środa, 4 czerwca 2014

It's Dino Thunder time!

fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj.

Poprzedni sezon Power Rangers dał fanom dość dobrze uzasadnione podejrzenia, że stanowi restart marki. Brak odcinka team-upowego i sugestia, że dotychczasowe inkarnacje Wojowników istniały jedynie na płaszczyźnie fikcyjnej, jako bohaterowie komiksów wyraźnie sugerowały, że Ninja Storm to prawdziwy „nowy początek” historii Power Rangers. Wiele osób odniosło takie wrażenie i, jak przyznawałem w poprzedniej notce, ja też się na to naciąłem. Spotkało się to z dość powszechną krytyką – dotychczas właściwie w każdym sezonie pojawiały się mniej lub bardziej wyraźne przesłanki, że dana seria jest częścią większego uniwersum. Na ogół były to występy gościnne, najczęściej całych drużyn, czasami pojedynczych postaci albo nawiązania w dialogach. W Ninja Storm, poza jednozdaniowym wspomnieniem o planecie Triforia (z której pochodził oryginalny Złoty Ranger z serii Power Rangers Zeo) niczego takiego nie uświadczyliśmy, co wprawiło w fanów w gniew. Prawdą jest, że my, fani, kochamy duże, rozbudowane uniwersa i lubimy patrzeć, jak różne elementy różnych serii się ze sobą łączą, co daje poczucie istnienia większej całości. Czyż nie tak, fani Star Wars? No dobra, już nie jątrzę. Douglas Sloan, intelekt sterujący serią w czasie panowania Myszki Miki, wziął sobie do serca słowa krytyki i postanowił wynagrodzić fanom zbyt oderwany od reszty uniwersum Ninja Storm. I zrobił to najprawdopodobniej w najlepszy z możliwych sposobów – włączając do pierwszoplanowej obsady najsłynniejszego z dotychczasowych Wojowników, Tommy’ego Olivera. Jason David Frank, aktor odtwarzający rolę kultowego Rangera, zgodził się powrócić na jeden sezon do serialu z sympatii dla Sloana, z którym znali się ze starych dobrych czasów, w których współpracowali przy Power Rangers Turbo. Temu powrotowi sprzyjał też materiał źródłowy – sentai Bakuryuu Sentai Abaranger, którego tematem przewodnim były dinozaury, był w dużej części zaadaptowany do serii Dino Thunder. Jak pamiętamy, Tommy po raz pierwszy pojawił się w serii Mighty Morphin Power Rangers, w której Wojownicy mieli kostiumy oraz zordy (dinozordy) wzorowane na prehistorycznych zwierzętach.

Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym o czymś wspomnieć. Otóż dowiedziałem się właśnie, że emitowana w polskiej telewizji seria Power Rangers Ninja Storm była ocenzurowana – wycięto, między innymi, scenę walki Lothora z Camem z finałowego epizodu oraz kilka innych scen walk cywilnych, które dystrybutorom wydały się zbyt brutalne. Co jest oczywistą bzdurą, bo walki w tym serialu nigdy nie odznaczały się realistyczną brutalnością. Wziąwszy to pod uwagę – jak i fakt, że dubbing polskich wydań tego serialu jest w porywach średni, zazwyczaj zaś po prostu koszmarny – wszystkim osobom, które chciałyby rozpocząć swoją przygodę z tym serialem (albo podjąć ją po przerwaniu w dzieciństwie) mocno odradzam rodzime wersje językowe kolejnych sezonów. Prawdziwą torturą było dla mnie wysłuchanie polskiej czołówki Ninja Storm, w której piosenka wykonana przez polskiego wokalistę brzmiała fatalnie. Dalej było jeszcze gorzej. Dlatego zostawię tę informację w tym miejscu – sięgając po Power Rangers wystrzegajcie się polskich wersji, które są słabo przetłumaczone, ze słabo podłożonymi głosami i, na dodatek, bezsensownie pocięte. Podobnie rzecz ma się z edycjami brytyjskimi (co zakrawa na hipokryzję, biorąc pod uwagę rzeczy, jakie Angole potrafią przepchnąć w Doctor Who, serialu docelowo kierowanym do dzieci) na których bazują polskie wydania i, prawdopodobnie, większością pozaamerykańskich edycji. Ta przestroga dotyczy, w różnym stopniu, wszystkich serii – najmocniej dostało się ponoć Power Rangers S.P.D.

Seria zaczyna się odcinkiem zatytułowanym Day of the Dino co stanowi odniesienie do pierwszego odcinka serii Mighty Morphin Power Rangers, który nosił tytuł Day of the Dumpster. Ten dwuczęściowy epizod rozpoczyna się sceną, w której Tommy – dobrze cię widzieć, chłopie! – ucieka z eksplodującej wyspy ścigany przez grupę humanoidalnych dinozaurów. Po krótkiej walce wskakuje do wody i odpływa kawałek, obserwując destrukcję wyspy. Po tym akcja przenosi się kilka lat do przodu, do kalifornijskiego miasteczka Reefside, gdzie młody mężczyzna, doktor Thomas Oliver, rozpoczyna pracę w lokalnym liceum jako nauczyciel historii. Budzi to zainteresowanie dyrektorki Randall, która nie może zrozumieć, jak absolwent MIT i wyspecjalizowany naukowiec zajmuje się czymś tak prozaicznym i niedochodowym jak nauczanie nastolatków w podrzędnej szkole. Tommy unika odpowiedzi na te wątpliwości i rusza poprowadzić swoją pierwszą lekcję. Poznaje na niej nastolatkę imieniem Cassidy, która wraz ze swoim nierozgarniętym pomagierem Devinem prowadzi szkolny kanał telewizyjny. Ta dwójka będzie przewijać się przez resztę sezonu pełniąc rolą analogiczną do Mięśniaka i Czachy z pierwszych serii – czyli przerywnika komicznego. Tommy spostrzega, że brakuje jednego z uczniów. Wagarowiczem okazuje się Conner, lekkoduch i piłkarz, który postanowił olać pierwszą lekcję, by potrenować na boisku. Tam przyłapuje go dyrektorka i wyznacza szlaban. Poznajemy też Kirę, drobną blondynkę o nieco rebelianckiej powierzchowności, która urozmaica sobie przerwę śpiewem (zaskakująco przyjemnym dla ucha) i grą na gitarze. Co najwidoczniej jest zabronione przez szkolny regulamin, bo i ona otrzymuje szlaban. Podobny los spotyka Ethana, czarnoskórego nerda, który wygłup z niespodziewanym uaktywnieniem szkolnych zraszaczy przypłacił wylądowaniem na dywaniku. Dyrektorka Randall, nie chcąc zawracać sobie głowy karaniem krnąbrnej trójki, spycha ten obowiązek na Tommy’ego, który zabiera nastolatki do pobliskiego muzeum paleontologicznego. Muzeum okazuje się jednak zamknięte z woli niejakiego Antona Mercera, co niepomiernie dziwi Tommy’ego. Odsyła on Ethana, Kirę i Connera, każąc im przejść się po okolicy i poszukać jakichś interesujących artefaktów, które mogłyby mieć wartość archeologiczną.

Chwilę później doktor Oliver zostaje zaatakowany przez statuę gigantycznego tyranozaura, która stała obok muzeum. Tommy, będąc Tommy’m, potraktował szarżującego nań dinozaura kopniakiem z półobrotu…Przypominam, że Wes i Eric (Power Rangers Time Force), którzy byli kiedyś w bardzo podobnej sytuacji, dawali takiego drapaka, że aż się za nimi kurzyło… Po tym wyczynie doktor Oliver wsiadł do samochodu i rozpoczął ucieczkę. Tyranozaur dość szybko padł, uderzając łbem w wiadukt, pod którym przejechał Tommy. Okazało się, że była to jakaś biocybernetyczna hybryda, co wprawiło Tommy’ego w jeszcze większe zaniepokojenie. Swoją drogą, to jest dopiero człowiek z żelaznymi nerwami – gdyby mnie ścigał cybernetyczny tyranozaur, odczuwałbym najpewniej coś więcej, niż tylko zaniepokojenie. Tymczasem trójka nastolatków podróżuje przez las, wdając się w sprzeczkę, którą przerywa odkrycie jamy, w którą wpada jedno z nich. Jama prowadzi do groty, w której Kira, Conner i Ethan odnajdują trzy różnobarwne kryształy. Zabierają je ze sobą i wychodzą na zewnątrz, co pobudza znajdującego się w niesprecyzowanej odległości stwora, który wysyła swoje jednostki celem odzyskania kryształów. Niedługo potem grupa gadzich potworów atakuje nastolatki, które po próbie ucieczki, podejmują z nimi walkę. Okazuje się, że kryształy dały im pewne nadprzyrodzone moce – Conner uzyskał nadludzką szybkość, Ethan potrafi utwardzać swoją skórę, zaś Kira nabyła umiejętność modulowania głosu w taki sposób, by powalić przeciwników. Po pokonaniu napastników Tommy odnajduje dzieciaki, które zatajają przed nim fakt odkrycia kryształów i późniejszej potyczki.

Następnego dnia Cassidy rozmawia z Devinem o ich nowym nauczycielu i nabiera co do niego podejrzeń, ponieważ nigdzie nie może znaleźć o nim żadnych informacji. Tymczasem Kira oddaje Ethanowi swój kryształ, nie chcąc się mieszać w żadne nadnaturalne wariactwa. Kilka minut później zostaje uprowadzona przez jaszczurze potwory, które zaatakowały dzieciaków dzień wcześniej. Conner i Ethan jadą do domu Tommy’ego, chcąc mu o wszystkim opowiedzieć. Odkrywają, że Tommy, niczym Batman, ma pod swoim domem wysoce stechnologizowaną grotę. Chłopaki mówią nauczycielowi o tym, co się wydarzyło i z zaskoczeniem orientują się, że Tommy im wierzy. Tłumaczy nastolatkom, że to on jest współodpowiedzialny za stworzenie stworów, które zaatakowały i porwały Kirę. Tymczasem dziewczyna budzi się w jakimś dziwnym mrocznym laboratorium, gdzie Mesogog – główny antagonista serii – zaczyna ją wypytywać o kryształy, które wraz z Connerem i Ethanem znalazła w grocie. Kira stacza walkę z Elsą, podwładną Mesogoga, po czym ucieka przez niewidzialny portal, który wyrzuca ją wprost na maskę samochodu Tommy’ego, który z kolei razem z chłopakami jechał Kirze na odsiecz. Nieco wcześniej, w czasie jazdy, Tommy opowiada swoim podopiecznym o tym, że kilka lat temu współpracował z naukowcem imieniem Anton Mercer nad możliwością łączenia DNA dinozaurów z implantami cybernetycznymi, jednak ich badania były sabotowane przez jakąś nieznaną siłę. Najpierw, w tajemniczych okolicznościach, zniknął Mercer, nieco później całe ich laboratorium zostało ograbione i zdemolowane przez tajemniczego Mesogoga – i to jego podejrzewa Tommy o porwanie Kiry. Dalsze rozważania przerywa pojawienie się dziewczyny i ścigającego ją Zeltraxa – generała Mesogoga. Po krótkiej walce Zeltrax odpuszcza i donosi swojemu mistrzowi, że Tommy powrócił i znów zaczyna bruździć. Tommy odwodzi Connera, Kirę i Ethana do domów, obiecując, że wytłumaczy im wszystko następnego dnia. Mesogog tymczasem planuje atak na miasteczko – przy okazji wspomina o Lothorze, złoczyńcy z Power Rangers Ninja Storm, nazywając go idiotą.

Następnego dnia Reefside zostaje zaatakowane przez trzy nasłane przez Mesogoga Biozordy. Tommy zabiera Connera, Kirę i Ethana do siebie i wręcza im morphery, które wybudował dzięki pozyskanym przez nastolatki kryształom i namaszcza ich na nowych Power Rangers. Tłumaczy im, że odnalezione przez nich kryształy są częścią asteroidy, która uderzyła w planetę sześćdziesiąt pięć milionów lat temu i spowodowała wyginięcie dinozaurów, przez co nosi w sobie potężną moc. Okazuje się, że kryształy zostały przypisane do ich DNA i nie mogą być używane przez nikogo innego, ale w przypadku ich śmierci to ograniczenie przestanie obowiązywać, więc Mesogog będzie mógł zawładnąć ich mocą – a do tego nie wolno dopuścić. Tommy tłumaczy im, jak ważna jest współpraca i wzajemne zaufanie, po czym wysyła ich do walki. Na drodze staje im Zeltrax. Wojownicy transformują się – i, w przeciwieństwie do ich poprzedników, tym razem ten proces przebiega szybko i sprawnie – po czym wdają się w walkę z Zeltraxem i jego potworami. Z pomocą Tommy’ego udaje im się pogonić im kota, ale Zeltrax teleportuje się do wielkiego statku kosmicznego, którym atakuje miasto. Wojownicy komunikują się telepatycznie z zordami i przekonują je, że powinny zaprzestać walki i dołączyć do Power Rangers. Tak się oczywiście dzieje i już chwilę potem Dino Rangers wskakują do megazorda, za pomocą którego w widowiskowy sposób niszczą wraży okręt, wspinając się nań i dosłownie przewiercając się przezeń na wylot, co wygląda super. I tak Wojownicy staczają swoją pierwszą walkę. Zeltrax z podkulonym ogonem wrócił do Mesogoga, który torturuje go mentalnie za jego sromotną klęskę. Obrywa się też Elsie za wypuszczenie Kiry. Tymczasem Tommy rozmawia ze swoimi podopiecznymi, wręcza im zmodyfikowane do postaci bransoletek morphery i prosi o pomoc w pokonaniu Mesogoga. Conner, Kira i Ethan godzą się i tak kończy się pierwszy odcinek Power Rangers Dino Thunder.

Według mnie Day of the Dino to zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych odcinków otwierających serie. Jest szybki, ale nie za szybki. Przedstawia nowych bohaterów, złoczyńców, nakreśla tematykę serii, jej klimat – cięższy, niż w Ninja Storm, ale nie jakoś przesadnie mroczny – ponadto jest dynamiczny, ma kilka zabawnych scen i ogląda się go po prostu znakomicie. Jasne, ma kilka rażących skrótów fabularnych (choćby Kira dosłownie wpadająca na szukających ją Tommy’ego Connera i Ethana), ale nie przeszkadzają one tak bardzo. Oglądając ten odcinek ani przez chwilę się nie nudziłem, informacje są dawkowane w odpowiedni sposób tak, by cały czas podtrzymywać zainteresowanie widza. Bohaterowie pierwszoplanowi są zarysowani znacznie lepiej, niż w poprzednim sezonie. Conner (Czerwony Dino Ranger) jest sportowcem, lekkoduchem i zawadiaką, który nie odznacza się przesadnym szacunkiem do innych i bywa irytujący dla otoczenia (Do Tommy’ego zwraca się per „dude”, zaś do Kiry „babe”, szczęściem w obu przypadkach szybko zostaje przywołany do porządku), ale nie w tak karykaturalny sposób jak Joel z Lightspeed Rescue, przez co da się to zaakceptować. Ethan (Niebieski Dino Ranger) jest nerdem, mniej charyzmatycznym od Connera, choć mającym przebłyski silniejszego charakteru. Kira (Żółta Dino Ranger) to nieco wycofana outsiderka o spokojnym usposobieniu, choć odznacza się najlepszą z całej trójki umiejętnością sztuk walk. Strasznie mi się podobało, że twórcy już na tym etapie podkreślili, że każde z tej trójki wywodzi się z innego środowiska, ma inne zainteresowania, priorytety i zapatrywania na różne sprawy. Żeby pokonać Mesogoga będą musieli znaleźć sposób na bezkonfliktową współpracę ze sobą, otworzyć się na siebie i zaakceptować.

Tommy to już właściwie od nowa zaprojektowana postać – naukowiec muszący wziąć odpowiedzialność za swoje dzieła, skradzione i wykorzystane w niecnym celu. Na szczęście takie podejście okazało się strzałem w dziesiątkę, ponieważ postać Tommy’ego nabrała głębi i stała się ciekawsza. A to w najmniejszym stopniu nie zakłamało tego, za co tak uwielbiamy tego bohatera. To mimo wszystko nadal jest ten Tommy, którego pamiętamy z dzieciństwa i fakt, że teraz mentoruje nowemu pokoleniu Wojowników jest czymś niesamowitym. Pamiętajmy, że o ile widzowie znający Tommy’ego z Mighty Morphin Power Rangers doskonale wiedzą, z kim mają do czynienia, o tyle młodsi, a zatem docelowi odbiorcy Dino Thunder już niekoniecznie muszą być świadomi tego, kim w istocie jest doktor Oliver, znając go co najwyżej z opowieści starszego rodzeństwa. I to rozegrano po prostu znakomicie. Z jednej strony weterani serii dostają powrót legendarnego już Wojownika, z drugiej – młodsi widzowie otrzymują tajemniczego mentora, który zdaje się wiedzieć o Power Rangers więcej, niż inni. Poza tym, fakt niesamowitości tego bohatera został zasygnalizowany sceną, w której Tommy kopnął z półobrotu w pysk cybernetycznego, pełnowymiarowego tyranozaura. Jasne, wyglądało to absurdalnie, ale, z drugiej strony, Rule of Cool w tym momencie zadziałało i w czasie oglądania tej sceny opadła mi szczęka. Patrzcie, drogie dzieci, za moich czasów Power Rangers robili TAKIE rzeczy!

Antagoniści z tego sezonu są naprawdę dużym krokiem naprzód w stosunku do Ninja Storm. W pierwszym odcinku przedstawiono nam tylko trójkę – Mesogoga, Elsę i Zeltraxa – i praktycznie żadnego z nich nie można nazwać postacią komiczną. Wciąż ich styl wizualny jest nazbyt barwny (w ogóle uważam, że sabanowska surowość znacznie bardziej pasuje do powerrangersowskich złoczyńców, niż disney’owski przepych i mnogość kolorów), ale i tak jest o niebo lepiej, niż było sezon temu. Mesogog ma w sobie odpowiednią charyzmę, jest mroczny i groźny, ma bardzo specyficzny głos, dzięki czemu nie tylko widać, ale i słychać, że jest poważnym zagrożeniem. Niestety, z biegiem czasu staje się to odrobinę nużące. Dopiero na przykładzie Mesogoga uświadomiłem sobie jak ważny jest element komiczny w powerrangersowych antagonistach. Jeśli są zbyt mroczni i zrobieni na poważnie, to zwyczajnie nie pasują do konwencji serialu i wypadają sztucznie. Mesogog jest takim przykładem – choć interesujący i nieźle zaprojektowany, to jednak oglądanie go na dłuższą metę nuży. Zeltrax i Elsa mają już nieco mniej do zaoferowania, ponieważ odgrywają dość archetypowe rolę przydupasów, ale znów – w porównaniu z generałami z Ninja Storm wypadają po prostu pozytywnie.

Jeszcze słówko o tak zwanych „mocach cywilnych” – nadprzyrodzonych umiejętnościach Wojowników, z których korzystają bez konieczności transformacji. To nie jest nowy pomysł, nadludzkie umiejętności miewali już niektórzy Rangerzy, na przykład Legolas (Czerwony Space Ranger – telekineza), Trip (Zielony Time Ranger – prekognicja) czy Maya (Żółta Galaxy Ranger – umiejętność rozmowy ze zwierzętami), tym razem sprawa ma się jednak trochę inaczej. Moce cywilne pochodzą bezpośrednio z tego samego źródła, co moce Power Rangers, stając się de facto ich rozszerzeniem. Linkara strasznie na to narzekał, twierdząc, że umniejsza to znaczenie transformacji oraz „psuje” sceny walk w formach cywilnych – kiedy oglądamy Wojowników walczących nie w kostiumach, chcemy widzieć, jak walczą w tradycyjny sposób, mając do dyspozycji jedynie swoje przyrodzone umiejętności oraz wyszkolenie, a nie jakichś domorosłych X-Men. Ja mam na ten temat odmienne zdanie – im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że moce cywilne są naprawdę fajnym zabiegiem. Przede wszystkim – po zakończeniu Ery Zordona walk cywilnych jest coraz mniej, ponieważ twórcy przestali angażować aktorów będących wyszkolonymi specjalistami od sztuk walk. Ma to swój fabularny sens – o ile bohaterami Mighty Morphin Power Rangers była grupa nastolatków połączona wspólną pasją (sztuki walki), o tyle kolejne inkarnacje Power Rangers składały się już na przykład z kosmicznych kolonistów (Lost Galaxy) czy pracowników służb cywilnych (Lightspeed Rescue) i trudno zakładać, że moce za każdym razem otrzymywać będą osoby biegłe w sztukach walk. Poza tym, jeśli aktor sam odgrywa swoje sceny kaskaderskie, to istnieje ryzyko, że złamie sobie przy tym rączkę albo nóżkę i trzeba będzie przerwać zdjęcia aż do czasu wyzdrowienia albo znalezienia zastępstwa. Coś takiego spotkało aktora odtwarzającego rolę Rocky’ego w Power Rangers Turbo – w czasie zdjęć nabawił się kontuzji i przez to jego bohater został zastąpiony dwunastoletnim Justinem. Z tego też względu niekiedy walki cywilne będą pojawiać się rzadziej – w obu przytoczonych przeze mnie przypadkach były raczej incydentalne, a i wtedy aktorzy korzystali najczęściej z dublerów. Moce cywilne dają niewytrenowanym bohaterom możliwość aktywnej i efektownej walki bez konieczności transformacji, co zawsze ogląda się przyjemnie.

W kolejnym odcinku, Wave Goodbye, dostajemy Connera, który szybko orientuje się, że jego obowiązki jako Power Ranger mogą zaszkodzić karierze piłkarskiej, jaką sobie wymarzył. Odcinek służy generalnie dopowiedzeniu tego, co nie zmieściło się w epizodzie otwierającym – poznajemy nadzwyczaj dobrze o wszystkim poinformowaną właścicielkę pobliskiego baru imieniem Hayley (jak dowiadujemy się zaraz potem, Hayley współpracuje z Tommy’m i jest świadoma istnienia Dino Rangers) oraz nastoletniego Trenta, w którym zadurza się Kira. Tommy oswaja trzy biomechaniczne raptory, które nieco później ujeżdżają Dino Rangers. Tak jest – Power Rangers w tym sezonie jeżdżą na raptorach niczym bohaterowie Final Fantasy na chocobosach. To dopiero drugi odcinek, a ten sezon już jest po prostu świetny. Ostatecznie Conner na jakiś czas rezygnuje ze swoich piłkarskich ambicji, by w pełni poświęcić się obowiązkom związanym z walką z Mesogogiem. Twierdzi, że to dzięki dziewczynce, którą uratował w tym odcinku, ale ja podejrzewam, że perspektywa ujeżdżania raptorów wydała mu się daleko bardziej kusząca, niż jakieś tam ganianie w krótkich spodenkach za nadmuchanym świńskim pęcherzem. Pod koniec tego epizodu Tommy zostaje porwany przez siły Mesogoga i tak dochodzimy do czwartego odcinka serii Dino Thunder i zarazem pięćsetnego odcinka serialu.

Tak jest – pięćset odcinków. Tyle stuknęło serialowi w czasie trwania Power Rangers Dino Thunder. Jubileuszowy epizod nosi tytuł Legacy of Power i opowiada o dotychczasowej historii Power Rangers w formie archiwalnych nagrań z poprzednich serii odnalezionych przez nastolatków w komputerze Tommy’ego. Nie da się streścić przeszło dziesięcioletniej historii Power Rangers w czasie dwudziestominutowego odcinka – spójrzcie, ile zajmują moje notki! – więc nie będę za mocno narzekał na ten epizod, ale… sporo ważnych rzeczy po prostu w nim pominięto. Nawet w opisie absolutnych początków serii, na których Tommy skupił się najmocniej, nie zasygnalizowano pojawienia się Lorda Zedda (chyba każdy się zgodzi, że dla serialu był to kluczowy moment), serie post-Zordonowskie zostały potraktowane po macoszemu, nie wspomniano o śmierci Zordona, ani wydarzeniach z Forever Red. Jasne, nadal przyjemnie ogląda się ten odcinek, ale generalnie z oglądanych przez dzieciaki nagrań wylewa się chaos, szczególnie dla osób, które przytaczanych tam serii nie znają. A, jedno z dzieciaków pyta Hayley, czy nie mogliby poprosić o pomoc w odbiciu Tommy’ego jakichś poprzednich drużyn, na co pada odpowiedź, że oni już utracili swoje moce.

Przeanalizujmy to (możecie spokojnie pominąć ten akapit, jeśli tego typu dywagacje was nie interesują). Moce Wojowników Mighty Morphin Power Rangers faktycznie zostały bezpowrotnie utracone, ale zaraz potem ich użytkownicy zaopatrzyli się w kryształy Zeo – i od tego źródła mocy nigdy nie zostali odcięci. Naczelnym pytaniem serii Power Rangers Turbo było „Gdzie, do cholery, podziały się moce Zeo?”. Tak więc teoretycznie (a i praktycznie, jak widzieliśmy w Forever Red) moce Zeo nadal pozostają w rękach ich użytkowników i są aktywne. Co więcej, o ile monety mocy zostały faktycznie zniszczone przez Rito w końcówce MMPR, to w Power Rangers In Space widzimy, że Adam mimo wszystko jest w stanie transformować się za pomocą swojego zniszczonego morphera, choć wiąże się to z pewnym ryzykiem dla jego zdrowia. Ponadto drużyna z Aquitaru, czyli Alien Rangers najprawdopodobniej wciąż funkcjonuje, bo Aurico, Czerwony Alien Ranger odpowiedział na wezwanie Tommy’ego w Forever Red. Ale idźmy dalej – moce Turbo zostały zniszczone pod koniec Power Rangers Turbo i to jest fakt, ale znów – T.J. w Forever Red (Power Rangers Wild Force) i Justin w True Blue to the Rescue (Power Rangers In Space) odzyskali swoje moce i nie ma powodu, dla którego nie mogliby ich używać. Space Rangers (Power Rangers In Space) nigdy zaś swoich mocy nie utracili – zostawili morphery na pokładzie Astro Megaship, ale w Power Rangers Lost Galaxy je odzyskali i zatrzymali, bo pod koniec odcinka team-upowego widzimy jak odlatują na Ziemię będąc w swoich formach Wojowników. Galaxy Rangers ze wspomnianego wyżej sezonu niby stracili moce, gdy włożyli swoje Galaxy Sabery z powrotem do skały, czym zdjęli klątwę z mieszkańców planety Mirinoi, ale w kolejnym team-upie widzimy, że zawsze w razie potrzeby mogą po nie sięgnąć. Jedynym Wojownikiem, który faktycznie i bezpowrotnie utracił swoje moce jest Mike, który poświęcił moc Magna Defendera, by ocalić kolonistów i podtrzymać portal, dzięki któremu mogli uciec z Zaginionej Galaktyki. Z kolei ekipa Lightspeed Rescue z Power Rangers Lightspeed Rescue swoich mocy nigdy nie straciła. Drużyna została rozwiązana, gdy zniknął powód jej istnienia (czyli armia demonów próbująca wedrzeć się na ziemski plan astralny), a ich moce spoczywają w rękach kapitana Mitchella i są do dyspozycji Wojowników na wypadek, gdyby zaszła potrzeba ich ponownego wykorzystania. Jeszcze lepiej jest w przypadku drużyny z Power Rangers Time Force – w finale sezonu widzimy, że czworo Wojowników wraca do przyszłości, ale Wes i Eric nie dość, że zostają w teraźniejszości, to jeszcze zatrzymują swoje moce i – co najważniejsze – czynnie z nich korzystają, działając w jednostce Silver Guardians. Poza tym, zawsze mogą się skontaktować z przyjaciółmi z roku trzytysięcznego i, w razie potrzeby, poprosić ich o pomoc. Co do inkarnacji zespołu z Power Rangers Wild Force to faktycznie można powiedzieć, że utracili swoje moce, ale znów – to nie jest tak, że ich moce przepadły bezpowrotnie. Zwrócili je Shayli, ale niewątpliwie, gdyby zaszła taka potrzeba, byliby w stanie je odzyskać. Wychodzi więc na to, że jedynie Wojownicy z Ninja Storm są trwale odcięci od swoich mocy. Gdyby Dino Rangers zdecydowali się poprosić o pomoc wszystkich dotychczasowych Rangerów (a Tommy z pewnością ma ich dane kontaktowe), to aniby się obejrzeli, a z odsieczą przybyłaby cała armia. I to dopiero byłoby godne jubileuszowego odcinka.

Ale wróćmy do Dino Thunder. W epizodzie Back in Black (hell yeah!) dzieciaki ruszają Tommy’emu z odsieczą, korzystając z sieci niewidzialnych portali, których używają siły Mesogoga. W czasie ucieczki Tommy wykrada Mesogogowi skałę, w której utkwił czarny kryształ Dino i zyskuje moce Czarnego Dino Wojownika (moc cywilna – niewidzialność). I tak oto Tommy, po byciu zielonym, białym, czerwonym i jeszcze raz czerwonym staje się czarnym Rangerem. Ten facet mógłby skomponować drużynę korzystając tylko ze swoich własnych inkarnacji. Tommy powraca jako prawdziwy Wojownik mogący się transformować i gwarantuję, że każdemu dzieciakowi lat dziewięćdziesiątych zabije mocniej serce, gdy to zobaczy. Przy okazji dowiadujemy się, że Tommy ma jakąś zadrę z Zeltraxem, co jednak dziwniejsze – sam zainteresowany nie potrafi powiedzieć, czym podpadł sługusowi zła, ponieważ nie przypomina sobie żadnych wcześniejszych kontaktów z Zeltraxem. Bardzo podobał mi się też żart, jaki Tommy rzuca pod koniec epizodu – mówi, że musi wybrać się na zakupy, bo ma w szafie mało czarnych ubrań, czym nawiązuje do niepisanej tradycji Power Rangers głoszącej, że bohaterowie ubierają się w ciuchy o barwie przypisanych im mocy.

W kolejnych odcinkach tradycyjnie rozwijane są sylwetki poszczególnych bohaterów. W Diva in distress dostajemy sporo informacji o Kirze (nie, spokojnie, to nie ona jest tytułową damą w opałach), zaś w Game On Ethan zostaje przeniesiony do wnętrza gry komputerowej, którą nieprzezornie próbował shackować, co wykorzystał Mesogog. Na marginesie tych odcinków przedstawione nam są kolejne elementy układanki. Najważniejszym jest chyba ujawnienie, że Anton Mercer żyje i ma się dobrze, co więcej – to on jest ojcem Trenta, nastoletniego kelnera w knajpie Hayley do którego skrycie wzdycha Kira. Tommy zauważa dziwne zachowanie Mercera i uniki w chwili, gdy pyta go o tajemnicze zniknięcie na kilka dni przed atakiem Mesogoga. Mercer każe się trzymać Trentowi z daleka od Tommy’ego. Sam Trent natomiast okazuje się mieć talent rysowniczy. Dostajemy też nieco Cassidy i Devina, którzy może nie są aż tak zabawni jak Mięśniak i Czacha, ale naprawdę się starają i ich komediowe wątki zawsze są jakimś urozmaiceniem fabuły – dopiero teraz zorientowałem się, jak bardzo mi brakowało tego typu zabiegów w seriach rozgrywających się po Erze Zordona.  Kolejne odcinki rozwijają nieco postać Trenta i jego relacji z przybranym, jak się okazuje, ojcem. Pod koniec epizodu Golden Boy Trent odnajduje w gabinecie ojca teleport podłączony do sieci portali, z której korzysta Mesogog. W kolejnym odcinku zatytułowanym Beneath the Surface bohaterowie zyskują nowego zorda, zaś Elsa (w realnym życiu będąca dyrektorką szkoły, do której uczęszczają nieświadomi tego faktu bohaterowie) usiłuje uwieść Tommy’ego i w ten sposób się do niego zbliżyć. Od razu napiszę, że bardzo mi się podoba dość złożona siatka zależności i powiązań pomiędzy bohaterami – Kiry z Trentem, Trenta z ojczymem, Tommy’ego z Zeltraxem, Elsy z Tommy’m… To oraz fakt, że właściwie w każdym odcinku otrzymujemy jakiś nowy element układanki sprawia, że tę serię ogląda się bardzo przyjemnie. Następnym epizodem jest Ocean Alert, w którym – oprócz potwora tygodnia, który porwał okoliczną celebrytkę grającą w serialu ewidentnie wzorowanym na Słonecznym patrolu – dostajemy jeszcze więcej Trenta i jego ojca. Dynamika pomiędzy tymi dwoma przypomina nieco analogiczną sytuację z Wesem i Collinsem z Time Force. Odnoszę jednak wrażenie, że Trent jest mniej asertywny, łatwiej poddaje się woli pryncypialnego ojca, niż Wes, który po wejściu w konflikt z rodzicielem wyprowadził się z domu.

W trzyodcinkowym White Thunder w końcu przedstawiony nam zostaje Szósty Wojownik. Tyle tylko, że w Dino Thunder Szósty Wojownik jest tak naprawdę piątym, bo ta seria jako pierwsza z dotychczasowych w historii Power Rangers liczy sobie jedynie piątkę głównych bohaterów. Owszem, zdarzało się niekiedy, że Wojowników była tylko piątka, ale w takim przypadku zawsze byli wspierani przez jakiegoś bohatera pełniącego analogiczną rolę, jak Phantom Ranger w Turbo czy Magna Defender w Lost Galaxy. W Lightspeed Rescue Amerykanie stworzyli nawet własnego, nieobecnego w sentajach, Rangera by wypełnić tę lukę. Tutaj nowy Wojownik – obowiązkowy punkt programu w każdej serii – dołącza do czwórki Rangerów. Ale przejdźmy do rzeczy. Dla nikogo nie będzie pewnie zaskoczeniem, że nowym Wojownikiem zostaje Trent, który widzi, jak jego ojciec przechodzi przez portal w swoim biurze. Po chwili wahania rusza za nim i trafia do kryjówki Mesogoga, gdzie odnajduje zdobyty przez złoczyńcę kryształ mocy. Kryształ jest jednak tak silny, że przejmuje nad Trentem kontrolę i wykorzystuje go jako bezwolnego nosiciela. Biały Ranger okazuje się okrutnym, szukającym zwady sadystą, który daje wycisk zarówno Dino Rangerom, jak i podwładnym Mesogoga, który w pewnym momencie chce nawet zwerbować Białego. Trent, który co jakiś czas odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem podświadomie stara się izolować od innych ludzi.

Równolegle Cassidy i Devin (wyraźnie cierpiący na jakąś paskudną odmianę syndromu sztokholmskiego każącego mu towarzyszyć przyjaciółce w jej szaleńczych wyskokach) udają się do pobliskiej redakcji. Cassidy marzy się kariera reporterki, jednak naczelny pozostaje wobec niej sceptyczny – ostatecznie dziewczyna proponuje mu, że odkryje tożsamość Power Rangers. Naczelny wyznacza jej ultimatum – ma mu dostarczyć wiarygodną informację do godziny szóstej oboje wpadają na białego Wojownika – Cassidy zostaje oszukana przez sprytnego dzieciaka, który wciska jej trefny materiał filmowy. Devinowi udaje się wprawdzie nakręcić Trenta zmieniającego się w Rangera (choć nie był tego świadomy, bo uderzył się w głowę i stracił przytomność), ale traci to nagranie. Tymczasem Wojownicy poszukują skamieliny za pomocą stworzonego przez Tommy’ego detektora. Natykają się dzięki niemu na Białego Rangera, który postanowił wyhodować sobie zorda. Udaje mu się to, co więcej – kradnie jeden z zordów Wojowników i łączy obie maszyny w megazorda, którym spuszcza lanie megazordowi Dino Rangers.

Conner w końcu mierzy się z Trentem. Sfrustrowany niepowodzeniem w pojedynku podświadomie odblokowuje tryb specjalny swojej transformacji, co daje mu szansę na wyrównaną walkę. Ostatecznie przegrywa. Zaraz później w całą sprawę miesza się Mesogog, który proponuje Białemu współpracę. Zły Ranger odmawia i odchodzi. Wojownicy gromadzą się w domu Tommy’ego, gdzie liżą rany i rozpamiętują porażkę. Tommy odsyła ich do domów, żeby trochę odpoczęli, sam zaś udaje się do magazynu, gdzie Biały hodował jajo ze swoim zordem. Tam wpada w pułapkę zastawioną przez złego Wojownika i zostaje zabursztynowany. Tak kończy się ten odcinek. Był naprawdę bardzo udany – dynamiczny, interesujący, z gwałtownymi zwrotami akcji i ustalający ciekawe status quo na kilka kolejnych epizodów. Oglądało się naprawdę przyjemnie i chętnie sięga się po kolejny odcinek, by dowiedzieć się, jak ta sytuacja się dalej potoczy.

W następnym odcinku, Truth and Consequences, Trent ma przebłyski świadomości na tyle wyraźne, by zorientować się, czym się stał. Tymczasem Wojownicy starają się wydobyć Tommy’ego z bursztynowego więzienia, ale muszą to odłożyć na później i zająć się problemami chwili obecnej. Chwilowo zatem Tommy będzie robił za postmodernistyczną rzeźbę ustawioną w kącie centrum dowodzenia, zaś rolę mentora przejmuje Hayley. Trent chce porozmawiać z Kirą o swoim stanie, ale z powodu Cassidy przerywają rozmowę. Elsa i Zeltrax próbują pochwycić Trenta, ale bez powodzenia, bo w swojej formie białego Wojownika jest niepowstrzymany. Dino Rangers po raz kolejny się z nim ścierają. Biały pobił Kirę do tego stopnia, że z powodu obrażeń zmuszona była powrócić do cywilnej postaci. Biały, widząc kim jest Żółta Dino Ranger, rezygnuje z zadania jej ostatecznego ciosu i ucieka. Kiedy powraca do formy cywilnej i odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem, odnajduje Kirę i tłumaczy jej całą sytuację. Dziewczyna prosi go, żeby na nią poczekał, zaś sama biegnie sprowadzić pozostałych Wojowników. W tym samym czasie potwory Mesogoga porywają Trenta, korzystając z okazji, że jest on w formie cywilnej, a zatem jest niegroźny. Kiedy Kira przyprowadza Connera i Ethana, Trent jest już uprowadzony, co budzi sceptycyzm chłopaków co do szczerości Trenta. Tymczasem Mesogog zastanawiającym znajduje fakt, że nosicielem mocy Białego Wojownika jest nie kto inny, jak pasierb Antona Mercera. Trent transformuje się i ucieka. Pod koniec odcinka rozmawia z Kirą i powiadamia ją, że opuszcza miasto, ponieważ nie chce nikogo narażać na niebezpieczeństwo.

W następnym epizodzie, Leader of the Whack, na Ziemię spada potężny meteoryt, który posiada moc odwracania ludzkich charakterów, co na krótko sprawiło, że Biały Ranger opowiedział się na stronie dobra. Samego meteorytu Wojownicy użyli, by wydobyć Tommy’ego z bursztynu. Proces powiódł się tylko częściowo – o ile Tommy odzyskał wolność i przytomność, to chwilowo utknął w swojej formie Czarnego Rangera. Może od razu wyjaśnię – umowa pomiędzy Jasonem Davidem Frankiem, a ekipą produkcyjną zakładała, że w czasie kręcenia serii aktor będzie mógł w pewnym momencie wrócić do USA, by spotkać się z rodziną i dopilnować interesów w prowadzonym przez siebie dojo.. Spokojnie, powraca w dalszej części serii, po prostu chwilowo jest grany przez innego aktora wsadzonego w kostium (choć dubbingowany przez Franka). W kolejnym odcinku, Burning at Both Ends poznajemy w końcu tajemnicę związaną z Mesogogiem – okazuje się, że jest nim Anton Mercer, który doświadcza rozdwojenia osobowości  porównywalnego z tym nękającym doktora Jekylla. Trent, który od pewnego czasu infiltruje bazę Mesogoga dowiaduje się o tym. W The Missing Bone Mercer zostaje przyjęty do szkoły jako zastępstwo za Tommy’ego, natomiast Kira zostaje opętana przez jednego z potworów. W Bully for Ethan Kira pomaga Tommy’emu porządkować stare dokumenty i odnajduje jego zdjęcie z czasów, gdy był Zielonym Rangerem – oczywiście czyni żartobliwą uwagę odnośnie jego fryzury. Strasznie fajny prezent dla fanów serialu. Ponadto dowiadujemy się, że na stanowisko współpracownika Mercera z Tommy’m rywalizował inny utalentowany naukowiec, Terence „Smitty” Smith. Po tym jak Mercer zdecydował się wybrać Tommy’ego, Smitty podjął pracę w konkurencyjnym laboratorium, gdzie rzekomo zginął w wypadku. Jak się okazuje, Mesogog uratował Smitty’ego i odbudował jego ciało. Smitty stał się więc Zeltraxem i tak zostaje wyjaśniony konflikt tych dwóch. Trent (już całkowicie opętany przez osobowość Białego) ostatecznie dołącza do Mesogoga.

Odcinek Lost & Found in Translation to jeden z najbardziej specyficznych epizodów w historii serialu. Cały wątek opiera się na tym, że troje głównych bohaterów siedzi na kanapie przed telewizorem i ogląda… odcinek sentaia Bakuryuu Sentai Abaranger, którego adaptacją jest Power Rangers Dino Thunder. Chyba nigdy jeszcze się tak nie uśmiałem, oglądając Power Rangers. Co ja gadam – w ogóle chyba nigdy nie miałem takiej histerycznej głupawki, jak w czasie lektury Lost & Found in Translation. Poważnie, wysłuchując komentarzy Kiry, Connera i Ethan, mając w głowie wielowarstwowy poziom meta, rechotałem jak głupi właściwie od początku do końca odcinka. Znacie to uczucie, gdy siedzicie ze znajomymi przed ekranem telewizora oglądając jakiś film albo serial i najlepszą zabawą jest komentowanie go na bieżąco? To właśnie jedna z takich sytuacji. Weźmy też poprawkę na gigantyczną różnicę kulturową, jaka dzieli ogólnie pojmowany Zachód od Japonii i związaną z tym „dziwaczność” oglądanego przez nastolatki epizodu. Widząc minę Connera, który ze zgrozą obserwuje azjatycką interpretację jego osoby rechotałem jak szaleniec. Wielu fanów sentaiów nie lubi tego odcinka, ponieważ sugeruje on, że sentaie są zrzynką z Power Rangers, choć w rzeczywistości jest odwrotnie. Ale, tak jak konkluduje Kira, jeśli coś jest inne, nie znaczy, że jest złe, więc puenta tego epizodu jest pozytywna. Ogólnie polecam ten odcinek, bo to jeden z najzabawniejszych epizodów w historii serialu. Daje to też świetny efekt w kontekście całości serialu – obserwując, jak bohaterowie wspólnie spędzają czas wolny bardziej się do nich przywiązujemy.

Wracając do fabuły. W zapychaczu It’s a Mad Mad Mackerel Biały Ranger walczy z Zeltraxem o rangę prawej ręki Mesogoga. Trent, po lekkich perturbacjach, zwycięża, co upokarza Zeltraxa. Zemsta nadchodzi w kolejnym odcinku, Copy That, w którym Wojownicy walczą ze – złapcie się czegoś, zanim to przeczytacie – skrzyżowaniem chomika, kserokopiarki i zielonej papryki. Zeltrax wrabia Trenta w zniszczenie laboratorium, co powoduje, że Mesogog obezwładnia nastolatka i planuje go zabić. W ostatnich chwili władzę nad swoim ciałem przejmuje świadomość Antona Mercera, który ratuje przybranego syna przeciążając system. Pozytywnym skutkiem ubocznym tego wydarzenia jest fakt, że Trent odzyskuje swoją osobowość i zaczyna w pełni panować nad mocami Białego Rangera. Zanim Mesogog na powrót przejmuje władzę nad ciałem Mercera, Anton nakazuje pasierbowi dołączyć do Power Rangers. Trent obiecuje mu zataić fakt, że Mesogog współdzieli z nim ciało. To było… rany, super. Bardzo podoba mi się takie skomplikowanie relacji pomiędzy etatowym złoczyńcą, a jednym z Wojowników – coś podobnego mieliśmy w Power Rangers In Space i tam sprawdziło się to wyśmienicie. Tego typu zabieg powoduje, że widz jest bardziej zaangażowany w opowiadaną historię. Pod koniec epizodu Zeltraxowi udaje się odzyskać osobowość Białego Rangera, który dołącza do gangu Mesogoga. Bohaterowie ścierają się w nim w następnym odcinku, Triassic Triumph, w którym Conner zyskuje specjalny tryb bojowy.

Kolejny odcinek, A Star is Torn poświęcony jest Kirze, która zawiązuje współpracę z producentem muzycznym oraz Ethanowi, który szuka dziewczyny przez Internet. Odcinek strasznie zabawny i po prostu przesympatyczny. Szczególnie, że ostatecznie Ethan spotyka się z… Cassidy, która – jak chyba każda sukowata postać w Power Rangers – jest świetna i budzi intuicyjną sympatię widza. A, i Tommy w końcu ostatecznie – jak się wydaje – pokonuje Zeltraxa. W kolejnym odcinku, A Ranger Exclusive, Cassidy dostaje wymarzoną pracę w telewizji – dzięki Kirze, która na prośbę Ethana próbuje się z nią zaprzyjaźnić. W następnym odcinku Tutenhawken’s Curse staroegipski potwór budzi się do życia, rzuca klątwę na Ethana i odbija mu dziewczynę. W Dissapearing Act Ethan idzie na swoją pierwszą w życiu randkę z Cassidy i – muszę to napisać – to jest po prostu urocze, jak reszta zespołu, z Tommy’m włącznie, pomaga mu przygotować się do tego heroicznego aktu. Co do Tommy’ego, to w końcu udało się wyłuskać go z kostiumu Rangera, ale przy okazji została przeciążona jego moc cywilna, przez co przez półtorej odcinka chodził niewidzialny. W ogóle, ciekawi mnie jak Tommy, przez kilka tygodni przebywając w formie Wojownika jadł, pił i… i tak dalej. Nie jest to jednak dylemat, w który chciałbym jakoś przesadnie brnąć, więc po prostu zostawmy to tak, jak jest. Tym bardziej, że nadciąga jeden z najważniejszych odcinków w tym sezonie, epizod zatytułowany Fighting Spirit.

Tommy decyduje się użyć swojego dino kryształu, by odzyskać widzialną postać. Proces powodzi się częściowo – o ile faktycznie zaczyna być widzialny, o tyle natychmiast zapada w śpiączkę i ląduje w szpitalu. W swoim umyśle… to będzie świetne… team-upuje się sam ze sobą. Innymi słowy, stacza trzy pojedynki z trzema swoimi inkarnacjami. Najpierw walczy z Czerwonym Zeo Rangerem, później z oryginalnym Białym Rangerem, a na samym końcu – tak, słusznie się domyślacie – z oryginalnym Zielonym Rangerem, który był pierwszą inkarnacją Tommy’ego jako Wojownika. Pojawia się nawet jego sztylet i odgrywana na nim melodiach, choć – z uwagi na prawa autorskie, które zostały u Sabana – nieco różniącą się od tej oryginalnej. No i Zielony ewidentnie ma coś nie tak z hełmem. Nie pamiętam, by Zielony Ranger miał na kasku srebrne wykończenia, które widzimy w tym epizodzie. Tak czy inaczej – wspaniale było zobaczyć poprzednie wersje Tommy’ego, nawet jeśli były tylko halucynacjami. No i trochę szkoda, że Czerwony Turbo Ranger nie zaliczył występu, ale rozumiem, że to inny przypadek – to jedyna inkarnacja, którą Tommy współdzielił z inną osobą. Ostatecznie Tommy wybudza się ze śpiączki i spieszy na pomoc swoim podopiecznym, którzy w międzyczasie toczą zacięty bój z potężnym potworem wyprodukowanym na bazie mocy Białego Rangera (tego z Dino Thunder, nie tego, którym przed laty był Tommy).

Kolejny odcinek – The Passion of Connor (Connor, nie Conner… z jakiegoś powodu. Zapewne to pomyłka osoby piszącej scenariusz) – przynosi nam powrót Zeltraxa, który, jak się okazało, nie zginął w potyczce z Tommy’m. Równolegle Connor próbuje zaliczyć klasową ekoterrorystkę, która broni wiekowego drzewa posadzonego za szkołą, które zła dyrekcja chce usunąć. Okazuje się, że Zeltrax sprzeniewierza się Mesogogowi i zaczyna działać na własną rękę. W następnym epizodzie, Isn’t It, Lava-ly Ethan okazuje się celebrytą w świecie nerdów. Dostajemy też Cassidy, która jest kompletnie niezdolna do prawidłowego funkcjonowania bez Devina, co ciekawie pogłębia ich relację. Często w rozmaitych teen dramas widzimy archetyp próżnego przystojniaka, za którym gania zadurzona w nim szara myszka. W Dino Thunder jest odwrotnie – to Cass jest przebojowa, aktywna i egoistyczna, natomiast Devin wydaje się nieco ociężały umysłowo i bardzo łatwo poddaje się woli Cassidy, choć koniec końców okazuje się bardzo inteligentnym i błyskotliwym chłopakiem, który zwyczajnie ustępuje cholerycznej Cassidy. Obie te postaci nieźle sprawdzają się w rolach komediowych, choć oczywiście nie jest to poziom Mięśniaka i Czachy. Swoją drogą, to dość interesujące jak oba te komediowe duety się od siebie różnią. W latach dziewięćdziesiątych Mięśniak i Czacha przedstawieni byli jako para prymitywnych łobuzów o punkowej powierzchowności – ponieważ scenarzyści uznali, że rebelianckie subkultury są złe i ustawili je w kontrze do harcerzykowatości głównych bohaterów. Dziesięć lat później, w Power Rangers Dino Thunder możemy zaobserwować, jak zmieniła się obyczajowość i pogląd na to, jak powinny się zachowywać nastolatki. Kira i Ethan należą do subkultur. Ethan jest Jednym Z Nas, natomiast Kira używa bardzo intensywnego cienia do powiek, gra na gitarze i generalnie cały jej styl ubioru przesiąknięty jest rebelianckim duchem. W przeciągu dekady subkultury przestały być „be”, a społeczeństwo pogodziło się, że nastolatki manifestują swój indywidualizm i generalnie nie ma w tym nic złego. To bardzo budujące, jeśli się nad tym zastanowić.

W Strange Relations, kolejnym odcinku serii, dochodzi w końcu do finałowego starcia pomiędzy Trentem, a złym Białym Rangerem. Oczywiście Trent pokonuje i ostatecznie niszczy swojego złego klona. Wcześniej mogliśmy zobaczyć nieco scen z Trentem i Antonem Mercerem, który usilnie pracuje nad usunięciem Mesogoga ze swojego organizmu. Pasierb prosi go o to, by powiedział o wszystkim Tommy’emu, który z pewnością zrobi wszystko, by pomóc przyjacielowi, ale Mercer upiera się, że poradzi sobie z tym sam. W tym odcinku Wojownicy walczą też z gigantycznym kaktusem, który urodził enta (Welcome in Power Ranger universe!) i po raz pierwszy łączą wszystkie swoje zordy w potężnego Valkasaurus Megazorda. Cholerstwo jest potężne, ma kokpit, w którym mieszczą się stanowiska dla całej piątki Wojowników i budzący respekt design. W każdym razie – chwasty zostały wyrwane, zaś Elsa zaczyna bać się o swoją skórę, bo z podwładnych Mesogoga przetrwała już tylko ona. Planuje zatem dobrać się do Mercera i tym sposobem podłożyć świnię Mesogogowi. Nim jednak do tego dojdzie, do akcji wkroczą zaskakująco znajomi ninja w zaskakująco znajomych kimonach. Dotarliśmy bowiem do trzydziestego odcinka, a to oznacza team-up. Przygotujcie się na dwuodcinkowy Thunder Storm.

Okazuje się, że strącony do Otchłani w finale Power Rangers Ninja Storm Lothor cudem się z niej wydostał – i od razu przystąpił do planowania zemsty. Podszywając się pod Senseia przekazał Shane’owi, Dustinowi i Tori ich morphery, spreparowane w taki sposób, by po ich założeniu Wojownicy zmienili się w jego sługi. Tymczasem Blake wstępuje do knajpy, w której zwykle przesiadują Ethan, Kira i Conner. Kira do niego zagaduje i już po chwili nastolatki są w pełnej komitywie i wybierają się na wyścig motocyklowy, w którym uczestniczy Blake. Tymczasem Wind Rangers przystępują do ataku na akademię ninja, którą pod nieobecność ojca opiekuje się Cam. Lothor przybywa do akademii, niszczy ją i więzi jej uczniów. Cam kontaktuje się z Hunterem, i Blake’em i powiadamia im o powrocie Lotrhora. Cała trójka jest świadkiem tego, jak Wind Rangers spuszczają łomot Dino Rangers, którzy dowiedzieli się o złych Power Rangers i postanowili obronić przed nimi Reefside. Cam przekonuje Huntera i Blake’a, że muszą udać się do Otchłani i odzyskać swoje moce. I robią to… Rany. Kiedy bohaterowie Ninja Storm stali się takimi kozakami? Przecież, pominąwszy estetykę, to jest opowieść o trzech wojownikach, którzy schodzą do Piekła i pojedynkują się z Szatanem, by odzyskać swoje utracone umiejętności! W każdym razie – po odzyskaniu mocy podstępem zbliżają się do swoich opętanych przyjaciół i wyrywają ich spod mentalnej kontroli Lothora. Lothor tymczasem nawiązuje chwilowy sojusz z Mesogogiem. Dochodzi do wielkiej walki sił zła z jedenastką Wojowników. Po laniu, jakie żołnierze obu złoczyńców dostały od Power Rangers, Mesogog pokonuje w pojedynku Lothora, po czym go więzi.

To był naprawdę świetny team-up, choć nie wszystko mi się w nim podobało. Ale może zacznę od pozytywów. Przede wszystkim – po jednosezonowej nieobecności tego typu odcinków naprawdę bardzo fajnie mi się go oglądało. Epizody gościnne w ogóle zawsze są bardzo sympatyczne, nawet jeśli drużyna gości nie była zbyt lubianym zespołem. Bardzo podobała mi się koncepcja walki obu drużyn – choć trudno w to uwierzyć, do tej pory nigdy nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji, w której obie drużyny się ze sobą ścierają. Świetne były sceny, w których drużyna się ze sobą integrowała – biorąc pod uwagę mentorów, sidekicków i samych Wojowników, w centrum dowodzenia pod domem Tommy’ego zebrał się niezły tłum. W dodatku świetnie wypadają dialogi – na przykład w chwili, gdy Ethan i Conner wyrażają fascynację fetyszem „crazy weird ninja terminator”, którego uosobieniem jest w tym epizodzie Tori (i reakcja Kiry na tę uwagę – bezcenna).

No, ale nie wszystko aż tak bardzo mi się podobało. Podprowadzenie do finałowej walki, jak i samo zawiązanie akcji trwa zbyt długo. To rezultat faktu, że Wojownicy z serii Ninja Storm pod koniec swojego sezonu stracili moce i sporą część epizodu gościnnego poświęcono na pokazanie, w jaki sposób je odzyskali. Poza tym, mam też spore zastrzeżenia do samej finałowej bitwy. Zapowiadała się naprawdę dobrze, ale skończyło się na dość chaotycznym kolażu różnych sekwencji walk, które wglądają, jakby niespecjalnie były ze sobą powiązane. W dodatku duża część tej bitwy toczy się za pomocą motocykli, co jest dla mnie słabe, bo jak oglądam Power Rangers, to chcę oglądać ludzi walczących wręcz albo bronią białą, a nie strzelających z dział zamontowanych na motocyklach. Może to być rezultat tego, że cały epizod był wypełniony scenami walk (tak w cywilu, jak i w formie Wojownika) i twórcy chcieli to trochę urozmaicić. Szczerze powiedziawszy, o wiele bardziej podobała mi się wcześniejsza walka cywilna, w której bohaterowie walczyli korzystając ze swoich mocy cywilnych – była długa, świetnie pomyślana i wyreżyserowana i bardzo atrakcyjna wizualnie. Sam pojedynek Mesogoga z Lothorem też był imponujący – fakt, że walczyli ze sobą dwaj bohaterowie negatywni pozwolił twórcom na odrobinę większą brutalność starcia – obaj złoczyńcy zaprezentowali naprawdę niezłe umiejętności bojowe, jednak ich walka była niestety bardzo krótka i nie zdążyłem się nią nacieszyć w pełni. Koniec końców byłem tym nieco rozczarowany, ale generalnie nie jest źle – bardzo podobał mi się ten team-up i jestem usatysfakcjonowany po jego lekturze.

Kolejny epizod, In Your Dreams pokazuje nam dość diaboliczny plan Mesogoga polegający na wdarciu się do snów Rangerów i uczynieniu ich realnymi. Odcinek miał cholernie duży potencjał, ale koniec końców okazał się tylko wykrojeniem scen akcji z różnych odcinków sentaia poprzetykanych ujęciami śpiących bohaterów. Nuda. Kolejny odcinek Drawn Into Danger opowiada o planie Elsy, by wykorzystać talent goszczącego w Reefside rysownika komiksów i wysłać Wojowników do alternatywnego komiksowego wymiaru. To był akurat interesujący eksperyment, bo na większość scen walki nałożono filtr graficzny symulujący „rysunkowość”, który był atrakcyjny wizualnie… przez jakieś osiem sekund, bo później zaczął najzwyczajniej w świecie męczyć oczy. Na marginesie tego odcinka widzimy, że Anton Mercer powoli zaczyna akceptować rysowniczą pasję swojego syna. To akurat dość często przewijający się przez Power Rangers motyw – ojciec, który początkowo chce, by jego dziecko poszło w jego ślady ostatecznie akceptuje jego życiową autonomię. To bardzo pozytywny wątek i wygląda raczej jak morał skierowany do rodziców, niż do dzieci – szanujcie indywidualizm swoich synów i córek.

Kolejny odcinek, House of Cards opowiada o tym, jak Power Rangers walczą z Kevinem Spacey’m, który zamierza przejąć fotel prezydencki… Dobra, żartowałem. Ale i tak dochodzi w nim do arcyinteresujących rzeczy.  Przede wszystkim – Tommy i spółka dowiadują się w końcu, że Elsa i dyrektorka szkoły to jedna i ta sama osoba. Tommy przyłapuje są w gabinecie dyrektorskim, po czym stacza epicką walkę, która przenosi na szkolne podwórko. I dosłownie całe liceum jest świadkiem widowiskowego pojedynku na pięści i kopniaki pomiędzy dyrektorką szkoły, a nauczycielem biologii. This is so Scott Pilgrim! Zastanawiam się, jak w liceum Reefside wyglądają rady pedagogiczne. Strasznie mnie też ubawiła sytuacja, która nastąpiła zaraz po tym. Otóż bohaterowie zastanawiają się, jak mogli nie zauważyć podobieństwa pomiędzy Elsą i dyrektorką, skoro różnią się one właściwie tylko okularami – na co Ethan odpowiada, że u Clarka Kenta to przecież działało. Jakby tego było mało, na wskutek działań Elsy, bohaterowie dowiadują się o dwoistej naturze Mercera/Mesogoga oraz o tym, iż Trent był jej świadomy od samego początku. Następny A Test of Trust to kolejny clipshow – odcinek składający się w znacznej mierze ze scen z poprzednich odcinków – w którym bohaterowie wspominają swoje wcześniejsze przygody i uświadamiają sobie, jak bardzo zmieniło ich bycie Wojownikami. Powoli odzyskują też zaufanie do Trenta, który rozczarował zatajeniem informacji o tym, że jego ojczym i Mesogog to ta sama osoba. Pomijając fakt, że owe zatajenie było dość głupie, to ten konflikt lojalności wypadł nawet nieźle. W każdym razie – Wojownicy wybaczają Trentowi. A, i jeszcze coś – Mesogogowi w końcu udało się trwale odseparować od Mercera, co sprawiło, że stał się jeszcze bardziej diaboliczny.

I tym sposobem dotarliśmy do finału – dwuodcinkowego epizodu  Thunder Struck (hell yeah!). Mesogog więzi odseparowanego Mercera i odbiera moce Elsie, by zasilić gigantyczne działo, które chce wykorzystać do zniszczenia Reefside. Tymczasem Tommy i Hayley planują szturm na bazę Mesogoga, wykorzystując do tego sieć jego portali. Pozostali Wojownicy natomiast rozmawiają o zbliżającym się balu maturalnym. Devin próbuje zaprosić Cassidy na bal, ale ostatecznie tego nie robi, słysząc, że dziewczyna musi odkryć tożsamość Power Rangers, inaczej wyleci z pracy. Trent idzie na układ z Mesogogiem – obiecuje mu dostarczyć dino kryształy w zamian za uwolnienie jego ojczyma. Pozbawiona mocy Elsa zostaje teleportowana gdzieś do miasta, gdzie porywa ją… Zeltrax, który w tajemniczy sposób powrócił na arenę wydarzeń. Wojownicy lecą za nim w pościg. Zauważa to Devin i filmuje ich podczas transformacji. Po krótkiej walce Zeltrax podstawia swoją iluzję pod decydujący atak Wojowników i daje drapaka. Power Rangers są zatem święcie przekonani, że raz na zawsze pozbyli się go. Zabierają pozbawioną mocy Elsę do laboratorium. Okazało się, że to podstęp Zeltaxa, który poznał dzięki temu lokalizację kryjówki Power Rangers. Trent tłumaczy Wojownikom swój plan – przekaże Mesogogowi ich dino kryształy i, korzystając z okazji, otworzy portal do bazy Mesogoga, wpuszczając do środka pozostałych. Tommy uznaje to za zbyt ryzykowne, ale ostatecznie zgadza się na wdrożenie go. Choć następują pewne komplikacje – Mesogog nie wypuszcza Mercera, tylko atakuje mentalnie Trenta – to jednak plan się powodzi. Wojownicy wjeżdżają ciężarówką w pobliże kryjówki Mesogoga, mają ze sobą sprzęt zdolny do powstrzymania złoczyńcy. Po niesamowicie widowiskowej walce z siłami Mesogoga Wojownicy za pomocą działa zamontowanego na ciężarówce rozwalają bazę złego jaszczura. Trent wynosi ojczyma z rozpadającej się bazy. Udaje mu się to. Tymczasem Zeltrax, korzystając z nieobecności Wojowników, wdziera się do ich kryjówki i kompletnie ją demoluje, po czym porywa Elsę. Tak kończy się pierwszy odcinek finału.

