fragment grafiki autorstwa Meethosa, całość tutaj. |
Knock-Knock, najnowsza
produkcja rosyjskiego studia Ice-Pick Lodge to naprawdę znakomita gra i polecam
zapoznać się z nią absolutnie każdemu. To także jedna z tych produkcji, które mają tym większą siłę rażenia, im mniej gracz wie o niej przystępując do rozgrywki,
zatem zniechęcam do czytania poniższej notki ludzi, którzy jeszcze nie mieli
okazji zapoznać się z tą nietuzinkową produkcją. Gra kosztuje trzydzieści pięć
złotych na Steamie i, jeśli zdecydujecie się ją zakupić, będą to dla Was najlepiej
wydanie pieniądze w tym miesiącu. Jeśli ktoś niedowierza albo nie ufa moim
zapewnieniom, zapraszam do notki. Resztę proszę o skierowanie się do kasy.
Już na poziomie ekranu wprowadzającego twórcy Knock-Knock wchodzą wraz z graczem w
subtelną grę. Otóż, jeśli wierzyć ich zapewnieniom, za powstaniem tej produkcji
stoi intrygująca historia tajemniczego maila, który dotarł na skrzynkę studia.
Mail ów jakoby zawierał garść plików dźwiękowych, graficznych i tekstowych oraz
apel ich autora, by Ice-Pick Lodge stworzyło na ich kanwie grę. Jestem ogromnym
fanem takich metanarracji, w których rzeczywistość miesza się z fikcją, a
odbiorca nie jest do końca pewien, na ile deklaracje twórców są prawdziwe, a na
ile stanowią część ich autorskich kreacji. Ice-Pick Lodge już
wcześniej przełamywali czwartą ścianę i wpuszczali gracza do swoich światów,
niekiedy w bardzo niespodziewany sposób (że wspomnę o Pathologic). To haczyk, na który gra mnie złapała.
Sama fabuła jest bardzo enigmatyczna – to, pozornie, prosta
opowieść o samotniku mieszkającym w wielkim domu na odludziu, którego co noc,
tuż przed świtem nawiedzają upiory zwane w grze Gośćmi. Do samego końca nie
bardzo wiadomo, na ile wydarzenia w grze mają charakter nadnaturalny, a na ile
rozgrywają się w podświadomości popadającego w powolny obłęd protagonisty. Dla
mnie fabuła Knock-Knock to opowieść o
człowieku, który w codziennej (czy też raczej conocnej) rutynie szuka ochrony
przed narastającym szaleństwem wynikającym z samotności. Choć oczywiście inne
interpretacje są jak najbardziej dopuszczalne, szczególnie, że detale fabularne
są graczowi podsuwane rzadko, w bardzo subtelny sposób i w niejednoznacznej postaci.
Można domniemywać, że za historią głównego bohatera i jego domu stoi jakaś
życiowa tragedia. Sam protagonista, choć budzi sympatię, ma dość makabryczną
powierzchowność – te podkrążone oczy i specyficzna fryzura… Przewijają się motywy Natury jako zagrożenia dla człowieka, dziecięcych gier i zabaw,
bezsenności, imaginacji dominującej nad rzeczywistością, walki światła i ciemności. Wszystko jest bardzo
niejasne, na samej granicy percepcji, jednak z wyraźnie zarysowanym wątkiem
przewodnim, któremu podporządkowane są wszelkie elementy gry.
