piątek, 27 lutego 2015

Mój problem z Power/Rangers

fragment grafiki autorstwa Davida Rapozy, całość tutaj.

Tak, obejrzałem fanfilm Power/Rangers - trudno było go przegapić w sytuacji, gdy dosłownie wszyscy z dosłownie każdej strony z zachwytem linkowali mi tego czternastominutowego szorta. Po obejrzeniu moje odczucia wobec niego były mocno mieszane. Zrobiłem więc research, dzięki czemu zrozumiałem, jaki cel stał za tą produkcją i co za jej pomocą chciał osiągnąć twórca. Mimo wszystko, wciąż odczuwam podskórną niechęć do tej produkcji. Bo widzicie, nagle wszyscy zaczęli linkować ją gdzie tylko się da, z obowiązkową adnotacją, że takich Power Rangers to oni by oglądali.

Power/Rangers to satyra - satyra na współczesny popkulturowy trend „umraczniania” klasycznych opowieści. To brutalna opowieść o przemocy, seksie, zdradzie i upadku osadzona w alternatywnej rzeczywistości odpowiadającej wydarzeniom z Power Rangers Zeo (Imperium Maszyn) dekonstruująca życiorysy poszczególnych Wojowników znanych z pierwszych sezonów serialu. Poprzez karykaturalne uwypuklenie elementów przemocy, degeneracji i seksu fanfilm wyśmiewa tego typu zabiegi - staje się meta-satyrą. Nie sposób brać na poważnie przedstawionej w Power/Rangers estetyki, bo przekracza granice prawdopodobieństwa i zawieszenia niewiary nawet bardziej, niż materiał źródłowy - tyle tylko, że przegina w drugą stronę, robiąc z ikonicznych bohaterów naszego dzieciństwa bohaterów bardzo tandetnego niskobudżetowego sci-fi klasy B. Nie wszyscy wyłapali żart. Ośmielam się stwierdzić, że większość oglądających tę produkcję osób wpadła w pułapkę tej piętrowej satyry i łyknęła ją jak najbardziej nieironicznie. Sam, choć podejrzewałem jakiś drugi poziom, nie byłem pewien jak odbierać tę produkcję - dopiero podlinkowany wyżej artykuł zawierający wypowiedzi twórców pomógł mi ogarnąć kontekst. W tym wymiarze Power/Rangers okazał się zatem porażką - jako satyra jest nieczytelny.

Moim zdaniem ten zachwyt szortem jest przerażający, bo pokazuje nas, odbiorców popkultury, jako zdegenerowanych popkulturowych zombie, którzy bez popitki łykają taką konwencję, odruchowo odczytując ją jako jakościowo lepszą, bardziej wartościową, niż to, co prezentuje sobą - na przykład - oryginalne Power Rangers. Fanfilm jest, paradoksalnie, znacznie bardziej niedojrzały, niż większość serii oryginalnych Power Rangers - przesiąknięty brutalnością i ciężkim cynizmem (no właśnie, dlaczego daliśmy sobie wmówić, że cynizm jest cool, może mi to ktoś wyjaśnić?) oraz treściami erotycznymi wydaje się skierowany do nabuzowanego hormonami nastolatka, któremu wydaje się, że właśnie te elementy są miarą „dojrzałości”.

Nie są. O wiele dojrzalsza jest historia doktor K. z Power Rangers RPM, zaskakująca transformacja moralna Camille z Power Rangers Jungle Fury czy dorastanie Erica albo Nadiry z Power Rangers Time Force. Brakuje tam przekleństw, krwi i golizny, ale jest coś innego - pokazywanie tej lepszej strony ludzkiej natury, przebłysków szlachetności, odruchów dobra, które może zniszczyć zło niejako od środka. Jeśli się nad tym zastanowić, to Power Rangers tym właśnie jest - opowieścią o ludziach, którzy szukają dobra w sobie i innych. I je odnajdują. Jak Flynn, który ryzykuje życie dla grupy nieznanych sobie ludzi, prostodusznie tłumacząc „This is who I am!”. Albo Karone, która postanawia odpokutować za zło, jakie wyrządziła wcześniej, dołączając do Galaxy Rangers. Albo Eric, rozbitek na morzu własnego gniewu, który w końcu, nieoczekiwanie dla siebie i innych odnajduje w sobie prawdziwą szlachetność. Albo Z, która chce pomagać ludziom, ale czuje, że zabawa w Robin Hooda to za mało. W dzisiejszych czasach - czasach postmodernistycznych dekonstrukcji, tryumfu antybohaterów i relatywizacji moralnych - tego typu opowieści zdarzają się rzadko. A przecież wcale nie są ani mniej wiarygodne, ani mniej naciągane od mrocznych historii, do których współczesna popkultura kazała nam się przyzwyczaić. Po prostu odwołują się do tej lepszej strony ludzkiej natury - a z jakiegoś powodu jesteśmy przekonani, że to coś infantylnego. A przecież niekoniecznie.

