fragment grafiki autorstwa Jonathana Godoya, całość tutaj. |
Nim przejdę do rzeczy – standardowa wersja tradycyjnych
narzekań. Otóż, o ile sama idea Karnawałów Blogowych dla graczy jest dla mnie
strzałem w dziesiątkę, o tyle dobór dotychczasowych tematów strasznie mnie
rozczarowuje. Temat pierwszego Karnawału Graczy Blogerów (w skrócie KGB) brzmiał
„Moja growa edukacja” i poskutkował wylewem takich tekstów, jakich bardzo nie
lubię i jakich sam nigdy nie piszę – będących wyliczanką pierwszych gier, w jakie
biorący udział w Karnawale bloger grał, z obowiązkowym nostalgia tripem. Nuda!
Jeśli wydaje się wam, drogie koleżanki i koledzy, że kogoś interesuje w co
graliście za dzieciaka, to macie racje – wydaje się wam. Szczerze nie znoszę (z
malutkimi wyjątkami) tekstów, w których piszący skupia się nie na jakimś
interesującym dziele, trendzie czy przemyśleniu – tylko na sobie. Ja rozumiem, że bloger to jest zwierz (no pun intended) łaknący uwagi jak kania dżdżu, bo sam czasem taki jestem. Ale to, że ktoś potrafi interesująco pisać na interesujące tematy nie musi oznaczać, że sam jest tak interesujący, by własnym gustom i wspominkom poświęcać oddzielny tekst i spodziewać się, że taka notka będzie ciekawa dla postronnych. Odbieram to
za egocentryzm i olewam wszelkie tego typu notki. Drugi KGB nie przynosi tu
niestety żadnego progresu, bo jego temat brzmi „Dźwięk pikseli” i większość
osób biorących udział w tej edycji ponownie nie kala swoich internetowych
publikacji jakąkolwiek refleksją, pogrążając się w słodkiej ekspozycji własnego
gustu muzycznego. Są wyjątki, ale to wyjątki. Z góry ostrzegam, że jeśli za miesiąc
zostaniemy uraczeni podobnie miałkim, niezmuszającym do kombinowania i ciekawych
przemyśleń tematem, wypisuję się z tej zabawy.
No dobra – wyzłośliwiłem się, więc mogę przejść do meritum,
którym jest bardzo ciekawe przedsięwzięcie znane jako Video Games Live. VGL to cykl tematycznych koncertów na pełną
orkiestrę ze wspomaganiem rockowego bandu. Jak nietrudno się domyśleć, tematem
tych widowisk są ścieżki dźwiękowe z rozmaitych gier komputerowych i
konsolowych. Umyślnie użyłem słowa „widowisk”, ponieważ każdy koncert ilustrowany
jest fragmentami gier wyświetlanymi na wielkim ekranie umieszczonym nad sceną,
wykorzystywane jest też dynamiczne oświetlenie oraz inne zagrywki kojarzone
raczej z koncertami rockowymi, niż poważnymi performance’ami muzyki instrumentalnej.
Jakby tego było mało, koncerty wykonywane w ramach VGL częstokroć otwierają się przed widzami w sposób zgoła
nieoczekiwany, na przykład zapraszając kogoś z publiczności na scenę i
umożliwiając mu rozegranie kilku rund Space
Invaders w rytm wykonywanej na żywo muzyki. W repertuarze VGL znajdują się ścieżki muzyczne z
takich gier, jak Kingdom Hearts, Final
Fantasy, Journey, Mass Effect czy Assassin’s
Creed 2 i wielu, wielu innych, na brak różnorodności nikt zatem narzekać
nie powinien. Wielbiciele retro też będą jak najbardziej ukontentowani,
ponieważ częścią koncertów jest moduł zwany Classic
Arcade Medley, w którym orkiestra wykonuje koncertowe aranżacje tematów
muzycznych z Tetrisa, Ponga czy Dragon’s Lair a te trzy tytuły bynajmniej
nie wyczerpują liczącej przeszło dwadzieścia utworów listy. A przecież VGL to nie tylko koncerty, ale też
towarzyszące im wystąpienia, spotkania z kompozytorami i wykonawcami, konkursy,
turnieje…
Wszystko zaczęło się od dwóch doświadczonych kompozytorów od
podszewki znających rynek gier video. Tommy Tallarico i Jack Wall nie są może
najbardziej znanymi nazwiskami w branży, ale szybki rzut oka na ich portfolio
udowadnia, że to ludzie, którzy pracowali przy bardzo wielu grach z najwyższych
półek. Ten pierwszy w swojej długiej karierze pracował przy ścieżkach
dźwiękowych do około dwustu pięćdziesięciu (!) gier video, ten drugi stoi w
pierwszym szeregu kompozytorów pracujących przy największych współczesnych
seriach gier (Mass Effect, Splinter Cell,
Call of Duty). Obaj panowie postawili sobie ambitne zadanie zwiększenia
prestiżu ilustracji muzycznych gier video, co – myślę – im się udało, patrząc
na niesamowitą popularność Video Games
Live na całym świecie. Tallarico i Wall zaczęli pracę nad projektem Video Games Live już w dwa tysiące
drugim roku, zakładając w tym celu spółkę Mystical Stone Entertainment. Pierwszy,
inauguracyjny koncert VGL odbył się szóstego
lipca dwa tysiące piątego roku, w Hollywood Bowl w Los Angeles, gdzie
zgromadziło się jedenaście tysięcy amatorów muzyki z gier. Już trzy lata
później VGL został wpisany do Księgi
Rekordów Guinessa za wykonanie czterdziestu trzech koncertów w okresie jednego
roku – to więcej, niż jakiekolwiek inne przedsięwzięcie muzyczne tego pokroju.
Rok później VGL poprawiło swój rekord,
dając przeszło siedemdziesiąt występów na całym świecie. Do dnia dzisiejszego VGL zagrało kilkaset koncertów w
kilkunastu krajach, wydało dwie płyty (trzecia, dzięki Kickstaterowi, jest już
w drodze), pobiło kilka rekordów i sprawiło nieopisaną radość wielu milionom
graczy-melomanów na całym świecie. W Polsce Video
Games Live zagościło tylko raz – osiemnastego listopada dwa tysiące dziewiątego
roku w Warszawie. VGL pojawić miało się również w Zabrzu oraz Łodzi, jednak ze względu na typowy dla naszego kraju
burdel organizacyjny, organizatorowi nie udało się doprowadzić do realizacji tych
koncertów. Od tamtego czasu, zapewne wiedzione niewesołymi doświadczeniami, VGL trzyma się z dala od naszego kraju.
A szkoda.
Tallarico i Wall zrobili niesamowitą rzecz – nie zrozumcie
mnie źle, wiem, że to nie oni pierwsi wyciągnęli muzykę z gier video i
wprowadzili ją na salony, ale to właśnie Video
Games Live zrobiło to z tak potężnym rozmachem i dbałością o szczegóły. Nie
tylko przesadzili muzykę z gier do filharmonii, ale też – przede wszystkim –
zwabili do niej młodych ludzi, większość zapewne po raz pierwszy w życiu. Ponadto
otworzyli muzyczny świat gier video na nie-graczy, którzy w innym wypadku
zapewne nigdy by się nie zainteresowali ilustracjami muzycznymi do gier video.
A to przecież niekiedy małe dzieła sztuki – kompozytorzy soundtracków do gier
komputerowych i konsolowych mają, odnoszę wrażenie, znacznie więcej swobody i
kreatywności, niż ich koledzy pracujący przy filmach czy serialach
telewizyjnych. Ścieżki dźwiękowe z gier video to swoisty (pop)kulturowy fenomen
i trzeba to podkreślać na każdym kroku. Video
Games Live robi to z prawdziwą maestrią.
Byłem, słyszałem. Trochę za dużo konsolowych kawałków wybrali, jak dla mnie, ale ogólnie fajowo.
OdpowiedzUsuńHejhejhej. No nie całkiem tak. Nostalgia trip - nuda? Pisanie o sobie - nie znoszę? Kiedy tutaj poniekąd o to chodzi. KGB wprawdzie nie narzuca tej formy, ale doświadczenie pokazuje, że to właśnie takie teksty - niejako egocentryczne, sprawdzają się najlepiej (a już na pewno nie gorzej niż jakieś obiektywne dumania).
OdpowiedzUsuńW dobie internetu w lodówce gdzie wszystko zostało już napisane i wszyscy o wszystkim poinformowani (vide VGL) to właśnie takie kreatywne wspominki sprawiają, że nowe inspiracje najłatwiej znaleźć pośród odgrzebanych wspomnień. Ciężko jednak wspominać coś czego się samemu nie doświadczyło. Wabiony tym co znasz, lgniesz do tego co Ci się dobrze kojarzy, przy okazji niejako odkrywając tonę nowych-starych rzeczy, które idealnie wpasowują się w Twój gust a o których istnieniu nie miałeś zielonego pojęcia.
U mnie działa. Spróbuj.
@totalizator
OdpowiedzUsuń"Hejhejhej. No nie całkiem tak. Nostalgia trip - nuda? Pisanie o sobie - nie znoszę"
No nuda, co poradzisz. Dla mnie takie notki to blogowy odpowiednik pokazywania zaproszonym do domu na niedzielny obiad gościom zdjęć z wakacji/oglądania kasety video ze ślubu. Nie powiesz mi chyba, że to lubisz.
"Kiedy tutaj poniekąd o to chodzi."
Ojej, nie wiedziałem. W takim razie, w świetle tego, co napisałeś, najrozsądniej z mojej strony będzie po prostu odpuścić sobie to blogosferyczne przedsięwzięcie.
"KGB wprawdzie nie narzuca tej formy, ale doświadczenie pokazuje, że to właśnie takie teksty - niejako egocentryczne, sprawdzają się najlepiej "
Nie bardzo rozumiem, co to znaczy "najlepiej". Mają najwięcej klików? Wzbudzają najwięcej komentarzy? Nie chwytam kryterium i byłbym wdzięczny za doprecyzowanie.
"(a już na pewno nie gorzej niż jakieś obiektywne dumania)."
[Tu_wstaw_długi_wykład_o_tym_że_obiektywność_nie_istnieje_w_publicystyce_zwłaszcza_blogowej]
"W dobie internetu w lodówce gdzie wszystko zostało już napisane i wszyscy o wszystkim poinformowani (vide VGL) to właśnie takie kreatywne wspominki sprawiają, że nowe inspiracje najłatwiej znaleźć pośród odgrzebanych wspomnień. Ciężko jednak wspominać coś czego się samemu nie doświadczyło. Wabiony tym co znasz, lgniesz do tego co Ci się dobrze kojarzy, przy okazji niejako odkrywając tonę nowych-starych rzeczy, które idealnie wpasowują się w Twój gust a o których istnieniu nie miałeś zielonego pojęcia."
Będę złośliwy i napiszę - daruj sobie te obiektywne dumania.,
"U mnie działa. Spróbuj."
Nie.
Wyciągasz śmieszne wnioski. Wystarczyło odpisać coś w stylu "Pfff" i już.
UsuńMoje dumania były subiektywne.
@totalizator
Usuń"Wyciągasz śmieszne wnioski."
Chętnie dowiem się które moje wnioski cię bawią i dlaczego.
"Wystarczyło odpisać coś w stylu "Pfff" i już."
Ale jeśli ktoś mi pisze długi komentarz, to ja się czuję w obowiązku odpisać mu, by rozwiać chociaż część jego wątpliwości. "Pfff" jest IMHO niegrzeczne.
"Moje dumania były subiektywne."
Stąd i moja złośliwość.
Najlepsze koncerty miał i tak Chris Huelsbeck.
OdpowiedzUsuńMarudo.
Zgadzam się poniekąd w całej rozciągłości z pierwszym akapitem, ALE zarówno o "Mojej growej edukacji" jak i o "Dźwiękach z pikseli" da się pisać nie przeglądowo, ale felietonowo bądź eseistycznie. Może po prostu osoba przygotowująca podsumowanie danej edycji powinno oddzielić od siebie obie kategorie? Ta pierwsza drugiej nie przeszkadza, a niektórzy po prostu lubią czytać "wspominki".
OdpowiedzUsuńMajne odpowiedź na pierwszy akapit:
OdpowiedzUsuńhttp://salantor.blogspot.com/2013/10/miaosc-nad-miaosciami-i-wszystko-miakosc.html
Szybkie pytanie: jesteś (nadal) zainteresowany prowadzeniem kolejnej edycji? Zgłosiła się jedna osoba, ale na Bobrowni coś wspominałeś, że może poprowadzisz. http://jaskinianoobirusa.blogspot.com/2013/10/kgb-1-ostatnia-piosenka.html
OdpowiedzUsuńMogę odpowiedzieć za 24h?
UsuńRaczej nie ma problemu, ja swoje zrobiłem, teraz tylko ktoś inny musi przejąć :-x
Usuń24 godziny minęły. Czy to znaczy że odpowiedź brzmi "nie"?
UsuńDobrze byłoby wiedzieć. Nie chcę by Karnawał umarł po drugiej edycji. Czekam do jutra rana :-(
UsuńOdpuszczam w tym miesiącu.
OdpowiedzUsuń