W odcinku drugim Wojownicy powracają do zniszczonej przez Zeltraxa bazy i dowiadują się, co w niej zaszło. Devin przekazuje kasetę z nagraniem Wojowników Cassidy. Zeltrax, za pomocą wielkiego robota atakuje Reefside. Podczas gdy wojownicy przyzywają Megazorda, Tommy dostaje się do środka robota Zeltraxa, by uwolnić Elsę. Po chwili dołącza do niego Kira, zaś Ethan i Conner używają megazordów, by wywiercić wielką dziurę w maszynie Zeltraxa. Walka przenosi się na ulicę, gdzie Zeltrax zostaje pokonany. Ostatecznie Wojownicy poświęcają wszystkie swoje zordy, by zniszczyć mecha. Kiedy wydaje się, że to już koniec, do akcji wkracza Mesogog, który nie zginął w eksplozji bazy, a jedynie wycofał się, czekając na odpowiedni moment do uderzenia. Korzystając z zaabsorbowanej mocy dino kryształów Mesogog mutuje w potężnego dinozaura. W nieco rozczarowującej choreograficznie walce Wojownicy ostatkiem sił pokonują go. Kiedy Mesogog zaczyna się replikować, Wojownicy łączą wszystkie swoje moce w jednym, potężnym ataku, który niszczy Mesogoga i wyczerpuje całą moc dino kryształów. Po tym wydarzeniu Cassidy oddaje Tommy’emu taśmę z dowodem na to, że on, Ethan, Conner, Kira i Trent są Wojownikami, ponieważ uznaje ich za swoich przyjaciół i jest im wdzięczna za to, co zrobili dla niej i całego miasta. Całość kończy się balem maturalnym i piosenką Kiry.

Jaki był Power Rangers Dino Thunder? Powiem krótko – świetny. Uznaję tę serię za jedną z najlepszych dotychczas przeze mnie oglądanych. I to nie tylko z uwagi na obecność Tommy’ego , który był zaledwie wisienką na torcie. Cały sezon wygląda tak, jakby twórcy Ninja Storm poważnie zastanowili się nad tym, co zrobili źle i postanowili to poprawić w kolejnej serii. Efekt jest świetny – Dino Thunder to seria ze świetnymi postaciami, niezłym scenariuszem, imponującymi scenami walki i znakomitymi dialogami. W ogóle, jeśli chodzi o dialogi, to chyba najlepszy sezon Power Rangers, jaki oglądałem – kwestie są naturalnie brzmiące, dowcipne i pełne smaczków. Ilość scen epickich poraża – Tommy kopiący tyranozaura w pysk, megazord przewiercający się przez statek kosmiczny, Wojownicy galopujący na raptorach, Tommy walczący ze swoimi poprzednimi inkarnacjami, starcie Dino Rangers z Wind Rangers… Oglądając ten sezon cały czas oczekiwałem, czym jeszcze mnie zaskoczy. Jasne, zdarzały się odcinki ewidentnie zapychaczowate, nudne i słabo zrealizowane, ale nie było ich wiele. Dino Thunder to seria, która wprowadza mnóstwo smaczków na poziomie meta. Samo pojawienie się Tommy’ego jest już wielkim nawiązaniem do poprzednich serii, poza tym pojawia się odcinek streszczający dotychczasowe przygody różnych inkarnacji Wojowników, team-up Tommy’ego z samym sobą, team-up całej drużyny z ekipą z Ninja Storm, odcinek z sentaiem… O ile Ninja Storm wydawał się jakby odseparowany od szerszego uniwersum Power Rangers, o tyle Dino Thunder jest w nim osadzony na maksa.

Wrogowie są interesujący – po Lothorze Mesogog był naprawdę dużym powiewem świeżości. To chyba pierwszy złoczyńca, który torturował (!) swoich podwładnych, by ukarać ich za niepowodzenia. Ma interesującą historię – no dobra, sam w sobie może nie jest tak interesujący jak Trakeena z Lost Galaxy, ale jego powinowactwo z Mercerem wprowadza sporą dawkę tak pożądanego dramatyzmu. Poza tym – głos i zachowanie. Mesogog nie ma poczucia przestrzeni osobistej i w czasie rozmowy z kimś przysuwa pysk bardzo blisko rozmówcy, jednocześnie poruszając się w bardzo gardzi i przemawiając w bardzo nieprzyjemny sposób. Jest oślizły, a jednocześnie pełen pewnego majestatu. Świetnie pomyślana postać, choć brak w nim tej iskierki geniuszu, która charakteryzowała Lorda Zedda i Ransika. Ale i tak jest super. Podobnie Zeltrax i Elsa dobrze spełniają swoje role, czy czym Elsa w swojej formie dyrektorki wygląda i zachowuje się jak seksualny fetysz licealisty fantazjującego o dominującej nauczycielce. Nie bardzo wiem, jaki cel mieli reżyserzy, każąc jej się zachowywać w ten sposób i podejrzewam, że lepiej jest nie dociekać.

Postaci z drugiej strony barykady też są świetne. Najbardziej ujął mnie chyba Trent, przez cały sezon zmuszany do dzielenia swojej lojalności pomiędzy ojca, a przyjaciół. Jego sytuacja jest naprawdę złożona i widzowi łatwo się w nią wczuć i sympatyzować z nim. Kira to rebeliantka, chociaż przez większość czasu sygnalizuje to tylko specyficznym ubiorem i makijażem – jest bardzo empatyczna, ale potrafi postawić na swoim i w niczym nie ustępuje swoim kolegom z drużyny. Ethan to geek i choć jego prezentacja czasem wygląda na parodię subkultury geeków, to jednak jest wartościowym członkiem drużyny i kilka razy widzimy, jak umiejętnie potrafi wybrnąć z kłopotów za pomocą swojego intelektu. Conner z typowego buca w czasie trwania akcji serialu ewoluuje i staje się bardziej spolegliwy. Tommy natomiast stał się mentorem drużyny – i to mentorem znakomitym. Dba o swoich podopiecznych, wyraża o nich troskę, w każdej sytuacji służy radą i pomocą. To niesamowite, gdy widzimy, jak Wojownik, z którym dorastaliśmy powraca, by wychować nowe pokolenie Power Rangers. Jest w tym coś niesamowicie ujmującego. Generalnie – scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty i chwała im za to.

Może jeszcze słówko o Devinie i Cassidy. Komiczny duet analogiczny do Mięśniaka i Czachy wypadł… średnio. To znaczy, Cassidy jest świetna, a i Devin ma swoje momenty, ale scenarzyści wyraźnie nie mieli pomysłu na to, w jaki sposób wykorzystać tę dwójkę. Przez większość czasu pojawiają się zupełnie od czapy. Scenarzyści próbowali różnych  rzeczy – a to parowali Cassidy i Ethana, a to kazali Devinowi i Cassidy polować na Power Rangers – ale nie było czegoś takiego jak z Mięśniakiem i Czachą, na których na ogół był jakiś pomysł konsekwentnie realizowany przez cały sezon (na przykład ich dołączenie do służb mundurowych albo praca w agencji detektywistycznej). Może to być kwestia tego, iż początkowo scenarzyści planowali uczynić z Devina Szóstego Wojownika, ale kiedy okazało się, że w sentaiu jest tylko piątka,  musieli zrezygnować z tego pomysłu. Jakby nie było – o ile polubiłem ten duet komiczny, o tyle twierdzę, że jego potencjału nie udało się wykorzystać w pełni. I jeszcze coś – muzyka z czołówki. Tutaj całkowicie zgadzam się z tym, co w swojej analizie powiedział Linkara. Początkowo utwór, który możemy usłyszeć w openingu Power Rangers Dino Thunder wydał mi się nieco przekombinowany, zbyt mało chwytliwy i trochę nudny. Nie był koszmarny, po prostu niezbyt dobry. Tymczasem, z biegiem czasu, po odsłuchaniu go kilka razy, zaczął wyraźnie zyskiwać. To naprawdę fajny, dynamiczny utworek, ale żeby go docenić, trzeba się z nim osłuchać.

A zatem – Power Rangers Dino Thunder to świetny sezon, który oglądało mi się z prawdziwą przyjemnością. Jeśli miałbym kogoś zachęcać po sięgnięcie do tego serialu, to poleciłbym mu właśnie serię Dino Thunder, która jest interesująca fabularnie, znakomicie nakręcona, dynamiczna, pełna świetnych pomysłów, z sympatycznymi bohaterami i nieźle pomyślanymi przeciwnikami. To z pewnością jeden z najmocniejszych punktów marki Power Rangers. No, i ma Tommy’ego. Nigdy nie zapominajmy o Tommy’m. Tymczasem ja zabieram się za Power Rangers S.P.D., czyli serii, w której Power Rangers znowu romansują z nieco czystszym gatunkowo science-fiction. Miejmy nadzieję, że będzie przynajmniej równie dobrze.

1 komentarz :

  1. Pamiętam, że ta seria bardzo miśię podbała jednak do dziś zastaniawiam się jak działała maszyna Mesogoga do produkcji potworów i dlaczego odwracały się jej efekty tylko jeśli na początku wsadzili do niej człowieka.
    Co do Elsy to myslę że jej kosnpicja działala dobrze dlatego,że do pewnego momentu była to poprostu dyrektor Randall, a w ktorymś momencie Mesogo ja porwał i coś jej zrobił, zwlaszcza że na koniec jej przeszło bycie złą.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...