piątek, 5 grudnia 2014

Heroes come in all colors

fragment grafiki autorstwa Jona Alderinka, całość tutaj.

A jednak fandom znowu zdołał mnie czymś zaskoczyć. Po tym, jak do Sieci trafił teaser kolejnego filmu z serii Star Wars przez Internet przetoczyła się absurdalna dyskusja odnośnie koloru skóry stormtroopera, który pojawił się w pierwszych sekundach materiału. Nie wiem – mnie się wydawało, że po kilkudziesięciu latach popkulturowej emancypacji mniejszości etnicznych tego typu sprawy powinny być już dla każdego kompletnie przejrzyste, ale najwidoczniej po raz kolejny wykazałem się olbrzymią naiwnością. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – cała ta afera przypomniała mi o tym, że muszę w końcu napisać notkę o mniejszościach etnicznych w serialu Power Rangers. Ostatecznie postanowiłem też rozciągnąć temat na wątki genderowe i społeczne. Tak – mam zamiar przeanalizować Power Rangers pod kątem socjologicznym. I to wcale nie będzie tak absurdalne ujęcie, jak może się początkowo wydawać. Bo widzicie – Power Rangers od zawsze był zaskakująco progresywnym serialem, jeśli chodzi o ukazywanie mniejszości etnicznych i postaci kobiecych.

Spójrzmy na doskonale wszystkim znany pierwotny skład Mighty Morphin Power Rangers – w sześcioosobowej drużynie mamy jednego Afroamerykanina, jedną etniczną Azjatkę i rdzennego Amerykanina. Od tamtego czasu drużyna ulegała modyfikacjom, a po pewnym czasie każdy kolejny sezon przedstawiał nam zupełnie nowy zestaw bohaterów – nigdy jednak w czasie już przeszło dwudziestoletniej historii Power Rangers nie zdarzyło się, by wszyscy członkowie obsady pierwszoplanowej byli biali. Mało tego – są sezony (Time Force, Mystic Force) gdzie przedstawiciele i przedstawicielki mniejszości etnicznych przewyższają liczebnie bohaterów granych przez białych aktorów i aktorki. Power Rangers przyzwyczaił swoich fanów do różnorodności etnicznej obsady do tego stopnia, że widzowie powszechnie zwracają uwagę na fakt, iż w serii Power Rangers Jungle Fury tylko jeden bohater pierwszoplanowy nie jest biały (to jedyna taka sytuacja w dotychczasowej historii serialu).

Przejdźmy do kwestii Czerwonego Wojownika. Czerwony Ranger na ogół pełni centralną rolę w fabule serii, jest dowódcą drużyny, dostaje najwięcej czasu antenowego i tak dalej. Można by się zatem spodziewać, że jego rola na stałe przyspawana będzie do przystojnego białego chłopca, z którym statystyczny widz mógłby się identyfikować – i na ogół tak jest. Nie zmienia to jednak faktu, iż Czerwonymi Rangerami często zostają również przedstawiciele mniejszości etnicznych. Już w drugiej serii, Power Rangers Zeo (1996 rok) rolę Czerwonego Rangera obejmuje Tommy, rdzenny Amerykanin. Jego następcą rok później zostaje czarnoskóry T.J.. Od tego czasu niebiali Czerwoni Wojownicy pojawiają się w serialu regularnie (Shane, Jack, Nick, Scott) aczkolwiek nie da się nie zauważyć, że czasami w takich przypadkach głównym bohaterem jest inny Ranger, zawsze grany przez białego aktora. Mam tu na myśli choćby Power Rangers S.P.D., gdzie centralną postacią (choć to dyskusyjna kwestia, bo był to sezon bardzo sprawiedliwie dzielący czas antenowy na wszystkich bohaterów) był niejaki Sky, który pod koniec serii zostaje nawet Czerwonym Rangerem, co zresztą było jego celem od samego początku. Innym takim przypadkiem jest seria RPM – wprawdzie Czerwonym Rangerem jest Afroamerykanin Scott, jednak już od pierwszego odcinka jasne było, że głównym bohaterem jest Czarny Ranger, Dillon, grany oczywiście przez białego aktora. Choć tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana – początkowo Dillon miał być grany przez Ekę Darville’a, jednak producenci zorientowali się, że pakowanie czarnoskórego aktora w kostium Czarnego Rangera może nie być najszczęśliwszym pomysłem i Darville zagrał Czerwonego Rangera. Z drugiej strony – w serii Mystic Force Czerwony Ranger Nick (grany przez aktora o arabskim pochodzeniu) jest właściwie jedyną postacią, która doczekała się jakiejkolwiek głębszej charakteryzacji i roli w opowieści, trudno zatem posądzać producentów o uprzedzenia rasowe. Przeciwnie, porównując Power Rangers z innymi, „poważnymi” serialami można dostrzec, jak bardzo postępowa pod tym względem jest to produkcja. Chyba nawet stawiany za wzór w tym aspekcie Star Trek nie może się poszczycić tak silną reprezentacją mniejszości w obsadzie pierwszoplanowej.

Porozmawiajmy teraz o postaciach kobiecych. Power Rangers to serial dla chłopców – wypełniony po same brzegi stereotypowo chłopackimi fetyszami, takimi jak superbohaterowie, pokazowe walki wręcz, wybuchy czy wielkie roboty. Wydawać by się więc mogło, że postaci kobiece w tego typu produkcji będą mocno niedoreprezentowane, a jeśli już pojawią się jakieś bohaterki pierwszoplanowe, to będą pełniły rolę zwierciadła, w którym odbijać się ma chłopięca wspaniałość. Prawda? Nieprawda – nie w tym przypadku. Power Rangers to serial, w którym charakteryzacja postaci kobiecych NIGDY nie sprowadza się wyłącznie do ich płci (jak to ma miejsce nie tylko w wielu produkcjach dla dzieci, ale też nierzadko w „dorosłych” serialach). Początkowo producenci Power Rangers kierowali serial zarówno do chłopców, jak i dziewczynek, czego rezultatem była decyzja, by w drużynie znajdowały się dwie kobiece postaci o różnych charakterach, nawet jeśli w adaptowanym japońskim pierwowzorze była tylko jedna pierwszoplanowa postać kobieca. W późniejszych latach zdarzało się jednak, iż w ekipie Wojowników była tylko jedna dziewczyna, ale i wtedy miała ona w pełni wykształconą osobowość, którą niejednokrotnie przyćmiewała swoich kolegów z drużyny (Kira z Dino Thunder, Lily z Jungle Fury). Poza tym w takich sytuacjach scenarzyści zawsze umieszczali w obsadzie przynajmniej jedną kobiecą postać drugoplanową, by zrównoważyć jakoś tę sytuację – i znów, te „cywilne” drugoplanowe postaci kobiece bardzo często skradały serca fanów (Dr K. z RPM, Fran z Jungle Fury, Cassidy z Dino Thunder).

Kobiecym postaciom zdarzało się też niekiedy dowodzić Rangerami, choć niestety bardzo rzadko. Wynika to jednak nie tyle ze złej woli scenarzystów, co z faktu, iż Power Rangers funkcjonuje jako coś pomiędzy serialem dla dzieci, a rozbudowaną reklamówką kolejnych serii zabawek. Zabawki sygnowane logiem Power Rangers kupują przede wszystkim chłopcy i niestety widać to w raportach ze sprzedaży – najlepiej schodzą zabawki powiązane z Czerwonym Rangerem, a najsłabiej te powiązane z postaciami kobiecymi. To z kolei blokuje pewne decyzje na poziomie fabularnym. Bruce Kalish, showrunner serii Power Rangers S.P.D. bardzo chciał, by w tym sezonie kostium Czerwonego Wojownika przybrała postać żeńska, ale Disney zawetował tę decyzję. Co prawda Kalish uparł się i przedstawił w tym sezonie pierwszą w historii serialu Czerwoną Wojowniczkę (liderkę specjalnej drużyny Rangerów stworzonej wyłącznie na potrzeby Power Rangers S.P.D. i niemającej swojego odpowiednika w Sentaju), ale była to postać zaledwie trzecioplanowa, która na ekranie pojawiła się raptem kilka razy, choć miała dosyć istotną rolę w finale serii. Dopiero w 2011 roku przedstawiono widzom kolejną Czerwoną Wojowniczkę, ale ponownie jej rola była bardzo mała i przez zdecydowaną większość serii Czerwonym Wojownikiem był mężczyzna.

Nie znaczy to jednak, iż rola lidera nigdy nie przypadła żadnej kobiecej bohaterce. Już w Mighty Morphin Alien Rangers (1996 rok) przedstawiono nam drużynę, której dowódczynią była Biała Rangerka imieniem Delphine, choć drużyna Alien Rangers pełniła w serialu rolę zdecydowanie drugorzędną – jedynie przez pewien czas zastępowała pozbawionych mocy ziemskich Wojowników. Kolejną liderką była Jen, Różowa Rangerka z Time Force i tu już możemy mówić o sporym sukcesie – Jen dowodzi drużyną od samego początku do samego końca i jest to bardzo wyraźnie podkreślone i ukazane w serialu. Rok później poznaliśmy Taylor – zawodową żołnierkę (pierwsza w historii postać o wojskowym wyszkoleniu, która została Rangerem), która dowodziła Wild Force Ranger w czasie przed akcją serialu – w pierwszym odcinku została zastąpiona przez Cole’a, nowego bohatera, który dołącza do drużyny jako Czerwony Ranger.

Po ciemnej stronie mocy wcale nie jest gorzej – co najmniej jedna postać kobieca zawsze znajdzie się w drużynie złoczyńców, niekiedy zajmując nawet pozycję głównego antagonisty serii (Rita z Mighty Morphin, Divatox z Turbo, Astronema z In Space, Trakeena z Lost Galaxy, Queena Bansheera z Lightspeed Rescue). Kobiece antagonistki niemal zawsze są przedstawiane jako kompetentne wojowniczki (wyjątek – Ninja Storm, gdzie były comic reliefami), bardzo często z interesującymi historiami i rozwojem postaci w trakcie trwania serii – najlepszymi przykładami będą tu Astronema, Trakeena, Camille i Nadira. O każdej z wymienionych tu bohaterek mógłbym napisać sążnisty akapit (o Astronemie nawet całą oddzielną notkę), ponieważ ich role w fabule były niezwykle istotne, a metamorfozy, jakie przechodziły w trakcie trwania serialu – zaskakujące.

Agnieszka Wiśniewska w felietonie opublikowanym na stronie internetowej Krytyki Politycznej opisała kiedyś sytuację, w której pięcioletnia córka jej koleżanki płakała z powodu tego, że nie może zostać ninja, ponieważ w oglądanej przez nią kreskówce nie ma ani jednej bohaterki uprawiającej tę profesję ergo dziewczynki ninjami być nie mogą. Power Rangers NIGDY nie przesłałoby żadnej swojej małoletniej fance podobnego komunikatu. Oczywiście, że dziewczyny mogą być ninjami – przecież Kimberly, Aisha, Kat i Tori bez najmniejszego problemu nimi zostały i nikt nigdy nie uważał tego za coś dziwnego. Podobnie mogą być wojowniczkami, naukowczyniami, lekarkami, żołnierkami, magiczkami, policjantkami, piosenkarkami, mogą uprawiać sporty ekstremalne, sztuki walki, brać udział w zawodowych wyścigach samochodowych, uprawiać surfing i robić wszystkie te rzeczy co chłopcy, jeśli tylko mają na to ochotę. I wcale nie wymagają męskiej opieki, ani męskiego ratunku – a przynajmniej nie częściej, niż mężczyźni wymagają ratunku od nich.

Ciekawym aspektem jest fakt, iż bohaterowie bardzo, bardzo często wychodzą poza swoje genderowe stereotypy. Mamy postaci kobiece, które są urodzonymi wojowniczkami, bywają impulsywne oraz lekkomyślne, ale jest też sporo męskich postaci, które są łagodne, introwertyczne, nieśmiałe, wycofane, o uległym charakterze, stroniące od przemocy… Słowem, stereotypy płciowe w Power Rangers były negowane, odwracane, przetwarzane i kontestowane mnóstwo razy i niemal zawsze wychodziło to w sposób naturalny i niebudzący jakichkolwiek intuicyjnych sprzeciwów. W finale Time Force jedna z postaci kobiecych olewa stabilność linii czasowej i paradoksy i przenosi się w czasie o tysiąc lat, żeby ratować swojego ukochanego – i biada każdemu, kto stanie jej na drodze. W Lost Galaxy Wojowniczka poświęca życie (!), żeby uratować swoją koleżankę i kilkanaście tysięcy ludzi znajdujących się na statku-kolonii kosmicznej – i nie waha się nawet przez moment. Kobiety w Power Rangers to z reguły świetnie napisane, kozackie postaci, wśród których każda małoletnia widzka znajdzie taką, z którą będzie mogła się identyfikować. Da się? Da – nawet w serialu o sztukach walki i wielkich robotach.

Wspominałem o motywach społecznych – to też ciekawy, choć przeważnie bardzo niedookreślony w serialu aspekt. Jako, że bohaterami Power Rangers są bardzo młodzi ludzie, ich pozycja społeczna jest jeszcze dosyć płynna. Początkowo zresztą bohaterami Power Rangers byli licealiści (do tego motywu wracano później w Dino Thunder i Megaforce), dopiero później pierwszoplanowymi postaciami byli dorośli, choć relatywnie wciąż bardzo młodzi, ludzie z ugruntowaną pozycją społeczną, wykonywanymi przez siebie zawodami i tak dalej. Z tego, co zaobserwowałem Wojownikami zostają zarówno osoby z wyżyn społecznych (Wes, Trent, Summer, Syd) jak i takie wywodzące się z klasy robotniczej (Damon, Flynn, Eric), a nawet bezdomni (Jack, Z, Cole). Problem biedy poruszany jest jednak ekstremalnie rzadko – najbardziej rzucającym się w oczy przykładem jest Eric, który wychował się w skrajnej biedzie i wszystko, co osiągnął, musiał wywalczyć sobie sam, przez co stał się osobą cyniczną i pogardliwie odnoszącą się do Wesa, który z kolei dorastał w luksusie. 

Interesujący wydaje się motyw bogatych rodziców, którzy pod wpływem swoich dzieci zaczynają przeformułowywać swój światopogląd i myśleć oraz bardziej prospołecznie. Taki był pan Collins, który dzięki swojej ewoluującej relacji z Wesem pod koniec Time Force zdecydował się zmienić swoją prywatną paramilitarną jednostkę ochroniarską na coś na kształt działających publicznie sił policyjnych. Innym przypadkiem są rodzice Summer, którzy początkowo chcieli wżenić córkę w bogatą rodzinę i tym sposobem odzyskać utracony wskutek robo-apokalipsy status społeczny, ale ostatecznie rezygnują z tego pomysłu i godzą się ze swoją nową sytuacją życiową – miłość do córki okazała się bowiem silniejsza, niż duma.

Podoba mi się też wprowadzona w Erze Disney’a idea, że bohaterowie godzą swoje zajęcia zarobkowe z działalnością superbohaterką. Pieniądze na utrzymanie się nie pojawiają się w ich życiu w czarodziejski sposób – w Ninja Storm bohaterowie pracują w sklepie z akcesoriami do sportów ekstremalnych, w Mystic Force są ekspedientami w sklepie muzycznym, w Jungle Fury pracują w pizzerii. Wielokrotnie widzimy na ekranie, jak wykonują swoje obowiązki zawodowe – choć oczywiście nie jest to sedno fabuły, to miło, iż Power Rangers nie dzieje się w Nibylandii, w której praca zarobkowa nie istnieje, bo nie jest ciekawa z punktu widzenia fabuły. Dzięki temu Power Rangers, mimo wielkich robotów i gumowych maszkar, jest bardziej wiarygodny, niż spora część telenowel i sitcomów.

Power Rangers niesie piękne przesłanie – nieważne, jakiej jesteś płci, jaki masz kolor skóry, temperament czy pozycję społeczną. To wszystko są kwestie drugorzędne. I tak możesz być kimś wspaniałym, możesz chronić słabszych, czynić dobro, transformować się i ujeżdżać olbrzymie maszyny kroczące. A, co chyba najlepsze, robi to mimochodem, różnorodność płciową, etniczną i społeczną wprowadzając tak, jakby była ona czymś naturalnym i bezdyskusyjnym. Stąd zapewne moje olbrzymie zaskoczenie reakcją części fandomu na nowy trailer Star Wars. Bo widzicie, niedawno ukazał się też trailer nowej serii Power Rangers zatytułowanej Dino Charge. I kogo widzimy na tym trailerze? Czerwonego Wojownika granego przez aktora o ciemnooliwkowej cerze, Niebieskiego Wojownika granego przez aktora rodem z Indonezji i czarnoskórą Różową Wojowniczkę. I wiecie co? Nikomu to nie przeszkadza. Bo niby czemu miałoby?

20 komentarzy :

  1. Ja wiem, że notka jest o Power Rangers, a przyczynkiem jest gówno w głowach części fanów Star Wars, ale coś dodam od siebie.

    Gdy ta cała akcja z tym "wedytowanym" teaserem do mnie dotarła i NIESTETY sprawdziłem komentarze pod tym wideo, dotarło do mnie znów jaką wartość miał Star Trek, a zwłaszcza jego oryginalna odsłona, która jak nigdy nic miała na mostku spory przekrój ameryki i to w czasach gdy to naprawdę było "halo".

    Cała ta rzecz też sprawia, że cholernie zastanawiam się skąd tak wielu ludzi wzięło się w fandomie, ogólnie, mam na myśli wszystkie rzeczy fanboysów frajerów, bo widzę jak wielu z nich nie znalazło się "tu" z tych samych powodów co ja i mam nadzieję, że to nie ja pomyliłem miejsca.

    Jakiekolwiek współczesne przejawy tego typu zachowań wśród ludzi jarających się tą kiczowatą i kapkę niedojrzałą częścią popkultury bardzo mnie dziwią dziś, bo nie widzę gdzie jest ten punkt zaczepienia w świecie, który prezentują taki a nie inny typ bohatera.

    Zasadniczo LTK i nie dziwi to już, ale czasem trudno przejść obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co, aż wyróżnię ci tego komcia, tak mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra dobra, już ich tak nie tak nie chwal. Pamiętam, że w pierwszym składzie dali im stereotypowe kolory.: Azjatka była żółta, blondynka różowa, a czarny czarny. Poza tym, ponieważ większość walk była wycięta z Supa Sentai, to złoczyńcy, którzy wyglądali jak ludzie (chyba) zawsze byli Azjatami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim artykule na Hataku masz dokładnie wyjaśnione, skąd to się wzięło i czemu ta pomyłka nie może być interpretowana w sposób rasistowski.

    http://hatak.pl/artykuly/naprzod-power-rangers

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do "Jungle Fury" i braku mniejszości etnicznych (choć mnie akurat bardziej przeszkadza tam brak drugiej Rangerki w podstawowym teamie oraz przynajmniej jednej żyjącej mistrzyni): dla mnie to w sumie fajne, że w sezonie tak mocno opierającym się na kulturze chińskich sztuk walki (specyficznie kojarzonym z klasztorem Shaolin etc.) jest pokazane, że z powodzeniem mogą kultywować ją również osoby o białym kolorze skóry. Wiadomo, że daleko-wschodnie sztuki walki są obecne od początków serii, ale w JF nacisk jest znacznie mocniejszy niż np. klub treningowy z MMPR właśnie przez to bezpośrednie oparcie się na aspektach chińskich. Podoba mi się, że uczniami, a potem mistrzami zostają osoby spoza tych tradycyjnych kręgów, bo to też wartościowy przekaz dla młodych widzów.

    Oczywiście większa różnorodność etniczna wcale by nie zaszkodziła, a w wręcz pomogła, ale jakoś nie umiem gniewać się na JF za ten fakt. Zasadniczo, nie umiem gniewać się na JF praktycznie za nic, so... ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Meh, i tak, był kiedyś różowy ranger facet albo złoczyńca z ludzką twarzą, który nie był Azjatą?

    OdpowiedzUsuń
  7. @Różowy Ranger facet

    Był fioletowy. I był jednym z największych kozaków w historii.

    @złoczyńca z ludzką twarzą, który nie był Azjatą?



    Ransik, Dai Shi, Master Org, Charlie, Marah, Karpi, Camille, Mora, Nadira, Trakeena, Astronema... wiesz, mogę tak długo. Dla twojej wiadomości, Power Rangers prawie zawsze wprowadza oryginalnych głównych villianów i kręci z nimi nowe sceny.


    nowyouknowmore.jpg

    OdpowiedzUsuń
  8. "Był fioletowy"

    Etam, to nie to samo.

    "Ransik, Dai Shi, Master Org, Charlie, Marah, Karpi, Camille, Mora, Nadira, Trakeena, Astronema... wiesz, mogę tak długo."

    Ale nie było żadnych czarnych :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale co ty właściwie próbujesz udowodnić tymi pytaniami, bo nie za bardzo rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Aha! A więc do tej pory nie było w Rangersach ani jednego czarnoskórego złoczyńcy - zupełnie jak w Star Warsach. W takim razie chyba bezsprzecznie udowodniłem, że twój tak zwany postępowy serial telewizyjny jest pełen rasizmu i toksycznych stereotypów, które pewnie zdążyły już zatruć całe pokolenia młodych, nieukształtowanych umysłów....

    Nie żartuję, tak się tylko wygłupiam :) A może cię trolluje... ? Coś takiego to trolling? Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciesz się, że za nieśmieszne żarty nie można dostać u mnie bana.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że dla mnie, to trochę zabawne było :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "Już w drugiej serii, Power Rangers Zeo (1996 rok) rolę Czerwonego Rangera obejmuje Tommy, rdzenny Amerykanin."

    Czekaj, czekaj! Dopiero teraz to skumałem... W serialu pojawia się rdzenny Amerykanin i zostaje Czerwonym Rangerem XD Nie ma co, oni tam potrafili się uczyć na własnych błędach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Heh, spoko.

    Ale tak poważnie, to co zrobił u mnie ten rok, to tak naruszył mi moją miłość w "fandom" i wszystkie te "nerdowe" (ech, nienawidzę używania tych "nerdów" i "geeków" ale wiesz o co mi chodzi) rzeczy, że jest mi cholernie przykro.

    I najgorsze jest to, że gdy widzi się to trochę szerzej to te gówno siedzi w każej gałęzi tegoż. Na pochybel, im i tym, którzy wszystko bagatelizują mówiąc, że "to tylko trole".

    OdpowiedzUsuń
  15. No niestety ja mam identyczne doświadczenia jeśli chodzi o fandomowe afery. Widziałem butthurt na FB, gdy niedawno jedna z etatowych konwentowiczek zaproponowała na jakimś konwencie blok genderowy. Potem było gamergate, afera ze szturmowcem i parę pomniejszych smrodów, które na dobre wyleczyły mnie z wyidealizowanego obrazu "tej wspaniałej braci "nerdowskiej".



