fragment grafiki autorstwa Macieja Pałki, całość tutaj. |
Prawdopodobnie już na wstępie powinienem zaznaczyć, że znam się z Maciejem Pałką, autorem recenzowanego tu komiksu. Choć „znam się” to określenie trochę na wyrost. Czasami sylwetka lubelskiego komiksiarza mignie mi w tłumie na tym, czy innym konwencie, czasami zamienimy nawet dwa-trzy słowa, ale to w zasadzie tyle. Nie zmienia to faktu, że bardzo Maćka lubię i wysoko cenię jego twórczy dorobek w komiksowym medium. Mam nadzieję, że w żaden sposób nie wpłynie to na moją opinię o Najgorszym Komiksie Roku, bo intelektualna uczciwość każe mi traktować wszystkich twórców z taki sam sposób i podchodzić do oceny ich dzieł bez oglądania się na osobiste sympatie i antypatie. Gdyby zatem Maciej stworzył komiks słaby, z bólem serca musiałbym mu tę słabość wytknąć w recenzji. Na szczęście tym razem ten dylemat został mi oszczędzony, bo Najgorszy Komiks Roku to rzecz… niezła. Bynajmniej nie wybitna, na pewno nie taka, która spodoba się każdemu, ale też niepozostawiająca rozczarowania lekturą.
Jak to często z pseudoautobiograficznymi komiksami bywa, odbiorca w trakcie lektury może zacząć się zastanawiać, jaka jest relacja treści dzieła z rzeczywistością. I – jak to często z pseudoautobiograficznymi komiksami bywa – autor jest całkowicie świadomy tego typu dylematów, więc zamiast explicite wyjaśnić, umyślnie wszystko jeszcze bardziej gmatwa i zaprasza odbiorców oraz odbiorczynie do metatekstowej zabawy. Ile jest prawdziwego Pałki w Pałce rysunkowym? Ile jest prawdziwego rysunkowego Pałki w tym, co widzimy w komiksie? Różne warstwy rzeczywistości przenikają się, czasami autor dość perfidnie wpuszcza czytelników i czytelniczki w maliny pozorując jakiś szokujący zwrot akcji, by kilka stron dalej ujawnić, że było to jedynie wyobrażenie jakieś bohatera. To sprawia, że Najgorszy Komiks Roku jest nieustannym stymulantem uwagi, wyobraźni i aparatu percepcyjnego. Różne linie narracyjne nakładają się na siebie, obok postaci fikcyjnych pojawiają się na wpół fikcyjne ekwiwalenty realnie istniejących osób – bliższych i dalszych znajomych Pałki. Na swój sposób cieszę się, że z autorem mam dość luźną więź towarzyską, bo istniałoby ryzyko, że z kart Najgorszego wyskoczy na mnie metatekstowa wersja mnie samego, a tego mógłbym nie przeżyć. Czy czyni to komiks hermetycznym? Nie da się ukryć, że odrobinę tak, ale – nie oszukujmy się – to nigdy nie miał być komiks dla wszystkich.
Jest to komiks o muzyce, o tworzeniu komiksów, o relacjach międzyludzkich, o Pałce prawdziwym i nieprawdziwym, o rzeczach, które wydarzyły się w rzeczywistości, o takich, które wydarzyły się w fikcji, oraz o takich, które nie wydarzyły się w ogóle, choć przez moment może się wydawać, że owszem, wydarzyły się (w fikcji albo w rzeczywistości). Jest więc Najgorszy Komiks Roku strumieniem świadomości niespokojnej artystycznej duszy z Lublina, trochę pretensjonalnej, czasami trochę banalnej, ale bardzo wiarygodnej i bardzo sympatycznej. Wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie, samoświadome nawiązania atakują czytelników i czytelniczki dosłownie co chwila, a autor zawsze dba o to, by czytelnik nigdy nie odważył się opuścić gardy – wystarczy bowiem chwila odprężenia, by po kilku stronach uświadomić sobie, że Pałka znowu nam spłatał fabularnego psikusa, wpuścił w narracyjne maliny. Najgorszy Komiks Roku to gra z odbiorcą – gra na nierównych warunkach (bo Pałka ma nad nami przewagę artystycznej omnipotencji), ale mimo wszystko bardzo angażująca.
Styl rysowania Macieja jest bardzo. A nawet BARDZO. A nawet BARDZO. Trudno napisać, że artysta panuje nad kreską – on ją ujeżdża jak byka na corridzie. Dzika, ekspresywna estetyka Najgorszego Komiksu Roku wychodzi poza intuicyjnie rozumiane proporcje i ogólnie przyjęte kanony dobrego smaku. Jeśli u Pałki jakaś postać się denerwuje, to staje się skonstruowaną z kresek agresją. Jeżeli ktoś na kogoś krzyczy – cała struktura graficzna zmienia się w jeden nieokiełznany wrzask. Jeśli bohater się śmieje – to śmieje się na całą stronę, rozpychając swoim rechotem sąsiednie kadry. Często wykorzystywane onomatopeje (pamiętajmy, że to komiks między innymi o muzyce) oraz ogólna bombastyczność komiksu powoduje, że Najgorszy Komiks Roku jest BARDZO i… to potrafi zmęczyć. Nie byłem w stanie przeczytać całego albumu za jednym podejściem, ten nadmiar wrażeń okazał się wręcz przytłaczający. Takie stężenie jest jednym z największych problemów pałkowego dzieła – po pewnym czasie przestaje to robić wrażenie, czytelnicza percepcja uodparnia się taką karuzelę doznań. Od połowy czytałem już tylko na biegu jałowym. Będzie to niepopularna opinia, ale odnoszę wrażenie, że Najgorszy Komiks Roku zyskałby, gdyby wyszedł poza formę szkicownika, a autor zadbał o to, by czytelnik dostał kilka momentów na złapanie oddechu. Możliwe, że okradłoby go to z tego szorstkiego uroku, jaki niewątpliwie posiada, ale ja mam na tyle dużo zaufania do umiejętności autora, że jestem pewien, iż udałoby mu się to odpowiednio zrównoważyć.
Pod względem narracji graficznej jest Pałka natomiast jednym z najbardziej utalentowanych twórców komiksowych w naszym kraju. Autor znakomicie operuje równoległymi liniami narracyjnymi, umiejętnie układa kadry, żongluje różnymi stylami prowadzenia opowieści – nigdy jednak nie przekracza krawędzi chaosu, choć momentami mocno na niej balansuje (domyślam się jednak, że intencjonalnie). To jest właśnie coś, za co tak bardzo lubię komiksy undergroundowe, z której to tradycji wyrasta Pałka – parcie pod prąd skodyfikowanych, konserwatywnych metod prowadzenia opowieści słowno-graficznej, eksperymenty z formą, zabawy możliwościami, jakie daje to konkretne medium. Tutaj Najgorszy Komiks Roku sprawdza się naprawdę bardzo dobrze. Ale znów – ten korowód zabaw formą potrafi zmęczyć, znów pojawia się to wytknięte przeze mnie wyżej BARDZO. Nie jest to w żadnym wypadku coś dyskwalifikującego dzieło, jednak trochę zaburza odbiór.
Generalnie Najgorszy Komiks Roku to dzieło przyzwoite. Ni mniej, ni więcej – kolejny z wielu autobiograficznych komiksów żonglujących różnymi płaszczyznami wiarygodności, napisany i narysowany przez autora z bardzo dużym doświadczeniem w operowaniu medium komiksowym. Raczej nie poleciłbym go osobom nienawykłym do specyficznej poetyki undergroundowego komiksu – istnieje ryzyko, że mogłyby one uznać go za bełkotliwy, a styl graficzny autora za przejaw nieporadności. Nic bardziej mylnego, bo w Najgorszym nie ma ani jednej kreski, która byłaby nie na miejscu. Ja doceniam to, co Maciej zrobił na kartach swojego najnowszego dzieła i nawet jeśli nie jest komiks wybitny… to nadal jest czymś bardzo, ale to bardzo dobrym. Może nawet BARDZO dobrym.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz