fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj. |
Poprzedni sezon Power
Rangers dał fanom dość dobrze uzasadnione podejrzenia, że stanowi restart
marki. Brak odcinka team-upowego i sugestia, że dotychczasowe inkarnacje
Wojowników istniały jedynie na płaszczyźnie fikcyjnej, jako bohaterowie
komiksów wyraźnie sugerowały, że Ninja
Storm to prawdziwy „nowy początek” historii Power Rangers. Wiele osób odniosło takie wrażenie i, jak przyznawałem
w poprzedniej notce, ja też się na to naciąłem. Spotkało się to z dość
powszechną krytyką – dotychczas właściwie w każdym sezonie pojawiały się mniej
lub bardziej wyraźne przesłanki, że dana seria jest częścią większego
uniwersum. Na ogół były to występy gościnne, najczęściej całych drużyn, czasami
pojedynczych postaci albo nawiązania w dialogach. W Ninja Storm, poza jednozdaniowym wspomnieniem o planecie Triforia
(z której pochodził oryginalny Złoty Ranger z serii Power Rangers Zeo) niczego takiego nie uświadczyliśmy, co wprawiło
w fanów w gniew. Prawdą jest, że my, fani, kochamy duże, rozbudowane uniwersa i
lubimy patrzeć, jak różne elementy różnych serii się ze sobą łączą, co daje
poczucie istnienia większej całości. Czyż nie tak, fani Star Wars? No dobra, już nie jątrzę. Douglas Sloan, intelekt sterujący serią w
czasie panowania Myszki Miki, wziął sobie do serca słowa krytyki i postanowił
wynagrodzić fanom zbyt oderwany od reszty uniwersum Ninja Storm. I zrobił to najprawdopodobniej w najlepszy z możliwych
sposobów – włączając do pierwszoplanowej obsady najsłynniejszego z
dotychczasowych Wojowników, Tommy’ego Olivera. Jason David Frank, aktor
odtwarzający rolę kultowego Rangera, zgodził się powrócić na jeden sezon do
serialu z sympatii dla Sloana, z którym znali się ze starych dobrych czasów, w
których współpracowali przy Power Rangers
Turbo. Temu powrotowi sprzyjał też materiał źródłowy – sentai Bakuryuu Sentai Abaranger, którego
tematem przewodnim były dinozaury, był w dużej części zaadaptowany do serii Dino Thunder. Jak pamiętamy, Tommy po
raz pierwszy pojawił się w serii Mighty
Morphin Power Rangers, w której Wojownicy mieli kostiumy oraz zordy
(dinozordy) wzorowane na prehistorycznych zwierzętach.
Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym o czymś wspomnieć. Otóż
dowiedziałem się właśnie, że emitowana w polskiej telewizji seria Power Rangers Ninja Storm była
ocenzurowana – wycięto, między innymi, scenę walki Lothora z Camem z finałowego
epizodu oraz kilka innych scen walk cywilnych, które dystrybutorom wydały się
zbyt brutalne. Co jest oczywistą bzdurą, bo walki w tym serialu nigdy nie
odznaczały się realistyczną brutalnością. Wziąwszy to pod uwagę – jak i fakt,
że dubbing polskich wydań tego serialu jest w porywach średni, zazwyczaj zaś po
prostu koszmarny – wszystkim osobom, które chciałyby rozpocząć swoją przygodę z
tym serialem (albo podjąć ją po przerwaniu w dzieciństwie) mocno odradzam
rodzime wersje językowe kolejnych sezonów. Prawdziwą torturą było dla mnie
wysłuchanie polskiej czołówki Ninja
Storm, w której piosenka wykonana przez polskiego wokalistę brzmiała
fatalnie. Dalej było jeszcze gorzej. Dlatego zostawię tę informację w tym
miejscu – sięgając po Power Rangers wystrzegajcie
się polskich wersji, które są słabo przetłumaczone, ze słabo podłożonymi
głosami i, na dodatek, bezsensownie pocięte. Podobnie rzecz ma się z edycjami
brytyjskimi (co zakrawa na hipokryzję, biorąc pod uwagę rzeczy, jakie Angole
potrafią przepchnąć w Doctor Who, serialu
docelowo kierowanym do dzieci) na których bazują polskie wydania i,
prawdopodobnie, większością pozaamerykańskich edycji. Ta przestroga dotyczy, w
różnym stopniu, wszystkich serii – najmocniej dostało się ponoć Power Rangers S.P.D.
Seria zaczyna się odcinkiem zatytułowanym Day of the Dino co stanowi odniesienie
do pierwszego odcinka serii Mighty
Morphin Power Rangers, który nosił tytuł Day of the Dumpster. Ten dwuczęściowy epizod rozpoczyna się sceną,
w której Tommy – dobrze cię widzieć, chłopie! – ucieka z eksplodującej wyspy
ścigany przez grupę humanoidalnych dinozaurów. Po krótkiej walce wskakuje do
wody i odpływa kawałek, obserwując destrukcję wyspy. Po tym akcja przenosi się
kilka lat do przodu, do kalifornijskiego miasteczka Reefside, gdzie młody
mężczyzna, doktor Thomas Oliver, rozpoczyna pracę w lokalnym liceum jako
nauczyciel historii. Budzi to zainteresowanie dyrektorki Randall, która nie
może zrozumieć, jak absolwent MIT i wyspecjalizowany naukowiec zajmuje się
czymś tak prozaicznym i niedochodowym jak nauczanie nastolatków w podrzędnej
szkole. Tommy unika odpowiedzi na te wątpliwości i rusza poprowadzić swoją
pierwszą lekcję. Poznaje na niej nastolatkę imieniem Cassidy, która wraz ze
swoim nierozgarniętym pomagierem Devinem prowadzi szkolny kanał telewizyjny. Ta
dwójka będzie przewijać się przez resztę sezonu pełniąc rolą analogiczną do
Mięśniaka i Czachy z pierwszych serii – czyli przerywnika komicznego. Tommy
spostrzega, że brakuje jednego z uczniów. Wagarowiczem okazuje się Conner,
lekkoduch i piłkarz, który postanowił olać pierwszą lekcję, by potrenować na
boisku. Tam przyłapuje go dyrektorka i wyznacza szlaban. Poznajemy też Kirę,
drobną blondynkę o nieco rebelianckiej powierzchowności, która urozmaica sobie
przerwę śpiewem (zaskakująco przyjemnym dla ucha) i grą na gitarze. Co
najwidoczniej jest zabronione przez szkolny regulamin, bo i ona otrzymuje
szlaban. Podobny los spotyka Ethana, czarnoskórego nerda, który wygłup z
niespodziewanym uaktywnieniem szkolnych zraszaczy przypłacił wylądowaniem na
dywaniku. Dyrektorka Randall, nie chcąc zawracać sobie głowy karaniem krnąbrnej
trójki, spycha ten obowiązek na Tommy’ego, który zabiera nastolatki do pobliskiego
muzeum paleontologicznego. Muzeum okazuje się jednak zamknięte z woli
niejakiego Antona Mercera, co niepomiernie dziwi Tommy’ego. Odsyła on Ethana,
Kirę i Connera, każąc im przejść się po okolicy i poszukać jakichś
interesujących artefaktów, które mogłyby mieć wartość archeologiczną.
Chwilę później doktor Oliver zostaje zaatakowany przez
statuę gigantycznego tyranozaura, która stała obok muzeum. Tommy, będąc
Tommy’m, potraktował szarżującego nań dinozaura kopniakiem z półobrotu…Przypominam, że Wes i Eric (Power Rangers
Time Force), którzy byli kiedyś w bardzo podobnej sytuacji, dawali takiego
drapaka, że aż się za nimi kurzyło… Po tym wyczynie doktor Oliver wsiadł do samochodu i rozpoczął
ucieczkę. Tyranozaur dość szybko padł, uderzając łbem w wiadukt, pod którym przejechał
Tommy. Okazało się, że była to jakaś biocybernetyczna hybryda, co wprawiło
Tommy’ego w jeszcze większe zaniepokojenie. Swoją drogą, to jest dopiero
człowiek z żelaznymi nerwami – gdyby mnie ścigał cybernetyczny tyranozaur,
odczuwałbym najpewniej coś więcej, niż tylko zaniepokojenie. Tymczasem trójka
nastolatków podróżuje przez las, wdając się w sprzeczkę, którą przerywa
odkrycie jamy, w którą wpada jedno z nich. Jama prowadzi do groty, w której
Kira, Conner i Ethan odnajdują trzy różnobarwne kryształy. Zabierają je ze sobą
i wychodzą na zewnątrz, co pobudza znajdującego się w niesprecyzowanej
odległości stwora, który wysyła swoje jednostki celem odzyskania kryształów.
Niedługo potem grupa gadzich potworów atakuje nastolatki, które po próbie
ucieczki, podejmują z nimi walkę. Okazuje się, że kryształy dały im pewne
nadprzyrodzone moce – Conner uzyskał nadludzką szybkość, Ethan potrafi
utwardzać swoją skórę, zaś Kira nabyła umiejętność modulowania głosu w taki
sposób, by powalić przeciwników. Po pokonaniu napastników Tommy odnajduje
dzieciaki, które zatajają przed nim fakt odkrycia kryształów i późniejszej
potyczki.
Następnego dnia Cassidy rozmawia z Devinem o ich nowym
nauczycielu i nabiera co do niego podejrzeń, ponieważ nigdzie nie może znaleźć
o nim żadnych informacji. Tymczasem Kira oddaje Ethanowi swój kryształ, nie
chcąc się mieszać w żadne nadnaturalne wariactwa. Kilka minut później zostaje
uprowadzona przez jaszczurze potwory, które zaatakowały dzieciaków dzień
wcześniej. Conner i Ethan jadą do domu Tommy’ego, chcąc mu o wszystkim
opowiedzieć. Odkrywają, że Tommy, niczym Batman, ma pod swoim domem wysoce
stechnologizowaną grotę. Chłopaki mówią nauczycielowi o tym, co się wydarzyło i
z zaskoczeniem orientują się, że Tommy im wierzy. Tłumaczy nastolatkom, że to on
jest współodpowiedzialny za stworzenie stworów, które zaatakowały i
porwały Kirę. Tymczasem dziewczyna budzi się w jakimś dziwnym mrocznym
laboratorium, gdzie Mesogog – główny antagonista serii – zaczyna ją wypytywać o
kryształy, które wraz z Connerem i Ethanem znalazła w grocie. Kira stacza walkę
z Elsą, podwładną Mesogoga, po czym ucieka przez niewidzialny portal, który
wyrzuca ją wprost na maskę samochodu Tommy’ego, który z kolei razem z chłopakami jechał
Kirze na odsiecz. Nieco wcześniej, w czasie jazdy, Tommy opowiada swoim
podopiecznym o tym, że kilka lat temu współpracował z naukowcem imieniem Anton
Mercer nad możliwością łączenia DNA dinozaurów z implantami cybernetycznymi,
jednak ich badania były sabotowane przez jakąś nieznaną siłę. Najpierw, w
tajemniczych okolicznościach, zniknął Mercer, nieco później całe ich
laboratorium zostało ograbione i zdemolowane przez tajemniczego Mesogoga – i to
jego podejrzewa Tommy o porwanie Kiry. Dalsze rozważania przerywa pojawienie
się dziewczyny i ścigającego ją Zeltraxa – generała Mesogoga. Po krótkiej walce
Zeltrax odpuszcza i donosi swojemu mistrzowi, że Tommy powrócił i znów zaczyna
bruździć. Tommy odwodzi Connera, Kirę i Ethana do domów, obiecując, że
wytłumaczy im wszystko następnego dnia. Mesogog tymczasem planuje atak na
miasteczko – przy okazji wspomina o Lothorze, złoczyńcy z Power Rangers Ninja Storm, nazywając go idiotą.
Następnego dnia Reefside zostaje zaatakowane przez trzy
nasłane przez Mesogoga Biozordy. Tommy zabiera Connera, Kirę i Ethana do siebie
i wręcza im morphery, które wybudował dzięki pozyskanym przez nastolatki
kryształom i namaszcza ich na nowych Power Rangers. Tłumaczy im, że odnalezione
przez nich kryształy są częścią asteroidy, która uderzyła w planetę
sześćdziesiąt pięć milionów lat temu i spowodowała wyginięcie dinozaurów, przez
co nosi w sobie potężną moc. Okazuje się, że kryształy zostały przypisane do
ich DNA i nie mogą być używane przez nikogo innego, ale w przypadku ich śmierci to ograniczenie przestanie obowiązywać, więc Mesogog będzie mógł
zawładnąć ich mocą – a do tego nie wolno dopuścić. Tommy tłumaczy im, jak ważna jest współpraca
i wzajemne zaufanie, po czym wysyła ich do walki. Na drodze staje im Zeltrax.
Wojownicy transformują się – i, w przeciwieństwie do ich poprzedników, tym
razem ten proces przebiega szybko i sprawnie – po czym wdają się w walkę z
Zeltraxem i jego potworami. Z pomocą Tommy’ego udaje im się pogonić im kota,
ale Zeltrax teleportuje się do wielkiego statku kosmicznego, którym atakuje miasto.
Wojownicy komunikują się telepatycznie z zordami i przekonują je, że powinny
zaprzestać walki i dołączyć do Power Rangers. Tak się oczywiście dzieje i już
chwilę potem Dino Rangers wskakują do megazorda, za pomocą którego w
widowiskowy sposób niszczą wraży okręt, wspinając się nań i dosłownie
przewiercając się przezeń na wylot, co wygląda super. I tak Wojownicy staczają
swoją pierwszą walkę. Zeltrax z podkulonym ogonem wrócił do Mesogoga, który
torturuje go mentalnie za jego sromotną klęskę. Obrywa się też Elsie za
wypuszczenie Kiry. Tymczasem Tommy rozmawia ze swoimi podopiecznymi, wręcza im
zmodyfikowane do postaci bransoletek morphery i prosi o pomoc w pokonaniu
Mesogoga. Conner, Kira i Ethan godzą się i tak kończy się pierwszy odcinek Power Rangers Dino Thunder.
Według mnie Day of the
Dino to zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych odcinków otwierających
serie. Jest szybki, ale nie za szybki. Przedstawia nowych bohaterów,
złoczyńców, nakreśla tematykę serii, jej klimat – cięższy, niż w Ninja Storm, ale nie jakoś przesadnie
mroczny – ponadto jest dynamiczny, ma kilka zabawnych scen i ogląda się go po
prostu znakomicie. Jasne, ma kilka rażących skrótów fabularnych (choćby Kira
dosłownie wpadająca na szukających ją Tommy’ego Connera i Ethana), ale nie
przeszkadzają one tak bardzo. Oglądając ten odcinek ani przez chwilę się nie
nudziłem, informacje są dawkowane w odpowiedni sposób tak, by cały czas
podtrzymywać zainteresowanie widza. Bohaterowie pierwszoplanowi są zarysowani
znacznie lepiej, niż w poprzednim sezonie. Conner (Czerwony Dino Ranger) jest
sportowcem, lekkoduchem i zawadiaką, który nie odznacza się przesadnym
szacunkiem do innych i bywa irytujący dla otoczenia (Do Tommy’ego zwraca się per „dude”, zaś do Kiry „babe”,
szczęściem w obu przypadkach szybko zostaje przywołany do porządku), ale nie w
tak karykaturalny sposób jak Joel z Lightspeed
Rescue, przez co da się to zaakceptować. Ethan (Niebieski Dino Ranger) jest
nerdem, mniej charyzmatycznym od Connera, choć mającym przebłyski silniejszego
charakteru. Kira (Żółta Dino Ranger) to nieco wycofana outsiderka o spokojnym
usposobieniu, choć odznacza się najlepszą z całej trójki umiejętnością sztuk
walk. Strasznie mi się podobało, że twórcy już na tym etapie podkreślili, że
każde z tej trójki wywodzi się z innego środowiska, ma inne zainteresowania,
priorytety i zapatrywania na różne sprawy. Żeby pokonać Mesogoga będą musieli
znaleźć sposób na bezkonfliktową współpracę ze sobą, otworzyć się na siebie i
zaakceptować.
Tommy to już właściwie od nowa zaprojektowana postać –
naukowiec muszący wziąć odpowiedzialność za swoje dzieła, skradzione i
wykorzystane w niecnym celu. Na szczęście takie podejście okazało się strzałem
w dziesiątkę, ponieważ postać Tommy’ego nabrała głębi i stała się ciekawsza. A
to w najmniejszym stopniu nie zakłamało tego, za co tak uwielbiamy tego
bohatera. To mimo wszystko nadal jest ten Tommy, którego pamiętamy z
dzieciństwa i fakt, że teraz mentoruje nowemu pokoleniu Wojowników jest czymś
niesamowitym. Pamiętajmy, że o ile widzowie znający Tommy’ego z Mighty Morphin Power Rangers doskonale
wiedzą, z kim mają do czynienia, o tyle młodsi, a zatem docelowi odbiorcy Dino Thunder już niekoniecznie muszą być
świadomi tego, kim w istocie jest doktor Oliver, znając go co najwyżej z
opowieści starszego rodzeństwa. I to rozegrano po prostu znakomicie. Z jednej
strony weterani serii dostają powrót legendarnego już Wojownika, z drugiej –
młodsi widzowie otrzymują tajemniczego mentora, który zdaje się wiedzieć o
Power Rangers więcej, niż inni. Poza tym, fakt niesamowitości tego bohatera
został zasygnalizowany sceną, w której Tommy kopnął z półobrotu w pysk
cybernetycznego, pełnowymiarowego tyranozaura. Jasne, wyglądało to absurdalnie,
ale, z drugiej strony, Rule of Cool w
tym momencie zadziałało i w czasie oglądania tej sceny opadła mi szczęka.
Patrzcie, drogie dzieci, za moich czasów Power Rangers robili TAKIE rzeczy!
Antagoniści z tego sezonu są naprawdę dużym krokiem naprzód
w stosunku do Ninja Storm. W
pierwszym odcinku przedstawiono nam tylko trójkę – Mesogoga, Elsę i Zeltraxa –
i praktycznie żadnego z nich nie można nazwać postacią komiczną. Wciąż ich styl
wizualny jest nazbyt barwny (w ogóle uważam, że sabanowska surowość znacznie
bardziej pasuje do powerrangersowskich złoczyńców, niż disney’owski przepych i
mnogość kolorów), ale i tak jest o niebo lepiej, niż było sezon temu. Mesogog
ma w sobie odpowiednią charyzmę, jest mroczny i groźny, ma bardzo specyficzny
głos, dzięki czemu nie tylko widać, ale i słychać, że jest poważnym
zagrożeniem. Niestety, z biegiem czasu staje się to odrobinę nużące. Dopiero na
przykładzie Mesogoga uświadomiłem sobie jak ważny jest element komiczny w
powerrangersowych antagonistach. Jeśli są zbyt mroczni i zrobieni na poważnie,
to zwyczajnie nie pasują do konwencji serialu i wypadają sztucznie. Mesogog
jest takim przykładem – choć interesujący i nieźle zaprojektowany, to jednak
oglądanie go na dłuższą metę nuży. Zeltrax i Elsa mają już nieco mniej do
zaoferowania, ponieważ odgrywają dość archetypowe rolę przydupasów, ale znów –
w porównaniu z generałami z Ninja Storm wypadają
po prostu pozytywnie.
Jeszcze słówko o tak zwanych „mocach cywilnych” –
nadprzyrodzonych umiejętnościach Wojowników, z których korzystają bez konieczności
transformacji. To nie jest nowy pomysł, nadludzkie umiejętności miewali już
niektórzy Rangerzy, na przykład Legolas (Czerwony Space Ranger – telekineza),
Trip (Zielony Time Ranger – prekognicja) czy Maya (Żółta Galaxy Ranger –
umiejętność rozmowy ze zwierzętami), tym razem sprawa ma się jednak trochę
inaczej. Moce cywilne pochodzą bezpośrednio z tego samego źródła, co moce Power
Rangers, stając się de facto ich
rozszerzeniem. Linkara strasznie na to narzekał, twierdząc, że umniejsza to
znaczenie transformacji oraz „psuje” sceny walk w formach cywilnych – kiedy
oglądamy Wojowników walczących nie w kostiumach, chcemy widzieć, jak walczą w
tradycyjny sposób, mając do dyspozycji jedynie swoje przyrodzone umiejętności
oraz wyszkolenie, a nie jakichś domorosłych X-Men. Ja mam na ten temat odmienne
zdanie – im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że moce
cywilne są naprawdę fajnym zabiegiem. Przede wszystkim – po zakończeniu Ery
Zordona walk cywilnych jest coraz mniej, ponieważ twórcy przestali angażować
aktorów będących wyszkolonymi specjalistami od sztuk walk. Ma to swój fabularny
sens – o ile bohaterami Mighty Morphin
Power Rangers była grupa nastolatków połączona wspólną pasją (sztuki
walki), o tyle kolejne inkarnacje Power Rangers składały się już na przykład z
kosmicznych kolonistów (Lost Galaxy)
czy pracowników służb cywilnych (Lightspeed
Rescue) i trudno zakładać, że moce za każdym razem otrzymywać będą osoby
biegłe w sztukach walk. Poza tym, jeśli aktor sam odgrywa swoje sceny kaskaderskie,
to istnieje ryzyko, że złamie sobie przy tym rączkę albo nóżkę i trzeba będzie
przerwać zdjęcia aż do czasu wyzdrowienia albo znalezienia zastępstwa. Coś
takiego spotkało aktora odtwarzającego rolę Rocky’ego w Power Rangers Turbo – w czasie zdjęć nabawił się kontuzji i przez
to jego bohater został zastąpiony dwunastoletnim Justinem. Z tego też względu
niekiedy walki cywilne będą pojawiać się rzadziej – w obu przytoczonych przeze
mnie przypadkach były raczej incydentalne, a i wtedy aktorzy korzystali najczęściej
z dublerów. Moce cywilne dają niewytrenowanym bohaterom możliwość aktywnej i
efektownej walki bez konieczności transformacji, co zawsze ogląda się
przyjemnie.
W kolejnym odcinku, Wave
Goodbye, dostajemy Connera, który szybko orientuje się, że jego obowiązki
jako Power Ranger mogą zaszkodzić karierze piłkarskiej, jaką sobie wymarzył.
Odcinek służy generalnie dopowiedzeniu tego, co nie zmieściło się w epizodzie
otwierającym – poznajemy nadzwyczaj dobrze o wszystkim poinformowaną
właścicielkę pobliskiego baru imieniem Hayley (jak dowiadujemy się zaraz potem,
Hayley współpracuje z Tommy’m i jest świadoma istnienia Dino Rangers) oraz
nastoletniego Trenta, w którym zadurza się Kira. Tommy oswaja trzy
biomechaniczne raptory, które nieco później ujeżdżają Dino Rangers. Tak jest –
Power Rangers w tym sezonie jeżdżą na raptorach niczym bohaterowie Final Fantasy na chocobosach. To dopiero
drugi odcinek, a ten sezon już jest po prostu świetny. Ostatecznie Conner na
jakiś czas rezygnuje ze swoich piłkarskich ambicji, by w pełni poświęcić się
obowiązkom związanym z walką z Mesogogiem. Twierdzi, że to dzięki dziewczynce,
którą uratował w tym odcinku, ale ja podejrzewam, że perspektywa ujeżdżania
raptorów wydała mu się daleko bardziej kusząca, niż jakieś tam ganianie w
krótkich spodenkach za nadmuchanym świńskim pęcherzem. Pod koniec tego epizodu
Tommy zostaje porwany przez siły Mesogoga i tak dochodzimy do czwartego odcinka
serii Dino Thunder i zarazem
pięćsetnego odcinka serialu.
Tak jest – pięćset odcinków. Tyle stuknęło serialowi w
czasie trwania Power Rangers Dino
Thunder. Jubileuszowy epizod nosi tytuł Legacy
of Power i opowiada o dotychczasowej historii Power Rangers w formie archiwalnych nagrań z poprzednich serii
odnalezionych przez nastolatków w komputerze Tommy’ego. Nie da się streścić
przeszło dziesięcioletniej historii Power
Rangers w czasie dwudziestominutowego odcinka – spójrzcie, ile zajmują moje
notki! – więc nie będę za mocno narzekał na ten epizod, ale… sporo ważnych
rzeczy po prostu w nim pominięto. Nawet w opisie absolutnych początków serii,
na których Tommy skupił się najmocniej, nie zasygnalizowano pojawienia się
Lorda Zedda (chyba każdy się zgodzi, że dla serialu był to kluczowy moment),
serie post-Zordonowskie zostały potraktowane po macoszemu, nie wspomniano o
śmierci Zordona, ani wydarzeniach z Forever
Red. Jasne, nadal przyjemnie ogląda się ten odcinek, ale generalnie z
oglądanych przez dzieciaki nagrań wylewa się chaos, szczególnie dla osób, które
przytaczanych tam serii nie znają. A, jedno z dzieciaków pyta Hayley, czy nie
mogliby poprosić o pomoc w odbiciu Tommy’ego jakichś poprzednich drużyn, na co
pada odpowiedź, że oni już utracili swoje moce.
Przeanalizujmy to (możecie spokojnie pominąć ten akapit,
jeśli tego typu dywagacje was nie interesują). Moce Wojowników Mighty Morphin Power Rangers faktycznie
zostały bezpowrotnie utracone, ale zaraz potem ich użytkownicy zaopatrzyli się
w kryształy Zeo – i od tego źródła mocy nigdy nie zostali odcięci. Naczelnym
pytaniem serii Power Rangers Turbo było
„Gdzie, do cholery, podziały się moce Zeo?”. Tak więc teoretycznie (a i
praktycznie, jak widzieliśmy w Forever
Red) moce Zeo nadal pozostają w rękach ich użytkowników i są aktywne. Co
więcej, o ile monety mocy zostały faktycznie zniszczone przez Rito w końcówce MMPR, to w Power Rangers In Space widzimy, że Adam mimo wszystko jest w stanie
transformować się za pomocą swojego zniszczonego morphera, choć wiąże się to z
pewnym ryzykiem dla jego zdrowia. Ponadto drużyna z Aquitaru, czyli Alien Rangers najprawdopodobniej wciąż
funkcjonuje, bo Aurico, Czerwony Alien Ranger odpowiedział na wezwanie
Tommy’ego w Forever Red. Ale idźmy
dalej – moce Turbo zostały zniszczone pod koniec Power Rangers Turbo i to jest fakt, ale znów – T.J. w Forever Red (Power Rangers Wild Force) i Justin w True Blue to the Rescue (Power
Rangers In Space) odzyskali swoje moce i nie ma powodu, dla którego nie
mogliby ich używać. Space Rangers (Power
Rangers In Space) nigdy zaś swoich mocy nie utracili – zostawili morphery
na pokładzie Astro Megaship, ale w Power
Rangers Lost Galaxy je odzyskali i zatrzymali, bo pod koniec odcinka
team-upowego widzimy jak odlatują na Ziemię będąc w swoich formach Wojowników.
Galaxy Rangers ze wspomnianego wyżej sezonu niby stracili moce, gdy włożyli
swoje Galaxy Sabery z powrotem do skały, czym zdjęli klątwę z mieszkańców
planety Mirinoi, ale w kolejnym team-upie widzimy, że zawsze w razie potrzeby
mogą po nie sięgnąć. Jedynym Wojownikiem, który faktycznie i bezpowrotnie
utracił swoje moce jest Mike, który poświęcił moc Magna Defendera, by ocalić
kolonistów i podtrzymać portal, dzięki któremu mogli uciec z Zaginionej
Galaktyki. Z kolei ekipa Lightspeed Rescue z Power Rangers Lightspeed Rescue swoich mocy nigdy nie straciła.
Drużyna została rozwiązana, gdy zniknął powód jej istnienia (czyli armia
demonów próbująca wedrzeć się na ziemski plan astralny), a ich moce spoczywają
w rękach kapitana Mitchella i są do dyspozycji Wojowników na wypadek, gdyby
zaszła potrzeba ich ponownego wykorzystania. Jeszcze lepiej jest w przypadku
drużyny z Power Rangers Time Force – w
finale sezonu widzimy, że czworo Wojowników wraca do przyszłości, ale Wes i
Eric nie dość, że zostają w teraźniejszości, to jeszcze zatrzymują swoje moce i
– co najważniejsze – czynnie z nich korzystają, działając w jednostce Silver
Guardians. Poza tym, zawsze mogą się skontaktować z przyjaciółmi z roku
trzytysięcznego i, w razie potrzeby, poprosić ich o pomoc. Co do inkarnacji
zespołu z Power Rangers Wild Force to
faktycznie można powiedzieć, że utracili swoje moce, ale znów – to nie jest
tak, że ich moce przepadły bezpowrotnie. Zwrócili je Shayli, ale niewątpliwie,
gdyby zaszła taka potrzeba, byliby w stanie je odzyskać. Wychodzi więc na to,
że jedynie Wojownicy z Ninja Storm są
trwale odcięci od swoich mocy. Gdyby Dino Rangers zdecydowali się poprosić o
pomoc wszystkich dotychczasowych Rangerów (a Tommy z pewnością ma ich dane
kontaktowe), to aniby się obejrzeli, a z odsieczą przybyłaby cała armia. I to
dopiero byłoby godne jubileuszowego odcinka.
Ale wróćmy do Dino
Thunder. W epizodzie Back in Black (hell yeah!) dzieciaki
ruszają Tommy’emu z odsieczą, korzystając z sieci niewidzialnych portali, których używają siły Mesogoga. W czasie ucieczki Tommy wykrada Mesogogowi
skałę, w której utkwił czarny kryształ Dino i zyskuje moce Czarnego Dino
Wojownika (moc cywilna – niewidzialność). I tak oto Tommy, po byciu zielonym,
białym, czerwonym i jeszcze raz czerwonym staje się czarnym Rangerem. Ten facet
mógłby skomponować drużynę korzystając tylko ze swoich własnych inkarnacji.
Tommy powraca jako prawdziwy Wojownik mogący się transformować i gwarantuję, że
każdemu dzieciakowi lat dziewięćdziesiątych zabije mocniej serce, gdy to
zobaczy. Przy okazji dowiadujemy się, że Tommy ma jakąś zadrę z Zeltraxem, co
jednak dziwniejsze – sam zainteresowany nie potrafi powiedzieć, czym podpadł
sługusowi zła, ponieważ nie przypomina sobie żadnych wcześniejszych kontaktów z
Zeltraxem. Bardzo podobał mi się też żart, jaki Tommy rzuca pod koniec epizodu
– mówi, że musi wybrać się na zakupy, bo ma w szafie mało czarnych ubrań, czym
nawiązuje do niepisanej tradycji Power
Rangers głoszącej, że bohaterowie ubierają się w ciuchy o barwie
przypisanych im mocy.
W kolejnych odcinkach tradycyjnie rozwijane są sylwetki
poszczególnych bohaterów. W Diva in
distress dostajemy sporo informacji o Kirze (nie, spokojnie, to nie ona
jest tytułową damą w opałach), zaś w Game
On Ethan zostaje przeniesiony do wnętrza gry komputerowej, którą
nieprzezornie próbował shackować, co wykorzystał Mesogog. Na marginesie tych
odcinków przedstawione nam są kolejne elementy układanki. Najważniejszym jest
chyba ujawnienie, że Anton Mercer żyje i ma się dobrze, co więcej – to on jest
ojcem Trenta, nastoletniego kelnera w knajpie Hayley do którego skrycie wzdycha
Kira. Tommy zauważa dziwne zachowanie Mercera i uniki w chwili, gdy pyta go o
tajemnicze zniknięcie na kilka dni przed atakiem Mesogoga. Mercer każe się
trzymać Trentowi z daleka od Tommy’ego. Sam Trent natomiast okazuje się mieć
talent rysowniczy. Dostajemy też nieco Cassidy i Devina, którzy może nie są aż
tak zabawni jak Mięśniak i Czacha, ale naprawdę się starają i ich komediowe
wątki zawsze są jakimś urozmaiceniem fabuły – dopiero teraz zorientowałem się,
jak bardzo mi brakowało tego typu zabiegów w seriach rozgrywających się po Erze
Zordona. Kolejne odcinki rozwijają nieco
postać Trenta i jego relacji z przybranym, jak się okazuje, ojcem. Pod koniec
epizodu Golden Boy Trent odnajduje w
gabinecie ojca teleport podłączony do sieci portali, z której korzysta Mesogog.
W kolejnym odcinku zatytułowanym Beneath
the Surface bohaterowie zyskują nowego zorda, zaś Elsa (w realnym życiu
będąca dyrektorką szkoły, do której uczęszczają nieświadomi tego faktu
bohaterowie) usiłuje uwieść Tommy’ego i w ten sposób się do niego zbliżyć. Od
razu napiszę, że bardzo mi się podoba dość złożona siatka zależności i powiązań
pomiędzy bohaterami – Kiry z Trentem, Trenta z ojczymem, Tommy’ego z Zeltraxem,
Elsy z Tommy’m… To oraz fakt, że właściwie w każdym odcinku otrzymujemy jakiś
nowy element układanki sprawia, że tę serię ogląda się bardzo przyjemnie.
Następnym epizodem jest Ocean Alert, w
którym – oprócz potwora tygodnia, który porwał okoliczną celebrytkę grającą w
serialu ewidentnie wzorowanym na Słonecznym
patrolu – dostajemy jeszcze więcej Trenta i jego ojca. Dynamika pomiędzy
tymi dwoma przypomina nieco analogiczną sytuację z Wesem i Collinsem z Time Force. Odnoszę jednak wrażenie, że
Trent jest mniej asertywny, łatwiej poddaje się woli pryncypialnego ojca, niż
Wes, który po wejściu w konflikt z rodzicielem wyprowadził się z domu.
W trzyodcinkowym White
Thunder w końcu przedstawiony nam zostaje Szósty Wojownik. Tyle tylko, że w
Dino Thunder Szósty Wojownik jest tak
naprawdę piątym, bo ta seria jako pierwsza z dotychczasowych w historii Power Rangers liczy sobie jedynie piątkę
głównych bohaterów. Owszem, zdarzało się niekiedy, że Wojowników była tylko
piątka, ale w takim przypadku zawsze byli wspierani przez jakiegoś bohatera
pełniącego analogiczną rolę, jak Phantom Ranger w Turbo czy Magna Defender w Lost
Galaxy. W Lightspeed Rescue Amerykanie
stworzyli nawet własnego, nieobecnego w sentajach, Rangera by wypełnić tę lukę.
Tutaj nowy Wojownik – obowiązkowy punkt programu w każdej serii – dołącza do
czwórki Rangerów. Ale przejdźmy do rzeczy. Dla nikogo nie będzie pewnie
zaskoczeniem, że nowym Wojownikiem zostaje Trent, który widzi, jak jego ojciec
przechodzi przez portal w swoim biurze. Po chwili wahania rusza za nim i trafia
do kryjówki Mesogoga, gdzie odnajduje zdobyty przez złoczyńcę kryształ mocy. Kryształ
jest jednak tak silny, że przejmuje nad Trentem kontrolę i wykorzystuje go jako
bezwolnego nosiciela. Biały Ranger okazuje się okrutnym, szukającym zwady
sadystą, który daje wycisk zarówno Dino Rangerom, jak i podwładnym Mesogoga,
który w pewnym momencie chce nawet zwerbować Białego. Trent, który co jakiś
czas odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem podświadomie stara się izolować od
innych ludzi.
Równolegle Cassidy i Devin (wyraźnie cierpiący na jakąś
paskudną odmianę syndromu sztokholmskiego każącego mu towarzyszyć przyjaciółce
w jej szaleńczych wyskokach) udają się do pobliskiej redakcji. Cassidy marzy
się kariera reporterki, jednak naczelny pozostaje wobec niej sceptyczny –
ostatecznie dziewczyna proponuje mu, że odkryje tożsamość Power Rangers. Naczelny
wyznacza jej ultimatum – ma mu dostarczyć wiarygodną informację do godziny
szóstej oboje wpadają na białego Wojownika – Cassidy zostaje oszukana przez
sprytnego dzieciaka, który wciska jej trefny materiał filmowy. Devinowi udaje
się wprawdzie nakręcić Trenta zmieniającego się w Rangera (choć nie był tego
świadomy, bo uderzył się w głowę i stracił przytomność), ale traci to nagranie.
Tymczasem Wojownicy poszukują skamieliny za pomocą stworzonego przez Tommy’ego
detektora. Natykają się dzięki niemu na Białego Rangera, który postanowił
wyhodować sobie zorda. Udaje mu się to, co więcej – kradnie jeden z zordów
Wojowników i łączy obie maszyny w megazorda, którym spuszcza lanie megazordowi
Dino Rangers.
Conner w końcu mierzy się z Trentem. Sfrustrowany niepowodzeniem
w pojedynku podświadomie odblokowuje tryb specjalny swojej transformacji, co
daje mu szansę na wyrównaną walkę. Ostatecznie przegrywa. Zaraz później w całą
sprawę miesza się Mesogog, który proponuje Białemu współpracę. Zły Ranger
odmawia i odchodzi. Wojownicy gromadzą
się w domu Tommy’ego, gdzie liżą rany i rozpamiętują porażkę. Tommy odsyła ich
do domów, żeby trochę odpoczęli, sam zaś udaje się do magazynu, gdzie Biały
hodował jajo ze swoim zordem. Tam wpada w pułapkę zastawioną przez złego Wojownika
i zostaje zabursztynowany. Tak kończy się ten odcinek. Był naprawdę bardzo
udany – dynamiczny, interesujący, z gwałtownymi zwrotami akcji i ustalający
ciekawe status quo na kilka kolejnych
epizodów. Oglądało się naprawdę przyjemnie i chętnie sięga się po kolejny
odcinek, by dowiedzieć się, jak ta sytuacja się dalej potoczy.
W następnym odcinku, Truth
and Consequences, Trent ma przebłyski świadomości na tyle wyraźne, by
zorientować się, czym się stał. Tymczasem Wojownicy starają się wydobyć
Tommy’ego z bursztynowego więzienia, ale muszą to odłożyć na później i zająć
się problemami chwili obecnej. Chwilowo zatem Tommy będzie robił za
postmodernistyczną rzeźbę ustawioną w kącie centrum dowodzenia, zaś rolę
mentora przejmuje Hayley. Trent chce porozmawiać z Kirą o swoim stanie, ale z
powodu Cassidy przerywają rozmowę. Elsa i Zeltrax próbują pochwycić Trenta, ale
bez powodzenia, bo w swojej formie białego Wojownika jest niepowstrzymany. Dino
Rangers po raz kolejny się z nim ścierają. Biały pobił Kirę do tego stopnia, że
z powodu obrażeń zmuszona była powrócić do cywilnej postaci. Biały, widząc kim
jest Żółta Dino Ranger, rezygnuje z zadania jej ostatecznego ciosu i ucieka.
Kiedy powraca do formy cywilnej i odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem,
odnajduje Kirę i tłumaczy jej całą sytuację. Dziewczyna prosi go, żeby na nią
poczekał, zaś sama biegnie sprowadzić pozostałych Wojowników. W tym samym
czasie potwory Mesogoga porywają Trenta, korzystając z okazji, że jest on w
formie cywilnej, a zatem jest niegroźny. Kiedy Kira przyprowadza Connera i
Ethana, Trent jest już uprowadzony, co budzi sceptycyzm chłopaków co do
szczerości Trenta. Tymczasem Mesogog zastanawiającym znajduje fakt, że
nosicielem mocy Białego Wojownika jest nie kto inny, jak pasierb Antona
Mercera. Trent transformuje się i ucieka. Pod koniec odcinka rozmawia z Kirą i
powiadamia ją, że opuszcza miasto, ponieważ nie chce nikogo narażać na niebezpieczeństwo.
W następnym epizodzie, Leader
of the Whack, na Ziemię spada potężny meteoryt, który posiada moc
odwracania ludzkich charakterów, co na krótko sprawiło, że Biały Ranger
opowiedział się na stronie dobra. Samego meteorytu Wojownicy użyli, by wydobyć
Tommy’ego z bursztynu. Proces powiódł się tylko częściowo – o ile Tommy
odzyskał wolność i przytomność, to chwilowo utknął w swojej formie Czarnego
Rangera. Może od razu wyjaśnię – umowa pomiędzy Jasonem Davidem Frankiem, a
ekipą produkcyjną zakładała, że w czasie kręcenia serii aktor będzie mógł w
pewnym momencie wrócić do USA, by spotkać się z rodziną i dopilnować interesów
w prowadzonym przez siebie dojo.. Spokojnie, powraca w dalszej części serii, po
prostu chwilowo jest grany przez innego aktora wsadzonego w kostium (choć dubbingowany przez
Franka). W kolejnym odcinku, Burning at
Both Ends poznajemy w końcu tajemnicę związaną z Mesogogiem – okazuje się,
że jest nim Anton Mercer, który doświadcza rozdwojenia osobowości porównywalnego z tym nękającym doktora
Jekylla. Trent, który od pewnego czasu infiltruje bazę Mesogoga dowiaduje się o
tym. W The Missing Bone Mercer
zostaje przyjęty do szkoły jako zastępstwo za Tommy’ego, natomiast Kira zostaje
opętana przez jednego z potworów. W Bully
for Ethan Kira pomaga Tommy’emu porządkować stare dokumenty i odnajduje
jego zdjęcie z czasów, gdy był Zielonym Rangerem – oczywiście czyni żartobliwą
uwagę odnośnie jego fryzury. Strasznie fajny prezent dla fanów serialu. Ponadto
dowiadujemy się, że na stanowisko współpracownika Mercera z Tommy’m rywalizował
inny utalentowany naukowiec, Terence „Smitty” Smith. Po tym jak Mercer zdecydował
się wybrać Tommy’ego, Smitty podjął pracę w konkurencyjnym laboratorium, gdzie
rzekomo zginął w wypadku. Jak się okazuje, Mesogog uratował Smitty’ego i odbudował
jego ciało. Smitty stał się więc Zeltraxem i tak zostaje wyjaśniony konflikt
tych dwóch. Trent (już całkowicie opętany przez osobowość Białego) ostatecznie
dołącza do Mesogoga.
Odcinek Lost &
Found in Translation to jeden z najbardziej specyficznych epizodów w
historii serialu. Cały wątek opiera się na tym, że troje głównych bohaterów siedzi
na kanapie przed telewizorem i ogląda… odcinek sentaia Bakuryuu Sentai Abaranger, którego adaptacją jest Power Rangers Dino Thunder. Chyba nigdy
jeszcze się tak nie uśmiałem, oglądając Power
Rangers. Co ja gadam – w ogóle chyba nigdy nie miałem takiej histerycznej
głupawki, jak w czasie lektury Lost &
Found in Translation. Poważnie, wysłuchując komentarzy Kiry, Connera i
Ethan, mając w głowie wielowarstwowy poziom meta, rechotałem jak głupi
właściwie od początku do końca odcinka. Znacie to uczucie, gdy siedzicie ze
znajomymi przed ekranem telewizora oglądając jakiś film albo serial i najlepszą
zabawą jest komentowanie go na bieżąco? To właśnie jedna z takich sytuacji.
Weźmy też poprawkę na gigantyczną różnicę kulturową, jaka dzieli ogólnie
pojmowany Zachód od Japonii i związaną z tym „dziwaczność” oglądanego przez
nastolatki epizodu. Widząc minę Connera, który ze zgrozą obserwuje azjatycką
interpretację jego osoby rechotałem jak szaleniec. Wielu fanów sentaiów nie
lubi tego odcinka, ponieważ sugeruje on, że sentaie są zrzynką z Power Rangers, choć w rzeczywistości
jest odwrotnie. Ale, tak jak konkluduje Kira, jeśli coś jest inne, nie znaczy,
że jest złe, więc puenta tego epizodu jest pozytywna. Ogólnie polecam ten
odcinek, bo to jeden z najzabawniejszych epizodów w historii serialu. Daje to
też świetny efekt w kontekście całości serialu – obserwując, jak bohaterowie
wspólnie spędzają czas wolny bardziej się do nich przywiązujemy.
Wracając do fabuły. W zapychaczu It’s a Mad Mad Mackerel Biały Ranger walczy z Zeltraxem o rangę
prawej ręki Mesogoga. Trent, po lekkich perturbacjach, zwycięża, co upokarza
Zeltraxa. Zemsta nadchodzi w kolejnym odcinku, Copy That, w którym Wojownicy walczą ze – złapcie się czegoś, zanim
to przeczytacie – skrzyżowaniem chomika, kserokopiarki i zielonej papryki.
Zeltrax wrabia Trenta w zniszczenie laboratorium, co powoduje, że Mesogog
obezwładnia nastolatka i planuje go zabić. W ostatnich chwili władzę nad swoim
ciałem przejmuje świadomość Antona Mercera, który ratuje przybranego syna
przeciążając system. Pozytywnym skutkiem ubocznym tego wydarzenia jest fakt, że
Trent odzyskuje swoją osobowość i zaczyna w pełni panować nad mocami Białego
Rangera. Zanim Mesogog na powrót przejmuje władzę nad ciałem Mercera, Anton
nakazuje pasierbowi dołączyć do Power Rangers. Trent obiecuje mu zataić fakt,
że Mesogog współdzieli z nim ciało. To
było… rany, super. Bardzo podoba mi się takie skomplikowanie relacji pomiędzy
etatowym złoczyńcą, a jednym z Wojowników – coś podobnego mieliśmy w Power Rangers In Space i tam sprawdziło
się to wyśmienicie. Tego typu zabieg powoduje,
że widz jest bardziej zaangażowany w opowiadaną historię. Pod koniec epizodu
Zeltraxowi udaje się odzyskać osobowość Białego Rangera, który dołącza do gangu
Mesogoga. Bohaterowie ścierają się w nim w następnym odcinku, Triassic Triumph, w którym Conner
zyskuje specjalny tryb bojowy.
Kolejny odcinek, A
Star is Torn poświęcony jest Kirze, która zawiązuje współpracę z
producentem muzycznym oraz Ethanowi, który szuka dziewczyny przez Internet.
Odcinek strasznie zabawny i po prostu przesympatyczny. Szczególnie, że
ostatecznie Ethan spotyka się z… Cassidy, która – jak chyba każda sukowata
postać w Power Rangers – jest świetna
i budzi intuicyjną sympatię widza. A, i Tommy w końcu ostatecznie – jak się
wydaje – pokonuje Zeltraxa. W kolejnym odcinku, A Ranger Exclusive, Cassidy dostaje wymarzoną pracę w telewizji –
dzięki Kirze, która na prośbę Ethana próbuje się z nią zaprzyjaźnić. W
następnym odcinku Tutenhawken’s Curse staroegipski
potwór budzi się do życia, rzuca klątwę na Ethana i odbija mu dziewczynę. W Dissapearing Act Ethan idzie na swoją
pierwszą w życiu randkę z Cassidy i – muszę to napisać – to jest po prostu
urocze, jak reszta zespołu, z Tommy’m włącznie, pomaga mu przygotować się do tego heroicznego aktu. Co do Tommy’ego, to w końcu
udało się wyłuskać go z kostiumu Rangera, ale przy okazji została przeciążona
jego moc cywilna, przez co przez półtorej odcinka chodził niewidzialny. W
ogóle, ciekawi mnie jak Tommy, przez kilka tygodni przebywając w formie
Wojownika jadł, pił i… i tak dalej. Nie jest to jednak dylemat, w który
chciałbym jakoś przesadnie brnąć, więc po prostu zostawmy to tak, jak jest. Tym
bardziej, że nadciąga jeden z najważniejszych odcinków w tym sezonie, epizod
zatytułowany Fighting Spirit.
Tommy decyduje się użyć swojego dino kryształu, by odzyskać
widzialną postać. Proces powodzi się częściowo – o ile faktycznie zaczyna być
widzialny, o tyle natychmiast zapada w śpiączkę i ląduje w szpitalu. W swoim
umyśle… to będzie świetne… team-upuje się sam ze sobą. Innymi słowy, stacza
trzy pojedynki z trzema swoimi inkarnacjami. Najpierw walczy z Czerwonym Zeo
Rangerem, później z oryginalnym Białym Rangerem, a na samym końcu – tak,
słusznie się domyślacie – z oryginalnym Zielonym Rangerem, który był pierwszą
inkarnacją Tommy’ego jako Wojownika. Pojawia się nawet jego sztylet i odgrywana
na nim melodiach, choć – z uwagi na prawa autorskie, które zostały u Sabana –
nieco różniącą się od tej oryginalnej. No i Zielony ewidentnie ma coś nie tak z
hełmem. Nie pamiętam, by Zielony Ranger miał na kasku srebrne wykończenia,
które widzimy w tym epizodzie. Tak czy inaczej – wspaniale było zobaczyć
poprzednie wersje Tommy’ego, nawet jeśli były tylko halucynacjami. No i trochę
szkoda, że Czerwony Turbo Ranger nie zaliczył występu, ale rozumiem, że to inny
przypadek – to jedyna inkarnacja, którą Tommy współdzielił z inną osobą. Ostatecznie
Tommy wybudza się ze śpiączki i spieszy na pomoc swoim podopiecznym, którzy w
międzyczasie toczą zacięty bój z potężnym potworem wyprodukowanym na bazie mocy
Białego Rangera (tego z Dino Thunder, nie
tego, którym przed laty był Tommy).
Kolejny odcinek – The
Passion of Connor (Connor, nie Conner… z jakiegoś powodu. Zapewne to
pomyłka osoby piszącej scenariusz) – przynosi nam powrót Zeltraxa, który, jak
się okazało, nie zginął w potyczce z Tommy’m. Równolegle Connor próbuje
zaliczyć klasową ekoterrorystkę, która broni wiekowego drzewa posadzonego za
szkołą, które zła dyrekcja chce usunąć. Okazuje się, że Zeltrax sprzeniewierza
się Mesogogowi i zaczyna działać na własną rękę. W następnym epizodzie, Isn’t It, Lava-ly Ethan okazuje się
celebrytą w świecie nerdów. Dostajemy też Cassidy, która jest kompletnie
niezdolna do prawidłowego funkcjonowania bez Devina, co ciekawie pogłębia ich
relację. Często w rozmaitych teen dramas widzimy
archetyp próżnego przystojniaka, za którym gania zadurzona w nim szara myszka.
W Dino Thunder jest odwrotnie – to
Cass jest przebojowa, aktywna i egoistyczna, natomiast Devin wydaje się nieco
ociężały umysłowo i bardzo łatwo poddaje się woli Cassidy, choć koniec końców
okazuje się bardzo inteligentnym i błyskotliwym chłopakiem, który zwyczajnie
ustępuje cholerycznej Cassidy. Obie te postaci nieźle sprawdzają się w rolach
komediowych, choć oczywiście nie jest to poziom Mięśniaka i Czachy. Swoją
drogą, to dość interesujące jak oba te komediowe duety się od siebie różnią. W
latach dziewięćdziesiątych Mięśniak i Czacha przedstawieni byli jako para
prymitywnych łobuzów o punkowej powierzchowności – ponieważ scenarzyści uznali,
że rebelianckie subkultury są złe i ustawili je w kontrze do harcerzykowatości
głównych bohaterów. Dziesięć lat później, w Power
Rangers Dino Thunder możemy zaobserwować, jak zmieniła się obyczajowość i
pogląd na to, jak powinny się zachowywać nastolatki. Kira i Ethan należą do
subkultur. Ethan jest Jednym Z Nas, natomiast Kira używa bardzo intensywnego
cienia do powiek, gra na gitarze i generalnie cały jej styl ubioru
przesiąknięty jest rebelianckim duchem. W przeciągu dekady subkultury przestały
być „be”, a społeczeństwo pogodziło się, że nastolatki manifestują swój
indywidualizm i generalnie nie ma w tym nic złego. To bardzo budujące, jeśli
się nad tym zastanowić.
W Strange Relations, kolejnym
odcinku serii, dochodzi w końcu do finałowego starcia pomiędzy Trentem, a złym
Białym Rangerem. Oczywiście Trent pokonuje i ostatecznie niszczy swojego złego
klona. Wcześniej mogliśmy zobaczyć nieco scen z Trentem i Antonem Mercerem,
który usilnie pracuje nad usunięciem Mesogoga ze swojego organizmu. Pasierb
prosi go o to, by powiedział o wszystkim Tommy’emu, który z pewnością zrobi
wszystko, by pomóc przyjacielowi, ale Mercer upiera się, że poradzi sobie z tym
sam. W tym odcinku Wojownicy walczą też z gigantycznym kaktusem, który urodził
enta (Welcome in Power Ranger universe!)
i po raz pierwszy łączą wszystkie swoje zordy w potężnego Valkasaurus
Megazorda. Cholerstwo jest potężne, ma kokpit, w którym mieszczą się stanowiska
dla całej piątki Wojowników i budzący respekt design. W każdym razie – chwasty
zostały wyrwane, zaś Elsa zaczyna bać się o swoją skórę, bo z podwładnych
Mesogoga przetrwała już tylko ona. Planuje zatem dobrać się do Mercera i tym
sposobem podłożyć świnię Mesogogowi. Nim jednak do tego dojdzie, do akcji
wkroczą zaskakująco znajomi ninja w zaskakująco znajomych kimonach. Dotarliśmy
bowiem do trzydziestego odcinka, a to oznacza team-up. Przygotujcie się na
dwuodcinkowy Thunder Storm.
Okazuje się, że strącony do Otchłani w finale Power Rangers Ninja Storm Lothor cudem
się z niej wydostał – i od razu przystąpił do planowania zemsty. Podszywając
się pod Senseia przekazał Shane’owi, Dustinowi i Tori ich morphery,
spreparowane w taki sposób, by po ich założeniu Wojownicy zmienili się w jego
sługi. Tymczasem Blake wstępuje do knajpy, w której zwykle przesiadują Ethan,
Kira i Conner. Kira do niego zagaduje i już po chwili nastolatki są w pełnej
komitywie i wybierają się na wyścig motocyklowy, w którym uczestniczy Blake.
Tymczasem Wind Rangers przystępują do ataku na akademię ninja, którą pod
nieobecność ojca opiekuje się Cam. Lothor przybywa do akademii, niszczy ją i
więzi jej uczniów. Cam kontaktuje się z Hunterem, i Blake’em i powiadamia im o
powrocie Lotrhora. Cała trójka jest świadkiem tego, jak Wind Rangers spuszczają
łomot Dino Rangers, którzy dowiedzieli się o złych Power Rangers i postanowili
obronić przed nimi Reefside. Cam przekonuje Huntera i Blake’a, że muszą udać
się do Otchłani i odzyskać swoje moce. I robią to… Rany. Kiedy bohaterowie Ninja Storm stali się takimi kozakami? Przecież,
pominąwszy estetykę, to jest opowieść o trzech wojownikach, którzy schodzą do
Piekła i pojedynkują się z Szatanem, by odzyskać swoje utracone umiejętności! W
każdym razie – po odzyskaniu mocy podstępem zbliżają się do swoich opętanych
przyjaciół i wyrywają ich spod mentalnej kontroli Lothora. Lothor tymczasem
nawiązuje chwilowy sojusz z Mesogogiem. Dochodzi do wielkiej walki sił zła z
jedenastką Wojowników. Po laniu, jakie żołnierze obu złoczyńców dostały od
Power Rangers, Mesogog pokonuje w pojedynku Lothora, po czym go więzi.
To był naprawdę świetny team-up, choć nie wszystko mi się w
nim podobało. Ale może zacznę od pozytywów. Przede wszystkim – po
jednosezonowej nieobecności tego typu odcinków naprawdę bardzo fajnie mi się go
oglądało. Epizody gościnne w ogóle zawsze są bardzo sympatyczne, nawet jeśli
drużyna gości nie była zbyt lubianym zespołem. Bardzo podobała mi się koncepcja
walki obu drużyn – choć trudno w to uwierzyć, do tej pory nigdy nie mieliśmy
jeszcze takiej sytuacji, w której obie drużyny się ze sobą ścierają. Świetne
były sceny, w których drużyna się ze sobą integrowała – biorąc pod uwagę
mentorów, sidekicków i samych Wojowników, w centrum dowodzenia pod domem
Tommy’ego zebrał się niezły tłum. W dodatku świetnie wypadają dialogi – na
przykład w chwili, gdy Ethan i Conner wyrażają fascynację fetyszem „crazy weird
ninja terminator”, którego uosobieniem jest w tym epizodzie Tori (i reakcja
Kiry na tę uwagę – bezcenna).
No, ale nie wszystko aż tak bardzo mi się podobało.
Podprowadzenie do finałowej walki, jak i samo zawiązanie akcji trwa zbyt długo.
To rezultat faktu, że Wojownicy z serii Ninja
Storm pod koniec swojego sezonu stracili moce i sporą część epizodu
gościnnego poświęcono na pokazanie, w jaki sposób je odzyskali. Poza tym, mam
też spore zastrzeżenia do samej finałowej bitwy. Zapowiadała się naprawdę
dobrze, ale skończyło się na dość chaotycznym kolażu różnych sekwencji walk,
które wglądają, jakby niespecjalnie były ze sobą powiązane. W dodatku duża
część tej bitwy toczy się za pomocą motocykli, co jest dla mnie słabe, bo jak
oglądam Power Rangers, to chcę
oglądać ludzi walczących wręcz albo bronią białą, a nie strzelających z dział
zamontowanych na motocyklach. Może to być rezultat tego, że cały epizod był
wypełniony scenami walk (tak w cywilu, jak i w formie Wojownika) i twórcy
chcieli to trochę urozmaicić. Szczerze powiedziawszy, o wiele bardziej podobała
mi się wcześniejsza walka cywilna, w której bohaterowie walczyli korzystając ze
swoich mocy cywilnych – była długa, świetnie pomyślana i wyreżyserowana i
bardzo atrakcyjna wizualnie. Sam pojedynek Mesogoga z Lothorem też był
imponujący – fakt, że walczyli ze sobą dwaj bohaterowie negatywni pozwolił
twórcom na odrobinę większą brutalność starcia – obaj złoczyńcy zaprezentowali
naprawdę niezłe umiejętności bojowe, jednak ich walka była niestety bardzo
krótka i nie zdążyłem się nią nacieszyć w pełni. Koniec końców byłem tym nieco
rozczarowany, ale generalnie nie jest źle – bardzo podobał mi się ten team-up i
jestem usatysfakcjonowany po jego lekturze.
Kolejny epizod, In
Your Dreams pokazuje nam dość diaboliczny plan Mesogoga polegający na
wdarciu się do snów Rangerów i uczynieniu ich realnymi. Odcinek miał cholernie
duży potencjał, ale koniec końców okazał się tylko wykrojeniem scen akcji z
różnych odcinków sentaia poprzetykanych ujęciami śpiących bohaterów. Nuda.
Kolejny odcinek Drawn Into Danger opowiada
o planie Elsy, by wykorzystać talent goszczącego w Reefside rysownika komiksów
i wysłać Wojowników do alternatywnego komiksowego wymiaru. To był akurat
interesujący eksperyment, bo na większość scen walki nałożono filtr graficzny
symulujący „rysunkowość”, który był atrakcyjny wizualnie… przez jakieś osiem
sekund, bo później zaczął najzwyczajniej w świecie męczyć oczy. Na marginesie
tego odcinka widzimy, że Anton Mercer powoli zaczyna akceptować rysowniczą pasję
swojego syna. To akurat dość często przewijający się przez Power Rangers motyw – ojciec, który początkowo chce, by jego
dziecko poszło w jego ślady ostatecznie akceptuje jego życiową autonomię. To bardzo pozytywny wątek i wygląda raczej jak morał skierowany do
rodziców, niż do dzieci – szanujcie indywidualizm swoich synów i córek.
Kolejny odcinek, House
of Cards opowiada o tym, jak Power Rangers walczą z Kevinem Spacey’m, który
zamierza przejąć fotel prezydencki… Dobra, żartowałem. Ale i tak dochodzi w nim do
arcyinteresujących rzeczy. Przede
wszystkim – Tommy i spółka dowiadują się w końcu, że Elsa i dyrektorka szkoły
to jedna i ta sama osoba. Tommy przyłapuje są w gabinecie dyrektorskim, po czym
stacza epicką walkę, która przenosi na szkolne podwórko. I dosłownie całe
liceum jest świadkiem widowiskowego pojedynku na pięści i kopniaki pomiędzy
dyrektorką szkoły, a nauczycielem biologii. This
is so Scott Pilgrim! Zastanawiam się, jak w liceum Reefside wyglądają rady
pedagogiczne. Strasznie mnie też ubawiła sytuacja, która nastąpiła zaraz po
tym. Otóż bohaterowie zastanawiają się, jak mogli nie zauważyć podobieństwa
pomiędzy Elsą i dyrektorką, skoro różnią się one właściwie tylko okularami – na
co Ethan odpowiada, że u Clarka Kenta to przecież działało. Jakby tego było
mało, na wskutek działań Elsy, bohaterowie dowiadują się o dwoistej naturze
Mercera/Mesogoga oraz o tym, iż Trent był jej świadomy od samego początku. Następny
A Test of Trust to kolejny clipshow –
odcinek składający się w znacznej mierze ze scen z poprzednich odcinków – w którym
bohaterowie wspominają swoje wcześniejsze przygody i uświadamiają sobie, jak
bardzo zmieniło ich bycie Wojownikami. Powoli odzyskują też zaufanie do Trenta,
który rozczarował zatajeniem informacji o tym, że jego ojczym i Mesogog to ta
sama osoba. Pomijając fakt, że owe zatajenie było dość głupie, to ten konflikt
lojalności wypadł nawet nieźle. W każdym razie – Wojownicy wybaczają Trentowi.
A, i jeszcze coś – Mesogogowi w końcu udało się trwale odseparować od Mercera,
co sprawiło, że stał się jeszcze bardziej diaboliczny.
I tym sposobem dotarliśmy do finału – dwuodcinkowego epizodu Thunder
Struck (hell yeah!). Mesogog więzi odseparowanego Mercera i odbiera moce
Elsie, by zasilić gigantyczne działo, które chce wykorzystać do zniszczenia
Reefside. Tymczasem Tommy i Hayley planują szturm na bazę Mesogoga, wykorzystując
do tego sieć jego portali. Pozostali Wojownicy natomiast rozmawiają o
zbliżającym się balu maturalnym. Devin próbuje zaprosić Cassidy na bal, ale
ostatecznie tego nie robi, słysząc, że dziewczyna musi odkryć tożsamość Power
Rangers, inaczej wyleci z pracy. Trent idzie na układ z Mesogogiem – obiecuje mu
dostarczyć dino kryształy w zamian za uwolnienie jego ojczyma. Pozbawiona mocy
Elsa zostaje teleportowana gdzieś do miasta, gdzie porywa ją… Zeltrax, który w
tajemniczy sposób powrócił na arenę wydarzeń. Wojownicy lecą za nim w pościg.
Zauważa to Devin i filmuje ich podczas transformacji. Po krótkiej walce Zeltrax
podstawia swoją iluzję pod decydujący atak Wojowników i daje drapaka. Power
Rangers są zatem święcie przekonani, że raz na zawsze pozbyli się go. Zabierają
pozbawioną mocy Elsę do laboratorium. Okazało się, że to podstęp Zeltaxa, który
poznał dzięki temu lokalizację kryjówki Power Rangers. Trent tłumaczy
Wojownikom swój plan – przekaże Mesogogowi ich dino kryształy i, korzystając z
okazji, otworzy portal do bazy Mesogoga, wpuszczając do środka pozostałych.
Tommy uznaje to za zbyt ryzykowne, ale ostatecznie zgadza się na
wdrożenie go. Choć następują pewne komplikacje – Mesogog nie wypuszcza Mercera,
tylko atakuje mentalnie Trenta – to jednak plan się powodzi. Wojownicy wjeżdżają
ciężarówką w pobliże kryjówki Mesogoga, mają ze sobą sprzęt zdolny do
powstrzymania złoczyńcy. Po niesamowicie widowiskowej walce z siłami Mesogoga
Wojownicy za pomocą działa zamontowanego na ciężarówce rozwalają bazę złego
jaszczura. Trent wynosi ojczyma z rozpadającej się bazy. Udaje mu się to.
Tymczasem Zeltrax, korzystając z nieobecności Wojowników, wdziera się do ich kryjówki
i kompletnie ją demoluje, po czym porywa Elsę. Tak kończy się pierwszy odcinek
finału.
W odcinku drugim Wojownicy powracają do zniszczonej przez
Zeltraxa bazy i dowiadują się, co w niej zaszło. Devin przekazuje kasetę z
nagraniem Wojowników Cassidy. Zeltrax, za pomocą wielkiego robota atakuje
Reefside. Podczas gdy wojownicy przyzywają Megazorda, Tommy dostaje się do
środka robota Zeltraxa, by uwolnić Elsę. Po chwili dołącza do niego Kira, zaś
Ethan i Conner używają megazordów, by wywiercić wielką dziurę w maszynie Zeltraxa.
Walka przenosi się na ulicę, gdzie Zeltrax zostaje pokonany. Ostatecznie
Wojownicy poświęcają wszystkie swoje zordy, by zniszczyć mecha. Kiedy wydaje
się, że to już koniec, do akcji wkracza Mesogog, który nie zginął w eksplozji
bazy, a jedynie wycofał się, czekając na odpowiedni moment do uderzenia.
Korzystając z zaabsorbowanej mocy dino kryształów Mesogog mutuje w potężnego
dinozaura. W nieco rozczarowującej choreograficznie walce Wojownicy ostatkiem
sił pokonują go. Kiedy Mesogog zaczyna się replikować, Wojownicy łączą
wszystkie swoje moce w jednym, potężnym ataku, który niszczy Mesogoga i
wyczerpuje całą moc dino kryształów. Po tym wydarzeniu Cassidy oddaje Tommy’emu
taśmę z dowodem na to, że on, Ethan, Conner, Kira i Trent są Wojownikami,
ponieważ uznaje ich za swoich przyjaciół i jest im wdzięczna za to, co zrobili
dla niej i całego miasta. Całość kończy się balem maturalnym i piosenką Kiry.
Jaki był Power Rangers Dino Thunder? Powiem
krótko – świetny. Uznaję tę serię za jedną z najlepszych dotychczas przeze mnie
oglądanych. I to nie tylko z uwagi na obecność Tommy’ego , który był zaledwie
wisienką na torcie. Cały sezon wygląda tak, jakby twórcy Ninja Storm poważnie zastanowili się nad tym, co zrobili źle i
postanowili to poprawić w kolejnej serii. Efekt jest świetny – Dino Thunder to seria ze świetnymi
postaciami, niezłym scenariuszem, imponującymi scenami walki i znakomitymi
dialogami. W ogóle, jeśli chodzi o dialogi, to chyba najlepszy sezon Power Rangers, jaki oglądałem – kwestie są
naturalnie brzmiące, dowcipne i pełne smaczków. Ilość scen epickich poraża –
Tommy kopiący tyranozaura w pysk, megazord przewiercający się przez statek
kosmiczny, Wojownicy galopujący na raptorach, Tommy walczący ze swoimi
poprzednimi inkarnacjami, starcie Dino Rangers z Wind Rangers… Oglądając ten
sezon cały czas oczekiwałem, czym jeszcze mnie zaskoczy. Jasne, zdarzały się
odcinki ewidentnie zapychaczowate, nudne i słabo zrealizowane, ale nie było ich
wiele. Dino Thunder to seria, która
wprowadza mnóstwo smaczków na poziomie meta. Samo pojawienie się Tommy’ego jest
już wielkim nawiązaniem do poprzednich serii, poza tym pojawia się odcinek
streszczający dotychczasowe przygody różnych inkarnacji Wojowników, team-up
Tommy’ego z samym sobą, team-up całej drużyny z ekipą z Ninja Storm, odcinek z sentaiem… O ile Ninja Storm wydawał się jakby odseparowany od szerszego uniwersum
Power Rangers, o tyle Dino Thunder jest
w nim osadzony na maksa.
Wrogowie są interesujący – po Lothorze Mesogog był naprawdę
dużym powiewem świeżości. To chyba pierwszy złoczyńca, który torturował (!)
swoich podwładnych, by ukarać ich za niepowodzenia. Ma interesującą historię –
no dobra, sam w sobie może nie jest tak interesujący jak Trakeena z Lost Galaxy, ale jego powinowactwo z
Mercerem wprowadza sporą dawkę tak pożądanego dramatyzmu. Poza tym – głos i zachowanie.
Mesogog nie ma poczucia przestrzeni osobistej i w czasie rozmowy z kimś
przysuwa pysk bardzo blisko rozmówcy, jednocześnie poruszając się w bardzo
gardzi i przemawiając w bardzo nieprzyjemny sposób. Jest oślizły, a
jednocześnie pełen pewnego majestatu. Świetnie pomyślana postać, choć brak w
nim tej iskierki geniuszu, która charakteryzowała Lorda Zedda i Ransika. Ale i
tak jest super. Podobnie Zeltrax i Elsa dobrze spełniają swoje role, czy czym
Elsa w swojej formie dyrektorki wygląda i zachowuje się jak seksualny fetysz
licealisty fantazjującego o dominującej nauczycielce. Nie bardzo wiem, jaki cel
mieli reżyserzy, każąc jej się zachowywać w ten sposób i podejrzewam, że lepiej
jest nie dociekać.
Postaci z drugiej strony barykady też są świetne.
Najbardziej ujął mnie chyba Trent, przez cały sezon zmuszany do dzielenia
swojej lojalności pomiędzy ojca, a przyjaciół. Jego sytuacja jest naprawdę
złożona i widzowi łatwo się w nią wczuć i sympatyzować z nim. Kira to
rebeliantka, chociaż przez większość czasu sygnalizuje to tylko specyficznym
ubiorem i makijażem – jest bardzo empatyczna, ale potrafi postawić na swoim i w
niczym nie ustępuje swoim kolegom z drużyny. Ethan to geek i choć jego
prezentacja czasem wygląda na parodię subkultury geeków, to jednak jest
wartościowym członkiem drużyny i kilka razy widzimy, jak umiejętnie potrafi
wybrnąć z kłopotów za pomocą swojego intelektu. Conner z typowego buca w czasie
trwania akcji serialu ewoluuje i staje się bardziej spolegliwy. Tommy natomiast
stał się mentorem drużyny – i to mentorem znakomitym. Dba o swoich
podopiecznych, wyraża o nich troskę, w każdej sytuacji służy radą i pomocą. To
niesamowite, gdy widzimy, jak Wojownik, z którym dorastaliśmy powraca, by
wychować nowe pokolenie Power Rangers. Jest w tym coś niesamowicie ujmującego. Generalnie
– scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty i chwała im za to.
Może jeszcze słówko o Devinie i Cassidy. Komiczny duet
analogiczny do Mięśniaka i Czachy wypadł… średnio. To znaczy, Cassidy jest
świetna, a i Devin ma swoje momenty, ale scenarzyści wyraźnie nie mieli pomysłu
na to, w jaki sposób wykorzystać tę dwójkę. Przez większość czasu pojawiają się
zupełnie od czapy. Scenarzyści próbowali różnych rzeczy – a to parowali Cassidy i Ethana, a to
kazali Devinowi i Cassidy polować na Power Rangers – ale nie było czegoś
takiego jak z Mięśniakiem i Czachą, na których na ogół był jakiś pomysł
konsekwentnie realizowany przez cały sezon (na przykład ich dołączenie do służb
mundurowych albo praca w agencji detektywistycznej). Może to być kwestia tego,
iż początkowo scenarzyści planowali uczynić z Devina Szóstego Wojownika, ale kiedy
okazało się, że w sentaiu jest tylko piątka,
musieli zrezygnować z tego pomysłu. Jakby nie było – o ile polubiłem ten
duet komiczny, o tyle twierdzę, że jego potencjału nie udało się wykorzystać w
pełni. I jeszcze coś – muzyka z czołówki. Tutaj całkowicie zgadzam się z tym,
co w swojej analizie powiedział Linkara. Początkowo utwór, który możemy
usłyszeć w openingu Power Rangers Dino
Thunder wydał mi się nieco przekombinowany, zbyt mało chwytliwy i trochę
nudny. Nie był koszmarny, po prostu niezbyt dobry. Tymczasem, z biegiem czasu,
po odsłuchaniu go kilka razy, zaczął wyraźnie zyskiwać. To naprawdę fajny,
dynamiczny utworek, ale żeby go docenić, trzeba się z nim osłuchać.
A zatem – Power
Rangers Dino Thunder to świetny sezon, który oglądało mi się z prawdziwą
przyjemnością. Jeśli miałbym kogoś zachęcać po sięgnięcie do tego serialu, to
poleciłbym mu właśnie serię Dino Thunder,
która jest interesująca fabularnie, znakomicie nakręcona, dynamiczna, pełna
świetnych pomysłów, z sympatycznymi bohaterami i nieźle pomyślanymi
przeciwnikami. To z pewnością jeden z najmocniejszych punktów marki Power Rangers. No, i ma Tommy’ego. Nigdy
nie zapominajmy o Tommy’m. Tymczasem ja zabieram się za Power Rangers S.P.D., czyli serii, w której Power Rangers znowu romansują z nieco czystszym gatunkowo
science-fiction. Miejmy nadzieję, że będzie przynajmniej równie dobrze.
Pamiętam, że ta seria bardzo miśię podbała jednak do dziś zastaniawiam się jak działała maszyna Mesogoga do produkcji potworów i dlaczego odwracały się jej efekty tylko jeśli na początku wsadzili do niej człowieka.
OdpowiedzUsuńCo do Elsy to myslę że jej kosnpicja działala dobrze dlatego,że do pewnego momentu była to poprostu dyrektor Randall, a w ktorymś momencie Mesogo ja porwał i coś jej zrobił, zwlaszcza że na koniec jej przeszło bycie złą.