czwartek, 19 września 2013

Siedlisko żenady

fragment grafiki autorstwa Małgorzaty Śliwki, całość tutaj.
Droga polska literaturo fantastyczna. Nasze stosunki nigdy nie charakteryzowały się przesadną zażyłością. Powiedzmy to sobie wprost – jesteśmy od siebie oddaleni tak, jak to tylko możliwe. Z przykrością stwierdzam, że wina za taki stan rzeczy leży po Twojej stronie, bowiem za każdym razem, kiedy sięgam po jakąś fantastyczną książkę rodzimego autora, niemal zawsze okazuje się, że to tak okropna szmira, że już bardziej chyba się nie da. Im więcej polskich powieści z tego nurtu czytam, tym bardziej jestem zaskakiwany tym, że jednak może być jeszcze gorzej.

Siedlisko to powieść napisana przez dwóch autorów, co w tym przypadku oznacza, że dwie osoby połączyły swoje zasoby grafomani i literackiej niekompetencji, by napisać bezsprzecznie najgorszą książkę, jaką dane mi było w moim życiu przeczytać. Powieść grozy autorstwa Roberta Cichowlasa i Kazimierza Krycza czyta się z tą upiorną, sadomasochistyczną fascynacją, jaka towarzyszy obcowaniu z dziełem tak koszmarnie złym, nieudolnie skomponowanym i skopanym pod absolutnie każdym względem, że w pierwszej chwili wydaje się to niewyobrażalne. Z tego też względu uznaję Siedlisko za absolutny literacki fenomen, antydzieło sztuki pisarskiej. Język, jaki napisana jest ta powieść wręcz razi nienaturalnością. Dialogi brzmią jakby żywcem wyjęte w modnych ostatnio polskich paradokumentów pokroju Dlaczego ja?. Z kolei narrację napędzają żenujące, kolokwialne metafory, które brzmią pretensjonalnie i po prostu sztucznie. Tego na dłuższą metę nie da się czytać – właściwie każdy akapit raczy czytelnika tekstem w jakiś sposób budzącym zażenowanie. A kiedy dochodzimy do scen erotycznych, to już w ogóle całość zaczyna wyglądać wręcz groteskowo. To, co ci straszni ludzie zrobili w Siedlisku z językiem polskim przychodzi wszelkie pojęcie.

Siedlisko to powieść grozy, reprodukująca najbardziej ograne motywy gatunku (nawiedzony dom, Złe Miejsce, duchy, tragedia sprzed lat), ale robiąca to z gracją słonia w składzie porcelany i chyba tylko z obowiązku. Bo konstrukcja fabuły jest po prostu tragiczna – trzy czwarte powieści to pozbawiony fabularnego znaczenia, drobiazgowy opis życia głównego bohatera, młodego aktora samotnie wychowującego dwójkę dzieci. Przyznam, że to był właśnie lep, na który Siedlisko mnie złapało – bo samotni ojcowie są w polskiej literaturze fantastycznej nader nielicznie reprezentowani. Niestety, okazuje się, że Dawid Przywłocki, główny bohater Siedliska jest gigantycznym, narcystycznym bucem, który swoim odpychającym charakterem po dwakroć przebija Vukko Drakkainena, tudzież cały legion nieprzyjemniaczków tradycyjnie osadzanych w rolach głównych polskich powieści fantastycznych.

Przywłocki bez przerwy narzeka – na rodziców, na dzieci, na meneli, na ludzi żebrzących o autografy, na kelnerkę podającą mu kawę, na robociarzy, którym z kolei on parzy kawę (nieintencjonalnie surrealistyczna scena, w której główny bohater boi ekipę remontową hektolitrami kawy), na meneli, na przechodzącą obok Cygankę, na swojego menadżera, na prezentera telewizyjnego, na sąsiadów, na otoczenie… Poza kobietami, które podobają mu się tylko na poziomie seksualnym, nie ma ani krzty dobrego zdania o kimkolwiek, na kogo się natyka. Paradoksalnie, jest w tym trochę sensu, bo od takiego zapatrzonego w siebie dupka jak Dawid każdy, choć odrobinę przyzwoity, człowiek, trzymałby się z daleka. Jako, że narracja prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby, cały ten cierpki słowotok zajmuje sporą część narracji. Chwilami odnosiłem wrażenie, że Siedlisko zostało napisane tylko po to, by skanalizować życiową frustrację obu autorów. Obserwacje i dygresje, jakie czyni główny bohater rysują nam obraz człowieka mającego o sobie zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie, nędznego nieudacznika, na którego wszyscy wokół się uwzięli. Z kimś taki trudno jest się identyfikować, czy choćby kibicować mu. Dawid bez przerwy bluzga, pije, narzeka, bluzga, narzeka, pije, pije, bluzga… To jest w gruncie rzeczy bardzo płytka postać i twórcy dopiero pod sam koniec, bardzo nieudolnie, starają się mu dopisać jakąś głębię.

Wspominałem już, że powieść jest źle skonstruowana. Otóż przez większość czasu absolutnie nic w niej się nie dzieje. Bohater zajmuje się swoimi dzieciakami, wynajmuje nianię, nadzoruje remont domu, jeździ po Krakowie, pije kawę i robi mnóstwo innych trywialnych rzeczy, które z punktu widzenia fabuły są absolutnie zbędne. W ogóle posunąłbym się do stwierdzenia, że pierwsze trzysta stron Siedliska (a cała powieść liczy ich czterysta czterdzieści dwa) są właściwie niepotrzebne, ponieważ wszelkie kluczowe informacje są udzielane dopiero na sam koniec, kiedy wiele się dzieje i wszystko kończy się bez wyraźnego sensu, zostawiając czytelnika bez odpowiedzi na wiele pytań. Oczywiście, niedomówienia w horrorach są popularnym środkiem literackim, ale niewprawnie użyte, odsłaniające za mało (lub za dużo) po prostu irytują i sprawiają wrażenie, że pisarz nie przemyślał konstrukcji fabularnej całości. A Siedlisko jest po prostu przepełnione pourywanymi wątkami złożonymi w ofierze na ołtarzu „szokującego zakończenia”.

Po ukończeniu lektury Siedliska z ciekawości przejrzałem kilka recenzji tej powieści na różnych blogach i portalach. O dziwo, niemal wszyscy oceniają tę powieść pozytywnie. Blogerkom książkowym (płci obojga) się nie dziwię – trzeba pozytywnie zrecenzować największy literacki kał, bo może następnym razem wydawca przyśle gratisowy egzemplarz czegoś, co kałem nie jest. Ale duże portale? Czy to ja mam jakieś wyjątkowo wysokie literackie wymagania? Czy krytyka w środowisku polskiego fandomu fantastycznego nie poznała się na tym ewidentnym literackim bublu, który nigdy nie powinien był zostać wydany? Patrzę i oczom nie wierzę.

PS: Oficjalnie zaprzeczam, jakbym rozprowadzał „w podziemiu” cykliczny prześmiewczy podcast, w którym czytam i na bieżąco komentuję powieść Siedlisko. Zaprzeczam, że można się w niego zaopatrzyć, przesyłając odpowiednią prośbę i deklarację dalszego nierozprowadzania pod adres michochnik@gmail.com. Stanowczo zaprzeczam tego typu plotkom i jednoznacznie się od nich odcinam, stwierdzając, że to zwykły stek kłamliwych bzdur, niemający żadnego pokrycia w rzeczywistości.

11 komentarzy :

  1. Świetny wpis. Jeszcze bym dodał, że główna postać kobieca to absolwentka psychologii, której życiową ambicją jest bycie opiekunką dzieci ubóstwianego aktora z telenoweli. I nie jest to postać w zamierzeniu komediowa, ale amantka romantyczna. Ta powieść jest po prostu bełkotem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo przecież bohaterki mogą istnieć tylko jako dodatek do głównego bohatera :P

      Usuń
    2. Oczywiście, że tak. W przeciwnym wypadku taka powieść nie ma żadnych wartości poznawczych, a i pewnie jest szkodliwa, jako produkt feministyczno-agenturalnej Cywilizacji Śmierci z siedzibą w Brukseli napisany przez jakąś feministkę z wąsikiem albo, co gorsza, pedała z piórkiem w dupie.

      Usuń
  2. Czepiasz się. Horror czytałeś, znaczy ma przerażać i zniesmaczać. Czyż ostatecznie nie czujesz się przerażony i zniesmaczony?;)

    Ja Ci mówię człowieku, jak chcesz dobrą powieść polską, to czytaj Wegnera Roberta M. (z tym, ze to po prostu dobra powieść fantasy jest, taka wiesz, ładnie skrojona, ale bez niewiadomoczego), albo Kosika (ale tylko "Vertical" polecam, reszty nie znam, a młodzieżówek tego pana kijem nie tykam). Reszta to najwyżej dobre, pulpowe czytadła, a i to często nie (choć mam paru autorów, którzy mogą być obiecujący, ale to powiem, jak przeczytam).

    Dobrze, że tego w swoje łapki nie dostałam. bardzo dobrze, choć szkoda tej ociekającej jadem recenzji, którą mogłabym napisać.;)

    A to, co przeczytałam w komentarzu Credu mnie zabiło. Ja rozumiem, że można stworzyć postać płytkiej psychofanki, ale robienie z niej pani psycholog jest trochę dziwne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pardon, dobry horror powinien raczej wywoływać lęk i niepokój, ale pozostawiać z niesmakiem zdecydowanie nie ;)

      Usuń
    2. O tym zniesmaczeniu napisałam z myślą o tych horrorach, które bryzgającymi flakami stoją.;)

      Usuń
  3. Nasza fantastyka leży od długiego czasu, dlatego wierzę na słowo i zabierał za lekturę się nie będę, coby żywota nie marnować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany, bohaterzy mojej pierwszej notki, o wspomnienia ;)
    Pamiętam piąte przez dziesiąte, ze wszystkimi zarzutami jak najbardziej się zgadzam, ale tragicznie złą powieścią bym tego nie nazwała - przynajmniej z tego co pamiętam. Największym mankamentem jest raczej zupełny brak wyrazu, jakaś makabryczna nijakość na każdej płaszczyźnie. Z drugiej strony sztuką jest zmarnować tyle kartek na main hero i tak czy siak zostać z postacią kompletnie pozbawioną charakteru i jakiejś iskierki.
    A czytałeś coś od Jakuba Małeckiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałeś. W ogóle po Siedlisku uznałeś, że Ci się należy bardzo, ale to bardzo długi urlop od polskiej literatury fantastycznej.

      Usuń
  5. Dzięki za ostrzeżenie, będę omijać szerokim łukiem.

    To może notka o kondycji polskiej fantastyki :)?

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja tak chciałem coś tych panów przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...