fragment grafiki autorstwa Bradi Kenney, całość tutaj. |
Oh, boy.
Nie, poważnie – ósmy sezon tak uwielbianego niegdyś przeze
mnie serialu Doctor Who jest
ostatnim, który obejrzałem. Nie dlatego, że był fatalny – bo nie był. Miał
mnóstwo wad, kilka sporych rozczarowań, parę nietrafionych decyzji
produkcyjnych, sporo przeciętnych scenariuszy i skopanych wątków – ale nie był
katastrofalnie słaby. Był przerażająco wręcz nijaki. To, co miało budzić żywsze
bicie serca budziło co najwyżej drobny wzrost zainteresowania, to, co miało
wyciskać łzy z oczu tylko umiarkowanie absorbujące, a to, co miało budzić
ciarki na plecach, stanowiło zaledwie wyblakłą kalkę tego, czego
doświadczaliśmy kilka lat wcześniej. Poniżej spoilery jak stąd do finału
sezonu, więc lojalnie ostrzegam.
No to jedziemy. Największym problemem jest telenowelowy wątek Clary i
Danny’ego, wokół którego obraca się cała fabuła sezonu. Nie wiem, może to
kwestia wcielającego się w postać Danny’ego aktora, ale nie umiałem go polubić.
Teoretycznie wszystko jest w porządku – mamy byłego żołnierza z interesującym backstory i na dodatek celnie
punktującego niektóre kontrowersyjne zachowania Doctora (konkretnie jego
skłonność do manipulacji innymi – coś, co Davros wytknął kiedyś Dziesiątemu), a
więc postać niezależną, inteligentną i interesującą. Teoretycznie. W praktyce
Danny jest nudny i przez większość ósmego sezonu bezsensownie plącze się po
arenie wydarzeń i naprawdę niewiele robi. To jest chyba powód, dla którego nie
lubię tej postaci – scenarzyści nie dali mu prawie nic do roboty. W większości
odcinków, w których ma do odegrania jakąś ważniejszą fabularnie rolę widzimy
tylko, że ma pretensje do Clary z powodu jej podróży z Doctorem, ma pretensje
do Doctora za to, że jest, jaki jest… tak naprawdę poza finałem i tym głupim
saltem nad potworem tygodnia z odcinka The
Caretaker na dobrą sprawę nie widzimy, żeby cokolwiek robił. Wbrew temu, co
chcą nam wmówić scenarzyści Danny to bardzo bierna postać. Rzadko kiedy ma się
czym wykazać. W finale dowiadujemy się – choć dla mnie było to oczywiste od
połowy sezonu, kiedy straciłem nadzieję na to, że Moffat ma jakikolwiek pomysł
na tego bohatera – że Danny był tylko kozłem ofiarnym tuczonym przez cały
sezon, by go rytualnie ubić pod koniec. No i jego związek z Clarą – w ogóle
mnie nie przekonuje. Nie potrafię zrozumieć, co ona w nim widzi. Kusi ją
życiowa stabilizacja? Clara wyraźnie nie chce stabilizacji – ona chce się bujać
z Doctorem po całym Wszechświecie i przeżywać przygody i nawet oszukuje Pinka,
że tego nie robi. Według mnie to samolubne i niedojrzałe zachowanie, które
tylko zniechęciło mnie do Clary.
Nowy Doctor jest… nowy. Z początku byłem do niego pozytywnie
nastawiony – Capaldi to znakomity aktor i widać, że rozumie rolę Doctora i
potrafi ją odpowiednio odegrać. Tym niemniej jak do tej pory jeszcze nie udało
mu się zaprezentować czegokolwiek, co w znaczny sposób wyróżniałoby go od
poprzedników. Ósmy miał nieco prześmiewczy, zdystansowany humor, Dziewiąty był
poorany Wojną Czasu, sarkastyczny i uśmiechał się w dziwnych sytuacjach (na
ogół takich, w których uśmiech był nieadekwatny), Dziesiąty był szlachetny i
charyzmatyczny, Jedenasty – dziwaczny i dziecinny, ale przez tę dziwaczność i
dziecinność przebijała się niekiedy prawdziwa starość i ból minionych wieków.
Jaki jest Dwunasty? Nie mam pojęcia. Czasem jest zgryźliwy jak Dziewiąty,
czasem zachowuje się niemal jak Jedenasty – ale jak do tej pory nie udało się
ani scenarzystom, ani Capaldiemu wykreować Doctora oryginalnego i
niepowtarzalnego. Wyszedł Doctor patchworkowy, posklejany z niektórych cech
swoich poprzedników i przez to niezbyt wiarygodny i niezbyt interesujący.
