niedziela, 28 kwietnia 2013

Warehouse 13. 1x08 - Duped

fragment grafiki autorstwa Lewisa Carrolla, całość tutaj.


Może mi ktoś wyjaśnić, o co chodzi z tym umrocznianiem Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla?  Przecież to wyjściowo jest bardzo wesoła, kolorowa książka, może miejscami makabryczna, ale przecież nie wybijająca się pod tym względem na tle innych tego typu utworów z epoki. Tymczasem prawie każdy znany mi popkulturowy remiks Alicji w jakimś stopniu zapuszcza się w rejony psychodelicznego horroru i makabry. Czy to film Burtona, czy to gra McGee’a, czy to opowiadanie Sapkowskiego, czy to fantasy Piekary. Czy to w tym odcinku Warehouse 13.

Cała ta afera, którą spowodowało niefrasobliwe zachowanie Pete’a (znowu grał w ping-ponga ze swoim odbiciem w lustrze Carrolla) i w wyniku której ciało Myki opętała demoniczna Alicja służy za całkiem przyzwoicie pomyślaną podkładkę pod proces odnawiania relacji na linii Myka-Artie. Jak pamiętamy, w poprzednim odcinku zaufanie agentów do Artiego zostało poważnie nadszarpnięte. Zdaje się, że Pete nie ma z tym większego problemu, ale w tym wypadku nie ma się czemu dziwić – on stracił rodziciela we wczesnym dzieciństwie, więc jego wyobrażenie ojca wciąż pozostaje wyidealizowane i nierealistyczne. Dla Pete’a ojciec to ktoś, kogo kocha się bezwarunkowo. Z Myką jest inaczej – jej daddy issues (które zauważa i punktuje w tym odcinku Pete) polegają na niedostatku miłości i zaufania ze strony biologicznego rodziciela i dlatego projektuje te oczekiwania na Artiego. Gdy Artie zawodzi ją w tym względzie, Myka odbiera to bardzo personalnie i długo nie jest w stanie się z tym pogodzić.

W tym odcinku Myka uwięziona jest w lustrze, zaś Artie uznaje to za podstęp Alicji, pobudzonej dyskotekową kulą ze Studio 54. Starania Claudii i Leeny doprowadzają do porozumienia się z Myką, ale nawet wtedy Artie nie daje się przekonać. Dopiero emocjonalna wypowiedź Myki o wzajemnym zaufaniu uświadamia Artiemu, jak bardzo zawiódł. Nie bez znaczenia jest fakt, iż Artie dostrzega nieświadome nawyki agentki, dzięki którym zyskał pewność, że odbicie w lustrze nie jest próbą manipulacji ze strony Alicji tylko Myką. Warto też zauważyć emocjonalne zaangażowanie w tę sprawę Claudii, która już wcześniej pokazała, na ile potrafi się zdobyć, by wyciągnąć bliską osobę z nadnaturalnego więzienia. W tym akurat momencie widać naturalną ewolucję tej bohaterki w kierunku pełnoprawnego członka rodziny i drużyny.

Tymczasem wątek prowadzonego przez Pete’a i Mykę/Alicję śledztwa wiedzie naszych bohaterów do Las Vegas. Sama intryga nie jest może zbyt porywająca – bo większość odcinka zjada wątek Alicji – ale w ramach śledztwa udało się scenarzystom kategorycznie podkreślić rzecz, którą sugerowali już od pierwszych odcinków – nie mają zamiar wikłać pary głównych bohaterów w żaden romantyczny związek, bo to po prostu nie jest ten typ relacji. Pete dość szybko nabiera podejrzeń, że z Myką jest coś nie tak, ale pewność uzyskuje dopiero po pocałunku – ponieważ doskonale wie, że Myka nigdy by go nie pocałowała. To dobrze, że tak wyraźnie zasygnalizowano to już na początku serialu (i później wielokrotnie powtarzano). Warehouse 13 to serial o rodzeństwie – niekiedy mocno dysfunkcyjnym, ale mimo wszystko – a nie o kochankach i to jedna z tych rzeczy, które wyróżniają go z oceanu podobnych produkcji.

Całość kończy się niestety w nieco naciągany sposób, ale Warehouse 13 to się wybacza ze względu na konwencję. I na to, że w scenie ostatecznej konfrontacji wykorzystano doskonale tam pasujący utwór White Rabbit z repertuaru Jefferson Airplane (ostatnimi czasy znany między innymi z remiksu umieszczonego na ścieżce muzycznej Sucker Punch). W ogóle pod względem muzycznym to chyba jeden z najbardziej udanych odcinków serialu – oprócz White Rabbit możemy w nim usłyszeć jeszcze I Will Survive Glorii Gaynor, który to utwór emituje dyskotekowa kula ze Studio 54. Między innymi właśnie za takie smaczki uwielbiam ten serial.

Ogółem, odcinek bardzo sympatyczny, chyba jeden z moich ulubionych w pierwszym sezonie serialu. Dynamizm opowieści zostaje utrzymany do samego końca, ładunek emocjonalny jest na tyle duży, by nie pozostawić widza obojętnym, zaś sam klimat też jest bez zarzutu. A, i byłbym zapomniał – dowiadujemy się o istnieniu Mrocznej Krypty (Dark Vault), gdzie po złapaniu i skatalogowaniu trafiają wyjątkowo niegrzeczne artefakty. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...