fragment grafiki autostwa Ivelliosa1988, całość tutaj. |
Lola Bunny - bohaterka produkcji animowanych ze stajni Warner Bros - już w chwilę po swoim debiucie w (nie)sławnym filmie Space Jam spowodowała sporo zamieszania, dzieląc fanów i wywołując rozliczne dyskusje. Zwolennicy Loli wskazywali na zaradność i niezależność bohaterki, która bez żadnego problemu dorównuje swoim starszym i bardziej znanym kolegom, przeciwnicy krytykowali bardzo sugestywną seksualizację Loli oraz fakt, że w filmie padła ona ofiarą tak zwanej pozytywnej dyskryminacji - jako jedyna z animowanych postaci nie pada w Space Jam ofiarą slapstickowych gagów. Czego by o Loli nie pisać, mimo relatywnie krótkiego stażu żeńska odpowiedniczka Królika Bugsa weszła na stałe do panteonu postaci Looney Tunes. Niewiele osób jednak wie, iż nie była ona pierwszą tego typu postacią i mało brakowało, by ktoś inny zajął jej miejsce w Space Jam. Ktoś ze znacznie dłuższym stażem i co najmniej równie interesującą historią. Kto taki? Poznajcie Honey Bunny.
Cofnijmy się do 1953 roku. Jeden z animatorów Warnera, Robert McKimson (człowiek, który stworzył najbardziej rozpoznawalny, ikoniczny design Królika Bugsa) publikuje w komiksowej serii Bugs Bunny’s Album krótką opowieść o bujającej w obłokach siostrzenicy Królika Bugsa, która marzy o wyjeździe do Afryki. To debiut Honey, lecz bynajmniej niejedyna dotychczasowa próba stworzenia żeńskiego odpowiednika postaci Królika Bugsa. W animacjach i komiksach pojawiały się już wcześniej króliczki wchodzące w interakcje z najsłynniejszym bohaterem Warner Bros. Choćby w Hold the Lion, Please z 1942 roku, gdzie poznajemy żonę (!) Bugsa. W Hare Splitter z 1948 poznajmy Daisy Lou, jeszcze inną króliczkę, do której smali cholewki Bugs. To w dużej mierze na Daisy Lou wzorowane były kolejne inkarnacje Honey... ale nie uprzedzajmy wypadków.
Pierwotnie Honey Bunny miała być jedynie jednorazową bohaterką epizodyczną, podobnie zresztą jak inni członkowie króliczej rodziny przedstawiani na łamach Bugs Bunny’s Album. Idea na żeński ekwiwalent Bugsa - a wraz z nią i Honey - powróciła trzynaście lat później, ponownie na łamach komiksu. Tym razem było to czasopismo Bugs Bunny Comic Book, w którym czytelnik mógł poznać nową, gruntowanie przeprojektowaną wersję Honey. Króliczka dostała nowy design, odpowiadający stylowi przedstawiania postaci kobiecych w latach sześćdziesiątych (fryzura i sposób ubierania się) oraz inny origin. Honey z siostrzenicy Bugsa stała się jego fanką i admiratorką. Od tej pory bohaterka pojawiała się w komiksach dość regularnie - przedstawiana była czasami jako dziewczyna Bugsa, czasami jako jego przyjaciółka. Taki stan rzeczy trwał mniej więcej do końca lat osiemdziesiątych. Równolegle Warner Bros wykorzystywało również wizerunek króliczki w swoich gadżetach i materiałach promocyjnych oraz kolekcjonerskich. Honey nigdy jednak nie zagościła w żadnej animacji. Ciekawostką jest fakt, że bohaterka występowała w przedstawieniach teatralnych w amerykańskich parkach rozrywki. W latach dziewięćdziesiątych Honey pojawiła się w grze video Bugs Bunny Crazy Castle wyprodukowanej na konsolę NES (w Polsce można było zagrać w tę produkcję na Pegasusie), oczywiście jako etatowa damsela w disterssie, którą musiał oswobodzić Bugs.
Przejdźmy jednak do Space Jam - otóż Honey miała mieć w tym filmie swój kinowy debiut. To, że ostatecznie do tego nie doszło, jest winą concept artisty, który narysował Honey tak, jakby była ona Bugsem uprawiającym crossdressing - co zresztą dość kwaśno skwitowała osoba odpowiedzialna za selekcję grafik koncepcyjnych. Kolejne próby przeprojektowania postaci skończyły się w końcu stworzeniem jej właściwie na nowo, od podstaw. Miejska legenda głosi, że Lola miała być początkowo trzynastolatką, ale pomysł upadł przez… Ronalda McDonalda. Otóż Warner Bros miało wówczas podpisaną umowę na gadżety umieszczane w zestawach Happy Meal. Kiedy włodarze McDonald’s zobaczyli projekt Loli (noszącej wtedy jeszcze robocze miano Lola Rabbit) i uświadomili sobie, że trzynastolatka będzie oczywistą love interest portretowanego na ogół jako dorosły królik Bugsa, zakrztusili się Big Macami i natychmiast zawetowali ten pomysł. Space Jam był zresztą ostatnią produkcją ze stajni Warner Bros, która była tematem gadżetów dodawanych Happy Meal, bo niedługo potem McDonald’s podpisał umowę z Disney’em. O Loli niezbyt pochlebnie wyrażał się Chuck Jones, legendarny animator odpowiedzialny za najsłynniejsze kreskówki z bohaterami Looney Tunes - dość otwarcie uznał, że Lola to mokry sen zboczonych furrystów, co budzi jego obrzydzenie. Można się zastanawiać na ile ta krytyczna opinia wzięła się z faktu, iż twórcy filmu konsekwentnie odrzucali wszystkie sugestie Jonesa.
A zatem Honey umarła, niech żyje Lola. No, nie do końca umarła - po chwilowej eksplozji popularności filmu Space Jam Honey na pewien czas wróciła do gry (po ponownym przeprojektowaniu - ale o tym trochę później), występując na sygnowanych logiem braci Warner gadżetach i materiałach kolekcjonerskich. Zmieniło się to w latach zerowych XXI wieku, gdy Lola zupełnie już zastąpiła Honey we franczyzie Looney Tunes. Trochę szkoda - Honey to postać z bogatą i całkiem interesującą historią. Sympatyczna króliczka jest chyba najpopularniejszą postacią Looney Tunes, która nigdy nie pojawiła się w żadnym filmie animowanym Warner Bros.
Można się zastanawiać, czemu - mimo stosunkowo dużej popularności - Honey nigdy nie pojawiła się w żadnej animacji Looney Tunes. Częściowo może tłumaczyć to fakt, iż bohaterka miała bardzo często zmieniany design. W swoim debiucie w latach pięćdziesiątych była białą króliczką w ciemnoniebieskiej sukience i kokardce na głowie. W latach sześćdziesiątych, w czasie swoich regularnych wystąpień w Bugs Bunny Comic Book, Honey zyskała bardziej ludzkie proporcje ciała oraz grzywkę. Zmianie uległo także jej umaszczenie - z białego na ciemnopomarańczowe. Nieco inaczej wyglądała jednak na materiałach promocyjnych, gdzie przypominała bardziej Bugsa w peruce i zielonej spódniczce. W latach osiemdziesiątych trend ponownie się zmienił i Honey jeszcze mocniej upodobniła się do Bugsa, różniąc się od niego właściwie tylko rzęsami i odrobinę innymi proporcjami sylwetki. Ogółem publika poznała cztery, może pięć różniących się od siebie projektów tej bohaterki i zwyczajnie nie było szans, by któryś z nich utrwalił się w pamięci masowego odbiorcy. Szczególnie, gdy na scenę wkroczyła Lola. Można - i trzeba - się spierać, czy pomysł na tak ewidentną seksualizację Loli był trafny, ale nie da się zaprzeczyć, że ta koncepcja była czymś, co sprawiło, że Lola zapadła nam w pamięć i stała się rozpoznawalną bohaterką.
Pod koniec chciałbym wspomnieć o chyba najbardziej zaskakującej rzeczy związanej z Honey - w czasie researchu do tej notki odkryłem, że ta bohaterka ma swój mały fandom w naszym kraju. Istnieje strona internetowa (w języku polskim i angielskim), która gromadzi informacje i ciekawostki o Honey Bunny i nie ukrywam, że w ogromnym stopniu ułatwiła mi ona zbieranie informacji do tej notki. To niesamowicie pozytywna rzecz - nawet tak, zdawałoby się, niszowa bohaterka może mieć małą grupkę fanów, którzy dbają o jej historię i nadal o niej pamiętają.
PS: Nie macie pojęcia, jakie przerażające rzeczy widziałem, szukając grafiki do zilustrowania tej notki. Nie mam nic przeciwko furrystom, każdemu jego porno (tutaj nawet dosłownie), ale błagam, trzymajcie to gdzieś z dala od guglowej wyszukiwarki.
- I love you Pumpkin
OdpowiedzUsuń- I love you Honey Bunny
- Everybody cool, it's a robbery!
;)
Tak bardzo zastanawiam się co napisać, żeś wiedział, że spodobał mi się Twój post. Napisanie:
OdpowiedzUsuń"dzięki! Świetna robota!"
jest zupełnie bezsensu i do dupy - jakoś tak bezdusznie to wygląda. Mogłabym napisać:
"nie wiedziałam o 90% rzeczy, o których napisałeś"
też jest bezsensu, no bo nie ukrywajmy - jak miałam wiedzieć coś więcej, skoro nawet nie szukałam na ten temat informacji.
Mogłabym naskrobać:
"wciągający tekst. Pomimo, że średnio interesuje mnie którakolwiek z króliczek Bugsa, to przeczytałam do końca"
to raczej oczywiste! Jakbym się znudziła, to nie czytałabym do końca i nie chciała zostawić komentarza...
Jako, że nie mam zielonego pojęcia co mam napisać, nie napiszę nic.
Ja w takich wypadkach też nie piszę nic, tylko dokładam do karnawału blogowego.;)
OdpowiedzUsuńJa nie robię takich imprez, nikt na nie nie przychodzi XD
OdpowiedzUsuńMoże za mało zaproszeń rozsyłasz.XD
OdpowiedzUsuńW ogóle nie rozsyłam XD Sami się dodają do do tablicy obserwujących. Jak się dołączą, to niby są, ale nigdy ich nie ma :P
OdpowiedzUsuńBtw. link do Bugs Bunny Crazy Castle http://www.virtualnes.com/play/NES-C1 Miałem na Pegaza :D Dziwie się, że w Polsce istnieje strona o Honey Bunny i ma całkiem sporą popularność, nice
OdpowiedzUsuńCo do furrystów - istnieje hipoteza, że tenże life style ma
OdpowiedzUsuńpodobne korzenie do zaburzeń tożsamości płciowej – z tym że tutaj to dużo mocniej zakręcone. Już nie o "czuję się kobietą, a urodziłem się mężczyzną" chodzi, a o brak identyfikacji gatunkowej. Były na ten temat badania, badania oczywiście wzbudziły dużo kontrowersji, jednakże wśród furrystów jest rzeczywiście spory odsetek tych, którzy przyznają, że woleliby nie być ludźmi. Zagłębiając się jeszcze mocniej, już od innej strony - furryści wskazują na same plusy takiej społeczności - tj. brak oceny przez ich powierzchowność, klasę społeczną, wszystkich tych innych „ludzkich” atrybutów, na które tam się nie zwraca uwagi - jest tylko natura, co (ja tylko przedstawiam ten punkt widzenia, to nie jest moje zdanie, ja nie mam zdania) implikuje prawdziwsze, głębsze kontakty między-um-ludzkie. Stąd też wypływa i druga popularna hipoteza - jakoby przedstawiciele
mieli problemy z fobią społeczną, ogólnym niedostosowaniem, a przebieranie się za zwierzaki gwarantowało większy komfort psychiczny, poczucie przynależności, etc. Z całą pewnością są tam i ludzie, dla których jest to tylko i wyłącznie hobby - bo lubią zwierzakowe postaci tak jak inni cosplayerzy lubią cokolwiek
innego, i już, bez zbędnych filozofii - ale w tym przypadku to wciąż słabo zbadany i rozległy temat.
Piszę o tym, bo to ma dużo większy zakres niż fetysz i
porno. Fetysz to bardzo wąskie ujęcie tematu (ja tak bardziej nawiązuję do tego, co dawałeś na fejsbuka niż tutaj, ale tutaj trochę też). Nie wspominając, że nie każdy furrysta wiąże to zamiłowanie z seksualnością.
I tak, mam świadomość, że znowu tylko lekko zahaczam o notkę,
ale mam nadzieję, że przejdzie jako taka, ot, ciekawostka.