poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Kto schrzanił Królika Rogera?

fragment grafiki autorstwa Matthew R. Humpreysa, całość tutaj.

Who Framed Roger Rabbit? to pozycja wręcz legendarna. Błyskotliwa parodia filmów noir i zarazem szczytowe osiągnięcie w dziedzinie łączenia animacji z tradycyjnym kinem aktorskim spowodowały, iż film Roberta Zemeckisa do dziś pozostaje w pamięci widza. I zanim ktoś zarzuci mi przesadę - ten film naprawdę powstał dzięki koronkowej robocie całej armii rysowników i animatorów, którzy stworzyli w sumie 82 080 pieczołowicie wykonanych klatek. Jeśli doliczyć do tego storyboardy, grafiki koncepcyjne, projekty postaci i teł - ilość stworzonych na potrzeby Who Framed Roger Rabbit? ilustracji idzie w setki tysięcy. I to wszystko bez wykorzystania żadnych animacji komputerowych, które w owym czasie były po prostu zbyt prymitywne i nieprzekonujące. Ta benedyktyńska praca opłaciła się, bo powstał obraz kultowy, który dzisiaj robi dokładnie tak samo imponujące wrażenie jak w dniu premiery. A nawet jeszcze większe, bo w dzisiejszych czasach dominacji animacji trójwymiarowych i prymitywnych kreskówek tworzonych we Flashu Who Framed Roger Rabbit? z takimi szczegółami jak przekonywująca gra cieni na sylwetkach postaci animowanych i ich interakcje ze światem rzeczywistym jest czymś w zasadzie niespotykanym. Przy budżecie liczącym 70 milionów dolarów amerykańskich film zarobił niemal 330 milionów. Nic zatem dziwnego, że producenci dość szybko zaczęli myśleć o sequelu. I tak się zamyślili, że myślą do dzisiaj i nadal nie wygląda, by z tego myślenia miało powstać coś konstruktywnego.

Ale po kolei. Po tym, jak Who Framed Roger Rabbit? odniósł gigantyczny sukces kinowy, koncern Disneya pospołu ze Stevenem Spielbergiem (bez którego w filmie nie pojawiłoby się tyle postaci z tylu różnych, konkurujących ze sobą, franczyz) podjęli decyzję o stworzeniu kolejnego filmu z serii. Do napisania scenariusza zaangażowano Nata Mauldina - scenarzystę, który później stworzy scenariusze dla takich filmów jak Dr. Dolittle (ten z Eddiem Murphym) czy animacji Open Season. Historia miała być prequelem i opowiadać o losach Rogera w latach czterdziestych, zanim zwariowany królik został gwiazdą filmową. Roger miał - wraz z ludzkim towarzyszem imieniem Richie - przemierzać Stany w poszukiwaniu swojej matki. W trakcie tej podróży poznaje swą przyszłą żonę, Jessikę, która z kolei zostaje uprowadzona i zmuszona do występów w propagandowych animacjach nazistowskich. Roger i Richie wyruszają do Europy, by oswobodzić Jessikę. Aha, i matką Rogera miał się okazać… Królik Bugs. Hmm. Film początkowo miał nosić tytuł Roger Rabbit: The Toon Platoon, ale Mauldin przemianował go na Who Discovered Roger Rabbit?, by lepiej kojarzył się ze swoim poprzednikiem.

Film oczywiście nie powstał. Pytanie brzmi - co nawaliło? Okazało się, że Spielberg, który po pracy nad Schindler’s List nie znajdował śmiesznymi żartów o Nazistach, którymi kipiał scenariusz Who Discovered Roger Rabbit?. Doprawdy, trudno jest mu się dziwić - samo oglądanie Schindler’s List jest bardzo obciążającym psychicznie przeżyciem, a tworzenie tego obrazu musiało naprawdę uwrażliwić Spielberga na tę kwestię. Michael Eisner, ówczesny prezes Disneya, zlecił zatem przepisanie scenariusza na nowo, by usunąć z niego wątek nazistowki. Ten zaszczyt przypadł Sherri Stoner i Deanne Oliver, dwóm utalentowanym scenarzystkom, które pracowały przy takich produkcjach jak Tiny Toon Adventures czy Animaniacs - obie współpracowały ze sobą przy pisaniu scenariusza do filmu Casper z 1995 roku. Stoner i Oliver gruntownie przerobiły scenariusz Mauldina, pozostawiając z niego właściwie tylko punkt wyjścia - poszukiwania matki. Film miał opowiadać o początkach kariery aktorskiej Rogera w Hollywood. Druga wersja scenariusza przypadła do gustu decydentom z Disneya i film otrzymał zielone światło. Działo się to w 1997 roku.

