piątek, 28 sierpnia 2020

Toksyczna męskość. Chłopaki nie płaczą

 


Niniejszy tekst jest lekko przeredagowanym transkryptem scenariusza videoeseju mojego autorstwa. Filmik można obejrzeć w tym miejscu. Zachęcam do subskrypcji mojego kanału na YouTube.

*

Okej, już od razu na wstępie, dla osób, które spojrzały na tytuł tego materiału i uznały, że wiedzą, o czym on będzie. Dwie sprawy. Po pierwsze – uwielbiam film Chłopaki nie płaczą i będę go wyłącznie chwalił. To mój drugi ulubiony polski film, a i to tylko dlatego, bo Rękopis znaleziony w Saragossie jest dziełem sztuki, któremu mało co w całej kulturze jest w stanie dorównać. Nie tylko polskiej kulturze. 

Po drugie – termin „toksyczna męskość” często jest źle rozumiany, bo osoby, które go słyszą przeważnie odruchowo zakładają, że wiedzą, co on oznacza i że słysząc go, powinni być zdenerwowani. Najczęściej nie wiedzą i nie powinni, ale robią tak mimo to. Co nie jest najfortunniejsze, bo gdy ludzie zaczynają się denerwować, to przestają myśleć. A gdy przestają myśleć, bardzo trudno ich do czegokolwiek przekonać. Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę i obiecuję, że za moment odniosę się do wszystkich wątpliwości. 

No dobrze. Zaczynajmy. 

Okej, zacznijmy od toksycznej męskości. Tradycyjnie wiele cech i zachowań uznawana jest za typowo męskie albo typowo kobiece. Nie dlatego, że tylko mężczyźni mają te cechy, ale dlatego, że kultura – czyli tradycja, obyczaje, media i tak dalej – nauczyły nas myśleć o tych cechach i o tych zachowaniach w taki właśnie sposób. Wiele z nich jest całkiem pozytywnych albo neutralnych – stawaj w obronie innych, opiekuj się słabszymi, bądź pewny siebie, walcz z niesprawiedliwością, jeśli ją dostrzegasz – część jednak… nie za bardzo. Istnieje wiele zachowań kulturowo utożsamianych z męskością, które w praktyce mają negatywne skutki zarówno dla osób w otoczeniu kogoś, kto się tak zachowuje… jak i dla niego samego. 

Dlatego nazywamy je toksycznymi. Ponieważ, tak jak chmura toksyn, wyniszczają wszystkich w polu rażenia. Również osobę, która wypuściła tę chmurę. Takie zachowania to, między innymi, próby dominowania nad otoczeniem, nieokazywanie emocji, ukrywanie odczuwalnego bólu, ogólne nieokazywanie słabości nawet w sytuacjach gdy nie ma potrzeby jej ukrywania, zbędnie ryzykowne zachowania i tak dalej. Wszystko to sprawia, że mężczyźni częściej mają problemy emocjonalne, częściej – i skuteczniej – podejmują próby samobójcze, mają większe trudności w zawiązywaniu znaczących relacji międzyludzkich i tak dalej. 

Jeszcze raz – nie, nie wszyscy mężczyźni się tak zachowują i nie wszystkie osoby, które się tak zachowują, są mężczyznami. Kobiety oraz osoby niebinarne też przejawiają te cechy i w tych przypadkach też są one szkodliwe. Toksyczną męskością nazywamy je dlatego, że są one elementami tego, jak w naszej kulturze bardzo długo wyglądał – i, według niektórych, jak wygląda nadal – pewien modelowy typ męskości, do którego powinno się dążyć. Ten model powstawał bardzo długo, w dużej mierze w czasach, gdy nie rozumieliśmy jeszcze zbyt dobrze, jak działa ludzka psychika, więc do kultury i edukacji przesączyło się wiele wzorców zachowań, które nie są aż tak dobrym pomysłem, jak to się początkowo wydawało. 

Odpowiadając na wątpliwości, które słyszałem już wielokrotnie – nie, nie oznacza to, że bycie cieniasem jest dobre, a bycie twardzielem złe. W ogóle. Takie cechy jak determinacja, charyzma, stanowczość i pewność siebie same w sobie NIE są przejawami toksycznej męskości. Nawet gniew niekoniecznie jest toksyczny. Słuszny gniew to naprawdę silna motywacja, która może doprowadzić do wielu pozytywnych rzeczy, jeśli nie zmieni się po drodze w ślepą nienawiść. 

Ostatnia rzecz, zanim przejdziemy do filmu Chłopaki nie płaczą. Tak, istnieją również toksyczne cechy i zachowania wynikające z tradycyjnego modelu kobiecości. Nie wykluczam, że w przyszłości porozmawiamy również na ten temat, jeśli trafi się dobra okazja. Mówię o tym, bo niemal zawsze sytuacjach gdy ktoś zaczyna rozmawiać o toksycznej męskości, pojawia się ktoś inny, kto pisze komentarz „A co z toksyczną kobiecością?”. Najczęściej tej osoby nie interesuje toksyczna kobiecość, po prostu z jakichś powodów bardzo próbuje zmienić temat. Ciekawe czemu…? 

Ten długi wstęp znalazł się tu dlatego, że Chłopaki nie płaczą – poza tym, że jest fantastyczną komedią sensacyjną – jest też naprawdę mądrym filmem opowiadającym o toksycznej męskości. O tym w jaki sposób mężczyźni próbują wpisywać się archetypy męskości narzucane im przez kulturę, otoczenie i innych mężczyzn, głównie ojców, i o tym, jak sobie z tym radzą. Albo nie radzą. I zanim ktoś odruchowo zarzuci mi nadinterpretację – tytuł tego filmu brzmi „chłopaki nie płaczą”, przesłanie naprawdę nie jest ukryte głęboko. Jak już mówiłem, kocham ten film, zawsze go kochałem, a odkąd zacząłem patrzeć na niego z tej konkretnej perspektywy, uwielbiam go jeszcze bardziej. 

Czy uważam, że twórcy filmu świadomie i intencjonalnie odwoływali się do idei toksycznej męskości wymyślając scenariusz? Nie, wątpię. Myślę, że byli po prostu bardzo inteligentnymi, przenikliwymi osobami, którym udało się zawrzeć w swoim dziele pewną uniwersalną życiową mądrość wynikającą z obserwacji tego, jak wygląda otaczający nas świat. Jeśli nadal jesteście sceptyczni – spokojnie, mamy cały długi videoesej, by o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać przynajmniej niektórych z Was i że gdy następnym razem będziecie oglądać Chłopaki nie płaczą docenicie ten film na kolejnym, nieco głębszym poziomie. 

Film nie ma jednego głównego bohatera. Zamiast tego opowiada o grupce mężczyzn w różnym wieku i sytuacji życiowej, którzy wmieszani są w pewien gangsterski przekręt. Wskutek tych wydarzeń każdy z nich zmienia się w jakiś sposób oraz na nowo układa z tym, jak postrzega samego siebie. Klamrą spinającą wszystkie te wątki jest męskość i różne jej oblicza. I właśnie pod tym kątem chciałbym opowiedzieć o Chłopaki nie płaczą. W tym momencie powinienem pewnie ostrzec przed spoilerami, ale… ten film ma dwadzieścia lat i jest jednym z najbardziej kultowych dokonań polskiej kinematografii, więc trochę trudno jest mi sobie wyobrazić, że ktoś go jeszcze nie widział. Tym niemniej, jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji – to jest najlepszy moment. 

Zacznijmy od Oskara. Oskar jest młodym mężczyzną, który ma dość ekstremalne problemy dermatologiczne. Żadna z terapii nie działa, więc lekarz doradza mu intensyfikację życia erotycznego w nadziei, że to pomoże. Problem polega na tym, że chłopak jest nieśmiały i ma bardzo mało doświadczenia w relacjach z kobietami. Ostatecznie korzysta z usług pracownicy seksualnej imieniem Lili, ale zamiast uprawiać z nią seks, wciąga ją w rozmowę o swoich pasjach i fascynacjach. 

Oskar wyraźnie wstydzi się tego, że nie dorasta do stereotypowego ideału męskości, czyli przebojowego macho, który nie ma problemu z uwodzeniem kobiet. Jak większość heteroseksualnych mężczyzn niepewnych swojej seksualności, bardzo defensywnie reaguje na pytanie czy jest gejem. Później zapewnia sutenera, że „jest normalny” co ma sugerować, że nie posiada specyficznych, niecodziennych seksualnych wymagań. Widać, że boi się być postrzegany jako ktoś z problemami w sferze seksualnej. Okazuje się jednak, że jego obawy są nieuzasadnione. Bo to ostatecznie jego wrażliwy charakter pozwolił mu na zawiązanie emocjonalnej relacji z Lili. 

Właśnie – emocjonalnej, nie erotycznej. Oskar przespał się z Lili, gdy dziewczyna odwiedziła go następnego dnia. Już nie w ramach obowiązków zawodowych, ale dlatego, że Oskar – w przeciwieństwie do jej innych klientów – traktował ją jak istotę ludzką, a nie środek do zaspokojenia potrzeb seksualnych. Podzielił się z nią własnymi aspiracjami, lękami i marzeniami oraz, co równie istotne, wysłuchał jej aspiracji, lęków i marzeń. To właśnie sprawiło, ze oboje się w sobie zakochali. 

Kolejną postacią jest Bolec. Bolec jest synem lokalnego gangstera i szefem klubu nocnego. Jego ojciec mocno naciska na niego i próbuje uczynić z Bolca godnego następcę, jednak od samego początku oczywistym jest, że Bolec nie jest materiałem na zimnego, profesjonalnego gangstera. Stara się, ale jego starania prowadzą wyłącznie do upokorzeń i katastrof. 

Kluczowa jest scena, w której Bolec, po próbie zabójstwa Kuby, przechodzi załamanie i zwierza mu się z ciężaru oczekiwań, jaki kładzie mu na barki jego ojciec. Dowiadujemy się, że Bolec jest beznadziejnym romantykiem, pasjonatem muzyki zakochanym w twórczości Mieczysława Fogga. Chciałby poświęcić się karierze producenta muzycznego i w ten sposób dzielić się swoja pasją ze światem oraz realizować własne aspiracje, niestety jako syn mafiosa, skazany jest na przejęcie interesu swojego ojca. 

W odpowiedzi Kuba otwiera się przed nim i opowiada o tym, jak sam od zawsze przebywał w cieniu własnego ojca. W większości znanych mi filmów komediowych, szczególnie z tamtego okresu, scena, w której dwóch mężczyzn rozkleja się emocjonalnie i rozmawia ze sobą o swoich uczuciach ukazana byłaby jako tani żart, ale Chłopaki nie płaczą jest zbyt mądrym filmem, by popełniać ten błąd. Tutaj pokazane jest to jako coś pozytywnego, coś dzięki czemu obaj ci bohaterowie są w stanie wymienić się doświadczeniami, przyjrzeć się własnej sytuacji życiowej, dojrzeć i zmienić się na lepsze. 

Pod koniec filmu Bolec stawia się ojcu i deklaruje, że ma zamiar poświęcić się karierze muzycznej. Jego ojciec akceptuje to i nawet, na swój manipulancki sposób, postanawia pomóc Bolcowi w osiągnięciu tego celu, ponieważ… no cóż, najwyraźniej mimo wszystko kocha swojego syna i chce, żeby był szczęśliwy. 

Już teraz widzimy dość wyraźnie, że Chłopaki nie płaczą promuje męską wrażliwość, szczerość względem własnych uczuć i słabości. Najlepszym przykładem tego przesłania jest jednak Grucha, jeden z gangsterów bezpośrednio zamieszanych w przekręt. Grucha, poza tym że jest znakomitą, narracyjnie użyteczną postacią grany jest przez Mirosława Zbrojewicza, który – tak się składa – jest fantastyczną istotą ludzką. 

Początkowo Grucha jest tym uosobieniem stereotypowej zimnej, brutalnej, dominującej i agresywnej męskości. Wszystko zaczyna się jednak zmieniać w chwili, gdy bohater ociera się o śmierć w strzelaninie i, niedługo później zakochuje się, z wzajemnością, w Andżeli. Ich romans jest bardzo uroczy, a Andżela w pewnym momencie dzierga dla swojego ukochanego kultowy już sweter. Ten sweter jest, nie ukrywajmy, dość paskudny, ale Grusze to nie przeszkadza. Większości widzów też nie, bo – tak jak Grucha – rozumiemy, co ten sweter symbolizuje. 

Wydaje mi się, że dość istotną sceną w historii tego bohatera jest ta, w której zostaje pobity przez osiedlowego wyzyskiwacza, któremu wcześniej zagroził bronią. To dość dobitnie pokazuje, że agresywny, dominujący typ męskości sprawdza się wyłącznie do czasu, w którym natrafisz na kogoś, kto się ciebie nie przestraszy. Znacznie lepiej pokazuje to jednak krótki wątek trzecioplanowej postaci granej przez Pawła Deląga. Jak on się nazywał? 

Ach, no właśnie, Jarosław Psikuta. Jarosław jest właśnie tym przykładem toksycznej, dominującej męskości. W wielu scenach widzimy jak upokarza osoby wokół siebie, w tym również swoją nową dziewczynę, Weronikę. Jej bardzo to imponuje, ale ona od samego początku jest kreowana przez scenarzystów na bardzo płytką, pustą osobę. I właśnie wyłącznie takim osobom imponuje agresywny, dominujący typ męskości – płytkim i pustym. Dlatego Weronika zrywa z Jarosławem, gdy tylko zostaje on pobity przez Gruchę i upokorzony przez policjanta naśmiewającego się z jego nazwiska. 

Okej, wróćmy do Gruchy. Ironią losu jest fakt, że to, co on zrobił Jarosławowi, później zrobiono jemu. To pokazuje ten łańcuch przemocy, który prędzej czy później dla każdego skończy się źle. Grucha to zrozumiał. W finale zabija Freda i idzie odpokutować za to do więzienia. W końcowych scenach filmu widzimy jednak, że Andżela nadal utrzymuje z nim kontakt i będzie czekała, aż Grucha wyjdzie na wolność. 

Przejdźmy w końcu do Freda. Fred jest uosobieniem toksycznej męskości. Jest dokładnie tym, kim chciałby być Jarosław i równocześnie pokazuje, jak złym pomysłem jest bycie kimś takim. Charyzma aktorska Czarka Pazury sprawia, że Freda ogląda się z przyjemnością, ale nie zmienia to faktu, że scenarzyści filmu nie dali mu ani jednej prawdziwie pozytywnej cechy. 

Wypowiedzi Freda mają bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością. W trakcie jego tyrady o pochodzeniu czarnoskórej mniejszości w USA Fred odwołuje się do popularnych wśród amerykańskich konserwatystów rasistowskich stereotypów, które mają bardzo niewiele wspólnego z faktami historycznymi. Podobnie zresztą jak jego rozumienie buddyjskiej reinkarnacji, które też stanowi bardzo uproszczony, ignorancko rozumiany obraz tej idei. Jego opinie o kobietach są równie… eee… głupie. 

Zauważyłem, że wielu osobom oglądającym ten film umyka fakt, że Fred umyślnie i konsekwentnie prezentowany jest przez scenarzystów jako ignorant. Nie powinniśmy podziwiać jego życiowej mądrości czy przenikliwości umysłu, bo właściwie wszystko, co wychodzi z jego ust to czyste brednie. I to jest istotną częścią charakteryzacji tej postaci. 

Fred nie traktuje swojego pozornego intelektu tak, jak robią to naprawdę inteligentni ludzie. Nie buduje za jego pomocą pozytywnych relacji z otoczeniem, nie używa intelektu jako narzędzia do porozumienia się z innymi ludźmi czy pokojowego rozwiązywania konfliktów. Używa go jako narzędzia do upokarzania Gruchy i Bolca, by w ten sposób cały czas podkreślać swoją dominującą pozycję. Szczególnie w przypadku Gruchy jest to zupełnie niepotrzebne, bo obaj są partnerami biznesowymi, a Grucha w żadnym momencie nie antagonizuje Freda i nigdy nie daje mu podstaw do podejrzeń, że chce go oszukać albo wystawić do wiatru. 

Filozofia życiowa tego bohatera zostaje zaprezentowana już na samym początku filmu, gdy Fred rani grupkę dresiarzy, którzy próbowali go okraść, po czym wypowiada do nich słowa będące tytułem filmu.Fred taki właśnie jest – okrutny, zimny, nieufny, dominujący, nieustannie podkreślający swoją wyższość nad innymi, głęboko zagrzebujący w sobie wszelkie pozytywne emocje i, przede wszystkim, nigdy nieokazujący słabości, sentymentów albo wrażliwości. Nie jest w stanie znieść myśli, że może wyglądać w oczach innych ludzi jak ktoś fizycznie lub emocjonalnie słaby albo godny pożałowania. Nawet towarzystwo Gruchy ubranego w swój cudowny, paskudny sweter, prowokuje Freda do nieustannego upokarzania swojego wspólnika. 

Problem polega na tym, że odkrywanie swoich słabości przed samym sobą albo innymi jest konieczne w celu emocjonalnego dojrzewania – o tym właśnie opowiada ten film. Jak już mówiłem wcześniej, to właśnie szczera, otwarta rozmowa i emocjonalne odsłonięcie się przed innymi sprawiło, że Oskar, Kuba i Bolec byli w stanie dojrzeć i zmienić się na lepsze. Fred tego nie potrafi i dlatego, jako jedyny pierwszoplanowy bohater tego filmu, nie dostaje szczęśliwego zakończenia. 

Momentem kluczowym do zrozumienia tego motywu przewodniego jest scena kulminacyjna, gdy Grucha strzela do Freda, po czym wypowiada najsłynniejsze słowa z całego filmu. 

„A historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał”

Tragedia Freda polega na tym, że nie był w stanie zrozumieć tego, co symbolizuje sweter Gruchy. Że nie ma niczego złego w sygnalizowaniu pozytywnych uczuć i indywidualnej wrażliwości, nawet jeśli czasami wyglądamy przez to trochę śmiesznie albo odrobinę nieprofesjonalnie. Że niczego nam to nie ujmuje, a często jest zdrowym sposobem na komunikowanie się z otoczeniem. Oskara uratowała pozytywna relacja z Lili. Bolca – pozytywna relacja z Kubą, a ostatecznie i z własnym ojcem. Gruchę ocaliła pozytywna relacja z Andżelą. Fred nie posiadał żadnych pozytywnych relacji – każda jego interakcja z inną postacią wychodziła z demonstracji siły, nie wrażliwości. I to, ostatecznie, doprowadziło do jego śmierci. 

Chłopaki nie płaczą raz po raz pokazuje nam, że toksyczna męskość kończy się w najlepszym razie upokorzeniem, w najgorszym – śmiercią. Że budowanie zdrowych relacji z innymi, relacji opartych na wzajemnym zrozumieniu i pomaganiu sobie w przepracowywaniu naszych problemów, czyni nas lepszymi ludźmi. Tytuł tego filmu ma charakter opisowy, nie wartościujący. Nie brzmi on „Chłopaki nie płaczą i to dobrze” albo „Chłopaki nie płaczą i to źle”. Na samym początku jest on neutralnym stanowiskiem informującym nas, o jakim typie męskości opowiadał będzie ten film. Później, aż do samego końca idea tego zimnego, oderwanego od okazywania słabości i uczuć typu męskości jest sukcesywnie dekonstruowana, a w finale ucieleśnienie tego typu męskości pada trupem. 

A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że… no cóż, ten film jest po prostu dobry. Nie ma tam ani jednej zbędnej sceny, dialogi są czystym złotem, każdy wątek ma swoje satysfakcjonujące rozwinięcie i zakończenie. Nie wspomniałem o wątku Kuby, ale też nie mam o nim zbyt wiele do powiedzenia. Nie dlatego, że jest słaby, w żadnym wypadku, po prostu jest najbardziej, eee, standardowy. Postać Kuby jest typem bohatera satelickiego – nie tyle samodzielnie przechodzi własną drogę, co uczestniczy w wątkach innych postaci i zmienia się pod wpływem tych wydarzeń, obserwując rzeczy, które dzieją się jego przyjaciołom i wrogom. Ten film jest w ogóle fantastycznie pomyślany. 

No i jest zabawny, i to w ten dyskretnie inteligentny sposób, który tylko udaje prymitywny humor. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz tyle razy roześmiałem się na jakimś filmie. Chłopaki nie płaczą zestarzeli się po prostu fantastycznie. Przez ostatnie pięć godzin montowałem ten wideoesej, a przed jego stworzeniem obejrzałem ten film trzy razy z rzędu. I wiecie co? Teraz mam ochotę obejrzeć go jeszcze raz. I mam nadzieję, że Was również zachęciłem do powrotu do tego filmu. 
Dzięki za obejrzenie mojego materiału. Żałuję, że nie znalazłem w nim miejsca na to, by wspomnieć o Lasce, ale Laska jest dla mnie przykładem platońskiego ideału. Sama jego ksywka pokazuje, że nie ma żadnych kompleksów związanych ze swoim poczuciem męskości, a jego egzystencjalna mądrość stanowi ważny etap w rozwoju postaci Kuby. I to chyba tyle. Jeszcze raz dzięki, zapraszam do śledzenia mojego kanału i sprawdzenia innych wideoesejów. Trzymajcie się i do usłyszenia następnym razem.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...