Poziom scenariuszy to kolejny problem. Kiedy tak teraz o tym
myślę, będąc stosunkowo świeżo po lekturze całości, uświadamiam sobie, że
większość odcinków zlewa mi się w jednolitą masę, z której umiem wyodrębnić bardzo
mało charakterystycznych elementów. Było coś z wielkim tyranozaurem, coś z
Robinem z Sherwood, coś w szkole… jakiś las? Tyle. Reszta wyleciała mi z
pamięci. Żaden z odcinków nie zapadł mi jakoś wybitnie w pamięć. Oczywiście
oglądało się przyjemnie, ale tylko przyjemnie. Jeszcze kilka lat temu każdy
nowy odcinek Doctor Who był dla mnie
małym świętem, na które niecierpliwie wyczekiwałem przez cały tydzień. Od
pewnego czasu mój entuzjazm stopniowo opadał, aż w końcu z tego jednego,
jedynego serialu Doctor Who stał się
dla mnie po prostu jednym z wielu. Pod tym drętwym wątkiem telenowelowym, o
którym pisałem wyżej i niemrawymi próbami budowania metaplotu zniknęła gdzieś
czysta radocha zwiedzania nowych planet, okresów historycznych i niesamowitych
przygód w czasie i przestrzeni. Przez cały sezon przeleciałem na biegu jałowym,
zastanawiając się, w czym właściwie problem – w scenariuszach? W obsadzie? Nie
wiem. Pomysły miały potencjał – mumia w Orient Expressie, roboty w Sherwood,
nawet las gęsto porastający Londyn – ale właściwie w każdym odcinku idea ulega
rozwodnieniu, potencjał pozostaje niewykorzystany, a po zakończeniu oglądania
pozostaje niedosyt.
Co do metaplotu. Wątki przewodnie można budować w serialach
na dwa sposoby – kompetentny i leniwy. Ten pierwszy zakłada, że w każdym
odcinku pojawia się jakaś wskazówki, aluzje i odniesienia, sukcesywnie, kawałek
po kawałku, odsłaniając złożoność intrygi, która znajduje swoje rozwiązanie w
finale. Sposób leniwy polega na wrzuceniu pod koniec każdego odcinka krótkiej,
oderwanej od właściwej fabuły epizodu, sekwencji mającej przekonać widza, że
gdzieś w tle dzieje się jakaś większa afera, z którą bohaterom przyjdzie się
zmierzyć w przyszłości. Metaplot w ósmym sezonie Doctor Who jest ewidentnie leniwy. Ale wybaczyłbym to – w końcu to
nie pierwszy i nie ostatni raz – gdyby poszczególne odcinki były interesujące.
W końcu Doctor Who zawsze był taką
trochę antologią, w której fabularny szczegół liczył się bardziej, niż ogół.
Niestety, ostatni sezon zawodzi w tym względzie, więc liczyłem przynajmniej na
interesujący finał.
Przeliczyłem się. Finał sezonu dotyka ta sama atrofia
kreatywności, klimatu i zaabsorbowania uwagi odbiorcy, która trawi cały sezon.
I znów – teoretycznie wszystko jest na miejscu, ale w praktyce nie budzi to
żadnych wyraźniejszych emocji. Zdenerwowało mnie i zniesmaczyło bardzo
przedmiotowe potraktowanie tak trudnego przecież tabu śmierci w serialu de facto dla dzieci. Pal już nawet
diabli żenujący gag z wrzeszczącym w Zaświatach
człowiekiem, który oddał swoje ciało nauce – dla mnie był nieśmieszny,
ale nie wątpię, że w jakimś innym serialu, w innym kontekście mógłby być
wariacko zabawny. Cały ten motyw Cybermanów-zombie był przekroczeniem pewnej granicy, wysunięciem
się z konwencyjnych ram, w jakich egzystuje Doctor
Who.
Ale to tylko jeden z problemów finału. Całe to dwuodcinkowe
zamknięcie sezonu składało się z wielu dobrych pomysłów posklejanych w taki
sposób, by nie grzały tak, jak teoretycznie powinny. Cybermani byli, ale jakby
ich nie było – robili głównie za dekorację. Brygadierka – jedna z nielicznych
postaci made by Moffat, które
autentycznie i bez zastrzeżeń lubię – była jedną z niewielu rzeczy, które mi
się podobały w finale, choć i tak jej deus-ex-machinowe uratowanie przez
tatusia mi nie podpasowało. No i zabicie Osgood. To było dziwne, bo bardzo
wiele rzeczy wskazuje na to, iż akcja The
Day of the Doctor rozgrywa się PO wydarzeniach z finału ósmego sezonu. Więc
Osgood powinna żyć. Chyba, że czegoś nie rozumiem. Albo Moffat skrewił. Choć
jestem w stanie bez żadnych oporów przyjąć to pierwsze, to jednak doświadczenie
podpowiada mi, że to ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna.
Missy, czyli Master. Zmianę płci w toku regeneracji Mastera
kupiłem z marszu. To ma sens – obie jego poprzednie inkarnacje zginęły z rąk
kobiet, a coś takiego skłoniłoby do genderowych rozważań nawet takiego wariata,
jak Master. Motywacja Missy też mi pasuje – ładnie rymuje się ze wszystkim, co
wiem o tej postaci. Nieco gadzia aparycja Michelle Gomez i cała ta maniera
złej, pokręconej Mary Poppins też jest strzałem w dziesiątkę. W dodatku to
kolejny krok w stronę kobiecej regeneracji Doctora. Być może za X lat
doczekamy, choć ta idea na swój sposób jest już od wielu lat eksplorowana w
whoniverse. Właściwie nie miałbym na co narzekać, bo postać jest bez zarzutu.
Boję się jednak, iż Moffat znowu (bezskutecznie) będzie próbował pokazać nam,
że mimo wszystko potrafi pisać silne postaci kobiece i złoży Missy na ołtarzu
tych prób. Więc ja bym się nie cieszył za bardzo.
No właśnie. Biorąc pod uwagę powyższe uznałem, że Doctorem
jestem już zmęczony. Nie mogę patrzeć jak z sezonu na sezon osuwa się w coraz
większą nijakość – a mam w pamięci, jaki niesamowity potrafił być
Doctor Who. Szczególnie, że mam też te
swoje słuchowiska od Big Finish i kontrast pomiędzy nimi, a tym, co serwuje
Moffat jest niesamowity. Trailer do Dark Eyes 3 z dramatycznym apelem „Bring the
lady! The lady with a dark eyes! Bring Molly
O’Sullivan! You can save us all!” wzbudził we mnie więcej emocji,
niż cały finał ósmego sezonu. Toteż odpuszczam bez żalu. To nie jest
dramatyczna decyzja podjęta pod wpływem emocji, tylko rezultat powolnego
dojrzewania do niej. Może, jak zmieni się showrunner, wrócę do lektury serialu.
Zgadzam się z większością zarzutów, chociaż podobało mi się trochę więcej odcinków. Nie mniej sezon został pogrzebany kiepskim finałem. Nie odpuszczam jeszcze serialu, ale czekam na zmianę showrunnera.
OdpowiedzUsuńMhm, jednak dużo zależy od perspektywy. Dla mntie to pierwszy sezon Doctora oglądany od deski do deski i choć jestem przed finałem (mam za sobą 10 odcinków) to powiem, że ogląda mi się całość naprawdę przyjemnie. Zgadzam się, że czasami pomysły są niewykorzystane, postacie wkurzające (Danny to jest moim zdaniem totalne nieporozumienie), ale nawet jak czuję po danym epizodzie niedosyt to i tak chętnie zasiadam do kolejnego. Tak podejrzewałem, że sezon nie należy do wybitnych, bo jako świeżakowi wydał się właśnie "przyjemny", a uznałem, że serial nie doczekałby się 800 odcinków i statutu fenomenu jeżeli to byłaby jego główna zaleta. Także dla mnie właśnie jako jeden z oglądanych seriali (a dużo tychże nie oglądam) sprawdza się całkiem fajnie. Podoba mi się ogólna koncepcja i lekko campowy klimat. A największa zaleta tego sezonu jest taka, że bardzo chętnie sięgnę teraz po wcześniejsze
OdpowiedzUsuńNa moją decyzję o nieoglądaniu wpłynął też mój powrót do Power Rangers, który w pełni zaspokaja moją potrzebę campowej niedorzeczności. I jest nadspodziewanie przyjemnym serialem.
OdpowiedzUsuńOj biedaku to co będziesz robił w Boże Narodzenie? Zawsze świąteczny odcinek ratował Cię w depresji ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie postać Dannego też mnie denerwuje w całej swej miałkości, niestety oberwało się też rykoszetem Clarze, która średnio pasuje do obecnego doktora. Jestem też ciekawy czy ta postać nie będzie jednak rozwijana bo w odcinku "Posłuchaj" było zasugerowane że Orson Pink jest potomkiem Dannego co oznacza że Clara musi być obecnie w ciąży.
No i pozostał jeszcze rozgrzebany wątek z tymi statkami kosmicznymi pełnych robotów które czegoś tam szukają.
Też Zgadzam się z większoscią zarzutów, ale Robot Flatlinei Mumia mi naprawdę się podoabały. Z mumią żałuję, że nie dlai jej dodatkowego odcinak na zmieszczenie tego co się nie zmieściło w produkcie końcowym zamiast obrony księzyca poczętego i drzew porastających ocean z siostrą co rok siedziała w krzaku.
OdpowiedzUsuń"Oj biedaku to co będziesz robił w Boże Narodzenie? Zawsze świąteczny odcinek ratował Cię w depresji ;)"
OdpowiedzUsuńMyślę, że Świąteczny jeszcze łyknę. Tak w ramach definitywnego pożegnania z serią.
"No i pozostał jeszcze rozgrzebany wątek z tymi statkami kosmicznymi pełnych robotów które czegoś tam szukają."
Ten z Robota z Sherwood? Nie sądzę, by ktokolwiek zaprzątał sobie głowę rozwiązywaniem tego wątku.
Z tego co pamiętam to tez z Robota z Sherwood był już trzecim statkiem podróżójącym w to samo miejsce. Wcześniejszy był na samym początku sezonu w Londynie z dinozaurem, a pierwszy statek to jeszcze za poprzedniego Doktora. Ten w którym roboty przeładowały Madame Pompadour. Z tego co poznałem scenarzystów ten motyw na pewno jeszcze powróci. Myślałem nawet że będzie związany z finałem tego sezonu ale pięknie wkroczyła Missy.
OdpowiedzUsuń