piątek, 19 września 2014

It's Mystic Force time!

fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj.

Power Rangers to naprawdę eklektyczny serial. Do czasów Power Rangers Mystic Force zdążyliśmy już dostać dinozaury (dwa razy), ninja (też dwa razy), czarodziei z kosmosu (też dwa razy), piratów z kosmosu (też dwa razy), wielkie, prastare bestie (też dwa razy), międzygwiezdne wojaże (też dwa razy), policjantów z przyszłości (też dwa razy) i wiele, wiele innych motywów. Tym dziwniejszy wydaje się fakt, że standardowa magia – że tak to nazwijmy – do tej pory jeszcze w uniwersum Power Rangers na szerszą skalę nie zagościła, mieliśmy co najwyżej jakieś ochłapy pokroju elementów magicznych w Mighty Morphin Power Rangers i Power Rangers Wild Force.

O ile Power Rangers S.P.D. jeszcze przed podjęciem lektury nastawiło mnie do siebie pozytywnie i dopiero z czasem zacząłem nabierać do niego dystansu, o tyle w Mystic Force mogłem zaobserwować proces odwrotny – przy pierwszym zetknięciu zazgrzytałem zębami, a dopiero po otrząśnięciu się z początkowego szoku zacząłem wynajdywać w nim elementy, które budzą moją sympatię. Weźmy choćby temat muzyczny. W trakcie prac nad S.D.P. Kalish zaangażował do współpracy Rona Wassermana, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem chyba wszystkich fanów. Pierwotnie Wasserman miał skomponować muzykę również i do omawianej tutaj serii. Zgodnie z życzeniem producentów, skomponował dwa dema, jedno klasyczne, rockowe, drugie – hip hopowe. Sam później przyznał, że to drugie było słabe, zaś producenci najwyraźniej się z nim zgodzili, ponieważ odrzucili je, wciąż jednak rozważając wariant rockowy. W końcu i z niego zrezygnowali, ostatecznie dziękując muzykowi za współpracę i angażując innego artystę, który stworzył motyw hip hopowy. Że co? Że jak? Wywalić Wassermana z pracy nad Power Rangers? Czemu? Disney – miałeś chamie złoty róg!

Wasserman wrzucił oba swoje dema do Internetu, co spotkało się ze sporym niezadowoleniem Disney’a, który musiał się zmagać z miażdżącą krytyką diametralnej zmiany stylu muzycznego serialu. W końcu Power Rangers, jak sama nazwa wskazuje, jest od samego początku swych dziejów napędzany power metalem (bo, choć dziwnie tak o tym myśleć, do tego gatunku muzycznego nominalnie należy kultowy temat muzyczny pierwszej serii). Jasne, im dalej w las, tym czołówka łagodniała, zbaczając w stronę lżejszego rocka, wciąż jednak miała ten drapieżny, dynamiczny pazur – nawet w swych najsłabszych momentach (na ciebie patrzę Time Force!) dawało się to odczuć. Tym czasem hip hop ma inną dynamikę, poetykę i nic dziwnego, że tak gwałtowna zmiana spowodowała potężną krytykę. Szczególnie, że w związku z tą zmianą z serialu odszedł uwielbiany przez fanów Ron Wasserman. To wszystko złożyło się na potężny hejt muzyki z Mystic Force. Przyznam, że w pierwszej chwili i ja jemu uległem, ale po pewnym czasie…

...no właśnie. Po pewnym czasie nie tylko przywykłem do tego tematu muzycznego, ale też go polubiłem. To znaczy, jasne, ten proponowany przez Wassermana (piszę o wariancie rockowym) był o kilka klas lepszy, ale to nie znaczy, że ten obecny jest jakiś koszmarny. Jest po prostu inny. Nie jestem fanem hip hopu, znacznie bliżej mi do mocnych, rockowych brzmień, ale to nie znaczy, że nie potrafię cieszyć się tym rodzajem muzyki. Zgadzam się, że do tematyki serii pasuje jak pięść do nosa, ale come on, to jest Power Rangers, tu wszystko pasuje do siebie jak pięść do nosa. Nadal nie uważam, by taka zmiana była krokiem w dobrą stronę, ale po prostu sądzę, że ten aspekt Mystic Force nie zasługuje aż na taką falę pomyj, jaka go spotkała. I piszę to jako wielki admirator Wassermana. Zresztą – tak naprawdę tej zmiany pożałujemy dopiero w kolejnym sezonie… Ale o tym następnym razem. Tymczasem przejdźmy do pierwszego epizodu.

Seria rozpoczyna się dwuodcinkowym epizodem zatytułowanym Broken Spell. Poznajemy w nim historię prastarej wojny, jaka rozegrała się w świecie równoległym do naszego. Jednemu z magów w niej uczestniczących udało się zesłać wraże siły do krainy podziemi, dzięki czemu ocalił oba wymiary i dobro zatryumfowało. Wiele lat później, wskutek trzęsienia ziemi w okolicach miasta Briarwood, potężny czarnoksiężnik imieniem Koragg zostaje uwolniony z podziemi i budzą się dawno uśpione moce. Poznajemy naszych bohaterów – Xandera, Chipa oraz będące siostrami Madison i Vidę. Cała czwórka pracuje w sklepie muzycznym i tam się właśnie znajduje w chwili trzęsienia ziemi. Po tym wydarzeniu cała czwórka wychodzi na zewnątrz i słyszy jak pewien stary mężczyzna prosi mieszkańców miasta o pomoc w odnalezieniu brata, który poszedł do okolicznego lasu i nie wrócił. Jako, iż las w pobliżu Briarwood słynie z tego, że większość zapuszczających się między drzewa śmiałków już stamtąd nie wraca, chętnych brakuje. Na arenie wydarzeń pojawia się jednak Nick, młody mężczyzna, który zgłasza się na ochotnika. Ośmieleni jego odwagą Xander i pozostali do niego dołączają. W międzyczasie poznajemy też drugą stronę barykady. Poza przedstawionym nam już Koraggiem siły ciemności reprezentują Necrolai i Morticon, który robi za głównego złego. To znaczy, później okazuje się, że tak naprawdę wszystkim trzęsie wielkie czerwone oko, które czasami widzimy w siedzibie złych sił (tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_The_Lord_of_the_Rings), ale nie mieszajmy za bardzo.

