fragment plakatu, całość tutaj. |
Studium
Niezrozumiałego to w fantastyce naukowej jeden z najtrudniejszych do
prawidłowego zutylizowania toposów – może tylko podróże w czasie z ich
wewnętrznymi paradoksami są cięższe do właściwego wykorzystania bez wyborowania
zbyt wielkich dziur logicznych i fabularnych. Problemem jest samo Niezrozumiałe
– tajemnica, niepojęty fenomen ożywiony bądź nieożywiony, który ma taką fabułę
napędzać. Po jednej stronie spektrum mamy – na przykład – większość ras ze Star Treka, które na dobrą sprawę nie są
Niezrozumiałym per se, a jedynie
analogią realnie istniejących ziemskich kultur (czy też raczej – wyobrażeń,
jakie przedstawiciele kultury zachodniej mają na ich temat) i ciężko
rozpatrywać je w taki czy inny sposób. Po drugiej stronie spektrum leży choćby
solaryjski ocean Stanisława Lema czy Strefę z Pikniku na Skraju Drogi pióra braci Strugackich – fenomen totalnie
niezrozumiały i do pojęcia niemożliwy, przynajmniej na naszym obecnym poziomie
rozwoju. Pomiędzy tymi dwoma ekstremami istnieje wiele odcieni szarości spośród
których nienajgorszym przykładem są rasy z książkowego cyklu o Enderze Wigginie
Orsona Scotta Carda – zarówno Formidzi (Gra
Endera), jak i Prosiaczki (Mówca
Umarłych) obce i niezrozumiałe są jedynie do pewnego stopnia, a przy pewnej
dozie dobrej woli możliwe jest przynajmniej częściowe obustronne porozumienie
oraz wynikająca z niego pokojowa koegzystencja.
Card, poza wstrętną
homofobią i retellingiem Hamleta, w
którym wszyscy są morderczymi pedofilami, dał nam również myślowe narzędzie
pozwalające określić opisane wyżej spektrum – jest to tak zwana Hierarchia
Obcości Demostenesa po raz pierwszy sformułowana w Mówcy Umarłych. Hierarchia ta zawiera w sobie cztery kategorie,
przy czym dwie pierwsze niespecjalnie nas w tym miejscu interesują, ponieważ
odnoszą się wyłącznie do wzajemnych relacji homo
sapiens. Są to Utlänning –
człowiek pochodzący z innej nacji tej samej planety – oraz Framling – człowiek pochodzący z innej planety. Mam z tym
rozróżnieniem pewien problem, ponieważ dość lekkomyślnie zakłada ono, że ludzie
z innych planet zawsze będą dla nas bardziej obcy (myślowo, kulturowo,
filozoficznie) niż mieszkańcy tego samego świata. O ile intuicyjnie takie
założenie wydaje się usprawiedliwione, o tyle nawet w dzisiejszych czasach,
jeszcze na długo przed erą powszechnej kolonizacji innych planet, geograficzna
odległość niekoniecznie wpływa na międzyludzkie zrozumienie. Kulturowo Polak ma
więcej wspólnego z Amerykaninem niż – powiedzmy – Turkiem, choć Turcja znajduje
się przecież niepomiernie bliżej naszego kraju. Wpływa na to wiele czynników,
ale – jak wspomniałem – nie to nas w tym momencie interesuje.
Dwoma kolejnymi
kategoriami Hierarchii są Ramen i Varelse. Ramen oznacza istotę o innym
niż ludzkie pochodzeniu, ale uznawaną za człowieka w sensie ksenologicznym –
obdarzone inteligencją i świadomością istotę posiadającą wolną wolę, z którą
możliwe jest wejście w relacje społeczne oraz wzajemne zrozumienie. Varelse oznacza zwierzęta oraz istoty,
które nawet jeśli dysponują intelektem oraz samoświadomością, to i tak nie
jesteśmy w stanie tego stwierdzić z uwagi na zbyt wielkie różnice w pojmowaniu
rzeczywistości. Granice są oczywiście płynne i otwarte do nieustannej dyskusji
oraz interpretacji – sama Hierarchia, choć poręczna i włączona już do kanonu
pojęć, którymi posługują się koneserzy fantastyki naukowej, jest rzeczą raczej
niszową. Prawdopodobnie słyszało o niej znacznie mniej osób niż na przykład o
Trzech Prawach Robotyki (ale też Asimov miał więcej czasu na stanie się
obiektem osmozy kulturowej – nie wspominając o tym, że miał znacznie lepsze
szczęście do ekranizacji).
Jak wspomniałem w
pierwszym akapicie – spotkanie z Niezrozumiałym jest czymś niełatwym do
prawidłowego wykorzystania w opowieści. Przede wszystkim – Niezrozumiałe samo w
sobie jest zarazem fascynującym motywem oraz fatalną osią fabularną. Jako
ludzie wymagamy opowieści niosących ze sobą stosunkowo łatwe do zdekodowania
znaczenia – jeśli coś się dzieje na kartach powieści albo kinowym ekranie, chcemy
mieć przekonanie że ma to sens i wiedzieć, jaki to sens. Tymczasem
Niezrozumiałe – jeśli ma zamiar takim pozostać, a nie zmienić się w starego
dobrego kumpla ramena, któremu można przybić piątkę na pokładzie Enterprise –
tego sensu mieć nie może. To zostawia nas z dylematem – jak przedstawić
umyślnie niemożliwą do zdekodowania ideę w taki sposób, by jednocześnie nie
wyalienować widza? Odpowiedź jest prosta i znajduje się zarówno na kartach Solaris, między okładkami Pikniku na skraju drogi oraz ekranie komputera,
na którym wyświetla się oglądany dzięki platformie Netflix film Anihilacja.
Nie czytałem
literackiego pierwowzoru filmu, który – w momencie, w którym piszę te słowa –
zaledwie kilka dni temu został udostępniony na Netfliksie. Ten nietypowy jak na
hollywoodzkie produkcje sposób dystrybucji zawdzięczamy głównie temu, że film
był właściwie skazany na finansową porażkę. Testowe seanse spotkały się z
bardzo negatywnym odbiorem filmu – jeden z producentów studia Paramount nazwał
ten film „zbyt intelektualnym” i „zbyt skomplikowanym” jak na gusta odbiorców i
zażądał dość daleko idących zmian w filmie. Zmian, do których ostatecznie nie
doszło, ponieważ inny producent, odpowiedzialny za ostateczny kształt Anihilacji, całkowicie opowiedział się
po stronie reżysera. W rezultacie Paramount ograniczył marketing filmu do
minimum i sprzedał prawa do międzynarodowej dystrybucji Netfliksowi. Jak więc
wypadł ten film i czemu notkę o nim poprzedziłem nieprzyzwoicie długą dygresją?
Przede wszystkim –
niełatwy, w tym sensie, że wymaga od widza bardzo wiele skupienia i
cierpliwości. Anihilacja jest przez
większość czasu filmem bardzo statycznym. Co niekoniecznie oznacza, że jest
filmem nużącym – przeciwnie, reżyser cały czas pilnuje, by umysł widza był
stymulowany kolejnymi obrazami, informacjami i koncepcjami do przyswojenia.
Problem z filmami o statycznej poetyce nie wynika z braku angażującej dynamiki
wydarzeń, konfliktów czy sytuacji – dynamika jest tylko jednym ze sposobów
zaangażowania uwagi odbiorcy. Anihilacja z
dynamicznych, pełnych napięcia sytuacji korzysta bardzo oszczędnie, traktując
je jedynie jako punkty graniczne kolejnych interwałów – większość czasu
przeznacza na tonowane budowanie atmosfery i ujawnianie kolejnych fabularnych
kart. Kart raczej mało szokujących – bo fabuła filmu stworzona jest z bardzo
prostych narracyjnych komponentów – ale ułożonych we wprawny sposób tworzący
spójną koncepcyjnie opowieść.
Anihilacja ogrywa Niezrozumiałe w sposób, jak – moim zdaniem – powinno się to
robić, czyli jako kosmiczny odpowiednik testu Rorschacha, dzięki któremu więcej
dowiadujemy się o naturze badacza aniżeli badanego obiektu. Główna bohaterka
filmu – grana przez Natalie Portman biolożka i była żołnierka Lena – zostaje
włączona do ekspedycji mającej na celu zbadać dziwaczny fenomen, który rozrasta
się i przeformułowuje okoliczną biosferę w sposób, który z ludzkiego punktu
widzenia do samego końca wydaje się całkowicie nieracjonalny. Zagadka w Anihilacji nie zostaje rozwiązana – nie
dowiadujemy się czym jest ów fenomen, czy siła, która za nim stoi dysponuje
jakąkolwiek formą świadomości ani czy posiada jakiekolwiek motywacje swojego
działania, nie jesteśmy nawet w stanie pojąć logiki, jaka stoi za jego
zachowaniem. Film ledwie tylko sugeruje pewne zasady, jakim kieruje się obca
rzeczywistość, w którą wkraczają główne bohaterki – kontury abstrakcyjnej
atramentowej plamy, którą możemy zinterpretować na kilka sposobów. Ciężar
opowieści spoczywa zatem na ludzkich bohaterkach filmu – ale i człowiek, jak
zdaje się nam mówić Anihilacja, jest
istotą z natury chaotyczną i nieracjonalną. Jest zatem Poblask (ang. Shimmer – tak nazwany jest w filmie ów
fenomen) zjawiskiem całkowicie obcym czy przeciwnie, tak wierną reprezentacją
naszej natury, którą na swój sposób stara się emulować, że paradoksalnie to
jest właśnie problemem, który uniemożliwia nam jego zrozumienie? Niezwykle
intensywny finał Anihilacji zdaje się
sugerować to drugie – Poblask jest zwierciadłem, w którym odbija się ludzki pęd
do chaosu.
Film ma jednak
swoje problemy i mimo tego, że będę ciepło wspominał jego seans, przez
większość czasu w trakcie jego oglądania za bardzo myślałem o Lemie i
Strugackich oraz tym, że oni jednak eksplorowali ten sam temat w bardziej
interesujący sposób. Anihilacja dostarcza
wielu bodźców estetycznych – Niezrozumiałe wygląda naprawdę efektownie bez
jednoczesnego popadania w absurd, zaś ilustracja dźwiękowa dyskretnie, ale
bardzo skutecznie podkreśla atmosferę wyalienowania i tajemniczości – oraz
myślowych, często jednak zdarza się jej przynudzać, wiele scen pozbawionych
jest kompozycyjnego znaczenia, a dialogi brzmią sztucznie. To bardzo nierówny
film – tam, gdzie jest dobry, jest naprawdę dobry. Tam, gdzie słabuje, ma
tendencję do usypiania. Ostatecznie powstał zatem obraz dobry – ale niewiele
ponad to.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz