fragment grafiki autorstwa Dustina Weavera, całość tutaj. |
Kultura popularna rządzi naszym życiem już od niemal stulecia, dawno stając się czymś więcej, niż tylko prostym sposobem spędzania wolnych chwil. W naszych zlaicyzowanych czasach – epoce linii montażowych, racjonalizacji wszelkich aspektów życia, rządów pieniądza (zabrzmiało demonicznie? Nie powinno, wszak to naturalna kolej rzeczy, może będzie o tym notka), szerokiego i nieprzerwanego strumienia informacji – popkultura wyrasta na zastępczy produkt religii. Są wszak bogowie (bo jak inaczej nazwać ludzi pokroju Michaela Jacksona, Quentina Tarantino czy Stephena Kinga? Jak myślicie, kto ma więcej prawdziwych, fanatycznych wyznawców, oni, czy Jahwe?), herosi (James Bond, Indiana Jones, Doctor Who czy bohaterowie amerykańskich komiksów), mitologie (Gwiezdne Wojny, Matrix, Dungeons&Dragons), święte księgi (Silmarillion, Necronomicon), związki wyznaniowe (zwane fanklubami), rytuały… Dziś możemy nie rozumieć sensu ofiary Jezusa Chrystusa, jednak wszelkie implikacje walki Luke’a Skywalkera z Lordem Vaderem są dla nas jasne i przejrzyste. Nie wiemy nic o Księdze Rut, Judyty i Koheleta – ale wszyscy czytaliśmy (albo oglądaliśmy ekranizację) Władcę Pierścieni. Możemy zaprzeczać, ale współczesne opowieści oddziałują na nas w nieporównywalnie większym stopniu, niż te zapisane w księgach, jakie niektórzy z nas uważają za święte. Religia, w jakiej się wychowujemy to japońskie kreskówki, Final Fantasy, Spider-Man i Harry Potter. Z wiekiem zmieniają się tylko tytuły, tematyka i sposób przekazywania treści. Popkultura powoli, lecz nieubłaganie staje się religią dominującą – jej wszechobecność właściwie wyklucza apostazję.
Mistycyzm popkulturowy jest faktem dla każdego, kto uronił łzę nad tragicznie zmarłym ojcem Simby, uśmiechnął się z satysfakcją widząc eksplozję Gwiazdy Śmierci i truchlał ze strachu przed Buką. Istnieje anglojęzyczny termin nerdgasm trafniej określający targające odbiorcami emocje, ale o tym opowiem następnym razem.
Jeszcze krótko o blogu – zachowuje on stary adres, notki jednak opowiadać będą w głównej mierze o szeroko pojmowanej popkulturze. Opowiadać w sposób odrobinę bardziej refleksyjny, niż zazwyczaj ma to miejsce. Niewiele osób tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, jak kultura popularna kształtuje nasze życie. Kolejne wpisy pojawiać się w tygodniowych odstępach – takie jest pierwotne założenie. Ile zostanie z niego później, zobaczymy. Tak więc, mam nadzieję, że zajrzycie tu za tydzień. Do przeczytania.
a co Ciebie tak na ten mistycyzm wzieło, a?
OdpowiedzUsuńpoza tym zdziwiłbyś się, jak wiele osób zna biblię, jak wiele czytało księgi o których mówisz.
przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia.
niemniej jednak sam fenomen memów popkulturowych, jak i ich mimowolna wpierw internalizacja, a potem eksternalizacja to jest bardzo ciekawa sprawa, warta obserwacji.
W sumie "mistycyzm" to raczej wygodne słowo-wytrych, generalnie chciałbym popisać sobie o kulturze popularnej w sposób bardziej analityczny, nawet niekoniecznie "mistyczny". Zobaczymy, w którą stronę to pójdzie.
OdpowiedzUsuń