fragment okładki, całość tutaj. |
Niedawno na mojej facebookowej ścianie wyskoczył prześmiewczy w swym wydźwięku post krytykujący okładkę ostatniego wznowienia powieści Szatan z Siódmej Klasy pióra Kornela Makuszyńskiego. Autor tego wpisu – niestety nie byłem w stanie go odszukać, Facebook jest wyjątkowo nieprzyjazny jeśli chodzi o przekopywanie archiwaliów – wyśmiewał grafikę, która niewiele miała w gruncie rzeczy wspólnego z treścią książki i swoją estetyką narzucała raczej skojarzenia z młodzieżowym paranormalnym thrillerem czy nowoczesnymi powieściami young adult, niż zakurzonym klasykiem sprzed lat. Post teoretyzował, że jest to czysto marketingowa próba zainteresowania młodego czytelnika powieścią, której idzie już ósmy krzyżyk (w tym roku mija dokładnie osiemdziesiąt lat od pierwszego wydania książki). Abstrahując od sensowności takich zagrań – czy Szatan z Siódmej Klasy ma jeszcze coś do zaoferowania współczesnemu, nawet niekoniecznie nastoletniemu, czytelnikowi? Sięgnąłem po tę książkę, częściowo po to, żeby się o tym przekonać, a częściowo dlatego, iż mętnie pamiętałem, że główny jej bohater – tytułowy Adam „Szatan” Cisowski – to, po osadzeniu jej w kontekście współczesnych trendów, postać zaskakująco świeża ciekawa.
Adam jest nastoletnim Sherlockiem Holmesem – jednym z tych zawsze (ostatnio, odnoszę wrażenie, bardziej niż zwykle) modnych archetypów niesamowicie bystrego bohatera, który potęgą swojego intelektu jest w stanie rozwikłać najbardziej nawet bizantyjską intrygę. Oczywiście, intelekt Adama potężny jest jedynie w wymiarze świata przedstawionego, bo duża część rozwiązanych przez niego w książce zagadek wymagała nie tyle genialnych umiejętności detektywistycznych, co zwykłej świadomej obserwacji i wyciągania wniosków (system odpytywania wykorzystywany przez profesora Gąsowskiego) oraz myślenia lateralnego (odnalezienie winowajcy, który połakomił się na lody głównego bohatera). Szatan jest Martym Stu – temu zaprzeczyć się nie da. Chłopca komplementują absolutnie wszyscy, od nauczycieli, poprzez kolegów ze szkoły, otoczenie aż po antagonistów. Nikt nigdy nie podważa ponadprzeciętnego talentu oraz nieskalanego charakteru Adama, uwielbia go nawet sam narrator, który całe akapity potrafi poświęcić na rozpływanie się nad sposobem, w jaki główny bohater pełznie przez trawę czy skrada się w ciemności. W połączeniu z kwiecistym, bogatym w porównania i dygresje stylem Makuszyńskiego prowadzi to do komizmu, nie jestem pewien, na ile przez autora zamierzonego. Jedyną „wadą” tej postaci jest jej fizyczna niedoskonałość – narrator na początku książki opisuje Adama jako „nieforemnego” oraz „nieco pękatego” „dryblasa”, choć nigdy potem nie eksploruje tej części jego charakteryzacji, zaś jego wygląd w żaden sposób nie wpływa na fabułę, ani stopień powszechnego uwielbienia dla głównego bohatera.
Co jest więc w Szatanie takiego interesującego? Sposób, w jaki wykorzystuje on swój intelekt. Autor chciał z głównego bohatera swojej powieści uczynić wzór do naśladowania przez młodzież i takim właśnie wzorem, bez zmazy, ni skazy, jest – a przy okazji, incydentalnie, jest również ciekawą odtrutką na współczesną wersję archetypu postholmesowskiego geniusza. Wiecie dobrze, o czym piszę – o tej masie zamkniętych w sobie, wyalienowanych cyników przyglądających się reszcie ludzkiej rasy ze wzgardliwym poczuciem wyższości i w intelektualnych potyczkach z podobnymi im geniuszami szukających sensu życia albo chociaż ucieczki przed nudą. Na ich tle Szatan wypada niesamowicie odświeżająco – jego pobudki są stuprocentowo altruistyczne. Już na samym początku powieści Adam świadomie i dobrowolnie wyjaśnia Gąsowskiemu system, jaki przyjęli uczniowie, by dopasować się do wzorca odpytywania, który Szatan rozgryzł już dawno temu – robi to wyłącznie dlatego, by wyprowadzić z błędu nauczyciela, który poczuł się dogłębnie zraniony przez zachowanie chłopców. Innym razem Adam nie dekonspiruje złodzieja wiecznego pióra, którego zaginięcie groziło konfliktem między dwojgiem przyjaciół ze szkolnej ławy – rozwiązanie zagadki skradzionego przedmiotu było jedynie częścią rozwiązania problemu. Adam konfrontuje się z winowajcą na osobności, docieka motywów jego postępowania i pomaga mu wybrnąć z twarzą. Jeszcze później poświęca wiele czasu i nerwów, by ocalić chłopca z ubogiej rodziny od posądzenia o zawłaszczenie niemałej sumy pieniędzy.
To coś, czego współcześnie raczej się w popkulturze nie widzi. Dla Adama Cisowskiego intelekt jest nie przyczyną alienacji, ale czymś przeciwnym – pomostem, dzięki któremu chłopiec pomaga społeczności szkolnej bezproblemowo rozwiązywać konflikty. Dla Szatana sama zagadka detektywistyczna jest zaledwie przeszkodą wiodącą do celu, jakim jest z kolei rozładowanie napiętej sytuacji. Samo wyzwanie intelektualne nie stanowi dla niego powodu do zaangażowania się w jakąś sprawę. Gdy zastanawiam się, czy istnieją jacyś współcześni bohaterowie kultury popularnej, którzy korzystają ze swojego intelektu w taki właśnie sposób, przychodzi mi do głowy tylko Doctor – ale ona jest osobą „z zewnątrz”, podróżniczką, która zatrzymuje się na różnych planetach, naprawia problemy, na jakie tam się natyka, po czym rusza w dalszą podróż. Z Adasiem sprawa przedstawia się inaczej, on cały czas zakotwiczony jest w jednym środowisku, o którego jakość musi dbać dla siebie oraz innych. I to się opłaca – w kluczowym momencie intrygi głównego bohatera wspiera bowiem chłopiec, któremu pomógł we wcześniejszych partiach powieści, jeszcze w czasie roku szkolnego.
Dlatego mimo wszystko cieszę się, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia próbuje w jakiś sposób odwołać się do estetyki współczesnej young adult literature, nawet jeśli sposób, w jaki to robi może wydawać się zabawny. Szatan z Siódmej Klasy wciąż trzyma się bowiem naprawdę bardzo dobrze, szczególnie pod względem językowym – nikt już dziś nie pisze literatury w taki sposób, w jaki robił to Kornel Makuszyński. O ile dobrze się orientuję, zarówno lokalna, jak i zachodnia literatura młodzieżowa idzie raczej w kierunku jak największej precyzji języka i prostoty narracji – czyste, prosto skonstruowane zdania bezkolizyjnie wiodące młodego czytelnika przez fabułę. Tu Makuszyński oferuje odbiorcom coś radykalnie odmiennego – czytanie dla przyjemności cieszenia się językiem, konstrukcją zdań i porównań, w żadnym razie nie zaniedbując przy tym innych elementów, które ostatecznie złożyły się na powieść, jaką pamiętamy do dziś.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz