fragment okładki, całość tutaj. |
The Proposal to trzydziesty piąty
tom serii i zarazem dziesiąty, którego narratorem jest Marco. Jest
to również dziewiąty tom, którego autorem jest nie Katherine A. Applegate (oraz
jej mąż), tylko wynajęty przez wydawnictwo Scholastic autor widmo. W tym
wypadku mamy do czynienia z Jeffreyem Zeuhlke, dla którego jest to druga – po
całkiem dobrym The
Extreme –
i zarazem ostatnia pozycja w historii serii. Zeuhlke był pierwszym autorem
widmo Animorphs, zanim jeszcze seria
całkowicie oparła się na twórczości podwykonawców i podwykonawczyń, więc
zerknięcie, w jaki sposób ten autor sprawdzi się po tak długim czasie, gdy ta
nowa dynamika wydawnicza już spowszedniała, może być interesującym
doświadczeniem. W The Extreme pokazał,
że naprawdę czuje postać Marka i jest w stanie doświadczyć satysfakcjonującej
opowieści, więc… zobaczmy, jak pójdzie mu tym razem.
Powieść zaczyna się sceną, w której Marco cieszy się
wolnym czasem spędzanym wspólnie z ojcem. Sielankę przerywa telefon. Dzwoniącą
jest Nora – kobieta, z którą od pewnego czasu spotyka się ojciec Marka i, jakby
tego było mało, nauczycielka chłopca. Marco z oczywistych względów jest z tego
powodu dość skonfliktowany emocjonalnie. Z jednej strony ten związek wyraźnie
daje jego ojcu szczęście. Z drugiej – o czym tata Marka nie ma pojęcia – jego
żona nadal żyje, kontrolowana przez pasożyta z kosmosu i służąca mu jako
biologiczny skafander pozbawiony wolnej woli i możliwości powrotu do rodziny.
Po zwyczajowym nakreśleniu ram fabularnych Marco
dostrzega w telewizji odcinek programu publicystycznego prowadzonego przez…
eee… Jordana B. Petersona. No dobra, nie samego Petersona, ale jego lokalny
odpowiednik nazwiskiem William Roger Tennant. Do programu dzwonią ludzie z rozmaitymi
problemami życiowymi, a prowadzący nagania ich do Sharing – podobnej do
harcerstwa organizacji powołanej do istnienia przez Yeerków i służącej im do
pozyskiwania nowych nosicieli. Marco dochodzi do wniosku, że prowadzący jest
podstawionym przez kosmitów naganiaczem. Niechętnie – wie bowiem, czym to się
skończy – bo niechętnie, ale ostatecznie decyduje się zaalarmować Jake’a. Przedtem jednak ma dość
niekomfortową rozmowę z ojcem odnośnie jego związku. Marco wie, że powinien go
wspierać, ale sytuacja jest na tyle skomplikowana, by nie był w stanie sobie z
nią poradzić w odpowiedni sposób.
Chłopak próbuje morphować się w rybołowa, by polecieć
na farmę Cassie i zdać pozostałym
relację z tego, co zobaczył w telewizji, ale coś idzie nie tak i zamiast tego
zmienia się w jakąś dziwaczną hybrydę ptaka i… homara? Okej, przysięgam że nie
planowałem tego dowcipu (pierwszy szkic tej blognotki powstaje na bieżąco z lekturą),
ale wygląda na to, że typ z telewizji naprawdę jest odpowiednikiem Petersona.
Spanikowany Marco wraca do ludzkiej postaci i zamiast morpha wybiera rower.
Decyduje się zataić ten incydent przed przyjaciółmi i opowiada im o programie
telewizyjnym Williama Rogera Tennanta. Okazuje się, że Rachel poniekąd zna tego jegomościa, bo jej mama czyta poradniki
życiowe jego autorstwa.
Po kilku naprawdę niezłych żartach sytuacyjnych ze
strony nieocenionego Axa (szkoda, ze
to ostatnia pozycja tego autora widmo, bo ma naprawdę dobry dryg do takich
rzeczy) Jake zarządza regularną obserwację Tennanta celem znalezienia na niego
jakichś brudów. Marco zostaje sparowany z Cassie i to jest dobry narracyjny
zabieg, bo obie te postacie bardzo dobrze ze sobą współgrają. Bardzo mnie
smuci, że tego typu sytuacje zdarzają się nieczęsto, bo to jeden z niewielu
motywów, w ramach których potrafię lubić tę bohaterkę bez zastrzeżeń.
Akcja przeskakuje o kilka dni do przodu. Po incydencie
z homarem Marco nie miał już żadnych problemów z morphowaniem. Animorphom udało
się potwierdzić, że Tennant jest nosicielem (Tobias wypatrzył, ze odbywa wizytę w basenie Yeerków) i mają
wstępny plan działania. W trakcie rutynowej obserwacji Tennanta Cassie wciąga
Marka w rozmowę o całej tej sytuacji z nowym życiem romantycznym jego taty. To
właśnie dlatego lubię dynamikę tych dwóch postaci – bo Cassie zawsze potrafi
zrobić Markowi przestrzeń do otworzenia się i uzewnętrznienia swoich emocji.
Wtedy przez krótki moment widzimy trochę innego Marka niż zwykle i bardzo
dobrze, bo w znaczący sposób pogłębia to postać.
Plan wygląda następująco. Tennant trzyma w swojej
posiadłości kilka papużek hodowlanych. Animorphy planują podszyć się pod nie i
dokonać infiltracji domu, by znaleźć coś kompromitującego na celebrytę, ujawnić
to i w ten sposób odciąć Yeerkom dostęp do mediów. Przypominam, że akcja serii
dzieje się pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy można było jeszcze wierzyć,
że wywleczenie i publiczne pranie brudów paskudnie zachowujących się osobowości
publicznych jakkolwiek negatywnie wpływa na ich popularność. Ach, najtisy, lata
utraconej niewinności.
Bohaterowie wykorzystują świeżo pozyskane morphy
wiewiórek, by zakraść się do posiadłości. Pozyskanie morphów papużek odbyło się
bez większych komplikacji – Marco został co prawda podziobany, ale niezbyt
groźnie. Wraz z Rachel przybierają nowe formy i zaczynają obserwować Tennanta.
Podsłuchują jego rozmowę telefoniczną z Visserem Trzy. Okazuje się, że prezes
stacji telewizyjnej, w którym Tennant ma swój program postanowił wręczyć mu
nagrodę na gali, na której uhonorowane zostaną najważniejsze osobowości
telewizji. Sam guru spodziewa się również, że jego program zostanie w przyszłym
sezonie przesunięty na korzystniejszą porę emisji.
W tym momencie
Marco zaczyna tracić kontrolę nad morphem. Przeszkadza przy tym Tennantowi w
rozmowie z Visserem. Kontroler wpada w furię i wchodzi w pełny tryb Jacka
Torrance’a, próbując uśmiercić ptaszka. A, i Marco ze strachu narobił na jego
biurko. Yeerk okazuje się kompletnym szajbusem i amoralnym monstrum nawet jak
na standardy swojego gatunku – zamknięty w ciele pacyfisty morderca, który
ledwie jest w stanie powstrzymać się od eksplozji przemocy. Wszystkiego tego
dowiadujemy się we wściekłej tyradzie, którą wygłasza do Marka-papużki i która
jest trochę zbyt wygodna narracyjnie, bym był w stanie wziąć ją na poważnie.
Yeerk orientuje się, że Marco jest Animorphem i
alarmuje siły szybkiego reagowania. Tymczasem Marco jest już prawie martwy, z
kośćmi wystającymi z jego ptasiego ciała i ledwie przytomny. Jake każe mu
wracać do ludzkiej postaci, reszta Animorphów przybywa z odsieczą, Rachel
remorphuje się, na arenę wydarzeń wkraczają siły Yeerków i wywiązuje się walka.
Marco zachowuje przytomność na tyle, by się demorphować, co anuluje wszystkie
jego obrażenia poniesione w ciele papużki. Próbuje zmienić się w goryla, ale
ponownie ma problem podobny do tego z początku tomu, gdy zmienił się w hybrydę
ptaka i homara – tym razem przekształca się w mieszankę goryla i ryby. Tobias
dostrzega to i każe mu wracać do ludzkiej postaci. Animorphy uciekają.
Już w bezpiecznym miejscu Jake wsiada na Marka,
próbując dowiedzieć się, czemu chłopak nie raczył nikomu wspomnieć o tym, że ma
problemy z morphowaniem. Przywołany zostaje incydent z Rachel mającą alergię na
morpha krokodyla i problemami, jakie to sprawiło Animorphom, ale Ax
teoretyzuje, że tym razem przyczyna może tkwić w czymś innym – przytłaczających
problemach emocjonalnych. Wypływa więc sprawa ojca Marka, który zaczął
randkować z inną kobietą, pozostając w nieświadomości faktu, że jego żona nadal
żyje. Staje na tym, że to właśnie rozprasza chłopca tak bardzo, że wpływa to na
jego zdolność morphowania.
Nie jestem pewien czy to kupuję. Te dzieciaki od
dawna przywalone są traumami, trudnymi sytuacjami emocjonalnymi i rozmaitymi
psychicznymi obciążeniami… i dopiero teraz, z tak relatywnie błahego powodu,
Marco ma problemy z morphowaniem? Nie zrozumcie mnie źle, ta konkretna sytuacja
z pewnością jest dla niego bardzo trudna, ale w porównaniu z Jake’em, który od
miesięcy żyje pod jednym dachem z Yeerkiem zamieszkującym ciało jego ukochanego
starszego brata? Tobiasem, który dosłownie stał się istotą innego gatunku, by
przetrwać? Rachel, cały czas balansującej na krawędzi transformacji w Davida? Nawet Marco, który już wcześniej musiał uporać się z
faktem, że jego matka padła ofiarą Yeerków i jest niewolnicą przywódcy floty
najeźdźców był w stanie pozbierać się w takim stopniu, by nie mieć żadnych
problemów z morphowaniem.
No cóż, każda osoba ma inaczej ustawione bariery
psychiczne, więc nie jest to zupełnie nieprawdopodobne. Może to przysłowiowa
słomka, która powaliła wielbłąda, ale pachnie mi to ewidentnym retconem –
dodaniem nowej, nieplanowanej wcześniej zmiennej do zasad działania morphowania
by stworzyć kolejną dramę, nie dbając o to, że w świetle tego faktu poprzednie
wydarzenia wyglądać będą znacząco inaczej. Marco dostaje czasowy zakaz
transformacji i wszyscy rozchodzą się do siebie. Chłopak nakrywa swojego ojca i
jego nową dziewczynę w intymnej sytuacji, chwilę wcześniej zostaje zaatakowany
przez pudla tej drugiej. Marco bierze psa na ręce i pobiera jego morpha, by
uspokoić zwierzaka.
Przez kilka następnych dni Marco trenuje morphowanie.
Słowo „trenuje” nie pasuje tu jednak jakoś specjalnie, bo wszystkie morphy
działają bez zarzutu, a on sam nie ma najmniejszych problemów z panowaniem nad
nimi. Jake udziela Markowi pozwolenia na udział w ich kolejnej misji –
wywołanie skandalu na gali wręczania nagród w taki sposób, by zniszczyć
reputację Tennanta. Jake ma pewne opory, ale chłopak jest mądry – wie, że w
kwestii wywoływania skandali Marco jest po prostu niezastąpiony. Szczególnie,
że plan polega na sprowokowaniu i wytrąceniu z (i tak bardzo chwiejnej)
równowagi psychicznej Yeerka.
Gala odbywa się w hotelu, w którym wcześniej
bohaterowie powstrzymywali Yeerków przed przejęciem kontroli nad prezydentem
(Trylogia Davida, konkretnie jej środkowa część – punkt za sympatyczne nawiązanie). Bohaterowie bez większych problemów
dostają się do środka pod postacią karaluchów. Plan polega na tym, by wywołać u
Yeerka publiczny atak szału. Marcowi udaje się wybadać, która miska z jedzeniem
wyląduje przed Tennantem, po czym zmienia się w pająka i razem z resztą
Animorphów ładuje się do środka.
To znaczy – próbuje zmienić się w pająka, bo jego
moce ponownie zaczynają szwankować i, co uświadamia sobie za późno, kończy jako
hybryda pająka i skunksa, wprawiając w przerażenie personel kuchenny.
Desperacko starając się, by pozostali nie zorientowali się, że ponownie
nawalił, Marco zostaje osaczony przez kelnerów i kucharzy. To, co dzieje się
później jest po prostu surrealistyczne (w pozytywny sposób!) – Marco, pod
postacią hybrydy skunksa i pająka, rozmawia telepatycznie ze swoimi
prześladowcami i każe im sobie iść, bo inaczej zmieni się w większego potwora.
Oni, zapewne nie nadążając jeszcze za sytuacją (też bym nie nadążał), mówią mu na to, że nie ma tak
dobrze. Marco zaczyna się demorphować, co jest procesem wizualnie wyjątkowo
odrażającym, szczególnie jeśli obserwator nie rozumie, co się dzieje. Pościg
zwiewa z krzykiem i próbuje poinformować przełożonego, że w szatni (gdzie
działa się cała ta scena) przebywa telepatyczny potwór.
Marco kończy demorphowanie i wraca do kuchni.
Pozostałym (nadal w sałatce, pod postacią karaluchów) wmawia, że sam musi
dostarczyć Tennantowi półmisek, bo jest za duże ryzyko, że kelnerzy pomieszają
go z innymi. Zanim jednak udaje mu się dotrzeć do półmiska, menadżer bierze go
za jednego z pracowników i każe mu opróżnić pojemnik z odpadkami. Gdy Marco, po
wykonaniu tej czynności, wraca do kuchni, półmisek już gdzieś zniknął. Okazuje
się, że trafił do Zaca Hansona, popularnego wśród nastolatek muzyka i celebryty
z lat dziewięćdziesiątych, który również przebywał na gali (cameos najtisowych celebrytów to ten
element serii, który ewidentnie zestarzał się najgorzej). Animorphom udaje się
bezpiecznie uciec i dołączyć do Marka.
Bohaterowie mają na szczęście plan awaryjny, ale i on
nie idzie tak gładko, jakby tego chcieli. Marco ponownie zostaje wezwany przez
menadżera do uprzątnięcia odpadków, przez co to Ax jest odpowiedzialny za
dostarczenie karaluchów na głowę Tennanta. Znając Axa, to się nie mogło odbyć
bez komplikacji. Wskutek nieporozumienia Andalita wdaje się w szamotaninę,
która kończy się tym, że jedzenie ląduje na głowie Tennanta. Wydarzenia… no
cóż, eskalują ale ostatecznie wybuch Yeerka został chwilowo stłumiony dzięki
przytomności Marka. Karaluchom również niepostrzeżenie udało się zagnieździć we
fryzurze Tennanta i zaatakować w kluczowym momencie – gdy wszystkie światła i
kamery były skierowane na niego w momencie odbierania nagrody.
Atak niestety zakończył się porażką, bo Yeerk okazał
się dysponować zaskakująco dużymi zasobami samokontroli i nie stracił nad sobą
panowania, mimo starań gryzących jego skalp Animorphów. Bohaterowie wracają do
domów. Marco szczególnie źle znosi tę porażkę – plan powinien był zadziałać, a
on sam nawalił dwukrotnie podczas tej akcji. I nadal nie jest w stanie opanować
swojego morphowania w kluczowych sytuacjach. Chłopaka odwiedza Cassie, by pomóc
mu przepracować jego problemy emocjonalne. Okazało się, że Cassie przejrzała
jego wcześniejsze kłamstwo i domyśliła się, że Marco ponownie miał incydent
morphowy.
Cassie jednocześnie delikatnie, ale precyzyjnie
przebija się przez sztubacką pozę Marka i wyciąga jego problemy emocjonalne na
wierzch, w taki sposób, by chłopak nie był w stanie zbyć jej humorem. Tak,
Marco ma relatywnie niewiele oparcia w najbliższych. W przeciwieństwie do
większości Animorphów nie ma rodzeństwa, ma tylko jednego rodzica i ten rodzic
właśnie zaczyna dzielić swoją uwagę i emocjonalne zaangażowanie między nim i
obcą osobą. Chłopak czuje się opuszczany i wypieranie tych lęków nie rozwiąże
problemów – jedynie je pogłębi.
To niesamowicie istotna, bardzo dobrze napisana
scena. Jest tu Cassie, jaką lubię, a jaką zbyt rzadko dostaję – obdarowana dużą
inteligencją emocjonalną empatyczna dziewczyna, która potrafi przejrzeć
powierzchowność danej osoby i dotrzeć do sedna jej problemów, by pomóc je
rozwiązać. Marco reaguje bardzo
realistycznie – gniewem, ale szybko się reflektuje i zaczyna przyjmować do
wiadomości słowa Cassie.
Następnego dnia Marco i Tobias realizują kolejny plan
zdyskredytowania Tennanta. Marco zmienia się w upierdliwego pudla swojej
nauczycielki i atakuje Yeerka w czasie jego codziennego joggingu – z całą
zawziętością małego, podekscytowanego pieska. Powtarzają ten manewr codziennie,
cały czas grillując nerwy narwanego Tennanta. Przez nich Yeerk anuluje
przemowę, jaką miał wygłosić na otwarciu nowej sali konferencyjnej i zostaje
publicznie upokorzony w trakcie spotkania biznesowego. Marco znajduje całą tę
sytuację wyjątkowo katarktyczną.
Katharsis musi jednak poczekać – ojciec Marka odbywa
z nim poważną rozmowę, w trakcie której tłumaczy mu, że gotowy jest już
zakończyć żałobę po śmierci swojej żony i jego matki i pójść dalej ze swoim
życiem. Mówi Markowi, że jest gotów oświadczyć się Norze i ją poślubić, ale nie
zrobi tego bez zgody syna. Chłopak jest całkowicie rozdarty – z jednej strony
on sam z oczywistych powodów nie chce porzuci nadziei na to, że odzyska matkę.
Z drugiej strony nie chce stawać na drodze szczęściu swojego ojca. Marco
wybiega z domu bez podania odpowiedzi i dołącza do reszty Animorphów
przygotowujących się do ostatecznej akcji. Po długim grillowaniu Tennanta mają
zamiar w końcu go zdetonować w trakcie programu w telewizji.
Właściwie to nie w trakcie, a tuż przed – bohaterowie
wiedzą już, że Yeerk potrafi kontrolować się publicznie, dopiero prywatnie
pozwala sobie na ataki furii. Dlatego sprowokują go zanim zacznie się emisja,
ale jednocześnie włączą kamery wcześniej niż planowała stacja, by ten moment
został uchwycony i wyemitowany milionom widzów. Marco morphuje w pudla… ale
ponownie jego morph szwankuje i nieborak kończy jako hybryda pudla z
niedźwiedziem polarnym. Konkretnie – prędkość i zajadłość pudla ze szczękami
niedźwiedzia polarnego. Wielkości samochodu osobowego. Cudem udaje mu się
zapanować nad morphem i nie pożreć Tennanta. Jake i Cassie wspólnymi siłami
pomagają chłopakowi odzyskać całkowitą kontrolę nad morphem. Marco odzyskuje
postać pudla, Yeerk bierze na nim mściwy odwet, wszystko to łapie kamera, a
producent oświadcza Tennantowi, że jego stacja nie będzie zatrudniała
sadystycznego potwora, niech spróbuje w FOX.
(poważnie, nazwa stacji FOX padła w tej książce w
dokładnie tym kontekście. Sam byłem zaskoczony jadowitym podgryzieniem
konserwatywnej stacji telewizyjnej w książce dla dzieci – pomijając wszystko
inne, które z młodocianych czytelników zrozumie i doceni ten żart)
Epilog powieści rozgrywa się na weselu Nory i ojca
Marka. Chłopak pozbierał się już psychicznie i doszedł do siebie na tyle, by
być w stanie całkowicie kontrolować swoje transformacje. Marco zaakceptował
nową żonę swojego ojca (psa nadal jednak nienawidził) i wszystko skończyło się
dla niego mniej więcej dobrze. Powieść kończy się cliffhangerem – chłopiec
otrzymuje telefon od swojej matki – który prowadzi bezpośrednio do książki
pobocznej, niebędącej częścią głównego cyklu. A mnie pozostawia z dylematem,
czy powinienem przeczytać (opisać) ją teraz czy, zgodnie z moim dotychczasowym
założeniem, trzymać się wyłącznie głównego cyklu, a do pozostałych rzeczy
wrócić po jego zakończeniu. Zobaczymy jak to z tym będzie.
Powiem tak – to był nierówny tom. Autor wykonał
bardzo dobrą robotę w tym, co stanowi największą siłę cyklu, czyli
prezentowaniu skomplikowanych relacji emocjonalnych w atrakcyjnej konwencji
przygodowej fantastyki dla młodzieży. Podoba mi się, że antagonista w tym epizodzie stanowi tematyczny kontrapunkt dla osobistego wątku Marka. Chłopiec musi nauczyć się przepracowywać swoje negatywne emocje i rozładowywać je w zdrowy, nietoksyczny sposób, w przeciwnym wypadku to one będą kontrolowały jego i staną się dla niego przeszkodą oraz potencjalnym zagrożeniem. Yeerk potrafi panować nad swoimi emocjami, ale to nie sprawia, że one w czarodziejski sposób znikają i przestają sprawiać mu problemy. Przeciwnie, wybuchy agresji w końcu stają się przyczyną jego klęski. Marco był w stanie rozwiązać swój problem emocjonalny i to zmieniło go na lepsze - dlatego zwyciężył.
Z drugiej strony akcja książki jest przeraźliwie szablonowa. To po prostu kolejna akcja w historii Animorphów, ani specjalnie znacząca ani specjalnie interesująca sama w sobie. Problemy z opanowaniem morpha miała już Rachel i powtórne rozegranie bardzo podobnego wątku wypada blado. Bohaterowie nie pozyskują żadnych interesujących morhpów (może poza wiewiórkami, których używają dosłownie przez moment), sytuacja też wypada powtarzalnie. Gdyby nie mocne relacje między postaciami, ślub ojca Marka i cliffhanger, byłby to kompletny zapychacz. Więc na dwoje babka wróżyła.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz