poniedziałek, 2 września 2013

It's morphin' time!

fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj.

Popkulturowej archeologii (nieustające pokłony dla Moreni za wymyślenie tego terminu) ciąg dalszy. Jakiś czas temu dosyć skrótowo przybliżyłem postać Zordona – największego mentora i duchowego przewodnika każdego dzieciaka, który wychował się w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Power Rangers może sobie być serialem naiwnym, naciąganym, bzdurnym i absurdalnym – nie stoi mu to jednak na przeszkodzie w byciu rzeczą absolutnie kultową, ważnym elementem przeszłości wielu z nas. Dlatego dziś chciałbym opowiedzieć o bezsprzecznie najsłynniejszym i najważniejszym Rangerze w historii tego uniwersum. Panie, panowie – przed wami Tommy Oliver.

O dzieciństwie Tommy’ego wiemy nader niewiele. Osierocony we wczesnych latach życia, został adoptowany przez Oliverów, którzy wychowali go jak rodzonego syna. Od zawsze przejawiał zamiłowanie do sztuk walki. W pewnym momencie okazało się, że Tommy ma brata imieniem David, którego z kolei adoptował Sam Trueheart, rdzenny Amerykanin. Bracia spotkali się jakiś czas po dołączeniu Tommy’ego do Power Rangers, nie jest to jednak zbyt istotne dla życiorysu bohatera, bo David pełnił relatywnie małą rolę w życiu Tommy’ego, tak przed, jak i po spotkaniu braci. Tommy dał się także poznać jako osoba, która dba o swoje indiańskie korzenie i stara się pozostawać wierny rodzimym tradycjom. Można spekulować, że to bycie sierotą w takim stopniu przywiązało Tommy’ego do etnicznych tradycji, ale to zapewne kwestia Davida, który wychował się w tym etosie. W każdym razie – mimo okazjonalnego deklarowania szacunku wobec swoich indiańskich praszczurów, Tommy niezbyt często porusza ten temat.

Gdy Tommy uczęszczał do pierwszej klasy liceum, przeprowadził się, wraz z rodziną, do Angel Grove (miasto, w którym rozgrywała się akcja pierwszych sezonów Power Rangers) i zaczął uczęszczać do tej samej szkoły, w której uczyli się Rangersi. Dość szybko zyskał okazję do wykazania się, bowiem doprowadził do remisu w pojedynku z największym mistrzem sztuk walki w Angel Grove, czyli Jasonem (oryginalnym Czerwonym Wojownikiem), czym zaskarbił sobie zarówno zainteresowanie Kimberly (Różowa Wojowniczka), jak i Rity, która postanowiła wykorzystać potencjał Tommy’ego i przerobić go na prywatnego Power Rangersa. W tym celu użyła odpowiedniego zaklęcia, które zdominowało wolę nastoletniego Tommy’ego, po czym wyposażyła go w zieloną Monetę Mocy – jedyną, jaką dysponowała. O tym, w jaki sposób weszła w jej posiadanie pisałem już przy okazji opisywania losów Zordona, więc nie będę się nad tym rozwodził. Już jako Zielony Wojownik Tommy kilka razy starł się z Power Rangers i próbował sabotować Centrum Dowodzenia. Rita sukcesywnie wyposażała go w nowe zabawki – a to Miecz Ciemności (który, oprócz pełnienia oczywistej funkcji, podtrzymywał także zaklęcie Rity, dzięki któremu Tommy pozostawał jej wierny), a to Smoczy Sztylet, którym Tommy mógł przywoływać absolutnie kozackiego Smokozorda. Koniec końców Rangersom udało się zniszczyć Miecz Ciemności i oswobodzić Tommy’ego spod wpływy czarów Rity. Po tych wydarzeniach Tommy dołączył do drużyny Power Rangers. Był to pierwszy – ale bynajmniej nie ostatni – raz w historii drużyny, kiedy oryginalny skład uległ modyfikacji.

Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie pojawienie się Zielonego Wojownika. To nie był kolejny gumowy potwór, który gości na ekranie przez jeden odcinek i eksploduje przecięty mieczem Megazorda, by nie pojawić  się nigdy więcej – a przynajmniej do chwili, w której komuś nie przyjdzie do głowy recykling kostiumu. Tommy miał osobowość, był i nadal jest badassem. W uczciwej walce niemal pokonał lidera Power Rangers, zaś jako Zielony Wojownik skopał tyłki wszystkim Wojownikom, niespecjalnie się nawet przy tym wysilając. Miał na piersi charakterystyczną tarczę, świetnego Zorda i w końcu był poważniejszym przeciwnikiem dla Rangersów. W dodatku był człowiekiem usidlonym przez zaklęcie Rity, co dodawało całej sytuacji dramatyzmu, bo widzowie wiedzieli, że Tommy nie jest w gruncie rzeczy zły. Jakby tego było mało, podkochiwała się w nim Kimberly, pierwsza popkulturowa miłość najtisowych chłopaczków, u których na wpół uśpione jeszcze libido poruszało się niespokojnie na widok odzianej w róż Wojowniczki. W porównaniu z pozostałymi Rangersami, Tommy był postacią mocno rozwiniętą, o ciekawej historii i znakomicie przedstawioną. W zasadzie duża część Mighty Morphin Power Rangers (pierwszego, legendarnego już sezonu serialu) kręciła się właśnie wokół postaci Tommy’ego, który albo walczył z Rangersami, albo walczył u ich boku, albo tracił moce, albo je odzyskiwał, albo szarpał się z własnym poczuciem winy, albo zyskiwał nowe moce. Nie twierdzę bynajmniej, że pozostali Rangersi nie mieli kompletnie nic do zaoferowania – ale to właśnie wokół Tommy’ego kręciły się najciekawsze i najbardziej rozbudowane wątki.

Ale po kolei. Po dołączeniu do oryginalnego składu Tommy wciąż trzymał się raczej z boku, jedynie okazjonalnie włączając się do walk. Było to spowodowane czymś, z czego wiele osób do dzisiaj nie zdaje sobie sprawy – Power Rangers w dużej mierze nie składa się z oryginalnego materiału. Większość walk Zordów z potworami i sekwencji bohaterów w kostiumach „podkradano” z japońskich seriali gatunku super sentai – opowiadających z grubsza o tym samym, co Power Rangers. Sprawiało to, że scenarzyści Power Rangers bardzo często uzależnieni byli od materiałów przygotowanych przez Azjatów na potrzeby ich własnych produkcji. Owszem, amerykańska ekipa produkcyjna posiadała własne komplety kostiumów i produkowała czasem własne sekwencje walk, ale o wiele taniej było nagiąć scenariusz w ten sposób, by dało się wykorzystać jak najwięcej oryginalnych nagrań. To ważna informacja, bowiem wiele zwrotów akcji powiązanych z Tommy’m będzie implikowanych właśnie brakiem japońskiego materiału. Tak też było w tym przypadku – najpopularniejszy Ranger początkowo pojawiał się sporadycznie, ponieważ jego odpowiednik z sentaia również nieczęsto gościł na ekranie.

Tommy z czasem zasymilował się z resztą głównych bohaterów. Jedyne problemy miał z zaakceptowaniem Jasona, ponieważ obaj rywalizowali ze sobą o miano największego mistrza sztuk walki w Angel Grove, ale i z nim znalazł w końcu wspólny język. Pomógł im w tym Zordon, jednak – będąc Zordonem – zrobił to na swój sposób. Zamiast przeprowadzić z obojgiem chłopaków ojcowską rozmowę, po prostu wysłał ich razem na piekielnie niebezpieczną misję w nadziei, że wzajemna przyjaźń i szacunek wykują się w ogniu walki. No cóż, Zordon nigdy specjalnie się nie patyczkował z Power Rangers. Ale wróćmy do Tommy’ego. Gdy producentom zaczęło brakować nagrań z sentaia, postanowili pozbawić bohatera mocy Zielonego Wojownika. Zrobili to rękami Rity, która stworzyła Zielną Świecę, powoli wysysającą moce Zielonego Wojownika z Tommy’ego. Był to jeden z dramatyczniejszych momentów Mighty Morphin Power Rangers – zaskakująco mroczny i pesymistyczny. Utrata mocy Tommy’ego zdawała się nieunikniona i, koniec końców, do niej doszło. Tommy oddał będącą na wyczerpaniu Monetę Mocy Jasonowi i był zmuszony opuścić szeregi Power Rangers.

Nie na długo jednak. Rita porwała rodziców piątki głównych bohaterów, po czym zmusiła ich do oddania jej Monet Mocy w zamian za ich wypuszczenie. Czego oczywiście nie zrobiła. Bohaterowie zwrócili się o pomoc do Tommy’ego, ponieważ ostała im się tylko jedna, Zielona Moneta Mocy, a jedynie Tommy był w stanie transformować się za jej pomocą. Problem polegał na tym, że była już na wyczerpaniu. Ryzykując własną egzystencję Zordon podładował ją nieco swoją siłą życiową i wysłał Tommy’ego do walki o odzyskanie pozostałych Monet. W skrócie – Zielonemu Wojownikowi udało się odebrać Ricie Monety oraz uratować rodziców Rangersów. Od tej pory Tommy zaczął brać coraz większy udział w życiu bohaterów, tak cywilnym, jak i „zawodowym”. Choć Zordon ostrzegał go przed potencjalną utratą mocy (transfer siły życiowej Zordona do Zielnej Monety był nietrwały), to przez długi czas wszystko wydawało się w porządku – Tommy brał czynny udział w walkach bez widocznego spadku mocy. Zmieniło się to w chwili, w której na arenę wydarzeń wkroczyła kolejna legenda świata Power Rangers – Lord Zedd. Zedd ponownie rzucił na Tommy’ego czar kontroli i zwrócił przeciwko pozostałym Rangersom. Szczęśliwie udało się to odkręcić, ale od tego wydarzenia moce Zielonego Wojownika zaczęły się wyraźnie wyczerpywać. Mając do wyboru bezczynność i zachowanie mocy i działanie, lecz z ryzykiem ich utraty Tommy wybrał to pierwsze i wciąż walczył u boku swoich przyjaciół. Równolegle rozwijał się jego romans z Kimberly, ale nie jest to rzecz, którą przeciętny oglądacz Power Rangers zawracałby sobie głowę. Przynajmniej do czasu.

W końcu Tommy został ostatecznie wypompowany ze swoich mocy Zielonego Wojownika. Stał za tym oczywiście Lord Zedd, który planował wykorzystać moc Zielonej Monety, by wyposażyć w nią własną drużynę Rangersów. Swego czasu szczerze żałowałem, że idea złych Power Rangers nie została należycie wykorzystana i ograniczyła się tylko do jednego odcinka, w którym Źli Wojownicy jedynie stali i wyglądali żałośnie. Na poważne wykorzystanie tego motywu musiałem czekać aż do Power Rangers in Space, ostatniego sezonu zaliczanego do Ery Zordona, ale kiedy Polsat w końcu go wyemitował moje zainteresowanie Wojownikami Mocy było już raczej szczątkowe i incydentalne – dopiero na starość (czyli teraz) jakoś mi to wróciło. W każdym razie, Tommy zniszczył kryształ, w którym Zedd skumulował moc Zielonego Wojownika, dzięki czemu na moment mógł ją odzyskać i stoczyć swoją ostatnią walkę. Jak zwykle, udało mu się uratować sytuację, jednak ostatecznie musiał rozstać się z zielonym kostiumem. Po tym wydarzeniu zamknął się na tydzień w należącej do jego wujka chatce nad jeziorem i spokojnie sobie angstował. Następnie powiadomił (listownie) pozostałych Rangersów, że wraca do swojego rodzinnego miasta.

Do powrotu w szeregi drużyny przekonał go Zordon, który miał ambitny plan stworzenia własnego Power Rangera (dla jasności – Zordon nie stworzył Monet Mocy). Korzystając z mocy Światła chciał uzyskać pewność, że siły Mroku nie przejmą nad nim kontroli. Na nosiciela wybrał Tommy’ego, doceniając jego dotychczasowe zaangażowanie i poświęcenie. Początkowo wszystko odbywało się w absolutnej tajemnicy – nawet Power Rangers nie mieli pojęcia, że Zordon na boku majstruje im nowego towarzysza. Nie bardzo wiem, czemu miałby to ukrywać przez wojownikami, ale dzięki temu widz został zaskoczony. W ogóle scena przedstawienia Białego Wojownika była po prostu świetna – Tommy spłynął z nieba w glorii i majestacie, po czym zdjął hełm, ukazując pozostałym swoje prawdziwe oblicze. Za dzieciaka zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i nawet teraz ta scena wywołuje przyjemne mrowienie nostalgii. Zordon mianował Tommy’ego nowym liderem Wojowników, co spotkało się z zaskakującym brakiem kontry ze strony Jasona, który zresztą i tak niedługo miał opuścić szeregi drużyny – wraz z Trini i Zackiem został wybrany do uczestniczenia w konferencji na rzecz pokoju, co zmusiło całą trójkę do wyjazdu z Angel Grove. Szczęśliwie, zbiegło się to z przedstawieniem Rocky’ego, Adama i Aishy – trójki nastolatków z sąsiedniego miasta, z których Zedd chciał uczynić własnych wojowników, a którzy ostatecznie zastąpili Jasona, Zacka i Trini w szeregach Power Rangers. Wcielanie do drużyny osób, które siły zła chciały zwerbować do własnych celów jest chyba jakąś niepisaną zasadą tego serialu.

Tommy przez dłuższy czas pełnił funkcję lidera Power Rangers. Jako Biały Wojownik (zaczerpnięto go z innego sentaia, utrzymanego w podobnej stylistyce do tego, z którego czerpano dotychczasowe ujęcia) Tommy dostał tygrysiego Zorda, gadającą szablę i całkiem fajny mundurek. Był niezłym przywódcą – udało mu się przeprowadzić drużynę przez kilka kryzysów, pokonać swojego złego klona (czary Rity, jakby ktoś był ciekawy) i przeciągnąć go na swoją stronę, po czym przenieść go do przeszłości, gdzie najprawdopodobniej „zły” Tommy stał się przodkiem tego oryginalnego – tak przynajmniej głoszą co ciekawsze teorie. Noga podwinęła mu się dopiero, gdy do akcji wkroczył Rito – brat Rity, któremu jakimś cudem udało się rozwalić Zordy i pozbawić Power Rangers mocy. Piszę „jakimś cudem”, bo Rito ostatecznie okazał się irytującym comic reliefem o mocy porównywalnej z mocami Złotego (Goldara). Rangersi – w tym także i Tommy – zmuszeni byli do poszukiwań niejakiego Ninjora, „producenta” oryginalnych Monet Mocy, które zostały zniszczone (niezupełnie, jak się później okaże) przez Rito. Początkowo niechętny, Ninjor dał się w końcu przekonać do szczerych intencji nastolatków i przywrócił im moce, dorzucając w prezencie specjalny „tryb ninja” i nowe Zordy.

Niedługo potem Rita – która wyraźnie nie potrafi uczyć się na swoich błędach – umyśliła sobie zapuścić kreta w szeregi Wojowników. Kretem okazał się kot – a konkretniej, wielkooka blondynka imieniem Katherine, która pod wpływem zaklęcia Rity posiadła umiejętność metamorfozy w kota. Kat standardowo przeszła na stronę Rangersów, co elegancko zbiegło się z opuszczeniem drużyny przez Kimberly, celem rozwijania kariery zawodowej akrobatki. Wakat Różowej Wojowniczki został wypełniony, lecz na budzącym się w nastoletnich widzach libidzie Kat nie zrobiła szczególnego wrażenia. Trudno napisać, czemu – odtwarzającej Katherine aktorce trudno odmówić urody. Może to kwestia tego, że wygryzła z obsady Kimberly. Obiecuję, że jeśli kiedyś napiszę notkę o Pink Power Ranger jako pierwszym seksualnym fetyszu najntisowych chłopców, przyjrzę się tej sprawie znacznie bliżej. Kat z czasem zastąpiła też Kimberly jako obiekt romantycznych zainteresowań naczelnego ogiera drużyny Power Rangers, Tommy’ego. Oczywiście wszystko odbyło się „po bożemu” – najpierw Kim zerwała z Tommy’m… listownie. Poważnie, kto zrywa ze sobą za pomocą listu? To pewnie jakaś wyrafinowana zemsta za to, że Tommy w ten sam sposób poinformował ją oraz resztę drużyny, o opuszczeniu miasta po utracie mocy Zielonego Wojownika.

Kolejnym punktem zwrotnym w historii Tommy’ego było pojawienie się w naszym zakątku galaktyki teścia Lorda Zedda (możliwe, że pamiętacie – Rita i Zedd w międzyczasie wzięli ślub) – niejakiego Mistrza Vile. Ów potężny mag postanowił wykończyć Rangersów poprzez cofnięcie czasu za pomocą zmiany kierunku obrotowego Ziemi. Co dowodzi, że scenarzyści MMPR oglądali Supermana i uznali, że prawdopodobnie żaden pomysł nie jest tak głupi, by nie pasował do tego serialu. Co najgorsze, wszystko wskazuje na to, że mają rację. Całe to wydarzenie cofnęło Wojowników do ich dziecięcych lat i zmusiło każdego z nich do odbycia podróży w czasie celem odzyskania jednego z okruchów kryształu Zeo, które potem można było wykorzystać do odkręcenia całej tej sytuacji i nadania bohaterom nowego pakietu mocy. Tommy wylądował – oczywiście – w indiańskiej wiosce, gdzie musiał przejść duchową przemianę, wsłuchać się w głosy przodków, bla, bla, bla… Nie było to specjalnie interesujące, ale całkiem zgrabnie rozwinęło wątek korzeni Tommy’ego. W końcu odzyskano wszystkie okruchy Kryształu Zeo, przywrócono Rangersom ich właściwy wiek. W międzyczasie byli oni zastępowani przez swoich odpowiedników z Aquitaru, wodnej planety. Frutti Di Mare Power Rangers stali się częścią uniwersum, pierwszymi Rangersami spoza Ziemi i odegrali znaczną rolę w dalszych dziejach Ery Zordona. Ale to już trochę inna bajka. Warty wzmianki jest też fakt, że kolejna osoba odpadła z ówczesnego składu – Aisha została w Afryce (gdzie poniosło ją w poszukiwaniu kryształu Zeo), zaś jej rolę przyjęła niejaka Tanya.

Uff… Sporo już za nami, a to dopiero koniec Mighty Morphin Power Rangers. W Power Rangers Zeo rolę Mistrza Zła przejmuje Król Mondo, władca Imperium Maszyn. Bohaterowie zaczęli korzystać z mocy Zeo (czytaj – materiałów z innego sentaia), co sprawiło, że po raz pierwszy cała drużyna dostała nowy komplet kostiumów. Bohater niniejszej notki z Białego Wojownika stał się Czerwonym – będzie to miało znaczenie w odcinku Forever Red, ale nie uprzedzajmy wypadków. Tommy kontynuował dowodzenie Rangersami. Mniej więcej w tym okresie zrywa z Kimberly i zbliża się do Kat (patrz wyżej) i odkrywa, że posiada brata (patrz jeszcze wyżej). Ten drugi przypadek jest o tyle warty wzmianki, że David był potencjalnym Złotym Wojownikiem, tajemniczym Rangersem, którego drogi zaczęły się krzyżować z drogami znanych nam Wojowników. Był także bodaj jedyną osobą spoza drużyny, która poznała tożsamość któregoś z Rangersów, aż do finału Power Rangers in Space.

Złoty Wojownik coraz bardziej intrygował bohaterów. Podejrzewano, że jest nim Billy (który nie załapał się na moce Zeo i służył drużynie jako wsparcie logistyczne), obstawiano też Davida. Ostatecznie tajemniczym Wojownikiem okazał się być niejaki Trey z planety o nazwie Triforia. Długa i niespecjalnie znacząca dla Tommy’ego historia – w każdym razie, moce Złotego Wojownika musiał przejąć ktoś z Ziemi, bowiem z powodu niestabilności molekularnej organizmu Trey rozszczepił się na trzy osoby. Z jakiegoś wydumanego powodu nie mógł tego zrobić Billy, więc Tommy zwerbował do drużyny Jasona, który zdążył już powrócić z pokojowej konferencji. Jason przez pewien czas dzierżył moce Złotego Rangersa. Nieco później Tommy został porwany przez Księcia Gasket, syna Monda. Liderowi Power Rangersów wyprano mózg (tak, znowu…) i wmówiono mu, że jest władcą Imperium Maszyn, zaś Power Rangers są źli i muszą zostać zniszczeniu. Wojownicy zostali zmuszeni do walki na arenie, ale udało im się przełamać mentalne uwarunkowanie Tommy’ego, kiedy się odtransformowali i pokazali mu swoje twarze.

Pod koniec serii Power Rangers Zeo doszło do permanentnego odejścia z drużyny ostatniego członka jej oryginalnej obsady – Billy’ego, który musiał zostać pilnie przetransportowany na Aquitar, ponieważ zaczął się gwałtownie starzeć, co było efektem ubocznym maszyny, dzięki której pod koniec MMPR odzyskał swój naturalny wiek. W przeciwieństwie do pozostałych nie wybrał się po kryształy Zeo, bowiem już wcześniej udało mu się powrócić do swojej prawidłowej postaci za pomocą mechanizmu, który chwilę potem zniszczył Złoty. Przyczyny odejścia z serialu odtwarzającego rolę Billy’ego Davida Yosta bardzo długo nie były znane – mówiło się o nieporozumieniach w kwestii honorarium. Dopiero stosunkowo niedawno wyszło na jaw, że ekipa produkcyjna gardziła Yostem z powodu jego homoseksualnej orientacji i bardzo często tę pogardę artykułowała, co w końcu stało się dla aktora nie do zniesienia. Próbował terapii konwersyjnej (oczywiście bezskutecznej) i w końcu doznał załamania nerwowego, wskutek czego przeszło miesiąc spędził w ośrodku psychiatrycznym. Dopiero po przeprowadzce do Meksyku udało mu się pozbierać i ostatecznie zaakceptować swoją seksualność. Nie jest to raczej ciekawostka, którą chcielibyśmy znać, ale zdarzają też i takie sytuacje. Na osłodę można dodać, że Yost pojawił się na Power Morhiconie w 2012 roku, gdzie poprowadził własny panel, zaś jego byli koledzy z planu okazywali mu życzliwość i poparcie. Noż, cholera, rychło w czas.

O czym to ja…? A tak, Tommy. Po zakończeniu Power Rangers Zeo Wojownicy dostali nowe moce – zupełnie bezsensownie, bo z mocami Zeo absolutnie nic się nie stało, po prostu znowu zabrakło materiałów z sentaia i trzeba było wykupić prawa do nowego, co ponownie wymusiło zmianę kostiumów i Zordów. Na te ostatnie Linkara strasznie narzekał w swoich filmowych kronikach – że po kozackich dinozaurach, prehistorycznych bestiach, samurajach i mistycznych zwierzakach dostajemy jakieś przerośnięte resoraki – ale mnie się ta zmiana chyba podobała. Chyba, bo po tylu latach nie można już tak do końca ufać swojej pamięci. Power Rangers Turbo jest jednym z mniej lubianych sezonów serialu, ale na mnie nie zrobił aż tak złego wrażenia. Inna sprawa, że niewiele pamiętam z tej serii, bo powoli zacząłem wyrastać z Wojowników Mocy. W każdym razie – pojawiło się nowe zagrożenie. Kosmiczna piratka Divatox, z jakichś powodów uznana została za znacznie większe zagrożenie, niż magiczni konkwistadorzy i mechaniczni imperatorzy, ale uwagę przykuwał jej specyficzny, sporo odsłaniający kostium (budzące się libido zaczyna ziewać i leniwie otwiera jedno oko). Do drużyny dołączył też dwunastoletni Justin, który zastąpił kontuzjowanego na początku sezonu Rocky’ego. Justin był wiecznie zadowolonym z siebie dzieciakiem o idealnym charakterze bez ani jednej skazy, w dodatku wiernym, oddanym i pomysłowym – nic zatem dziwnego, że zaskarbił sobie szczerą nienawiść sporej części widowni.

Tommy, zdaje się, nie pokazał w Power Rangers Turbo niczego wartego wzmianki – jedynie jego zainteresowania zaczęły dryfować w stronę motoryzacji, co było w jakiejś tam mierze spowodowane charakterem nowych Zordów. Widać było, ze ta postać już się wyczerpuje – po odejściu Billy’ego stał się Rangersem o najdłuższym stażu. Większość tego, co można było o tej postaci opowiedzieć, już opowiedziano. Ostatnim ważniejszym wydarzeniem działalności tego bohatera (jeśli mówimy o Erze Zordona) było starcie z siłami Divatox, która chciała pozbyć się doświadczonego lidera drużyny w nadziei, że dzięki temu Power Rangers pójdą w rozsypkę. Z opresji wyratował Tommy’ego niejaki T.J., który... po prostu przechodził sobie obok. Tommy, będąc pod wrażeniem oddania, odwagi i hartu ducha T.J.-a namaścił go na swojego następcę w drużynie. Zbiegło się to z ukończeniem liceum przez Tommy’ego, Adama, Tanyi i Kat, wskutek czego Zordon zwolnił ich z obowiązku ratowania świata. Chwilę później nowomianowani Rangersi polecieli w kosmos ratować Zordona, ale Tommy’ego już z nimi nie było – jego rola dobiegła końca. Ale… to nie znaczy, że Tommy nie pojawił się w serialu już nigdy więcej. Nim jednak do tego przejdę – krótki, lecz konieczny wykład.

Era Zordona obejmuje serie od Mighty Morphin Power Rangers do Power Rangers in Space. Od pozostałych serii odróżnia ją fakt, że obsada wymieniana była płynnie – jedni członkowie opuszczali drużynę, by zrobić miejsce kolejnym. Istniała pewna ciągłość. Po zakończeniu Power Rangers in Space zrezygnowano z tego – od tej pory każdy sezon przedstawiał zupełnie nową, zbudowaną od zera drużynę Wojowników, poruszał inną tematykę, obracał się w innym kręgu stylistycznym. Także źródła mocy i ich genezy były za każdym razem zupełnie inne. Zakończenie sezonu nie skutkowało rozwiązaniem czy przeformułowaniem składu zespołu – w większości sytuacji drużyna z powodzeniem funkcjonowała dalej, po prostu serial przestał się na niej skupiać i przedstawiał nową, działającą równolegle inkarnację. Zazwyczaj w każdym sezonie pojawiał się crossover z drużyną, wokół której obracała się fabuła poprzedniego sezonu. W ten sposób podtrzymywano zwięzłość całego uniwersum. Nieco się to zmieniło w chwili, gdy marka Power Rangers została wykupiona przez Disney’a – początkowo producenci planowali odciąć się od sezonów stworzonych przez Saban i zrestartować całe uniwersum. W pierwszym wyprodukowanym przez Disney sezonie Power Rangers – Power Rangers Ninja Storm – główni bohaterowie rozmawiają o Power Rangers jedynie w kontekście komiksów i nie odnoszą się do wydarzeń z poprzednich sezonów. Później wycofano się z tego pomysłu i zrobiono to w najlepszy z możliwych sposobów. Domyślacie się zapewne, jaki. Ale, nim do tego przejdę, muszę najpierw wspomnieć o Forever Red.

W ostatnim kręconym przez Saban sezonie serialu, Power Rangers Wild Force, dochodzi do gigantycznego crossovera, zorganizowanego dla uczczenia dziesięciolecia marki. Forever Red to odcinek, w którym (niemal) wszyscy dotychczasowi Czerwoni Wojownicy ze wszystkich dotychczasowych sezonów spotykają się ze sobą, by razem powstrzymać odradzające się Imperium Maszyn przed odzyskaniem Serpentery – gigantycznego Zorda, z którego korzystał Lord Zedd. Andros, Czerwony Wojownik z Power Rangers in Space kontaktuje się z Tommy’m, tuż po uzyskaniu informacji o działaniach Imperium. Tommy ponownie sięga po kostium Czerwonego Wojownika Zeo i kontaktuje się ze wszystkimi Czerwonymi Wojownikami, jacy do tej pory pokazali się na ekranie telewizorów. Mając u boku dziewięciu odzianych w szkarłat wymiataczy  a wśród nich Jasona, pierwszego Czerwonego Wojownika  rozprawia się z siłami Imperium w walce, której epickość przekracza wszelkie granice wyobraźni. Polecam obejrzenie tego odcinka wszystkim "dzieciakom" wychowanym w latach dziewięćdziesiątych – daję głowę, że niejednemu i niejednej z Was zakręci się przy nim łezka w oku. Z tego epizodu można wysnuć kilka ciekawych wniosków. Po pierwsze – mimo przekazania pałeczki Tommy wciąż trzyma rękę na pulsie i uważnie obserwuje, co się dzieje na arenie wydarzeń. Świadczy o tym fakt, że utrzymuje kontakt z Androsem i jest w stanie skontaktować się z prawie wszystkimi drużynami Rangersów, nawet tymi, z którymi nie ma i nigdy nie miał żadnych relacji. Po drugie – fakt, że to właśnie on dowodzi szturmem na siły Imperium jasno pokazuje, że nie zanikły w nim zdolności przywódcze i dusza Wojownika. W sferze domniemywań jest założenie, że nawet po przekazaniu mocy Turbo T.J.-owi Tommy dalej korzystał z mocy Zeo, by aktywnie przeciwdziałać złu.

Przejdźmy teraz do najciekawszej części tego tekstu – Power Rangers Dino Thunder, w którym Tommy Oliver raz jeszcze powraca do roli Rangersa i przywódcy drużyny. Tak jest – po wielu latach Tommy powraca na ekran. Już jako dorosły mężczyzna staje się mentorem dla nowego pokolenia Power Rangers. Serial przybliża nam jego dzieje po opuszczeniu szeregów drużyny. Okazuje się, że Tommy poszedł na MIT, gdzie zdobył tytuł doktora paleontologii. Przyznam, że okazało się to dla mnie sporym zaskoczeniem, bo nigdy nie identyfikowałem Tommy’ego z akademickim intelektualizmem, no ale – w serialu kilkakrotnie było podkreślane, że dużą wagę przykłada do nauki, więc niech będzie. Poza tym, nikt przecież nie sugeruje, że lata na uczelnianych salach i korytarzach w jakimś stopniu rozmiękczyły weterana Power Rangers. Wręcz przeciwnie. Już w pierwszych chwilach, w których widzimy go na ekranie, dr. Oliver robi coś takiego. Tak , ja też przewijałem tę scenę kilka razy. Tak, mnie też gałki oczne wypłynęły na wierzch. Nie, nie przypominam sobie innej postaci popkultury, która osiągnęłaby taki poziom zajebistości w tak krótkiej scenie. Tommy nie stracił ani krzty swojej badassowości. Możliwe nawet, że nabrał jej jeszcze więcej – choć wydaje to się trudne do ogarnięcia umysłem.

Po ukończeniu studiów Tommy, w trakcie wykopalisk, wszedł w posiadanie trzech Dino Kryształów. Mając doświadczenie z podobnymi artefaktami, ukrył je, świadom ich potencjalnej mocy. Ciekawostką jest fakt, że kryształy są fragmentami ciała niebieskiego, które 65 milionów lat temu zafundowały dinozaurom apokalipsę, co jest całkiem zmyślnym zabiegiem – ukłony w stronę scenarzystów. Wraz z przyjaciółką ze studiów, Hayley Ziktor, udało mu się stworzyć urządzenia przekierowujące moc z Kryształów, dzięki czemu mogły one pełnić funkcje analogiczne do morferów. Współpracował także z Terrence Smithem i Antonem Mercerem przy pewnym eksperymencie mającym na celu połączyć technologię z DNA, ale wskutek pewnego wypadku w laboratorium wszystko poszło w diabły.

Tommy przyjął posadę nauczyciela w liceum, w fikcyjnym mieście Reefside. Troje zawieszonych uczniów – Conner, Kira i Ethan – przypadkowo odnajdują zmajstrowane przez niego transformery i Tommy, chcąc nie chcąc, wdraża ich w tajemnice Power Rangers, stając się zarazem ich przywódcą i mentorem. Sam odbiera kolejny Kryształ Mesogogowi – przedstawicielowi homo reptilia, który w Power Rangers Dino Thunder pełni rolę Tego Złego – i zostaje Czarnym Wojownikiem. Nim jednak do tego dochodzi, dowiadujemy się o nim kilku interesujących rzeczy. Przede wszystkim – ma własne Centrum Dowodzenia ukryte w piwnicy swojego mieszkania. Kiedy zostaje uprowadzony przez siły Mesogoga, nastolatki odnajdują je i odkrywają na jego komputerze pliki będące kronikami dotychczasowych poczynań wszystkich inkarnacji Power Rangers, których przybliżenie zajmuje cały odcinek. Działo się to w pięćsetnym epizodzie w historii marki, więc i okazja do wspominek była jak najbardziej adekwatna. Wracając jednak do meritum – nieco po uzyskaniu przez Tommy’ego mocy Czarnego Wojownika do drużyny dołącza niejaki Trent – adoptowany syn Antona Mercera, który niegdyś współpracował z Tommy’m. Co ciekawe, uzyskuje swoje moce niejako przez przypadek – w jakiś sposób zostaje przeniesiony do laboratorium Mesogoga i bierze do rąk urządzenie transformujące, które przejmuje nad nim kontrolę i zmienia w Białego Wojownika. Przez pewien czas Biały Wojownik (z niezupełnie świadomym sytuacji Trentem jako nosicielem) miota się pomiędzy Power Rangersami, którym okazjonalnie spuszcza łomot i siłami Mesogoga, który chce go zwerbować.  W międzyczasie więzi Tommy’ego w czymś w rodzaju masy bursztynowej, co wyłącza go na chwilę z gry – a kiedy dzieciaki (wraz ze wspomagającą ich Hayley Ziktor) w końcu go uwalniają, okazuje się, że Tommy nie jest w stanie się odtransformować i przez pewien czas musi zostać w formie Czarnego Wojownika. Spowodowane było to oczywiście urlopem odtwarzającego rolę Tommy’ego Jasona Davida Franka, który ze względu na sprawy rodzinne zmuszony był na pewien czas wrócić do kraju – bo sezony wchodzące w skład Ery Disney’a kręcono, dla oszczędności, w Nowej Zelandii.

Niedługo potem okazuje się, że Mesogog to tak naprawdę Anton Mercer – naukowiec, z którym Tommy współpracował przy eksperymencie łączenia technologii z DNA. Podobnie Terrence „Smithy” Smith, który okazał się Zeltraxem – cybernetycznym przydupasem Mesogoga, obwiniającym Tommy’ego za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia. Zaraz po ujawnieniu tych rewelacji Trent – którego osobowość została już w znacznym stopniu zdominowana przez Białego Wojownika – przystaje do Mesogoga. Dzięki nagłej przemianie Mesogoga w Antona Mercera Trentowi udaje się ocalić życie i wydostać spod wpływu toksycznej osobowości Białego Wojownika (lecz z zachowaniem jego mocy). Po tym wydarzeniu Trent na dobre przystaje do Power Rangers, wraz z osobistą motywacją odseparowania ojczyma od Mesogoga – jego złej inkarnacji. Ale wróćmy do Tommy’ego, bo ta notka i tak już za często odbiega od głównego tematu – to dlatego, że po prostu nie mogę się powstrzymać. Ponadto, chcę też przybliżyć nieco kontekst, w jakim funkcjonuje mentor-Tommy. W każdym razie – po dziesięciu epizodach udaje się znaleźć sposób na odtransformowanie naszego bohatera. Zabieg nie przebiega jednak zgodnie z oczekiwaniami, bo Tommy może i się demorfuje – ale zostaje niewidzialny. To z kolei nasi bohaterowie starają się odkręcić metodą napompowania Tommy’ego dino-mocą. I udaje im się… prawie. Bo Tommy zapada w śpiączkę. Ech, Billy, gdzieżeś jest?

W podświadomości Tommy’ego zaczyna toczyć się walka. Doktor Oliver ściera się ze swoimi poprzednimi inkarnacjami w czymś, co można określić powerrangersową wersją The Human Equation. Tommy, walcząc z Czerwonym Wojownikiem Zeo, Białym Wojownikiem i, ostatecznie, Zielonym Wojownikiem – swoją pierwszą inkarnacją – uświadamia samemu sobie, że nigdy tak naprawdę nie zaprzestanie walki, ani się nie podda. Mnie się to wydało trochę przygnębiające – Tommy w tym świetle wygląda już jak stary żołnierz, który nie zna niczego, poza wojną i walką. Nawet po opuszczeniu drużyny Turbo, wciąż korzystał ze swoich mocy (Forever Red), by aktywnie zwalczać zło – a teraz przewodzi nowemu pokoleniu Wojowników, by walczyć ze złem, które sam omyłkowo stworzył.

Dalej – po wybudzeniu się ze śpiączki Tommy przewodzi swoim podopiecznym. W międzyczasie dochodzi do starcia Trenta z jego złym klonem dysponującym mocami Białego Wojownika – ładny ukłon w stronę klasycznej historii z życia Tommy’ego – oraz dochodzi do crossovera z drużyną Power Rangers z poprzedniego sezonu. „Nasi” Wojownicy pomagają poprzednim w pokonaniu ich odwiecznego wroga, który podstępem przejął mentalną kontrolę nad częścią drużyny. W czasie oglądania tych epizodów naszła mnie refleksja, że w nowszych sezonach nader często jedyną dziewczyną w drużynie jest wielkooka blondynka (libido… a, nieważne). Crossover jest fajny, bo ostatecznie dochodzi do sojuszu jedenastki Wojowników – z obowiązkowymi barwnymi wybuchami za plecami Rangersów tuż po transformacji. Niedługo po tych wydarzeniach dochodzi do punktu zwrotnego – Power Rangers ostatecznie poznają podwójną tożsamość Antona Mercera. Mesogog proponuje Trentowi wymianę – urządzenia transformujące wszystkich Wojowników z jego drużyny w zamian za jego ojczyma. Rangersi tworzą plan – posyłają Trenta ze swoimi Dino Kryształami do Mesogoga, którego ma oszukać i aktywować portal, dzięki któremu chwilowo pozbawieni mocy Wojownicy dostaną się do jego bazy. Plan się powodzi – Trent odzyskuje ojczyma, a Rangersi swoje moce. Zaraz potem dochodzi do epickiej ostatecznej walki z Mesogogiem (który odkleił się od Mercera), która wyczerpuje moce Power Rangers, ale na szczęście udaje się zażegnać niebezpieczeństwo. I tak kończy się Power Rangers Dino Thunder. Tommy i reszta ekipy pojawiają się jeszcze później w kolejnym sezonie Power Rangers S.P.D., ale Tommy pojawia się tam tylko i wyłącznie w swoim kostiumie i nie pokazuje twarzy – bo Disney poskąpił na bilet lotniczy dla Jasona Davida Franka.

Jakim mentorem był Tommy? Świetnym. Naprawdę zależało mu na swoich podopiecznych, nie bał się nadstawiać za nich karku i uczył etosu bycia Wojownikiem nie kazaniami, a żywym przykładem – patrz i ucz się, Zordonie. W dodatku ściął włosy, zaczął nosić koszule i ogólnie dojrzał. Dzięki odcinkowi, w którym zapadł w śpiączkę mogliśmy zgłębić jego psychikę. Generalnie polecam obejrzeć choćby kilka odcinków Power Rangers Dino Thunder. Ja wiem, że znać jakieś inne serie, niż MMPR to jak znać Pokemony od drugiej generacji wzwyż – dowodzi niezłego nerdowstwa i nawet miłośnicy popkultury patrzą na człowieka jak na oryginał – ale ten akurat sezon jest naprawdę udany. Miał ciekawe postaci, niezłe efekty specjalne, całą masę Zordów i upgrade’ów kostiumów, a także niezłe dialogi. Dalej jest to poziom plastiku i żenady charakterystyczny dla tego serialu, ale nostalgia trip spokojnie to niweluje.

Ale wiecie co? To jeszcze nie koniec. W zapowiadanej, dwudziestej pierwszej serii Power Rangers też ma się pojawić Tommy – tym razem zarówno jako Zielony, jak i Biały Wojownik. Szczegóły, póki co, nie są znane – Jason David Frank opublikował na swoim fanpage’u zdjęcie z planu, na którym widać aktora ubranego w kostium Zielonego Rangersa. Jako, że w tej serii celebrowane będzie dwudziestolecie marki, pojawi się w nim mnóstwo gościnnych występów weteranów świata Power Rangers. Ostatnia rzecz, o jakiej muszę tu wspomnieć to świąteczny odcinek specjalny serii Power Rangers Zeo zatytułowany A Season to Remember. Możemy w nim zobaczyć starego Tommy’ego, którego wnuk jest najprawdopodobniej jednym z Power Rangers. Kanoniczność tego epizodu jest, w najlepszym razie, dyskusyjna, ale jest coś krzepiącego w takiej wizji przyszłości Tommy'ego. 

A zatem... Tommy był największym wojownikiem mojego dzieciństwa. Odczuwam coś na kształt dumy, że kolejne pokolenie widzów również może go poznać. Dla nich jest on, nomen omen, dinozaurem z poprzedniej epoki – z tych przedziwnych lat dziewięćdziesiątych, których nie pamiętają i które zaczęły już być uznawane za kiczowate. I choć może to zabrzmieć ekstrawagancko, cieszę się, że to jeszcze nie jest koniec historii tego bohatera. Obecnie JDF negocjuje z Sabanem (do którego wróciły prawa do marki) film, w którym jego bohater będzie grał główną rolę. Podobno ma mieć kategorię wiekową PG-13. Co z tego wyjdzie – zobaczymy. Ale wiecie co? Trzymam kciuki i nie mogę się doczekać.

PS: Pisząc tę notkę korzystałem z filmików z serii History of Power Rangers autorstwa Linkary oraz Power Rangers Wiki, a także dostępnych w Sieci epizodów serialu i własnej pamięci.

13 komentarzy :

  1. Fajny tekst. Miło było powrócić do czasów wczesnego dzieciństwa. Apropos tego nowego filmu, to Bat in the sun majstruje krótkometrażówkę Scorpion vs White Ranger. Premiera w październiku. Kategoria R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, to były czasy. A Tommy rządził i to bez dwóch zdań. Ale swojego czasu zupełnie przestałem PR oglądać i nigdy nie sądziłbym, że kolejne sezony nadal są produkowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Tommym miałam zawsze ten problem, że nie wiedziałam, które jego wcielenie najbardziej lubię - no bo Biały Wojownik miał extra wdzianko, ale za to Zielony - przekozackiego zorda^^ (a tak btw, to była świadoma inspiracja Godzillą czy prosty fakt, że jak wsadzimy faceta w gumowo-plastikowy kostium, to on zawsze będzie wyglądał podobnie?).

    Planujesz tak omówić wszystkie postacie serialu, czy tylko co ciekawsze? Czekam na Zeda.;)

    PS. Dzięki za rozwiązanie jednej z zagadek mojego dzieciństwa. Dość długo głowiłam się nad zagadką, skąd się wzieli wodniści kosmici.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Moreni

      "Z Tommym miałam zawsze ten problem, że nie wiedziałam, które jego wcielenie najbardziej lubię - no bo Biały Wojownik miał extra wdzianko, ale za to Zielony - przekozackiego zorda^^ (a tak btw, to była świadoma inspiracja Godzillą czy prosty fakt, że jak wsadzimy faceta w gumowo-plastikowy kostium, to on zawsze będzie wyglądał podobnie?)."

      Na pewno była to świadoma inspiracja. Jeśli masz jakieś wątpliwości, przypomnij sobie, jak Smokozord pojawiał się na arenie wydarzeń - wychodził z wody, jak przyzwoity japoński jaszczur.

      Swoją drogą - nawet pod tym względem widać było wyjątkowość Tommy'ego. On swojego Zorda przywoływał grając na sztylecie - to był cały dłuższy ceremoniał. Tymczasem pozostali Wojownicy tylko krzyczeli w niebo. Widać było, że Dragonzord jest wyjątkowy.

      "Planujesz tak omówić wszystkie postacie serialu, czy tylko co ciekawsze? Czekam na Zeda.;)"

      Zedd będzie na pewno. co do pozostałych... Nie sądzę. Po prostu MMPR ma za mało rozwinięte sylwetki postaci. Początkowo scenarzyści starali się jakoś indywidualizować charaktery bohaterów, ale w miarę, jak stara obsada była zastępowana przez nową, dali sobie z tym spokój. Widać było, że Zach to typ imprezowicza i żartownisia, ale kiedy został zastąpiony przez Adama - ten drugi nie miał niczego interesującego do zaprezentowania. I tak było w każdym przypadku - Trini -> Aisha, Jason -> Rocky. "Umodelowani" już przez fabułę bohaterowie odchodzili i przychodziły świeżaki, które nie miały szansy się rozwinąć, bo akurat Tommy albo tracił wtedy moce, albo je odzyskiwał, albo walczył z kontrolą umysłów, albo zrywał z Kimberly. To Tommy był cały czas w centrum wydarzeń i wszystkie najważniejsze wydarzenia głównej fabuły - te wpływające na status quo - obracały się jedynie wokół niego. Zresztą, Tommy też nie był wcale dużo lepiej skonstruowaną postacią od pozostałych - po prostu cały czas był de facto głównym bohaterem i to go czyniło interesującym.

      Właściwie najciekawszymi charakterologicznie postaciami PR są... Mięśniak i Czacha. I mówię tu absolutnie poważnie. Obaj zaczynali jako postaci komiczne, by w miarę rozwoju zacząć nabierać pozytywnych cech, aż w końcówce Power Rangers in Space zrobili coś takiego. Jak to ładnie określił Linkara - łatwo jest być dobrym i odważnym, kiedy jest się przystojnym, inteligentnym, wysportowanym i utalentowanym. Mięśniak i Czacha pokazali, że nawet będąc pozbawionym tych cech, wciąż można zdobyć się na szlachetność i odwagę. Polecam filmiki Linkary z serii History of Power Rangers (w sieci można znaleźć pierwsze odcinki z polskimi napisami), bo tam autor przygląda się tym postaciom znacznie uważniej.

      Usuń
    2. Tak myślałam, że o pozostałych Wojownikach niezbyt wiele da się powiedzieć (sama pamiętam tylko pierwszy skład, choć serial oglądałam bodajże do pojawienia się trzeciego czy tam czwartego, a to o czymś świadczy). W ogóle mam wrażenie, że najbardziej rozwinięte charakterystyki (jeśli w ogóle możemy o czymś takim mówić) mieli Ci Źli - co pewnie wynikało z prostego faktu, że brali w tym wszystkim udział dłużej niż poszczególni Randersi. A Zedda jakoś najbardziej lubię (pewnie dlatego, że jego kostium trafiał w turpistyczną część mojego gustu), więc z niecierpliwością czekam na notkę.

      A zalinkowany filmik nie działa, smutek.:(

      Usuń
    3. A to ciekawe, bo u mnie działa. No nic, podaję goły link:

      http://www.youtube.com/watch?v=RVsmJTBT8bU

      Warto! Mięśniak, Czacha - jestem z Was dumny.

      Usuń
    4. O, teraz działa.:)

      Faktycznie, bardzo ładna scena. W ogóle Mięśniak i Czacha są chyba jedynymi postaciami, które pozostały we wszystkich sezonach i pojawiały się w plus-minus każdym odcinku (przynajmniej do momentu, w którym skończyłam regularnie oglądać, czyli kiedy wszystko działo się jeszcze w Angel Grove).

      PS. Mógłbyś dodać jakiś tag albo kategorię dla archeologii? Bo to bardzo ciekawe notki są, a ja je muszę potem ze spisu treści wydłubywać.;)

      Usuń
    5. Tag "archeologia popkulturowa" dodany.

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba to co tutaj piszesz. Oby tak dalej ! Co do bohatera powyższego tekstu to Tommy jest ok choć dla mnie najlepszym rangersem i liderem był jest i będzie Jason. bardzo lubię też Wesa z PRTF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowanie wolę Erica. :) Lubię też Leo. A tak w ogóle, to polecam moje inne teksty o Power Rangers,.

      Usuń
    2. Przeczytałem twoje pozostałe teksty o Power Rangers i muszę przyznać, że mam bardzo podobne odczucia co do Time Force i Lost Galaxy :) Uważam, że całą historię wkroczenia do zagubionej galaktyki można by spokojnie wyciąć i serial by na tym nie ucierpiał :) Powoli zabieram się do obejrzenia Lightspeed Rescue, chociaż twoja notka specjalnie mnie nie zachęciła, ale dam tej serii szanse, bo nigdy nie widziałem choćby jednego odcinka PRLR no i jestem diabelnie ciekaw postaci titanium rangera. Co do pozostałych sezonów to polecam Power Rangers R.P.M w mojej opinii najlepsza seria od czasu Time Force..

      Usuń
    3. Mam zamiar obejrzeć wszystko (obecnie przymierzam się do Power Rangers Wild Force), więc i do RPM na pewno w swoim czasie dojdę. Dzięki za rekomendację.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...