fragment grafiki autorstwa H. J. Myersa, całość tutaj. |
Zauważyłem ostatnimi czasy, że moje notki wchodzące w skład nieformalnego cyklu archeologii popkulturowej opowiadają głównie o mężczyznach i/albo dziełach przez mężczyzn stworzonych. A przecież jest całe mnóstwo interesujących postaci kobiecych - zarówno fikcyjnych, jak i realnych - które zasługują na własną notkę. Jedną z nich jest niewątpliwie Elizabeth Cochrane Seaman, znana jako Nellie Bly. Czemu, do cholery ciężkiej, nigdy wcześniej o niej nie słyszałem, pozostaje dla mnie nieodgadnioną tajemnicą, ale po odnalezieniu na TvTropes drobnej wzmianki na jej temat i zagłębieniu się w życiorys tej dziewiętnastowiecznej dziennikarki śledczej, zakochałem się w niej bez pamięci. Nellie jest skrzyżowaniem Sherlocka Holmesa, Phineasa Fogga oraz całej Ligi Niezwykłych Dżentelmenów razem wziętej. Była na wojnie, prowadziła dziennikarskie śledztwo w psychiatryku udając świrniętą pensjonarkę i okrążyła Ziemię w czasie krótszym, niż główny bohater wiadomej powieści Verne’a. I jest prawdziwa.
Nellie przyszła na świat 5 maja 1864 roku jako Elizabeth Jane Cochran. Posiadała liczne rodzeństwo - dziesięcioro dzieci z poprzedniego małżeństwa jej ojca plus czworo z kolejnego związku. Jej ojciec był robotnikiem fizycznym, który swoim dzieciom wpajał, że tylko ciężką pracą i determinacją można w życiu dojść do czegoś konstruktywnego. Elizabeth wzięła sobie do serca jego słowa - niezłomność charakteru, niesamowita charyzma oraz niska tolerancja dla, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, bullshitu zapewniła jej uznanie i szacunek, a później nawet sławę. Ale początkowo nie zapowiadało się na to - młodziutka Elizabeth lubowała się w różowych falbankach, co szybko zapewniło jej przydomek „Pinky”. Zmieniło się to w okresie nastoletniego buntu, który ujawnił bardzo niezależny charakter dziewczyny. Elizabeth, już mądrzejsza i dojrzalsza, porzuciła głupie przezwisko z dzieciństwa, zaczęła nosić ubrania o bardziej stonowanej kolorystyce oraz dodała sobie do nazwiska „e”, by brzmiało w bardziej wyrafinowany sposób. Nie oceniajmy jej, ostatecznie wszyscy byliśmy pretensjonalni w wieku nastoletnim.
Po śmierci męża, matka Elizabeth, Mary Jane, powtórnie wyszła za mąż - końcówka dziewiętnastego wieku nie była zbyt przyjaznym czasem dla samotnych matek. Jej kolejny mąż był przemocowym dupkiem, od którego Mary szybko uciekła i z którym równie szybko wzięła rozwód. Rozwody nie były wtedy czymś powszechnym, więc proces ciągnął się w nieskończoność. Elizabeth występowała przed sądem w obronie matki, zeznając, że jej ojczym był generalnie narąbany przez cały czas od chwili zawarcia małżeństwa. Dziewczyna uczęszczała do szkoły z internatem, jednakże z uwagi na brak funduszy, zmuszona była przerwać edukację. Wraz z matką przeniosła się do Pittsburgh, gdzie zatrudniła się w szkole, wspierając w ten sposób rodzinny budżet. Nigdy nie przestała jednak marzyć o karierze pisarki, którą wymarzyła sobie we wczesnym dzieciństwie.
Przełom nastąpił w 1885 roku, gdy osiemnastoletnia podówczas Elizabeth wzięła do ręki jeden z numerów dziennika Pittsburgh Dispatch, w którym natrafiła na obłędnie mizoginistyczny artykuł zatytułowany „What Girls are Good For” autorstwa Erasmusa Wilsona. Była to odpowiedź na list jednego z czytelników skarżącego się na łamach pisma na swoje niezamężne córki. Wilson w swoim tekście najpierw kategorycznie stwierdził, że miejsce kobiet jest w domu i nigdzie indziej, potem napomniał rodziców pozwalających swoim córkom na podejmowanie pracy, a na końcu dość wyraźnie (choć oczywiście nie otwarcie) zasugerował, że być może chińska tradycja selektywnego dzieciobójstwa celem wyeliminowania nadwyżki dziewczynek w społeczeństwie może nie jest aż tak głupim pomysłem. Przeczytawszy ten stek bredni, Elizabeth zjeżyły się włosy na głowie. Złapała za pióro i w długim, elokwentnym liście wytłumaczyła Wilsonowi, czemu to, co napisał jest - delikatnie mówiąc - idiotyczne. List był anonimowy - Elizabeth podpisała się jako „Lonely Orphan Girl”. Redaktor prowadzący rubrykę, George Madden, był pod olbrzymim wrażeniem tej odpowiedzi - pasji, potoczystości języka i celności argumentacji. Opublikował napisany przez Elizabeth list i na łamach pisma zaprosił jego autorkę do redakcji. Dzień później „Lonely Orphan Girl” pojawiła się w siedzibie Pittsburgh Dispatch, gdzie natychmiast została zatrudniona. Napisała artykuł zatytułowany „The Girl Puzzle”, w którym, bazując na własnych doświadczeniach i obserwacjach, opisała sytuację kobiet wywodzących się z klasy robotniczej i postulowała wprowadzenie tego, co dziś nazwamy gender-equality. Madden był zachwycony - zatrudnił Elizabeth na pełen etat i wymyślił jej pseudonim Nellie Bly.
Przez kolejny rok Nellie pisała artykuły do Pittsburgh Dispatch, gdzie poruszała sprawy nierówności społecznych, dyskryminacji kobiet i generalnie zajmowała się tym, co dzisiaj robi Tumblr (którego notabene powinna zostać oficjalną patronką). Prowadziła też śledztwa dziennikarskie ujawniające wyzyskiwanie kobiet w fabrykach oraz innych miejscach pracy. Zespół dziennikarski delikatnie próbował jej zasugerować, by zajęła się może bardziej kobiecymi rzeczami i pisała na tzw. „babskich stronach” dziennika o modzie, gotowaniu i kwiatach. Zmęczona tymi coraz bardziej natarczywymi sugestiami, poprosiła wydawcę, by wysłał ją do Meksyku w charakterze zagranicznej korespondentki. Tam Nellie mocno zaszła za skórę lokalnym władzom, ujawniając liczne przekręty i korupcję skutkującą ubóstwem znacznej części społeczeństwa, przez co szybko została wydalona z kraju. Po powrocie przeniosła się do Nowego Jorku, a swoje przeżycia opisała w książce Six Months in Mexico. Miała wtedy zaledwie dwadzieścia trzy lata.
Niespełna pół roku później Joseph Pulitzer (tak, ten Pulitzer) zatrudnił Nellie w redakcji The New York World. Jej pierwszą inicjatywą było napisanie reportażu o zakładzie dla obłąkanych kobiet na Roosevelt Island (wtedy jeszcze Blackwell’s Island). Panna Bly podeszła do swojego zadania w bardzo niecodzienny podówczas sposób - postanowiła podszyć się pod jedną z pacjentek i w ten sposób poznać prawdziwe zwyczaje panujące w tym ośrodku, bez ryzyka, że lekarze i personel będą próbowali sprzedać jej podkolorowaną wersję rzeczywistości. Nellie uzgodniła to z naczelnym - który notabene wyrażał spore wątpliwości, czy dziewczynie uda się przekonująco symulować chorobę psychiczną - po czym przystąpiła do przygotowań. Najpierw przez całą noc ćwiczyła udawanie wariatki w swoim domu. Kiedy uznała, że opanowała już tę umiejętność, zakwaterowała się w okolicznym pensjonacie - wbiła tam w full Ophelia style i zaczęła wyzywać wszystkich wokół od świrusów i obłąkańców. Przerażony personel natychmiast powiadomił policję. W sądzie Nellie wmówiła wszystkim, że doznała amnezji i nie ma zielonego pojęcia kim jest, ani co się wokół niej dzieje. Przebadało ją kilku lekarzy - wszyscy zgodnie stwierdzili, że Nellie jest obłąkana i powinna trafić do szpitala. Już na miejscu inni doktorzy o wieloletnim doświadczeniu w dziedzinie psychologii raz jeszcze przebadali Nellie i potwierdzili wcześniejszą diagnozę - dziewczyna cierpi na nieuleczalną chorobę psychiczną. Największe nowojorskie dzienniki rozpisywały się o tajemniczej atrakcyjnej młodej damie, która wskutek nagłej utraty pamięci trafiła do wariatkowa. Jeśli ktokolwiek na tym świecie zasługuje na nagrodę Trolla Stulecia, to tylko i wyłącznie panna Bly.
Nellie spędziła dziesięć dni w Bellevue Hospital, gdzie doświadczyła licznych okropieństw, jakim poddawano pacjentki tamtejszego ośrodka - warunki tam panujące pasowały raczej do więzienia o zaostrzonym rygorze, niż szpitala. Po tym czasie naczelny wyciągnął swoją dziennikarkę z tego piekła. Nelly opisała swoje przeżycia w cyklu reportaży, które najpierw opublikowała na łamach The New York World, a później w formie książki zatytułowanej The Ten Days in Mad-House. Udało jej się w ten sposób nie tylko skompromitować wiele autorytetów świata ówczesnej psychologii (którzy musieli się tłumaczyć, jakim cudem zwykła dziewczyna była im w stanie wmówić, że jest chora psychicznie), ale też zainteresować władze miasta tym, co dzieje się w nowojorskich szpitalach psychiatrycznych. Później zresztą władze poprosiły ją o konsultacje w czasie śledztw odnośnie nadużyć w ośrodkach dla psychicznie chorych.
