piątek, 14 czerwca 2019

Animorphs. 33 – The Illusion

fragment okładki, całość tutaj.

The Illusion to trzydziesty trzeci tom serii i zarazem czwarty, którego narratorem jest Tobias. Jest to również siódmy tom, którego autorem jest nie Katherine A. Applegate (oraz jej mąż), tylko wynajęty przez wydawnictwo Scholastic autor widmo. Tym razem za pióro chwyciła Ellen Geroux, którą widzimy w tej roli po raz pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni. Geroux jest bowiem najczęściej powracającą autorką widmo w serii, odpowiedzialną za napisanie aż pięciu tomów Animorphs… i niczego poza tym. Zdziwiło mnie to, bo w tamtych czasach ghostwritting był przeważnie furtką otwierającą młodym pisarzom drogę do indywidualnej kariery literackiej. Sama Applegate zaczynała przecież w ten dokładnie sposób. Na ogół osoba bawiąca się w pisanie na zlecenie pod cudzym nazwiskiem albo ostatecznie w taki lub inny sposób wypływała z własnym cyklem literackim albo kończyła jako etatowy autor widmo. Tymczasem Geroux poza pięcioma odsłonami Animorphs najwyraźniej nie stworzyła już niczego więcej, ani na własne konto ani na cudze. Nie jest to oczywiście jakoś mocno podejrzane, bo ludzkie losy biegną krętymi ścieżkami i nawet dobrze zapowiadający się pisarze mogą niespodziewanie zrezygnować z kariery, ale… przejdźmy może do fabuły książki.

Lądujemy na szkolnej potańcówce, na którą zaciągnęła Tobiasa Rachel i słowo „zaciągnęła” wydaje się tutaj dość adekwatne, bo chłopak wyraźnie nie czuje się zbyt swobodnie w tej sytuacji. Trudno mu się dziwić, ostatecznie od dłuższego czasu Tobias wiedzie żywot myszołowa rdzawosternego, człowieczeństwo coraz częściej traktując raczej w kategoriach urozmaicenia swojej ptasiej egzystencji – nie na odwrót. I autorka bardzo wyraźnie daje to do zrozumienia, precyzyjnie opisując dyskomfort Tobiasa, to że źle czuje się w – swoim własnym przecież – ludzkim ciele i tego typu sytuacji towarzyskiej, od których odwykł już dawno temu. Gdy zbliża się czas, w którym chłopak musi wrócić do swojej domyślnej postaci, Tobias panikuje i wymyka się ze szkoły. Rachel biegnie za nim. Na zewnątrz przeprowadzają krótką rozmowę, z której Tobias wywnioskował, że dziewczyna próbowała wmanipulować go w przekroczenie limitu i zakleszczenie się w ludzkim ciele – choć to najpewniej tylko jego paranoja. Rachel martwi się o Tobiasa. O to, że żyjąc życiem myszołowa przestaje być człowiekiem. Na marginesie wspomina o interesującej rzeczy, która do tej pory chyba nie była zasygnalizowana, choć powinna już dawno temu – myszołowy nie są znane z długowieczności i decydując się żyć w swojej ptasiej formie Tobias skazuje się na egzystencję kilka razy krótszą niż ta, którą dałoby mu ludzkie życie. Rachel ma też zresztą potrzeby emocjonalne, których Tobias-ptak nie jest w stanie zaspokoić w pełni. To trochę niewprawnie napisana (dialogi brzmią nienaturalnie dla obu tych postaci), ale bardzo przejmująca scena – jedna z takich, za które polubiłem ten cykl tak bardzo. Oboje, Rachel i Tobias, znajdują się w bardzo złożonej sytuacji, której nie da się rozwiązać w prosty sposób.

Zaraz potem oboje wpadają na jednocześnie zabawną i przyjemnie wpisującą się w motyw przywdziewania społecznych masek scenę, w której Chapman – Yeerk udający dyrektora szkoły – obsuwa Ereka – prastarego androida z innej planety udającego ucznia – za rzekome palenie papierosów za szkołą. Tobiasowi w ostatniej chwili udaje się opuścić teren szkoły i wrócić do ptasiej postaci. Niedługo potem kontaktuje się z nim Jake, który nie ma dobrych wieści – Yeerkowie przygotowują się do testów promieni demorphujących. W późniejszej dyskusji na zebraniu Animorphów Jake przedstawia pozostałym swój plan. Chłopak chce dać się schwytać, by Yeerkowie doprowadzili go do tych promieni, a reszta Animorphów podążyła za nim i zniszczyła tę technologię zanim zostanie ona dopracowana. Rachel twierdzi, że to zbyt niebezpieczne wysyłać tam lidera, więc zgłasza się sama. Wtóruje jej Ax, jednak Tobias doskonale daje sobie sprawę, że to on jest najlepszym kandydatem. Ostatecznie, jeśli to on oberwie promieniem demorphującym, wróci nie do ludzkiej ani andalickiej postaci, tylko do formy myszołowa, więc Yeerkowie uznają, iż promień jest całkowicie bezużyteczny. Celem uprawdopodobnienia tej mistyfikacji, Tobias pobiera morpha Axa, by zmieniać się w Andalitę co dwie godziny udając, że to jest właśnie jego domyślna forma, do której powraca, by nie utknąć w ptasiej.

Bohaterowie naprędce organizują akcję, w trakcie której Tobias „podda się” Yeerkom. W ramach przygotowań Ax pomaga Tobiasowi oswoić się z morphem Andality. To pierwszy raz w serii, gdy któraś z ludzkich postaci przyjmuje tę formę i autorce udało się mimochodem obdarować Andalitów nową, nieznaną wcześniej cechą właściwą ich rasie – naturalnie przychodzącym im optymizmem. Eskapada powodzi się, choć oczywiście nie bez pewnych perturbacji (powraca największy wróg Aniorphów, czyli kubki smakowe Axa), przy czym muszę zaznaczyć, że cała ta scena umyślnego dawania się schwytać jest… nudna. Przede wszystkim dlatego, że dzieje się w niej niewiele rzeczy naprawdę mających znaczenie dla dalszego rozwoju fabuły. Jasne, stanowi istotny punkt opowieści, ale sama w sobie jest przewidywalna, bo na tym etapie wiemy już dokładnie jak się skończy i do czego będzie prowadziła, a przez to nie robi większego wrażenia ani nie angażuje.

Tobias zostaje zatem, zgodnie z planem, ujęty. W toku tego procesu poznajemy nową postać – żeńskiego Yeerka posługującego się imieniem Taylor, zamieszkującego ciało bardzo młodej (niewiele starszej od Tobiasa) nastolatki i nazywanego przez resztę Yeerków pod-Visserem. Taylor bardzo szybko daje się poznać jako totalna sadystka z pokrętnym poczuciem humoru i skłonnością do nadużywania powierzonej jej władzy. Po chwytaniu Tobiasa nie patyczkuje się, tylko od razu używa na nim gazu paraliżującego, który unieruchamia chłopaka (w trakcie morphowania!), ukrywającą się w jego piórach pod postacią muchy Rachel oraz połowę własnych ludzi obecnych w pomieszczeniu. Rachel gubi się gdzieś po drodze, tymczasem Emohawk przetransportowany zostaje do miejsca, w którym znajduje się eksperymentalna maszyna generująca promienie demorphujące. Tam do Taylor dołącza znany nam dobrze Visser Trzy, chełpiący się więźniem i podkomendną wybiciem reszty Animorphów. Tobias oczywiście tego nie kupuje, choć bardziej z desperackiej nadziei na ratunek niż jakichkolwiek mocniejszych przesłanek.

Chłopak obrywa promieniem, który sprowadza go do jego domyślnej postaci – myszołowa. Visser wyciąga z tego wniosek, że maszyna działa źle i wydaje nakaz egzekucji pracujących nad nią naukowców. Tobiasa zaś pozostawia do dyspozycji Taylor. To pierwszy zgrzyt, jaki miałem z tym tomem. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy Animorphy napsuły Visserowi naprawdę mnóstwo krwi i po takiej karuzeli można by się spodziewać, że będzie on chciał osobiście zająć się egzekucją albo wcieleniem w szeregi nosicieli Tobiasa. Tymczasem wydaje się zaskakująco mało zainteresowany dalszym losem więźnia. To nie jest typ bohatera, który lubi smakować zemstę na zimno. Nie jest to jakiś wybitnie duży zgrzyt, ale… no cóż, mnie osobiście zdziwiło takie podejście. Może Visser uznał, że oddanie Animorpha w ręce Taylor będzie dla niego najbardziej bolesną karą? Jeśli tak, to prawdopodobnie miał racje, bo podkomendna nie ma najmniejszych oporów przed torturowaniem Tobiasa, by zmusić go do przybrania kompatybilnej z pasożytem formy Andality. Tobiasowi udaje się wytrzymać ból poprzez ucieczkę świadomości w umysł myszołowa – umysł, który łatwiej jest w stanie zaakceptować ból jako rzeczywistość i przez to nie załamać się pod ciężarem tortur. To sprawia, że wraca myślami do dzieciństwa spędzanego u niezainteresowanego nim wujostwa. Nie był maltretowany, w żadnym razie cokolwiek porównywanego z Harrym Potterem, ale sam fakt braku emocjonalnej więzi z bliskimi jest w tych retrospekcjach bardzo dojmujący. Taylor wykorzystuje narzędzie tortur, by przepuszczać Tobiasa przez całe spektrum zmysłowych doświadczeń, od radości po traumatyzujący ból. Ta scena trwa… długo i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że redakcja zleciła autorce rozciągnięcie jej do maksimum, by wyrobić normę. Nie, nie psuje to mocnego wrażenia, jakie robi, ale zdecydowanie trwa dłużej niż powinna i ciągnie się jeszcze wiele stron po tym, gdy spełniła swoją rolę w opowieści.

Tobias wciąga Taylor w rozmowę, w nadziei, że w ten sposób zyska odrobinę czasu na złapanie drugiego oddechu. Dowiadujemy się, że Taylor – ludzka nosicielka Yeerka – jest dobrowolną kolaborantką i nosi w sobie pasożyta z własnej, nieprzymuszonej woli. Jej historia okazuje się tragiczna – niegdyś najpopularniejsza dziewczyna w szkole, wskutek pożaru zostaje przerażająco okaleczona i opuszczona przez wszystkich znajomych. Należała jednak do Sharing – organizacji podobnej do harcerstwa, która była przykrywką dla Yeerków i służyła im jako punkt pozyskiwania nosicieli – i tam złożono jej propozycję nie do odrzucenia. Taylor, w zamian za odbudowę jej ciała i rekonstrukcję jej urody, zgodziła się zostać Kontrolerką. W trakcie opowiadania tej historii dziewczyna nieustannie miesza zaimki, z czego Tobias wnioskuje, że świadomość Taylor jest bardzo mocno splątana ze świadomością pasożyta. Emohawk mimowolnie z nią empatyzuje, bo sam, jako umysłowa hybryda człowieka i myszołowa jest, do pewnego przynajmniej stopnia, w stanie zrozumieć, co się dzieje w głowie Taylor. Tortury trwają nadal i Tobias doświadcza w nich dziwnych wspomnień, które nie należały do niego. Tobias się łamie i gotów jest wydać swoich przyjaciół, ale w tym samym momencie nadciąga odsiecz.

Wywiązuje się walka, w trakcie której… no cóż, dzieje się dużo rzeczy, bo to kolejna dość sztucznie przedłużona scena. Rachel usiłuje zabić Taylor, ale Tobias powstrzymuje ją przed tym, bo nadal odczuwa kombinację współczucia i zrozumienia w stosunku do dziewczyny – poza tym Emohawk nie chce, by Rachel zabijała z zemsty, bo to niebezpiecznie zbliżyłoby ją do tego, co reprezentuje Taylor, a Tobias już wcześniej zauważył wiele podobieństw (zarówno fizycznych jak i psychicznych) między nimi obiema. Taylor przeżywa więc, Animorphy uciekają i powieść dobiega końca. W epilogu Tobias rozmawia z Axem o dziwnych halucynacjach, których doświadczał w trakcie tortur. Ax wspomina o starym przesądzie Andalitów odnośnie pamięci genetycznej i tego, że w określonych sytuacjach może się ona samoistnie uaktywnić u osobników znajdujących się na skraju śmierci.  Tobias zgadza się, że to prawdopodobnie tylko efekt szoku, po czym odchodzi z Rachel, by zrelaksować się wspólnym lotem. Wcześniej jednak, po raz pierwszy od momentu ich poznania, dochodzi między nimi do pocałunku.

Powiem tak – to był przeraźliwie wręcz nierówny tom. Największym problemem była jego niewielka zasobność w wydarzenia. Jeśli zwrócicie uwagę na rozmiar tej blognotki, zauważycie, że jest sporo krótsza niż zwykle. Nie dlatego, że w ramach streszczenia jakoś wybitnie mocno kompresowałem najważniejsze wydarzenia, ale dlatego, że w The Illusion dzieje się mało istotnych dla fabuły rzeczy. Zwroty akcji następują bardzo rzadko, a sama akcja ma tendencję do jednostajności. Czasami dialogi między bohaterami są trochę karykaturalnie wyostrzone, ale zrzucam to na karb niedoświadczenia autorki. Z drugiej jednak strony – te rzeczy, które autorka robi dobrze, robi naprawdę bardzo dobrze. Kreślenie złożonych sytuacji emocjonalnych między postaciami to coś, czym ta seria stoi i The Illusion naprawdę daje tu radę, ukazując stosunek Tobiasa do Rachel, do Taylor – nawet jego relacja z Axem nabrała tu dodatkowego wymiaru. Ellen Geroux napisze jeszcze cztery dalsze tomy serii i przyznam, że choćby tylko z tego powodu będę zabierał się do nich z zainteresowaniem.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...