniami, ma taka mozliwosc, nawet, gdy jego poglad ma wielu przeciwnikow."

      Spróbuj wypromować coś, co się wyjątkowo nie spodoba Google'owi i Facebookowi. Życzę powodzenia.

      Usuń
  7. @hihnt

    "Szczegolnie haslo z komentarza: "Cenzura komunistyczna vs. cenzura kapitalistyczna, wynik - remis" jest mocno na wyrost"

    Bardzo nie chcę się wdawać w polemikę na ten temat, bo może szybko zejść na politykę, a obiecałem sobie i innym, że tego typu tematów poruszać tu nie będę (cenzura blogowa :P), dość rzec jednak, iż mam odmienne zdanie i sprawa nie jest tak oczywista, jak to przedstawiłeś w swoim komentarzu.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...