fragment grafiki autorstwa Jona Alderinka, całość tutaj. |
A jednak fandom znowu zdołał mnie czymś zaskoczyć. Po tym,
jak do Sieci trafił teaser kolejnego filmu z serii Star Wars przez Internet przetoczyła się absurdalna dyskusja
odnośnie koloru skóry stormtroopera, który pojawił się w pierwszych sekundach
materiału. Nie wiem – mnie się wydawało, że po kilkudziesięciu latach
popkulturowej emancypacji mniejszości etnicznych tego typu sprawy powinny być
już dla każdego kompletnie przejrzyste, ale najwidoczniej po raz kolejny
wykazałem się olbrzymią naiwnością. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło – cała ta afera przypomniała mi o tym, że muszę w końcu napisać
notkę o mniejszościach etnicznych w serialu Power
Rangers. Ostatecznie postanowiłem też rozciągnąć temat na wątki genderowe i
społeczne. Tak – mam zamiar przeanalizować Power
Rangers pod kątem socjologicznym. I to wcale nie będzie tak absurdalne
ujęcie, jak może się początkowo wydawać. Bo widzicie – Power Rangers od zawsze był zaskakująco progresywnym serialem,
jeśli chodzi o ukazywanie mniejszości etnicznych i postaci kobiecych.
Spójrzmy na doskonale wszystkim znany pierwotny skład Mighty Morphin Power Rangers – w
sześcioosobowej drużynie mamy jednego Afroamerykanina, jedną etniczną Azjatkę i
rdzennego Amerykanina. Od tamtego czasu drużyna ulegała modyfikacjom, a po
pewnym czasie każdy kolejny sezon przedstawiał nam zupełnie nowy zestaw
bohaterów – nigdy jednak w czasie już przeszło dwudziestoletniej historii Power Rangers nie zdarzyło się, by
wszyscy członkowie obsady pierwszoplanowej byli biali. Mało tego – są sezony (Time Force, Mystic Force) gdzie
przedstawiciele i przedstawicielki mniejszości etnicznych przewyższają
liczebnie bohaterów granych przez białych aktorów i aktorki. Power Rangers przyzwyczaił swoich fanów
do różnorodności etnicznej obsady do tego stopnia, że widzowie powszechnie
zwracają uwagę na fakt, iż w serii Power
Rangers Jungle Fury tylko jeden bohater pierwszoplanowy nie jest biały (to
jedyna taka sytuacja w dotychczasowej historii serialu).
Przejdźmy do kwestii Czerwonego Wojownika. Czerwony Ranger
na ogół pełni centralną rolę w fabule serii, jest dowódcą drużyny, dostaje
najwięcej czasu antenowego i tak dalej. Można by się zatem spodziewać, że jego
rola na stałe przyspawana będzie do przystojnego białego chłopca, z którym
statystyczny widz mógłby się identyfikować – i na ogół tak jest. Nie zmienia to
jednak faktu, iż Czerwonymi Rangerami często zostają również przedstawiciele
mniejszości etnicznych. Już w drugiej serii, Power Rangers Zeo (1996 rok) rolę Czerwonego Rangera obejmuje
Tommy, rdzenny Amerykanin. Jego następcą rok później zostaje czarnoskóry T.J..
Od tego czasu niebiali Czerwoni Wojownicy pojawiają się w serialu regularnie
(Shane, Jack, Nick, Scott) aczkolwiek nie da się nie zauważyć, że czasami w
takich przypadkach głównym bohaterem jest inny Ranger, zawsze grany przez
białego aktora. Mam tu na myśli choćby Power
Rangers S.P.D., gdzie centralną postacią (choć to dyskusyjna kwestia, bo
był to sezon bardzo sprawiedliwie dzielący czas antenowy na wszystkich
bohaterów) był niejaki Sky, który pod koniec serii zostaje nawet Czerwonym
Rangerem, co zresztą było jego celem od samego początku. Innym takim
przypadkiem jest seria RPM – wprawdzie
Czerwonym Rangerem jest Afroamerykanin Scott, jednak już od pierwszego odcinka
jasne było, że głównym bohaterem jest Czarny Ranger, Dillon, grany oczywiście
przez białego aktora. Choć tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana –
początkowo Dillon miał być grany przez Ekę Darville’a, jednak producenci
zorientowali się, że pakowanie czarnoskórego aktora w kostium Czarnego Rangera
może nie być najszczęśliwszym pomysłem i Darville zagrał Czerwonego Rangera. Z drugiej
strony – w serii Mystic Force Czerwony
Ranger Nick (grany przez aktora o arabskim pochodzeniu) jest właściwie jedyną
postacią, która doczekała się jakiejkolwiek głębszej charakteryzacji i roli w
opowieści, trudno zatem posądzać producentów o uprzedzenia rasowe. Przeciwnie,
porównując Power Rangers z innymi,
„poważnymi” serialami można dostrzec, jak bardzo postępowa pod tym względem
jest to produkcja. Chyba nawet stawiany za wzór w tym aspekcie Star Trek nie może się poszczycić tak
silną reprezentacją mniejszości w obsadzie pierwszoplanowej.
Porozmawiajmy teraz o postaciach kobiecych. Power Rangers to serial dla chłopców – wypełniony
po same brzegi stereotypowo chłopackimi fetyszami, takimi jak superbohaterowie,
pokazowe walki wręcz, wybuchy czy wielkie roboty. Wydawać by się więc mogło, że
postaci kobiece w tego typu produkcji będą mocno niedoreprezentowane, a jeśli
już pojawią się jakieś bohaterki pierwszoplanowe, to będą pełniły rolę
zwierciadła, w którym odbijać się ma chłopięca wspaniałość. Prawda?
Nieprawda – nie w tym przypadku. Power
Rangers to serial, w którym charakteryzacja postaci kobiecych NIGDY nie
sprowadza się wyłącznie do ich płci (jak to ma miejsce nie tylko w wielu
produkcjach dla dzieci, ale też nierzadko w „dorosłych” serialach). Początkowo
producenci Power Rangers kierowali
serial zarówno do chłopców, jak i dziewczynek, czego rezultatem była decyzja,
by w drużynie znajdowały się dwie kobiece postaci o różnych charakterach, nawet
jeśli w adaptowanym japońskim pierwowzorze była tylko jedna pierwszoplanowa
postać kobieca. W późniejszych latach zdarzało się jednak, iż w ekipie Wojowników
była tylko jedna dziewczyna, ale i wtedy miała ona w pełni wykształconą
osobowość, którą niejednokrotnie przyćmiewała swoich kolegów z drużyny (Kira z Dino Thunder, Lily z Jungle Fury). Poza tym w takich
sytuacjach scenarzyści zawsze umieszczali w obsadzie przynajmniej jedną kobiecą postać
drugoplanową, by zrównoważyć jakoś tę sytuację – i znów, te „cywilne”
drugoplanowe postaci kobiece bardzo często skradały serca fanów (Dr K. z RPM, Fran z Jungle Fury, Cassidy z Dino
Thunder).
Kobiecym postaciom zdarzało się też niekiedy dowodzić
Rangerami, choć niestety bardzo rzadko. Wynika to jednak nie tyle ze złej woli
scenarzystów, co z faktu, iż Power
Rangers funkcjonuje jako coś pomiędzy serialem dla dzieci, a rozbudowaną
reklamówką kolejnych serii zabawek. Zabawki sygnowane logiem Power Rangers kupują przede wszystkim
chłopcy i niestety widać to w raportach ze sprzedaży – najlepiej schodzą
zabawki powiązane z Czerwonym Rangerem, a najsłabiej te powiązane z postaciami
kobiecymi. To z kolei blokuje pewne decyzje na poziomie fabularnym. Bruce
Kalish, showrunner serii Power Rangers
S.P.D. bardzo chciał, by w tym sezonie kostium Czerwonego Wojownika
przybrała postać żeńska, ale Disney zawetował tę decyzję. Co prawda Kalish
uparł się i przedstawił w tym sezonie pierwszą w historii serialu Czerwoną
Wojowniczkę (liderkę specjalnej drużyny Rangerów stworzonej wyłącznie na
potrzeby Power Rangers S.P.D. i
niemającej swojego odpowiednika w Sentaju), ale była to postać zaledwie
trzecioplanowa, która na ekranie pojawiła się raptem kilka razy, choć miała
dosyć istotną rolę w finale serii. Dopiero w 2011 roku przedstawiono widzom
kolejną Czerwoną Wojowniczkę, ale ponownie jej rola była bardzo mała i przez
zdecydowaną większość serii Czerwonym Wojownikiem był mężczyzna.
Nie znaczy to jednak, iż rola lidera nigdy nie przypadła
żadnej kobiecej bohaterce. Już w Mighty
Morphin Alien Rangers (1996 rok) przedstawiono nam drużynę, której
dowódczynią była Biała Rangerka imieniem Delphine, choć drużyna Alien Rangers
pełniła w serialu rolę zdecydowanie drugorzędną – jedynie przez pewien czas
zastępowała pozbawionych mocy ziemskich Wojowników. Kolejną liderką była Jen,
Różowa Rangerka z Time Force i tu już
możemy mówić o sporym sukcesie – Jen dowodzi drużyną od samego początku do
samego końca i jest to bardzo wyraźnie podkreślone i ukazane w serialu. Rok
później poznaliśmy Taylor – zawodową żołnierkę (pierwsza w historii postać o
wojskowym wyszkoleniu, która została Rangerem), która dowodziła Wild Force
Ranger w czasie przed akcją serialu – w pierwszym odcinku została zastąpiona
przez Cole’a, nowego bohatera, który dołącza do drużyny jako Czerwony Ranger.
Po ciemnej stronie mocy wcale nie jest gorzej – co najmniej
jedna postać kobieca zawsze znajdzie się w drużynie złoczyńców, niekiedy
zajmując nawet pozycję głównego antagonisty serii (Rita z Mighty Morphin, Divatox z Turbo,
Astronema z In Space, Trakeena z Lost Galaxy, Queena Bansheera z Lightspeed Rescue). Kobiece antagonistki
niemal zawsze są przedstawiane jako kompetentne wojowniczki (wyjątek – Ninja Storm, gdzie były comic reliefami), bardzo często z
interesującymi historiami i rozwojem postaci w trakcie trwania serii –
najlepszymi przykładami będą tu Astronema, Trakeena, Camille i Nadira. O każdej
z wymienionych tu bohaterek mógłbym napisać sążnisty akapit (o Astronemie nawet
całą oddzielną notkę), ponieważ ich role w fabule były niezwykle istotne, a
metamorfozy, jakie przechodziły w trakcie trwania serialu – zaskakujące.
Agnieszka Wiśniewska w felietonie opublikowanym na stronie
internetowej Krytyki Politycznej opisała
kiedyś sytuację, w której pięcioletnia córka jej koleżanki płakała z powodu
tego, że nie może zostać ninja, ponieważ w oglądanej przez nią kreskówce nie ma
ani jednej bohaterki uprawiającej tę profesję ergo dziewczynki ninjami być nie mogą. Power Rangers NIGDY nie przesłałoby żadnej swojej małoletniej fance
podobnego komunikatu. Oczywiście, że dziewczyny mogą być ninjami – przecież
Kimberly, Aisha, Kat i Tori bez najmniejszego problemu nimi zostały i nikt
nigdy nie uważał tego za coś dziwnego. Podobnie mogą być wojowniczkami,
naukowczyniami, lekarkami, żołnierkami, magiczkami, policjantkami,
piosenkarkami, mogą uprawiać sporty ekstremalne, sztuki walki, brać udział w
zawodowych wyścigach samochodowych, uprawiać surfing i robić wszystkie te rzeczy co chłopcy, jeśli tylko mają na to ochotę. I wcale nie wymagają
męskiej opieki, ani męskiego ratunku – a przynajmniej nie częściej, niż
mężczyźni wymagają ratunku od nich.
Ciekawym aspektem jest fakt, iż bohaterowie bardzo, bardzo
często wychodzą poza swoje genderowe stereotypy. Mamy postaci kobiece, które są
urodzonymi wojowniczkami, bywają impulsywne oraz lekkomyślne, ale jest też
sporo męskich postaci, które są łagodne, introwertyczne, nieśmiałe, wycofane, o
uległym charakterze, stroniące od przemocy… Słowem, stereotypy płciowe w Power Rangers były negowane, odwracane,
przetwarzane i kontestowane mnóstwo razy i niemal zawsze wychodziło to w sposób
naturalny i niebudzący jakichkolwiek intuicyjnych sprzeciwów. W finale Time Force jedna z postaci kobiecych
olewa stabilność linii czasowej i paradoksy i przenosi się w czasie o tysiąc
lat, żeby ratować swojego ukochanego – i biada każdemu, kto stanie jej na
drodze. W Lost Galaxy Wojowniczka
poświęca życie (!), żeby uratować swoją koleżankę i kilkanaście tysięcy ludzi
znajdujących się na statku-kolonii kosmicznej – i nie waha się nawet przez
moment. Kobiety w Power Rangers to z
reguły świetnie napisane, kozackie postaci, wśród których każda małoletnia
widzka znajdzie taką, z którą będzie mogła się identyfikować. Da się? Da –
nawet w serialu o sztukach walki i wielkich robotach.
Wspominałem o motywach społecznych – to też ciekawy, choć
przeważnie bardzo niedookreślony w serialu aspekt. Jako, że bohaterami Power Rangers są bardzo młodzi ludzie,
ich pozycja społeczna jest jeszcze dosyć płynna. Początkowo zresztą bohaterami Power Rangers byli licealiści (do tego
motywu wracano później w Dino Thunder i
Megaforce), dopiero później
pierwszoplanowymi postaciami byli dorośli, choć relatywnie wciąż bardzo młodzi,
ludzie z ugruntowaną pozycją społeczną, wykonywanymi przez siebie zawodami i
tak dalej. Z tego, co zaobserwowałem Wojownikami zostają zarówno osoby z wyżyn
społecznych (Wes, Trent, Summer, Syd) jak i takie wywodzące się z klasy
robotniczej (Damon, Flynn, Eric), a nawet bezdomni (Jack, Z, Cole). Problem
biedy poruszany jest jednak ekstremalnie rzadko – najbardziej rzucającym się w
oczy przykładem jest Eric, który wychował się w skrajnej biedzie i wszystko, co
osiągnął, musiał wywalczyć sobie sam, przez co stał się osobą cyniczną i pogardliwie
odnoszącą się do Wesa, który z kolei dorastał w luksusie.
Interesujący wydaje się motyw
bogatych rodziców, którzy pod wpływem swoich dzieci zaczynają przeformułowywać
swój światopogląd i myśleć oraz bardziej prospołecznie. Taki był pan Collins,
który dzięki swojej ewoluującej relacji z Wesem pod koniec Time Force zdecydował się zmienić swoją prywatną paramilitarną
jednostkę ochroniarską na coś na kształt działających publicznie sił
policyjnych. Innym przypadkiem są rodzice Summer, którzy początkowo chcieli wżenić
córkę w bogatą rodzinę i tym sposobem odzyskać utracony wskutek robo-apokalipsy
status społeczny, ale ostatecznie rezygnują z tego pomysłu i godzą się ze swoją
nową sytuacją życiową – miłość do córki okazała się bowiem silniejsza, niż
duma.
Podoba mi się też wprowadzona w Erze Disney’a idea, że
bohaterowie godzą swoje zajęcia zarobkowe z działalnością superbohaterką.
Pieniądze na utrzymanie się nie pojawiają się w ich życiu w czarodziejski
sposób – w Ninja Storm bohaterowie
pracują w sklepie z akcesoriami do sportów ekstremalnych, w Mystic Force są ekspedientami w sklepie
muzycznym, w Jungle Fury pracują w
pizzerii. Wielokrotnie widzimy na ekranie, jak wykonują swoje obowiązki
zawodowe – choć oczywiście nie jest to sedno fabuły, to miło, iż Power Rangers nie dzieje się w
Nibylandii, w której praca zarobkowa nie istnieje, bo nie jest ciekawa z punktu
widzenia fabuły. Dzięki temu Power
Rangers, mimo wielkich robotów i gumowych maszkar, jest bardziej
wiarygodny, niż spora część telenowel i sitcomów.
Power Rangers niesie
piękne przesłanie – nieważne, jakiej jesteś płci, jaki masz kolor skóry,
temperament czy pozycję społeczną. To wszystko są kwestie drugorzędne. I tak
możesz być kimś wspaniałym, możesz chronić słabszych, czynić dobro,
transformować się i ujeżdżać olbrzymie maszyny kroczące. A, co chyba najlepsze,
robi to mimochodem, różnorodność płciową, etniczną i społeczną wprowadzając
tak, jakby była ona czymś naturalnym i bezdyskusyjnym. Stąd zapewne moje
olbrzymie zaskoczenie reakcją części fandomu na nowy trailer Star Wars. Bo widzicie, niedawno ukazał
się też trailer nowej serii Power Rangers
zatytułowanej Dino Charge. I kogo
widzimy na tym trailerze? Czerwonego Wojownika granego przez aktora o
ciemnooliwkowej cerze, Niebieskiego Wojownika granego przez aktora rodem z
Indonezji i czarnoskórą Różową Wojowniczkę. I wiecie co? Nikomu to nie
przeszkadza. Bo niby czemu miałoby?
Ja wiem, że notka jest o Power Rangers, a przyczynkiem jest gówno w głowach części fanów Star Wars, ale coś dodam od siebie.
OdpowiedzUsuńGdy ta cała akcja z tym "wedytowanym" teaserem do mnie dotarła i NIESTETY sprawdziłem komentarze pod tym wideo, dotarło do mnie znów jaką wartość miał Star Trek, a zwłaszcza jego oryginalna odsłona, która jak nigdy nic miała na mostku spory przekrój ameryki i to w czasach gdy to naprawdę było "halo".
Cała ta rzecz też sprawia, że cholernie zastanawiam się skąd tak wielu ludzi wzięło się w fandomie, ogólnie, mam na myśli wszystkie rzeczy fanboysów frajerów, bo widzę jak wielu z nich nie znalazło się "tu" z tych samych powodów co ja i mam nadzieję, że to nie ja pomyliłem miejsca.
Jakiekolwiek współczesne przejawy tego typu zachowań wśród ludzi jarających się tą kiczowatą i kapkę niedojrzałą częścią popkultury bardzo mnie dziwią dziś, bo nie widzę gdzie jest ten punkt zaczepienia w świecie, który prezentują taki a nie inny typ bohatera.
Zasadniczo LTK i nie dziwi to już, ale czasem trudno przejść obojętnie.
Wiesz co, aż wyróżnię ci tego komcia, tak mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDobra dobra, już ich tak nie tak nie chwal. Pamiętam, że w pierwszym składzie dali im stereotypowe kolory.: Azjatka była żółta, blondynka różowa, a czarny czarny. Poza tym, ponieważ większość walk była wycięta z Supa Sentai, to złoczyńcy, którzy wyglądali jak ludzie (chyba) zawsze byli Azjatami :)
OdpowiedzUsuńW moim artykule na Hataku masz dokładnie wyjaśnione, skąd to się wzięło i czemu ta pomyłka nie może być interpretowana w sposób rasistowski.
OdpowiedzUsuńhttp://hatak.pl/artykuly/naprzod-power-rangers
Co do "Jungle Fury" i braku mniejszości etnicznych (choć mnie akurat bardziej przeszkadza tam brak drugiej Rangerki w podstawowym teamie oraz przynajmniej jednej żyjącej mistrzyni): dla mnie to w sumie fajne, że w sezonie tak mocno opierającym się na kulturze chińskich sztuk walki (specyficznie kojarzonym z klasztorem Shaolin etc.) jest pokazane, że z powodzeniem mogą kultywować ją również osoby o białym kolorze skóry. Wiadomo, że daleko-wschodnie sztuki walki są obecne od początków serii, ale w JF nacisk jest znacznie mocniejszy niż np. klub treningowy z MMPR właśnie przez to bezpośrednie oparcie się na aspektach chińskich. Podoba mi się, że uczniami, a potem mistrzami zostają osoby spoza tych tradycyjnych kręgów, bo to też wartościowy przekaz dla młodych widzów.
OdpowiedzUsuńOczywiście większa różnorodność etniczna wcale by nie zaszkodziła, a w wręcz pomogła, ale jakoś nie umiem gniewać się na JF za ten fakt. Zasadniczo, nie umiem gniewać się na JF praktycznie za nic, so... ^^
Meh, i tak, był kiedyś różowy ranger facet albo złoczyńca z ludzką twarzą, który nie był Azjatą?
OdpowiedzUsuń@Różowy Ranger facet
OdpowiedzUsuńBył fioletowy. I był jednym z największych kozaków w historii.
@złoczyńca z ludzką twarzą, który nie był Azjatą?
Ransik, Dai Shi, Master Org, Charlie, Marah, Karpi, Camille, Mora, Nadira, Trakeena, Astronema... wiesz, mogę tak długo. Dla twojej wiadomości, Power Rangers prawie zawsze wprowadza oryginalnych głównych villianów i kręci z nimi nowe sceny.
nowyouknowmore.jpg
"Był fioletowy"
OdpowiedzUsuńEtam, to nie to samo.
"Ransik, Dai Shi, Master Org, Charlie, Marah, Karpi, Camille, Mora, Nadira, Trakeena, Astronema... wiesz, mogę tak długo."
Ale nie było żadnych czarnych :D
Ale co ty właściwie próbujesz udowodnić tymi pytaniami, bo nie za bardzo rozumiem?
OdpowiedzUsuńAha! A więc do tej pory nie było w Rangersach ani jednego czarnoskórego złoczyńcy - zupełnie jak w Star Warsach. W takim razie chyba bezsprzecznie udowodniłem, że twój tak zwany postępowy serial telewizyjny jest pełen rasizmu i toksycznych stereotypów, które pewnie zdążyły już zatruć całe pokolenia młodych, nieukształtowanych umysłów....
OdpowiedzUsuńNie żartuję, tak się tylko wygłupiam :) A może cię trolluje... ? Coś takiego to trolling? Nie wiem...
Ciesz się, że za nieśmieszne żarty nie można dostać u mnie bana.
OdpowiedzUsuńNa swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że dla mnie, to trochę zabawne było :)
OdpowiedzUsuń"Już w drugiej serii, Power Rangers Zeo (1996 rok) rolę Czerwonego Rangera obejmuje Tommy, rdzenny Amerykanin."
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj! Dopiero teraz to skumałem... W serialu pojawia się rdzenny Amerykanin i zostaje Czerwonym Rangerem XD Nie ma co, oni tam potrafili się uczyć na własnych błędach :)
Heh, spoko.
OdpowiedzUsuńAle tak poważnie, to co zrobił u mnie ten rok, to tak naruszył mi moją miłość w "fandom" i wszystkie te "nerdowe" (ech, nienawidzę używania tych "nerdów" i "geeków" ale wiesz o co mi chodzi) rzeczy, że jest mi cholernie przykro.
I najgorsze jest to, że gdy widzi się to trochę szerzej to te gówno siedzi w każej gałęzi tegoż. Na pochybel, im i tym, którzy wszystko bagatelizują mówiąc, że "to tylko trole".
No niestety ja mam identyczne doświadczenia jeśli chodzi o fandomowe afery. Widziałem butthurt na FB, gdy niedawno jedna z etatowych konwentowiczek zaproponowała na jakimś konwencie blok genderowy. Potem było gamergate, afera ze szturmowcem i parę pomniejszych smrodów, które na dobre wyleczyły mnie z wyidealizowanego obrazu "tej wspaniałej braci "nerdowskiej".
OdpowiedzUsuńNiegdyś pogardzany nerd sam dziś pogardza i przemocowo traktuje wszystkich wokół, którzy nie odpowiadają jego konserwatywnemu sposobowi myślenia.
W ogóle nie umiem ludzi, którzy kochają fantastykę, a jednocześnie zachowują bardzo konserwatywny (w tym najgorszym tego słowa znaczeniu) światopogląd. Przecież sci-fi i w ogóle szeroko rozumiana fantastyka to gatunek, który jak żaden inny, jest świetnym narzędziem różnych transgresji, dywersyfikacji, w dodatku ma piękne tradycje w promowaniu zróżnicowanych płciowo i etnicznie bohaterów (Star Trek, Babylon 5). A tymczasem wciąż bardzo powszechnie występują opinie, że o ile statek kosmiczny może poruszać się z prędkością szybszą od światła i jest to wiarygodne, o tyle fakt, że na jego mostku kapitańskim stoi kobieta (albo osoba o innym, niż biały, kolorze skóry, albo - nie daj Boże! - gej) już się nikomu nie chce zmieścić w głowie.
Tu akurat przyblokowała ich popularność Tommy'ego, który musiał być liderem, bo wszyscy widzowie go kochali, a że dowódcą jest zawsze Czerwony Ranger... Cóż, głupio wyszło.
OdpowiedzUsuńTak, ale to też jest kwestia pokoleniowa, bo część starych mistrzów sci-fi to mocne konserwy, nie tylko Card, ale i Heinlein (Haldeman podobno też, ale tu nigdy nie siedziałem tak głęboko w biografii żeby pisać to tak "zdecydowanie").
OdpowiedzUsuńMam wrażenie (pewnie mylne), że tamte sci-fi brało się z obaw nadchodzących przemian, a dzisiejsze sci-fi, bierze się z obaw, że te przemiany będą tylko pozorne i faktycznie nie nastąpią.
Dlatego tak kocham Lazarusa, przez to, że jest taką antyutopią, która właśnie jest prawie mokrym snem tych, których wcześniej przerażała lewacka wizja świata.
Damn... my ten temat moglibyśmy ciągnąć chyba w nieskończonośc.
"Mam wrażenie (pewnie mylne), że o ile tamte sci-fi brało się z obaw nadchodzących przemian"
OdpowiedzUsuńAle trop, że przyszłość będzie kolorowa i genderowa wziął się chyba z rewolucji seksualnej, jaka wybuchła w latach ekspansji sci-fi na świadomość masową ożenionej z naiwnym idealizmem, że w przyszłości Ziemia będzie jednym wielkim narodem, rajem bez nierówności społecznych, rasizmu i tak dalej.
Nie wiem czy ekspansja sci-fi na świadomość masową nie jest przypadkiem traktowana poważnie jedynie przez fanów sci-fi - co nie pokrywa się z tym jak traktuje ją reszta społeczeństwa. W latach 60. sci-fi to chyba była nisza, a ludzie, którzy się z niej jako tako wybili, to np. Ayn Rand i L. Ron Hubbard. Philip K. Dick był paranoidalnym wariatem, Isaac Asimov pisał coś tam o teoriach naukowych, a Michael Moorcock dekonstruował pulpowych pisarzy i Tollkiena - ich pisarstwo było niszą. Sytuacja zmieniła się razem z nadejściem Gwiezdnych wojen, ale tylko do tego stopnia, że po nich sci-fi stało się bajkami dla dzieci, na których da się nieźle zarobić. I tak pozostało do dzisiaj. Nikt tak naprawdę nie traktuje tego gatunku jako nośnika wyprzedzających swój czas myśli i teorii. I wiem, że jest mnóstwo ludzi, książek i artykułów w prasie, które uważają, że jest inaczej, ale to jest raczej życzeniowe myślenie.
OdpowiedzUsuńAaa, ten Tommy - zielony :) Ja myślałem ze on był biały (w sensie kolor skóry)? I on nie był przypadkiem liderem kiedy był biały (w sensie kolor uniformu)?
OdpowiedzUsuń