piątek, 18 października 2019

RECENZJA: Strażnicy Galaktyki – tom 1

fragment grafiki okładkowej, całość tutaj.

Historia Strażników Galaktyki sięga końcówki lat sześćdziesiątych, gdy łamach komiksowej antologii Marvel Super-Heroes zagościła historia grupki superludzi egzystujących w XXX wieku naszej ery, której przeznaczenie (albo zwykły przypadek) zgotowało los bojowników o wolność w Galaktyce podbitej przez Imperium Badoon. Co ciekawe, sama historia pierwotnie miała zupełnie inny punkt wyjścia – jej scenarzysta, Roy Thomas, planował stworzyć grupę superbohaterów walczących z komunistami chińskimi i sowieckimi w czasach jak najbardziej współczesnych komiksowi. Dopiero Stan Lee przekonał Thomasa, że lepszym pomysłem będzie uniwersalizacja opowieści i przeniesienie jej w bardziej atrakcyjną, kosmiczną scenerię. W komiksowym debiucie Strażników nadal można dopatrzeć się pewnych zimnowojennych analogii – jak choćby fakt, że Imperium Badoon pochodzi ze „wschodniego regionu Galaktyki”, a historia jednej z głównych postaci narzuca skojarzenia z Holocaustem.

Dość długo zajęło Strażnikom zapracowanie na własną regularną serię komiksową – początkowo pojawiali się okazjonalnie w komiksach innych postaci lub antologiach. Dopiero w późnych latach osiemdziesiątych, gdy fantastyka naukowa w sosie kosmicznych wróciła do łask dzięki popularności serialu Star Trek: The Next Generation, zespół doczekał się własnego miesięcznika, który przetrwał przyzwoite sześćdziesiąt dwa numery zanim został zakończony. W latach dziewięćdziesiątych ukazała się jeszcze jedna miniseria poświęcona tym bohaterom, po czym temat zamknięto. Komiks, którego pierwszy tom omawiam dzisiaj pierwotnie został wydawany pod nazwą Guardians of the Galaxy vol. 2 i ma bardzo niewiele wspólnego z inkarnacją drużyny, o której pisałem wyżej. Ci nowi Strażnicy zaczęli jako doraźnie powołana do istnienia grupa uderzeniowa mająca swoją rolę w komiksowym wydarzeniu Anihilacja. Podbój. Po wydarzeniach z Anihilacji. Podboju część tej zbieraniny postanowiła połączyć siły i pobawić się w kosmicznych szeryfów strzegących Wszechświata przed najróżniejszymi zagrożeniami. To właśnie ten komiks posłużył jako koncepcyjny fundament dla wchodzącego w skład Marvel Cinematic Universe filmu Guardians of the Galaxy oraz jego sequela i gdy ktoś wspomina dzisiaj o Strażnikach Galaktyki w dziewięciu przypadkach na dziesięć ma na myśli tę, a nie oryginalną drużynę.

Jak zatem wypada pierwszy tom kosmicznej przygody podlanej sosem superbohaterskim? W zasadzie nieźle, choć dla czytelnika „z doskoku” początkowo może wydawać się dość ciężki do spenetrowania. Strażnicy Galaktyki. Tom 1 w bardzo dużym stopniu opierają się bowiem nie tylko na odwołaniach do wcześniejszych komiksów z bohaterami i bohaterkami wchodzącymi w skład drużyny (jak wspomniana wyżej Anihilacja. Podbój ze wszystkimi jej odgałęzieniami oraz poprzedniczka tego wydarzenia, Anihilacja), ale też wydarzeń z Wojny Domowej (więzienie w Strefie Negatywnej zbudowane w rezultacie wydarzeń z Wojny Domowej pełni dość istotną rolę w jednym z rozdziałów komiksu), Secret Invasion (Skrulle uciekające przed religijnymi fanatykami są istotnym elementem fabuły początkowych rozdziałów) czy nawet elementów mitologii pierwszej wersji Strażników Galaktyki. To chyba największy problem z tym komiksem – jak na niezobowiązującą, pulpową rozrywkę wymaga dość rozległej znajomości szerszego uniwersum. Scenarzyści co prawda robią wszystko, co w ich mocy, by najważniejsze konteksty przedstawić w dialogach i adnotacjach, ale to zaledwie półśrodek, w dodatku skutkujący ścianami nie zawsze ciekawie napisanego tekstu. Nawet ja sam raz czy dwa byłem w trakcie lektury odrobinę skonfundowany, choć wszystkie wymienione wyżej komiksy czytałem, i to stosunkowo niedawno.

Po przekroczeniu tego dość wysokiego progu wejścia robi się jednak całkiem przyzwoicie. Drużyna w większej części składa się ze skrajnych indywidualistów, dla których działania zespołowe nie są codziennością, nic zatem dziwnego, że dochodzi do wielu wewnętrznych tarć i rozłamów. Równolegle niemal każda z pierwszoplanowych postaci ma indywidualny wątek, który dynamicznie rozwija się w kolejnych rozdziałach. Do tego jest jeszcze kilka wątków głównych (Kościół Prawdy, tajemnica oryginalnego Strażnika Galaktyki, który wpadł w dziurę w czasoprzestrzeni i został odratowany przez obecną drużynę), nawiązania do eventów… dzieje się zatem bardzo wiele, na szczęście scenarzyści na tyle umiejętnie żonglują komponentami fabuły, by historia uniknęła chaosu.

Ilustracje są dynamiczne, soczyste i efekciarskie – dokładnie takie, jakie być w tego typu komiksie powinny. W pierwszym tomie za oprawę graficzną odpowiedzialnych jest kilku rysowników, jednak wszyscy operują na tyle podobnymi stylami, by w toku lektury czytelnik nigdy nie odczuwał zbyt wielkiego dysonansu. Nawet na tle innych wydawanych u nas obecnie komiksów Marvela Strażnicy Galaktyki. Tom 1 wybijają się pod tym względem mocno in plus. Tłumaczenie jest bez zarzutów (choć mam kilka wątpliwości co do przekładania anglojęzycznych pseudonimów bohaterów na polski – czasami to działa, czasami… nie za bardzo), sam tom wydany jest bardzo porządnie, ilość dodatków – szkiców, galerii okładek – powinna zadowolić każdą osobę, która ceni tego typu bonusy.

A zatem pod względem graficznym jest świetnie, scenariuszowo jest kompetentnie, standard wydawniczy bez zarzutu – czyli polecam? No więc… niezupełnie. Komiks kosztuje dziewięćdziesiąt złotych (bez jednego grosza) i nie jest zamkniętą całością, a pierwszym tomem dłuższej serii wydawniczej, który w żadnym wypadku nie broni się jako autonomiczna całość. Jeśli ktoś szuka niezobowiązującej komiksowej rozrywki, w tej cenie znajdzie na naszym rynku wydawniczym sporo znacznie lepszych – i niewymagających znajomości połowy historii najnowszej uniwersum Marvela – pozycji. Strażnicy Galaktyki. Tom 1 są komiksem sympatycznym, ale to w zasadzie tylko tyle (i jeśli tylko tyle komuś wystarcza – zero obiekcji z mojej strony, miłej lektury, naprawdę!). Bez znajomości szerszych kontekstów, o których pisałem wyżej, spora część lektury jest chaotyczną, kolorową szamotaniną, w której ciężko się połapać. Jeśli podobały Wam się wydane jakiś czas temu przez Egmont komiksy Anihilacja oraz Anihilacja. Podbój, Strażnicy Galaktyki. Tom 1 prawdopodobnie również przypadną Wam do gustu. Pozostałym osobom radzę rozejrzeć się jednak za czymś ciekawszym.

Egzemplarz recenzyjny dostarczyło wydawnictwo Egmont

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...