fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj. |
Power Rangers to
naprawdę eklektyczny serial. Do czasów Power
Rangers Mystic Force zdążyliśmy już dostać dinozaury (dwa razy), ninja (też
dwa razy), czarodziei z kosmosu (też dwa razy), piratów z kosmosu (też dwa
razy), wielkie, prastare bestie (też dwa razy), międzygwiezdne wojaże (też dwa
razy), policjantów z przyszłości (też dwa razy) i wiele, wiele innych motywów.
Tym dziwniejszy wydaje się fakt, że standardowa magia – że tak to nazwijmy – do
tej pory jeszcze w uniwersum Power
Rangers na szerszą skalę nie zagościła, mieliśmy co najwyżej jakieś ochłapy
pokroju elementów magicznych w Mighty
Morphin Power Rangers i Power Rangers
Wild Force.
O ile Power Rangers S.P.D. jeszcze przed podjęciem
lektury nastawiło mnie do siebie pozytywnie i dopiero z czasem zacząłem
nabierać do niego dystansu, o tyle w Mystic
Force mogłem zaobserwować proces odwrotny – przy pierwszym zetknięciu
zazgrzytałem zębami, a dopiero po otrząśnięciu się z początkowego szoku
zacząłem wynajdywać w nim elementy, które budzą moją sympatię. Weźmy choćby
temat muzyczny. W trakcie prac nad S.D.P.
Kalish zaangażował do współpracy Rona Wassermana, co spotkało się z
entuzjastycznym przyjęciem chyba wszystkich fanów. Pierwotnie Wasserman miał
skomponować muzykę również i do omawianej tutaj serii. Zgodnie z życzeniem
producentów, skomponował dwa dema, jedno klasyczne, rockowe, drugie – hip hopowe. Sam później przyznał, że to drugie było słabe, zaś producenci
najwyraźniej się z nim zgodzili, ponieważ odrzucili je, wciąż jednak rozważając
wariant rockowy. W końcu i z niego zrezygnowali, ostatecznie dziękując muzykowi
za współpracę i angażując innego artystę, który stworzył motyw hip hopowy. Że
co? Że jak? Wywalić Wassermana z pracy nad Power
Rangers? Czemu? Disney – miałeś chamie złoty róg!
Wasserman wrzucił oba swoje dema do Internetu, co spotkało się ze sporym
niezadowoleniem Disney’a, który musiał się zmagać z miażdżącą krytyką
diametralnej zmiany stylu muzycznego serialu. W końcu Power Rangers, jak sama nazwa wskazuje, jest od samego początku
swych dziejów napędzany power metalem (bo, choć dziwnie tak o tym myśleć, do
tego gatunku muzycznego nominalnie należy kultowy temat muzyczny pierwszej
serii). Jasne, im dalej w las, tym czołówka łagodniała, zbaczając w stronę
lżejszego rocka, wciąż jednak miała ten drapieżny, dynamiczny pazur –
nawet w swych najsłabszych momentach (na ciebie patrzę Time Force!) dawało się to odczuć. Tym czasem hip hop ma inną
dynamikę, poetykę i nic dziwnego, że tak gwałtowna zmiana spowodowała potężną
krytykę. Szczególnie, że w związku z tą zmianą z serialu odszedł uwielbiany
przez fanów Ron Wasserman. To wszystko złożyło się na potężny hejt muzyki z Mystic Force. Przyznam, że w pierwszej
chwili i ja jemu uległem, ale po pewnym czasie…
...no właśnie. Po pewnym czasie nie tylko przywykłem do tego
tematu muzycznego, ale też go polubiłem. To znaczy, jasne, ten proponowany
przez Wassermana (piszę o wariancie rockowym) był o kilka klas lepszy, ale to nie znaczy, że ten obecny jest jakiś
koszmarny. Jest po prostu inny. Nie jestem fanem hip hopu, znacznie bliżej mi
do mocnych, rockowych brzmień, ale to nie znaczy, że nie potrafię cieszyć się
tym rodzajem muzyki. Zgadzam się, że do tematyki serii pasuje jak pięść do
nosa, ale come on, to jest Power Rangers, tu wszystko pasuje do
siebie jak pięść do nosa. Nadal nie uważam, by taka zmiana była krokiem w dobrą
stronę, ale po prostu sądzę, że ten aspekt Mystic
Force nie zasługuje aż na taką falę pomyj, jaka go spotkała. I piszę to
jako wielki admirator Wassermana. Zresztą – tak naprawdę tej zmiany pożałujemy
dopiero w kolejnym sezonie… Ale o tym następnym razem. Tymczasem przejdźmy do
pierwszego epizodu.
Seria rozpoczyna się dwuodcinkowym epizodem zatytułowanym Broken Spell. Poznajemy w nim historię
prastarej wojny, jaka rozegrała się w świecie równoległym do naszego. Jednemu z
magów w niej uczestniczących udało się zesłać wraże siły do krainy podziemi,
dzięki czemu ocalił oba wymiary i dobro zatryumfowało. Wiele lat później,
wskutek trzęsienia ziemi w okolicach miasta Briarwood, potężny czarnoksiężnik
imieniem Koragg zostaje uwolniony z podziemi i budzą się dawno uśpione moce.
Poznajemy naszych bohaterów – Xandera, Chipa oraz będące siostrami Madison i
Vidę. Cała czwórka pracuje w sklepie muzycznym i tam się właśnie znajduje w
chwili trzęsienia ziemi. Po tym wydarzeniu cała czwórka wychodzi na zewnątrz i
słyszy jak pewien stary mężczyzna prosi mieszkańców miasta o pomoc w
odnalezieniu brata, który poszedł do okolicznego lasu i nie wrócił. Jako, iż
las w pobliżu Briarwood słynie z tego, że większość zapuszczających się między
drzewa śmiałków już stamtąd nie wraca, chętnych brakuje. Na arenie wydarzeń
pojawia się jednak Nick, młody mężczyzna, który zgłasza się na ochotnika.
