poniedziałek, 20 października 2014

Bez nienawiści

fragment grafiki autorstwa boneface, całość tutaj.

Zapowiedziana przez gliwickie studio Destructive Creations gra Hatred zdążyła wzbudzić już spory szum w środowisku graczy. Epic Games (twórcy silnika, na którym powstaje Hatred) w oficjalnym oświadczeniu odcięło się od tej produkcji i zaapelowało do jej twórców o usunięcie z trailera loga Unreal Engine,. W ciągu kilkunastu kolejnych godzin o Hatred zaczęli wypowiadać się dziennikarze branżowi, blogerzy, gracze i twórcy gier video. O symulatorze psychopaty chwytającego za broń i ruszającego w miasto zabijać niewinnych cywili usłyszeli już chyba wszyscy zainteresowani, więc taktyka „na przemilczenie” jest już bezsensowna. Dlatego skorzystajmy z okazji i porozmawiajmy.

Bardzo nie podoba mi się argument o tym, iż odsądzanie Hatred od czci i wiary zakrawa na hipokryzję, ponieważ sednem przeważającej większości popularnych gier video jest walka i zabijanie. Oberwało się za to Adrianowi Chmielarzowi, który Hatred mocno skrytykował i spotkał się z kontrą komentatorów wypominających mu Painkillera i Bulletstorm – ociekające przemocą gry, które Chmielarz wraz ze swoim dawnym studiem People Can Fly wyprodukował. Taka argumentacja dowodzi, według mnie, niezrozumienia sprawy. Oczywiście, że gramy w brutalne gry video, jednak zawsze ta brutalność ujęta jest w pewien nawias, który ją odrealnia i czyni przemoc symboliczną, a przez to daje graczowi „moralne obejście” etycznych dylematów. Najczęstszym sposobem jest osadzenie w roli antagonistów zombie albo roboty albo kosmitów ze świadomością zbiorową i tak dalej – istoty niebędące ludźmi w żadnym tego słowa rozumieniu. Potrzebujemy takiego zapewnienia, ponieważ odbieranie życia innym istotom ludzkim – choćby tylko w fikcyjnym kontekście gry video – budzi w nas zrozumiałe opory psychiczne.

Oczywiście, istnieje mnóstwo gier, w których protagonista zmaga się z ewidentnie ludzkimi przeciwnikami. Ale i tutaj mamy do czynienia z wspomnianymi wyżej „moralnymi obejściami”, takimi jak postawienie gracza w roli pogromcy nazistów albo terrorystów, których działalność prowadzi do śmierci niewinnych ludzi. Ostatecznie zawsze pozostaje też argument obrony koniecznej – gracz każe swojemu awatarowi zabijać przeciwników, ponieważ gra nie dopuszcza innej możliwości uniknięcia śmierci z ich rąk. Zabójstwo zabójstwu nierówne – o ile współczesny etos naszego kręgu cywilizacyjnego dopuszcza zabijanie w pewnych szczególnych okolicznościach (wojna, samoobrona), o tyle są sytuacje moralnie niedopuszczalne. Jak na przykład odstrzelenie głowy błagającej o litość kobiecie, co widzimy na trailerze Hatred. Większość twórców gier akcji bardzo dobrze to rozumie i stara się nie stawiać graczy w sytuacjach niejednoznacznych moralnie, które potencjalnie mogłyby wytrącić ich z comfort zone. Każdy taki incydent – misja na lotnisku w Call of Duty: Modern Warfare 2, interaktywna scena tortur w GTAV – odbija się w mediach szerokim echem właśnie z powodu pewnego przekroczenia granic.

Innym sposobem „moralnego obejścia” jest estetyka gry. Ucieczka w przesadę, odrealnienie, abstrakcję – jak w Borderlands czy Bulletstorm, gdzie przemoc nie nosi znamion naturalistycznej brutalności, a jest zaledwie barwniejszym ekwiwalentem Kojota, któremu spada na głowę kreskówkowe kowadło. Trudno brać na poważnie filmy gore, w których jeden człowiek mieści w sobie kilkadziesiąt hektolitrów krwi, równie trudno zarzucać realistyczność grze, w której na poły kreskówkowy karzeł-psychol obrywa z miotacza ognia, co skutkuje krążeniem wobec niego barwnych cyfr ukazujących ilość zadanych obrażeń. The Binding of Isaac – notabene jedna z moich ulubionych gier – byłaby nie do wytrzymania, gdyby miała choćby odrobinę bardziej realistyczną estetykę. Oczywiście, każdy ma inaczej zawieszoną poprzeczkę abstrakcji i dla niektórych ludzi czarno-biała konwencja i izometryczny rzut Hatred stanowić będą dostateczną „barierę ochronną”. Nie polemizuję z tym – w ogóle cała ta notka to raczej zadane pytanie, niż udzielona odpowiedź (i chciałbym, by ewentualni komentatorzy o tym pamiętali).

Są też oczywiście gry, które z rozmysłem tabu niezabijania niewinnych łamią. Nie biorę tu pod uwagę produkcji takich jak GTA czy inne podobne sandboksy dopuszczające masakrowanie przechodniów, tam bowiem tego typu działalność jest nie tyle sednem rozgrywki, co konsekwencją zasad świata przedstawionego – choć i tak nie mam o GTA zbyt dobrego mniemania, a niektóre podobne produkcje karzą gracza za zabijanie niewinnych. Chodzi mi o gry typu Beautiful Escape: Dungeoneer czy Spec Ops: The Line. Ta pierwsza jest symulatorem psychopaty zwabiającego niewinnych ludzi do swojego mieszkania i poddającego ich torturom fizycznym i psychicznym. Ta druga opowiada o żołnierzu powoli wpadającym w obłęd wskutek traum odniesionych na polu bitwy. W obu grach dochodzi do śmierci i/albo torturowania niewinnych ludzi. Oba przypadki są jednak specyficzne – łamanie tabu jest wiodącym do celu środkiem, nie kontrowersją samą w sobie. Obie używają tego zabiegu, by umyślnie wzbudzić w graczu dyskomfort psychiczny. Twórca BE:D jest psychoterapeutą klinicznym. Twórcy Spec Ops: The Line poświęcili mnóstwo czasu na studiowanie prawdziwych przypadków traum żołnierzy i materiałów ze współczesnych pól bitew, co zresztą było dla nich tak obciążające psychicznie, iż między innymi z tego powodu postanowili nie robić więcej podobnych gier. A jak to wygląda w przypadku Hatred? Oddajmy głos twórcom (wytłuszczenie moje):

These days, when a lot of games are heading to be polite, colorful, politically correct and trying to be some kind of higher art, rather than just an entertainment – we wanted to create something against trends. Something different, something that could give the player a pure, gaming pleasure. Herecomes our game, which takes no prisoners and makes no excuses. We say ‘yes, it is a game about killing people’ and the only reason of the antagonist doing that sick stuff is his deep-rooted hatred.

Jeśli coś najmocniej mnie w Hatred zniesmacza, to właśnie niefrasobliwość wypowiedzi jej twórców. Bo czego my tu nie mamy? Pogarda wobec art games i znienawidzonej „politycznej poprawności” , deklaracja specyficznie pojmowanego kontrkulturalizmu, nazwanie pozbawionego „moralnych obejść” strzelania do ludzi dobrą zabawą… To wszystko najprawdopodobniej świadome działanie marketingowe mające na celu wywołanie jeszcze większej burzy wokół gry. Problem polega na tym, że – jak słusznie zauważył Ben Kuchera z Polygonu – kultura szoku to w historii gier etap już dawno zakończony. Mieliśmy już w historii gier okres będących ekwiwalentem burzliwej fazy nastoletniego buntu, w którym ukazywały się szokujące poziomem bezsensownej przemocy i brutalności – te wszystkie Postale, Manhunty, Carmageddony. Hatred zdaje się odwoływać właśnie do tej tradycji. Z tego też powodu może budzić pewien niesmak graczy – tak jak niesmak budzą wspomnienia niektórych szczeniackich zachowań z wieku nastoletniego. 

Ani Postal, ani Carmageddon nie sprawiły, że rynek gier się zawalił. Hatred też do tego nie doprowadzi. Bez względu na to, jaki cel przyświeca ludziom z Destructive Creations – czy prosty sposób na zdobycie rozgłosu i wypromowanie swojego produktu oraz debiutującego studia, czy prawdziwa wiara w wygłaszane przez siebie opinie na temat ugrzecznionego i politycznie poprawnego rynku współczesnych gier – to się rozejdzie po kościach i za kilka tygodni o grze, aż do jej premiery, nikt nie będzie pamiętał. Pozostanie co najwyżej niesmak.

15 komentarzy :

  1. Bo jak wiadomo, gracze czują czystą przyjemność z gry tylko i wyłącznie kiedy mogą zabijać . Nikt się nie bawi przeskakując nad grzybkami, albo rozwiązując zagadki logiczne.
    Mam wrażenie, że ten tekst twórców mial stworzyć jak najwięcej szumu i darmowej reklamy dla gry. Co nie zmienia faktu, że bardzo głęboko zastanawiam się po co i dla kogo oni tę grę robią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra notka i nawet nie musiałam na Ciebie naciskać ;) Będę ją linkować za każdym razem gdy znowu wdam się z kimś w dyskusję jaka jest różnica między Hatred a np. Spec Ops: The Line właśnie. Wirtualne zabijanie jest sobie nierówne i zawsze tak będzie.
    Osobiście uważam Hatred za grę głupią, skrajnie niepotrzebną, przestarzałą i szokującą tylko po to by szokować. Pewnie dlatego tak strasznie wkurzają mnie argumenty drugiej strony o rzekomej cenzurze i ograniczaniu artystycznej wolności. Gdzie jest artyzm w grze, której twórcy cynicznie żerują na kontrowersji tylko po to, by żerować na kontrowersji? Gdzie jest cenzura w wytykaniu palcem przykładów wyjątkowo mało kreatywnego i szkodliwego gamedesignu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niefrasobliwość! To jest słowo, którego mi brakło jak pisałem wczoraj komentarz na fb :) A developer serwując komentarz w takim tonie spowodował, że bardzo trudno im się będzie obronić przed oskarżeniami o to o co większość ludzi podejrzewało ich od początku - próby zbicia kasy na kontrowersji i sięgnięcie po darmowy hate-marketing. Co do reszty - bardzo dobry tekst. Uwagę miałbym do krytyki Adriana Chmielarza, bo moim osobistym zdaniem to nawet nie jest kwestia "Painkillera" (choć jak widziałem jego komentarz o tym, że sam w żadną kontrowersyjną grę nie grał bo nie lubi, to tak silne postawienie przez People Can Fly na gry takie jak "Painkiller", czy "Bulletstorm" świadczy chyba w tym momencie przynajmniej o pewnej koniunkturalności), tylko kwestia całości jego wypowiedzi. Utrzymanej w nieco nazbyt dramatycznym tonie (to "brodzenie we krwi niewinnych i przybijanie piątki z Brevikiem" ech...) W końcu, tak jak słusznie zauważyłeś gry takiej jak "Hatred" były i pewnie będą i nie o tym raczej powinniśmy dyskutować.

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Naprawdę uważasz, że Painkiller i Bulletstorm to gry kontrowersyjne?


    2. Chmielarz ma specyficzny sposób wypowiadania się (termin "drama queen" aż sam się ciśnie na klawiaturę), ale ja nie uważam, że by odbierało wagę jego argumentom.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście każdy z nas ma prawo do własnej interpretacji danego tekstu kultury, ale deklaracja twórców pomagają nam wiedzieć co chcieli oni intencjonalnie zawrzeć w swoim dziele, na jakie reakcje liczyli itd. Twórcy Hatred liczą na przyciągnięcie graczy szukających sposobu na zdjęcie moralnego kagańca (tak przynajmniej wynika z ich deklaracji) i odżegnują się od przekazywania za pomocą swojej produkcji jakichś głębszych treści (wyrazili swój stosunek do art games w cytowanym wyżej fragmencie). Oczywiście nie znaczy to, że w ich grze nie znajdą się elementy mogące służyć za podkładkę pod jakieś głębsze interpretacje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ad 1. Absolutnie nie są kontrowersyjne jeżeli weźmiemy pod uwagę ich
    przynależność gatunkową. Ale to wiemy my. Dla kogoś kto w grach nie
    siedzi wyżynanie tysięcy przeciwników w "Painkillerze" i zabijanie
    niewinnych w "Hatred" to niestety ta sama liga. A w jego wypowiedzi (tak jak ja ją odebrałem) nie chodziło chyba tylko o "Kontrowersje", ale o gry gdzie przemoc stanowi sedno rozgrywki (oprócz "Postala" wymienił przecież choćby GTA, czy "Payday"), stąd moje wątpliwości.

    Ad 2. A to pełna zgodna! :) Tylko ja już mam lekką alergię na dominujący ostatnio niemal w każdej dyskusji dramatyzm.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ad. Ad. 1

    "Absolutnie nie są kontrowersyjne jeżeli weźmiemy pod uwagę ich
    przynależność gatunkową. Ale to wiemy my."



    Nie sądzę, by był to jakikolwiek argument. Zresztą, tego Painkillera to mu wypominali przecież sami tru gracze z wieloletnim stażem i wgryzieni w temat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście linkowanie 'tumblerowych detektywów' jest niezbyt wiarygodnym argumentem, ale myślę, że ten link może rzucić nieco światła na powody:
    http://fucknovideogames.tumblr.com/post/100204212288/hatred-is-a-genocide-simulator-developed-by-neo-nazis

    OdpowiedzUsuń
  9. Do tego co wyciągają ostatnio tru gracze to wolę się nie odnosić. Mi by kwestia jego starych gier nie przyszła do głowy gdybym nie widział jego wcześniejszego postu. A tak cóż, mam wątpliwości, z tym, że trochę obok głównego tematu. Ale tak jak mówisz, siły jego argumentów to nijak nie zmniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobre podsumowanie. Cała ta gra to podobny poziom niefrasobliwej bezmyślności co ostatni myślorzyg Ziemkiewicza. Jescze jeden przykład proy zrobienia kasy na czymś naprawdę obrzydliwym

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi się przypomniało, jak w grze o Punisherze twórcy w ramach ,,ułagodzenia'' brutalnych przesłuchań po prostu usuwali na chwilę kolory ze sceny :)
    Według mnie to wszystko sprowadza się do nadania przemocy jakiegoś celu, uczynienia jej konieczną do rozwoju głównego bohatera, którego celem jest np. zemsta czy znalezienie mordercy rodziny (motywy są dość wytarte, ale to tylko przykłady).
    Kiedy zaś twórcy gry określają sam fakt masowych zabójstw jako ,,pure gaming pleasure''... słabo mi się robi. Znam wiele tworów popkultury, o których myślę, że w dobry sposób pokazują przemoc, i tym bardziej kłuje mnie to proste ,,zabijaj ludzi, nie potrzeba ci celu!".
    Nie przesadzałbym za to ze ,,świadomym działaniem marketingowym'' - goście robiący grę to narodowcy. You can see where this one is going.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja bym jednak był ostrożny z kwalifikowaniem ludzi jako neonazistów z powodu tego, że coś-tam polubili na Facebooku.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Oczywiście każdy z nas ma prawo do własnej interpretacji danego tekstu kultury, ale deklaracja twórców pomagają nam wiedzieć co chcieli oni intencjonalnie zawrzeć w swoim dziele, na jakie reakcje liczyli itd."

    Gdyby chodziło o jakiś tekst kultury, który nie jest grą komputerową, to bym się z tym zgodził. Ale ponieważ gry są bardziej interaktywne i dają graczowi większą swobodę, to wg. mnie deklaracje twórców liczą się w nich o wiele mniej niż w większości innych tekstów kultury. Gracz może np. odczuwać poważną agresje grając w Mario, bo nie może przeskoczyć grzybka albo traktować poważnie walkę z potworem z Final Fantasy, który wygląda jak wielka roślina doniczkowa. Może też traktować poważną grę z dramatycznym scenariuszem jako rozrywkę. Ale to nie zmienia faktu, że reagując w ten sposób doznaje czegoś co można uznać za pełnowartościowe granie w gry komputerowe. Oczywiście są książki, filmy, czy nawet muzyka, których konsumpcja wymaga wręcz zapoznania się z intencjami czy backgroundem twórców, ale nie jestem świadom żadnej gry komputerowej, która by tego wymagała.

    Patrząc jeszcze raz na twój tekst, nie jestem też pewien czy zgadzam się z tym, że akceptujemy przemoc w grach ponieważ twórcy opierają ją o kodeksy moralne. Owszem przemoc w grach jest często moralnie usprawiedliwiona przez samoobronę, wojnę itp. Ale ja bym powiedział, że to jest raczej po to aby gracz miał wymówkę do wyrządzania wirtualnej przemocy, a nie po to by mógł tą przemoc akceptować. Kiedy gram (i wydaje mi się, że wszyscy moi znajomi gracze... wobec czego uważam, że ogólnie, wszyscy gracze) prawie zawsze testuje granicę, do której mogę się w danej grze posunąć. Dobrym przykładem będzie tu przytoczone w tekście GTA - zabijanie cywilów i policji jest w tej grze bezproduktywne, ale to nie zmienia faktu, że czerpałem przyjemność z odnajdywanie na mapie miejsc, w których mógłbym się temu procedurowi bezkarnie oddawać. Grając w różne gry, które przenoszą mnie w rzeczywistość gdzie jestem członkiem oddziału żołnierzy zawsze w końcu sprawdzę co się stanie jeśli zacznę strzelać do wirtualnych kolegów z oddziału. Nawet gry w zupełnie innych gatunkach niż strzelanki dają możliwość amoralnych zachowań. Np. RPG-i, nie mam żadnych skrupułów, żeby kraść czy wszczynać walki z pokojowo nastawionymi NPC-mi jeśli dzięki temu uzyskam dostęp do dobrej broni, pieniędzy, czy dużej ilości exp., które pozwoli mi awansować na wyższy poziom. Z punktu widzenia świata rzeczywistego to wszystko są moralnie odrażające czyny, ale w wirtualnym świecie gier nie stanowią dla mnie problemy, i przypuszczam, że nie stanowią też dla innych graczy.

    Wygląda na to, że poza Hatred, dajesz innym brutalnym grom przepustkę tym, że mają morale usprawiedliwienie albo stylizują przemoc do abstrakcyjnego poziomu, ale moralność w grach tak naprawdę nie istnieje, co najwyżej jako powierzchowna sztuczka - tak samo jak wystylizowana przemoc. Koniec końców, granie w Hatred czy inną mniej lub bardziej brutalną grę sprowadza się do strzelania w piksele, które poruszają się za pomocą jakiegoś kodu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tru, dlatego mówię o małej wiarygodności jako argumentu. Natomiast jako tło kontekstowe, to trochę mnie zatkało gdy zobaczyłem.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...