piątek, 4 grudnia 2020

Depresja. Mark Fisher



Niniejszy tekst jest lekko przeredagowanym transkryptem scenariusza videoeseju mojego autorstwa. Filmik można obejrzeć w tym miejscu. Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na YouTube. 

Depresja jest poważnym zaburzeniem, z którym zmaga się wiele osób na całym świecie i w naszym kraju. W tym materiale chciałbym przyjrzeć się pewnemu specyficznemu ujęciu tej choroby, które często pomijane jest w dyskursie na ten temat, a mnie osobiście wydało się bardzo interesujące. Sprawa jest jednak bardzo delikatna, dlatego już na wstępie chciałbym zaznaczyć kilka rzeczy. 

Po pierwsze – nie posiadam wykształcenia medycznego w zakresie leczenia zaburzeń psychicznych. Ani jakiegokolwiek innego, skoro już o tym mowa. W trakcie pracy nad tym materiałem konsultowałem się jednak z wykwalifikowanymi specjalistami i specjalistkami, którzy użyczyli mi swojej wiedzy w tym zakresie. Tym niemniej, w żadnym wypadku nie traktujcie mojego wideoeseju jako definitywnego źródła wiedzy medycznej. 

Po drugie – temat, który chcę poruszyć czasami skłania niektóre osoby do mylnej konkluzji, że leczenie depresji nie ma sensu. Nie jest to prawdą i zadbam o to, by nigdy nie zasugerować czegokolwiek w tym rodzaju w ramach mojego dalszego wywodu. Chcę jednak, by wybrzmiało to wyraźnie już w tym momencie. Depresja jest uleczalna, a skuteczna terapia przeprowadzona pod okiem doświadczonej, wykwalifikowanej osoby czyni życie lepszym i bardziej pozytywnym doświadczeniem. 

Po trzecie – jeśli podejrzewacie u siebie depresję, proszę, zwróćcie się o pomoc do lekarza oraz do osób, do których macie zaufanie. W chwili, w której nagrywam ten materiał leczenie psychiatryczne jest w naszym kraju darmowe i w całości refundowane przez państwo. Nie trzeba mieć ubezpieczenia, żeby się o nie ubiegać. W opisie poniżej tego materiału przygotuję zestaw linków do artykułów, które pomogą Wam znaleźć możliwie szybką i profesjonalną pomoc. 


W tysiąc osiemset pięćdziesiątym trzecim roku amerykański pisarz Herman Melville – najszerzej znany zapewne jako autor Moby’ego Dicka – opublikował dziwną, niedługą nowelę pod tytułem Kopista Bartleby. Historia z Wall Street. Utwór zadebiutował w wydawanym ówcześnie miesięczniku literackim Putman’s Monthly Magazine, gdzie opublikowany został anonimowo, w dwóch odcinkach. Jego lekko poprawiona wersja ukazała się trzy lata później, w zbiorze opowiadań Melville’a Piazza Tales, który w naszym kraju ukazał się w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku pod tytułem Weranda i inne równie prawdziwe opowieści nakładem Wydawnictwa Literackiego. W oryginale opowiadanie można legalnie i za darmo przeczytać na Wikisource albo na stronie internetowej Projektu Gutenberg zajmującego się archiwizacją dzieł kultury znajdujących się w domenie publicznej. 


Kopista Bartleby. Historia z Wall Street opowiada historię urzędnika żyjącego na Manhattanie w dziewiętnastym wieku. Jej narratorem jest bezimienny i nieźle prosperujący prawnik, pracodawca głównego bohatera, czyli tytułowego Bartleby’ego. Początkowo Narrator wypowiadał się o Bartlebym bardzo dobrze, chwalił go za pracowitość i sumienność, którymi to cechami wyróżniał się na tle pozostałych kopistów pracujących w kancelarii narratora. Do czasu. Pewnego razu, gdy narrator poprosił Bartleby’ego o powtórne sczytanie dokumentu, by wyłapać w nim ewentualne błędy lub przeoczenia – co było rutynowym zadaniem, które nie zabrałoby mu wiele czasu – Bartleby, łagodnym, spokojnym głosem odpowiedział „Wolałbym nie, jeśli łaska”. 

*

Jeśli śledzicie mój kanał od dłuższego czasu, z pewnością nieobce jest Wam nazwisko Marka Fishera, brytyjskiego krytyka, teoretyka kultury, wykładowcy i filozofa, który mimo skromnego dorobku intelektualnego wywarł naprawdę duży wpływ na to, w jaki sposób postrzegamy i rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość kulturowo-społeczną. Jego pracy o hauntologii, czyli złożonej, specyficznej wersji nostalgii, która sprawia, że bardziej interesuje nas odtwarzanie starych estetyk zamiast wymyślanie nowych, poświęciłem już jeden wideoesej. Dziś jednak chciałbym porozmawiać o czymś nieco cięższym, o czym Fisher opowiadał na przestrzeni całej swojej twórczości. 

Tym czymś jest depresja. Ale ujmowana nie z perspektywy medycznej, tylko kulturowej, ekonomicznej oraz społecznej. Oczywiście depresja jest przede wszystkim chorobą w sensie medycznym, ale tak samo jak każda choroba, ma swoje przyczyny. Jak pisał Fisher w swojej książce Realizm Kapitalistyczny: 

Jeśli prawdą jest, że depresja bierze się z obniżonego poziomu serotoniny w organizmie, nadal pozostaje pytanie, czemu konkretne osoby mają niski poziom serotoniny. A to wymaga społecznego i politycznego wyjaśnienia. 

Choroby nie biorą się znikąd. Jeśli w jakiejś populacji mamy do czynienia z plagą zatruć, te zatrucia mają jakieś swoje źródło, na przykład zanieczyszczoną wodę, którą piją członkowie tej populacji. I dopiero po zidentyfikowaniu tego problemu i wyeliminowaniu go, na przykład wprowadzając skuteczniejsze sposoby oczyszczania wody albo korzystając z innego źródła, możemy uporać się z plagą zatruć. Medyczna identyfikacja problemu nie sprawi, że problem przestanie się pojawiać. Do tego doprowadzić może jedynie zmiana otaczającego nas świata w taki sposób, by pozbyć się czynnika chorobotwórczego. A to nie jest coś, w czym mogą nam pomóc lekarze. To sprawa polityków i działaczy społecznych. 

Depresja pełni bardzo specyficzną szczególną rolę w tym niesamowicie skomplikowanym kłębowisku procesów i wydarzeń, jakim jest współczesność. W dyskusjach na temat zaburzeń depresyjnych czy, szerzej, chorób psychicznych, często pomija się kluczowy, choć zarazem niekomfortowy w rozmowie czynnik – to, w jaki sposób wygląda otaczająca nas rzeczywistość ma bardzo istotny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Mówiąc o otaczającej nas rzeczywistości nie mam na myśli najbliższego środowiska, jak na przykład patologiczna rodzina czy toksyczny związek, choć oczywiście te rzeczy zdecydowanie mają olbrzymi wpływ na naszą kondycję mentalną. 

Nie, tym razem mówię o czymś znacznie większym. Tym, w jaki sposób wygląda cały nasz świat. To, jakie miejsce jest nam w nim przeznaczone i jakie szanse mamy to zmienić. Jak wyglądają nasze relacje nie tylko z przyjaciółmi i rodziną, ale też znajomymi z pracy, z szefem czy nawet z ludźmi, których mijamy na ulicy. Według Fishera system ekonomiczno-społeczny, w którym żyjemy – czyli neoliberalna wersja późnego kapitalizmu – intensyfikuje rozwój depresji u osób, które są na nią podatne. 


Od tego momentu wszystko zaczęło się zmieniać. Z dnia na dzień Bartleby wykonywał coraz mniej z powierzanych mu obowiązków, a na wszelkie pytania o jego dziwne zachowanie oraz próby skłonienia go do dalszej pracy odpowiadał tymi sami słowami wypowiadanymi tym samym biernym, spokojnym tonem. „Wolałbym nie, jeśli łaska”. W końcu całkowicie zaprzestał wykonywania pracy, choć zawsze zjawiał się w swoim biurze jako pierwszy i wychodził z niego jako ostatni. 

Dni spędzał niemal wyłącznie na patrzeniu w jakiś nieokreślony punkt za oknem, za którym znajdowała się jedynie ceglasta ściana sąsiadującego z nim budynku. Pozostali pracownicy kancelarii, którzy musieli przejąć obowiązki Bartleby’ego, zaczęli coraz mocniej protestować przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Narrator podejmował więc kolejne próby porozumienia się z dziwnie zachowującym się kopistą, jednak w odpowiedzi słyszał jedynie „Wolałbym nie, jeśli łaska”. Pewnej niedzieli Narrator postanowił odwiedzić swoje miejsce pracy i zastał w nim Bartleby’ego. Okazało się, że kopista nigdy nie opuszczał kancelarii. Zamieszkał w niej. Wolałby z niej nie wychodzić, jeśli łaska. 


Okej, odpakujmy to jedna warstwa po drugiej. Neoliberalizm od co najmniej trzydziestu lat jest dominującą ideologią w tej części świata, w której żył Fisher i w której żyjemy także my. Współcześnie ten termin ma raczej negatywne zabarwienie. Oznacza on pewien określony styl prowadzenia polityki ekonomicznej i społecznej polegający na umożliwieniu obywatelom konkurencji na wolnym rynku. W myśl zasady, że jeśli najbardziej przedsiębiorczy obywatele będą mieli szansę wspiąć się na sam szczyt drabiny, cała reszta odniesie z tego korzyści, bo w ramach konkurencji tych czempionów biznesu zaczną powstawać nowe dobra, wynalazki, miejsca pracy i tak dalej. Ten sposób myślenia najlepiej oddaje powiedzenie „Przypływ podnosi wszystkie łodzie” popularne wśród osób o neoliberalnej wrażliwości. 

W praktyce skończyło się… eee… to globalnym kryzysem finansowym średnio co dziesięć lat oraz doprowadzeniem planety na skraj katastrofy klimatycznej, więc chwilowo neoliberalizm nie cieszy się jakąś oszałamiającą popularnością. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal funkcjonujemy w neoliberalnej rzeczywistości, bo wszyscy, który widzą w tym problem albo nie mają realnej możliwości zmiany tego stanu rzeczy, albo traktują go jako zło konieczne. A nie wszyscy widzą w tym problem. 

Jednym z elementów tej rzeczywistości jest natomiast bardzo mocny nacisk na myślenie o jednostkach ludzkich jako w pełni odpowiedzialnych za swój los. Jeśli ktoś jest biedny, oznacza to, że za słabo się starał, był zbyt leniwy, za mało przedsiębiorczy, nie dawał z siebie dostatecznie wiele i dlatego zasługuje na swoją obecną sytuację i tak dalej. Jestem pewien, że wielokrotnie słyszeliście podobne słowa. Wypowiedziane w sposób ironiczny albo szczery, w zależności od tego w jakim towarzystwie się obracacie. 

Tymczasem świat jest znacznie bardziej skomplikowany. Zdecydowanie żadne z nas nie ma pełnej kontroli nas tym, w jaki sposób wygląda nasze życie i jak przebiega nasza kariera zawodowa. W grę wchodzą takie rzeczy jak zdrowie, miejsce zamieszkania, sytuacja rodzinna, losowe wypadki i tak dalej, które sprawiają, że większość osób nie będzie w stanie zrealizować swojego potencjału, bo jest zajęta walką z tymi niedogodnościami. Tymczasem neoliberalizm cały czas opowiada nam o tym, że jeśli mamy problemy z dociągnięciem do pierwszego albo spłatą kredytu, oznacza to, iż za mało się staramy albo po prostu nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Nawet jeśli dajemy z siebie wszystko. 

A to tworzy pewną narrację, której oczywistym rezultatem jest niskie poczucie własnej wartości wielu ludzi. Właściwie to – większości ludzi. Jeśli zasady gry ustalone są w taki sposób, że większość z nas przegrywa – większość z nas będzie nieudacznikami. Jeśli układamy nasz świat tak, by był nieustanną konkurencją – o miejsce pracy z innymi ludźmi, o lepszy status społeczny, o najlepszą średnią ocen w szkole, o najbardziej prestiżowe studia, o zainteresowanie otoczenia, o więcej maczy na Tinderze – prawie wszyscy ludzie na świecie będą mieć za sobą przytłaczające doświadczenia pasma nieustannych porażek, od czasu do czasu poprzetykanych drobnymi zwycięstwami. Nic dziwnego, że sporej części z nich w końcu wyczerpie się emocjonalne paliwo. Co gorsza, przy tym sposobie myślenia o ludziach jako w pełni niezależnych jednostkach mających całkowitą albo niemal całkowitą kontrolę nad swoim życiem, zaburzenia depresyjne są interpretowane jako kolejna osobista porażka kogoś, kto nie był w stanie poprawnie o siebie zadbać. To błędne koło. 

Mark Fisher popełnił samobójstwo w dwa tysiące siedemnastym roku, po wieloletniej walce z depresją. 

*

Narrator, jak nietrudno się domyśleć, był bardzo poruszony tą sytuacją. Ostatecznie była to kwestia jego reputacji zawodowej. Nie chciał jednak wchodzić w konflikt z Bartlebym, który nie był agresywny, nie sprawiał nikomu problemów i łatwo było zapomnieć o jego istnieniu. Narrator szybko odkrył, że jest emocjonalnie niezdolny do wyrzucenia Bartleby’ego ze swojego biura, więc przeniósł kancelarię do innej części miasta, zostawiając swojego kopistę samemu sobie. 

Niedługo później nowi najemcy budynku zwrócili się do Narratora z prośbą o pomoc w usunięciu z lokalu Bartleby’ego, który całymi dniami przesiadywał na schodach i sypiał w bramie budynku. Jednocześnie poruszony i zafascynowany Narrator udał się na miejsce i raz jeszcze spróbował porozumieć się ze swoim byłym już pracownikiem. Oferował mu wsparcie i pomoc na wiele różnych sposobów. W pewnym momencie – ku własnemu zaskoczeniu – zaproponował nawet, by Bartleby przeprowadził się do niego i zamieszkał w jego domu. Odpowiedź brzmiała w dokładnie taki sam sposób, jak zwykle. „Wolałbym nie, jeśli łaska”. 

*

Istnieją badania sugerujące, że osoby mające wyższe wykształcenie częściej zapadają na depresję. Nie wydaje mi się to przypadkiem. Im lepiej jesteśmy wykształceni tym lepszy mamy dostęp do wiedzy, większą motywację do jej szukania i lepsze jej rozumienie. To oznacza, że osoby mające dostęp do wiedzy eksperckiej – oraz wiedzące, w jaki sposób z niej korzystać – łatwiej są w stanie zrozumieć skalę problemów, przed którymi stoimy. Zatrważającym przykładem takiej zależności jest plaga zaburzeń depresyjnych w gronie uczonych badających potencjalną skalę katastrofy klimatycznej, z którą przyjdzie nam się mierzyć w następnych dekadach. 

A zatem osoby, które posiadają najlepsze zrozumienie problemów, które powodują ich zły stan psychiczny przez samą swoją wiedzę są narażone na pogłębianie się ich złego stanu. Im więcej wiesz, tym gorzej się czujesz. To jak Necronomicon, prastara księga z literackiej mitologii Cthulhu Howarda Philipsa Lovecrafta, której lektura groziła popadnięciem w obłęd. 

Howard Philips Lovecraft najprawdopodobniej również cierpiał na depresję. Rozważał też samobójstwo niedługo po tym jak jeden z jego najbliższych przyjaciół, Robert Ervin Howard, twórca postaci Conana, odebrał sobie życie. Motywów depresji możemy zresztą dopatrywać się w samej mitologii Cthulhu. Osoby w depresji często czują, że ich los jest całkowicie poza ich indywidualną kontrolą, że czegokolwiek by nie zrobiły, w gruncie rzeczy nie będzie to miało najmniejszego znaczenia, ponieważ wszystko tak czy inaczej skończy się katastrofą, że opór jest daremny, a rzeczywistość jest w gruncie rzeczy pozbawiona dobra i skazana na zagładę. 

W mitologii Cthulhu Lovecrafta regularnie przewija się motyw prawdziwej natury świata jako miejsca skazanego na nieuchronną zagładę ze strony Wielkich Przedwiecznych, z czego większość osób nie zdaje sobie sprawy, a nieliczni, którzy poznali tę prawdę, popadają w obłęd albo otępienie. 

Istnieje hipoteza – pozbawiona twardych dowodów czy nawet konkretniejszych przesłanek, ale mimo to bardzo popularna – zwana "depresyjnym realizmem". Głosi ona, że osoby z zaburzeniami depresyjnymi mają lepsze rozumienie rzeczywistości, ponieważ nie posiadają odruchowych pozytywnych założeń o otaczającym ich świecie, a to daje im wyraźniejsze, bardziej obiektywne spojrzenie na rzeczywistość. 

Ta hipoteza jest bardzo wątpliwa. Póki co nie ma naprawdę poważnych przesłanek na jej poparcie, a wszystkie badania, które do tej pory przeprowadzono, metodologicznie pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Poza tym, nawet jeśli jest to prawda, to nie oznacza, że powinniśmy cieszyć się z powodu depresji, bo da nam ona lepsze zrozumienie świata… bo w pakiecie z tym lepszym zrozumieniem dostajemy również większe ryzyko popełnienia samobójstwa, utrudnione skupienie, zaburzenia pamięci, uwagi oraz cyklu dobowego. Poza tym, brak pozytywnych założeń jest równoważony znacznie większą liczbą negatywnych założeń, które dostajemy w pakiecie z depresją. 

Uwierzcie mi. Nie chciałem, by ten materiał był aż tak ponury. Chciałem tylko powiedzieć, że Wielcy Przedwieczni Lovecrafta są metaforą depresji. To moja kontrowersyjna opinia tego odcinka. 

Według Światowej Organizacji Zdrowia na depresję cierpi ponad 264 milionów osób. Niemal osiemset tysięcy osób rocznie popełnia samobójstwo. Mark Fisher twierdził – a ja, odrzucając na moment pozory obiektywności, zgadzam się z nim w stu procentach – że system ekonomiczno-społeczny, który dominuje w naszej części świata, jest jednym z winowajców tego stanu rzeczy. Że jeśli chcemy ograniczyć plagę depresji, a przy okazji i wiele innych problemów, musimy przestać myśleć o społeczeństwie jak o konkurencji, w której wygrywają nieliczni, a cała reszta przegrywa, a zacząć myśleć o nim jak o współpracy, na której korzystamy wszyscy i wszystkie. I to nie na poziomie indywidualnym, ale także – przede wszystkim – systemowym. 

A to olbrzymia zmiana, dla większości osób niewyobrażalna. Fisher używał tu sformułowania „realizm kapitalistyczny” na określenie głęboko wdrukowanego przekonania, że nie istnieje lepsza, zdrowsza alternatywa dla tego, z czym zmagamy się teraz. A to przekonanie jedynie pogłębia problem w jeszcze większym stopniu. Jeśli to, co mamy teraz jest najlepszym możliwym systemem społecznym, jeśli lepiej już się nie da, to znaczy, że mamy przegwizdane i nie ma nadziei. I nie ma sensu marnować sił na walkę o coś innego. 

Nie da się bowiem napełnić dziurawego naczynia. Trzeba je najpierw załatać. Albo wymienić na nowe. Terapeuci nam w tym nie pomogą, nie na dłuższą metę. 

Mogą nam jednak pomóc w inny sposób. Frantz Omar Fanon, francuski filozof i psychiatra, stał przed podobnym problemem, ale w skali mikro. Jako francuski patriota zajmował się dbaniem o psychiczny dobrostan żołnierzy walczących na Algierskiej Wojnie o Niepodległość, w której Francuzi byli okupantami. Fanon pomagał uporać się z traumami ludziom walczącym po niewłaściwej stronie w wojnie narodowowyzwoleńczej. W dodatku ze świadomością, że gdy tylko ustabilizuje ich stan, oni wrócą na front, gdzie ponownie zostaną straumatyzowani i jego praca rozpocznie się na nowo. 

W dodatku jednym z jego obowiązków była medyczna pomoc algierskim jeńcom wojennym schwytanym i torturowanym przez francuskich wojskowych, którzy używali tortur, by złamać ducha oporu u algierskich powstańców. W tym przypadku również opatrywał ich rany i nastawiał złamania, wiedząc, że za kilka dni będzie robił to ponownie, ponieważ tortury będą trwały nadal. 

Fanon utknął zatem w świecie, który cały czas produkował mu nowych pacjentów. Nie dlatego, że z którymkolwiek z nich było coś nie tak, ale dlatego, że rzeczywistość wokół niego zaprojektowana była w taki sposób, by było to jej nieuniknionym skutkiem ubocznym. Postanowił więc przejść na stronę powstańców i zacząć wspierać algierczyków w ich antykolonialnej rewolcie. Chciał, na tyle, na ile tylko był w stanie, zmienić to, jak wygląda świat. 

W środowisku aktywistów i aktywistek społecznych, w którym się obracam popularne jest powiedzenie „Nie pozwól, by rzeczywistość cię zdołowała. Pozwól, by cię zradykalizowała”. Jest w tym podejście, które – osobiście – mocno ze mną rezonuje i które, jak widać, rezonowało również z Fanonem. Swoją drogą po raz kolejny potwierdza się doskonale znana zasada, że fanon zawsze jest lepszy od kanonu… 

Przepraszam, ale ten materiał jest już tak ponury, że muszę sobie pożartować, w akcie emocjonalnej samoobrony. 

Zanim jednak chwycimy za butelki z benzyną i kamienie, poświęćmy chwilę na to, by zadbać o nas samych. Jestem przekonany, że spora część osób oglądających ten materiał albo sama zmaga się z zaburzeniami depresyjnymi, albo kiedyś się zmagała albo podejrzewa je u siebie. Nie chciałbym, by ktokolwiek odniósł wrażenie, że według jesteśmy skazani na piekło dopóki nie uda nam się zmienić całego świata. Zanim się za to zabierzemy, musimy najpierw mieć siłę na podniesienie się z łóżka. 

Dlatego pamiętajcie. W świecie, który żeruje na naszym niskim poczuciu własnej wartości, lubienie samych siebie jest aktem oporu. 


Gdy jakiś czas później Narrator ponownie zjawił się w swoim dawnym biurze, dowiedział się, iż Bartleby trafił do więzienia za włóczęgostwo. Narrator nadal odczuwał wobec swojego byłego pracownika dziwny sentyment, dlatego postanowił udać się na miejsce i przekupił strażnika więziennego, by ten zadbał o wikt i opierunek Bartleby’ego. Nie zdało się to na wiele, bo niedługo później Bartleby zmarł w swej celi z wygłodzenia. Nie dlatego, że nie dostarczano mu posiłków, bo strażnik dotrzymał słowa i zadbał o to, by więźniowi niczego nie brakowało. Po prostu… wolałby nie jeść, jeśli łaska. 

Jakiś czas później Narrator dowiedział się, że Bartleby, przed podjęciem pracy kopisty, pracował w urzędzie pocztowym, konkretnie w dziale tak zwanych listów martwych. Przesyłek, których z różnych powodów nie da się dostarczyć odbiorcy ani zwrócić nadawcy. Narrator zadumał się przez moment nad poetycką ironią tego faktu. Potrząsnął wówczas głową i wypowiedział słowa kończące to opowiadanie. „Och, ten Bartleby. Och, ta ludzkość”. 


Bibliografia: 

Mark Fisher „Realizm kapitalistyczny. Czy nie ma alternatywy?” wydanie polskie: 

Darmowa, cyfrowa wersja anglojęzycznego oryginału: 

A Future with No Future: Depression, the Left, and the Politics of Mental Health: 

Suic!de and Ment@l He@lth | Philosophy Tube ★: 

Mark Fisher „Good for Nothing”: 

Korelacja rosnącego ryzyka zaburzeń depresyjnych z inteligencją: 

Raport o depresji i naukowcach zajmujących się katastrofą klimatyczną: 

Raport WHO o depresji: 

Artykuł o depresji w Polsce. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...