Ośmieleni jego odwagą Xander i pozostali do niego dołączają. W międzyczasie
poznajemy też drugą stronę barykady. Poza przedstawionym nam już Koraggiem siły
ciemności reprezentują Necrolai i Morticon, który robi za głównego złego. To
znaczy, później okazuje się, że tak naprawdę wszystkim trzęsie wielkie czerwone
oko, które czasami widzimy w siedzibie złych sił
(tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_The_Lord_of_the_Rings),
ale nie mieszajmy za bardzo.
Piątka nastolatków udaje się do lasu na poszukiwania. Szybko
się gubią, równie szybko zostają napadnięci przez bandę dziwacznych demonów i
jeszcze szybciej zostają uratowani przez zamieszkującą w lesie czarownicę.
Magiczka zwie się Udonna i mieszka wraz z siostrzenicą w jamie wydrążonej w
pniu trupa enta będącego smokiem (spróbujcie zaprzeczyć, że to jest cool!). Udonna informuje przybyłych, że
zostali wybrani, by powstrzymać odradzające się siły zła i wręcza im magiczne
różdżki. Nagle do środka wbiega siostrzenica Udonny, niezdarna czarownica
imieniem Clare i informuje ją o tym, że wioska magicznych istot została
zaatakowana przez siły ciemności. Udonna udaje się na pomoc mieszkańcom wioski,
zaś nasi przyszli Wojownicy uznają, że nie mają zamiaru zmagać się z tym wariactwem,
odkładają różdżki i wracają do domu. A przynajmniej próbują – po drodze
zabłądzili w lesie i, koniec końców, natrafili na wspomnianą wyżej wioskę. Tam
spotykają Udonnę, która tłumaczy im sytuację. Na miejscu pojawiają się siły zła
z wielkim trollem na czele. Udonna zmienia się w Białą Rangerkę i walczy z
olbrzymem, zaś Wojownicy włączają się do akcji i biorą na siebie obstawę. Walka
idzie im marnie, ale Udonna mówi im, że muszą uwierzyć w magię. Kiedy to robią,
odkrywają swoje moce cywilne, co trochę pomaga. Ale tylko trochę. Aha, i Xander
przed walką próbuje załatwić sprawę polubownie, co oczywiście się nie udaje. Na przestrzeni całego serialu będzie to robił jeszcze często (tak zwany "Plan Xander") z równie marnym skutkiem. Kiedy Udonna pokonuje trolla, na miejscu pokazuje się Koragg, który walczy z
Udonną i odbiera jej różdżkę, dzięki której czarodziejka mogła się zmieniać w
Rangerkę. Oboje, Koragg i Udonna, zdają się znać, ale sami nie wiedzą, skąd.
Koragg odmawia oddania Morticonowi różdżki Udonny.
Wojownicy, minus Nick, który wykruszył się jakiś czas
wcześniej, wracają do centrum dowodzenia (jeszcze raz – trup smoka-enta.
Wszyscy razem robimy wielkie WOW!). Tam Udonna zmienia ich różdżki w poręczne
morphery. Bohaterowie dowiadują się też, że mogą przenosić się pomiędzy obiema
rzeczywistościami za pomocą drzew. Udonna rozmawia z Nickiem – okazuje się, że
to ona zmieniła się w starca szukającego brata, by odnaleźć osoby godne
zostania Mystic Rangers – i próbuje go przekonać, by otworzył swoje serce na
magię. Nick jest sceptyczny, aż do momentu, w którym doznaje wizji, że
pozostali Wojownicy zostają pokonani przez siły Koragga. W ostatniej chwili
zmienia zdanie, dołącza do walki jako Czerwony Ranger i pomaga pozostałym
pokonać przeciwników. Ostatecznie dostaje też pracę w sklepie muzycznym. I tak
wykrystalizowała się drużyna w składzie Nick (Czerwony Mystic Ranger), Chip
(Żółty Mystic Ranger), Madison (Niebieska Mystic Ranger), Vida (Różowa Mystic
Ranger – jak sama wspomina, nienawidzi tego koloru) i Xander (Zielony Mystic
Ranger).
Właściwie jedyny zarzut, jaki mam wobec tego epizodu to zbyt
małe skupienie się na postaciach, przez co Wojownicy wydają nam się trochę zbyt
płascy. To znaczy, jasne, nadal możemy wyróżnić kilka cech charakterologicznych
każdego z nich. Nick to samotny wędrowiec, niezależny i niedopuszczający do
siebie innych, Chip jest nieco dziecinny, ale przyjacielski, Xander to
pacyfista o absolutnie oszałamiającym australijskim akcencie (który producenci
pozwolili mu zachować, gdy okazało się, że wcielający się w niego aktor nie
radzi sobie z naśladowaniem amerykańskiego akcentu), Vida jest przebojowa i
ekstrawertyczna, a jej siostra, Madison – nieśmiała i introwertyczna. Ciekawie
wyszło zróżnicowanie etniczne Wojowników. Nick jest przedstawicielem rasy
arabskiej i jest to pierwszy taki przypadek w historii Power Rangers. Chip i Zander są biali, zaś Madison i Vida… aż
trudno powiedzieć, bo obie są mieszankami latynosko-azjatyckimi z domieszką
czegoś-tam-jeszcze. Żeby nie było – mnie się to bardzo podoba, bo uwielbiam w
popkulturze zróżnicowane etniczne drużyn. Brakuje przedstawicieli rasy czarnej
i żółtej, ale oni byli chyba najlepiej reprezentowanymi mniejszościami
etnicznymi w historii serialu i miło zobaczyć w nim także inne odcienie. No i Mystic Force jest jednym z nielicznych
przypadków, w którym biali nie stanowią grupy dominującej w drużynie Wojowników
i Czerwony Ranger nie jest białasem. Powyższe może brzmieć trochę
szowinistycznie z mojej strony, ale czasami zmęczony jestem oglądaniem
jednolitych (czyli białolitych) bohaterów w filmach i serialach rozgrywających
się w USA, szczególnie za Wschodnim Wybrzeżu, gdzie na ogół toczy się akcja Power Rangers. Cholera, przecież nawet w
Polsce (i nie piszę tu tylko o Warszawie) nawykliśmy już do widoku niebiałych
ludzi w przestrzeni publicznej. No, ale dość tej dygresji.
Strasznie podoba mi się konwencja Mystic Force. Magiranger, sentaj na kanwie którego powstał
niniejszy sezon, był mocno inspirowany Harry’m
Potterem. Twórcy Power Rangers w
czasie adaptacji poszli trochę innym tropem, nawiązując bardziej do tradycji
wiccańskiej i europejskiego (na ogół irlandzkiego) folkloru. Wypadło to po
prostu znakomicie – bohaterowie dostają bardzo fajne „szaty” cywilne, z
pelerynami, skórzanymi elementami i rzemieniami, co świetnie podkreśla ten
magiczny feel sezonu. Podobnie jak
kostiumy, które po raz pierwszy mają peleryny (wiem, wiem – Magna Defender, ale
on był jeden na całą drużynę, poza tym, wciąż nie wiadomo, czy oficjalnie można
go zaliczać jako Rangera), co wygląda fajnie. Jako, że peleryny nie sięgają do ziemi,
tylko do pasa, nie przeszkadzają w walce i fajnie powiewają w czasie bitew. Do
tej pory Power Rangers naprawdę
rzadko kiedy uciekał do estetyki tradycyjnej fantasy i taka zmiana działa
naprawdę bardzo odświeżająco. Poza tym, twórcy w końcu korzystają z okazji, że
kręcą ten serial w Nowej Zelandii i wrzucają sporo przepięknych plenerów.
Wizualnie i koncepcyjnie jest zatem na szóstkę. Tylko te kalishplozje…
W kolejnym odcinku, Code
Busters, dowiadujemy się, że bohaterowie będą odblokowywać nowe moce
(zaklęcia) w trakcie swojej służby jako Power Rangers. Poznajemy też stwora imieniem Phineas, który ratuje Clare przed wielkim podziemnym potworem z
mackami z hentaja… to znaczy – z sentaia. Phineas jest troblinem, czyli
skrzyżowaniem trolla i goblina. Okazuje się także, iż w Power Rangers Mystic Force… nie ma zordów! Zanim jednak
wykrzykniecie z radością – nie znaczy to, że nie ma walk olbrzymich
potworów z Wojownikami. Mystic Rangers
sami zmieniają się w olbrzymy (więc tak naprawdę nie ma różnicy, szczególnie,
że po połączeniu się w Megazorda mają wspólny kokpit). A, i latają na miotłach.
To znaczy – na takich bardzo fajnych ścigaczach rodem z Powrotu Jedi, które po wylądowaniu zmieniają się w miotły. Super
sprawa. W Rock Solid przyglądamy się
bliżej Madison, która w swojej nieśmiałości jest po prostu urocza (scena z próbami
zagadania do chłopaka – świetna!). W Whispering
Voices Koragg pakuje się Nickowi do głowy i dostajemy flashbacki z
przeszłości Czerwonego, który nie pamięta swojego dzieciństwa i nie wie, skąd
się na tym świecie wziął. W Legendary
Catastros Koragg na chwilę traci swojego wierzchowca imieniem Catastros.
Dzieje się to wskutek machinacji Necrolai i Morticona, którym nie podoba się
samowolne działanie Koragga. Okazuje się, że Nick potrafi okiełznać narowistego
ogiera i nawet połączyć się z nim w Megazorda, co Koragg uznaje za intrygujące.
W Fire Heart bohaterowie podróżują
przez las, by odnaleźć tajemniczy artefakt o nazwie Fire Heart (duh!), ale nim
docierają do mapy – swoją drogą, odcinek wygląda niczym LARP na ciężkich
prochach, ale to akurat właściwość całego Mystic
Force – napada na nich Necrolai, przez co Mystic Rangers zdobywają zaledwie
jedną połowę manuskryptu, a druga wpada w łapy sił ciemności.
W dwuodcinkowym Stranger
Within Vida zostaje zmieniona w wampira w czasie koncertu DJ-a, który tak naprawdę
był wysłanym przez Necrolai potworem. Coś podobnego zdarzyło się kiedyś
Carlosowi w Power Rangers Turbo (oglądałem
ten odcinek jako dzieciak i zapadł mi on w pamięć). Cały odcinek był bardzo
fajnym przybliżeniem postaci Vidy, wyeksponowaniem jej przyjaźni z Chipem i
zabawą z popkulturową figurą wampira. Pod koniec epizodu dowiadujemy się, że Leelee
– dziewczyna, która regularnie odwiedza sklep muzyczny, w którym pracują
bohaterowie i generalnie robi za wspierającą postać drugoplanową – jest żyjącą pod
postacią człowieka córką Necrolai. Co do Necrolai, to… fragmenty, w której
miała kontrolę nad Vidą wielu fanów uznało za nasycone silnym lesbijskim
podtekstem (powinniście zobaczyć te fanfiki… albo może lepiej nie). Ja,
szczerze powiedziawszy, dostrzegłem tam jedynie umiarkowany lesbijski podtekst,
ale też nie jestem jakimś wybitnym znawcą dziedziny. W Petrified Xander bohaterowie w końcu odnajdują i zdobywają Fire
Heart. Owym artefaktem okazuje się być ni mniej, ni więcej tylko smocze jajo.
A, i Xander z powodu niemądrze użytego zaklęcia zaczyna zmieniać się w enta. I
Toby, właściciel sklepu (Nie wspominałem o Toby’m? Znakomita postać
drugoplanowa, bardzo zabawny, ale inteligentny facet w typie Wujka Dobrej Rady)
błyszczy jako rozwiązywacz łamigłówek.
W dwuodcinkowym The
Gatekeeper armia sił zła usiłuje przedrzeć się przez bramę oddzielającą ją
od realnego świata. W tym celu Morticon odszukuje Wyrocznię
(tu_wstaw_zabawne_nawiązanie_do_Matrixa),
który oświadcza, że o ile oryginalny Strażnik Bramy, czyli jedyna osoba mogąca
ją otworzyć, zginął dawno temu, to istnieje nowy strażnik. Owym Strażnikiem
okazuje się… Clare, córka Strażniczki Bramy, która była siostrą Udonny. Matka
Clare była potężną magiczką, która poświęciła własne życie i wszystkie swoje
moce, by uwięzić armię demonów za Bramą. Koragg porywa Udonnę, korzystając z
okazji, że Necrolai zajmuje się właśnie zamiataniem ulic Rangerami. Clare,
niewiele myśląc, zakłada magiczny diadem swojej matki… i zaczyna badassować.
Najpierw ratuje tyłki Wojownikom, przepędzając Necrolai, a później przyjmuje
wyzwanie Koragga i pojedynkuje się z nim o wolność Udonny. Niestety przegrywa i
sama dostaje się w niewolę. Koragg wykorzystuje moc Clare, by otworzyć Bramę,
przez którą przedziera się Morticon. Mystic Rangers walczą z Morticonem, zaś
Nick wyrusza na odsiecz Clare i Udonnie. Całość oczywiście kończy się pomyślnie
– Clare i Udonna zostają uwolnione, choć moc Strażniczki Bramy zostaje
wyczerpana, a Udonnie nie udaje się odzyskać swojej laski, dzięki której zmieniała
się w Białą Mystic Ranger. Morticon umiera, a Koragg przejmuje po nim pałeczkę.
I mamy też retrospekcję, w której widzimy niemowlę w towarzystwie młodej
Udonny. Udawajmy przez chwilę, że nie mamy działających szarych komórek i nie
wiemy, dokąd to zmierza.
The Gatekeeper był
bardzo fajnym epizodem – przede wszystkim z tego powodu, że pogrywa z naszymi
przyzwyczajeniami. Jako, iż jest to dwuodcinkowy epizod i wypada w okolicach
dziesiątego odcinka, moglibyśmy się spodziewać, że zostanie nam przedstawiony
Szósty Wojownik. I istotnie – przez pewien czas wszystko wydaje się zmierzać w
tym kierunku. Później okazuje się, że Clare nie jest Wojowniczką, tylko dostaje
chwilowy bonus do umiejętności magicznych. Sam epizod był zaś naprawdę udany,
dynamiczny i oglądało się go bardzo przyjemnie.
Jedziemy dalej. W epizodzie Scaredy Cat Phineas trafia do dentysty, zaś Necrolai manipuluje
Mystic Rangers tak, by dostać się do tajemniczej jaskini, w której ukryto mumię
dawnego pryncypała Necrolai (imieniem Imperious, który po ożywieniu będzie
robił za kolejnego etatowego złoczyńcę, jako że Koragg chwilowo gdzieś się
zapodział) oraz lampę z dżinnem. Ta druga wpada w ręce Wojowników. Dzinn
(imieniem Jenji) okazuje się być dawnym znajomym Udonny i dość hilarycznym
indywiduum. Jeśli chodzi o liczbę comic
reliefs to Power Rangers Mystic Force
nie może narzekać. A, i ze zdobytego kilka odcinków wcześniej jaja w końcu
wykluwa się smok (tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_Game_of_Thrones). W Long Ago w
odwiedziny do Udonny przybywa jej kolejny stary znajomy, niejaki Calindor
(tu_wstaw_zabawne_odniesienie_do_Warcrafta),
który okazuje się wilkiem w owczej skórze, bo to nie kto inny, jak Imperious. Niegdyś przyjaciel Udonny, zdradził
siły dobra i przyłączył się do armii ciemności. Tymczasem Wojownicy walczą z
kolejnym potworem atakującym miasto. W kluczowym momencie Madison zostaje
uratowana przez żabę, która – po tym jak Madison ją pocałowała – zmieliła się w
Maorysa po trzydziestce imieniem Daggeron, który okazuje się Szóstym Wojownikiem
tej serii. Daggeron w przeszłości walczył z Imperiousem i został przezeń
pokonany, przez co skończył jako żaba.
W Soul Specter Wojownicy
mierzą się z potworzycą wykradającą ludziom dusze. Chip bardzo angażuje się w
tę sprawę i mamy trochę więcej miejsca na ekspozycję jego postaci. Kolejny
odcinek, Inner Strenght Daggeron
zabiera Wojowników w podróż magicznym pociągiem napędzanym LSD wprost do
alternatywnej rzeczywistości, w której przechodzą trening kondycyjny. W ogóle
cały odcinek jest mocno tripowy – przywołam choćby niesławną scenę, w której
Wojownicy znajdują w lesie marakasy i zaczynają świrować… A, i wraca Koragg,
który przez kilka odcinków pętał się gdzieś poza areną wydarzeń. A propo tej
wspomnianej wyżej ciuchci – zmienia się w Megazorda (bo czemu nie?). W Ranger Down Jenji okazuje się… dupkiem.
Nie, żeby było w tym coś dziwnego, w końcu jest kotem, a koty są dupkami
właściwie z założenia. Zazdrosny o Fire Hearta dżinn wykrada smoczątko i
porzuca w je lesie. Szczęściem malec zostaje odnaleziony przez Phineasa.
Dowiadujemy się, że Jenji został wygnany ze swojego klanu i… wiecie, co jest
głównym problemem Mystic Force? Każda
postać drugoplanowa dostaje sążniste backstory,
a Wojownicy pozostają jakby na drugim planie, niby to w centrum akcji, ale
jednak niedookreśleni i koniec końców mało o nich wiemy. Początkowo nie jest to
duża wada, ale kiedy zaczynają pojawiać się te tabuny postaci teoretycznie
drugoplanowych, które czasami goszczą na ekranie dłużej, niż sami Mystic
Rangers… to może dokuczać. W każdym razie Daggeron ocalił niegdyś Jenji’ego
przed jego własną chciwością, ale stało się to kosztem wolności dżinna – został
trwale przyspawany do lampy, do której musi wracać co dwie godziny, inaczej
umrze.
Tymczasem na arenę wydarzeń wkracza zaskakująco znajomy
kosmita z zaskakująco znajomym upodobaniem do śmieci i mocno przetworzonych
resztek. Rozpoczyna się team-up z S.P.D.!
Dobra, wygłupiam się – po prostu Piggy, comic
relief z poprzedniego sezonu ma małe cameo, w którym spotyka się z Jenji’m.
Brak team-upa jest rezultatem najprawdopodobniej tego, iż cała pierwszoplanowa
obsada z Power Rangers S.P.D. pochodziła
spoza Nowej Zelandii (stanowili ją Amerykanie i Kanadyjczycy), więc żeby zrobić
odcinek gościnny, trzeba by było ich wszystkich sprowadzić zza Oceanu, co było zbyt kosztowne. A szkoda, bo chciałbym zobaczyć interakcje Xandera i
Bridge’m. No, ale zobaczę je sobie w rocznicowym team-upie Power Rangers Operation Overdrive. Ha ha. Pod koniec odcinka
dowiadujemy się też, że Phineas zaopiekował się synem Udonny po tym, jak
Calindor zdradził siły dobra i wdał się w walkę z Daggeronem. Troblin przemycił
małego Bowena (tak bowiem ma na imię syn Udonny) do świata realnego i zostawił
go w bezpiecznym miejscu.
Dark Wish, kolejny
epizod, jest jedynym w tej serii trójstrzałowcem. Opowiada on o tym, jak to
Imperious angażuje do walki z Mystic Rangers grupę bardzo potężnych potworów.
Wojownicy zmuszeni są w bardzo krótkim czasie stoczyć serię bardzo
wyczerpujących pojedynków, wskutek czego ich uwaga zostaje osłabiona, co siły
zła wykorzystują, by schwytać Jenji’ego i wykorzystać jego moc spełniania
życzeń. Imperious zmusza dżinna do spełnienia jego życzenia, by Mystic Rangers
nigdy nie istnieli. Nieco wcześniej dwa z tych nowych potworów zostają wysłane,
by zgładzić Koragga, który przeciwstawia się takiemu niehonorowemu zabiegowi,
bo wolałby całą sprawę załatwić starym, dobrym sposobem polegającym na walce.
Stając naprzeciwko potworów Koragg zostaje pokonany, ale Phineas odnajduje go,
ledwo żywego, w lesie i pomaga mu.
Tymczasem, wskutek wypowiedzianego przez Imperiousa życzenia
zmienia się cała rzeczywistość – staje się czarno-biała. Co więcej, miasto jest
pod okupacją sił zła. Wojownicy orientują się, że nie mają przy sobie swoich
morpherów. Daggeron nie istnieje, Udonna jest starą wariatką mieszkającą w
lesie, którą opiekuje się Clare, Toby nie rozpoznaje Nicka i tak dalej.
Wojownicy orientują się w sytuacji dopiero po rozmowie z Koraggiem, który jako
jedyny, oprócz nich i Imperiousa, pamięta, co się wydarzyło. Mamy więc zatem
coś w stylu Power Rangers: Age of
Apocalypse. Koragg tłumaczy nastolatkom co się stało i proponuje im
chwilowy sojusz. Za pomocą Fire Hearta (który w tej linii czasowej służy
Koraggowi) Wojownicy dostają się do wymiaru, w którym egzystuje tak zwany
Trybunał Magii, mogący odwrócić życzenie Imperiousa i przywrócić światu białą
magię. Niestety, członkowie trybunału okazują się dupkami i odsyłają Wojowników
z kwitkiem.
W trzeciej części tego epizodu Wojownicy powracają do swojej
niewesołej rzeczywistości. Kiedy widzą, jak Toby zostaje pojmany przez
podwładnych Necrolai, nie wytrzymują i mimo braku mocy, mimo przewagi liczebnej
sił wroga, mimo beznadziejności takiego zachowania – stają do walki w obronie
ludzi. Bo na tym właśnie polega bycie Power Rangers – nie na kolorowych
strojach, ani plastikowych broniach, ani na zordach – tylko na pomocy słabszym i
walce z niesprawiedliwością. Zapamiętajcie sobie ten moment, bo w trakcie
omawiania Operation Overdrive będzie
miał kluczowe znaczenie. Jak nietrudno się domyślić – całość była tylko testem
charakteru Wojowników. Trybunał był ciekaw, jak zachowają się bohaterowie w
sytuacji, gdy zostaną pozbawieni mocy, a zagrożenie wciąż będzie egzystować.
Test zdali, więc ci wielcy i potężni nie dość, że zwrócili im ich moce i
cofnęli życzenie Imeriousa, to jeszcze gratisowo dorzucili specjalny tryb
bojowy dla całej piątki. Jenji podstępem ucieka z niewoli, Wojownicy dostają nowe zordy (no, nowy tryb przemiany w
olbrzymy, ale w praktyce nie ma żadnej różnicy) i wszystko wraca do normy. To
był świetny epizod. Jasne, miał swoje wady, ale bez problemu da się przejść nad
nimi do porządku dziennego i zwyczajnie cieszyć się opowiadaną historią.
W kolejnym odcinku, Koragg’s
Trial Koragg zaczyna przypominać sobie małego Nicka… a, tak – miałem
udawać, że nie mam pojęcia, że Nick jest w istocie synem Udonny. Ups. No nic –
odcinek to clipshow, ale niezbyt bolesny. Zaraz po tym epizodzie dostajemy
przełomowy dwustrzałowiec zatytułowany Heir
Apparent. Udonna opowiada w nim historię walki z siłami ciemności, która
zakończyła się dla niej utratą męża (imieniem Leanbow), który został za bramą
oddzielającą Zaświaty od reszty rzeczywistości oraz syna (imieniem Bowen),
który w czasie walki Daggerona z Calindorem/Imeriousem został przechwycony
przez Phineasa i umieszczony w ludzkim świecie. W tym odcinku poznajemy dalsze
losy Leanbowa – został on przemieniony w Koragga i przez to stał się sługą zła.
To… całkiem niezłe wytłumaczenie, czemu Koragg nigdy nie wykańczał Mystic
Rangers, nawet po ich pokonaniu. Po prostu tkwiła w nim jeszcze gdzieś iskierka
dobrego człowieka, jakim był wcześniej, a Koragg racjonalizował to za pomocą
jakiegoś wydumanego kodeksu honorowego, niepozwalającego na zabijanie
bezbronnych przeciwników.
Wojownicy zostają uprowadzeni do siedziby sił zła i tam
uwięzieni, natomiast Daggeron zostaje pokonany przez potwora stworzonego ze
wszystkich pokonanych przez niego wcześniej monstrów. Udonna poświęca wszystkie
swoje moce magiczne, by ruszyć na pomoc Wojownikom. Jej konfrontacja z
Koraggiem sprawia, że przypomina on sobie swoje dawne ja i staje po stronie
Wojowników. Nie na długo, bo wielkie złe oko (noszące imię Master… niezbyt
wymyślne) będące głównym złym całej serii z powrotem przemienia Leanbowa w
Koragga, ale wcześniej Wojownikom i Udonnie udaje się uciec. Okazuje się też,
że Daggeron przeżył walką z Chimerą i staje do walki z Imperiousem, którego
pokonuje w całkiem widowiskowym pojedynku. Tymczasem Master – nie wspominałem o
nim wcześniej, mimo iż jest centralnym złoczyńcą Mystic Force, bo zwyczajnie do tej pory jego egzystencja
ograniczała się do siedzenia w studni – w końcu wyłazi ze swojej dziury w ziemi
i zaczyna własnoręczny (własnomackowy?) podbój świata. Udonna odnajduje kocyk
Nicka, który jest jego jedyną pamiątką po nieznanych rodzicach i orientuje się,
że to on jest jej synem. Biegnie z tymi rewelacjami na pole walki i dzięki tej
informacji Koragg na dobre zmienia się w Leanbowa. Leanbow poświęca się, by
pokonać Mastera i na powrót strącić go do otchłani.
Właściwie obawiałem się, że po tym epizodzie – w którym, jak
się zdaje, wszystkie wątki zostały pozamykane – seria stanie się strasznie
słaba i robiona na siłę, ale okazało się, że wcale do tego nie doszło. W
kolejnym epizodzie, The Light, po
zniszczeniu Imperiousa, zmianie stron Koragga i wypędzeniu Mastera do Otchłani
na placu boju zostaje tylko Necrolai, która odnajduje prastarą księgę proroctw,
dzięki której jest w stanie dotrzeć do jeszcze głębszych poziomów Underworldu.
Tam spotyka dziesięcioro Terrorów – potężnych, tytanicznych istot, które mają
plan przywrócenia Mastera. Żeby jednak tego dokonać, muszą ściśle przestrzegać
pewnych reguł, do których należy, miedzy innymi, atakowanie Mystic Rangers
pojedynczo, wedle określonego przez losowanie porządku. Dodatkowo dowiadujemy
się, że Nick jest tak zwanym „Światłem” – wyjątkową istotą, której rodzicami
byli potężni magowie – i jako taki jest dla Terrorów niezwykle wartościowy. A,
i Udonna, choć pozbawiona magicznych mocy, wyrusza w podróż, chcąc odszukać
Leanbowa. Clare decyduje się jej towarzyszyć. Leelee natomiast ma dość bycia
złą córką królowej wampirów i odchodzi do realnego świata, gdzie zatrudnia się w
sklepie, w którym pracują Wojownicy. Swoją drogą, Toby musi prowadzić ten sklep
chyba dla przyjemności, bo na pewno nie dla zysków – zatrudniać aż sześcioro
ekspedientów dla tak małego sklepiku? Generalnie – dzieje się.
W odcinku The Hunter Wojownicy
mierzą się z jednym z Terrorów, który wyłapuje ich jedno po drugim. Nick
odblokowuje swój specjalny tryb bojowy, łącząc się z Fire Heartem. W Hard Heads pojawia się wątek relacji
Nicka i Vidy – oboje mają bardzo silne, niezależne osobowości i muszą się nauczyć
ze sobą współpracować. Kolejnym odcinkiem jest The Snow Prince, w którym pojawia się tytułowy Książe Śniegu (nie mylić ze Śnieżnym Mścicielem) założyciel pierwszej
inkarnacji Mystic Rangers i przez pewien czas wspiera Wojowników w walce z
Terrorami. Pojawia się też Koragg, który na moment opuścił Otchłań, by w
kluczowym momencie wspomóc Mystic Rangers w walce z Terrorem. Necrolai
wykorzystuje tę okazję, by oznaczyć go zaklęciem, które doprowadzi pozostałe
Terrory do miejsca, w którym Koragg strzeże Mastera. Pod koniec odcinka Udonna
zostaje porwana przez Terrora imieniem Hekatoid.
Kolejnym epizodem jest dwuodcinkowy Light Source. W tym epizodzie Leelee ma dość tego, że Wojownicy jej
nie ufają, mimo jej prób zawarcia przyjaźni i postanawia udowodnić, że nie
służy złu. W tym celu postanawia odszukać i uwolnić Udonnę. Wskutek
przypadkowego zbiegu okoliczności łączy siły z Phineasem i Clare i duża część
epizodu jest poświęcona rozwojowi relacji pomiędzy tą trójką w czasie ich misji
ratowania Udonny. Swoją drogą Clare bardzo mocno rozwinęła się w czasie Mystic Force – od niezdarnej, nieudanej
czarownicy do rozsądnej, utalentowanej młodej kobiety, która potrafi walczyć o
swoje i reagować na zagrożenie. Generalnie przygodę tej trójki śledziło się ze
znacznie większą uwagą, niż standardowe naparzanie się Wojowników z kolejnym
Terrorem.
Chociaż nie – jest scena, w której Terror zasadza w chmurach
gniazdo wielkich toksycznych kijanek, które po dojrzeniu spadną na ziemię i ją
zatrują, czemu stara się zapobiec Daggeron za pomocą promienia ze swojego
lokomotywowego zorda, podczas gdy Mystic Rangers walczą ze swoimi złymi
klonami, część Wojowników zostaje zamieniona w kostki do gry, a złe klony Vidy
i Madison łączą się ze sobą w wielką seledynową żabę, która owija język wokół
Madison w niepokojąco hentajowy sposób… wiecie, kiedy rozpoznać, że dana scena
pochodzi z sentaja? Kiedy jej opis przypomina ostry narkotykowy odlot. W każdym
razie dzięki Leelee Udonna zostaje uwolniona i odzyskuje swoją laskę, dzięki
której może się transformować w Białą Rangerkę, Toby dowiaduje się, że jego
pracownicy są Mystic Rangerami, Phineas i Leelee zaprzyjaźniają się, Wojownicy
ostatecznie akceptują Leelee, a Daggeronowi udaje się wypalić z nieba wszystkie
zatrute kijanki. To był naprawdę fajny epizod, choć momentami zastanawiałem
się, czy aby w czasie jego wymyślania twórcy nie wspomagali się substancjami
zakazanymi.
Przedostatni epizod nosi tytuł The Return. Wojownicy walczą z Terrorem wyglądającym jak wielka
purchawka (który okazuje się nie być aż taki zły), Udonna przenosi się na plan
astralny, dzięki czemu odnajduje Leanbowa, zaś Terrorka imieniem Itassis pod
wpływem rozmowy z Wojownikami zaczyna rozważać swoją lojalność wobec Mastera.
Który z kolei powraca w tym odcinku do realnego świata i ma wygląd… jakby to
opisać? Skrzyżowanie Cthulhu, Diablo i Gimpa z Pulp Fiction. Leanbow też wraca i ma nawet własną formę Wojownika,
wyglądającą jak przemalowany na czerwono Koragg. Z mniej istotnych rzeczy –
Phineas zostaje zatrudniony w sklepie Toby’ego.
I tym sposobem docieramy do finału Power Rangers Mystic Force, dwuodcinkowego epizodu noszącego tytuł Mystic Fate. A w nim – Necrolai w końcu zaczyna
troszczyć się o córkę, która mieszka w świecie ludzi i teraz, kiedy powrócił
Master, zostanie zmieciona z powierzchni ziemi razem ze wszystkimi innymi. W
tym momencie podczas oglądania uderzyła mnie jedna rzecz – jak mało jest w
uniwersum Power Rangers zaangażowanych
w fabułę matek. O ile motyw ojca i jego dziecka jest eksplorowany regularnie
(kapitan Mitchell i Dana oraz Ryan z Lightspeed
Rescue, pan Collins i Wes oraz Ransik i Nadira z Time Force, Sensei i Cam z Ninja
Storm, Mercer i Trent z Dino Thunder i
tak dalej), o tyle matek nie ma praktycznie w ogóle. Udonna i Nick oraz
Necrolai i Leelee to jedyne przypadki, które przychodzą mi do głowy. Ale wróćmy
do finału.
Nick zostaje opętane przez Mastera i staje się nowym
Koraggiem, który demoluje wioskę magicznego ludu znajdującą się w lesie. Na
szczęście, po krótkiej, ale bardzo widowiskowej i intensywnej walce z Leanbowem
udaje mu się przezwyciężyć klątwę. Po zebraniu się do kupy do centrum
dowodzenia zostaje przeteleportowany Snow Prince, który opowiada Mystic
Rangerom o tym, że Mystic Mother została zaatakowana i najprawdopodobniej zniszczona
przez Mastera. Kim jest Mystic Mother? Otóż dawno, dawno temu żyła pewna
potężna czarownica imieniem Rita, która chciała podbić Ziemię. Na wskutek
wielkiej fali dobra wznieconej przez śmierć potężnej kosmicznej istoty imieniem
Zordon Rita została oczyszczona ze zła i stała się dobrą czarownicą. By
odpokutować swoje złe uczynki została strażniczką białej magii imieniem Mystic Mother.
Tak jest – powraca Rita! Widzimy ją w retrospekcji Snow Prince’a (oraz paru
innych momentach) i pada nawet kultowy tekst o bólu głowy.
Jak do tego doszło? W sentaju Zyuranger, na podstawie którego powstała seria Mighty Morphin Power Rangers aktorka Machiko Soga grała postać
imieniem Bandora. Bandora to nikt inny, jak tylko Rita, która w pierwszej serii
Mighty Morphin Power Rangers była „grana” przez Sogę (sceny z jej udziałem zostały
wycięte z Zyurangera i zdubbingowane
przez Barbarę Godson). Pewnie pamiętacie ten marny dubbing i rozkminy czemu
głos Rity nie pasuje do ruchu warg. W kolejnych sezonach Power Rangers podmieniono aktorkę i wykorzystywano oryginalny
materiał, by mieć większą swobodę nad materiałem. Ale do czego zmierzam – otóż Soga
grała również w Magiranger, sentaju,
na podstawie którego powstał Mystic Force
i była to jej ostatnia rola przed śmiercią. Grała zupełnie inną postać, w żaden sposób niepowiązaną z
Bandorą/Ritą (bo sentaje mają to do siebie, że każdy z nich rozgrywa się na
ogół w innym uniwersum i są ze sobą niepowiązane). Twórcy Mystic Force postanowili zatem uhonorować aktorkę i włączyć sceny z
Magirangera z jej udziałem i nawiązać
do absolutnych korzeni Power Rangers. Dla
mnie bomba.
Ale wróćmy do rzeczy. Master walczy z Mystic Mother, która odesłała
Snow Prince’a do centrum dowodzenia Mystic Rangerów. Daggeron i Leanbow ruszają
do wymiaru Mystic Mother. Tam mierzą się z Masterem, który odbiera im ich moce
i zabija. Tymczasem w ludzkim świecie Wojownicy walczą z Terrorami pustoszącymi
miasto. Jenji poświęca się, by uratować Wojowników, Udonna zostaje porwana (…znowu).
Wojownicy zostają przez Mastera przeniesieni do… chyba jakiejś alternatywnej
przyszłości, ale nie jestem pewien, strasznie mętnie to wytłumaczono… gdzie
staczają walkę z Masterem. Złoczyńca niemal w całości wysysa ich moce, ale
dzięki wsparciu moralnemu i duchowemu od pozostałych Wojowników Nick transformuje
się i atakuje Mastera, co w jakiś sposób przenosi wszystkim zainteresowanych z
powrotem do ludzkiego świata. Master już sposobi się do ostatecznego rozwiązania
kwestii rangerowej, gdy na arenę wydarzeń wkracza Clare w asyście Snow Prince’a.
Clare tłumaczy Wojownikom, że Mystic Mother przetrwała atak Mastera. Przybywa
też Udonna, której asystują nawrócone Necrolai i Itassis. I zaczyna się masowe
wskrzeszanie. Necrolai poświęca swoje moce, by przywrócić do życia Daggerona i
Leanbowa. Przy okazji sama zmienia się w człowieka. Xander zauważa, że mama
Leelee jest seksowna. Co ciekawe, do jego wypowiedzi z ogromnym entuzjazmem
odnosi się… Vida. Hmm, a więc to stąd wzięły się te wszystkie fanfiki?
No, ale nie rozpraszajmy się. Jenji też powraca z martwych,
choć nikt go nie wskrzeszał. Dziwne… ja to sobie tłumaczę w ten sposób, że jego
moce były połączone z mocami Daggerona, więc kiedy on został przywrócony z
martwych, to dżinn także. Nie jest to zbyt przekonujące, ale hej, to Power
Rangers – czy naprawdę musi mieć to jakiś sens? W każdym razie, wszyscy
obecni na polu walki sposobią się do ostatecznego starcia z Masterem. Okazuje
się wszakże, że nie będą musieli walczyć sami. Toby przemówił do mieszkańców
miasta i zorganizował pospolite ruszenie. Phineas zrobił to samo z magicznym
ludem z lasu, dzięki czemu po stronie Mystic Rangers stanęły dwie małe armie. Wszyscy
zgromadzeni udzielają Wojownikom cząstki
swojej magii (ja to tak sobie tłumaczę, bo oficjalne tłumaczenie nie ma za
grosz sensu), co pozwala im się transformować raz jeszcze i zgromadzić tyle
mocy, by odesłać Mastera z powrotem do Otchłani. Całość kończy się wielką fetą,
w której biorą udział zarówno śmiertelnicy, jak i magiczni mieszkańcy lasu.
Nick wraz z rodzicami odjeżdżają na motocyklach w siną dal, Clare zostaje
pełnowymiarową czarownicą i wszystko kończy się szczęśliwie.
Jaki był Power Rangers Mystic Force? Fajny!
Naprawdę, słyszałem o nim wiele złych opinii i rozumiem skąd się te złe opinie
wzięły, ale ja w Mystic Force widzę
mnóstwo pozytywów i to one, w moim przekonaniu, przeważają. Myślę, że
największym problemem tego sezonu jest fakt, iż nie skupia się on na drużynie
Mystic Rangers, tylko na postaciach teoretycznie drugoplanowych, które w
praktyce są w samym centrum wydarzeń. Wielokrotnie łapałem się na myśli, że
gdyby usunąć z tego sezonu piątkę głównych Wojowników, to prawie nic by na tym
nie stracił. To boli, bo wspomniana piątka to naprawdę sympatyczna gromadka,
którą polubiłem bardziej, niż chociażby ekipę z S.P.D.. Tymczasem Chip, Xander, Madison i Vida, choć mają całkiem
precyzyjnie określone osobowości, to egzystują gdzieś tam w tle i ich osobiste
historie nie są w żaden sposób związane z główną osią fabularną. Ludzie żartują
nawet, że Madison dostała mniej czasu antenowego, niż motocykl Nicka. No
właśnie – niby to Nick pozostaje w centrum wydarzeń, ale gdy przychodzi co do
czego to i tak okazuje się stać w drugim szeregu. To może przeszkadzać – i mnie
przeszkadzało – ale nie aż tak, żeby nie czerpać przyjemności z oglądania Mystic Force.
Bo widzicie, fabuła jest fajna. Nie jakaś wymyślna, ale
bardzo złożona, pełna wątków składających się w spójną całość, chwilami
zaskakująca i generalnie bardzo przyjemna w odbiorze. Postaci łatwo polubić i
im kibicować, niektóre – jak Clare czy Phineas – to wręcz małe majstersztyki.
Więc ja pod względem fabularnym Mystic
Force lubię. Kolejnym gigantycznym pozytywem jest ten pseudo-wiccański feel, o którym pisałem wyżej. Taka folkowa
estetyka w połączeniu ze światem Power
Rangers daje naprawdę niezły rezultat i początkowe epizody ogląda się
momentami jak LARP w uniwersum Power
Rangers. Co jest zaskakująco satysfakcjonujące. O ile Power Rangers S.P.D. dłużył mi się okrutnie, o tyle Mystic Force obejrzałem właściwie na
jednym ciągu (choć może to być też kwestia tego, że ponownie zmniejszono ilość
odcinków z trzydziestu ośmiu do trzydziestu dwóch) i byłem na ogół zadowolony z
tego doświadczenia.
Czyli tak – polecam, choć wiem, że wielu osobom nie
przypadnie ten sezon do gustu. Seria mocno eksperymentuje z formułą Power Rangers i przy całej mojej
sympatii do Mystic Force nie jestem w
stanie powiedzieć, że ten eksperyment był w pełni udany. Ale przecież nawet
nieudane eksperymenty mogą być ciekawe. Ja bardzo Power Rangers Mystic Force polubiłem i według mnie każdy powinien
dać szansę tej inkarnacji serialu. Tymczasem biorę się za oglądanie Power Rangers Operation Overdrive – serii
uznanej za najgorszą w historii Power
Rangers. Do przeczytania następnym razem.
Dla mnie też ten sezon był zaskoczeniem. Pomimo różnych jego problemów wspominam go nawet dobrze.
OdpowiedzUsuń