piątek, 30 kwietnia 2021

Przemoc. Max Weber


Niniejszy tekst jest lekko przeredagowanym transkryptem scenariusza videoeseju mojego autorstwa. Filmik można obejrzeć w tym miejscu. Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na YouTube.


Nikt nie jest przeciwko przemocy.

Wiem, jak to brzmi. I zdaję sobie sprawę, że aby to, co przed chwilą powiedziałem miało sens, potrzebna jest cała masa dodatkowego kontekstu. Właśnie dlatego nie piszę twitta czy komentarza na Facebooku, ale nagrywam piętnastominutowy wideoesej na YouTube. I mam nadzieję, że znajdziecie w sobie dostatecznie wiele dobrej woli, by wysłuchać go do końca, zanim napiszecie komentarz. Z góry dziękuję.

Nikt nie jest przeciwko przemocy. Jestem pewien, że wiele osób w pierwszym odruchu się ze mną nie zgodzi. Lubimy myśleć o sobie jako o osobach moralnych, sprzeciwiających się i potępiających każdy akt przemocy. Jestem pewien, że gdybym zapytał dziesięć losowych osób, czy są przeciwko każdej przemocy, wszystkie odpowiedziałyby bez wahania, że tak, zdecydowanie. Problem polega jednak na tym, że w ten sposób każda z tych osób by skłamała. Okej, kłamstwo jest tu może zbyt dużym słowem, bo zakłada umyślne wprowadzanie w błąd. Tymczasem skłonny jestem przyjąć, że każda osoba, która twierdzi, że jest przeciwko przemocy, mówi to szczerze. Problemem jest jednak fakt, że istnieją rodzaje przemocy, o których zwykle nie myślimy w takich kategoriach. A według mnie, powinniśmy.

Zanim jednak przejdziemy dalej, zdefiniujmy słowo „przemoc”. Według Słownika Języka Polskiego PWN przemoc to „przewaga wykorzystana w celu narzucenia komuś swojej woli, wymuszenia czegoś na kimś.” To bardzo zwięzła i precyzyjna definicja. Nieco dłuższą definicję proponuje Światowa Organizacja Zdrowia, według której przemoc to:

Celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej osobie, grupie lub społeczności, które prowadzi do wysokiego prawdopodobieństwa spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia.

Obie te definicje są właściwie i to nimi będę się posługiwał, mówiąc o przemocy. Warto w tym miejscu wprowadzić pewne rozróżnienie między przemocą i agresją. Agresję odróżnia od przemocy brak celowości i przemyślanego działania – dzikie zwierzę albo człowiek który nie panuje nad sobą, który atakuje nas z jakiegoś powodu nie robi tego z rozmysłem. Nawet jeśli używa przemocy, by osiągnąć jakiś cel, na przykład przepędzić nas z jakiegoś miejsca, nie mamy gwarancji, że po osiągnięciu tego celu przestanie być agresywny i zostawi nas w spokoju. Ujmując to inaczej – przemoc, to agresja, którą od początku do końca trzymamy na smyczy.

Dla uczciwości muszę też podkreślić, że bardzo często przemoc ma dość nieostre granice. Szczególnie w przypadku takich form przemocy jak przemoc psychologiczna albo emocjonalna. Jeśli wywieram na kimś psychiczną presję, to jak daleko mogę posunąć się w tym wywieraniu, by nie zmieniło się ono w przemoc? Wszystko oczywiście zależy od wielu różnych czynników i każda sytuacja jest inna, warto jednak o tym pamiętać. Jest to coś, o czym ja sam często myślę w moich interakcjach z innymi ludźmi i do czego zachęcam również wszystkich innych.

No dobrze, ale o co właściwie chodzi? Jak przemoc może być dobra? No cóż, jeśli podbiegnę do starszej pani, która właśnie odchodzi od bankomatu, uderzę ją w twarz i wyrwę jej torebkę, będzie to akt przemocy w celu zaboru mienia, zgadza się? Zgadza się. Ale jeśli na ten widok ktoś inny podbiegnie do mnie, uderzy mnie w twarz i wyrwie mi torebkę, by odebrać to mienie i zwrócić je jej pierwotnej właścicielce, to również będzie akt przemocy. Wyjęte z kontekstu oba te akty przemocy wyglądają tak samo – w obu doszło do uderzenia drugiej osoby i odebrania jej przedmiotu, którego nie chciała oddać. Oba są aktami przemocy. Kontekst sprawia jednak, że jeden z tych czynów ocenimy negatywnie, a drugi pozytywnie.

