poniedziałek, 22 czerwca 2015

T-T-T-T-TIMBER!!!

fragment grafiki autorstwa Chucka Jonesa, całość tutaj.

Opisałem już dzieje pierwszej prawdziwej postaci w historii Looney Tunes - czas pochylić się nad ostatnią. Popełnię w tym miejscu pewne nadużycie, ponieważ główny bohater tej notki, Thomas T. Wolf nie jest zapewne ostatnią postacią wymyśloną na potrzeby flagowej animacji studia Braci Warner - ale po przeczytaniu tej notki zapewne większość z Was zgodzi się, że Timber Wolf był kreskówką zamykającą pewną epokę.

W latach sześćdziesiątych, gdy Chuck Jones pracował w MGM (niemal wszyscy wielcy animatorzy amerykańscy tamtego okresu ostatecznie kończyli w MGM - i na ogół kończyli marnie, choć piszę to z perspektywy osoby, która nigdy nie trawiła kreskówek z serii Tom & Jerry) przyszedł mu do głowy pomysł na nową postać, pozostającą mocno w duchu bohaterów stworzonych przez niego na potrzeby kreskówek sygnowanych logiem Braci Warner. Jones poprosił włodarzy MGM o możliwość stworzenia nowej serii animacji o wymyślonym przez siebie bohaterze. Góra zablokowała jednak pomysł i kazała skupić się Chuckowi na tym, do czego go zatrudniła - czyli na produkowaniu nowych animacji o Tomie i Jerrym. Przez kolejne czterdzieści lat pomysł przeleżał w szufladzie legendarnego animatora, aż ktoś go w końcu odgrzebał i w 2000 roku zaproponował Jonesowi wyprodukowanie tej kreskówki i przeznaczenie jej do cyfrowej dystrybucji na stronie internetowej Warner Bros Online. Pomysł wykiełkował i rok później zaowocował trzynastoma animowanymi we Flashu kreskówkami z serii Timber Wolf. Chuck Jones we współpracy ze swoim wieloletnim przyjacielem Mauricem Noblem zaprojektował występujące tam postaci i zajął się produkcją - choć stery nad serią w znacznej mierze przekazał swojemu protegowanemu, Stephenowi Fossatti, z którym pracował wcześniej przy animowanych sekwencjach w filmie Mrs. Doubtfire. Kreskówki nie cieszyły się zbyt wielką popularnością - głównie z powodu niewielkiej kampanii promocyjnej i ówcześnie mało rozwiniętej infrastruktury internetowej Warner Bros - jednak drugi sezon Timber Wolfa był jak najbardziej w planach… planach, które pokrzyżowała śmierć Chucka Jonesa. I tak oto Timber Wolf egzystuje jako swoiste post-scriptum całej twórczości tego legendarnego animatora. 

TIMBER! to tradycyjny okrzyk, jakim północnoamerykańscy drwale ostrzegają się nawzajem przed spadającym pniem ściętego właśnie drzewa. Jest to również część pełnej nazwy gatunku wilka szarego (Canis Lupus) w języku angielskim - timber wolf, co skutkuje nieprzetłumaczalną na nasz język grą słów. Główny bohater kreskówki, Thomas T. Wolf, ma bowiem nielichy problem - ilekroć wypowie (czy raczej wywrzeszczy) swoje drugie imię, na jego głowę spada powalone drzewo. Nie z powodu czających się w okolicy drwali, tylko z uwagi na jakieś nierozumne prawo przyczynowości, tak charakterystyczne dla kreskówek autorstwa Chucka Jonesa. Ta swoista rodowa klątwa (w jednym odcinku widzimy, że jego siostrzeniec dotknięty jest podobną przypadłością) jest głównym utrapieniem sympatycznego poza tym wilka. Thomas jest bowiem erudytą wyrażającym się w sposób bardzo dystyngowany i znamionujący osobnika niezwykle wręcz inteligentnego. Na ogół nie sprawia kłopotów pozostałym mieszkańcom lasu, nie poluje na owce (w jednym odcinku wybiera się na pastwisko - nie po to, by dać upust swoim instynktom drapieżcy, tylko by znaleźć się w miejscu, w którym nie ma żadnych drzew), chce jedynie pozbyć złego fatum powalającego drzewa za każdym razem, gdy chce się przedstawić swoim drugim imieniem. Nie jest to proste, ponieważ jego frenemy - wiewiórka imieniem Earl - po prostu uwielbia trollować biednego Thomasa, wmanewrowując go w wypowiedzenie „tego” słowa.

Thomas T. Wolf  to właściwie ultymatywna postać Looney Tunes - ignoruje Czwartą Ścianę notorycznie zwracając się bezpośrednio do widzów, korzysta z asortymentu firmy ACME, posiada określoną, bardzo charyzmatyczną osobowość i wymyka się większości schematów utartych w trakcie niemal stu lat rozwoju konwencji kreskówek. Równocześnie Timber Wolf pozostaje kreskówką na wskroś klasyczną - taką, jaka mogłaby być wyprodukowana przez Jonesa w czasach jego prosperity w studiu Braci Warner. Podobnie jak w przypadku kreskówki o Kojocie i Strusiu Pędziwiatrze mamy bardzo ograniczoną lokację (las, z okazjonalnymi łąkami), obsadę (Thomas i Earl - plus kilkoro jednorazowych bohaterów) i koncepcję - niemal wszystkie gagi kończą się okrzykiem Thomasa i przywaleniem go spadającym drzewem. Mogłoby się wydawać, że to bardzo szybko przestanie być zabawne, bo ile razy można się śmiać ze zgniecionego w harmonijkę upadającym drzewem Wolfa? Tyle samo, ile można się śmiać z Kojota, który spada w przepaść. Albo Wilka Ralpha, który obrywa lewym sierpowym od psa pasterskiego Sama. Widzicie, jednym z głównych elementów kreskówek Chucka Jonesa jest obwarowanie ich szeregiem nieprzekraczalnych zasad - i stymulowanie scenarzystów, by w ramach tych narzuconych ograniczeń starali się wykreować coś interesującego. I to się udaje - kreskówki o Thomasie Timber (T-T-T-TIMBER!) Wolfie są równie zabawne, interesujące i błyskotliwe, co klasyczne przygody Bugsa, Daffy’ego i spółki. Identyczna jest w nich dynamika, sposób prowadzenia akcji, a nawet to, jak tło muzyczne koresponduje z zachowaniem bohaterów. 

Głos pod głównego bohatera podłożył Joe Alaskey, weteran dubbingu uznawany za godnego następcę nieodżałowanego Mela Blanca. I sprawdza się w tej roli po prostu znakomicie - to naprawdę jest poziom Blanca i wygłaszanych dystyngowanym akcentem kwestii Thomasa słucha się z prawdziwą przyjemnością. Tym bardziej, że kwestie Thomasa napisane są naprawdę nieźle, z licznymi odwołaniami do klasyki literatury i kina, zdaniami wielokrotnie złożonymi i błyskotliwymi grami słownymi (minusem może być fakt, że aby w pełni docenić ten aspekt trzeba dość dobrze władać angielskim). Nieco gorzej - co w tym wypadku wcale nie oznacza "źle" - wypada Nancy Cartwright doskonale znana wszystkim fanom i fankom serialu The Simpsons, która podłożyła głos pod wiewióra Earla. Jej gra aktorska momentami popada w nieco irytujący schematyzm i nieoryginalność, ale to wciąż solidna, rzemieślnicza robota.

Jak wspomniałem wcześniej, Timber Wolf stworzony został we Flashu - a na początku lat zerowych potencjał tej metody animacji był, hmm, bardzo słabo poznany i flaszowe animacje z tamtego okresu wyglądają na ogół po prostu paskudnie. Dziś się to już trochę zmieniło - jedna z najpopularniejszych kreskówek ostatnich lat (mam tu na myśli oczywiście My Little Pony) jest animowana we Flashu i wygląda całkiem solidnie, ale mimo wszystko ten sposób produkcji kreskówek nadal uważany jest za tani i raczej ordynarny. To napisawszy, mogę zapewnić, że Timber Wolf wygląda naprawdę świetnie - momentami w ogóle nie czuć tego, że był animowany we Flashu. Jasne, czasami pojawiają się niedoróbki (kanciasta szyja grzechotnika w jednym odcinku gryzie chyba najmocniej), ale na ogół wszystko wygląda w najgorszym razie poprawnie. Oczywiście do klasycznych animacji Looney Tunes nie ma nawet startu, ale biorąc poprawkę na czasy i technologię ogląda się to znakomicie nawet po tylu latach. Spora w tym zasługa bardzo szczegółowych (a jednocześnie pozostających mocno w duchu i estetyce klasycznych kreskówek Looney Tunes) teł oraz projektów postaci, w których ręka Jonesa jest niesamowicie mocno odczuwalna. Nie mogę też nie wspomnieć o piosence z czołówki, która jest niesamowicie chwytliwa i wpadająca w ucho nawet jak na standardy Looney Tunes - gwarantuje, że po wysłuchaniu jej dwa-trzy razy nie będzie w stanie powstrzymać się od podśpiewywania jej w czasie oglądania kolejnych epizodów. Dobrze, że seria jest taka krótka, bo jeszcze trochę i w czasie czołówki byłbym zaczął jodłować razem z wokalistą.

Jak już wspomniałem, opublikowanych zostało trzynaście kreskówek z serii (każda trwa około pięciu minut). Wyczytałem w Sieci, że wyprodukowano również kilka odcinków drugiego sezonu, jednakże Warner Bros. nigdy ich nie opublikował. Co więcej - kilka tygodni po śmierci Jonesa wszystkie do tej pory wyemitowane odcinki zostały zdjęte z witryny WB. Szczęściem jednemu z fanów udało się je odzyskać i obecnie wszystkie epizody można obejrzeć w tym miejscu. Jasne - nie wszystkie odcinki trzymają wysoki poziom. Pierwszy epizod, mający na celu przedstawić bohaterów i koncepcję serii jest chyba najsłabszy. Mimo to serię ogląda się z ogromną satysfakcją. Timber Wolf zdecydowanie potrzebuje więcej miłości, niż jej dostaje. Warner Bros. zupełnie zapomniał o tej postaci - od czasu swojego debiutu Thomas T. Wolf nie pojawił się w żadnej animacji Looney Tunes - nie dostał nawet marnego cameo. Tak naprawdę WB skazało tego bohatera na zapomnienie. Research do niniejszej notki był koszmarem, bo odnalezienie jakichkolwiek informacji odnośnie tej kreskówki graniczy z cudem - Looney Tunes Wikia nie wspomina ani słowem o istnieniu Timber Wolfa (choć uczciwie trzeba przyznać, że jego status w uniwersum LT jest cokolwiek niejasny), studio animacyjne, które wyprodukowało serial nie ma o nim wzmianki w swoim portfolio, nawet na oficjalnej stronie Chucka Jonesa nie ma żadnych informacji o jego ostatniej w życiu kreskówce. O Timber Wolfie przeczytać można na kilku wyspecjalizowanych forach internetowych i na garstce blogów takich kompletnych wariatów, jak…. no cóż, jak ja. Hm. W każdym razie - uważam, że to głęboka niesprawiedliwość, bo Timber Wolf nie przynosi wstydu ani Jonesowi, ani rodzinie Looney Tunes i dopóki żyję, będę nosił w sercu nadzieję, że ktoś kiedyś tę postać odkopie i zrobi z nią coś interesującego. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...