    Niegdyś pogardzany nerd sam dziś pogardza i przemocowo traktuje wszystkich wokół, którzy nie odpowiadają jego konserwatywnemu sposobowi myślenia.


    W ogóle nie umiem ludzi, którzy kochają fantastykę, a jednocześnie zachowują bardzo konserwatywny (w tym najgorszym tego słowa znaczeniu) światopogląd. Przecież sci-fi i w ogóle szeroko rozumiana fantastyka to gatunek, który jak żaden inny, jest świetnym narzędziem różnych transgresji, dywersyfikacji, w dodatku ma piękne tradycje w promowaniu zróżnicowanych płciowo i etnicznie bohaterów (Star Trek, Babylon 5). A tymczasem wciąż bardzo powszechnie występują opinie, że o ile statek kosmiczny może poruszać się z prędkością szybszą od światła i jest to wiarygodne, o tyle fakt, że na jego mostku kapitańskim stoi kobieta (albo osoba o innym, niż biały, kolorze skóry, albo - nie daj Boże! - gej) już się nikomu nie chce zmieścić w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tu akurat przyblokowała ich popularność Tommy'ego, który musiał być liderem, bo wszyscy widzowie go kochali, a że dowódcą jest zawsze Czerwony Ranger... Cóż, głupio wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, ale to też jest kwestia pokoleniowa, bo część starych mistrzów sci-fi to mocne konserwy, nie tylko Card, ale i Heinlein (Haldeman podobno też, ale tu nigdy nie siedziałem tak głęboko w biografii żeby pisać to tak "zdecydowanie").

    Mam wrażenie (pewnie mylne), że tamte sci-fi brało się z obaw nadchodzących przemian, a dzisiejsze sci-fi, bierze się z obaw, że te przemiany będą tylko pozorne i faktycznie nie nastąpią.

    Dlatego tak kocham Lazarusa, przez to, że jest taką antyutopią, która właśnie jest prawie mokrym snem tych, których wcześniej przerażała lewacka wizja świata.

    Damn... my ten temat moglibyśmy ciągnąć chyba w nieskończonośc.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Mam wrażenie (pewnie mylne), że o ile tamte sci-fi brało się z obaw nadchodzących przemian"


    Ale trop, że przyszłość będzie kolorowa i genderowa wziął się chyba z rewolucji seksualnej, jaka wybuchła w latach ekspansji sci-fi na świadomość masową ożenionej z naiwnym idealizmem, że w przyszłości Ziemia będzie jednym wielkim narodem, rajem bez nierówności społecznych, rasizmu i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiem czy ekspansja sci-fi na świadomość masową nie jest przypadkiem traktowana poważnie jedynie przez fanów sci-fi - co nie pokrywa się z tym jak traktuje ją reszta społeczeństwa. W latach 60. sci-fi to chyba była nisza, a ludzie, którzy się z niej jako tako wybili, to np. Ayn Rand i L. Ron Hubbard. Philip K. Dick był paranoidalnym wariatem, Isaac Asimov pisał coś tam o teoriach naukowych, a Michael Moorcock dekonstruował pulpowych pisarzy i Tollkiena - ich pisarstwo było niszą. Sytuacja zmieniła się razem z nadejściem Gwiezdnych wojen, ale tylko do tego stopnia, że po nich sci-fi stało się bajkami dla dzieci, na których da się nieźle zarobić. I tak pozostało do dzisiaj. Nikt tak naprawdę nie traktuje tego gatunku jako nośnika wyprzedzających swój czas myśli i teorii. I wiem, że jest mnóstwo ludzi, książek i artykułów w prasie, które uważają, że jest inaczej, ale to jest raczej życzeniowe myślenie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Aaa, ten Tommy - zielony :) Ja myślałem ze on był biały (w sensie kolor skóry)? I on nie był przypadkiem liderem kiedy był biały (w sensie kolor uniformu)?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...