fragment grafiki autorstwa George'a Crosby'ego, całość tutaj. |
Komiksowych Fables czytałem
raptem dwa tomy, a i to dosyć dawno. Powód był prozaiczny – z dwóch wydawanych
przez Egmont vertigowskich serii (Lucifer i
właśnie Fables) mój skromny komiksowy
budżet dał radę udźwignąć tylko jedną i zdecydowałem się na Lucifer. Z perspektywy czasu trochę żałuje,
bo carey’owski spin-off Sandmana z
tomu na tom prezentuje się coraz mniej interesująco… Tymczasem komiks Willinghama
momentalnie mi się spodobał jako taka trochę satyra na mój ukochany
postmodernizm, obnażająca ciemną jego stronę – zanik i trywializację pierwotnych,
utartych wątków symboli, dekonstruowanych na wszelkie możliwe sposoby, przez co
tracą one swoje pierwotne znaczenie i rozmywają się, rozłażą w setki kierunków.
Gra The Wolf Among Us, która wyszła
spod skrzydeł znanego z The Walking Dead studia Telltale
Games stanowiła niezły pretekst do ponownego zainteresowania się Fables.
Gdybym miał w miarę prosto opisać The Wolf Among Us komuś, kto nigdy nie miał styczności z Fables, powiedziałbym, że to Once Upon A Time nakręcone przez HBO i
przerobione na grę video. Właściwie termin „gra video” jest tu nie do końca
precyzyjnym określeniem, ponieważ TWAU to
raczej interaktywny serial, w którym zaangażowanie gracza ogranicza się do
wyboru jednej z proponowanych kwestii – na co ma się ograniczony czas, by
podtrzymać naturalność dynamicznej, charakterystycznej dla telewizyjnego medium
narracji – z okazjonalnymi Quick Time Eventami. Postaram się na przestrzeni tej
notki unikać sformułowań pokroju „Jeżeli ktoś grał w The Walking Dead, poczuje się jak w domu”, ale taka jest prawda –
mechanika rozgrywki jest bardzo, bardzo podobna. W The Wolf Among Us nie tyle się gra, co się ogląda, od czasu do
czasu angażując się w fabułę, poprzez ściśle wyznaczone fragmenty rozgrywki, w
których gracz ma iluzję wpływu na fabułę. Piszę „iluzję”, ponieważ oczywiście
intryga leci punkt po punkcie według scenariusza, zaś podejmowane w grze wybory
są na ogół czysto kosmetyczne i nie mają większego wpływu na to, jak potoczy
się fabuła. Co wcale nie jest takie złe – grze całkiem nieźle wychodzi udawanie,
że gracz ma wpływ na rozwój opowieści i jest dzięki temu bardzo angażująca, zaś
dzięki precyzyjnie rozplanowanemu scenariuszowi śledzenie kolejnych przypadków
Bigby’ego Wolfa, głównego bohatera gry, sprawia czystą przyjemność.
W ogóle, odnoszę wrażenie, że gdyby amputować interakcję,
nieco podrasować grafikę i przemontować część scen, The Wolf Among Us spokojnie mogłoby zostać wyemitowane w telewizji,
bowiem fabularnie nie ustępuje większości współczesnych seriali. Spora w tym
zasługa materiału źródłowego, który kreśli bardzo frapujący świat przedstawiony,
z tymi wszystkimi baśniowymi bohaterami, którzy starają się odnaleźć w nowojorskiej
rzeczywistości, społecznością uciekinierów z bajkowego świata i Wielkim Złym
Wilkiem w roli stróża prawa tej barwnej społeczności. To właśnie Bigby Wolf
jest głównym bohaterem TWAU, zaś
fabuła tego osobliwego serialu obraca się wokół tajemniczego morderstwa młodej
dziewczyny należącej do baśniowców. Bigby wspomagany jest przez Śnieżkę, która
pomaga mu w śledztwie. Tropy i poszlaki mnożą się jak opętane, zaś podejrzani
są absolutnie wszyscy. Intryga wciąga, nie tylko dzięki świetnemu kryminalnemu
scenariuszowi, który podrzuca dokładnie tyle wątków i tropów, ile trzeba, ale
też dzięki wyrazistym bohaterom i znakomitym dialogom. Rozmowa Bigby’ego i
Woodmana, w której ten drugi w bardzo perfidny sposób odbrązawia klasyczną
opowieść o Czerwonym Kapturku, doprowadziła mnie do śmiechu, podobnie jak
przekomarzania głównego bohatera z Toadem czy Colinem (świnią z Trzech Małych
Świnek, która kątem pomieszkuje u Bigby’ego). Siłą The Wolf Among Us jest także to, co stanowiło główną atrakcję w Fables – pokazanie, jak klasyczne
postaci z dziecięcych opowieści zmieniły się w zderzeniu z
rzeczywistością, z którą przyszło im się mierzyć. Samobójstwa, bieda, burdy,
alkoholizm, prostytucja – baśniowe postaci złożyły swoją niewinność na ołtarzu
przetrwania.
Niesamowicie mi się podoba sposób, w jaki ta gra została
wystylizowana wizualnie. Jestem olbrzymim fanem cell-shadingu, rotoskopii i
innych graficznych machlojek, które powodują, że rzeczywistość wygląda
nierzeczywiście. Oprócz komiksowej grafiki świetnym patentem było utopienie gry
w wyrazistych, acz przybrudzonych różach i fioletach, co przydaje jej klimatu
lat osiemdziesiątych. W ruchu, podczas rozgrywki wygląda to po prostu obłędnie,
taki tripowy neo-noir w konwencji komiksowej. Co prawda oprawa dźwiękowa nie
dorównuje wizualnej, ale i tak tło muzyczne robi co najmniej przyzwoity klimat.
Muszę przy okazji pochwalić głosy postaci, które są znakomicie dopasowane.
Czepię się jedynie aktora dubbingującego Bigby’ego – niekiedy mówi zbyt
jednostajnie, nie wkładając w wypowiadane kwestie odpowiedniej ekspresji. Ale
to drobiazg. Skoro już o wadach mowa – epizod otwierający cyklicznie wydawaną
grę mógłby być tak z pół godziny dłuższy, ponieważ po zakończeniu pierwszego
odcinka gracz ma spore poczucie niedosytu. Ale to chyba dobrze świadczy o samej
grze, skoro po jej zakończeniu aż chce się sięgnąć po więcej.
Tak więc tak… Polecam TWAU
nie tylko fanom gier komputerowych, którzy lubują się w produkcjach pokroju
The Walking Dead – oni i tak zagrają,
o ile już tego nie zrobili – ale też osobom, które w gry nie grają, bo The Wolf Among Us można spokojnie
potraktować jak jeden z lepszych obecnie emitowanych seriali. A że w pakiecie
dostaje się jeszcze możliwość ograniczonego wpływu na niektóre wątki poboczne i
znakomicie rozwijającą się opowieść, nowa produkcja Telltale Games jest wręcz
pozycją obowiązkową. Z niecierpliwością czekam na kolejny epizod - zaplanowanych jest pięć odcinków, ale nie wątpię, że w razie sukcesu The Wolf Among Us dostanie zamówienie na kolejny sezon. Za co już teraz mocno trzymam kciuki.
Ostatnio oglądałam właśnie kawałek gameplay i nosiłam się z myślą, żeby w TWAU zainwestować. Ta notka ostatecznie mnie przekonała, że warto. Rzeczywiście, z tego co widziałam wizualnie gra jest świetna - pod tym względem wygrywa z TWD już w przedbiegach, ma fajniejszy klimat.
OdpowiedzUsuńA propos, warto inwestować w Careya? Powieści bardzo mi się podobały, jeśli chodzi o komiksy zupełnie się nie orientuję, a "Lucifer" z tego co widzę zbiera różne opinie.
@Carey
UsuńCiężko powiedzieć. Kilka pierwszych tomów naprawdę utrzymuje niezły poziom, ale im dalej w las, tym scenarzysta przestaje panować nad rzeszą wątków i opowieść paskudnie się rozłazi. Więc zalecam daleko idącą ostrożność.
Osobiście proponowałbym zająć się lepiej Sandmanem, w którym postać Lucyfera została wykreowana. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek mógł się zawieść na tym komiksie.
UsuńCo do TWAU - klasa sama w sobie. Klimat noir i Fables to coś, do czego Bigby ewidentnie pasuje. Pozostaje tylko czekać na 2 epizod.
Sandmana mam w planach, a Carey kupił mnie prozą i jestem ciekawa jak mu idzie z komiksami :)
UsuńJeśli mogę słowo od siebie - komiksowy Carey jest raczej ok, ale tylko wtedy, gdy się trzyma mainstreamu - jego X-Men Legacy czy zabawy z marwelowym światem Ultimate to jest rozrywka na najwyższym poziomie. Ale kiedy próbuje stworzyć coś ambitniejszego, jak na przykład Lucyfer, to rezultaty są... dyskusyjne. Ja akurat Lucyfera lubię, chociaż z każdym zakupionym tomem coraz mniej, bo popada w coraz większą nudę.
UsuńTotalnie mnie zachęciłeś, albowiem kocham Fables całym swoim sercem oraz duszą. Czy to się gdzieś kupuje?
OdpowiedzUsuńSteam, jak zwykle.
Usuńhttp://store.steampowered.com/app/250320/
Fajnie, dzięki, na gwiazdkę sobie kupię :)
Usuń