fragment okładki, całość tutaj. |
The Solution to dwudziesty drugi tom serii i zarazem piąty, którego narratorem jest Rachel. Jest to również trzeci i zarazem ostatni tom historii potocznie zwanej Trylogią Davida. Krótkie streszczenie dotychczasowych wydarzeń – David, nowy Animorph, prawdopodobnie oszalał i zabił Tobiasa. Jake udał się za nim w pościg, wywiązała się walka i… wygląda na to, że obaj bohaterowie spadają w przepaść. Innymi słowy, dzieje się dużo, dzieją się rzeczy mocne i po raz pierwszy akcja książki kończy się w momencie, gdy czytelnik wierzy, iż jedna z głównych postaci została uśmiercona. Jasne, że dziś, gdy znamy już cały cykl, wiemy, że zabicie Tobiasa jest ściemą, ale wyobrażam sobie reakcje czytelników i czytelniczek w chwili, gdy ukazała się poprzednia powieść, a nie mieli szansy zapoznać się jeszcze z omawianą w tej notce. Applegate nigdy nie pieściła się ze swoimi bohaterami, więc naprawdę w danym momencie można było uwierzyć, że Emohawk wyzionął ducha.
Przejdźmy jednak do treści książki. Powieść zaczyna się sceną snu – Rachel nie może znaleźć w centrum handlowym ubrania na swój rozmiar, ponieważ jest w morphie słonia. Mamy tu więc cały pakiet utajonych lęków nastolatki dorastającej w latach dziewięćdziesiątych – kompleksy na tle figury, lęk przed niedopasowaniem się do oczekiwań społeczeństwa oraz strach przed dekonspiracją na oczach szpiegów krwiożerczej rasy międzygalaktycznych konkwistadorów. Dziewczyna budzi się i dostrzega, że w jej pokoju znalazł się Ax (w morphie orła), który szybko wdraża ją w sytuację. A ta jest niewesoła – Tobias przepadł (Ax, z zaskakującym dla siebie zrozumieniem ludzkiej emocjonalności nie wspomina, że za słowem „przepadł” kryje się w istocie „został rozszarpany na strzępy przez psychopatycznego renegata”), Jake walczy z Davidem. Rachel zmienia się w sowę i wraz z Axem leci swojemu kuzynowi na odsiecz. W międzyczasie przyciska Andalitę i dowiaduje się w końcu, że Tobias najpewniej wyzionął ducha. Jest oczywiście wkurzona… i od razu przechodzi do konkluzji, która jeszcze kilkanaście tomów wcześniej byłaby nie do pomyślenia – Davida trzeba zabić.
Widzicie, rozwój postaci Rachel jest bardzo fascynującym wątkiem. Dziewczyna zaczynała jako nieustraszona wojowniczka o wrażliwym wnętrzu, jednak z biegiem czasu i szybko powiększającą się kolekcją traum jej charakter powoli zaczął osuwać się w stronę brutalności i emocjonalnego wyobcowania. Właściwie Rachel to trochę taka mniej skondensowana wersja Davida – dziewczyna łamie się coraz bardziej, ale fakt, że posiada ona dom, kochającą rodzinę, wiernych przyjaciół i Tobiasa (tak, shipuję tę dwójkę jak opętany, dla mnie to ultymatywny OTP i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej) spowalnia jej transformację w socjopatyczne monstrum, jakim błyskawicznie stał się David. Ten proces wciąż jednak zachodzi, co widzimy w tym tomie – Rachel właściwie bez namysłu przeskakuje do konkluzji, że renegata należy uśmiercić. Dziewczyna, która jeszcze niedawno biegała po centrach handlowych i planowała karierę sportową dziś obmyśla zabójstwo.
Po krótkim śledztwie dwójka bohaterów dociera do centrum handlowego badanego przez policję. W przeszklonej części dachu widniała sporych rozmiarów dziura, więc możemy się łatwo domyśleć, co ją spowodowało i dlaczego wlatywanie do środka w morphie sowy może nie być szczególnie fortunnym pomysłem. Bohaterowie mimo wszystko dostają się do środka i znajdują tam tygrysa leżącego w kałuży krwi – Jake przegrał walkę z renegatem. W dodatku cała ta sytuacja okazuje się pułapką zastawioną przez Davida na tych, którzy przybędą ratować Jake’a i mimo zachowywania ostrożności Rachel daje się zaskoczyć renegatowi. Wywiązuje się walka… a raczej ucieczka, bo Rachel przebywa w swojej ludzkiej postaci, w czasie gdy jej przeciwnik nadal jest zmieniony w lwa. Korzystając ze swoich akrobatycznych zdolności i znajomości terenu dziewczynie udaje się wymknąć poza zasięg Davida. Ten z kolei odchodzi, jakby nic się nie stało, zaś Rachel wrzeszczy za nim, że go zabije. Jake powoli wykrwawia się na podłodze, policja odnajduje jego ciało, a ja tymczasem zaglądam do Internetu i po raz kolejny sprawdzam, czy to naprawdę jest książka dla młodzieży (i to raczej tej młodszej, niż starszej), bo o ile lata dziewięćdziesiąte były hardkorowe, to nie przypominam sobie, żeby aż tak.
Rachel dowiaduje się od Axa, że Jake polecił sprowadzić konkretnie ją. Wniosek jest oczywisty – Jake uznał, że dziewczyna zrobi wszystko, by dopaść Davida po tym, jak zabił on Tobiasa. I miał rację, choć dziewczyna nie do końca wie, jak się z tym czuć. Ona i Ax zmieniają się w muchy i wlatują do ucha nieprzytomnemu Jake’owi, by cały czas być w pobliżu gdy przybędzie pomoc. Chłopak był w morphie przez pół godziny, ma więc jeszcze trochę czasu, ale jeśli szybko się nie ocknie, zastygnie w postaci tygrysa na wieki – o ile wcześniej się nie wykrwawi. Na miejscu zjawiają się w końcu rodzice Cassie (okoliczni weterynarze) oraz ona sama. Rachel informuje ją o tym jak się mają sprawy i powiadamia, że priorytetem jest w tej chwili ocucenie Jake’a. Sama natomiast – oczywiście w towarzystwie Axa – opuszcza centrum handlowe i, już na zewnątrz, wraca do ludzkiej postaci. Podsłuchuje też rozmowę policjantów-Kontrolerów, z której wynika, że przynajmniej chwilowo Jake’owi nic nie grozi ze strony Yeerków.
Lecą zatem do Marca, by wyciągnąć go z łóżka i obmyślić dalszy plan działania. Problem polega na tym, że David pomyślał o tym wcześniej – morphował w Marca i zaskoczył Rachel i Axa w jego pokoju. Tego drugiego potraktował kijem bejsbolowym, więc biedny Andalita wylądował nieprzytomny na trawniku. Rachel natomiast rozgryzła modus operandi renegata – David, na swój pokręcony, nieludzki sposób, wykazywał się pewnego rodzaju humanizmem i zabijał Animorphy jedynie gdy znajdowały się one w postaci zwierząt. Niewielka to pociecha, ale dzięki temu można było mieć nadzieję, że Marco nadal żyje. David tymczasem zmienia się w orła i udaje się w pościg za Rachel. Korzystając z okazji, że wciąż jest ciemno, a dziewczyna ma przewagę w postaci morpha sowy, Rachel próbuje wmanewrować renegata w druty wysokiego napięcia, jednak David jest szybszy i dopada ją przed realizacją tego planu. Dziewczyna byłaby zginęła, gdyby nie nagła interwencja innego ptaka, który atakuje Davida i zmusza go do puszczenia Rachel. Tym ptakiem jest myszołów rdzawosterny. Tobias.
David ucieka. Okazało się, że renegat pomylił Emohawka z innym myszołowem, przez co wszyscy – łącznie z Davidem – byli przekonani, że Tobias nie żyje. Cassie udało się wstrzyknąć Jake’owi adrenalinę, dzięki czemu odzyskał on przytomność i mógł w porę się zdemorfować i dać nogę ze szpitala. Marco został związany i zamknięty w swojej własnej szafie, więc ucierpiała tylko jego duma. Nawet Ax okupił starcie z kijem bejsbolowym jedynie kilkoma siniakami i bólem głowy, więc wszystko ostatecznie skończyło się dobrze. No, nie do końca wszystko – David nadal jest na wolności, a Yeerkowie nadal planują zaimplementować pasożyty do głów najważniejszych polityków tej planety. Co gorsza, po tej pełnej wrażeń nocy Rachel musiała pójść rano do szkoły. Kilkanaście notek temu pisałem, że bohaterowie dopiero zaczną na poważnie odczuwać konsekwencje ich partyzanckiej walki z kosmicznymi najeźdźcami i to jest jeden z tych momentów. W szkolnej stołówce do Animorphów przysiada się David (w morphie Marca), by móc bezkarnie szydzić z osób, które jeszcze kilka godzin temu próbował z zimną krwią pozabijać. Chłopak chce odzyskać sześcian, dzięki któremu uzyskał moce – dzieciaki oczywiście nie mają zamiaru mu go oddawać. Cassie, co jest szokujące dla Rachel, wciąż próbuje przemawiać do sumienia Davida – poprawnie odczytuje jego intencje, wnioskując, że chłopak chce oddać sześcian Visserowi i w zamian odzyskać swoich rodziców.
W końcu David konkluduje, że zdradzi Yeerkom nazwiska i adresy Animorphów, co będzie wystarczającą ceną za wolność jego bliskich, po czym odchodzi. Rachel ma już serdecznie dość – rusza za nim i grozi mu, że jeśli zdradzi Visserowi tożsamość Animorphów, dziewczyna osobiście zajmie się jego rodzicami. Tak, dobrze przeczytaliście, Rachel otwarcie grozi Davidowi, że zabije jego rodziców. Dziewczyna sama jest tym wstrząśnięta i, co więcej, zaczyna obwiniać o to Jake’a, który nie powstrzymał jej przed pójściem za Davidem, bo prawdopodobnie wiedział, co Rachel zamierza i jej na to pozwolił. To bardzo irracjonalne, ale również bardzo realistyczne i wiarygodne zachowanie i po prostu nie mogę się nachwalić, jak Applegate doskonale kreśli złożone, nieoczywiste relacje między bohaterami.
Tak na wypadek gdyby sytuacja nie była jeszcze dostatecznie pogmatwana, autorka dodaje kolejny czynnik komplikujący sprawy – krewny Rachel i Jake’a, chłopak imieniem Saddler, doznał poważnego wypadku, przez który wylądował w pobliskim szpitalu dziecięcym (była o tym zresztą mowa w poprzednim tomie), a rodzice Animorphów zaoferowali pomoc oraz dach nad głową jego rodzinie, która na czas rekonwalescencji Saddlera przeprowadza się do domu Jake’a. Rachel tymczasem zastanawia się nad tym, w jaki sposób walka z Yeerkami zmieniła ją w kogoś, kto grozi śmiercią niewinnych ludzi osobie, dla której ci ludzie są najważniejsi na świecie. Zanim dochodzi do jakichś konkluzji, dzwoni do niej Jake – zbliża się pora kolejnego starcia z Visserem i kolejna próba zapobiegnięcia jego planowi. Cała grupa omawia plan działania (Ax telepatycznie informuje Rachel, że plan będzie trochę inny, a cała ta dyskusja odbywa się jedynie na wypadek, gdyby David szpiegował ich w jakimś owadzim morphie – swoją drogą, wyrazy podziwu dla Jake’a, który wziął pod uwagę taką ewentualność), po czym rusza do akcji. Po drodze zaskakuje ich burza, więc Animorphy zmuszone są zmodyfikować nieco plan – na miejsce dopłyną pod postaciami delfinów. Powoduje to pewne komplikacje, ale ostatecznie wszystko kończy się pomyślnie. Po dotarciu na brzeg Rachel, Ax, Tobias i Cassie zmieniają się w słonie, a Jake i Marco – w nosorożce.
