fragment okładki,
całość tutaj.
The Weakness to trzydziesty siódmy tom serii i zarazem jedenasty, którego narratorem jest Rachel. Jest to również jedenasty tom, którego autorem jest nie Katherine A. Applegate (oraz jej mąż), tylko wynajęty przez wydawnictwo Scholastic autor widmo. Po poprzedniej wpadce, gdy zlecono tę pracę autorce kompletnie nieczującej postaci i świata przedstawionego, na stanowisko wraca sprawdzona już autorka Elise Smith… odpowiedzialna za również niezbyt dobry tom trzydziesty. Mam nadzieję, że może tym razem pójdzie jej lepiej, choć nie słyszałem zbyt wielu dobrych opinii o tym okresie wydawniczym serii, w który właśnie wchodzimy. No, ale nie dołujmy się już na starcie. Rachel, jak już zapewne wiecie, jest jedną z moich ulubionych postaci serii – i naprawdę długo wahałem się teraz zanim zrezygnowałem z napisania „ulubioną” – więc może przynajmniej charyzma głównej postaci pozwoli nam znieść ewentualne niewygody podróży przez tę książę.
Na szczęście standardowa narracja otwierająca każdy tom wypada tu całkiem fajnie, bo przybliża zarówno najważniejsze informacje, jak i obecny stan emocjonalny Rachel. Bohaterka przechodzi drobny kryzys spod znaku „fajnie byłoby być normalną dziewczyną z normalnymi problemami”. Szybko dowiadujemy się, że Jake wyjechał na kilka dni z rodziną (Tom został w mieście, więc nie ma ryzyka, że ponownie mu odwali i spróbuje kogoś zabić, bo kontrolujący go Yeerk zacznie umierać z głodu), co jest problemem, bo pozostałym udało się odkryć miejsce, w którym obecnie pasie się Visser Trzy. Mają jedną na milion okazję, by go uśmiercić zanim ponownie zmieni miejsce, w którym żywi swoje andalickie ciało. Tobias i Marco nalegają na próbę ataku, Ax jest sceptyczny, ale z pewnym wahaniem popiera chłopaków. Cassie, jak to Cassie, woli poczekać na to, co powie Jake, jednak generalnie nie jest przeciwna atakowi i ma nawet pomysł na to, jaki morpha najlepiej nadaje się do tej eskapady. Gepardy – szybkie, zabójcze i niesamowicie groźne. Zadowolona z siebie Rachel przystaje na tę propozycję.
Pod ptasimi postaciami bohaterowie docierają na miejsce i postępują zgodnie z planem, niestety poważnie nie doceniliobrony Vissera i zamach się nie udał. Animorphy podkulają ogony – w przenośni i dosłownie – i uciekają z miejsca zdarzenia, gdy wkracza na nie nowa, nieznana im istota, którą Visser nazywa „Inspektorem”. Przysłany został przez Radę Trzynastu – rząd imperium Yeerków – by sprawdzić jak Visser radzi sobie z podbojem Ziemi. Inspektor nie jest jeszcze członkiem Rady, ale – jak sam twierdzi – jest to tylko kwestią czasu. Inspektor kontroluje ciało kosmity z gatunku Garatron – to nowa, niespotkana wcześniej przez bohaterów rasa istot pozaziemskich charakteryzująca się niesamowitą szybkością (potrafią prześcignąć geparda) oraz zadziwiającym fizycznym podobieństwem do Andalitów.
Bohaterowie spotykają się w stodole rodziców Cassie, by omówić porażkę. Szybko dochodzą do wniosku, że siłowe rozwiązanie tej sytuacji na nic się nie zda, jednak fakt, iż inspektor oraz Visser darzą się niechęcią będzie można rozegrać w nieco subtelniejszy sposób. Tobias proponuje upokorzyć Vissera Trzy w obecności inspektora i w ten sposób pozbyć się problemu, bo imperium Yeerków nie będzie przecież tolerowało rażącej niekompetencji. Plan jest dobry utrata godności osobistej to coś, co przytrafia się Visserowi właściwie w każdym tomie, w którym się pojawia. Marco zauważa jednak, że pozbycie się Vissera poskutkuje jedynie tym, iż Rada wciśnie na jego miejsce kogoś innego, potencjalnie – bardziej kompetentnego.
Rachel proponuje bezpośrednią akcję na masową skalę – atak na każdego Kontrolera w pobliżu, ze szczególnym uwzględnieniem tych na pozycjach władzy, wszystko to w możliwie krótkim przedziale czasowym, by wytworzyć iluzję, że sytuacja jest krytyczna. Tobias, który stosunkowo niedawno poddany był torturom a wcześniej utknął w morphie myszołowa, protestuje, bo właśnie takie rzeczy grożą dzieciakom podczas każdej akcji, szczególnie masowej i mało przemyślanej, jak ta. Ostatecznie godzą się na jakieś działania, ale pod nieobecność Jake’a ktoś musi być dowódcą, w przeciwnym wypadku będą potykać się o własne nogi i bez przerwy kłócić o każdą jedną sprawę. Pada na Rachel, ponieważ… no cóż, w tym momencie silne i zdecydowane przywództwo wydaje się najlepszym pomysłem.
W nocy Rachel nie może spać, przytłoczona nową odpowiedzialnością. Odwiedza ją Tobias. Dziewczyna pyta go, czy w razie głosowania na lidera (które się ostatecznie nie odbyło, bo wszyscy założyli, że i tak wygrałaby je Rachel) Tobias by na nią zagłosował. Emohawk unika odpowiedzi na to pytanie, co oczywiście nie pomaga dziewczynie.
Następnego dnia Animorphy przystępują do realizacji swojego planu. Urządzają zamieszanie w lokalnej stacji telewizyjnej. Po akcji Tobias ma pewne wątpliwości natury moralnej odnośnie ofiarach w ludności cywilnej – których nie było, ale tylko przypadkiem. Rachel tonuje te obawy i popędza drużynę do kolejnej akcji, tym razem w księgarni. Następny przystanek – salon piękności. I kolejne punkty, w których należało zrobić wiele hałasu, w efekcie wprowadzając mnóstwo chaosu.
W trakcie powrotu do domu Cassie i Rachel mijają sklep z telewizorami. Na jednym z nich oglądają wiadomości donoszące o atakach, które zorganizowały Animorphy. Okazuje się, że jedna osoba poniosła w nich śmierć – staruszek, na którego napatoczyli się w czasie pierwszej akcji doznał zawału. Dzieciaki odpowiedzialne są za śmierć niewinnego cywila, który prawie na pewno nie miał niczego wspólnego z Yeerkami. Rachel mówi o tym pozostałym Animorphom. Reakcje są… przewidywalne, choć uporczywe milczenie Tobiasa bardzo boli główną bohaterkę.
Rachel przywództwo trochę za mocno uderza do głowy i zaczyna naciskać na kolejne ataki, nawet przy rosnącym sceptycyzmie jej przyjaciół. Ostatecznie udaje jej się nad nimi zapanować i przekonać do przybrania na kolejny wypad postaci niedźwiedzi polarnych, argumentując to koniecznością różnorodności, by wytworzyć u przeciwnika wrażenie, że w ruchu oporu jest wiele Animorphów. Problem polega na tym, że poza Rachel żadne z nich nie ma zbyt wielkiego doświadczenia z kontrolowaniu niedźwiedziego morpha.
Kończy się to raczej tragicznie, bo do akcji wkracza inspektor, który góruje nad Animorphami nawet gdy dzieciaki dosiadają swoje ulubione morphy. Inspektor obezwładnia dzieciaki i zostawia je na łaskę Vissera. Bohaterom udaje się uciec, ale nie wszystkim. Cassie zostaje schwytana.
Pozostali wracają do stodoły rodziców Cassie i pracują nad planem działania. A raczej – próbują pracować nad planem działania, bo Rachel swoimi błędnymi decyzjami oraz swoim zachowaniem zdążyła już zantagonizować większość Animorphów. Głównie Marka, który oczywiście nie ma najmniejszego zamiaru odpuścić dziewczynie. Dręczona poczuciem winy Rachel deklaruje, że sama uda się do basenu Yeerków i spróbuje odbić stamtąd Cassie. Jest to – oczywiście – okropny pomysł i Tobias mówi to dość otwarcie. To sprawia, że Rachel się łamie i rezygnuje z przywództwa. Marco potrząsnął nią nieco na osobności i dziewczyna pozbierała się na tyle, by dać się przekonać, że impulsywna i działająca instynktownie Rachel jest w tym momencie – gdy liczy się czas – ich najlepszą opcją.
Udaje im się sklecić całkiem przyzwoity plan dostania się do basenu Yeerków za pomocą małego samolotu skradzionego z pobliskiego lotniska. Po dość intensywnej walce udaje im się odnaleźć Cassie. Cassie i Rachel oddzielają się jednak od reszty i wpadają na Vissera Trzy i inspektora. Ten pierwszy wyzywa tego drugiego do zabicia dziewczyn, najwyraźniej mocno poirytowany tym, że inspektor nieprzerwanie kwestionował profesjonalizm Vissera – skoro jest taki mądry, to niech sam się przekona jak trudno jest poradzić sobie z Animorphami. Na szczęście w porę pojawiają się pozostali i pomagają dziewczynom uporać się z inspektorem, który ginie od ukąszenia, jakie zafundował mu Marco w formie kobry. Visserowi niespecjalnie to przeszkadza. Biorąc pod uwagę fakt, że inspekcja nie potoczyła się dla niego zbyt pomyślnie, Animorphy de facto wyświadczyły mu przysługę.
Później Rachel kontaktuje się z rodziną staruszka, do którego śmierci przyczyniła się swoją decyzją o akcjach na mieście. Dowiaduje się, że mężczyzna od dawna był trzy ćwierci od śmierci, miał długą historię zawałów i prędzej czy później coś spowodowałoby śmiertelny. Nie jest to oczywiście żadne rozgrzeszenie, ale ta informacja pomaga poukładać się Rachel z poczuciem winy. Później dziewczyna rozmawia z Jake’em, który wrócił właśnie do miasta i usłyszał o wszystkim, co się wydarzyło – częściowo z telewizji, częściowo od Cassie i Marka. Jake uspokaja ją, że dopóki nie zginął przez nią nikt pod jej dowództwem, nie ma tragedii. W ostatniej scenie Rachel pyta Jake’a, jak on radzi sobie z miażdżącym ciężarem odpowiedzialności, jaki spoczywa na nim jako na dowódcy Animorphów oraz osobie, która potencjalnie odpowiada za los całej planety. Krótka, ledwie zauważalna reakcja Jake’a na to pytanie uświadamia jej dość przerażającą prawdę – chłopak ledwo zachowuje stabilność.
Powiem tak – to był naprawdę dobry tom. Nie jakiś
wybitny jak na standardy tej serii, ale zdecydowanie wysoko powyżej
przeciętnej. Usunięcie Jake’a i kazanie pozostałym radzić sobie bez niego
zauważalnie zachwiało ustaloną dynamiką grupy i obserwowanie tego zachwiania
stanowiło fantastyczny narracyjny eksperyment. Nie wydaje mi się, co prawda, by
potencjał został wykorzystany w pełni – szczególnie zmieniająca się pod wpływem
tej nierównowagi dynamika relacji Rachel z Tobiasem wydaje mi się nieco
niedokończona i pozbawiona konkluzji – ale i tak jest całkiem nieźle. Sama
Rachel błyszczy w tym tomie w dość unikalny sposób, pokazane jest bowiem, co się
dzieje, gdy dziewczyna postawiona jest w nieintuicyjnej dla siebie roli, którą
musi jednak wypełniać, ponieważ nie ma nikogo, kto zrobiłby to lepiej. Na
wierzch wychodzą wtedy jej największe wady i te wady zaczynają skutkować
paskudnymi konsekwencjami. W jakiejś innej młodzieżowej serii książek rozegrane
byłoby to pewnie w taki sposób, że Rachel po kilku błędach odnajduje się w roli
dowódczyni, ale Animorphs nie są
jakąś inną młodzieżową serią. Są Animorphs
i czasami morał brzmi „zdarza się, że musisz pełnić zadanie, do którego się
nie nadajesz, bo alternatywa jest znacznie gorsza”. I to jest świetne.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz