środa, 16 kwietnia 2014

Tumblr jest kobietą

fragment grafiki autorstwa Jona Locka, całość tutaj. 

Uwaga – poniższa notka będzie chyba najbardziej niemerytorycznym wpisem, jaki zdarzyło mi się popełnić w ciągu trzech lat prowadzenia blogaska. Bez researchu, bez linków, tabelek, statystyk, z dużą ilością uogólnień, skrótów myślowych, stereotypów niepopartych żadnymi badaniami. Generalnie notka napisania na podstawie osobistych odczuć i tego, co mi się wydaje, że wiem. Na podstawie dowodów anegdotycznych i niesprecyzowanego „ducha dziejów”. Z tego też powodu proszę mnie nie pociągać do odpowiedzialności, w razie gdy popełnię jakąś rażącą głupotę. Na swoją obronę dodam tylko, że nie umiem sobie wyobrazić, by tę notkę dało się napisać w inny sposób.

Generalnie było dotąd tak, że fandom, nerdyzm i zjawiska pokrewne przez wiele lat zarezerwowane były głównie dla męskiego odbiorcy – stereotypowego pryszczatego okularnika, który wynagradzał sobie wątłą tężyznę fizyczną i takież same powodzenie u płci preferowanej, wcielając się po godzinach w wielkiego zabijakę z mieczem czy dzielnego kosmicznego komandora ratującego wszechświat albo co najmniej galaktykę. Koncerny produkujące kontent, którym żywił się mieszkaniec tej niszy robiły zatem wszystko żeby tylko mu schlebić – ekstremistycznym tego przykładem są superbohaterskie komiksy z lat dziewięćdziesiątych, które prezentowały karykaturalnie umięśnionych bohaterów ściskających w rękach absurdalnie potężne giwery i hiperseksualizowane postaci kobiece o olbrzymich piersiach i cieniutkich taliach. Oczywiście, im dalej w mainstream, tym rozbuchana testosteronowość popkultury malała, ja mówię tu jednak o nerdowskich niszach. Niszach, w których odbiorczynie popkultury były w mniejszości i wymagano od nich, by zachowywały się z obowiązującą wówczas narracją, która przeważnie sprowadzała się do: „Wskakuj w blaszane bikini i nie marudź”. I tam patriarchalizm przez wiele lat kwitł w najlepsze. I kwitnie dalej. Ale od pewnego czasu zaczęło to komuś przeszkadzać.

Przywołam tu dwie afery, które jakiś czas temu przetoczyły się przez polskie środowiska fandomowe. Pierwszą z nich jest oczywiście afera kostkowa, kiedy tegoroczny Pyrkon był szeroko reklamowany za pomocą dość niesmacznego szczucia cycem. Druga to reportaż Dużego Formatu o gwałtach na kobiecych postaciach w papierowych erpegach. Obie te sprawy wiąże jedna rzecz – dyskusje wokół nich poruszają, w mniejszym lub większym stopniu, kwestię tego, gdzie w fandomie jest miejsce dla kobiet, ile im „wolno”, do jakiego stopnia mogą wpływać na kształt fandomowej rzeczywistości. Obie te afery wywołał właśnie fakt, że zarówno naga pani w wannie pełnej plastikowych kostek, jak i graczka, której bohaterka jest zbiorowo gwałcona przez awatary kolegów uczestniczących w kampanii jest sprowadzona do roli podrzędnej – rekwizytu, który ma nerdom płci męskiej posłużyć w celu osiągnięcia satysfakcji. Obie sprawy wypłynęły teraz, ale to nie oznacza, że wcześniej nie było problemów podobnego kalibru. Jasne, że były – ale nikt nie zwracał na nie uwagi. To znaczy, może i zwracał, ale bał się oskarżenia o bycie „rozhisteryzowaną feministką, która się bez sensu czepia, a tak w ogóle, to jak ci się nie podoba, to sobie idź, nikt cię tu siłą nie trzyma”. I w pewnym momencie dziewczyny powiedziały – basta. Stąd ten zgiełk, konsternacja i niebotyczne zdziwienie tych obszarów fandomu, które wciąż skrzeczą pod ciężarem mizoginii.

Coś się zmieniło. Kobiety na masową skalę zaczęły być nerdkami, animować fandomy. Nie umiem nawet w przybliżeniu powiedzieć, kiedy to się stało – w połowie lat zerowych? Na przełomie tysiącleci? Wcześniej? Później? W gruncie rzeczy nie jest to aż takie ważne. Dziewczyny nauczyły się nie wchodzić w męską narrację nerdyzmu, w której mogły być co najwyżej chłopczycami usiłującymi naśladować współwyznawców albo dać się sprowadzić do skąpo odzianego ucieleśnienia fetyszu tej, czy innej grupy w czasie cosplay’ów czy innych LARPów. Zaczęły tworzyć własną, alternatywną narrację – zupełnie inne spojrzenie na fandom. Dla mnie ucieleśnieniem tych genderowych przemian szeroko pojętego nerdyzmu jest Tumblr – miejsce, gdzie dyskurs, poetyka, sposób przekazywania treści są typowo fangirlowskie. Tak przynajmniej wynika z followowanych przeze mnie profili. Magiczna kraina gifsetów, wianków, shipowania i fanartów, której świeżość i żywiołowość ożywia skostniałe, prężące wirtualne muskuły i napinające fikcyjną klatę tradycyjnie męskie nerdowanie. Inne podejście do popkultury, zwracanie uwagę na inne aspekty, bezpretensjonalność, własny mempleks. Otwarcie na odmienności, queerowanie, działania emancypacyjne (nie tylko płciowo i seksualnie, ale też etnicznie), ogólnie pojęta frywolność. Takie jest tumblrowo-kobiece oblicze współczesnego fandomu.

Przedstawicielki płci żeńskiej w fandomie otworzyły okno i wpuściły do stęchłego pomieszczenia sporo ożywczego powietrza. I wielkie dzięki im za to, bo zaduch był niemożebny. Co prawda ten ożywczy przeciąg starają się zakłócić ciągłe popiardywania tych jego członków, którzy nie mogą się pogodzić z nieodwracalną już metamorfozą fandomu. Ci wszyscy łowcy Fake Nerd Girls, osobniki wołające „Pokaż cycki!” na konwentach, gracze w sieciowe strzelanki wysyłający do kuchni każdą dziewczynę znajdującą się w zasięgu czata. Oni już właściwie przegrali. Co prawda wciąż potrafią zrobić przykrość, napsuć krwi, może nawet zranić. To frustraci, którzy zorientowali się, że ich czas już minął, a reguły uległy zmianie. Albo – co jest znacznie gorsze – ci, którzy nigdy sobie tego nie uświadomili i wszelka próba sprowokowania ich do myślenia zostanie odebrana jako atak. Ale dla takich nie ma już nadziei. Nie należy się jednak nimi przejmować, bo jeśli jeszcze nie są oni mniejszością, to w niedługim czasie nią się właśnie staną. W każdym razie – dziewczyny, zrobiłyście w fandomie wspaniałą robotę i robicie ją nadal. Nie ważcie się przestawać.

6 komentarzy :

  1. Świetny tekst, fajnie spojrzeć na społeczność Tumblra w nieco szerszej perspektywie i docenić zalety, zamiast irytować się jego uroczymi przywarami. Bo taka prawda, że Tumblr to mieszanka wybuchowa wszystkiego co w fandomach najlepsze i najgorsze i nieraz dostarcza więcej powodów do wzdychania i wywracania oczami, niż fangirlowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. A możesz polecić jakieś ciekawe Tumblry? Chętnie poznam bliżej ten rejon sieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tych które znam, a które mogłyby ciebie zainteresować to tak na szybko, przychodzi mi do głowy chyba tylko Escher Girls (http://eschergirls.tumblr.com/), gdzie autorki wyłapują graficzne deformacje kobiecego ciała (ażeby było "seksowniej") widoczne w komiksach, anime i grafikach promujących gry video. Niekiedy aż kręgosłup boli, jak się patrzy na co poniektóre przykłady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, niezłe. Z prześmiewczych Tumblrów znam jeszcze http://thecitizenkaneofvideogames.tumblr.com/.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnóstwo bardzo trafnych uwag.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...