piątek, 23 sierpnia 2019

DS9: “Trials and Tribble-ations”

fragment kadru z odcinka

Pamiętacie, z jaką pompą w 2016 roku obchodzone było pięćdziesięciolecie Star Treka? Ja też nie. Ani Paramount Pictures (właściciel praw do kinowych inkarnacji marki), ani CBS (właściciel praw do seriali) nie przygotowały na tę okazję niczego szczególnego. Jasne, był to rok, w którym ukazał się najświeższy dotychczas kinowy film z tego uniwersum – Star Trek Beyond – ale tematycznie nie był on powiązany z jubileuszem w żaden znaczący sposób. W dodatku przeciągająca się produkcja Star Trek: Discovery sprawiła, że serial nie zdążył ze swoją premierą na pięćdziesięciolecie. Oczywiście pojawiło się kilka satelickich materiałów poświęconych obchodom tej rocznicy, ale w porównaniu z tym, co działo się na trzydziestolecie marki wyglądało to… marnie.

A co się działo? Przede wszystkim w emisji były aż dwa seriale telewizyjne – Star Trek: Deep Space 9 oraz Star Trek: Voyager i oba przygotowały z tej okazji odcinki specjalne odwołujące się do oryginalnej inkarnacji Star Treka. Oba na swój sposób spełniły swoją rolę i stanowią satysfakcjonujący powrót do korzeni marki, ale o ile epizod Voyagera, Flashback, uległ raczej zapomnieniu, o tyle Trials and Tribble-ations do dnia dzisiejszego cieszy się popularnością i okupuje czołowe miejsca w rankingach najlepszych odcinków Deep Space 9 czy nawet najlepszych odcinków Star Treka w ogóle. I nie bez powodu, bo nawet po wyjęciu z jubileuszowego kontekstu Trials and Tribble-ations pozostaje imponującym osiągnięciem logistycznym, technologicznym, fabularnym i metanarracyjnym.

Zaczęło się od Paramountu, który zamówił u Iry Stevena Behra, producenta Deep Space 9, odcinek celebrujący trzydziestolecie marki. Nie od razu zdecydowano, że epizod nawiązywał będzie do The Trouble With Tribbles – początkowo Behr chciał stworzyć coś na bazie Charlie X, który to odcinek uznawał za swój ulubiony, poza tym Robert Walker, aktor grający tytułową rolę, wciąż był aktywny. Ostatecznie pomysł jednak odrzucono, głównie z obawy, że Walker nie zdecyduje się na powrót. Ronald D. Moore, jeden z popularniejszych scenarzystów Deep Space 9 (możecie go również kojarzyć jako producenta nowszej wersji serialu Battlestar Galactica) zaproponował powrót na „mafijną planetę” z odcinka A Piece of the Action, w którym załoga Enterprise odwiedziła planetę, której cywilizacja oparła całą swoją kulturę o książkę historyczną skupiającą się na amerykańskiej mafii lat dwudziestych XX wieku. Moore chciał pociągnąć ten motyw kulturowego przejęcia – po interwencji Enterprise mieszkańcy planety mieli zmienić się w coś w rodzaju fandomu Star Treka, z cosplayowaniem załogi Enterprise i otaczaniem koncepcji przedstawionych przez Kirka z niemal nabożną czcią. Pomysł został wykorzystany później w jednym z komiksów spod znaku Star Trek: The Next Generation oraz – w mocno przetworzonej formie – w jednym z (niepowiązanych z jubileuszem) odcinków Star Trek: Voyager.

To René Echevarria, jeszcze inny scenarzysta, zaproponował pójście na całość i wykorzystanie pionierskiej wówczas technologii (spopularyzowanej przez film Forrest Gump) cyfrowej edycji archiwalnych materiałów filmowych, by wkomponować w nie nowe elementy. Zemeckis wykorzystał ten patent, by doprowadzić do „interakcji” głównego bohatera filmu z kilkoma postaciami historycznymi. Twórcy Deep Space 9 chcieli zrobić coś podobnego z materiałami ze Star Trek: The Original Series. Początkowo producenci byli sceptyczni względem wykorzystania dość kosztownej technologii w serialu telewizyjnym. Przekonał ich dopiero materiał testowy przygotowany przez ekipę produkcyjną serialu, która wmontowała w scenę z Star Trek: The Original Series zupełnie nową postać – żaden z producentów nie zorientował się, że ogląda przetworzony materiał.

Decyzja, który odcinek zaadaptować na potrzeby jubileuszu została podjęta pośrednio dzięki gigantycznemu zbiegowi okoliczności Behr, Echevarria i Moore dyskutowali o tym w jednej z pizzerii w Beverly Hills. The Trouble With Tribbles był dość oczywistym wyborem – niewiele jest odcinków Star Trek: The Original Series dorównujących popularnością temu, a te, które są, są raczej poważne i klimatycznie niepasujące do krotochwilnej natury tego typu jubileuszowego wygłupu. Traf chciał, że tego samego dnia, w tym samym momencie, do tej samej pizzerii zawitał aktor Charlie Brill, który grał w The Trouble With Tribbles i z olbrzymim entuzjazmem podszedł do idei powrotu w ramach odcinka specjalnego. „To dowód na to, że Bóg jest fanem Star Trek: Deep Space 9”, zażartował później Behr.

Scenarzyści przystąpili do pracy nad fabułą. Każdy chciał dorzucić coś od siebie, więc powstawanie skryptu przypominało raczej burzę mózgów. Intryga odcinka obracała się wokół Arnego Darvina – Klingona poddanego operacji upodabniającej go człowieka, który w The Trouble With Tribbles odpowiedzialny był za sabotaż zasobów stacji, a którego zdekonspirował Kirk. Sto lat później, znacznie starszy już Darvin zaplanował makiaweliczną zemstę – postanowił cofnąć się w czasie do tamtego feralnego dnia i uśmiercić Kirka zanim jeszcze stanie się on legendą Federacji. Na szczęście (dla Federacji) wmieszał w ten plan bohaterów Deep Space 9, którzy również zostali przeniesieni w przeszłość i zrobili wszystko, co w ich mocy, by ująć Darvina oraz naprawić wszelkie szkody w linii czasowej, jakich się dopuścił.

Z podróżami w czasie w uniwersum Star Treka jest tak, że lepiej nie myśleć o nich zbyt mocno – nie ma żadnych twardych reguł odnośnie zasad ich działania, oczywiści poza „jak w danym momencie pasuje to scenarzyście”. Osobiście radzę sobie z tym w taki sposób, że o wszelkie wewnętrzne sprzeczności, paradoksy i retcony obwiniam kapitana Jonathana Archera, głównego bohatera serialu Star Trek: Enterprise znanego z rażącego braku kompetencji, zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego oraz mimowolnego udziału w konflikcie czasoprzestrzennym znanym jako Temporalna Zimna Wojna. Nie macie nawet pojęcia, jak wiele nerwów i frustracji mi to oszczędza. Wracając jednak do odcinka – podejście scenarzystów w Trials and Tribble-ations, gdzie bohaterowie próbują do minimum ograniczyć bezpośrednie kontakty z osobami z przeszłości by przypadkowo nie namieszać w chronologii (ramowa fabuła odcinka opowiada zresztą o przesłuchaniu kapitana Sisko przez agencję zajmującą się nadzorem nad podróżami w czasie) stanowi zgrabne wyjaśnienie, czemu załoga nie podejmuje niemal żadnych interakcji z bohaterami Star Trek: The Original Series. Niemal – bo zmyślny montaż kilku scen pozwolił na drobne wymiany zdań (albo chociaż spojrzeń), szczęśliwie każdy taki moment wypada bardzo naturalnie.

Odcinek powstał poprzez łączenie ze sobą materiału z The Trouble With Tribbles i nowych scen nakręconych z udziałem obsady Deep Space 9. Na potrzeby tych drugich wybudowano nowe dekoracje, wiernie odtwarzające te z oryginalnego odcinka. I naprawdę mam na myśli wierne odtworzenie – tam, gdzie się dało ekipa produkcyjna wykorzystała dokładnie te same materiały. Nawet kolory światełek kontrolnych na panelach Enterprise zostały pieczołowicie odwzorowane za pomocą bardzo dokładnych analiz odcinków serii oryginalnej. Reżyser w trakcie kręcenia Trials and Tribble-ations umyślnie wykorzystywał jedynie te ujęcia, które możliwe były do osiągnięcia w telewizji lat sześćdziesiątych, zadbano również o adekwatne oświetlenie, makijaże, fryzury i kostiumy aktorów. Sekwencje z The Trouble With Tribbles poddano również obróbce jakościowej, by możliwie najlepiej wtopić je w nowy materiał.

W toku tworzenia odcinka pojawiły się również problemy natury, nazwijmy to, metafabularnej. Otóż Klingoni w serialu Star Trek: The Original Series oraz jego animowanej inkarnacji mieli zupełnie inny, znacznie bardziej człekopodobny, wygląd niż w dalszych serialach oraz filmach. Ta rozbieżność nigdy wcześniej nie została wytłumaczona czy nawet zaadresowana. Twórca franczyzy, Gene Roddenberry, utrzymywał, że Klingoni od samego początku mieli wyglądać tak, jak w Star Trek: The Next Generation i kolejnych odsłonach Star Treka, po prostu budżet i technologia późnych lat sześćdziesiątych uniemożliwiły bardziej wyrafinowaną charakteryzację. Żeby jeszcze bardziej skomplikować i tak już poplątaną sytuację, w Star Trek: Deep Space 9 powróciło kilku Klingonów z oryginalnego serialu, granych przez tych samych aktorów co w Star Trek: The Original Series (jednym z nich był zresztą Koloth, który zadebiutował w The Trouble With Tribbles) i w swoich nowszych występach mieli oni uwspółcześniony makijaż…

Nie byłoby to może aż tak wielkim problemem, gdyby nie fakt, że w obsadzie Deep Space 9 znajdował się (transplantowany z The Next Generation) przedstawiciel tej rasy, Worf i był on dość mocno zaangażowany w fabułę całego odcinka. Początkowo planowano w ogóle nie zawracać sobie  tym głowy, później ktoś zaproponował, by w tym odcinku Michael Dorn (aktor grający rolę Worfa) miał nałożony „klasyczny” makijaż. Ostatecznie stanęło na krótkiej scenie, w której ta różnica została zauważona, a Worf uciął dyskusję na ten temat, twierdząc, że Klingoni nie lubią o tym rozmawiać z obcymi. Inni bohaterowie rzucili kilka domysłów na ten temat – było to puszczenie oczka do fanów, którzy od wielu lat snuli rozmaite teorie tłumaczące tę rozbieżność – ale generalnie był to sposób na powiedzenie trekkerom „Starajcie się nie myśleć o tym za mocno”. O ile w innych przypadkach pewnie czepiałbym się niewykorzystanej okazji do pogłębienia uniwersum, o tyle w takim odcinku spokojnie można to sobie darować. Kwestia różniących się charakteryzacji Klingonów została rozwiązana w ostatnim sezonie serialu Star Trek: Enterprise. Okazało się, że w sprawę zamieszany był kapitan Archer. Nic dziwnego, że Worf nie chciał o tym mówić… Przez chwilę był z tym spokój, po czy Star Trek: Discovery przedstawił jeszcze inną charakteryzację Klingonów, ponownie wprowadzając mnóstwo zamieszania do chronologii i spójności uniwersum – ale to jest już temat na inną blognotkę.

Trials and Tribble-ations to przykład odcinka jubileuszowego, w których wszystko poszło dokładnie tak, jak powinno. Z każdej sceny wylewa się miłość do oryginalnego serialu telewizyjnego z lat sześćdziesiątych, prawie każda linijka dialogu nawiązuje do jakichś smaczków, które wyłapią najwierniejsi fani serii, a finałowa scena, w której dochodzi do krótkiej rozmowy Kirka z Sisko budzi przyjemne ciarki na plecach. Ten odcinek stworzyli fani zakochani w Star Treku tak mocno, że czuje się to w każdej sekundzie seansu, a jednocześnie tak profesjonalni, by ta miłość nie zmieniła się w puste komplementowanie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...