piątek, 17 października 2014

#GamerGate

fragment grafiki autorstwa Samuela Deatsa, całość tutaj.

Wiem, że jest co najmniej kilka osób, które czekają na moją notkę o #GamerGate. Niektórzy zaczęli się już lekko niecierpliwić i delikatnie wywoływać mnie do tablicy. To przecież oczywiste, że osoba tak zafiksowana na punkcie wątków genderowych i feministycznych w grach video jak ja powinna odnieść się jakoś do tego, co się ostatnio dzieje. Problem polega na tym, że GamerGate jest dla mnie paskudnym kłębem, w którym wszystko miesza się ze wszystkim – przemoc wobec kobiet, subkultura tak zwanych prawdziwych graczy, dyskusja na temat standardów dziennikarstwa branżowego, trolling, kilka fal feminizmu i wiele innych rzeczy. Próba jakiejś dogłębnej analizy zjawiska ze wszystkimi jego odcieniami wymagałaby sporych nakładów czasu, których obecnie nie posiadam – a nawet gdybym posiadał, to ilość materiałów przeraża mnie w takim stopniu, że nie ośmieliłbym się podjąć czegoś podobnego. Będzie zatem subiektywnie, intuicyjnie i ze średnio-płytkim researchem oraz tylko z tego najbardziej mnie interesującego punktu widzenia, ignorując wątek etyki dziennikarskiej i metod funkcjonowania przemysłu gier indie. Miejmy nadzieję, że to wystarczy.

Przede wszystkim, muszę zaznaczyć jedno – nie uważam, że afera GamerGate doprowadzi do czegokolwiek konstruktywnego. Atmosfera skandalu wybitnie nie sprzyja rzeczowym dyskusjom i szczerze wątpię, by pozostał po niej coś więcej, niż tylko niesmak. Nie tak się powinno załatwiać tego typu sprawy – wieszczona przez wielu radykalna zmiana status quo w branży gier nie zostanie wywołana przez to, co dzieje się teraz w ramach GamerGate (nawet nie wiem jak to nazwać – przedsięwzięciem? akcją? awanturą?). Możliwe, że później, gdy emocje już opadną, dojdzie do jakichś ciekawszych polemik. Z drugiej strony – może taki wstrząs i skandal był potrzebny, by branżowe media w końcu zwróciły uwagę na problem traktowania kobiet – zarówno twórczyń, jak i dziennikarek, blogerek oraz po prostu graczek – w środowisko miłośników gier video.

To się nie zaczęło od Zoe Quinn. To się nie zaczęło od Anity Sarkeesian. Ani od Brianny Wu. To się zaczęło u samego zarania subkultury nerdowskiej, która na samym początku była subkulturą typowo męską. Przed komputerami siedzieli wyłącznie chłopcy (z powodu utrwalonego stereotypu, iż kobiety nie mają głowy do nauk ścisłych) i to wyłącznie do nich skierowana była większość gier. Chłopcy dorośli – a przynajmniej urośli – i zaczęli tworzyć takie gry, w jakie grali za młodu. Albo pisać o grach poprzez podświadome odwoływanie się do wzorców wdrukowanych w dzieciństwie, w których Link i Mario ratowali swoje księżniczki. W międzyczasie coś się jednak stało – gry video przesiąkły do mainstreamu, stały się rozrywką dla mas. Termin „gracz” przestał oznaczać przedstawiciela pewnej stosunkowo zwartej subkultury, rozmył się i zrównał z takimi określeniami jak „telewidz” czy „czytelnik”. Zaczęli grać zwykli ludzie – i zaczęły grać kobiety. I nagle okazało się, że potężny przemysł medialny, który egzystował dostarczając wyobcowanym samcom podkładek pod fantazje o maczystowskiej dominacji ma bardzo niewiele do zaoferowania graczkom. Kiedy gry przestały być zabawką stosunkowo wąskiej grupy osób, zaczęto rozmontowywać dość powszechny w nich seksizm, co spotkało się agresją tak zwanych prawdziwych graczy instynktownie broniących „swojego” terytorium. Agresja narastała i w końcu sytuacja eksplodowała – kilka afer (dotychczas bagatelizowanych) zostało nagłośnionych i przesączyło się w końcu do szerszego dyskursu branżowego. I szlam eksplodował.

Wydawało się, że subkultura nerdowska zdołała się już uporać z feministyczną rewolucją w swoich szeregach – twórczynie komiksów, seriali i filmów, bohaterki popkultury zyskały podmiotowość, kobiecy głos w fandomie stał się słyszalny, a niekiedy i dominujący. Ale gier to nie dotyczy. Dopóki Sarkeesian tworzyła swoje klipy na YouTube o komiksach, filmach czy serialach, nie było większego problemu. Dopiero gdy posunęła się do zszargania świętości i ostatniego popkulturowego bastionu maczyzmu, czyli gier video – zaczęto jej grozić śmiercią. Wcześniej grożono gwałtem, znieważano na publicznych forach internetowy, w komentarzach, przerabiano jej zdjęcia… Sarkeesian stała się znienawidzoną jednostką – tylko z tego powodu, że odważyła się mieć inne zdanie.

Nie uważam, że Anita Sarkeesian nie powinna być krytykowana. Więcej – jestem za tym, by ją krytykowano. Ostatecznie kwestie seksizmu są w pewnym stopniu zależne od wrażliwości odbiorcy i dla jednych Lara w nowym Tomb Raider będzie znakomitym przykładem dekonstrukcji postaci i opowieścią o młodej kobiecie znajdującą w sobie siły, by przezwyciężyć przeciwności losu, dla innych – zabawką w rękach gracza skonstruowaną przez cynicznych twórców gry, by dać graczowi słabą kobietkę do opieki i zdrożnej obserwacji tortur, przez jakie przechodzi. Spierajmy się o to. Wysuwajmy różne interpretacje, przywołujmy analizy, patrzmy z szerszej perspektywy i różnych punktów widzenia. Ale nie groźmy śmiercią ludziom za to, że mają inne zdanie. Nie przemawia do mnie argument, że Sarkeesian manipuluje faktami, że dobiera gry pod z góry ustaloną tezę i tak dalej. Każdy jej materiał zaprezentowany w ramach Feminist Frequency jest spójnym logicznie wywodem popartym serią przykładów. Można się z tym nie zgadzać, można polemizować, wysuwać kontrargumenty i własne argumentacje. Pole do dyskusji jest otwarte – choć, ze zrozumiałych względów, komentarze na jej kanale na YouTube zostały zablokowane, to każdy mający coś własnego do powiedzenia w poruszanych przez nią tematach znajdzie cywilizowany sposób na ich przedstawienie. Nie przyjmuję też argumentu „że to tylko trolling i nikt nie pisze poważnie gróźb śmierci”. Znaczy co – mogę grozić ludziom śmiercią, chwiać ich poczuciem bezpieczeństwa i jestem bezkarny dopóki tej groźby nie zrealizuję? Co to jest za myślenie?

Dyskusja na temat traktowania kobiet we współczesnym świcie gier video jest bardzo potrzebna. Źle, że toczy się w atmosferze skandalu. Że toczy się w chwili, gdy Sarkeesian zmuszona była odwołać swój wykład na uniwersytecie w Utah w strachu przed zapowiedzianą przez anonimowego Internautę strzelaniną (co zostało zbagatelizowane przez FBI). Źle, gdy słyszę moich znajomych blogerów – nawet tych, zdawałoby się, przyjaznych feministycznym postulatom – sugerujących, że Sarkeesian  w jakiś sposób zasłużyła sobie na to, co ją spotkało, bezpardonowo naruszając tabu medium gier. Ale może inaczej się nie da – może ten szlam musiał wypłynąć, żebyśmy później mogli w miarę spokojnie porozmawiać.

Co mnie martwi, to całkowite milczenie polskich mediów branżowych. Po wpisaniu w Google frazy „Gamergate” i zawężeniu wyszukiwania tylko do języka polskiego natrafiam na pustkę. Co jest, panowie polscy dziennikarze growi? Zabrakło pary w klawiaturze? Ta dyskusja prędzej czy później dotrze i do naszego kraju. Warto byłoby przepracować ją już i teraz.

25 komentarzy :

  1. Bardzo dobry tekst.
    Powtórzę to, co pisałam już u Zwierza- grożenie komuś śmiercią jest złe. Niezależnie od kondycji moralnej tej osoby (to a propos zarzutów wobec Anity, że nie jest kryształowa). Grożenie śmiercią ludziom, którzy przyszli by jej wysłuchać też jest złe. Tu nie ma drugiej strony, odcieni szarości.

    A twierdzenie, że te groźby to tak nie na poważnie, więc nic się nie stało. Srsly? Ręce mi opadły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nb. zarzuty podnoszone przez 'gaterów są albo nieprawdziwe, albo bez znaczenia dla dyskusji, albo jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podejrzewam, że mowa o moich komentarzach, więc na wszelki wypadek napiszę - nie o to mi chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  4. "chwiać ich poczuciem bezpieczeństwa" - doskonałe określenie paskudnej techniki jaką stosują #GG.

    "Chłopcy dorośli – a przynajmniej urośli – i zaczęli tworzyć
    takie gry, w jakie grali za młodu" to może w pierwszej chwili wyglądać na sofizmat, ale niestety moja anecdata to potwierdza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie o Twoich, przy naszej wymianie komentarzy nic mi nie opadało :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chciałam, żebyś poczuł że na Ciebie naciskam. Chociaż nie ukrywam, że czekałam na tę notkę i cieszę się, że się u Ciebie pojawiła.
    Cieszę się też, że zwróciłeś uwagę na coś co w wielu dyskusjach o GamerGate czy Anicie Sarkeesian umyka. Że to problem, który takie koszmarne formy zyskuje w momencie gdy wejdzie na poletko gier komputerowych. Jak słusznie zauważyłeś, dopóki Anita skupiała się na filmach i serialach, jej produkcje nie powodowały tak ostrego hejtu. I podobnie afer okołodziennikarskich też już zaliczyliśmy kilkadziesiąt, ale to ta związana z grami video wylała całe morze jadu. Strasznie niepokojące zjawisko.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Nie chciałam, żebyś poczuł że na Ciebie naciskam. "


    Ależ naciskaj. Gdyby nie te delikatne poszturchiwania, to bym pewnie się w końcu nie zebrał i nie napisał tej notki. Więc sytuacja jest win-win.

    OdpowiedzUsuń
  8. A propos polskich mediów o grach - nasz 'głos w dyskusji' o gamergate:
    http://gamezilla.komputerswiat.pl/newsy/2014/42/polskie-studio-ma-szanse-stworzyc-najbrutalniejsza-gre-ostatnich-lat
    Przesłanie twórców jasne i przejrzyste.

    OdpowiedzUsuń
  9. Obawiam się, że w Polsce brakowałoby ludzi z branży mających jaja, żeby omówić tą kwestię... Wydaje mi się, że przeciętny gracz u nas to dalej z tych, którzy nie mogą uwierzyć, że dziewczyny grają w gry wideo, a ,,wymorduj terrorystów i przejdź do końca poziomu'' to dla nich szczyt możliwości poprowadzenia narracji. Z Twittera widzę, że za granicą jest dużo lepiej, jest wiele osób, które próbują polemizować z utartymi schematami gier i growej popkultury. Szkoda, że większość rozbija się o krzyki typowych ,,gamerów'' przestraszonych inną opinią. No sorry, ale jeżeli z powodu krytyki gier wideo grozi pieprzoną masakrą na uniwersytecie, a kobiety z branży codziennie dostają groźby, dla mnie to dość jasne, jak sprawa wygląda. Pierdololo o etyce w branży to przykrywka, którą próbują forsować ludzie tacy jak Totalbiscuit (który, zabawna sprawa, samemu próbował kiedyś wywalić programistę z pracy w studiu, bo ten go nie lubiał).

    Pieprzyć tych ludzi, serio.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bzdury. Zaczęło się od tego, że Zoe Quinn zwyczajnie dała dupy za pozytywne recenzje tego swojego gniota, i ludzie się wściekli, że pod płaszczykiem "sprawiedliwości ludowej", tfu, "społecznej" (choć to w sumie to samo) pochwala się wyjątkowo niskich lotów korupcję.
    Tak samo filmiki Miernotki Sarkeesian są tendencyjne i prymitywne. Miernotka bezczelnie nagina fakty i wciska ludziom ciemnotę, przy czym traktuje to jako poważny dyskurs akademicki. I takie działanie jest również skandaliczne.
    A to, że zaślinione przychlasty grożą im śmiercią, jest przez obydwie wyżej wymienione zawodowe ofiary wykorzystywane do autopromocji. Mimo tego, że standardową procedurą w takich przypadkach jest nie nagłaśniać gróźb (i bardzo często policja instruuje ofiary gróźb, żeby tego nie robiły!), one wolą biegać po mediach jak w napadzie dotkliwej sraczki i szlochać na patriarchalizm, mizoginię i inne takie średnio związane z tematem bzdety, a także, co gorsza, dalej prowokować zaślinionych przychlastów. Is fecit, cui prodest.

    OdpowiedzUsuń
  11. "The plural of anecdote is not data."

    OdpowiedzUsuń
  12. A powyżej zaprezentowany był przykład typowego przedstawiciela MRA, dla których niewłaściwa opinia o grach to rzecz skandaliczna, a po dostaniu śmiertelnych gróźb trzeba włożyć głowę w poduszkę i przemilczeć sprawę.
    Aż kipi ironią.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolega powyżej został zmoderowany i następnym razem zastanowi się, zanim napisze coś podobnego. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  14. Obywatelska korekta: Zoe *Quinn

    A co do gier skierowanych do chłopców "od zarania", to też nie jest to takie proste, gorąco polecam tekst Tracey Lien na temat tego, kiedy i dlaczego powstał ten stereotyp: http://www.polygon.com/features/2013/12/2/5143856/no-girls-allowed.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki za korektę (już poprawiłem). Oczywiście wiem, że to nie jest takie proste i przyznaję, że w tym konkretnym przypadku pozwoliłem sobie na pewną generalizację, mam jednak nadzieję, że rozumiesz, czemu to miało służyć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiesz... kilka razy mi się zdarzyło że grając przyznałam się przypadkiem że jestem kobietą - i tak średnio raz na 10 razy mi wierzono... a w moim party najczęściej były głównie kobiety i dziewczyny.
    Ludzie którzy grożą Anicie śmiercią nie biorą pod uwagę tego że kobiety to ludzie, że tak samo grają i tak samo chcą się czuć częścią tego świata. Ja odkąd pamiętam grałam, ale gry zawsze dawały mi kilka prostych przekazów; jesteś sex zabawką, jesteś ozdobą, jesteś trofeum. To są smutne fakty - tak możesz na to patrzeć inaczej ale trudno być kobietą, zagrać np w Gothica ciesząc się otwartym światem... i nie poczuć się jakbyś dostała w pysk jak wchodzisz do zamku w starym obozie i słuchasz w jaki sposób mówi się tam o kobietach które im dano jako zabawki... to jest wszędzie i to się odbija - trudno oczekiwać że gracze płci żeńskiej będą milczeć wiecznie... boli mnie to że tacy debile przebijają się ponad głosami normalnych graczy... Z resztą w aferze z Zoe było świetnie widać - po commentach jakie podejście do kobiet mają tamtejsze jednostki :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Anita nie robi badań naukowych, tylko tworzy coś w rodzaju felietonów internetowych. Jej wywody są spójne i jasne, przyklady dobrze dobrane, ale jak zawsze przy takich okazjach może się wkraść subiektywizm. I można sobie z tym polemizować, można znajdować kontrprzykłady i tak dalej. Ale na litość borską to, co się dzieje wokół tych felietonów, jest po prostu nieprawdopodobnie straszliwe.

    OdpowiedzUsuń
  18. Racja, mnie też to trochę dobija... Dobrze przynajmniej, że jest też wiele osób zdających sobie sprawę z wagi tego problemu i udaje im się go nagłaśniać. Życzę jak najlepiej kobietom, na które prowadzona jest ta chamska nagonka.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Znaczy co – mogę grozić ludziom śmiercią, chwiać ich poczuciem bezpieczeństwa i jestem bezkarny dopóki tej groźby nie zrealizuję? Co to jest za myślenie?"

    Socjopaty. Ja od siebie tylko dodam tyle- już wykazano, że internetowe trole mają w miażdżąco dużej części osobowości socjopatyczne i sadystyczne- można znaleźć całe opracowanie naukowe w sieci, tylko po angielsku. Ich to bawi. I do tej pory mało kto odważa się na ostro moderować komentarze, zachowując "równowagę w dyskusji", zupełnie błędnie pojętą.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja tylko dodam, jak bardzo mnie ucieszył wyważony, mądry tekst od przedstawiciela płci męskiej. Z jednej strony chciałoby się, by kwestie płci nie były w wypadku tej całej afery istotne, ale z drugiej ogromnie mnie smuciły np. niektóre komentarze pod wpisem Zwierza, gdzie przeważnie panowie sprowadzali dyskusję o groźbach (a nie o samej krytyce Sarkeesian) do rozmowy o merytoryce i rzetelności Sarkeesian jako vlogerki. Nie twierdzę, że nie mieli racji, a jedynie że były to dwie osobne, odrębne dyskusje. Dobrze wiedzieć, że są blogerzy, którzy umieją spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy i zauważyć tkwiący w tej całej aferze główny problem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mnie w dyskusji pod notką Zwierza najbardziej rozsierdziły te - zakładam, że nieświadome - implikacje, że Anita w jakiś sposób zasłużyła sobie na tego typu pogróżki. Strasznie mi się to rymuje z wiktymizacją ofiar gwałtów typu "Mogła tam nie leźć w nocy, ma za swoje".

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam dokładnie te same odczucia. "Groźby są strasznie i ich nie pochwalam, ALE Anita jest niepoważna i nierzetelna". I co, w związku z tym wolno jej grozić gwałtem, śmiercią i strzelaniną wśród niewinnych ludzi?... plażo, proszę ;)
    Serio, Misiael - tą notką przywróciłeś mi wiarę w mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja tu się bym nawet mniej dopatrywał wiktymizacji a bardziej bezmyślności i braku wrażliwości. Tak, można i trzeba poddawać krytycznej ocenie materiały tworzone przez Anitę, ale taka krytyka w kontekście gróźb kierowanych pod jej adresem (a o tym była notka Zwierza) skutkuje implikacją, że grożenie gwałtem/śmiercią/strzelaniną jest w jakimś stopniu usprawiedliwione jej poczynaniami.


    Nie jest. I tu nie ma i nie może być żadnej dyskusji. Grożenie innym ludziom tylko z powodu rozbieżności poglądów jest niedopuszczalne w cywilizowanym środowisku.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pełna zgoda. Co do ewentualnego braku wrażliwości komentujących, jak i podejścia do krytyki Anity i notki Zwierza. O tym, iż grożenie ludziom jest absolutnie karygodnie i niemoralne już nie wspomnę, bo dla obojga z nas jest to oczywiste.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...