Warto przy tej okazji pochwalić unikalny klimat Knock-Knock, którym gra kupiła mnie już
od pierwszych minut. Ta gra jest jak długi, gorączkowy koszmar, z którego
człowiek budzi się nie z krzykiem, ale zlany potem i z ciężkim oddechem. Otwarta
cartoonowość bynajmniej nie spłyca, ani nie łagodzi jej przekazu, choć nieco go
odrealnia, idealnie wpasowując się w oniryczną logikę złego snu. Od razu
dodam, że koncepcja graficzna Knock-Knock
jest po prostu fenomenalna, bardzo czytelny cartoon unikający
(charakterystycznych chociażby dla animacji rodem z Cartoon Network) ostrych krawędzi i prostych linii, wyraziste, nasycone
kolory, szczegółowe tła, kropla burtonowskiego uroku. Jedyne, do czego mogę się
przyczepić, to nieco sztywna, flegmatyczna animacja postaci i surrealistycznych
przerywników. Oprawa audio to w Knock-Knock
małe dzieło sztuki. Twórcy zrezygnowali ze ścieżki muzycznej na rzecz tła
dźwiękowego w postaci rozmaitych niepokojących odgłosów, skrzypiących desek w
podłogach, zatrzaskiwanych drzwi, odgłosów kroków, szelestu liści, pohukiwania
sów i krakania wron – pełen repertuar. Niektóre z tych dźwięków – na przykład
zatrzaskiwane drzwi czy wskazówki dawane przez tajemniczy kobiecy głos – dają też
pewne rozeznanie w stanie rozgrywki, dzięki czemu w Knock-Knock gra się także uszami. Wszystko to brzmi bardzo
klimatycznie i jeszcze mocniej angażuje zmysły gracza, potęgując immersję.
Prawdziwą gwiazdą w Knock-Knock
jest mechanika, a raczej – sposób, w jaki gra korzysta z niej, by
wprowadzić grającego w konfuzję. Koniecznie zadbajcie o to, by wasza pierwsza
sesja w Knock-Knock przebiegała na
spokojnie, bez rozmaitych „przeszkadzajek”, bo kilkanaście początkowych minut w
Knock-Knock to przeżycie nie do
odtworzenia. Gracz stopniowo zaczyna się oswajać z zasadami rozgrywki,
dowiaduje się, czy i kiedy otwierać drzwi lub zapalać światło, co robić, a
czego nie robić, do jakich sytuacji dążyć, a jakich unikać. Celowo nie
konkretyzuję, ani nie podaję żadnych przykładów, ponieważ samoistne
zapoznawanie się ze stosunkowo złożoną mechaniką rozgrywki jest prawdziwą
przyjemnością. Podpowiem tylko, że należy uważnie słuchać tego, co bohater ma
do powiedzenia, wczytywać się w odnajdywane notatki, obserwować, kojarzyć i
myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. Choć grą rządzi zaledwie garść zasad,
które można bardzo łatwo opanować, to początkowo i tak większość graczy będzie
zachowywać się intuicyjnie, na bieżąco korygując własne działania. To nie jest
łatwa gra, ale kolejne sesje sprawiają olbrzymią satysfakcję, ponieważ
motywują do kolejnych prób i eksperymentów.
Knock-Knock posiada
kilka zakończeń – póki co, odblokowałem tylko to najgorsze. Zakończenie gry
zależy od działań podejmowanych w jej trakcie, dlatego warto mieć oczy i uszy szeroko otwarte, zaglądać w każdy kąt i szukać wszystkich interesujących rzeczy oraz
zawsze korzystać z okazji do podjęcia jakichś interesujących, łamiących rutynę
kolejnych poziomów, działań. Nowa gra studia Ice-Pick Lodge to piekielnie
wciągająca produkcja, pieczołowicie dopracowana zarówno na poziomie mechaniki
(co było dotychczas piętą achillesową tych deweloperów), jak i koncepcji. Jedna
z najlepszych gier tego roku? W moim prywatnym, skrajnie subiektywnym rankingu –
zdecydowanie tak. Knock-Knock to małe
dzieło sztuki, które docenią zarówno lubujący się w piętrowych interpretacjach koneserzy,
jak i odbierający grę na poziomie czystej mechaniki casuale. Ja uwielbiam
interpretacje i uwielbiam interesująco skomponowane mechaniki, więc po prostu musiałem
się w tej grze zakochać.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz