niedziela, 30 grudnia 2012

Mistycyzm kultury pop

fragment grafiki autorstwa Dustine Weavera, całość tutaj.
Końcówka roku to okres sprzyjający wszelkim podsumowaniom, głupio byłoby więc nie skorzystać z okazji i nie nakreślić tego, co udało mi się na przestrzeni tego bloga osiągnąć w ciągu ostatnich trzystu sześćdziesięciu pięciu dni. Warto też skrobnąć kilka słów o przyszłości Mistycyzmu Popkulturowego, bo w przyszłym roku jego formuła nieco się zmieni. I może od tego zacznę, bo podejrzewam, że taka deklaracja potrafi wzbudzić niepokój stałych czytelników.

Kiedy dwa lata temu zaczynałem prowadzić Mistycyzm, narzuciłem sobie określoną częstotliwość notek – jedną na tydzień – z góry zdając sobie sprawę, że i tak na dłuższą metę nie uda mi się utrzymać tego tempa, a po kilku, najdalej kilkunastu tygodniach machnę ręką i przejdę w tryb nieregularny. A stała się rzecz niesamowita – w ciągu tych dwóch lat ani razu nie zdarzyło mi się zaniedbać wstawienia nowej notki o czasie (choć przyznaję, że niekiedy było gorąco). Z jednej strony jestem z tego powodu dumny, z drugiej jednak zauważyłem, że regularność wymusza na mnie niekiedy pisanie „na siłę” notek ewidentnie nieinteresujących. Poza tym, zastanawianie się „o czym by tu teraz napisać?” w sytuacji, w której nie dość, że zupełnie nie mam o czym pisać, to jeszcze pisać nie mam najmniejszej ochoty z pewnością nie sprzyja powstawaniu ciekawych, inspirujących tekstów. Dlatego też od przyszłego roku postanowiłem zerwać z tą tradycją i przejść w nieregularny tryb publikacji. Czy notek będzie przez to mniej? Nie wiem, postaram się utrzymać dotychczasową średnią liczbę tekstów, a nawet nieco ją zwiększyć. Zerwanie ze schematem równie dobrze może być otwarciem drzwi i zachętą dla większej kreatywności, jak i pretekstem stagnacji i lenistwa blogowego. Tego drugiego postaram się za wszelką cenę uniknąć, żywiąc jak największą nadzieję na to pierwsze.

Co jeszcze się zmieni? Jakiś czas temu planowałem znacząco zmodyfikować layout bloga, o czym zresztą napisałem na facebookowym profilu Mistycyzmu, tam jednak czytelnicy wyraźnie dali mi do zrozumienia, że byłoby to mało trafionym pomysłem, bo ten obecny jest bardzo spoko. Nie wykluczam jednak jakichś (bardzo subtelnych i delikatnych) zmian w nie dającej się w tym momencie określić przyszłości. Postanowiłem także dołączyć do comiesięcznych karnawałów blogowych. Sama idea karnawałów – cyklicznych notek anonsujących najciekawsze teksty z zaprzyjaźnionych blogów, jakie ukazały się w danym okresie – bardzo do mnie przemawia, a to z powodu, że niejednokrotnie miałem ochotę zalinkować jakiś nad wyraz interesujący artykuł znaleziony na regularnie (bądź okazyjnie) odwiedzanym blogu, nie miałem jednak pretekstu. 

To jednak pieśń przyszłości. A jaki okazał się dla mnie odchodzący właśnie w siną dal rok 2012? Zaskakująco udany. Przede wszystkim już na dobre dołączyłem do nieformalnej blogosfery ludzi piszących o kulturze popularnej w sposób bardzo ciekawy. Do dziś nie mam pojęcia, jak to się właściwie stało, bo przez naprawdę długi czas byłem samotną blogową wyspą. Aż tu pewnego razu ktoś – zdaje się, że Cedro z Reborn Story – podlinkował którąś z moich notek w swoim karnawale blogowym, ludzie zaczęli przychodzić, czytać, czasem komentować, wrzucać Mistycyzm Popkulturowy do swoich blogrollek, ja zaś prześledziłem, skąd nagle u mnie taki napływ świeżej czytelniczej krwi, szedłem za linkami wstecznymi, zacząłem czytać blogi ciekawych ludzi i blogi, jakie ci ciekawi ludzie czytają… I, ani się obejrzałem, a przez niemal cały rok nie było miesiąca, w którym jakaś moja notka nie znalazłaby się w co najmniej jednym karnawale blogowym. Społeczność popkulturowych blogerów i blogerek okazała się nad wyraz sympatyczna, różnorodna i dołączenie do niej przyniosło owoce w paru naprawdę ciekawych dyskusjach i morzu linków, informacji i polecanek, na które w innym wypadku nigdy bym nie trafił.

Kolejną ważną rzeczą w tym mijającym już roku okazało się dla mnie założenie podcastu o nazwie Dziennik Pokładowy, w którym mniej lub bardziej regularnie wypowiadam się na tematy z kręgu fantastyki naukowej. Nie, żebym uważał się za jakiegoś wyjątkowo wziętego podcastera, bo ani nie mam radiowego głosu, ani też moja umiejętność składnego mówienia nie jest na przesadnie wysokim poziomie, ale umówmy się, że ten pseudoradiowy spin-off Mistycyzmu Popkulturowego jest czymś, co prowadzę bardziej dla siebie, niż dla poklasku i, summa summarum, cieszę się, że rozpocząłem swoją przygodę z podcastingiem, bo to zawsze coś nowego, a zatem i ciekawego. A fakt, że to posunięcie zainspirowało innych przyjmuję z dumą, bo przecież o to właśnie chodzi w blogowaniu, żeby się nawzajem inspirować i napędzać ciekawymi pomysłami.

2012 zapamiętam także jako rok, w którym dołączyłem do menażerii Jawnych Snów, bloga ochrzczonego najbardziej przeintelektualizowanym kawałkiem polskiego Internetu o grach. Dla mnie jest to bardzo znacząca nobilitacja, bo prywatnie uważam Jawne za blog, który rozpoczął w polskiej przestrzeni internetowej pewien proces zmiany myślenia o grach i growej publicystyce, co w przyszłości może mieć bardzo pozytywne skutki w rozwoju dziennikarstwa branżowego, jak i, pośrednio, całego tego medium. Nie chodzi mi o to, że założyciele Jawnych Snów – Olaf Szewczyk i Paweł Shreiber – jako pierwsi w Polsce zaczęli pisać o grach, traktując je jako kompleksowe i kompletne teksty kultury współczesnej. Chodzi mi  o to, że zakładając swojego bloga stworzyli miejsce, gdzie ludzie mający podobne zapatrywanie na gry video mogą swobodnie wymieniać myśli i idee oraz dyskutować bez ryzyka posądzenia o „dorabianie grom filozofii”, co zdarza się nagminnie w innych częściach Internetu. Z Jawnymi współpracowałem w przeszłości, podsyłając im swoje artykuły, jeśli uznałem, że akurat napisałem coś, co warto byłoby przedstawić szerszemu gronu ludzi interesujących się grami. Po którymś razie Bartłomiej Nagórski poddał w komentarzach pomysł, by na wcielić mnie w szeregi Menażerii, na co Olaf gorąco przyklasnął, nadmieniając, iż taka idea też chodziła mu po głowie, nie wystosował jednak propozycji, wiedząc, ze posiadam własny internetowy ogródek, który regularnie podlewam (i nawożę).  Ja natomiast z jednej strony bardzo chciałem dołączyć do ekipy Jawnych, ale z drugiej nieco się wstydziłem i nie bardzo wiedziałem, jak wystosować propozycję mojego aktywnego uczestnictwa w życiu bloga tak, by nie brzmiała ona niczym: „Jestem fajny, weźcie mnie do siebie!”. Dopiero Bartek przełamał ten impas, za co mu chwała i nieustające kudosy.

Ostatnim przedsięwzięciem blogowym, o jakim chciałbym tu wspomnieć to niedawno zakończone Rekolekcje Popkulturowe – cykl powiązanych tematycznie notek analizujących jedno z najwspanialszych dzieł kultury popularnej, z jakim miałem zaszczyt obcować. Ten event był dla mnie na tyle motywujący, że postanowiłem w miarę regularnie go powtarzać, może nie w aż tak rozbudowanej formie, jak do tej pory, ale na pewno jeszcze niejednokrotnie zorganizuję jakieś Rekolekcje. Kolejne powoli się już zresztą tworzą, a tyczyć się będę miniserialu Torchwood: Children of Earth, co zapewne spodoba się sporej części stałych czytelników i czytelniczek (spośród których duża część obraca się w kręgach okołodoctorowych).

No cóż. To by było chyba na tyle. Życzę wszystkim czytelnikom szampańskiej zabawy w Sylwestra, lekkiego kaca dzień później i… Szczęśliwego Nowego Roku. Do przeczytania już niedługo.

9 komentarzy :

  1. E tam, Children of Earth, pfft.

    Ale reszta wpisu zacna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @E tam, Children of Earth, pfft.

      Ale, że co, nie podobał Ci się?

      @Ale reszta wpisu zacna.

      A, dziękuję.

      Usuń
    2. Wiesz, żeby wczuć się w CoE, obejrzałam całe Torchwood (nie było warto)a, i tak nie pomogło. Jest fajna bohaterka, Frobisher cudowny, ale reszta taka sobie.

      Usuń
    3. A my (ja i moje wyimaginowane miniony!) CoE bronic bedziemy niczym niepodleglosci! Nie jest to rzecz idealna ale do dyskusji/rekolekcji nadaje sie doskonale :)

      A Mistycyzmowi na nowy rok wszystkiego dobrego!

      Usuń
  2. Dużo dobrych decyzji, dużo dobrych notek/podcastów, dużo świetnej roboty.
    Ewidentnie, ten rok był dobry dla Ciebie pod tym względem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Bardzo fajne podsumowanie. Ja zawsze podziwiałem twoją mobilizację -> jedna notka w tygodniu. Jako bloger, wiem,że to wcale nie jest łatwe. No i co do podcastowania, to uważam, że genialnie panujesz nad materią słowa mówionego, a nie tak jak piszesz:
    "też moja umiejętność składnego mówienia nie jest na przesadnie wysokim poziomie".
    Twoje podcastowanie jest na wysokim poziomie.

    Fajnie, że będziesz też robił Karnawał. JA to zawsze bardzo lubię, jak inni blogerzy polecają inne wpisy, bo zawsze można trafić na coś interesującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, ale kiedy porównuję swoje podcastowanie z weteranami tej sztuki to naprawdę słyszę tylko same błędy :/ Ale cóż. Miejmy nadzieję, że się wyrobię z czasem.

      Usuń
  4. "Nie chodzi mi o to, że założyciele Jawnych Snów – Olaf Szewczyk i Paweł Schreiber – jako pierwsi w Polsce zaczęli pisać o grach, traktując je jako kompleksowe i kompletne teksty kultury współczesnej."


    I dobrze, że nie o to chodzi, bo to nie prawda. Parę lat wcześniej (czyli wieki temu) bardzo aktywne były Altergranie oraz Femina Ludens (+ teksty Tetelo i innych, mi.in. Pawła Frelika czy Soni Fizek na Technopolis). W tych czasach Paweł jeszcze o grach nie pisał (w widoczny sposób), a Olaf choć wyjątkowy, był w "Kulturze" wciąż dość zachowawczy, na front dając recenzje mainstreamu.
    Moich AntyGier czy cRPG bloga Nefa nie liczę, bo wtedy też nie mieliśmy aż takich jak panie, zdaje się, ambicji.

    To panie, proszę pana, były w tym kraju pierwsze - również jeśli chodzi o miejsce do dyskusji bez częstych nalotów "chłopców gameplayowców".



    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. "dobrze, że nie o to chodzi, bo to nie prawda."

    Jestem tego świadom, dlatego nie tylko tak nie napisałem, ale też wyraźnie zaznaczyłem, że tak nie jest. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że o grach madrze i ciekawie pisano już znacznie wcześniej. Po prostu wydaje mi się, że powstanie Jawnych Snów było pewnym przełomem - na Jawnych udzielały się (i nadal udzielają) przywoływane przez Ciebie osoby. Do Jawnych Snów zaczęły grawitować osoby, które chciały pisać i czytać o grach w trochę ambitniejszym ujęciu, niż powszechne. Powstała pewna społeczność.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...