Piątka nastolatków udaje się do lasu na poszukiwania. Szybko się gubią, równie szybko zostają napadnięci przez bandę dziwacznych demonów i jeszcze szybciej zostają uratowani przez zamieszkującą w lesie czarownicę. Magiczka zwie się Udonna i mieszka wraz z siostrzenicą w jamie wydrążonej w pniu trupa enta będącego smokiem (spróbujcie zaprzeczyć, że to jest cool!). Udonna informuje przybyłych, że zostali wybrani, by powstrzymać odradzające się siły zła i wręcza im magiczne różdżki. Nagle do środka wbiega siostrzenica Udonny, niezdarna czarownica imieniem Clare i informuje ją o tym, że wioska magicznych istot została zaatakowana przez siły ciemności. Udonna udaje się na pomoc mieszkańcom wioski, zaś nasi przyszli Wojownicy uznają, że nie mają zamiaru zmagać się z tym wariactwem, odkładają różdżki i wracają do domu. A przynajmniej próbują – po drodze zabłądzili w lesie i, koniec końców, natrafili na wspomnianą wyżej wioskę. Tam spotykają Udonnę, która tłumaczy im sytuację. Na miejscu pojawiają się siły zła z wielkim trollem na czele. Udonna zmienia się w Białą Rangerkę i walczy z olbrzymem, zaś Wojownicy włączają się do akcji i biorą na siebie obstawę. Walka idzie im marnie, ale Udonna mówi im, że muszą uwierzyć w magię. Kiedy to robią, odkrywają swoje moce cywilne, co trochę pomaga. Ale tylko trochę. Aha, i Xander przed walką próbuje załatwić sprawę polubownie, co oczywiście się nie udaje. Na przestrzeni całego serialu będzie to robił jeszcze często (tak zwany "Plan Xander") z równie marnym skutkiem. Kiedy Udonna pokonuje trolla, na miejscu pokazuje się Koragg, który walczy z Udonną i odbiera jej różdżkę, dzięki której czarodziejka mogła się zmieniać w Rangerkę. Oboje, Koragg i Udonna, zdają się znać, ale sami nie wiedzą, skąd. Koragg odmawia oddania Morticonowi różdżki Udonny.

Wojownicy, minus Nick, który wykruszył się jakiś czas wcześniej, wracają do centrum dowodzenia (jeszcze raz – trup smoka-enta. Wszyscy razem robimy wielkie WOW!). Tam Udonna zmienia ich różdżki w poręczne morphery. Bohaterowie dowiadują się też, że mogą przenosić się pomiędzy obiema rzeczywistościami za pomocą drzew. Udonna rozmawia z Nickiem – okazuje się, że to ona zmieniła się w starca szukającego brata, by odnaleźć osoby godne zostania Mystic Rangers – i próbuje go przekonać, by otworzył swoje serce na magię. Nick jest sceptyczny, aż do momentu, w którym doznaje wizji, że pozostali Wojownicy zostają pokonani przez siły Koragga. W ostatniej chwili zmienia zdanie, dołącza do walki jako Czerwony Ranger i pomaga pozostałym pokonać przeciwników. Ostatecznie dostaje też pracę w sklepie muzycznym. I tak wykrystalizowała się drużyna w składzie Nick (Czerwony Mystic Ranger), Chip (Żółty Mystic Ranger), Madison (Niebieska Mystic Ranger), Vida (Różowa Mystic Ranger – jak sama wspomina, nienawidzi tego koloru) i Xander (Zielony Mystic Ranger).

Właściwie jedyny zarzut, jaki mam wobec tego epizodu to zbyt małe skupienie się na postaciach, przez co Wojownicy wydają nam się trochę zbyt płascy. To znaczy, jasne, nadal możemy wyróżnić kilka cech charakterologicznych każdego z nich. Nick to samotny wędrowiec, niezależny i niedopuszczający do siebie innych, Chip jest nieco dziecinny, ale przyjacielski, Xander to pacyfista o absolutnie oszałamiającym australijskim akcencie (który producenci pozwolili mu zachować, gdy okazało się, że wcielający się w niego aktor nie radzi sobie z naśladowaniem amerykańskiego akcentu), Vida jest przebojowa i ekstrawertyczna, a jej siostra, Madison – nieśmiała i introwertyczna. Ciekawie wyszło zróżnicowanie etniczne Wojowników. Nick jest przedstawicielem rasy arabskiej i jest to pierwszy taki przypadek w historii Power Rangers. Chip i Zander są biali, zaś Madison i Vida… aż trudno powiedzieć, bo obie są mieszankami latynosko-azjatyckimi z domieszką czegoś-tam-jeszcze. Żeby nie było – mnie się to bardzo podoba, bo uwielbiam w popkulturze zróżnicowane etniczne drużyn. Brakuje przedstawicieli rasy czarnej i żółtej, ale oni byli chyba najlepiej reprezentowanymi mniejszościami etnicznymi w historii serialu i miło zobaczyć w nim także inne odcienie. No i Mystic Force jest jednym z nielicznych przypadków, w którym biali nie stanowią grupy dominującej w drużynie Wojowników i Czerwony Ranger nie jest białasem. Powyższe może brzmieć trochę szowinistycznie z mojej strony, ale czasami zmęczony jestem oglądaniem jednolitych (czyli białolitych) bohaterów w filmach i serialach rozgrywających się w USA, szczególnie za Wschodnim Wybrzeżu, gdzie na ogół toczy się akcja Power Rangers. Cholera, przecież nawet w Polsce (i nie piszę tu tylko o Warszawie) nawykliśmy już do widoku niebiałych ludzi w przestrzeni publicznej. No, ale dość tej dygresji.

Strasznie podoba mi się konwencja Mystic Force. Magiranger, sentaj na kanwie którego powstał niniejszy sezon, był mocno inspirowany Harry’m Potterem. Twórcy Power Rangers w czasie adaptacji poszli trochę innym tropem, nawiązując bardziej do tradycji wiccańskiej i europejskiego (na ogół irlandzkiego) folkloru. Wypadło to po prostu znakomicie – bohaterowie dostają bardzo fajne „szaty” cywilne, z pelerynami, skórzanymi elementami i rzemieniami, co świetnie podkreśla ten magiczny feel sezonu. Podobnie jak kostiumy, które po raz pierwszy mają peleryny (wiem, wiem – Magna Defender, ale on był jeden na całą drużynę, poza tym, wciąż nie wiadomo, czy oficjalnie można go zaliczać jako Rangera), co wygląda fajnie. Jako, że peleryny nie sięgają do ziemi, tylko do pasa, nie przeszkadzają w walce i fajnie powiewają w czasie bitew. Do tej pory Power Rangers naprawdę rzadko kiedy uciekał do estetyki tradycyjnej fantasy i taka zmiana działa naprawdę bardzo odświeżająco. Poza tym, twórcy w końcu korzystają z okazji, że kręcą ten serial w Nowej Zelandii i wrzucają sporo przepięknych plenerów. Wizualnie i koncepcyjnie jest zatem na szóstkę. Tylko te kalishplozje…

W kolejnym odcinku, Code Busters, dowiadujemy się, że bohaterowie będą odblokowywać nowe moce (zaklęcia) w trakcie swojej służby jako Power Rangers. Poznajemy też stwora imieniem Phineas, który ratuje Clare przed wielkim podziemnym potworem z mackami z hentaja… to znaczy – z sentaia. Phineas jest troblinem, czyli skrzyżowaniem trolla i goblina. Okazuje się także, iż w Power Rangers Mystic Force… nie ma zordów! Zanim jednak wykrzykniecie z radością – nie znaczy to, że nie ma walk olbrzymich potworów z Wojownikami. Mystic Rangers sami zmieniają się w olbrzymy (więc tak naprawdę nie ma różnicy, szczególnie, że po połączeniu się w Megazorda mają wspólny kokpit). A, i latają na miotłach. To znaczy – na takich bardzo fajnych ścigaczach rodem z Powrotu Jedi, które po wylądowaniu zmieniają się w miotły. Super sprawa. W Rock Solid przyglądamy się bliżej Madison, która w swojej nieśmiałości jest po prostu urocza (scena z próbami zagadania do chłopaka – świetna!). W Whispering Voices Koragg pakuje się Nickowi do głowy i dostajemy flashbacki z przeszłości Czerwonego, który nie pamięta swojego dzieciństwa i nie wie, skąd się na tym świecie wziął. W Legendary Catastros Koragg na chwilę traci swojego wierzchowca imieniem Catastros. Dzieje się to wskutek machinacji Necrolai i Morticona, którym nie podoba się samowolne działanie Koragga. Okazuje się, że Nick potrafi okiełznać narowistego ogiera i nawet połączyć się z nim w Megazorda, co Koragg uznaje za intrygujące. W Fire Heart bohaterowie podróżują przez las, by odnaleźć tajemniczy artefakt o nazwie Fire Heart (duh!), ale nim docierają do mapy – swoją drogą, odcinek wygląda niczym LARP na ciężkich prochach, ale to akurat właściwość całego Mystic Force – napada na nich Necrolai, przez co Mystic Rangers zdobywają zaledwie jedną połowę manuskryptu, a druga wpada w łapy sił ciemności.

W dwuodcinkowym Stranger Within Vida zostaje zmieniona w wampira w czasie koncertu DJ-a, który tak naprawdę był wysłanym przez Necrolai potworem. Coś podobnego zdarzyło się kiedyś Carlosowi w Power Rangers Turbo (oglądałem ten odcinek jako dzieciak i zapadł mi on w pamięć). Cały odcinek był bardzo fajnym przybliżeniem postaci Vidy, wyeksponowaniem jej przyjaźni z Chipem i zabawą z popkulturową figurą wampira. Pod koniec epizodu dowiadujemy się, że Leelee – dziewczyna, która regularnie odwiedza sklep muzyczny, w którym pracują bohaterowie i generalnie robi za wspierającą postać drugoplanową – jest żyjącą pod postacią człowieka córką Necrolai. Co do Necrolai, to… fragmenty, w której miała kontrolę nad Vidą wielu fanów uznało za nasycone silnym lesbijskim podtekstem (powinniście zobaczyć te fanfiki… albo może lepiej nie). Ja, szczerze powiedziawszy, dostrzegłem tam jedynie umiarkowany lesbijski podtekst, ale też nie jestem jakimś wybitnym znawcą dziedziny. W Petrified Xander bohaterowie w końcu odnajdują i zdobywają Fire Heart. Owym artefaktem okazuje się być ni mniej, ni więcej tylko smocze jajo. A, i Xander z powodu niemądrze użytego zaklęcia zaczyna zmieniać się w enta. I Toby, właściciel sklepu (Nie wspominałem o Toby’m? Znakomita postać drugoplanowa, bardzo zabawny, ale inteligentny facet w typie Wujka Dobrej Rady) błyszczy jako rozwiązywacz łamigłówek.

W dwuodcinkowym The Gatekeeper armia sił zła usiłuje przedrzeć się przez bramę oddzielającą ją od realnego świata. W tym celu Morticon odszukuje Wyrocznię (tu_wstaw_zabawne_nawiązanie_do_Matrixa), który oświadcza, że o ile oryginalny Strażnik Bramy, czyli jedyna osoba mogąca ją otworzyć, zginął dawno temu, to istnieje nowy strażnik. Owym Strażnikiem okazuje się… Clare, córka Strażniczki Bramy, która była siostrą Udonny. Matka Clare była potężną magiczką, która poświęciła własne życie i wszystkie swoje moce, by uwięzić armię demonów za Bramą. Koragg porywa Udonnę, korzystając z okazji, że Necrolai zajmuje się właśnie zamiataniem ulic Rangerami. Clare, niewiele myśląc, zakłada magiczny diadem swojej matki… i zaczyna badassować. Najpierw ratuje tyłki Wojownikom, przepędzając Necrolai, a później przyjmuje wyzwanie Koragga i pojedynkuje się z nim o wolność Udonny. Niestety przegrywa i sama dostaje się w niewolę. Koragg wykorzystuje moc Clare, by otworzyć Bramę, przez którą przedziera się Morticon. Mystic Rangers walczą z Morticonem, zaś Nick wyrusza na odsiecz Clare i Udonnie. Całość oczywiście kończy się pomyślnie – Clare i Udonna zostają uwolnione, choć moc Strażniczki Bramy zostaje wyczerpana, a Udonnie nie udaje się odzyskać swojej laski, dzięki której zmieniała się w Białą Mystic Ranger. Morticon umiera, a Koragg przejmuje po nim pałeczkę. I mamy też retrospekcję, w której widzimy niemowlę w towarzystwie młodej Udonny. Udawajmy przez chwilę, że nie mamy działających szarych komórek i nie wiemy, dokąd to zmierza.

The Gatekeeper był bardzo fajnym epizodem – przede wszystkim z tego powodu, że pogrywa z naszymi przyzwyczajeniami. Jako, iż jest to dwuodcinkowy epizod i wypada w okolicach dziesiątego odcinka, moglibyśmy się spodziewać, że zostanie nam przedstawiony Szósty Wojownik. I istotnie – przez pewien czas wszystko wydaje się zmierzać w tym kierunku. Później okazuje się, że Clare nie jest Wojowniczką, tylko dostaje chwilowy bonus do umiejętności magicznych. Sam epizod był zaś naprawdę udany, dynamiczny i oglądało się go bardzo przyjemnie.

Jedziemy dalej. W epizodzie Scaredy Cat Phineas trafia do dentysty, zaś Necrolai manipuluje Mystic Rangers tak, by dostać się do tajemniczej jaskini, w której ukryto mumię dawnego pryncypała Necrolai (imieniem Imperious, który po ożywieniu będzie robił za kolejnego etatowego złoczyńcę, jako że Koragg chwilowo gdzieś się zapodział) oraz lampę z dżinnem. Ta druga wpada w ręce Wojowników. Dzinn (imieniem Jenji) okazuje się być dawnym znajomym Udonny i dość hilarycznym indywiduum. Jeśli chodzi o liczbę comic reliefs to Power Rangers Mystic Force nie może narzekać. A, i ze zdobytego kilka odcinków wcześniej jaja w końcu wykluwa się smok (tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_Game_of_Thrones). W Long Ago w odwiedziny do Udonny przybywa jej kolejny stary znajomy, niejaki Calindor (tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_Warcrafta), który okazuje się wilkiem w owczej skórze, bo to nie kto inny, jak  Imperious. Niegdyś przyjaciel Udonny, zdradził siły dobra i przyłączył się do armii ciemności. Tymczasem Wojownicy walczą z kolejnym potworem atakującym miasto. W kluczowym momencie Madison zostaje uratowana przez żabę, która – po tym jak Madison ją pocałowała – zmieliła się w Maorysa po trzydziestce imieniem Daggeron, który okazuje się Szóstym Wojownikiem tej serii. Daggeron w przeszłości walczył z Imperiousem i został przezeń pokonany, przez co skończył jako żaba.

W Soul Specter Wojownicy mierzą się z potworzycą wykradającą ludziom dusze. Chip bardzo angażuje się w tę sprawę i mamy trochę więcej miejsca na ekspozycję jego postaci. Kolejny odcinek, Inner Strenght Daggeron zabiera Wojowników w podróż magicznym pociągiem napędzanym LSD wprost do alternatywnej rzeczywistości, w której przechodzą trening kondycyjny. W ogóle cały odcinek jest mocno tripowy – przywołam choćby niesławną scenę, w której Wojownicy znajdują w lesie marakasy i zaczynają świrować… A, i wraca Koragg, który przez kilka odcinków pętał się gdzieś poza areną wydarzeń. A propo tej wspomnianej wyżej ciuchci – zmienia się w Megazorda (bo czemu nie?). W Ranger Down Jenji okazuje się… dupkiem. Nie, żeby było w tym coś dziwnego, w końcu jest kotem, a koty są dupkami właściwie z założenia. Zazdrosny o Fire Hearta dżinn wykrada smoczątko i porzuca w je lesie. Szczęściem malec zostaje odnaleziony przez Phineasa. Dowiadujemy się, że Jenji został wygnany ze swojego klanu i… wiecie, co jest głównym problemem Mystic Force? Każda postać drugoplanowa dostaje sążniste backstory, a Wojownicy pozostają jakby na drugim planie, niby to w centrum akcji, ale jednak niedookreśleni i koniec końców mało o nich wiemy. Początkowo nie jest to duża wada, ale kiedy zaczynają pojawiać się te tabuny postaci teoretycznie drugoplanowych, które czasami goszczą na ekranie dłużej, niż sami Mystic Rangers… to może dokuczać. W każdym razie Daggeron ocalił niegdyś Jenji’ego przed jego własną chciwością, ale stało się to kosztem wolności dżinna – został trwale przyspawany do lampy, do której musi wracać co dwie godziny, inaczej umrze.

Tymczasem na arenę wydarzeń wkracza zaskakująco znajomy kosmita z zaskakująco znajomym upodobaniem do śmieci i mocno przetworzonych resztek. Rozpoczyna się team-up z S.P.D.! Dobra, wygłupiam się – po prostu Piggy, comic relief z poprzedniego sezonu ma małe cameo, w którym spotyka się z Jenji’m. Brak team-upa jest rezultatem najprawdopodobniej tego, iż cała pierwszoplanowa obsada z Power Rangers S.P.D. pochodziła spoza Nowej Zelandii (stanowili ją Amerykanie i Kanadyjczycy), więc żeby zrobić odcinek gościnny, trzeba by było ich wszystkich sprowadzić zza Oceanu, co było zbyt kosztowne. A szkoda, bo chciałbym zobaczyć interakcje Xandera i Bridge’m. No, ale zobaczę je sobie w rocznicowym team-upie Power Rangers Operation Overdrive. Ha ha. Pod koniec odcinka dowiadujemy się też, że Phineas zaopiekował się synem Udonny po tym, jak Calindor zdradził siły dobra i wdał się w walkę z Daggeronem. Troblin przemycił małego Bowena (tak bowiem ma na imię syn Udonny) do świata realnego i zostawił go w bezpiecznym miejscu. 

Dark Wish, kolejny epizod, jest jedynym w tej serii trójstrzałowcem. Opowiada on o tym, jak to Imperious angażuje do walki z Mystic Rangers grupę bardzo potężnych potworów. Wojownicy zmuszeni są w bardzo krótkim czasie stoczyć serię bardzo wyczerpujących pojedynków, wskutek czego ich uwaga zostaje osłabiona, co siły zła wykorzystują, by schwytać Jenji’ego i wykorzystać jego moc spełniania życzeń. Imperious zmusza dżinna do spełnienia jego życzenia, by Mystic Rangers nigdy nie istnieli. Nieco wcześniej dwa z tych nowych potworów zostają wysłane, by zgładzić Koragga, który przeciwstawia się takiemu niehonorowemu zabiegowi, bo wolałby całą sprawę załatwić starym, dobrym sposobem polegającym na walce. Stając naprzeciwko potworów Koragg zostaje pokonany, ale Phineas odnajduje go, ledwo żywego, w lesie i pomaga mu.

Tymczasem, wskutek wypowiedzianego przez Imperiousa życzenia zmienia się cała rzeczywistość – staje się czarno-biała. Co więcej, miasto jest pod okupacją sił zła. Wojownicy orientują się, że nie mają przy sobie swoich morpherów. Daggeron nie istnieje, Udonna jest starą wariatką mieszkającą w lesie, którą opiekuje się Clare, Toby nie rozpoznaje Nicka i tak dalej. Wojownicy orientują się w sytuacji dopiero po rozmowie z Koraggiem, który jako jedyny, oprócz nich i Imperiousa, pamięta, co się wydarzyło. Mamy więc zatem coś w stylu Power Rangers: Age of Apocalypse. Koragg tłumaczy nastolatkom co się stało i proponuje im chwilowy sojusz. Za pomocą Fire Hearta (który w tej linii czasowej służy Koraggowi) Wojownicy dostają się do wymiaru, w którym egzystuje tak zwany Trybunał Magii, mogący odwrócić życzenie Imperiousa i przywrócić światu białą magię. Niestety, członkowie trybunału okazują się dupkami i odsyłają Wojowników z kwitkiem.

W trzeciej części tego epizodu Wojownicy powracają do swojej niewesołej rzeczywistości. Kiedy widzą, jak Toby zostaje pojmany przez podwładnych Necrolai, nie wytrzymują i mimo braku mocy, mimo przewagi liczebnej sił wroga, mimo beznadziejności takiego zachowania – stają do walki w obronie ludzi. Bo na tym właśnie polega bycie Power Rangers – nie na kolorowych strojach, ani plastikowych broniach, ani na zordach – tylko na pomocy słabszym i walce z niesprawiedliwością. Zapamiętajcie sobie ten moment, bo w trakcie omawiania Operation Overdrive będzie miał kluczowe znaczenie. Jak nietrudno się domyślić – całość była tylko testem charakteru Wojowników. Trybunał był ciekaw, jak zachowają się bohaterowie w sytuacji, gdy zostaną pozbawieni mocy, a zagrożenie wciąż będzie egzystować. Test zdali, więc ci wielcy i potężni nie dość, że zwrócili im ich moce i cofnęli życzenie Imeriousa, to jeszcze gratisowo dorzucili specjalny tryb bojowy dla całej piątki. Jenji podstępem ucieka z niewoli, Wojownicy  dostają nowe zordy (no, nowy tryb przemiany w olbrzymy, ale w praktyce nie ma żadnej różnicy) i wszystko wraca do normy. To był świetny epizod. Jasne, miał swoje wady, ale bez problemu da się przejść nad nimi do porządku dziennego i zwyczajnie cieszyć się opowiadaną historią.

W kolejnym odcinku, Koragg’s Trial Koragg zaczyna przypominać sobie małego Nicka… a, tak – miałem udawać, że nie mam pojęcia, że Nick jest w istocie synem Udonny. Ups. No nic – odcinek to clipshow, ale niezbyt bolesny. Zaraz po tym epizodzie dostajemy przełomowy dwustrzałowiec zatytułowany Heir Apparent. Udonna opowiada w nim historię walki z siłami ciemności, która zakończyła się dla niej utratą męża (imieniem Leanbow), który został za bramą oddzielającą Zaświaty od reszty rzeczywistości oraz syna (imieniem Bowen), który w czasie walki Daggerona z Calindorem/Imeriousem został przechwycony przez Phineasa i umieszczony w ludzkim świecie. W tym odcinku poznajemy dalsze losy Leanbowa – został on przemieniony w Koragga i przez to stał się sługą zła. To… całkiem niezłe wytłumaczenie, czemu Koragg nigdy nie wykańczał Mystic Rangers, nawet po ich pokonaniu. Po prostu tkwiła w nim jeszcze gdzieś iskierka dobrego człowieka, jakim był wcześniej, a Koragg racjonalizował to za pomocą jakiegoś wydumanego kodeksu honorowego, niepozwalającego na zabijanie bezbronnych przeciwników.

Wojownicy zostają uprowadzeni do siedziby sił zła i tam uwięzieni, natomiast Daggeron zostaje pokonany przez potwora stworzonego ze wszystkich pokonanych przez niego wcześniej monstrów. Udonna poświęca wszystkie swoje moce magiczne, by ruszyć na pomoc Wojownikom. Jej konfrontacja z Koraggiem sprawia, że przypomina on sobie swoje dawne ja i staje po stronie Wojowników. Nie na długo, bo wielkie złe oko (noszące imię Master… niezbyt wymyślne) będące głównym złym całej serii z powrotem przemienia Leanbowa w Koragga, ale wcześniej Wojownikom i Udonnie udaje się uciec. Okazuje się też, że Daggeron przeżył walką z Chimerą i staje do walki z Imperiousem, którego pokonuje w całkiem widowiskowym pojedynku. Tymczasem Master – nie wspominałem o nim wcześniej, mimo iż jest centralnym złoczyńcą Mystic Force, bo zwyczajnie do tej pory jego egzystencja ograniczała się do siedzenia w studni – w końcu wyłazi ze swojej dziury w ziemi i zaczyna własnoręczny (własnomackowy?) podbój świata. Udonna odnajduje kocyk Nicka, który jest jego jedyną pamiątką po nieznanych rodzicach i orientuje się, że to on jest jej synem. Biegnie z tymi rewelacjami na pole walki i dzięki tej informacji Koragg na dobre zmienia się w Leanbowa. Leanbow poświęca się, by pokonać Mastera i na powrót strącić go do otchłani.

Właściwie obawiałem się, że po tym epizodzie – w którym, jak się zdaje, wszystkie wątki zostały pozamykane – seria stanie się strasznie słaba i robiona na siłę, ale okazało się, że wcale do tego nie doszło. W kolejnym epizodzie, The Light, po zniszczeniu Imperiousa, zmianie stron Koragga i wypędzeniu Mastera do Otchłani na placu boju zostaje tylko Necrolai, która odnajduje prastarą księgę proroctw, dzięki której jest w stanie dotrzeć do jeszcze głębszych poziomów Underworldu. Tam spotyka dziesięcioro Terrorów – potężnych, tytanicznych istot, które mają plan przywrócenia Mastera. Żeby jednak tego dokonać, muszą ściśle przestrzegać pewnych reguł, do których należy, miedzy innymi, atakowanie Mystic Rangers pojedynczo, wedle określonego przez losowanie porządku. Dodatkowo dowiadujemy się, że Nick jest tak zwanym „Światłem” – wyjątkową istotą, której rodzicami byli potężni magowie – i jako taki jest dla Terrorów niezwykle wartościowy. A, i Udonna, choć pozbawiona magicznych mocy, wyrusza w podróż, chcąc odszukać Leanbowa. Clare decyduje się jej towarzyszyć. Leelee natomiast ma dość bycia złą córką królowej wampirów i odchodzi do realnego świata, gdzie zatrudnia się w sklepie, w którym pracują Wojownicy. Swoją drogą, Toby musi prowadzić ten sklep chyba dla przyjemności, bo na pewno nie dla zysków – zatrudniać aż sześcioro ekspedientów dla tak małego sklepiku? Generalnie – dzieje się.

W odcinku The Hunter Wojownicy mierzą się z jednym z Terrorów, który wyłapuje ich jedno po drugim. Nick odblokowuje swój specjalny tryb bojowy, łącząc się z Fire Heartem. W Hard Heads pojawia się wątek relacji Nicka i Vidy – oboje mają bardzo silne, niezależne osobowości i muszą się nauczyć ze sobą współpracować. Kolejnym odcinkiem jest The Snow Prince, w którym pojawia się tytułowy Książe Śniegu (nie mylić ze Śnieżnym Mścicielem) założyciel pierwszej inkarnacji Mystic Rangers i przez pewien czas wspiera Wojowników w walce z Terrorami. Pojawia się też Koragg, który na moment opuścił Otchłań, by w kluczowym momencie wspomóc Mystic Rangers w walce z Terrorem. Necrolai wykorzystuje tę okazję, by oznaczyć go zaklęciem, które doprowadzi pozostałe Terrory do miejsca, w którym Koragg strzeże Mastera. Pod koniec odcinka Udonna zostaje porwana przez Terrora imieniem Hekatoid.

Kolejnym epizodem jest dwuodcinkowy Light Source. W tym epizodzie Leelee ma dość tego, że Wojownicy jej nie ufają, mimo jej prób zawarcia przyjaźni i postanawia udowodnić, że nie służy złu. W tym celu postanawia odszukać i uwolnić Udonnę. Wskutek przypadkowego zbiegu okoliczności łączy siły z Phineasem i Clare i duża część epizodu jest poświęcona rozwojowi relacji pomiędzy tą trójką w czasie ich misji ratowania Udonny. Swoją drogą Clare bardzo mocno rozwinęła się w czasie Mystic Force – od niezdarnej, nieudanej czarownicy do rozsądnej, utalentowanej młodej kobiety, która potrafi walczyć o swoje i reagować na zagrożenie. Generalnie przygodę tej trójki śledziło się ze znacznie większą uwagą, niż standardowe naparzanie się Wojowników z kolejnym Terrorem.

Chociaż nie – jest scena, w której Terror zasadza w chmurach gniazdo wielkich toksycznych kijanek, które po dojrzeniu spadną na ziemię i ją zatrują, czemu stara się zapobiec Daggeron za pomocą promienia ze swojego lokomotywowego zorda, podczas gdy Mystic Rangers walczą ze swoimi złymi klonami, część Wojowników zostaje zamieniona w kostki do gry, a złe klony Vidy i Madison łączą się ze sobą w wielką seledynową żabę, która owija język wokół Madison w niepokojąco hentajowy sposób… wiecie, kiedy rozpoznać, że dana scena pochodzi z sentaja? Kiedy jej opis przypomina ostry narkotykowy odlot. W każdym razie dzięki Leelee Udonna zostaje uwolniona i odzyskuje swoją laskę, dzięki której może się transformować w Białą Rangerkę, Toby dowiaduje się, że jego pracownicy są Mystic Rangerami, Phineas i Leelee zaprzyjaźniają się, Wojownicy ostatecznie akceptują Leelee, a Daggeronowi udaje się wypalić z nieba wszystkie zatrute kijanki. To był naprawdę fajny epizod, choć momentami zastanawiałem się, czy aby w czasie jego wymyślania twórcy nie wspomagali się substancjami zakazanymi.

Przedostatni epizod nosi tytuł The Return. Wojownicy walczą z Terrorem wyglądającym jak wielka purchawka (który okazuje się nie być aż taki zły), Udonna przenosi się na plan astralny, dzięki czemu odnajduje Leanbowa, zaś Terrorka imieniem Itassis pod wpływem rozmowy z Wojownikami zaczyna rozważać swoją lojalność wobec Mastera. Który z kolei powraca w tym odcinku do realnego świata i ma wygląd… jakby to opisać? Skrzyżowanie Cthulhu, Diablo i Gimpa z Pulp Fiction. Leanbow też wraca i ma nawet własną formę Wojownika, wyglądającą jak przemalowany na czerwono Koragg. Z mniej istotnych rzeczy – Phineas zostaje zatrudniony w sklepie Toby’ego.

I tym sposobem docieramy do finału Power Rangers Mystic Force, dwuodcinkowego epizodu noszącego tytuł Mystic Fate. A w nim – Necrolai w końcu zaczyna troszczyć się o córkę, która mieszka w świecie ludzi i teraz, kiedy powrócił Master, zostanie zmieciona z powierzchni ziemi razem ze wszystkimi innymi. W tym momencie podczas oglądania uderzyła mnie jedna rzecz – jak mało jest w uniwersum Power Rangers zaangażowanych w fabułę matek. O ile motyw ojca i jego dziecka jest eksplorowany regularnie (kapitan Mitchell i Dana oraz Ryan z Lightspeed Rescue, pan Collins i Wes oraz Ransik i Nadira z Time Force, Sensei i Cam z Ninja Storm, Mercer i Trent z Dino Thunder i tak dalej), o tyle matek nie ma praktycznie w ogóle. Udonna i Nick oraz Necrolai i Leelee to jedyne przypadki, które przychodzą mi do głowy. Ale wróćmy do finału.

Nick zostaje opętane przez Mastera i staje się nowym Koraggiem, który demoluje wioskę magicznego ludu znajdującą się w lesie. Na szczęście, po krótkiej, ale bardzo widowiskowej i intensywnej walce z Leanbowem udaje mu się przezwyciężyć klątwę. Po zebraniu się do kupy do centrum dowodzenia zostaje przeteleportowany Snow Prince, który opowiada Mystic Rangerom o tym, że Mystic Mother została zaatakowana i najprawdopodobniej zniszczona przez Mastera. Kim jest Mystic Mother? Otóż dawno, dawno temu żyła pewna potężna czarownica imieniem Rita, która chciała podbić Ziemię. Na wskutek wielkiej fali dobra wznieconej przez śmierć potężnej kosmicznej istoty imieniem Zordon Rita została oczyszczona ze zła i stała się dobrą czarownicą. By odpokutować swoje złe uczynki została strażniczką białej magii imieniem Mystic Mother. Tak jest – powraca Rita! Widzimy ją w retrospekcji Snow Prince’a (oraz paru innych momentach) i pada nawet kultowy tekst o bólu głowy.

Jak do tego doszło? W sentaju Zyuranger, na podstawie którego powstała seria Mighty Morphin Power Rangers aktorka Machiko Soga grała postać imieniem Bandora. Bandora to nikt inny, jak tylko Rita, która w pierwszej serii Mighty Morphin Power Rangers była „grana” przez Sogę (sceny z jej udziałem zostały wycięte z Zyurangera i zdubbingowane przez Barbarę Godson). Pewnie pamiętacie ten marny dubbing i rozkminy czemu głos Rity nie pasuje do ruchu warg. W kolejnych sezonach Power Rangers podmieniono aktorkę i wykorzystywano oryginalny materiał, by mieć większą swobodę nad materiałem. Ale do czego zmierzam – otóż Soga grała również w Magiranger, sentaju, na podstawie którego powstał Mystic Force i była to jej ostatnia rola przed śmiercią. Grała zupełnie inną postać, w żaden sposób niepowiązaną z Bandorą/Ritą (bo sentaje mają to do siebie, że każdy z nich rozgrywa się na ogół w innym uniwersum i są ze sobą niepowiązane). Twórcy Mystic Force postanowili zatem uhonorować aktorkę i włączyć sceny z Magirangera z jej udziałem i nawiązać do absolutnych korzeni Power Rangers. Dla mnie bomba.

Ale wróćmy do rzeczy. Master walczy z Mystic Mother, która odesłała Snow Prince’a do centrum dowodzenia Mystic Rangerów. Daggeron i Leanbow ruszają do wymiaru Mystic Mother. Tam mierzą się z Masterem, który odbiera im ich moce i zabija. Tymczasem w ludzkim świecie Wojownicy walczą z Terrorami pustoszącymi miasto. Jenji poświęca się, by uratować Wojowników, Udonna zostaje porwana (…znowu). Wojownicy zostają przez Mastera przeniesieni do… chyba jakiejś alternatywnej przyszłości, ale nie jestem pewien, strasznie mętnie to wytłumaczono… gdzie staczają walkę z Masterem. Złoczyńca niemal w całości wysysa ich moce, ale dzięki wsparciu moralnemu i duchowemu od pozostałych Wojowników Nick transformuje się i atakuje Mastera, co w jakiś sposób przenosi wszystkim zainteresowanych z powrotem do ludzkiego świata. Master już sposobi się do ostatecznego rozwiązania kwestii rangerowej, gdy na arenę wydarzeń wkracza Clare w asyście Snow Prince’a. Clare tłumaczy Wojownikom, że Mystic Mother przetrwała atak Mastera. Przybywa też Udonna, której asystują nawrócone Necrolai i Itassis. I zaczyna się masowe wskrzeszanie. Necrolai poświęca swoje moce, by przywrócić do życia Daggerona i Leanbowa. Przy okazji sama zmienia się w człowieka. Xander zauważa, że mama Leelee jest seksowna. Co ciekawe, do jego wypowiedzi z ogromnym entuzjazmem odnosi się… Vida. Hmm, a więc to stąd wzięły się te wszystkie fanfiki?

No, ale nie rozpraszajmy się. Jenji też powraca z martwych, choć nikt go nie wskrzeszał. Dziwne… ja to sobie tłumaczę w ten sposób, że jego moce były połączone z mocami Daggerona, więc kiedy on został przywrócony z martwych, to dżinn także. Nie jest to zbyt przekonujące, ale hej, to Power Rangers – czy naprawdę musi mieć to jakiś sens? W każdym razie, wszyscy obecni na polu walki sposobią się do ostatecznego starcia z Masterem. Okazuje się wszakże, że nie będą musieli walczyć sami. Toby przemówił do mieszkańców miasta i zorganizował pospolite ruszenie. Phineas zrobił to samo z magicznym ludem z lasu, dzięki czemu po stronie Mystic Rangers stanęły dwie małe armie. Wszyscy zgromadzeni udzielają Wojownikom cząstki swojej magii (ja to tak sobie tłumaczę, bo oficjalne tłumaczenie nie ma za grosz sensu), co pozwala im się transformować raz jeszcze i zgromadzić tyle mocy, by odesłać Mastera z powrotem do Otchłani. Całość kończy się wielką fetą, w której biorą udział zarówno śmiertelnicy, jak i magiczni mieszkańcy lasu. Nick wraz z rodzicami odjeżdżają na motocyklach w siną dal, Clare zostaje pełnowymiarową czarownicą i wszystko kończy się szczęśliwie.

Jaki był Power Rangers Mystic Force? Fajny! Naprawdę, słyszałem o nim wiele złych opinii i rozumiem skąd się te złe opinie wzięły, ale ja w Mystic Force widzę mnóstwo pozytywów i to one, w moim przekonaniu, przeważają. Myślę, że największym problemem tego sezonu jest fakt, iż nie skupia się on na drużynie Mystic Rangers, tylko na postaciach teoretycznie drugoplanowych, które w praktyce są w samym centrum wydarzeń. Wielokrotnie łapałem się na myśli, że gdyby usunąć z tego sezonu piątkę głównych Wojowników, to prawie nic by na tym nie stracił. To boli, bo wspomniana piątka to naprawdę sympatyczna gromadka, którą polubiłem bardziej, niż chociażby ekipę z S.P.D.. Tymczasem Chip, Xander, Madison i Vida, choć mają całkiem precyzyjnie określone osobowości, to egzystują gdzieś tam w tle i ich osobiste historie nie są w żaden sposób związane z główną osią fabularną. Ludzie żartują nawet, że Madison dostała mniej czasu antenowego, niż motocykl Nicka. No właśnie – niby to Nick pozostaje w centrum wydarzeń, ale gdy przychodzi co do czego to i tak okazuje się stać w drugim szeregu. To może przeszkadzać – i mnie przeszkadzało – ale nie aż tak, żeby nie czerpać przyjemności z oglądania Mystic Force.

Bo widzicie, fabuła jest fajna. Nie jakaś wymyślna, ale bardzo złożona, pełna wątków składających się w spójną całość, chwilami zaskakująca i generalnie bardzo przyjemna w odbiorze. Postaci łatwo polubić i im kibicować, niektóre – jak Clare czy Phineas – to wręcz małe majstersztyki. Więc ja pod względem fabularnym Mystic Force lubię. Kolejnym gigantycznym pozytywem jest ten pseudo-wiccański feel, o którym pisałem wyżej. Taka folkowa estetyka w połączeniu ze światem Power Rangers daje naprawdę niezły rezultat i początkowe epizody ogląda się momentami jak LARP w uniwersum Power Rangers. Co jest zaskakująco satysfakcjonujące. O ile Power Rangers S.P.D. dłużył mi się okrutnie, o tyle Mystic Force obejrzałem właściwie na jednym ciągu (choć może to być też kwestia tego, że ponownie zmniejszono ilość odcinków z trzydziestu ośmiu do trzydziestu dwóch) i byłem na ogół zadowolony z tego doświadczenia.

Czyli tak – polecam, choć wiem, że wielu osobom nie przypadnie ten sezon do gustu. Seria mocno eksperymentuje z formułą Power Rangers i przy całej mojej sympatii do Mystic Force nie jestem w stanie powiedzieć, że ten eksperyment był w pełni udany. Ale przecież nawet nieudane eksperymenty mogą być ciekawe. Ja bardzo Power Rangers Mystic Force polubiłem i według mnie każdy powinien dać szansę tej inkarnacji serialu. Tymczasem biorę się za oglądanie Power Rangers Operation Overdrive – serii uznanej za najgorszą w historii Power Rangers. Do przeczytania następnym razem.

1 komentarz :

  1. Dla mnie też ten sezon był zaskoczeniem. Pomimo różnych jego problemów wspominam go nawet dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...