Ktoś może intuicyjnie powiedzieć, że ten drugi akt – uderzenie kogoś i wyrwanie mu torebki, by odzyskać skradzioną własność i oddać ją osobie, która została z niej okradziona – nie jest przemocą. Problem polega na tym, że… owszem, jest. Nie myślimy o nim jak o przemocy, ponieważ jest to coś, z czym (mam nadzieję) wszyscy się zgadzamy, że było to słuszne postępowanie, a wszyscy mamy głęboko wdrukowane, że przemoc jest zła, więc pojawia się dysonans. Nie zmienia to jednak faktu, że takie działanie dokładnie wpisuje się w obie te definicje przemocy, które przetoczyłem chwilę temu. Jest to przewaga wykorzystana w celu narzucenia komuś swojej woli, konkretnie – wymuszenia na kimś oddania skradzionej rzeczy. Jest to celowe użycie siły fizycznej na innej osobie, które prowadzi do spowodowania obrażeń cielesnych.

Jeśli w tym momencie myślicie, że w takim wypadku potrzebujemy lepszej definicji przemocy, to – po pierwsze, zgadzam się w stu procentach, ale obawiam się, że sprawa nie jest taka prosta. W przywołanym przeze mnie przykładzie pojawiły się dwa akty przemocy. I oba wyglądają identycznie. W obu zachodzi do tych samych czynów (uderzenie kogoś i zabranie mu torebki), oba mają takie same cele (odebranie torebki) i takie same rezultaty (ktoś jest uderzony i odebrano mu rzecz, którą wcześniej posiadał). Tym, co sprawia, że jeden z nich jest odbierany pozytywnie, a drugi negatywnie nie jest sam czyn. Jest nim kontekst, w jakim się odbywa – kto jest ofiarą przemocy i w jakim celu ten konkretny akt przemocy jest wykonywany.

Konteksty są jednak śliską i skomplikowaną sprawą. Osobiście nie wydaje mi się, by mądrym było założenie, że każdy akt przemocy odbywający się ze szlachetnych pobudek i w szlachetnym celu automatycznie przestaje być przemocą. Wiem, że bardzo wielu ludzi odruchowo tak właśnie uważa. Sam przez bardzo długi czas współdzieliłem to intuicyjne rozróżnienie. Dzisiaj jednak zdecydowanie bardziej przemawia do mnie założenie, że przemoc jest czymś, co powinniśmy traktować z podejrzliwością i bardzo ostrożnie. Nawet jeśli zgadzamy się, że jakaś konkretna forma przemocy jest złem koniecznym.

W trakcie researchu do tego materiału natrafiłem na jeszcze jedną, interesującą definicję przemocy pochodzącą do sprawy z ciekawej strony. Została przedstawiona przez autora kanału PBS w dwa tysiące szesnastym roku i brzmi ona „Przemoc to odebranie komuś wyboru”. Podoba mi się w tej definicji fakt, że – w przeciwieństwie do poprzednich wymienionych przeze mnie definicji – skupia się nie na osobie, która dopuszcza się aktu przemocy, ale na osobie albo osobach, które przemocy doświadczają i to przez ich pryzmat interpretuje cały proces. Warto pamiętać o tym, że aby doszło do aktu przemocy, muszą w nim uczestniczyć co najmniej dwie osoby – sprawca i ofiara. Jeśli ktoś z własnej woli krzywdzi samego siebie, z zasady nie jest to przemoc, tylko agresja. Autoagresja.

Oczywiście muszę zaznaczyć, że każda definicja, którą tu przytoczyłem jest niedoskonała. Nasze rozumienie przemocy jest bowiem konstruktem społecznym – czymś co istnieje, ale czego znaczenie w dużej mierze podlega interpretacji i te interpretacje mogą się różnić w zależności od tego, z której strony spojrzymy na tę sprawę. To sprawia, że nasze rozumienie przemocy jest nieesencjonalne – nie da się stworzyć idealnej, uniwersalnej definicji przemocy, która wyznaczy precyzyjną granicę co jest przemocą, a co nią nie jest. Najlepsze, co możemy zrobić w tej sytuacji, to spojrzeć na sprawę z możliwie wielu perspektyw, by mieć jak najlepsze jej zrozumienie i starać się funkcjonować na podstawie tego zrozumienia.

No dobrze, skoro w ogólnych zarysach, ustaliliśmy już, o czym dziś mówimy, przejdźmy w końcu do rzeczy. Przemoc jest niesamowicie szerokim i skomplikowanym zagadnieniem. Tym razem zajmiemy się jednak jego bardzo drobnym wycinkiem.

Maximilian Karl Emil Weber, filozof, socjolog i historyk żyjący na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, wskazał i opisał bardzo interesującą obserwację dotyczącą przemocy. W swojej książce wydanej w tysiąc dziewięćset osiemnastym roku, Polityka jako zawód i powołanie Weber zwrócił uwagę na fakt, iż przemoc – a konkretnie, monopol na systemowe używanie przemocy – jest podstawą każdego nowoczesnego państwa.

Co jest prawdą. Niektórzy ludzie mogą twierdzić, że żyjemy w społeczeństwie potępiającym wszelkie formy przemocy, ale prawda jest znacznie bardziej skomplikowana. Takie organizacje jako policja czy wojsko używają przemocy, by – w teorii – pilnować porządku wewnątrz państwa oraz dbać o jego interesy poza jego granicami. Straż graniczna przemocą powstrzymuje ludzi przed nieuprawnionym wkroczeniem do kraju. Straż więzienna przemocą trzyma w zakładach karnych ludzi, co do których sąd uznał, że powinni tam przebywać.

Nie zawsze tak było. W czasach feudalnych prawo to było rozproszone między wasali, którzy służyli królowi, ale poza tym mieli wolną rękę w kwestii tego, wobec kogo używają przemocy i w jakim stopniu to robią – nawet jeśli robili to między sobą, wobec innych wasali tego samego króla. Poza tym istniała również instytucja kościoła, która też dzierżyła prawo do używania przemocy, na przykład wobec heretyków lub innowierców. Dopiero z czasem, gdy krystalizowały się idee nowoczesnej państwowości, przemoc w coraz większym stopniu znajdowała się w rękach scentralizowanej władzy. I to ta władza miała – i nadal ma – monopol na przemoc.

Istnieje wiele teorii na temat tego, czym właściwie jest państwo. Według Webera, kluczowym czynnikiem definiującym państwo jest właśnie rządowy monopol na używanie przemocy. Monopol oznacza w tym kontekście wyłączne prawo do decydowania, kto może używać przemocy, w jakim stopniu i w jakim celu.

Wspomniałem już o takich organizacjach jak policja, wojsko czy straż graniczna. Przedstawiciele tych zawodów w ramach swoich obowiązków służbowych mają prawo do używania przemocy wobec innych ludzi. W idealnej sytuacji dzieje się to wyłącznie wtedy, gdy ta przemoc służy zapobiegnięciu innej, większej przemocy. Czy tak się dzieje w praktyce, to… już zupełnie inne pytanie. Pytanie, na które zdecydowanie nie powinniście odpowiadać w sekcji komentarzy.

Warto o tym pamiętać, szczególnie w świetle tego, o czym mówiłem wcześniej – większość z nas odruchowo nie myśli o działaniach organizacji państwowych w kategoriach przemocy. A to może prowadzić do bardzo dziwnych konstrukcji myślowych. Jeśli osoba cywilna kogoś zamorduje, nazywamy ją mordercą. Jeśli policjant, w mundurze, w czasie wykonywania obowiązków służbowych, kogoś zamorduje… część osób, duża część osób, zacznie desperacko szukać usprawiedliwienia tego morderstwa. Na przykład demonizując zamordowaną przez policjanta osobę, przywołując argumenty równi pochyłej i generalnie robiąc wszystko, by uznać to zdarzenie za właściwe. Nawet jeśli w ewidentny sposób takim nie jest.

I, na poziomie emocjonalnym, to ma sens. Lubimy myśleć, że żyjemy w sprawiedliwym świecie i jeśli będziemy przestrzegać prawa, nic nam nie grozi. Dlatego gdy stróże tego porządku rzeczy zrobią coś ewidentnie niewłaściwego, wielu i wiele z nas woli nie nazywać tego przemocą ani nie traktować tego jako przemoc i interpretować tę sytuację na korzyść sprawcy, nawet jeśli taka interpretacja nie ma żadnego sensu.

To jest właśnie niebezpieczeństwo wiążące się z niewłaściwym rozumieniem przemocy. Tak, policja, wojsko i służby uprawnione przez państwo do korzystania ze środków przymusu bezpośredniego używają przemocy. I powinniśmy nazywać to po imieniu oraz myśleć o tym jak o przemocy, w przeciwnym wypadku trudniej nam będzie kwestionować sytuacje, w których ta przemoc przestaje być uzasadniona.

Sednem naszych dzisiejszych rozważań jest odczarowanie przemocy. Nam, lewicowcom często zarzuca się naiwny i oderwany od rzeczywistości idealizm, więc proszę bardzo, macie tu dawkę ciężkiego lewicowego cynizmu. Nie da się mieć świata bez przemocy, dopóki wszyscy na świecie nie będziemy dosłownymi świętymi. A na to się nie zanosi. Dlatego najlepsze, co możemy robić w tej sytuacji, to zdawać sobie sprawę z tego, że przemoc jest nieodłączną częścią naszego życia i robić wszystko, by minimalizować jej wpływ oraz pociągać do odpowiedzialności osoby i instytucje, które jej nadużywają.

Osobiście uważam, że przemoc jest środkiem, po który powinniśmy sięgać dopiero na samym końcu, gdy wszystkie nieprzemocowe sposoby rozwiązania sytuacji zawiodą i jasnym będzie, że będą zawodziły dalej. I ani chwili wcześniej. Nie jest to oczywiście twarda zasada – jeśli ktoś jest bity na ulicy, prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłoby jak najszybsze użycie przemocy, by to bicie przerwać – ale raczej ogólne założenie.


Bibliografia:

Definicja przemocy PWN:

Definicja przemocy WHO:

Max Weber, Polityka jako zawód i powołanie:



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...