Ruszyły pierwsze prace. Warstwą muzyczną Who Discovered Roger Rabbit? zajął się Alan Menken, weteran w branży, odpowiedzialny między innymi za oprawę muzyczną takich disnejowskich hitów The Little Mermaid, Beauty and the Beast, Aladdin, Pocahontas, The Hunchback of Notre Dame, Hercules i wielu innych. Ogółem na potrzeby niezrealizowanego po dziś dzień filmu powstało pięć piosenek, z których jednej z nich możemy nawet posłuchać - jest to This Only Happens in The Movies, którą w 2008 wykonała Kerry Butler. Głównym animatorem filmu miał zostać Eric Goldberg, który też z choinki się nie urwał, bo wcześniej pracował przy Alladin i Pocahontas. Zadaniem Goldberga bylo, między innymi, przeprojektowanie postaci Rogera, by dopasować jego design do czasów, w których miał rozgrywać się prequel. W międzyczasie Spielberg stracił zainteresowanie Rogerem, ale tym razem nie z powodu niewygodnych motywów w scenariuszu - po prostu Steve był wtedy zbyt zajęty rozkręcaniem DreamWorksa i zwyczajnie nie miał czasu na angażowanie się w coś innego. Ale to nic - przecież mamy scenarzystki, które najwyraźniej wiedzą, co robią, kompozytora, który zdążył już potwierdzić swoją klasę (i jeszcze niejednokrotnie potwierdzi ją w przyszłości) oraz animatora, który zna się na rzeczy. Co może stanąć na przeszkodzie powstaniu murowanego hitu?

Okazało się, że technologia. Początkowo Who Discovered Roger Rabbit? miał być hybrydą animacji dwuwymiarowej wspieraną przez nowatorskie (wtedy) efekty trójwymiarowe połączoną z filmem aktorskim. W 1998 w disnejowskim studio we Florydzie nagrano materiał testowy ukazujący, jak taki twór wyglądałby w praktyce. Okazało się, że niezbyt fajnie. Nagrano więc drugi materiał, tym razem wszystkie animki modelując trójwymiarowo. Dla młodszych czytelników bloga może nie być to oczywiste, więc wyjaśnię, że lata dziewięćdziesiąte nie były zbyt łaskawe dla animacji 3D - technologia na dobrą sprawę była jeszcze w powijakach i większość trójwymiarowych animacji wyglądała po prostu paskudnie. Dopiero pixarowskie Toy Story pokazało ogromny potencjał tej technologii, ale od „czystej” animacji 3D do przekonującego łączenia jej z filmem aktorskim droga daleka. Poza tym - rany, jak to się mijało z prymarnym założeniem filmu, który miał się przecież rozgrywać w Złotej Erze Animacji. Poza tym wszystkim zadecydowały względy finansowe - zakładany budżet tego typu filmu wynosił 100 mln dolarów, co na tamte czasy było sumą zbyt dużą, by pakować ją w ryzykowny technologicznie projekt. Ostatecznie więc Eisner zadecydował o wstrzymaniu prac nad Who Discovered Roger Rabbit? i anulował film.

Pięć lat później w wypowiedzi dla USA Today Don Hahn (producent filmowy Disneya) wyraził swoje powątpiewanie w sens tworzenia tego filmu, twierdząc, że jego czasy już minęły i obecnie nie będzie on w stanie zrobić takiego wrażenia. W kolejnych latach pozytywnie o ewentualnym powstaniu Who Discovered Roger Rabbit? wypowiadali się twórcy Who Framed Roger Rabbit? - producent Frank Marshall i reżyser Robert Zemeckis stwierdzili, że są otwarci na ideę stworzenia kolejnego filmu o Króliku Rogerze. W 2009 roku coś jakby zaczęło się w tym temacie ruszać - MTV News doniosło, że Jeffrey Price i Peter S. Seaman (scenarzyści pierwszego filmu o Rogerze) tworzą nowy scenariusz, zaś kontynuacja przygód Królika Rogera zostanie nakręcona za pomocą techniki motion capture przy jednoczesnym „udziale” tradycyjnie narysowanych bohaterów animowanych. Rok później Zemeckis częściowo sprostował tę informację - film powstaje, ale będzie kręcony w taki sam sposób, jak jego poprzednia część - efekty komputerowe będą wykorzystywane tylko do bardziej przekonującego cieniowania oraz innych podobnych efektów, których realizacja będzie w ten sposób łatwiejsza bez widocznej straty jakości. Mniej więcej w tym samym momencie Don Hahn w wywiadzie dla Empire potwierdził, że film powstaje. Bob Hoskins wyraził chęć powrotu do roli Eddiego Valianta, jednak jego nasilająca się choroba Parkinsona zmusiła go do przejścia na emeryturę i zarazem uniemożliwiła mu wzięciu udziału w tym przedsięwzięciu. W 2012 roku Marshall potwierdził, że scenariusz do filmu powstaje i że - zgodnie z pierwotnymi założeniami - film będzie prequelem Who Framed Roger Rabbit?. Na premierowym pokazie filmu Flight Zemeckis zostaje zapytany o dalsze losy Królika Rogera - dowiadujemy się, że scenariusz powstał i wylądował na biurku decydentów z korporacji Disneya.

I w tym miejscu trop się urywa. Mamy rok 2015 i, póki co, żadnych informacji o nowym filmie rozgrywającym się w świecie Królika Rogera. Jest jednak coś innego - równolegle do działań Zemeckisa Gary K. Wolf (twórca postaci Królika Rogera) zwrócił się do Disneya z propozycją stworzenia produkcji o Rogerze i Mikim. Film miałby nosić tytuł The Stooge (i bazować na klasycznej komedii z lat pięćdziesiątej pod tym samym tytułem) i rozgrywać się pięć lat przed wydarzeniami przedstawionymi w filmie Who Framed Roger Rabbit? - jednym z ważniejszych wątków byłoby pokazanie, jak narodził się i rozwinął związek Rogera i Jessiki. Póki co konkretów brak - nie wiemy, czy ten film dostał zielone światło. Podobnie zresztą ma się sprawa z produkcją Zemeckisa. Królik Roger utknął w Limbo i na dzień dzisiejszy nie mamy zielnego pojęcia czy i w jakiej formie ta postać powróci. Może to i lepiej - odnoszę wrażenie, że w tym, co mówił Hahn jest sporo racji. Czasy tradycyjnej animacji dwuwymiarowej już chyba przeminęły. Dziś standardem są filmy animowane wyglądające jak cut-scenki z gier video - mające swój urok, ale jednak (dla mnie) mniej imponujące. Królik Roger raczej nie odnalazłby się w tych czasach. Choć może się mylę. Ostatecznie w czasie premiery Who Framed Roger Rabbit? animacja dwuwymiarowa była w głębokiej zapaści i to właśnie ten film w dużej mierze spowodował jej renesans. Może tym razem byłoby podobnie?

3 komentarze :

  1. I bardzo dobrze. Sequele nieczęsto się sprawdzają i wątpię żeby w tym wypadku część druga mogła mieć chociaż część uroku pierwszej. Nawet powątpiewam żeby postacie WB i Disneja mogły ponownie wystąpić koło siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony masz rację, ale z drugiej jakby miał to robić Zemeckis, to ja mimo wszelkich wątpliwości brałbym w ciemno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod warunkiem że nie było by mocapu:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...