Myślałby kto, że po odstawieniu takiej akcji dziewczyna na jakiś czas da sobie spokój z szaleństwami. A gdzieżby - panna Bly dopiero nabierała rozpędu! Przez dwa kolejne lata Nellie podszywała się pod różne osoby, przenikała struktury prywatne i państwowe, tropiąc wszelką niesprawiedliwość. Myślicie, że akcja z wariatkowem była brawurowa? Niedługo po niej Nellie wkręciła do żeńskiego więzienia, by przekonać się, jak traktowane są osadzone. Zatrudniła się też w fabryce, na własnej skórze przekonując się, jak potrafią być wyzyskiwane kobiety parające się pracą fizyczną. Wszystkie te przeżycia skutkowały kolejnymi reportażami. Panna Bly umacniała swoją pozycję, stając się ikoną dziennikarstwa wyczynowego (tak bowiem środowisko reporterów nazwało jej metody pracy).
Jednak jej najbardziej zwariowany, brawurowy wyczyn wciąż był jeszcze przed nią. Otóż Nellie umyśliła sobie, że - wzorem Phileasa Fogga - okrąży Ziemię w osiemdziesiąt dni. Naczelny najpierw długo rozważał propozycję takiej eskapady (i reportażu, który miał być jej rezultatem), po czym uznał, że nie może na nią puścić samotnej, młodej kobiety, więc wyśle jakiegoś reportera-mężczyznę. Usłyszawszy to, Nellie wkurzyła się mocno i powiedziała „Dobra, jak chcesz. Wyślij faceta, proszę bardzo. Ale ja wystartuję w tym samym czasie dla jakiejś konkurencyjnej gazety i go prześcignę”. Nikt, kto znał Nellie Bly, nie mógł wątpić, że jest ona w stanie tego dokonać, naczelny musiał więc ustąpić. W przeciwnym razie musiał się liczyć z kompromitacją i utratą jednej z najlepszych dziennikarek, jakie kiedykolwiek pracowały dla The New York World. I tak 14 listopada 1889 roku Nellie wyruszyła w podróż dookoła świata. Szczegółowy opis tej eskapady to materiał na osobną notkę. Dość napisać, że w czasie podróży udało jej się spotkać z samym Julesem Verne, któremu wyraźnie zaimponowała młoda Amerykanka samodzielnie próbująca pobić rekord bohatera jego książki, choć raczej wątpił, by jej się to udało. Panna Bly zwiedziła, między innymi, Anglię, Francję, Włochy, Singapur, Chiny i Japonię, okrążając glob w siedemdziesiąt dwa dni. Ten wyczyn zrobił z niej gwiazdę oraz ikonę popkultury - cała Ameryka z zapartym tchem śledziła postępy panny Bly. Nellie doczekała się, między innymi, własnej planszówki, a wydawana rok później książka Nellie Bly’s Book: Around the World in Seventy-Two Days stała się bestsellerem.
Pięć lat później Nellie wyszła za mąż za starszego od siebie o ponad czterdzieści lat milionera Roberta Seamana. Zrobiła to w typowy dla siebie, impulsywny sposób, w kilka dniu po poznaniu Seamana. Małżeństwo było udane, choć krótkie - trwało do 1904 roku. Po śmierci męża Nellie przejęła władzę nad korporacją, kilkoma innowacyjnymi rozwiązaniami rewolucjonizując jej działanie. To pod jej rządami Iron Clad Manufacturing Co. zaczęło produkować stalowe beczki (krążyły słuchy, że to wręcz sama Nellie stała za ich wynalezieniem), z których przemysłowcy korzystają po dziś dzień. Nellie wynalazła też i opatentowała zaawansowany model kanki mleka oraz kilka innych rzeczy, które zapewniły jej korporacji krociowe zyski. Nasza bohaterka zadbała również o swoich pracowników, oferując im niespotykane nigdzie indziej warunki płacowe, dbając o wysokie standardy pracy, opiekę zdrowotną oraz edukację dla ich dzieci. Niestety brak doświadczenia i zbytnia ufność w ludzi kosztowała Nellie jej majątek. Korporacja upadła wskutek wywłaszczenia, zaś Bly wyjechała do Europy (najprawdopodobniej uciekając przed wierzycielami). Tam uwięziła ją Pierwsza Wojna Światowa. Nellie skorzystała z okazji i wróciła do dziennikarstwa, pisząc reportaże z frontu. Zmarła w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat na zapalenie płuc.
Ciężko właściwie podsumować życie tej wyjątkowej osoby. Nellie Bly wymyśliła dziennikarstwo śledcze, ujawniła mnóstwo przekrętów rządowych oraz korporacyjnych, odegrała niebagatelną rolę w uwrażliwianiu społeczeństwa na kwestie równościowe, okrążyła świat, działała jako prezeska wielkiej korporacji, wspierała ruchy sufrażystek. Niestraszne jej były śmigające nad głową kule, niebezpieczeństwa świata codziennego, ani powszechny w tamtych czasach seksizm.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz