fragment grafiki autorstwa Brandona McAllistera, całość tutaj. |
Popkulturowej archeologii (nieustające pokłony dla Moreni za
wymyślenie tego terminu) ciąg dalszy. Jakiś czas temu dosyć skrótowo
przybliżyłem postać Zordona – największego mentora i duchowego przewodnika
każdego dzieciaka, który wychował się w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego
wieku. Power Rangers może sobie być
serialem naiwnym, naciąganym, bzdurnym i absurdalnym – nie stoi mu to jednak na
przeszkodzie w byciu rzeczą absolutnie kultową, ważnym elementem przeszłości
wielu z nas. Dlatego dziś chciałbym opowiedzieć o bezsprzecznie najsłynniejszym
i najważniejszym Rangerze w historii tego uniwersum. Panie, panowie – przed
wami Tommy Oliver.
O dzieciństwie Tommy’ego wiemy nader niewiele. Osierocony we
wczesnych latach życia, został adoptowany przez Oliverów, którzy wychowali go
jak rodzonego syna. Od zawsze przejawiał zamiłowanie do sztuk walki. W pewnym
momencie okazało się, że Tommy ma brata imieniem David, którego z kolei
adoptował Sam Trueheart, rdzenny Amerykanin. Bracia spotkali się jakiś czas po
dołączeniu Tommy’ego do Power Rangers, nie jest to jednak zbyt istotne dla
życiorysu bohatera, bo David pełnił relatywnie małą rolę w życiu Tommy’ego, tak
przed, jak i po spotkaniu braci. Tommy dał się także poznać jako osoba, która
dba o swoje indiańskie korzenie i stara się pozostawać wierny rodzimym
tradycjom. Można spekulować, że to bycie sierotą w takim stopniu przywiązało
Tommy’ego do etnicznych tradycji, ale to zapewne kwestia Davida, który wychował
się w tym etosie. W każdym razie – mimo okazjonalnego deklarowania szacunku
wobec swoich indiańskich praszczurów, Tommy niezbyt często porusza ten temat.
Gdy Tommy uczęszczał do pierwszej klasy liceum, przeprowadził
się, wraz z rodziną, do Angel Grove (miasto, w którym rozgrywała się akcja
pierwszych sezonów Power Rangers) i
zaczął uczęszczać do tej samej szkoły, w której uczyli się Rangersi. Dość
szybko zyskał okazję do wykazania się, bowiem doprowadził do remisu w pojedynku
z największym mistrzem sztuk walki w Angel Grove, czyli Jasonem (oryginalnym
Czerwonym Wojownikiem), czym zaskarbił sobie zarówno zainteresowanie Kimberly
(Różowa Wojowniczka), jak i Rity, która postanowiła wykorzystać potencjał
Tommy’ego i przerobić go na prywatnego Power Rangersa. W tym celu użyła
odpowiedniego zaklęcia, które zdominowało wolę nastoletniego Tommy’ego, po czym
wyposażyła go w zieloną Monetę Mocy – jedyną, jaką dysponowała. O tym, w jaki
sposób weszła w jej posiadanie pisałem już przy okazji opisywania losów Zordona,
więc nie będę się nad tym rozwodził. Już jako Zielony Wojownik Tommy kilka razy
starł się z Power Rangers i próbował sabotować Centrum Dowodzenia. Rita
sukcesywnie wyposażała go w nowe zabawki – a to Miecz Ciemności (który, oprócz
pełnienia oczywistej funkcji, podtrzymywał także zaklęcie Rity, dzięki któremu
Tommy pozostawał jej wierny), a to Smoczy Sztylet, którym Tommy mógł
przywoływać absolutnie kozackiego Smokozorda. Koniec końców Rangersom udało się
zniszczyć Miecz Ciemności i oswobodzić Tommy’ego spod wpływy czarów Rity. Po
tych wydarzeniach Tommy dołączył do drużyny Power Rangers. Był to pierwszy –
ale bynajmniej nie ostatni – raz w historii drużyny, kiedy oryginalny skład
uległ modyfikacji.
Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie pojawienie
się Zielonego Wojownika. To nie był kolejny gumowy potwór, który gości na
ekranie przez jeden odcinek i eksploduje przecięty mieczem Megazorda, by nie
pojawić się nigdy więcej – a
przynajmniej do chwili, w której komuś nie przyjdzie do głowy recykling
kostiumu. Tommy miał osobowość, był i nadal jest badassem. W uczciwej walce
niemal pokonał lidera Power Rangers, zaś jako Zielony Wojownik skopał tyłki
wszystkim Wojownikom, niespecjalnie się nawet przy tym wysilając. Miał na
piersi charakterystyczną tarczę, świetnego Zorda i w końcu był poważniejszym
przeciwnikiem dla Rangersów. W dodatku był człowiekiem usidlonym przez zaklęcie
Rity, co dodawało całej sytuacji dramatyzmu, bo widzowie wiedzieli, że Tommy
nie jest w gruncie rzeczy zły. Jakby tego było mało, podkochiwała się w nim
Kimberly, pierwsza popkulturowa miłość najtisowych chłopaczków, u których na wpół uśpione jeszcze libido poruszało się niespokojnie na widok odzianej w róż Wojowniczki. W
porównaniu z pozostałymi Rangersami, Tommy był postacią mocno rozwiniętą, o
ciekawej historii i znakomicie przedstawioną. W zasadzie duża część Mighty Morphin Power Rangers (pierwszego,
legendarnego już sezonu serialu) kręciła się właśnie wokół postaci Tommy’ego,
który albo walczył z Rangersami, albo walczył u ich boku, albo tracił moce,
albo je odzyskiwał, albo szarpał się z własnym poczuciem winy, albo zyskiwał nowe moce. Nie twierdzę bynajmniej, że pozostali Rangersi nie mieli
kompletnie nic do zaoferowania – ale to właśnie wokół Tommy’ego kręciły się
najciekawsze i najbardziej rozbudowane wątki.
Ale po kolei. Po dołączeniu do oryginalnego składu Tommy
wciąż trzymał się raczej z boku, jedynie okazjonalnie włączając się do walk.
Było to spowodowane czymś, z czego wiele osób do dzisiaj nie zdaje sobie sprawy
– Power Rangers w dużej mierze nie
składa się z oryginalnego materiału. Większość walk Zordów z potworami i
sekwencji bohaterów w kostiumach „podkradano” z japońskich seriali gatunku
super sentai – opowiadających z grubsza o tym samym, co Power Rangers. Sprawiało to, że scenarzyści Power Rangers bardzo często uzależnieni byli od materiałów
przygotowanych przez Azjatów na potrzeby ich własnych produkcji. Owszem,
amerykańska ekipa produkcyjna posiadała własne komplety kostiumów i produkowała
czasem własne sekwencje walk, ale o wiele taniej było nagiąć scenariusz w ten
sposób, by dało się wykorzystać jak najwięcej oryginalnych nagrań. To ważna
informacja, bowiem wiele zwrotów akcji powiązanych z Tommy’m będzie
implikowanych właśnie brakiem japońskiego materiału. Tak też było w tym
przypadku – najpopularniejszy Ranger początkowo pojawiał się sporadycznie,
ponieważ jego odpowiednik z sentaia również nieczęsto gościł na ekranie.
Tommy z czasem zasymilował się z resztą głównych bohaterów.
Jedyne problemy miał z zaakceptowaniem Jasona, ponieważ obaj rywalizowali ze
sobą o miano największego mistrza sztuk walki w Angel Grove, ale i z nim
znalazł w końcu wspólny język. Pomógł im w tym Zordon, jednak – będąc Zordonem
– zrobił to na swój sposób. Zamiast przeprowadzić z obojgiem chłopaków ojcowską
rozmowę, po prostu wysłał ich razem na piekielnie niebezpieczną misję w
nadziei, że wzajemna przyjaźń i szacunek wykują się w ogniu walki. No cóż,
Zordon nigdy specjalnie się nie patyczkował z Power Rangers. Ale wróćmy do
Tommy’ego. Gdy producentom zaczęło brakować nagrań z sentaia, postanowili
pozbawić bohatera mocy Zielonego Wojownika. Zrobili to rękami Rity, która
stworzyła Zielną Świecę, powoli wysysającą moce Zielonego Wojownika z
Tommy’ego. Był to jeden z dramatyczniejszych momentów Mighty Morphin Power Rangers – zaskakująco mroczny i pesymistyczny.
Utrata mocy Tommy’ego zdawała się nieunikniona i, koniec końców, do niej
doszło. Tommy oddał będącą na wyczerpaniu Monetę Mocy Jasonowi i był zmuszony
opuścić szeregi Power Rangers.
Nie na długo jednak. Rita porwała rodziców piątki głównych
bohaterów, po czym zmusiła ich do oddania jej Monet Mocy w zamian za ich
wypuszczenie. Czego oczywiście nie zrobiła. Bohaterowie zwrócili się o pomoc do
Tommy’ego, ponieważ ostała im się tylko jedna, Zielona Moneta Mocy, a jedynie
Tommy był w stanie transformować się za jej pomocą. Problem polegał na tym, że
była już na wyczerpaniu. Ryzykując własną egzystencję Zordon podładował ją
nieco swoją siłą życiową i wysłał Tommy’ego do walki o odzyskanie pozostałych
Monet. W skrócie – Zielonemu Wojownikowi udało się odebrać Ricie Monety oraz
uratować rodziców Rangersów. Od tej pory Tommy zaczął brać coraz większy udział
w życiu bohaterów, tak cywilnym, jak i „zawodowym”. Choć Zordon ostrzegał go
przed potencjalną utratą mocy (transfer siły życiowej Zordona do Zielnej Monety
był nietrwały), to przez długi czas wszystko wydawało się w porządku – Tommy
brał czynny udział w walkach bez widocznego spadku mocy. Zmieniło się to w
chwili, w której na arenę wydarzeń wkroczyła kolejna legenda świata Power Rangers – Lord Zedd. Zedd ponownie
rzucił na Tommy’ego czar kontroli i zwrócił przeciwko pozostałym Rangersom.
Szczęśliwie udało się to odkręcić, ale od tego wydarzenia moce Zielonego
Wojownika zaczęły się wyraźnie wyczerpywać. Mając do wyboru bezczynność i zachowanie mocy i działanie, lecz z
ryzykiem ich utraty Tommy wybrał to pierwsze i wciąż walczył u boku swoich
przyjaciół. Równolegle rozwijał się jego romans z Kimberly, ale nie jest to
rzecz, którą przeciętny oglądacz Power
Rangers zawracałby sobie głowę. Przynajmniej do czasu.
W końcu Tommy został ostatecznie wypompowany ze swoich mocy
Zielonego Wojownika. Stał za tym oczywiście Lord Zedd, który planował
wykorzystać moc Zielonej Monety, by wyposażyć w nią własną drużynę Rangersów.
Swego czasu szczerze żałowałem, że idea złych Power Rangers nie została
należycie wykorzystana i ograniczyła się tylko do jednego odcinka, w którym Źli
Wojownicy jedynie stali i wyglądali żałośnie. Na poważne wykorzystanie tego
motywu musiałem czekać aż do Power
Rangers in Space, ostatniego sezonu zaliczanego do Ery Zordona, ale kiedy
Polsat w końcu go wyemitował moje
zainteresowanie Wojownikami Mocy było już raczej szczątkowe i incydentalne –
dopiero na starość (czyli teraz) jakoś mi to wróciło. W każdym razie, Tommy
zniszczył kryształ, w którym Zedd skumulował moc Zielonego Wojownika, dzięki
czemu na moment mógł ją odzyskać i stoczyć swoją ostatnią walkę. Jak zwykle,
udało mu się uratować sytuację, jednak ostatecznie musiał rozstać się z
zielonym kostiumem. Po tym wydarzeniu zamknął się na tydzień w należącej do
jego wujka chatce nad jeziorem i spokojnie sobie angstował. Następnie
powiadomił (listownie) pozostałych Rangersów, że wraca do swojego rodzinnego
miasta.
Do powrotu w szeregi drużyny przekonał go Zordon, który miał ambitny plan
stworzenia własnego Power Rangera (dla jasności – Zordon nie stworzył Monet Mocy).
Korzystając z mocy Światła chciał uzyskać pewność, że siły Mroku nie przejmą
nad nim kontroli. Na nosiciela wybrał Tommy’ego, doceniając jego dotychczasowe
zaangażowanie i poświęcenie. Początkowo wszystko odbywało się w absolutnej
tajemnicy – nawet Power Rangers nie mieli pojęcia, że Zordon na boku majstruje
im nowego towarzysza. Nie bardzo wiem, czemu miałby to ukrywać przez
wojownikami, ale dzięki temu widz został zaskoczony. W ogóle scena przedstawienia Białego Wojownika była po prostu świetna – Tommy spłynął z nieba
w glorii i majestacie, po czym zdjął hełm, ukazując pozostałym swoje prawdziwe
oblicze. Za dzieciaka zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i nawet teraz ta
scena wywołuje przyjemne mrowienie nostalgii. Zordon mianował Tommy’ego nowym
liderem Wojowników, co spotkało się z zaskakującym brakiem kontry ze strony
Jasona, który zresztą i tak niedługo miał opuścić szeregi drużyny – wraz z
Trini i Zackiem został wybrany do uczestniczenia w konferencji na rzecz
pokoju, co zmusiło całą trójkę do wyjazdu z Angel Grove. Szczęśliwie, zbiegło
się to z przedstawieniem Rocky’ego, Adama i Aishy – trójki nastolatków z sąsiedniego
miasta, z których Zedd chciał uczynić własnych wojowników, a którzy ostatecznie
zastąpili Jasona, Zacka i Trini w szeregach Power Rangers. Wcielanie do
drużyny osób, które siły zła chciały zwerbować do własnych celów jest chyba
jakąś niepisaną zasadą tego serialu.
Tommy przez dłuższy czas pełnił funkcję lidera Power
Rangers. Jako Biały Wojownik (zaczerpnięto go z innego sentaia, utrzymanego w
podobnej stylistyce do tego, z którego czerpano dotychczasowe ujęcia) Tommy
dostał tygrysiego Zorda, gadającą szablę i całkiem fajny mundurek. Był niezłym przywódcą – udało mu się przeprowadzić drużynę przez kilka kryzysów,
pokonać swojego złego klona (czary Rity, jakby ktoś był ciekawy) i przeciągnąć
go na swoją stronę, po czym przenieść go do przeszłości, gdzie
najprawdopodobniej „zły” Tommy stał się przodkiem tego oryginalnego – tak
przynajmniej głoszą co ciekawsze teorie. Noga podwinęła mu się dopiero, gdy do
akcji wkroczył Rito – brat Rity, któremu jakimś cudem udało się rozwalić Zordy
i pozbawić Power Rangers mocy. Piszę „jakimś cudem”, bo Rito ostatecznie okazał
się irytującym comic reliefem o mocy
porównywalnej z mocami Złotego (Goldara). Rangersi – w tym także i Tommy –
zmuszeni byli do poszukiwań niejakiego Ninjora, „producenta” oryginalnych Monet
Mocy, które zostały zniszczone (niezupełnie, jak się później okaże) przez Rito.
Początkowo niechętny, Ninjor dał się w końcu przekonać do szczerych intencji
nastolatków i przywrócił im moce, dorzucając w prezencie specjalny „tryb ninja”
i nowe Zordy.
Niedługo potem Rita – która wyraźnie nie potrafi uczyć się
na swoich błędach – umyśliła sobie zapuścić kreta w szeregi Wojowników. Kretem
okazał się kot – a konkretniej, wielkooka blondynka imieniem Katherine, która
pod wpływem zaklęcia Rity posiadła umiejętność metamorfozy w kota. Kat
standardowo przeszła na stronę Rangersów, co elegancko zbiegło się z
opuszczeniem drużyny przez Kimberly, celem rozwijania kariery zawodowej
akrobatki. Wakat Różowej Wojowniczki został wypełniony, lecz na budzącym się w
nastoletnich widzach libidzie Kat nie zrobiła szczególnego wrażenia. Trudno
napisać, czemu – odtwarzającej Katherine aktorce trudno odmówić urody. Może to
kwestia tego, że wygryzła z obsady Kimberly. Obiecuję, że jeśli kiedyś napiszę
notkę o Pink Power Ranger jako pierwszym seksualnym fetyszu najntisowych
chłopców, przyjrzę się tej sprawie znacznie bliżej. Kat z czasem zastąpiła też
Kimberly jako obiekt romantycznych zainteresowań naczelnego ogiera drużyny
Power Rangers, Tommy’ego. Oczywiście wszystko odbyło się „po bożemu” – najpierw
Kim zerwała z Tommy’m… listownie. Poważnie, kto zrywa ze sobą za pomocą listu?
To pewnie jakaś wyrafinowana zemsta za to, że Tommy w ten sam sposób
poinformował ją oraz resztę drużyny, o opuszczeniu miasta po utracie mocy
Zielonego Wojownika.
Kolejnym punktem zwrotnym w historii Tommy’ego było
pojawienie się w naszym zakątku galaktyki teścia Lorda Zedda (możliwe, że
pamiętacie – Rita i Zedd w międzyczasie wzięli ślub) – niejakiego Mistrza Vile.
Ów potężny mag postanowił wykończyć Rangersów poprzez cofnięcie czasu za pomocą
zmiany kierunku obrotowego Ziemi. Co dowodzi, że scenarzyści MMPR oglądali Supermana i uznali, że prawdopodobnie żaden pomysł nie jest tak
głupi, by nie pasował do tego serialu. Co najgorsze, wszystko wskazuje na to,
że mają rację. Całe to wydarzenie cofnęło Wojowników do ich dziecięcych lat i
zmusiło każdego z nich do odbycia podróży w czasie celem odzyskania jednego z
okruchów kryształu Zeo, które potem można było wykorzystać do odkręcenia całej
tej sytuacji i nadania bohaterom nowego pakietu mocy. Tommy wylądował –
oczywiście – w indiańskiej wiosce, gdzie musiał przejść duchową przemianę,
wsłuchać się w głosy przodków, bla, bla, bla… Nie było to specjalnie
interesujące, ale całkiem zgrabnie rozwinęło wątek korzeni Tommy’ego. W końcu
odzyskano wszystkie okruchy Kryształu Zeo, przywrócono Rangersom ich właściwy
wiek. W międzyczasie byli oni zastępowani przez swoich odpowiedników z
Aquitaru, wodnej planety. Frutti Di Mare
Power Rangers stali się częścią uniwersum, pierwszymi Rangersami spoza
Ziemi i odegrali znaczną rolę w dalszych dziejach Ery Zordona. Ale to już
trochę inna bajka. Warty wzmianki jest też fakt, że kolejna osoba odpadła z ówczesnego
składu – Aisha została w Afryce (gdzie poniosło ją w poszukiwaniu kryształu
Zeo), zaś jej rolę przyjęła niejaka Tanya.
Uff… Sporo już za nami, a to dopiero koniec Mighty Morphin Power Rangers. W Power Rangers Zeo rolę Mistrza Zła
przejmuje Król Mondo, władca Imperium Maszyn. Bohaterowie zaczęli korzystać z
mocy Zeo (czytaj – materiałów z innego sentaia), co sprawiło, że po raz
pierwszy cała drużyna dostała nowy komplet kostiumów. Bohater niniejszej notki
z Białego Wojownika stał się Czerwonym – będzie to miało znaczenie w odcinku Forever Red, ale nie uprzedzajmy
wypadków. Tommy kontynuował dowodzenie Rangersami. Mniej więcej w tym okresie
zrywa z Kimberly i zbliża się do Kat (patrz wyżej) i odkrywa, że posiada brata
(patrz jeszcze wyżej). Ten drugi przypadek jest o tyle warty wzmianki, że David
był potencjalnym Złotym Wojownikiem, tajemniczym Rangersem, którego drogi
zaczęły się krzyżować z drogami znanych nam Wojowników. Był także bodaj jedyną
osobą spoza drużyny, która poznała tożsamość któregoś z Rangersów, aż do finału Power Rangers in Space.
Złoty Wojownik coraz
bardziej intrygował bohaterów. Podejrzewano, że jest nim Billy (który nie
załapał się na moce Zeo i służył drużynie jako wsparcie logistyczne),
obstawiano też Davida. Ostatecznie tajemniczym Wojownikiem okazał się być
niejaki Trey z planety o nazwie Triforia. Długa
i niespecjalnie znacząca dla Tommy’ego historia – w każdym razie, moce Złotego
Wojownika musiał przejąć ktoś z Ziemi, bowiem z powodu niestabilności
molekularnej organizmu Trey rozszczepił się na trzy osoby. Z jakiegoś
wydumanego powodu nie mógł tego zrobić Billy, więc Tommy zwerbował do drużyny
Jasona, który zdążył już powrócić z pokojowej konferencji. Jason przez pewien
czas dzierżył moce Złotego Rangersa. Nieco później Tommy został porwany przez
Księcia Gasket, syna Monda. Liderowi Power Rangersów wyprano mózg (tak, znowu…)
i wmówiono mu, że jest władcą Imperium Maszyn, zaś Power Rangers są źli i muszą
zostać zniszczeniu. Wojownicy zostali zmuszeni do walki na arenie, ale udało im
się przełamać mentalne uwarunkowanie Tommy’ego, kiedy się odtransformowali i
pokazali mu swoje twarze.
Pod koniec serii Power
Rangers Zeo doszło do permanentnego odejścia z drużyny ostatniego członka
jej oryginalnej obsady – Billy’ego, który musiał zostać pilnie
przetransportowany na Aquitar, ponieważ zaczął się gwałtownie starzeć, co było
efektem ubocznym maszyny, dzięki której pod koniec MMPR odzyskał swój naturalny wiek. W przeciwieństwie do pozostałych
nie wybrał się po kryształy Zeo, bowiem już wcześniej udało mu się powrócić do
swojej prawidłowej postaci za pomocą mechanizmu, który chwilę potem zniszczył Złoty.
Przyczyny odejścia z serialu odtwarzającego rolę Billy’ego Davida Yosta bardzo
długo nie były znane – mówiło się o nieporozumieniach w kwestii honorarium.
Dopiero stosunkowo niedawno wyszło na jaw, że ekipa produkcyjna gardziła Yostem
z powodu jego homoseksualnej orientacji i bardzo często tę pogardę
artykułowała, co w końcu stało się dla aktora nie do zniesienia. Próbował
terapii konwersyjnej (oczywiście bezskutecznej) i w końcu doznał załamania
nerwowego, wskutek czego przeszło miesiąc spędził w ośrodku psychiatrycznym.
Dopiero po przeprowadzce do Meksyku udało mu się pozbierać i ostatecznie
zaakceptować swoją seksualność. Nie jest to raczej ciekawostka, którą
chcielibyśmy znać, ale zdarzają też i takie sytuacje. Na osłodę można dodać, że
Yost pojawił się na Power Morhiconie w 2012 roku, gdzie poprowadził własny
panel, zaś jego byli koledzy z planu okazywali mu życzliwość i poparcie. Noż,
cholera, rychło w czas.
O czym to ja…? A tak, Tommy. Po zakończeniu Power Rangers Zeo Wojownicy dostali nowe
moce – zupełnie bezsensownie, bo z mocami Zeo absolutnie nic się nie stało, po
prostu znowu zabrakło materiałów z sentaia i trzeba było wykupić prawa do
nowego, co ponownie wymusiło zmianę kostiumów i Zordów. Na te ostatnie Linkara strasznie
narzekał w swoich filmowych kronikach – że po kozackich dinozaurach,
prehistorycznych bestiach, samurajach i mistycznych zwierzakach dostajemy
jakieś przerośnięte resoraki – ale mnie się ta zmiana chyba podobała. Chyba, bo
po tylu latach nie można już tak do końca ufać swojej pamięci. Power Rangers Turbo jest jednym z mniej
lubianych sezonów serialu, ale na mnie nie zrobił aż tak złego wrażenia. Inna
sprawa, że niewiele pamiętam z tej serii, bo powoli zacząłem wyrastać z
Wojowników Mocy. W każdym razie – pojawiło się nowe zagrożenie. Kosmiczna
piratka Divatox, z jakichś powodów uznana została za znacznie większe
zagrożenie, niż magiczni konkwistadorzy i mechaniczni imperatorzy, ale uwagę
przykuwał jej specyficzny, sporo odsłaniający kostium (budzące się libido
zaczyna ziewać i leniwie otwiera jedno oko). Do drużyny dołączył też
dwunastoletni Justin, który zastąpił kontuzjowanego na początku sezonu
Rocky’ego. Justin był wiecznie zadowolonym z siebie dzieciakiem o idealnym
charakterze bez ani jednej skazy, w dodatku wiernym, oddanym i pomysłowym – nic
zatem dziwnego, że zaskarbił sobie szczerą nienawiść sporej części widowni.
Tommy, zdaje się, nie pokazał w Power Rangers Turbo niczego wartego wzmianki – jedynie jego
zainteresowania zaczęły dryfować w stronę motoryzacji, co było w jakiejś tam
mierze spowodowane charakterem nowych Zordów. Widać było, ze ta postać już się
wyczerpuje – po odejściu Billy’ego stał się Rangersem o najdłuższym stażu.
Większość tego, co można było o tej postaci opowiedzieć, już opowiedziano. Ostatnim
ważniejszym wydarzeniem działalności tego bohatera (jeśli mówimy o Erze
Zordona) było starcie z siłami Divatox, która chciała pozbyć się doświadczonego
lidera drużyny w nadziei, że dzięki temu Power Rangers pójdą w rozsypkę. Z
opresji wyratował Tommy’ego niejaki T.J., który... po prostu przechodził sobie
obok. Tommy, będąc pod wrażeniem oddania, odwagi i hartu ducha T.J.-a namaścił
go na swojego następcę w drużynie. Zbiegło się to z ukończeniem liceum przez
Tommy’ego, Adama, Tanyi i Kat, wskutek czego Zordon zwolnił ich z obowiązku
ratowania świata. Chwilę później nowomianowani Rangersi polecieli w kosmos ratować Zordona,
ale Tommy’ego już z nimi nie było – jego rola dobiegła końca. Ale… to nie
znaczy, że Tommy nie pojawił się w serialu już nigdy więcej. Nim jednak do tego
przejdę – krótki, lecz konieczny wykład.
Era Zordona obejmuje serie od Mighty Morphin Power Rangers do Power
Rangers in Space. Od pozostałych serii odróżnia ją fakt, że obsada
wymieniana była płynnie – jedni członkowie opuszczali drużynę, by zrobić
miejsce kolejnym. Istniała pewna ciągłość. Po zakończeniu Power Rangers in Space zrezygnowano z tego – od tej pory każdy
sezon przedstawiał zupełnie nową, zbudowaną od zera drużynę Wojowników,
poruszał inną tematykę, obracał się w innym kręgu stylistycznym. Także źródła mocy i ich genezy były za każdym razem zupełnie inne. Zakończenie
sezonu nie skutkowało rozwiązaniem czy przeformułowaniem składu zespołu – w
większości sytuacji drużyna z powodzeniem funkcjonowała dalej, po prostu serial
przestał się na niej skupiać i przedstawiał nową, działającą równolegle
inkarnację. Zazwyczaj w każdym sezonie pojawiał się crossover z drużyną, wokół
której obracała się fabuła poprzedniego sezonu. W ten sposób podtrzymywano
zwięzłość całego uniwersum. Nieco się to zmieniło w chwili, gdy marka Power Rangers została wykupiona przez
Disney’a – początkowo producenci planowali odciąć się od sezonów stworzonych
przez Saban i zrestartować całe uniwersum. W pierwszym wyprodukowanym przez
Disney sezonie Power Rangers – Power
Rangers Ninja Storm – główni bohaterowie rozmawiają o Power Rangers jedynie
w kontekście komiksów i nie odnoszą się do wydarzeń z poprzednich sezonów.
Później wycofano się z tego pomysłu i zrobiono to w najlepszy z możliwych
sposobów. Domyślacie się zapewne, jaki. Ale, nim do tego przejdę, muszę
najpierw wspomnieć o Forever Red.
W ostatnim kręconym przez Saban sezonie serialu, Power Rangers Wild Force, dochodzi do
gigantycznego crossovera, zorganizowanego dla uczczenia dziesięciolecia marki. Forever Red to odcinek, w którym
(niemal) wszyscy dotychczasowi Czerwoni Wojownicy ze wszystkich dotychczasowych
sezonów spotykają się ze sobą, by razem powstrzymać odradzające się Imperium
Maszyn przed odzyskaniem Serpentery – gigantycznego Zorda, z którego korzystał
Lord Zedd. Andros, Czerwony Wojownik z Power
Rangers in Space kontaktuje się z Tommy’m, tuż po uzyskaniu informacji o
działaniach Imperium. Tommy ponownie sięga po kostium Czerwonego Wojownika Zeo
i kontaktuje się ze wszystkimi Czerwonymi Wojownikami, jacy do tej pory
pokazali się na ekranie telewizorów. Mając u boku dziewięciu odzianych w
szkarłat wymiataczy – a wśród nich
Jasona, pierwszego Czerwonego Wojownika – rozprawia się z siłami Imperium w
walce, której epickość przekracza wszelkie granice wyobraźni. Polecam
obejrzenie tego odcinka wszystkim "dzieciakom" wychowanym w latach
dziewięćdziesiątych – daję głowę, że niejednemu i niejednej z Was zakręci się
przy nim łezka w oku. Z tego epizodu można wysnuć kilka ciekawych wniosków. Po
pierwsze – mimo przekazania pałeczki Tommy wciąż trzyma rękę na pulsie i
uważnie obserwuje, co się dzieje na arenie wydarzeń. Świadczy o tym fakt, że
utrzymuje kontakt z Androsem i jest w stanie skontaktować się z prawie
wszystkimi drużynami Rangersów, nawet tymi, z którymi nie ma i nigdy nie miał
żadnych relacji. Po drugie – fakt, że to właśnie on dowodzi szturmem na siły
Imperium jasno pokazuje, że nie zanikły w nim zdolności przywódcze i dusza
Wojownika. W sferze domniemywań jest założenie, że nawet po przekazaniu mocy
Turbo T.J.-owi Tommy dalej korzystał z mocy Zeo, by aktywnie przeciwdziałać
złu.
Przejdźmy teraz do najciekawszej części tego tekstu – Power Rangers Dino Thunder, w którym
Tommy Oliver raz jeszcze powraca do roli Rangersa i przywódcy drużyny. Tak jest
– po wielu latach Tommy powraca na ekran. Już jako dorosły mężczyzna staje się
mentorem dla nowego pokolenia Power Rangers. Serial przybliża nam jego dzieje
po opuszczeniu szeregów drużyny. Okazuje się, że Tommy poszedł na MIT, gdzie
zdobył tytuł doktora paleontologii. Przyznam, że okazało się to dla mnie sporym
zaskoczeniem, bo nigdy nie identyfikowałem Tommy’ego z akademickim
intelektualizmem, no ale – w serialu kilkakrotnie było podkreślane, że dużą
wagę przykłada do nauki, więc niech będzie. Poza tym, nikt przecież nie
sugeruje, że lata na uczelnianych salach i korytarzach w jakimś stopniu
rozmiękczyły weterana Power Rangers. Wręcz przeciwnie. Już w pierwszych
chwilach, w których widzimy go na ekranie, dr. Oliver robi coś takiego. Tak ,
ja też przewijałem tę scenę kilka razy. Tak, mnie też gałki oczne wypłynęły na
wierzch. Nie, nie przypominam sobie innej postaci popkultury, która osiągnęłaby
taki poziom zajebistości w tak krótkiej scenie. Tommy nie stracił ani krzty
swojej badassowości. Możliwe nawet, że nabrał jej jeszcze więcej – choć wydaje
to się trudne do ogarnięcia umysłem.
Po ukończeniu studiów Tommy, w trakcie wykopalisk, wszedł w
posiadanie trzech Dino Kryształów. Mając doświadczenie z podobnymi artefaktami,
ukrył je, świadom ich potencjalnej mocy. Ciekawostką jest fakt, że kryształy są
fragmentami ciała niebieskiego, które 65 milionów lat temu zafundowały
dinozaurom apokalipsę, co jest całkiem zmyślnym zabiegiem – ukłony w stronę
scenarzystów. Wraz z przyjaciółką ze studiów, Hayley Ziktor, udało mu się
stworzyć urządzenia przekierowujące moc z Kryształów, dzięki czemu mogły one
pełnić funkcje analogiczne do morferów. Współpracował także z Terrence Smithem
i Antonem Mercerem przy pewnym eksperymencie mającym na celu połączyć
technologię z DNA, ale wskutek pewnego wypadku w laboratorium wszystko poszło w
diabły.
Tommy przyjął posadę nauczyciela w liceum, w fikcyjnym
mieście Reefside. Troje zawieszonych uczniów – Conner, Kira i Ethan –
przypadkowo odnajdują zmajstrowane przez niego transformery i Tommy, chcąc nie
chcąc, wdraża ich w tajemnice Power Rangers, stając się zarazem ich przywódcą i
mentorem. Sam odbiera kolejny Kryształ Mesogogowi – przedstawicielowi homo reptilia, który w Power Rangers Dino Thunder pełni rolę
Tego Złego – i zostaje Czarnym Wojownikiem. Nim jednak do tego dochodzi,
dowiadujemy się o nim kilku interesujących rzeczy. Przede wszystkim – ma własne
Centrum Dowodzenia ukryte w piwnicy swojego mieszkania. Kiedy zostaje
uprowadzony przez siły Mesogoga, nastolatki odnajdują je i odkrywają na jego
komputerze pliki będące kronikami dotychczasowych poczynań wszystkich
inkarnacji Power Rangers, których przybliżenie zajmuje cały odcinek. Działo się
to w pięćsetnym epizodzie w historii marki, więc i okazja do wspominek była jak
najbardziej adekwatna. Wracając jednak do meritum – nieco po uzyskaniu przez
Tommy’ego mocy Czarnego Wojownika do drużyny dołącza niejaki Trent – adoptowany
syn Antona Mercera, który niegdyś współpracował z Tommy’m. Co ciekawe, uzyskuje
swoje moce niejako przez przypadek – w jakiś sposób zostaje przeniesiony do
laboratorium Mesogoga i bierze do rąk urządzenie transformujące, które
przejmuje nad nim kontrolę i zmienia w Białego Wojownika. Przez pewien czas Biały
Wojownik (z niezupełnie świadomym sytuacji Trentem jako nosicielem) miota się
pomiędzy Power Rangersami, którym okazjonalnie spuszcza łomot i siłami Mesogoga,
który chce go zwerbować. W międzyczasie
więzi Tommy’ego w czymś w rodzaju masy bursztynowej, co wyłącza go na chwilę z
gry – a kiedy dzieciaki (wraz ze wspomagającą ich Hayley Ziktor) w końcu go
uwalniają, okazuje się, że Tommy nie jest w stanie się odtransformować i przez
pewien czas musi zostać w formie Czarnego Wojownika. Spowodowane było to
oczywiście urlopem odtwarzającego rolę Tommy’ego Jasona Davida Franka, który ze
względu na sprawy rodzinne zmuszony był na pewien czas wrócić do kraju – bo
sezony wchodzące w skład Ery Disney’a kręcono, dla oszczędności, w Nowej
Zelandii.
Niedługo potem okazuje się, że Mesogog to tak naprawdę Anton
Mercer – naukowiec, z którym Tommy współpracował przy eksperymencie łączenia
technologii z DNA. Podobnie Terrence „Smithy” Smith, który okazał się Zeltraxem
– cybernetycznym przydupasem Mesogoga, obwiniającym Tommy’ego za wszystkie
swoje życiowe niepowodzenia. Zaraz po ujawnieniu tych rewelacji Trent – którego
osobowość została już w znacznym stopniu zdominowana przez Białego Wojownika –
przystaje do Mesogoga. Dzięki nagłej przemianie Mesogoga w Antona Mercera
Trentowi udaje się ocalić życie i wydostać spod wpływu toksycznej osobowości Białego
Wojownika (lecz z zachowaniem jego mocy). Po tym wydarzeniu Trent na dobre przystaje do Power Rangers,
wraz z osobistą motywacją odseparowania ojczyma od Mesogoga – jego złej
inkarnacji. Ale wróćmy do Tommy’ego, bo ta notka i tak już za często odbiega od
głównego tematu – to dlatego, że po prostu nie mogę się powstrzymać. Ponadto,
chcę też przybliżyć nieco kontekst, w jakim funkcjonuje mentor-Tommy. W każdym
razie – po dziesięciu epizodach udaje się znaleźć sposób na odtransformowanie
naszego bohatera. Zabieg nie przebiega jednak zgodnie z oczekiwaniami, bo Tommy
może i się demorfuje – ale zostaje niewidzialny. To z kolei nasi bohaterowie
starają się odkręcić metodą napompowania Tommy’ego dino-mocą. I udaje im się…
prawie. Bo Tommy zapada w śpiączkę. Ech, Billy, gdzieżeś jest?
W podświadomości Tommy’ego zaczyna toczyć się walka. Doktor
Oliver ściera się ze swoimi poprzednimi inkarnacjami w czymś, co można określić
powerrangersową wersją The Human Equation.
Tommy, walcząc z Czerwonym Wojownikiem Zeo, Białym Wojownikiem i, ostatecznie,
Zielonym Wojownikiem – swoją pierwszą inkarnacją – uświadamia samemu sobie, że
nigdy tak naprawdę nie zaprzestanie walki, ani się nie podda. Mnie się to
wydało trochę przygnębiające – Tommy w tym świetle wygląda już jak stary żołnierz,
który nie zna niczego, poza wojną i walką. Nawet po opuszczeniu drużyny Turbo,
wciąż korzystał ze swoich mocy (Forever
Red), by aktywnie zwalczać zło – a teraz przewodzi nowemu pokoleniu
Wojowników, by walczyć ze złem, które sam omyłkowo stworzył.
Dalej – po wybudzeniu się ze śpiączki Tommy przewodzi swoim
podopiecznym. W międzyczasie dochodzi do starcia Trenta z jego złym klonem
dysponującym mocami Białego Wojownika – ładny ukłon w stronę klasycznej
historii z życia Tommy’ego – oraz dochodzi do crossovera z drużyną Power
Rangers z poprzedniego sezonu. „Nasi” Wojownicy pomagają poprzednim w pokonaniu
ich odwiecznego wroga, który podstępem przejął mentalną kontrolę nad częścią
drużyny. W czasie oglądania tych epizodów naszła mnie refleksja, że w nowszych
sezonach nader często jedyną dziewczyną w drużynie jest wielkooka blondynka (libido…
a, nieważne). Crossover jest fajny, bo ostatecznie dochodzi do sojuszu
jedenastki Wojowników – z obowiązkowymi barwnymi wybuchami za plecami Rangersów
tuż po transformacji. Niedługo po tych wydarzeniach dochodzi do punktu
zwrotnego – Power Rangers ostatecznie poznają podwójną tożsamość Antona
Mercera. Mesogog proponuje Trentowi wymianę – urządzenia transformujące
wszystkich Wojowników z jego drużyny w zamian za jego ojczyma. Rangersi tworzą
plan – posyłają Trenta ze swoimi Dino Kryształami do Mesogoga, którego ma
oszukać i aktywować portal, dzięki któremu chwilowo pozbawieni mocy Wojownicy
dostaną się do jego bazy. Plan się powodzi – Trent odzyskuje ojczyma, a
Rangersi swoje moce. Zaraz potem dochodzi do epickiej ostatecznej walki z
Mesogogiem (który odkleił się od Mercera), która wyczerpuje moce Power Rangers,
ale na szczęście udaje się zażegnać niebezpieczeństwo. I tak kończy się Power Rangers Dino Thunder. Tommy i
reszta ekipy pojawiają się jeszcze później w kolejnym sezonie Power Rangers S.P.D., ale Tommy pojawia się
tam tylko i wyłącznie w swoim kostiumie i nie pokazuje twarzy – bo Disney
poskąpił na bilet lotniczy dla Jasona Davida Franka.
Jakim mentorem był Tommy? Świetnym. Naprawdę zależało mu na
swoich podopiecznych, nie bał się nadstawiać za nich karku i uczył etosu bycia
Wojownikiem nie kazaniami, a żywym przykładem – patrz i ucz się, Zordonie. W dodatku ściął włosy, zaczął
nosić koszule i ogólnie dojrzał. Dzięki odcinkowi, w którym zapadł w śpiączkę
mogliśmy zgłębić jego psychikę. Generalnie polecam obejrzeć choćby kilka
odcinków Power Rangers Dino Thunder. Ja
wiem, że znać jakieś inne serie, niż MMPR
to jak znać Pokemony od drugiej generacji wzwyż – dowodzi niezłego
nerdowstwa i nawet miłośnicy popkultury patrzą na człowieka jak na oryginał – ale
ten akurat sezon jest naprawdę udany. Miał ciekawe postaci, niezłe efekty
specjalne, całą masę Zordów i upgrade’ów kostiumów, a także niezłe dialogi.
Dalej jest to poziom plastiku i żenady charakterystyczny dla tego serialu, ale
nostalgia trip spokojnie to niweluje.
Ale wiecie co? To jeszcze nie koniec. W zapowiadanej,
dwudziestej pierwszej serii Power Rangers
też ma się pojawić Tommy – tym razem zarówno jako Zielony, jak i Biały
Wojownik. Szczegóły, póki co, nie są znane – Jason David Frank opublikował na
swoim fanpage’u zdjęcie z planu, na którym widać aktora ubranego w kostium
Zielonego Rangersa. Jako, że w tej serii celebrowane będzie dwudziestolecie
marki, pojawi się w nim mnóstwo gościnnych występów weteranów świata Power Rangers. Ostatnia rzecz, o jakiej
muszę tu wspomnieć to świąteczny odcinek specjalny serii Power Rangers Zeo zatytułowany A
Season to Remember. Możemy w nim zobaczyć starego Tommy’ego, którego wnuk
jest najprawdopodobniej jednym z Power Rangers. Kanoniczność tego epizodu jest,
w najlepszym razie, dyskusyjna, ale jest coś krzepiącego w takiej wizji przyszłości Tommy'ego.
A zatem... Tommy był największym wojownikiem mojego
dzieciństwa. Odczuwam coś na kształt dumy, że kolejne pokolenie widzów również
może go poznać. Dla nich jest on, nomen
omen, dinozaurem z poprzedniej epoki – z tych przedziwnych lat
dziewięćdziesiątych, których nie pamiętają i które zaczęły już być uznawane za
kiczowate. I choć może to zabrzmieć ekstrawagancko, cieszę się, że to jeszcze
nie jest koniec historii tego bohatera. Obecnie JDF negocjuje z Sabanem (do
którego wróciły prawa do marki) film, w którym jego bohater będzie grał główną
rolę. Podobno ma mieć kategorię wiekową PG-13. Co z tego wyjdzie – zobaczymy.
Ale wiecie co? Trzymam kciuki i nie mogę się doczekać.
PS: Pisząc tę notkę korzystałem z filmików z serii History of Power Rangers autorstwa Linkary oraz Power Rangers Wiki, a także dostępnych w Sieci epizodów serialu i
własnej pamięci.
Fajny tekst. Miło było powrócić do czasów wczesnego dzieciństwa. Apropos tego nowego filmu, to Bat in the sun majstruje krótkometrażówkę Scorpion vs White Ranger. Premiera w październiku. Kategoria R.
OdpowiedzUsuńBoże, to były czasy. A Tommy rządził i to bez dwóch zdań. Ale swojego czasu zupełnie przestałem PR oglądać i nigdy nie sądziłbym, że kolejne sezony nadal są produkowane.
OdpowiedzUsuńZ Tommym miałam zawsze ten problem, że nie wiedziałam, które jego wcielenie najbardziej lubię - no bo Biały Wojownik miał extra wdzianko, ale za to Zielony - przekozackiego zorda^^ (a tak btw, to była świadoma inspiracja Godzillą czy prosty fakt, że jak wsadzimy faceta w gumowo-plastikowy kostium, to on zawsze będzie wyglądał podobnie?).
OdpowiedzUsuńPlanujesz tak omówić wszystkie postacie serialu, czy tylko co ciekawsze? Czekam na Zeda.;)
PS. Dzięki za rozwiązanie jednej z zagadek mojego dzieciństwa. Dość długo głowiłam się nad zagadką, skąd się wzieli wodniści kosmici.:)
@Moreni
Usuń"Z Tommym miałam zawsze ten problem, że nie wiedziałam, które jego wcielenie najbardziej lubię - no bo Biały Wojownik miał extra wdzianko, ale za to Zielony - przekozackiego zorda^^ (a tak btw, to była świadoma inspiracja Godzillą czy prosty fakt, że jak wsadzimy faceta w gumowo-plastikowy kostium, to on zawsze będzie wyglądał podobnie?)."
Na pewno była to świadoma inspiracja. Jeśli masz jakieś wątpliwości, przypomnij sobie, jak Smokozord pojawiał się na arenie wydarzeń - wychodził z wody, jak przyzwoity japoński jaszczur.
Swoją drogą - nawet pod tym względem widać było wyjątkowość Tommy'ego. On swojego Zorda przywoływał grając na sztylecie - to był cały dłuższy ceremoniał. Tymczasem pozostali Wojownicy tylko krzyczeli w niebo. Widać było, że Dragonzord jest wyjątkowy.
"Planujesz tak omówić wszystkie postacie serialu, czy tylko co ciekawsze? Czekam na Zeda.;)"
Zedd będzie na pewno. co do pozostałych... Nie sądzę. Po prostu MMPR ma za mało rozwinięte sylwetki postaci. Początkowo scenarzyści starali się jakoś indywidualizować charaktery bohaterów, ale w miarę, jak stara obsada była zastępowana przez nową, dali sobie z tym spokój. Widać było, że Zach to typ imprezowicza i żartownisia, ale kiedy został zastąpiony przez Adama - ten drugi nie miał niczego interesującego do zaprezentowania. I tak było w każdym przypadku - Trini -> Aisha, Jason -> Rocky. "Umodelowani" już przez fabułę bohaterowie odchodzili i przychodziły świeżaki, które nie miały szansy się rozwinąć, bo akurat Tommy albo tracił wtedy moce, albo je odzyskiwał, albo walczył z kontrolą umysłów, albo zrywał z Kimberly. To Tommy był cały czas w centrum wydarzeń i wszystkie najważniejsze wydarzenia głównej fabuły - te wpływające na status quo - obracały się jedynie wokół niego. Zresztą, Tommy też nie był wcale dużo lepiej skonstruowaną postacią od pozostałych - po prostu cały czas był de facto głównym bohaterem i to go czyniło interesującym.
Właściwie najciekawszymi charakterologicznie postaciami PR są... Mięśniak i Czacha. I mówię tu absolutnie poważnie. Obaj zaczynali jako postaci komiczne, by w miarę rozwoju zacząć nabierać pozytywnych cech, aż w końcówce Power Rangers in Space zrobili coś takiego. Jak to ładnie określił Linkara - łatwo jest być dobrym i odważnym, kiedy jest się przystojnym, inteligentnym, wysportowanym i utalentowanym. Mięśniak i Czacha pokazali, że nawet będąc pozbawionym tych cech, wciąż można zdobyć się na szlachetność i odwagę. Polecam filmiki Linkary z serii History of Power Rangers (w sieci można znaleźć pierwsze odcinki z polskimi napisami), bo tam autor przygląda się tym postaciom znacznie uważniej.
Tak myślałam, że o pozostałych Wojownikach niezbyt wiele da się powiedzieć (sama pamiętam tylko pierwszy skład, choć serial oglądałam bodajże do pojawienia się trzeciego czy tam czwartego, a to o czymś świadczy). W ogóle mam wrażenie, że najbardziej rozwinięte charakterystyki (jeśli w ogóle możemy o czymś takim mówić) mieli Ci Źli - co pewnie wynikało z prostego faktu, że brali w tym wszystkim udział dłużej niż poszczególni Randersi. A Zedda jakoś najbardziej lubię (pewnie dlatego, że jego kostium trafiał w turpistyczną część mojego gustu), więc z niecierpliwością czekam na notkę.
UsuńA zalinkowany filmik nie działa, smutek.:(
A to ciekawe, bo u mnie działa. No nic, podaję goły link:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=RVsmJTBT8bU
Warto! Mięśniak, Czacha - jestem z Was dumny.
O, teraz działa.:)
UsuńFaktycznie, bardzo ładna scena. W ogóle Mięśniak i Czacha są chyba jedynymi postaciami, które pozostały we wszystkich sezonach i pojawiały się w plus-minus każdym odcinku (przynajmniej do momentu, w którym skończyłam regularnie oglądać, czyli kiedy wszystko działo się jeszcze w Angel Grove).
PS. Mógłbyś dodać jakiś tag albo kategorię dla archeologii? Bo to bardzo ciekawe notki są, a ja je muszę potem ze spisu treści wydłubywać.;)
Tag "archeologia popkulturowa" dodany.
UsuńDziękować^^
UsuńBardzo mi się podoba to co tutaj piszesz. Oby tak dalej ! Co do bohatera powyższego tekstu to Tommy jest ok choć dla mnie najlepszym rangersem i liderem był jest i będzie Jason. bardzo lubię też Wesa z PRTF.
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie wolę Erica. :) Lubię też Leo. A tak w ogóle, to polecam moje inne teksty o Power Rangers,.
UsuńPrzeczytałem twoje pozostałe teksty o Power Rangers i muszę przyznać, że mam bardzo podobne odczucia co do Time Force i Lost Galaxy :) Uważam, że całą historię wkroczenia do zagubionej galaktyki można by spokojnie wyciąć i serial by na tym nie ucierpiał :) Powoli zabieram się do obejrzenia Lightspeed Rescue, chociaż twoja notka specjalnie mnie nie zachęciła, ale dam tej serii szanse, bo nigdy nie widziałem choćby jednego odcinka PRLR no i jestem diabelnie ciekaw postaci titanium rangera. Co do pozostałych sezonów to polecam Power Rangers R.P.M w mojej opinii najlepsza seria od czasu Time Force..
UsuńMam zamiar obejrzeć wszystko (obecnie przymierzam się do Power Rangers Wild Force), więc i do RPM na pewno w swoim czasie dojdę. Dzięki za rekomendację.
Usuń