Power Rangers bywają całkiem mroczni - na swój własny sposób. Przywoływane wyżej sezony potrafiły poruszać takie tematy jak śmierć najbliższych, terroryzm, nienawiść, wykluczenie społeczne, rasizm, zemstę. To, co odróżnia Power Rangers od innych dzieł popkultury to brak cynizmu. Zawsze gdzieś tam jest szlachetność i dobro, do którego można się odwoływać, jakaś słuszność i wartość, której bohaterowie są wierni. Może być to rodzina, przyjaciele, poczucie obowiązku, miłość, wiara w siebie czy niezłomność charakteru. To bardzo krzepiące. Można mówić o tych tematach bez nachalnego dydaktyzmu czy spłaszczającego, bagatelizującego temat lukru. Niedowiarków zachęcam do zapoznania się z Power Rangers RPM i przekonania się o tym samemu.

And we keep dreamin' of a world/Where all that's good so we were told/We need a hero - śpiewa Ron Wasserman w jednej z najlepszych piosenek wchodzących w skład ścieżki dźwiękowej Mighty Morphin Power Rangers. W komentarzach na YouTube pod tym utworem jedna z osób pisze: „Ta piosenka podsumowuje uczucia pokolenia post-9/11. Wszyscy pragniemy bohaterów… takich jak ci, których oglądaliśmy w dzieciństwie.” No właśnie - w obecnym trendzie brutalizacji popkultury i cynizmu zapomnieliśmy o szczerym, prostodusznym bohaterstwie. Źle by było, gdyby ten trend pakowania popkultury w gęsty mrok i fasadową „dojrzałość” dopadł również Power Rangers. Mamy w popkulturze całe mnóstwo mrocznych dekonstrukcji, pokręconych cynicznych dupków w roli protagonistów, schizowych remiksów. Naprawdę jest z czego wybierać. Power Rangers mamy tylko jedno. Nie ważcie się nam go odbierać.

15 komentarzy :

  1. Fajny tekst, mam nadzieję, że tylko nie zostanie źle odebrany, że ogólnie naturalizm, czy też brutalność obecna w popkulturze jest z gruntu zbędna.

    MUSI być miejsce gdzie jest słodko, nawet naiwnie i gdzie bohaterowie są bohaterami. Miejsca gdzie rozrywka ma być rozrywką bez kompleksów. Tak samo potrzebuję brudnej, fatalistycznej twórczości, która niczyich serc nie pokrzepia.

    Więc życzę Tobie Power Rangers, którzy pozostają pozytywną rzetelną rozrywką, sobie życzę Supermana, który staje się bohaterem, a nie Werterem na sterydach, ale też życzę wszystkim doceniać też takie rzeczy jak filmy Davida Michoda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ja bym nie chciał, żeby tekst został odczytany jako atak na te wszystkie mroczne dekonstrukcje - które, nie ukrywajmy, bywają fajne i odświeżające jeśli robi się je z głową. To po prostu nie jest jeden z tych przypadków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tę atrakcyjność cynizmu i antybohaterów ugryzłabym od innej strony. Sama zastanawiałam się już nad tym zjawiskiem, a wnioski do których doszłam, well, nie są znowu takie wesołe. Bo wydaje mi się, z bardzo kobiecego punktu widzenia, że nie sam cynizm czy zły charakter są tak przyciągające, a raczej ich opakowanie. No bo, zobacz, kiedyś było chyba inaczej. Mieliśmy protagonistę i antagonistę, których zewnętrze odzwierciedlało wnętrze - protagonista przyjemny, antagonista, upraszczając - brzydki. W mojej opinii na tę popularność "zła" przekłada się to, że takie postacie odgrywane są (od niedawna?) przez charyzmatycznych, przystojnych i magnetyzujących aktorów (tudzież ładne aktorki). A jeśli by tak zdjąć tę apetyczną powierzchowność i zostawić sam wykreowany charakter - czy grono fangirlsów byłoby nadal tak duże? Nie sądzę. Weźmy sobie przykład Metatrona z SPN-a. Znienawidzony doszczętnie, ale gdyby bez żadnych modyfikacji w charakterologii postaci zatrudnić do jego roli np. Hiddlestona - idę o zakład, że świat by zwariował, jak zwykle. Można by tu zahaczać o psychologię i ludzką skłonność do lubienia i usprawiedliwiana tego, co ładne. Jeśli czarny charakter jest szkaradny - nie lubimy, co najwyżej się interesujemy (przykładów jest sporo, zastanów się nad tym), ale w chwili, gdy robi nam się kisiel z mózgu i paruje się takie cechy ze śliczną buźką - od razu rodzi się sympatia. Może generalizuję, może nie zawsze tak jest - ale chyba jednak często. Więc w samym tym zjawisku największą robotę odwalają chyba kobiety - bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pociąg seksualny. A twórcy to wychwycili (trudno nie wychwycić) i stąd chyba ta rosnąca liczba postaci z kwestionowaną moralnością i ich popularności. Rozpisałam się. Konkluzja: nie sam zły charakter dobry *smile*, a raczej cała otoczka. Bez otoczki się tak łatwo nie obroni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesująca hipoteza, ale ten trend zaczął się raczej od drugiej strony - przedstawiania pozytywnych bohaterów w sposób niejednoznaczny i niedoskonały (także fizycznie), dekonstruowanie ich idealności, obalania spiżowych pomników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm. Powiedziałabym, że to, o czym piszemy, się ze sobą nie kłóci, a raczej
    występuje obok siebie? Chyba problem w tym, że mówimy jednak o dwóch
    innych tematach (z mojej winy). Pewnie chciałam uzewnętrznić swoje stare
    obserwacje, a że notka choć trochę o to zahacza - to i masz. Cały pokaz
    kobiecej logiki w pigułce. Jednak rozumiem, o co Ci chodzi i mój
    wewnętrzny idealista też się trochę krzywi, jak ci bardzo poprawni
    bohaterowie z krwi i kości nie otrzymują zasłużonego poklasku. I to
    rzeczywiście przykre, że czysty altruizm jest dla większości po prostu
    nudny. (choć i tutaj można by wysnuć teorię, że przy sympatii dla
    postaci w grę wchodzi otoczka i sam urok odgrywającego? Dziesiąty na
    przykład).

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam taką ogólna uwage odnośnie trendu z "mrocznością" bohaterów. Ciekawie pod tym wględem wygląda serialowe Frago. Różne osoby zwracały uwagę na to, że Lorne Malvo i Lester Nygaard mają właśnie cechy typowych bohaterów tego typu i w wielu wypadkach serial kazałby stawać po ich stronie. Tym razem sytacja jest o tyle odmioenna, że serial właśie zmierza w kierunku w ktorym pokazuje jak bardzo nie powinno się tego robić. W przypadku Lestera widać to przez cały sezon.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nom, Fargo (notabene znakomity serial, wstyd, że nie mam o nim jeszcze notki) zdaje się być zaskakująco idealistyczny, bo tych złych na końcu spotyka zasłużona, karmiczna wręcz, kara, a ci dobrzy odnajdują szczęście, spokój i happy end.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę że trochę się spóźniłem z komentowaniem, ale...

    "Nie wszyscy wyłapali żart. Ośmielam się stwierdzić, że większość oglądających tę produkcję osób wpadła w pułapkę tej piętrowej satyry i łyknęła ją jak najbardziej nieironicznie."

    To w takim razie mieli szczerą reakcja na coś co mi się podoba. Tak naprawdę niedojrzałe jest tutaj to, że myślisz, że nieironiczna akceptacja wartości prezentowanych przez program telewizyjny dla dzieci, oznacza, że tym samym orędujesz za moralnymi zasadami zapomnianymi przez współczesne społeczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  9. "To w takim razie mieli szczerą reakcja na coś co mi się podoba. Tak naprawdę niedojrzałe jest tutaj to, że myślisz, że nieironiczna akceptacja wartości prezentowanych przez program telewizyjny dla dzieci, oznacza, że tym samym orędujesz za moralnymi zasadami zapomnianymi przez współczesne społeczeństwo."


    Niektórym ludziom nie powinno się pozwalać budować zdań wielokrotnie złożonych.


    Ad red.


    Gdzie ty tu widzisz wynikanie? Potraktowałem "aferę" z Power/Rangers jako punkt wyjścia do rozważań o mrocznych dekonstrukcjach w szerszym kontekście. Tyle. Nigdzie nie napisałem, że jakieś wartości są zapomniane przez społeczeństwo (LOL, co to w ogóle za pomysł oceniać cały porządek społeczny przez pryzmat mody w popkulturze?). Za niczym nie oręduję.

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak. I z tych rozważań wynika, że twoim...

    "... zdaniem ten zachwyt szortem jest przerażający, bo pokazuje nas, odbiorców popkultury, jako zdegenerowanych popkulturowych zombie, którzy bez popitki łykają taką konwencję, odruchowo odczytując ją jako jakościowo lepszą, bardziej wartościową, niż to, co prezentuje sobą - na przykład - oryginalne Power Rangers."

    Oryginalne Power Rangers, które odróżnia od innych dzieł popkultury brak cynizmu i to, że...

    "Zawsze gdzieś tam jest szlachetność i dobro, do którego można się odwoływać, jakaś słuszność i wartość, której bohaterowie są wierni."

    I no właśnie...

    "w obecnym trendzie brutalizacji popkultury i cynizmu zapomnieliśmy o szczerym, prostodusznym bohaterstwie. Źle by było, gdyby ten trend pakowania popkultury w gęsty mrok i fasadową „dojrzałość” dopadł również Power Rangers."

    Naprawdę? Źle by było? A co by się stało, miałbyś jeden serial mniej do oglądania?

    OdpowiedzUsuń
  11. "Naprawdę? Źle by było? A co by się stało, miałbyś jeden serial mniej do oglądania?"


    Też. Weź poprawkę na to, że jestem psychofanem, który obejrzał niemal wszystkie odcinki (to tylko kwestia czasu, nim obejrzę wszystkie) i napisał o Power Rangers już ponad sto stron w Wordzie (a licznik bije). Więc byłoby źle i bym wył. I bił. I banował, więc bądź ostrożny.


    Ale źle by się stało przede wszystkim z tego powodu, że PR to właściwie popkulturowy symbol tego, co dobre i szlachetne. I źle by było, gdyby ten symbol został zbrukany.


    Srlsly nie rozumiem czego nie rozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo ja jestem raczej antyfanem psychofanów, którzy popadają w przesadnie wysokie tony wypowiadając się o obiekcie swojego psychofaństwa. Uważam, że to źle rzutuje na całą instytucje jaką jest psychofan.

    Zresztą, jako ktoś, kto zrobił research nad Power/Rangers, pewnie powinieneś wiedzieć, że to nieoficjalny fanfilm, który nie ma nic wspólnego z Sabanem, i że nikt z jego twórców nie jest zainteresowany remasterowaniem twojego popkulturowego oczka w głowie.

    Aha i tutaj chciałem powiedzieć, że "w takim razie mieli szczerą reakcja na coś co "im" się podoba. Tzn. mi ten szortfilm też się podoba, ale nie w nieironicznie sposób.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Zresztą, jako ktoś, kto zrobił research nad Power/Rangers, pewnie powinieneś wiedzieć, że to nieoficjalny fanfilm, który nie ma nic wspólnego z Sabanem, i że nikt z jego twórców nie jest zainteresowany remasterowaniem twojego popkulturowego oczka w głowie."


    Wróć jak przeczytasz notkę i zrozumiesz, o czym w niej piszę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba rozumiem. Martwisz się, że grupa ludzi, która nie ogląda twojego serialu, wyraziła nim zainteresowanie za sprawą parodii i być może teraz, z powodu ich reakcji, twórcy rzekomego serialu sformatują go pod tą perspektywiczną publiczność i tym samym zaprzepaszcza to, co tak w nim kochasz. A to będzie źle, bo potrzebujemy prawdziwego heroizmu w tych mrocznych czasach popkultury. Coś przegapiłem?

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy tekst. Ogólnie gratuluję pomysłu na bloga. Bardzo mnie zainteresował, szczególnie wpisy dotyczące serii Power Rangers. Mam pytanie, czy mógłbyś przygotować wpis w którym oceniłbyś wszystkie piosenki czołówkowe serii - od Mighty Morphin do Dino Charge? Z chęcią poczytałbym twoje oceny :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...