fragment grafiki autorstwa Kadri Umbleji, całość tutaj. |
Dobrnąłem w końcu do finału piątego sezonu Supernatural. Skończył się główny story
arc pierwszej połowy produkcji, dzięki czemu mogę wysiąść z tego pociągu bez
żadnej szkody dla spójności fabularnej tego, co do tej pory udało mi się
wchłonąć. Nie była to aż taka droga przez mękę jak się bałem, ale i tak serial
poirytował mnie na tyle, bym skanalizował to sobie na blogu. Początkowo miałem
napisać długą notkę recenzującą Supernatural,
ale w końcu dałem sobie spokój. W telegraficznym – i trochę spoilerowym –
skrócie zatem.
Paradoksalnie najbardziej podobał mi się pierwszy sezon, w
którym wątek główny był zarysowany relatywnie słabo, a serial egzystował jako
taka trochę antologia horrorowych motywów i archetypów. I to było fajne, bo w
ramach twardego nadnaturalnego procedurala z potworem tygodnia, dochodzeniem,
zabawą konwencją udało się upakować do serialu opowieść o egzorcyzmach,
duchach, nawiedzonym domu, wampirach, szpitalu psychiatrycznym, wendigo, człowieku
z hakiem zamiast dłoni, kostusze i sporo innych klasycznych straszaków z
przebogatego horrorowego arsenału. To było fajne, zamknięta struktura każdego
odcinka nie nużyła, tylko budziła ciekawość, z czym tym razem przyjdzie się
zmierzyć głównym bohaterom. Niewykluczone, że ta koncepcja z czasem by wyblakła
i zaczęła nudzić widza, ale gdy tylko pojawił się silniej zarysowany metaplot,
serial zmienił się w bardzo sentymentalną bajkę o dwóch egoistycznych bucach, z
którymi nie byłem w stanie ani przez chwilę empatyzować. Sytuację ratowały
zapychacze, odcinki w których scenarzyści żartowali z konwencji, niektóre
postacie drugoplanowe i naprawdę duże umiejętności rzemieślnicze ekipy
produkującej serial, dzięki którym Supernatural
nie wpada w pułapkę campowej sztuczności, mimo iż cały czas balansuje na
jej granicy.
Co mnie tak bardzo w Supernatural
irytuje? Dla większości widzów to zapewne szczegół, i to na dodatek dość
wydumany, ale... strasznie mi przeszkadza warstwa, nazwijmy to,
metaforyczna serialu, a konkretnie – sposób, w jaki prezentuje się w nim
inność. Supernatural to w gruncie rzeczy telewizyjny epos o
dwóch dzielnych rycerzach na koniu, którzy ratują kolejne księżniczki przed
smokami – oczywiście, w konwencji współczesnego telewizyjnego nadprzyrodzonego
procedurala. I dopóki stwory napotkane przez Winchesterów są właśnie smokami –
bezrozumnymi siłami natury czy plugawej magii – jest spoko. Problem pojawia
się, gdy nadnaturalność zaczyna być rozpatrywana w kategoriach innych, niż
prosty stwór do ubicia. W ciągu tych pięciu długich sezonów trafiły się co
najmniej kilka odcinków, w których bohaterowie epizodyczni walczą ze swoją
nadprzyrodzoną naturą. W takich przypadkach scenarzyści są dla nich bezlitośni
– albo poddadzą się przeprowadzonej przez Winchesterów „terapii konwersyjnej”
(ale mi się oberwie za taki dobór sformułowań…) albo zginą. Czasem giną też
niezależnie od rezultatów egzorcyzmów, tudzież innych zabiegów mających na celu
wyrugowanie z osobnika jego nadnaturalności (czyli odmienności).
Prosta metafora dwóch rycerzy w lśniących zbrojach średnio
nadaje się do mówienia o inności, o dylematach związanych z własną naturą – a Supernatural niejednokrotnie pretenduje
do mówienia o tego typu rzeczach. I robi to w bardzo niemądry sposób. W serialu
prezentuje się inność jako śmiertelnie niebezpieczne zagrożenie, coś, co
wprowadza chaos, czego trzeba się bać i co trzeba zabić, by przywrócić światu
porządek. Pozytywne postaci pierwszoplanowe traktują inność tylko i wyłącznie w
kategoriach zagrożenia, jakikolwiek sojusz z nadprzyrodzonym kończy się dla
nich zdradą i wystawieniem do wiatru. Sam Winchester, jeden z dwójki głównych
bohaterów bardziej, niż stania się nosicielem Lucyfera czy hordy polujących na
niego demonów boi się tego, że może być „dziwolągiem”. W świecie Supernaturtal bycie innym równa się
byciem złym. Myślę, że to może być jeden z powodów, dla których ten serial
cieszy się tak wyjątkową popularnością – jest bardzo konserwatywny, a przecież koniec
końców wszyscy jesteśmy w jakimś tam stopniu konserwatywni. Pisałem już o
seksizmie, jaki zaobserwowałem w pierwszym sezonie serialu. W czterech
kolejnych jest dokładnie tak samo – kobieta jest tu albo archetypową ofiarą,
bezbronną żoną, kochanką lub „odpoczynkiem wojownika” albo złą i bezwzględną
dominą, która podstępem i bizantyjskimi knowaniami stara się usidlić którego z
czystych jak lilije braci.
Zacząłem właśnie oglądać serial Sanctuary – choć zrobiony z mniejszą wprawą, niż Supernatural, już po pierwszych
odcinkach widzę, że podejście do inności jest tam diametralnie inne i po prostu
bardziej mi pasuje. Pozornie w swoich założeniach to serial bardzo podobny do Supernatural – i tu i tam główni
bohaterowie polują na różne potwory, tudzież wybryki natury, kierowani jednak
nie prostą żądzą zemsty (główny motor napędowy w dużej części sezonów Supernatural), tylko bardzo
humanistycznym pragnieniem udzielenia im azylu w tytułowym Sanktuarium,
zbadania ich i znalezienia miejsca na Ziemi. I tu zachwyciłem się tym unikalnym
podejściem do konwencji monster hunting, w
którym inność nie jest równoznaczna z byciem złym. Wystarczy chwila rozmowy,
odrobina tolerancji, by w krwiożerczym potworze zobaczyć po prostu
przestraszone dziecko albo zagubioną młodą kobietę. Przyjemnym bonusem jest
kolejny prztyczek w nos Supernatural – w
Sanctuary głównymi bohaterkami są
matka i córka, które przejmują tradycyjne role męskie, takie jak organizacja i
zwierzchnictwo nad Sanktuarium oraz zaplecze militarne, podczas gdy mężczyźni odpowiedzialni
są za logistykę. Jest to odwrócenie tradycyjnych ról płciowych, gdzie to
mężczyźni idą do akcji, a kobiety okupują laboratorium i komputery. O samym Sanctuary jeszcze pewnie napiszę, jak
skończę lekturę serialu, ale już na tym etapie jestem w stanie stwierdzić, że
pod tym względem jest to serial zdecydowanie dla mnie.
Podziwiam, że zabrałeś się z "SN". Ja nie mam odwagi (choć mnie korci) - za dużo tego się nazbierało. A co do podejścia do odmienności to tak mi się skojarzyło, że na tych nutach bardzo zgrabnie gra momentami "Grimm". Może jednak skuś się na próbę powtórki ;)
OdpowiedzUsuń