niedziela, 9 stycznia 2011

Nerdgasm albo ekstazy opisanie



fragment grafiki autorstwa Marka Brooksa, całość tutaj
Nerdgasm – każdy choćby po kostki zanurzony w popkulturze osobnik przeżył to uczucie co najmniej kilka razy. Właściwie trudno zdefiniować ten termin tak, by oddać w pełni jego znaczenie. Tak nazywamy uczucie, kiedy pomiędzy tworem popkultury (powieścią, filmem, komiksem), a jego odbiorcą znikają wszelkie bariery zakłócające przekaz, gdy czujemy, jak tekst* wżera nam się w umysł i przekręca dźwignię, która powoduje u nas skok adrenaliny i szeroki, nerdgastyczny uśmiech. Właśnie doświadczyliśmy czegoś, co dało nam irracjonalne, lecz niezaprzeczalne uczucie satysfakcji. Może to być szczególnie widowiskowy pojedynek, jakiś wyjątkowy twist fabularny, czy chociażby odpowiednie zachowanie odpowiedniego bohatera w odpowiedniej sytuacji. Tym jest właśnie nerdgasm – liźnięciem doskonałości, doświadczeniem poczucia harmonii. Nirwaną.

Tego typu uniesienia należą do rzadkości – dlatego warto je przechowywać w pamięci i wracać do nich od czasu do czasu. Nie za często, żeby się nie przejadły. Właściwie trudno określić, po co irracjonalne poczucie doświadczania opowieści istocie, która wystartowała jako nieokrzesany dzikus biegający z dzidą za mamutami. Sam sens istnienia opowieści jest dość jasny – to właśnie dzięki historiom komunikujemy się między sobą. Truizmem jest fakt, że każda opowieść zniekształca rzeczywistość, ponieważ jest całkowicie subiektywną projekcją umysłu zunifikowaną na potrzeby odbiorcy. Zarówno sposób postrzegania rzeczywistości, jak i sam proces unifikacji deformują opowieść. Później w grę zaczęły wchodzić konfabulacje – powiem ci, że nad urwiskiem wypoczywa stado mamutów, bo istnieje szansa, że zlecisz w przepaść, a ja przejmę twoją żonę i jaskinię. Nie mam pojęcia, w jaki sposób konfabulacja stała się czymś pożądanym – po co naszemu umysłowi kłamstwa, i to na dodatek takie, o jakich wiemy, że są kłamstwami? Jako psychiczny równoważnik? Nie zadowala mnie takie wyjaśnienie. Musiało zajść coś, co sprawiło, że kłamstwo stało się dla raczkującej ludzkości równie ważne, co prawda.

Zostawmy to jednak – notka traktuje o nerdgasmie, a nie ewolucji opowieści. Opowieść, skoro już istnieje, musi być dobra. Koniec, kropka. „Dobra” to oczywiście pojęcie czysto subiektywne, ale wyznacznikiem poziomu zawsze jest poziom nerdgasmu. Kiedy bije ci serce podczas lektury, oznacza to, że – przynajmniej dla ciebie – jest to dzieło totalne.
__________
*mam tu na myśli tekst (pop)kultury, a zatem także film, komiks i tak dalej.

1 komentarz :

  1. Na dobrą sprawę można wysnuć wniosek, że kłamstwa powstały jako produkt ewolucji - lepiej kłamiesz = jesteś lepiej przystosowany, możesz ściemnić komuś i odnieść z tego wymierne korzyści.

    Opowieści nie są kłamstwami, błędem jest takie ich nazywanie, bo przede wszystkim u ich podstaw nie leży (poza paroma wyjątkami) chęć oszukania czytelnika, tylko IMO chęć wypowiedzenia się, przekazania czegoś ważnego, uzewnętrznienia uczuć. Jak już coś, to powieść jest iluzją, snutą za obopólną zgodą.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...