Plan jest prosty – wbić na miejsce rokowań i rozwalić wszystko, narobić tyle zamieszania, by Yeerkowie nie mogli nawet pomarzyć o organizowaniu jakichś makiawelicznych posunięć. I to jest strasznie katarktyczne, zarówno dla czytelnika, jak i bohaterów – po trzech tomach wypełnionych ponurymi wydarzeniami, porażkami raz po raz ponoszonymi przez naszych bohaterów, taka demonstracja czystej, niczym nieskrępowanej siły jest niczym powiew świeżego powietrza. Wszystko co dobre szybko się jednak kończy. Po udanej akcji bohaterowie wracają do siebie, ale w drodze powrotnej atakuje ich orka. Oczywiście to żadna orka, tylko David, który po raz kolejny wraca niczym zły szeląg i zaskakuje Animorphów. Robi się nerwowo, szczególnie w chwili, gdy David zdradza pozostałym, że Rachel groziła mu śmiercią jego rodziców. Wywiązuje się walka, w której David ponownie ma przewagę siły. Rachel atakuje jak szalona, ale bez widocznych rezultatów i ratuje ją jedynie Cassie, która w międzyczasie zaryzykowała transformację w humbaka. Który praktycznie nie miał szans w walce z orką – ale David nie miał o tym pojęcia, bo zobaczył naprzeciw siebie potężnego walenia, spanikował i uciekł.
Następnego dnia Rachel olewa szkołę – jest po prostu zbyt wycieńczona psychicznie i fizycznie, by ruszyć się z łózka. Budzi ją dopiero jej młodsza siostra, która informuje bohaterkę, że stan Saddlera jest na tyle ciężki, że lekarze nie wiedzą nawet czy chłopak przeżyje. Dziewczyna pociesza siostrę – i dostaje w tym miejscu bardzo ujmującą scenę – po czym idzie od łazienki, gdzie telepatycznie odzywa się do niej David. I to jest naprawdę przerażające nie tylko z uwagi na potencjalne seksualne podteksty (David jako stalker prześladujący i napastujący Rachel), ale przede wszystkim dlatego, że uświadamia nam, jak wiele zła może wyrządzić renegat. Wie, gdzie mieszkają bohaterowie, może zaskoczyć ich w ich domach, skrzywdzić ich rodziny, zniszczyć życie. David jest, jak do tej pory, najbardziej przerażającym antagonistą w serii – właśnie dlatego, że tak wiele wie o naszych bohaterach i tak bardzo jest w stanie im zaszkodzić. Ostatecznie chłopak odchodzi (albo przynajmniej milknie), a Rachel idzie do domu Jake’a, by poinformować go o tym wydarzeniu. Przez chwilę dyskutują – wypływają pretensje Rachel o to, że Jake traktuje ją instrumentalnie – po czym wspólnie z rodziną chłopaka jaką odwiedzić Saddlera w szpitalu. Na miejscu okazuje się, że chłopak doznał cudownego ozdrowienia, które najwyraźniej wiązało się z utratą przytomności lekarza i pielęgniarki, którzy transportowali do windą na salę operacyjną. Jake natychmiast połapał się, co zaszło – David przybrał postać ich kuzyna i Bóg jeden wie co zrobił z oryginałem.
David raz jeszcze ponawia swoje żądanie dotyczące sześcianu dającego moce morphowania, po czym wraca do udawania cudownie uzdrowionego Saddlera. Rachel i Jake wracają do rozmowy o przedmiotowym traktowaniu i w końcu wypływa fakt, że owszem, Rachel jest osobą, którą można na kogoś poszczuć, a Jake jest manipulującym wszystkimi draniem – ponieważ musi być taki. Żadnego cudownego wytłumaczenia, żadnych słodkich i uspokajających duszę wyjaśnień – jedynie twarda, trudna, oczywista prawda. Applegate nie ma zamiaru łagodzić niektórych motywów tylko dlatego, że pojawiają się ona w książce dla młodzieży. Tak, wojna wymaga drastycznych środków i tak, Jake zmienił się w trakcie ostatnich miesięcy spędzonych na walce z Yeerkami, ponieważ takie rzeczy zmieniają ludzi i nic nie można na to poradzić. Szczera rozmowa oczyściła nieco atmosferę i bohaterowie gotowi są przejść do kontrataku.
Bohaterowie – minus Tobias – spotkali się w stodole Cassie, by omówić plan działania. Sytuacja prezentuje się niewesoło, bo David załatwił ich od każdej strony, ma na nich haki (bezpieczeństwo rodzin Animorphów, możliwość wyjawienia Visserowi ich tożsamości) i jest właściwie nie do ruszenia. Rozmowa szybko schodzi na śmierć Tobiasa, co daje nam – czytelnikom – wskazówkę, że bohaterowie ponownie dyskutują jedynie po to, by oszukać potencjalnie szpiegującego ich w tym momencie Davida. Rozmawiają o tym, że wskażą Davidowi, gdzie ukryli sześcian i jedno z nich zaprowadzi ich tam. Pada na Cassie, która jako jedyna oprócz Rachel wie, w którym miejscu ukryty jest artefakt. Jest to miejsce, do którego może dostać się tylko mysz albo inny mały gryzoń, więc po drodze wyposażą Davida w odpowiedniego morpha. Animorphy przystępują do realizacji planu. Renegat nalega, by to Rachel zaprowadziła go w odpowiednie miejsce i wyjawia „zaskoczonym” bohaterom, że podsłuchiwał ich rozmowę w stodole. Rachel prowadzi Davida na plac budowy, na którym chłopak odnalazł sześcian – Cassie ukryła go w ostatnim miejscu, w którym ktokolwiek mógł się spodziewać. Tam zmieniają się w zwierzęta zdolne do przemieszczania się w wąskich miejscach – Rachel w szczura, David w grzechotnika. David trzyma w szachu pozostałe Animorphy, które mają zmienić się w karaluchy i pozostać w zasięgu wzroku, ale nie zbliżać się do renegata, bo w przeciwnym wypadku zabije on Rachel. Kiedy to robią, David, który do samego końca pozostaje zdradzieckim sukinsynem, wraca do ludzkiej postaci i wrzuca karaluchy do pustej butelki po piwie, po czym zmienia się w szczura i każe Rachel zaprowadzić się do sześcianu, który ukryty jest w niedokończonej instalacji kanalizacyjnej budynku. Podstępem udaje jej się zwabić Davida do pułapki i, po krótkiej walce, renegat jest zdany na ich łaskę. Co robią Animorphy? Jedną rozsądną rzecz, która nie zakłada zabicia Davida – zmuszają go do pozostania w postaci szczura przez dwie godziny, przez co zastyga on w tej postaci na wieczność. Żadne z nich nie odczuwa z tego powodu satysfakcji, nikt nie uważa, że to co robią jest w jakimkolwiek wymiarze dobre – ale wiedzą, że to jedyne wyjście z tej sytuacji. Potem Ax i Rachel przenoszą Davida na małą wysepkę, na której żyją inne szczury i zostawiają go tam. Kilka miesięcy później Rachel słyszy w szkole plotkę o tej wysepce – podobno pasażerowie statków przepływających w pobliży słyszą czasem krzyki w swoich głowach. Eee… happy end?
Powiem tak – to było znakomite zwieńczenie równie znakomitej opowieści. Trylogia Davida to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów całej serii. Jasne, nie jest on bez wad – przede wszystkim wątek planu Yeerków trochę drażni, bo nie jest zbyt interesujący i tylko odwraca uwagę od sprawy Davida, do tego kończy się w mało wymyślny sposób – ale przedstawienie nowej postaci było strzałem w dziesiątkę, bo wprowadziło sporo zamieszania i skomplikowało sprawy tak, jak chyba nigdy dotąd. W The Solution cała ta sytuacja posłużyła do nakreślenia kilku niepokojących analogii pomiędzy Davidem i Rachel, która oczywiście nie jest nawet w połowie tak połamana psychicznie jak David… jeszcze. Dostajemy dużo trudnych decyzji, świetny rozwój charakteru głównej bohaterki i jej relacji z Jake’em oraz mocne, satysfakcjonujące zakończenie. Applegate ponownie udowodniła, że jest znakomitą pisarką, która nie pozostawia czytelników obojętnymi i potrafi opowiadać o trudnych tematach w mądry, odpowiedzialny sposób.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz