fragment grafiki promocyjnej całość tutaj. |
Klaus to hiszpański (anglojęzyczny)
pełnometrażowy film animowany z 2019 roku, który robi wiele bardzo
interesujących rzeczy zarówno w formie jak i w treści. Formalnie, choć
momentami trudno w to uwierzyć, jest to film rysunkowy, stworzony w technice
dwuwymiarowej. Dzięki benedyktyńskiej pracy jego twórców, którzy zadbali o
staranną, płynną animację oraz pionierskim technikom oświetlenia i nadawania
obrazowi głębi Klaus wygląda
unikalnie, jak jakaś cudowna hybryda dwu- i trójwymiaru łącząca w sobie
najlepsze rzeczy z obu tych perspektyw. Prawdopodobnie powinienem zatrzymać się
w tym miejscu, w przeciwnym razie cztery następne akapity poświęcę wyłącznie
opisom technik animacyjnych, którym ten film zawdzięcza swoją wizualną
wyjątkowość – a nie o tym chcę dzisiaj pisać. Dość rzec, że Klaus znajduje się w ścisłej czołówce
współczesnej animacji w ogóle i jest prawdopodobnie najciekawszym wizualnie
filmem rysunkowym ostatnich lat.
W
treści mamy natomiast do czynienia z bardzo prostą opowieścią, w której
upchnięto zaskakująco wiele tematów i kontekstów. Na swoim najpłytszym poziomie
Klaus to historia o emocjonalnym
dojrzewaniu (w przypadku jednego głównego bohatera) i godzeniu się ze stratą (w
przypadku drugiego). Główny bohater filmu, syn potentata pocztowego Jesper z powodu
swojej krnąbrności i rozlazłości życiowej zostaje zesłany przez ojca na daleką
północ, do położonego na wyspie miasta Smeerensburg, gdzie dostaje zadanie
rozruszania lokalnej filii pocztowej. Smeerensburg okazuje się pogrążoną w apatii,
zrujnowaną ekonomicznie i moralnie dziurą, którą trzęsą dwie nienawidzące się
nawzajem rodziny, a brak działającego urzędu pocztowego jest tam prawdopodobnie
najmniejszym problemem społecznym.
Po kilku nieudanych próbach rozruszania
interesu Jesper niemal gotów jest się poddać i wrócić do domu ze świadomością,
że zostanie wydziedziczony, przedtem jednak – wskutek niespodziewanego splotu
okoliczności – poznaje tytułowego Klausa, drwala mieszkającego samotnie na
odludziu za miastem. Klaus, z przyczyn, o których dowiadujemy się później, ma
na podorędziu olbrzymią kolekcję ręcznie wykonanych zabawek, które gotów jest
porozdawać dzieciom z okolicy. Jesper planuje wykorzystać to jako pretekst do
rozkręcenia interesu pocztowego. Ciągu dalszego domyślić się jest nietrudno, bo
i też Klaus nie próbuje bawić się w
żadnego narracyjne subwersje ani szokujące łamanie konwencji. To bardzo
klasyczna opowieść o bardzo klasycznym wydźwięku. W miarę jej rozwoju Jesper
zmienia się z samolubnego lekkoducha cynicznie wykorzystującego naiwność dzieci
do własnych egoistycznych korzyści w społecznika i idealistę o wielkim sercu, a Klaus godzi się ze stratą i poczuciem
porażki, które na długie lata wyobcowało go od reszty społeczeństwa.
Tematycznie
Klaus robi ciekawą rzecz, budując
fundamenty mitu Świętego Mikołaja na podstawie tego, z czym dziś zwykliśmy
kojarzyć tę postać. Na przestrzeni filmu występują incydenty i gagi, które – po
wielu latach przekazów ustnych – mogłyby przerodzić się w elementy mitologii
otaczającej postać Mikołaja. Skąd wziął się zwyczaj wchodzenia przez komin? To
jedyne niezabarykadowane wejście, przez które Jesper jest w tanie dostać się do
wnętrza smeerensburgskiego domu. Węgiel w skarpecie zamiast oczekiwanego
prezentu to rodzaj zemsty na wyjątkowo niegrzecznym dzieciaku, który w filmie
upokorzył Jespera niedługo po jego przybyciu do miasta. Latający powóz z
reniferami jest rezultatem nieudanej próby sabotażu działań obu głównych
bohaterów, którą widziało jedno z dzieci. To drobne nasiona, które – przekłamane,
niezrozumiane, rozcieńczone wielokrotnym powtarzaniem – po kilku pokoleniach
zmienią się w zwyczaje kultywowane na całym świecie. Tak powstają mity.
Zdecydowanie
najbardziej fascynującą rzeczą w Klausie jest
jednak coś zupełnie innego – pokazanie, w jaki sposób następuje znacząca
przemiana społeczna. Na początku filmu Smeerensburg zaprezentowany jest jako
miejscowość beznadziejnie zakleszczona w toksycznym tradycjonalizmie, gdzie
ludzie są dla siebie niemili, wyrządzają sobie nawzajem drobne przykrości i
poważną przemoc nie z jakiejś konkretnej potrzeby, ale dlatego, że po prostu
nie potrafią inaczej. W miasteczku nigdy nie pojawił się ktokolwiek, kto
zainspirowałby ich do zmiany zachowania, ani nie nastąpił żaden znaczący
bodziec, który by ich do niej zmusił. Kręgosłupem tego toksycznego stanu rzeczy
jest odwieczny konflikt dwóch największych rodzin ze Smeerensburga. Wzajemna
nienawiść stała się tradycją, celebrowaną nie dlatego, że jest komukolwiek
potrzebna, zdrowa czy afirmująca lokalną społeczność, ale dlatego, że to
tradycja, czyli coś, co ludzie zwykli podtrzymywać niezależnie od rezultatów.
To na tradycji opiera się w znacznej mierze kształt każdej społeczności. Jeśli
tradycje są złe i toksyczne – takie też będą kultywujące je społeczności.
Jak
najłatwiej i najszybciej zmienić tradycję? Poprzez dzieci. Najmłodsi nie
zdążyli jeszcze zaakceptować i przyjąć zastanego porządku rzeczy (nawet jeśli
przez mimikrę naśladują zachowania i podejście dorosłych) dlatego znacznie
łatwiej przedstawić im alternatywę – ponieważ nie nauczyły się jeszcze
bezkrytycznie przyjmować status quo.
Zaczęło się od niespodziewanej fali pozytywnych bodźców – deszcz zabawek od
tajemniczego pana Klausa mieszkającego w lesie daleko poza miasteczkiem. To
przyjemne, pozytywne uczucie bycia bezinteresownie obdarowanym przez kogoś
prezentem dla wielu małych mieszkańców i mieszkanek Smeerensburga było
prawdopodobnie pierwszym tego rodzaju doświadczeniem w ich życiu. Okazało się,
że istnieje alternatywa i jest ona lepsza niż to, co mają do tej pory – dlatego
zaczęły pytać o więcej. Od Jespera dowiedziały się, że jeśli będą grzeczne
zasłużą na więcej. Dlatego przez miasteczko zaczęła przelewać się fala
dobroczynności, która uruchomiła reakcję łańcuchową. Oczywiście – zauważy ktoś
o cynicznym spojrzeniu na świat – dzieci zachowują się w taki sposób z czysto
egoistycznych powodów. Po prostu wiedzą, że dobre zachowanie zapewni im nową,
ładną zabawkę. Jesper mówi o tym zresztą dość otwarcie w jednej ze swoich
rozmów z Klausem. Tyle tylko, że… na tym to przecież polega, prawda? Bycie
dobrą osobą powinno się opłacać, a pokazanie dzieciom tej zależności w tak
prosty, bezpośredni sposób oswaja je z tą ideą.
Nie
wszystkim podoba się ta zmiana. Głowy obu największych rodów Smeerensburga
widzą w Jesperze i Klausie wielkie zagrożenie dla siebie. Nie dlatego, że
poczciarz i cieśla umyślnie próbują podważać ich autorytet – ale dlatego, że
pokazują odmienny sposób myślenia o świecie i układania się z innymi ludźmi.
Lepszy sposób, bezpieczniejszy i dający więcej korzyści dla wszystkich
zainteresowanych. Nestorowie rodzin sprzeciwiają się temu nie dlatego, że nowy
porządek rzeczy zagraża im w jakikolwiek realny sposób – ale dlatego, że nowy
porządek rzeczy jest wbrew Tradycji. Głowy rodzin nie tracą żadnej realnej
władzy pozwalając na powolne rozbrojenie napięć społecznych w mieście – tracą
jednak władzę symboliczną, legitymizowaną przez Tradycję. Łatwo jest
manipulować ludźmi, którzy nawzajem się nienawidzą i sobie nie ufają –
wystarczy zagrozić im wykluczeniem z grupy, do której należą już teraz, bo nie
istnieje dla nich żadna alternatywa. Jeśli ten strach i nieufność podtrzymywane
są przez kultywowaną od dawien dawna tradycję, tym lepiej – bo wtedy
potencjalny buntownik musi mierzyć się nie tylko z porządkiem społecznym, ale
również z tym przytłaczającym dziedzictwem, im starszym, tym mocniej
sugerującym, że zawsze tak było, alternatywa nie istnieje i próby buntu skończą
się źle. Jak na film o tak tradycjonalistycznej figurze jak Święty Mikołaj Klaus okazuje się więc zaskakująco
transgresyjny.
Najlepsze
jest w tym wszystkim to, że rezultat – radykalna pozytywna zmiana społeczna w
miasteczku – nie jest wypadkową jakiegoś starannie zaprojektowanego planu.
Klaus chciał po prostu rozdać dzieciom zabawki, których widok z pewnością
sprawiał mu ból. Jesper chciał wrócić do swojego wygodnego życia w luksusach.
Dzieci chciały nowe zabawki. Po prostu drobne akty dobra i życzliwości (nawet
jeśli czasami podszyte egoizmem i interesownością) zderzyły się ze sobą i, dzięki
odrobinie szczęścia, nabrały pędu śnieżnej kuli. Klaus pokazuje, że zmiana na lepsze jest możliwa, ale jedynie jeśli
dostatecznie wiele osób będzie skłonne na poświęcić temu czas i serce.
PS: Wiem, że mojego bloga czytują również rodzice małych dzieci. Chciałbym w tym miejscu ich uprzedzić, że komiks pod tytułem Klaus autorstwa Granta Morisona i Dana Mory wydawany przez wydawnictwo Boom! Studios (w naszym kraju wydany przez wydawnictwo KBOOM) nie ma nic wspólnego z tą animacją i zdecydowanie nie nadaje się dla młodszych czytelników. Piszę tu o tym, bo znany mi jest przynajmniej jeden incydent, w którym nieroztropny rodzic po rodzinnym seansie netfliksowego Klausa kupił swoim pociechom tę pozycję. Rezultat był… cóż, wyjątkowo niekomfortowy dla wszystkich zainteresowanych.
Strange "water hack" burns 2lbs overnight
OdpowiedzUsuńOver 160000 men and women are losing weight with a easy and secret "water hack" to lose 2 lbs each and every night as they sleep.
It's painless and works every time.
Here's how you can do it yourself:
1) Hold a glass and fill it half glass
2) Now learn this awesome hack
and become 2 lbs skinnier as soon as tomorrow!