sobota, 29 lutego 2020

Animorphs. 35 - The Proposal

fragment okładki, całość tutaj.

The Proposal to trzydziesty piąty tom serii i zarazem dziesiąty, którego narratorem jest Marco. Jest to również dziewiąty tom, którego autorem jest nie Katherine A. Applegate (oraz jej mąż), tylko wynajęty przez wydawnictwo Scholastic autor widmo. W tym wypadku mamy do czynienia z Jeffreyem Zeuhlke, dla którego jest to druga – po całkiem dobrym The Extreme – i zarazem ostatnia pozycja w historii serii. Zeuhlke był pierwszym autorem widmo Animorphs, zanim jeszcze seria całkowicie oparła się na twórczości podwykonawców i podwykonawczyń, więc zerknięcie, w jaki sposób ten autor sprawdzi się po tak długim czasie, gdy ta nowa dynamika wydawnicza już spowszedniała, może być interesującym doświadczeniem. W The Extreme pokazał, że naprawdę czuje postać Marka i jest w stanie doświadczyć satysfakcjonującej opowieści, więc… zobaczmy, jak pójdzie mu tym razem.

Powieść zaczyna się sceną, w której Marco cieszy się wolnym czasem spędzanym wspólnie z ojcem. Sielankę przerywa telefon. Dzwoniącą jest Nora – kobieta, z którą od pewnego czasu spotyka się ojciec Marka i, jakby tego było mało, nauczycielka chłopca. Marco z oczywistych względów jest z tego powodu dość skonfliktowany emocjonalnie. Z jednej strony ten związek wyraźnie daje jego ojcu szczęście. Z drugiej – o czym tata Marka nie ma pojęcia – jego żona nadal żyje, kontrolowana przez pasożyta z kosmosu i służąca mu jako biologiczny skafander pozbawiony wolnej woli i możliwości powrotu do rodziny.

Po zwyczajowym nakreśleniu ram fabularnych Marco dostrzega w telewizji odcinek programu publicystycznego prowadzonego przez… eee… Jordana B. Petersona. No dobra, nie samego Petersona, ale jego lokalny odpowiednik nazwiskiem William Roger Tennant. Do programu dzwonią ludzie z rozmaitymi problemami życiowymi, a prowadzący nagania ich do Sharing – podobnej do harcerstwa organizacji powołanej do istnienia przez Yeerków i służącej im do pozyskiwania nowych nosicieli. Marco dochodzi do wniosku, że prowadzący jest podstawionym przez kosmitów naganiaczem. Niechętnie – wie bowiem, czym to się skończy – bo niechętnie, ale ostatecznie decyduje się zaalarmować Jake’a. Przedtem jednak ma dość niekomfortową rozmowę z ojcem odnośnie jego związku. Marco wie, że powinien go wspierać, ale sytuacja jest na tyle skomplikowana, by nie był w stanie sobie z nią poradzić w odpowiedni sposób.

Chłopak próbuje morphować się w rybołowa, by polecieć na farmę Cassie i zdać pozostałym relację z tego, co zobaczył w telewizji, ale coś idzie nie tak i zamiast tego zmienia się w jakąś dziwaczną hybrydę ptaka i… homara? Okej, przysięgam że nie planowałem tego dowcipu (pierwszy szkic tej blognotki powstaje na bieżąco z lekturą), ale wygląda na to, że typ z telewizji naprawdę jest odpowiednikiem Petersona. Spanikowany Marco wraca do ludzkiej postaci i zamiast morpha wybiera rower. Decyduje się zataić ten incydent przed przyjaciółmi i opowiada im o programie telewizyjnym Williama Rogera Tennanta. Okazuje się, że Rachel poniekąd zna tego jegomościa, bo jej mama czyta poradniki życiowe jego autorstwa.

Po kilku naprawdę niezłych żartach sytuacyjnych ze strony nieocenionego Axa (szkoda, ze to ostatnia pozycja tego autora widmo, bo ma naprawdę dobry dryg do takich rzeczy) Jake zarządza regularną obserwację Tennanta celem znalezienia na niego jakichś brudów. Marco zostaje sparowany z Cassie i to jest dobry narracyjny zabieg, bo obie te postacie bardzo dobrze ze sobą współgrają. Bardzo mnie smuci, że tego typu sytuacje zdarzają się nieczęsto, bo to jeden z niewielu motywów, w ramach których potrafię lubić tę bohaterkę bez zastrzeżeń.

Akcja przeskakuje o kilka dni do przodu. Po incydencie z homarem Marco nie miał już żadnych problemów z morphowaniem. Animorphom udało się potwierdzić, że Tennant jest nosicielem (Tobias wypatrzył, ze odbywa wizytę w basenie Yeerków) i mają wstępny plan działania. W trakcie rutynowej obserwacji Tennanta Cassie wciąga Marka w rozmowę o całej tej sytuacji z nowym życiem romantycznym jego taty. To właśnie dlatego lubię dynamikę tych dwóch postaci – bo Cassie zawsze potrafi zrobić Markowi przestrzeń do otworzenia się i uzewnętrznienia swoich emocji. Wtedy przez krótki moment widzimy trochę innego Marka niż zwykle i bardzo dobrze, bo w znaczący sposób pogłębia to postać.

Plan wygląda następująco. Tennant trzyma w swojej posiadłości kilka papużek hodowlanych. Animorphy planują podszyć się pod nie i dokonać infiltracji domu, by znaleźć coś kompromitującego na celebrytę, ujawnić to i w ten sposób odciąć Yeerkom dostęp do mediów. Przypominam, że akcja serii dzieje się pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy można było jeszcze wierzyć, że wywleczenie i publiczne pranie brudów paskudnie zachowujących się osobowości publicznych jakkolwiek negatywnie wpływa na ich popularność. Ach, najtisy, lata utraconej niewinności.

Bohaterowie wykorzystują świeżo pozyskane morphy wiewiórek, by zakraść się do posiadłości. Pozyskanie morphów papużek odbyło się bez większych komplikacji – Marco został co prawda podziobany, ale niezbyt groźnie. Wraz z Rachel przybierają nowe formy i zaczynają obserwować Tennanta. Podsłuchują jego rozmowę telefoniczną z Visserem Trzy. Okazuje się, że prezes stacji telewizyjnej, w którym Tennant ma swój program postanowił wręczyć mu nagrodę na gali, na której uhonorowane zostaną najważniejsze osobowości telewizji. Sam guru spodziewa się również, że jego program zostanie w przyszłym sezonie przesunięty na korzystniejszą porę emisji.

 W tym momencie Marco zaczyna tracić kontrolę nad morphem. Przeszkadza przy tym Tennantowi w rozmowie z Visserem. Kontroler wpada w furię i wchodzi w pełny tryb Jacka Torrance’a, próbując uśmiercić ptaszka. A, i Marco ze strachu narobił na jego biurko. Yeerk okazuje się kompletnym szajbusem i amoralnym monstrum nawet jak na standardy swojego gatunku – zamknięty w ciele pacyfisty morderca, który ledwie jest w stanie powstrzymać się od eksplozji przemocy. Wszystkiego tego dowiadujemy się we wściekłej tyradzie, którą wygłasza do Marka-papużki i która jest trochę zbyt wygodna narracyjnie, bym był w stanie wziąć ją na poważnie.

Yeerk orientuje się, że Marco jest Animorphem i alarmuje siły szybkiego reagowania. Tymczasem Marco jest już prawie martwy, z kośćmi wystającymi z jego ptasiego ciała i ledwie przytomny. Jake każe mu wracać do ludzkiej postaci, reszta Animorphów przybywa z odsieczą, Rachel remorphuje się, na arenę wydarzeń wkraczają siły Yeerków i wywiązuje się walka. Marco zachowuje przytomność na tyle, by się demorphować, co anuluje wszystkie jego obrażenia poniesione w ciele papużki. Próbuje zmienić się w goryla, ale ponownie ma problem podobny do tego z początku tomu, gdy zmienił się w hybrydę ptaka i homara – tym razem przekształca się w mieszankę goryla i ryby. Tobias dostrzega to i każe mu wracać do ludzkiej postaci. Animorphy uciekają.

Już w bezpiecznym miejscu Jake wsiada na Marka, próbując dowiedzieć się, czemu chłopak nie raczył nikomu wspomnieć o tym, że ma problemy z morphowaniem. Przywołany zostaje incydent z Rachel mającą alergię na morpha krokodyla i problemami, jakie to sprawiło Animorphom, ale Ax teoretyzuje, że tym razem przyczyna może tkwić w czymś innym – przytłaczających problemach emocjonalnych. Wypływa więc sprawa ojca Marka, który zaczął randkować z inną kobietą, pozostając w nieświadomości faktu, że jego żona nadal żyje. Staje na tym, że to właśnie rozprasza chłopca tak bardzo, że wpływa to na jego zdolność morphowania.

Nie jestem pewien czy to kupuję. Te dzieciaki od dawna przywalone są traumami, trudnymi sytuacjami emocjonalnymi i rozmaitymi psychicznymi obciążeniami… i dopiero teraz, z tak relatywnie błahego powodu, Marco ma problemy z morphowaniem? Nie zrozumcie mnie źle, ta konkretna sytuacja z pewnością jest dla niego bardzo trudna, ale w porównaniu z Jake’em, który od miesięcy żyje pod jednym dachem z Yeerkiem zamieszkującym ciało jego ukochanego starszego brata? Tobiasem, który dosłownie stał się istotą innego gatunku, by przetrwać? Rachel, cały czas balansującej na krawędzi transformacji w Davida? Nawet Marco, który już wcześniej musiał uporać się z faktem, że jego matka padła ofiarą Yeerków i jest niewolnicą przywódcy floty najeźdźców był w stanie pozbierać się w takim stopniu, by nie mieć żadnych problemów z morphowaniem.

No cóż, każda osoba ma inaczej ustawione bariery psychiczne, więc nie jest to zupełnie nieprawdopodobne. Może to przysłowiowa słomka, która powaliła wielbłąda, ale pachnie mi to ewidentnym retconem – dodaniem nowej, nieplanowanej wcześniej zmiennej do zasad działania morphowania by stworzyć kolejną dramę, nie dbając o to, że w świetle tego faktu poprzednie wydarzenia wyglądać będą znacząco inaczej. Marco dostaje czasowy zakaz transformacji i wszyscy rozchodzą się do siebie. Chłopak nakrywa swojego ojca i jego nową dziewczynę w intymnej sytuacji, chwilę wcześniej zostaje zaatakowany przez pudla tej drugiej. Marco bierze psa na ręce i pobiera jego morpha, by uspokoić zwierzaka.

Przez kilka następnych dni Marco trenuje morphowanie. Słowo „trenuje” nie pasuje tu jednak jakoś specjalnie, bo wszystkie morphy działają bez zarzutu, a on sam nie ma najmniejszych problemów z panowaniem nad nimi. Jake udziela Markowi pozwolenia na udział w ich kolejnej misji – wywołanie skandalu na gali wręczania nagród w taki sposób, by zniszczyć reputację Tennanta. Jake ma pewne opory, ale chłopak jest mądry – wie, że w kwestii wywoływania skandali Marco jest po prostu niezastąpiony. Szczególnie, że plan polega na sprowokowaniu i wytrąceniu z (i tak bardzo chwiejnej) równowagi psychicznej Yeerka.

Gala odbywa się w hotelu, w którym wcześniej bohaterowie powstrzymywali Yeerków przed przejęciem kontroli nad prezydentem (Trylogia Davida, konkretnie jej środkowa część – punkt za sympatyczne nawiązanie). Bohaterowie bez większych problemów dostają się do środka pod postacią karaluchów. Plan polega na tym, by wywołać u Yeerka publiczny atak szału. Marcowi udaje się wybadać, która miska z jedzeniem wyląduje przed Tennantem, po czym zmienia się w pająka i razem z resztą Animorphów ładuje się do środka.

To znaczy – próbuje zmienić się w pająka, bo jego moce ponownie zaczynają szwankować i, co uświadamia sobie za późno, kończy jako hybryda pająka i skunksa, wprawiając w przerażenie personel kuchenny. Desperacko starając się, by pozostali nie zorientowali się, że ponownie nawalił, Marco zostaje osaczony przez kelnerów i kucharzy. To, co dzieje się później jest po prostu surrealistyczne (w pozytywny sposób!) – Marco, pod postacią hybrydy skunksa i pająka, rozmawia telepatycznie ze swoimi prześladowcami i każe im sobie iść, bo inaczej zmieni się w większego potwora. Oni, zapewne nie nadążając jeszcze za sytuacją (też bym nie nadążał), mówią mu na to, że nie ma tak dobrze. Marco zaczyna się demorphować, co jest procesem wizualnie wyjątkowo odrażającym, szczególnie jeśli obserwator nie rozumie, co się dzieje. Pościg zwiewa z krzykiem i próbuje poinformować przełożonego, że w szatni (gdzie działa się cała ta scena) przebywa telepatyczny potwór.

Marco kończy demorphowanie i wraca do kuchni. Pozostałym (nadal w sałatce, pod postacią karaluchów) wmawia, że sam musi dostarczyć Tennantowi półmisek, bo jest za duże ryzyko, że kelnerzy pomieszają go z innymi. Zanim jednak udaje mu się dotrzeć do półmiska, menadżer bierze go za jednego z pracowników i każe mu opróżnić pojemnik z odpadkami. Gdy Marco, po wykonaniu tej czynności, wraca do kuchni, półmisek już gdzieś zniknął. Okazuje się, że trafił do Zaca Hansona, popularnego wśród nastolatek muzyka i celebryty z lat dziewięćdziesiątych, który również przebywał na gali (cameos najtisowych celebrytów to ten element serii, który ewidentnie zestarzał się najgorzej). Animorphom udaje się bezpiecznie uciec i dołączyć do Marka.

Bohaterowie mają na szczęście plan awaryjny, ale i on nie idzie tak gładko, jakby tego chcieli. Marco ponownie zostaje wezwany przez menadżera do uprzątnięcia odpadków, przez co to Ax jest odpowiedzialny za dostarczenie karaluchów na głowę Tennanta. Znając Axa, to się nie mogło odbyć bez komplikacji. Wskutek nieporozumienia Andalita wdaje się w szamotaninę, która kończy się tym, że jedzenie ląduje na głowie Tennanta. Wydarzenia… no cóż, eskalują ale ostatecznie wybuch Yeerka został chwilowo stłumiony dzięki przytomności Marka. Karaluchom również niepostrzeżenie udało się zagnieździć we fryzurze Tennanta i zaatakować w kluczowym momencie – gdy wszystkie światła i kamery były skierowane na niego w momencie odbierania nagrody.

Atak niestety zakończył się porażką, bo Yeerk okazał się dysponować zaskakująco dużymi zasobami samokontroli i nie stracił nad sobą panowania, mimo starań gryzących jego skalp Animorphów. Bohaterowie wracają do domów. Marco szczególnie źle znosi tę porażkę – plan powinien był zadziałać, a on sam nawalił dwukrotnie podczas tej akcji. I nadal nie jest w stanie opanować swojego morphowania w kluczowych sytuacjach. Chłopaka odwiedza Cassie, by pomóc mu przepracować jego problemy emocjonalne. Okazało się, że Cassie przejrzała jego wcześniejsze kłamstwo i domyśliła się, że Marco ponownie miał incydent morphowy.

Cassie jednocześnie delikatnie, ale precyzyjnie przebija się przez sztubacką pozę Marka i wyciąga jego problemy emocjonalne na wierzch, w taki sposób, by chłopak nie był w stanie zbyć jej humorem. Tak, Marco ma relatywnie niewiele oparcia w najbliższych. W przeciwieństwie do większości Animorphów nie ma rodzeństwa, ma tylko jednego rodzica i ten rodzic właśnie zaczyna dzielić swoją uwagę i emocjonalne zaangażowanie między nim i obcą osobą. Chłopak czuje się opuszczany i wypieranie tych lęków nie rozwiąże problemów – jedynie je pogłębi.

To niesamowicie istotna, bardzo dobrze napisana scena. Jest tu Cassie, jaką lubię, a jaką zbyt rzadko dostaję – obdarowana dużą inteligencją emocjonalną empatyczna dziewczyna, która potrafi przejrzeć powierzchowność danej osoby i dotrzeć do sedna jej problemów, by pomóc je rozwiązać.  Marco reaguje bardzo realistycznie – gniewem, ale szybko się reflektuje i zaczyna przyjmować do wiadomości słowa Cassie.

Następnego dnia Marco i Tobias realizują kolejny plan zdyskredytowania Tennanta. Marco zmienia się w upierdliwego pudla swojej nauczycielki i atakuje Yeerka w czasie jego codziennego joggingu – z całą zawziętością małego, podekscytowanego pieska. Powtarzają ten manewr codziennie, cały czas grillując nerwy narwanego Tennanta. Przez nich Yeerk anuluje przemowę, jaką miał wygłosić na otwarciu nowej sali konferencyjnej i zostaje publicznie upokorzony w trakcie spotkania biznesowego. Marco znajduje całą tę sytuację wyjątkowo katarktyczną.

Katharsis musi jednak poczekać – ojciec Marka odbywa z nim poważną rozmowę, w trakcie której tłumaczy mu, że gotowy jest już zakończyć żałobę po śmierci swojej żony i jego matki i pójść dalej ze swoim życiem. Mówi Markowi, że jest gotów oświadczyć się Norze i ją poślubić, ale nie zrobi tego bez zgody syna. Chłopak jest całkowicie rozdarty – z jednej strony on sam z oczywistych powodów nie chce porzuci nadziei na to, że odzyska matkę. Z drugiej strony nie chce stawać na drodze szczęściu swojego ojca. Marco wybiega z domu bez podania odpowiedzi i dołącza do reszty Animorphów przygotowujących się do ostatecznej akcji. Po długim grillowaniu Tennanta mają zamiar w końcu go zdetonować w trakcie programu w telewizji.

Właściwie to nie w trakcie, a tuż przed – bohaterowie wiedzą już, że Yeerk potrafi kontrolować się publicznie, dopiero prywatnie pozwala sobie na ataki furii. Dlatego sprowokują go zanim zacznie się emisja, ale jednocześnie włączą kamery wcześniej niż planowała stacja, by ten moment został uchwycony i wyemitowany milionom widzów. Marco morphuje w pudla… ale ponownie jego morph szwankuje i nieborak kończy jako hybryda pudla z niedźwiedziem polarnym. Konkretnie – prędkość i zajadłość pudla ze szczękami niedźwiedzia polarnego. Wielkości samochodu osobowego. Cudem udaje mu się zapanować nad morphem i nie pożreć Tennanta. Jake i Cassie wspólnymi siłami pomagają chłopakowi odzyskać całkowitą kontrolę nad morphem. Marco odzyskuje postać pudla, Yeerk bierze na nim mściwy odwet, wszystko to łapie kamera, a producent oświadcza Tennantowi, że jego stacja nie będzie zatrudniała sadystycznego potwora, niech spróbuje w FOX.

(poważnie, nazwa stacji FOX padła w tej książce w dokładnie tym kontekście. Sam byłem zaskoczony jadowitym podgryzieniem konserwatywnej stacji telewizyjnej w książce dla dzieci – pomijając wszystko inne, które z młodocianych czytelników zrozumie i doceni ten żart)

Epilog powieści rozgrywa się na weselu Nory i ojca Marka. Chłopak pozbierał się już psychicznie i doszedł do siebie na tyle, by być w stanie całkowicie kontrolować swoje transformacje. Marco zaakceptował nową żonę swojego ojca (psa nadal jednak nienawidził) i wszystko skończyło się dla niego mniej więcej dobrze. Powieść kończy się cliffhangerem – chłopiec otrzymuje telefon od swojej matki – który prowadzi bezpośrednio do książki pobocznej, niebędącej częścią głównego cyklu. A mnie pozostawia z dylematem, czy powinienem przeczytać (opisać) ją teraz czy, zgodnie z moim dotychczasowym założeniem, trzymać się wyłącznie głównego cyklu, a do pozostałych rzeczy wrócić po jego zakończeniu. Zobaczymy jak to z tym będzie.

Powiem tak – to był nierówny tom. Autor wykonał bardzo dobrą robotę w tym, co stanowi największą siłę cyklu, czyli prezentowaniu skomplikowanych relacji emocjonalnych w atrakcyjnej konwencji przygodowej fantastyki dla młodzieży. Podoba mi się, że antagonista w tym epizodzie stanowi tematyczny kontrapunkt dla osobistego wątku Marka. Chłopiec musi nauczyć się przepracowywać swoje negatywne emocje i rozładowywać je w zdrowy, nietoksyczny sposób, w przeciwnym wypadku to one będą kontrolowały jego i staną się dla niego przeszkodą oraz potencjalnym zagrożeniem. Yeerk potrafi panować nad swoimi emocjami, ale to nie sprawia, że one w czarodziejski sposób znikają i przestają sprawiać mu problemy. Przeciwnie, wybuchy agresji w końcu stają się przyczyną jego klęski. Marco był w stanie rozwiązać swój problem emocjonalny i to zmieniło go na lepsze - dlatego zwyciężył.

Z drugiej strony akcja książki jest przeraźliwie szablonowa. To po prostu kolejna akcja w historii Animorphów, ani specjalnie znacząca ani specjalnie interesująca sama w sobie. Problemy z opanowaniem morpha miała już Rachel i powtórne rozegranie bardzo podobnego wątku wypada blado. Bohaterowie nie pozyskują żadnych interesujących morhpów (może poza wiewiórkami, których używają dosłownie przez moment), sytuacja też wypada powtarzalnie. Gdyby nie mocne relacje między postaciami, ślub ojca Marka i cliffhanger, byłby to kompletny zapychacz. Więc na dwoje babka wróżyła.
Tekst powstał w ramach współpracy z producentem czytników książek elektronicznych PocketBook

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...