środa, 1 maja 2013

Kapitalizm, niebieska farba i ludzie-modliszki

fragment grafiki autorstwa Davida Mullera, całość tutaj.

Po kolejnym przejściu Bioshock Infinite zmuszony jestem potwierdzić moją wcześniejszą diagnozę – to nie jest udana gra. O ile jestem jej w stanie wybaczyć średnich lotów gameplay, nie do końca przemyślane mechanizmy i masę śmiecia, którym zarzuca gracza już od pierwszych minut, o tyle kłócące się z wewnętrzną logiką uniwersum zakończenie i strywializowanie wymiaru satyryczno-krytycznego boli już bardzo mocno. W porządku, to wciąż nie jest zła gra, ale rozczarowała mnie na tylu poziomach, że nie jestem w stanie jej pokochać. Mało tego – najprawdopodobniej nie zostaniemy nawet przyjaciółmi.

Żeby osłodzić sobie gorycz rozczarowania, po raz kolejny wróciłem do Portal 2. I, jak za każdym razem, w toku gry naszła mnie następująca refleksja – wszyscy zachwycają się Bioshockami czy Deus Ex: Human Revolution właśnie pod kątem komentarza społecznego. A przecież to właśnie Portal 2, ze swoją może mało subtelną, ale bardzo jadowitą krytyką drapieżnego kapitalizmu, co większość growych publicystów zdaje się ignorować, jest jedną z gier, które poruszają taką problematykę w sposób najciekawszy. Satyra na gigantyczne, źle zarządzane korporacje, które traktują swoich pracowników jak mięso armatnie jest tam właściwie główną częścią fabuły.

Zacznijmy od tego, że Valve (producent Portala) jest bardzo specyficznie zarządzaną firmą. Nie ma w niej szefów, zaś wszelkie strategiczne decyzje podejmowane są kolektywnie, każdy pracownik studia ma znaczący głos. Taki model organizacji pracy okazał się na tyle wydajny, że w niedługim czasie Valve stało się rozpoznawalną, prężnie rozwijającą się marką (choć bynajmniej nie bez wad) z silną bazą fanów robiącą wokół gier firmy gigantyczny pozytywny szum. Nic dziwnego, że pracownicy Valve patrzą na korporacyjne molochy krzywym okiem i dali temu wyraz w swojej grze. Więcej o Valve i ich modelu pracy można poczytać na przykład tutaj.

Kiedy w toku rozgrywki – uwaga, dość istotne spoilery – trafiamy na najniższe poziomy rujnowanej placówki Aperture Science, uaktywnia się cykl nagrań, towarzyszących graczowi przez dużą część gry. Nagrania owe są przygotowanymi uprzednio wypowiedziami prezesa firmy, Cave’a Johnsona, automatycznie nadawanymi przez radiowęzeł. Dzięki temu poznajemy dzieje firmy oraz historię jej założyciela. Dowiadujemy się, że Aperture początkowo była prężnie rozwijającą się korporacją, w której pracowała sama śmietanka naukowa oraz wybitni sportowcy olimpijscy, byli astronauci i weterani wojenni. Od samego początku firma była na bakier z BHP i innymi cywilizacyjnymi standardami pracowniczymi, co doprowadziło do serii wypadków i mało trafionych decyzji (sprzedawanie żelu repulsyjnego w charakterze produktu spożywczego), co jednak nie przeszkadzało jej w zbijaniu potężnego kapitału, dzięki któremu umieszczona w nieużywanej kopalni soli placówka badawcza rozrosła się do trudnych do wyobrażenia rozmiarów, zaś prowadzone z woli Johnsona badania przestały mieć cokolwiek wspólnego z etyką. Do najbardziej hardkorowych przykładów zalicza się wszczepianie zaangażowanym w eksperymenty obiektom testowym DNA modliszki, co poskutkowało wyhodowaniem armii morderczych ludzi-modliszek (niestety nieobecnych w grze).

W latach sześćdziesiątych firma popadła w problemy finansowe i prawne spowodowane błędami w zarządzaniu i ofiarami śmiertelnymi w szeregach kadry pracowniczej. Punktem zwrotnym okazało się postawienie firmy w stan oskarżenia przed komisją senacką. Powodem była śmierć części astronautów w czasie testów w nieodpowiednio przygotowanych pomieszczeniach oraz nieudana próba zatuszowania tego incydentu. To z kolei sprawiło, że Johnson zmienił strategię zarządzania – od tej pory jako obiekty testowe angażował bezdomnych i ubogich ludzi (do których, co słychać w części komentarzy, żywił niewypowiedzianą pogardę) wypłacając im głodowe stawki za możliwość eksperymentowania na nich. Same testy także stały się jeszcze bardziej niebezpieczne – polegały na przykład na wszczepianiu obiektom testowym sztucznych narządów czy naświetlaniem ich różnymi paskudnymi promieniami, by zobaczyć co się stanie. Pod koniec życia Johnsona (lata osiemdziesiąte) firma testowała swoje produkty już na członkach kadry naukowej (co doprowadziło do zatrważającego, choć w sumie logicznego, spadku lojalności pracowników wobec korporacji) i rozpoczęła prace nad sztuczną inteligencją, w której upatrywała się idealnej kadry kierowniczej, co sygnalizowała porozklejanymi na ścianach plakatami motywacyjnymi. Korporacja zarządzana przez bezduszną maszynę, dla której największym imperatywem jest zysk – oto ideał współczesnego kapitalizmu, który tak pięknie obśmiał Portal 2.

Sam Cave Johnson zaś to kapitalista totalny. Zażywny przedsiębiorca o mocnym, wzbudzającym i podsycającym entuzjazm głosie, apodyktyczny, przekonany o własnej nieomylności i ignorujący jakiekolwiek wskazówki czy sugestie pracowników (choćby tekst o grupie kontrolnej), zawzięty, przekorny, twardogłowy egocentryk. Postać tak groteskowa, że w swym przerysowaniu budząca coś na kształt osobliwej sympatii. Przynajmniej do czasu. Dla mnie granicą było wspomnienie o zwolnieniu niepełnosprawnego pracownika, bo „ramps are expensive” po której to kwestii wypowiedzi Johnsona przestały mnie śmieszyć, a zaczęły drażnić. O ile armię zmutowanych ludzi-modliszek można potraktować z przymrużeniem oka, o tyle tego typu sytuacja jest już nieco zbyt bliska temu, co na co dzień dzieje się w prawdziwym świecie. Nawet osobom niegrającym polecam poczytać i posłuchać nieco złotych myśli Johnsona, bo są one tak straszne, że aż śmieszne. I, co najgorsze, niekiedy zdają się nie odbiegać od tego, co niewypowiedziane krąży po korytarzach biurowców. Poważnie, Dilbert może się schować.

21 komentarzy :

  1. Znaczy mam znaleźć wreszcie czas na pogranie w Portala? Gdy mam napoczętą serię ME oraz nowego Bioshocka? Dlaczego mi to robisz? :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało miałeś czasu do tej pory? Zresztą, Portale (oba) są świetnymi grami (bo proste [ale nie prosteckie] zarówno w formie, jak i w treści) jako przerywnik pomiędzy bardziej złożonymi produkcjami. I, moim skromnym zdaniem, wsysają te bardziej złożone produkcje nosem. A i pamiętaj - cake is a lie :)

      Usuń
    2. Jeden z bardziej wytartych memów. Chyba tylko strzała w kolanie była bardziej nadużywana :P I jasne, czas miałem, ale sam wiesz, jak to jest ze stosikami wstydu. Na jedną ogarnięta pozycję przypadają trzy nowe :]

      Usuń
    3. "sam wiesz, jak to jest ze stosikami wstydu."

      *patrzy na swoje konto na steamie i potężny folder nieprzejrzanych free indyków*

      Yeah...

      Usuń
  2. Akurat coby nie mówić o "Infinite" to według mnie przedstawione tam aspekty społeczno-gospodarcze potrafią naprawdę skłonić do refleksji. Przemowa Finka jaką słyszymy w windzie, kiedy pierwszy raz trafiamy na jego teren, z hasłem przewodnim "Be the bee" jest moim zdaniem fenomenalna. A 2 "Portal" jeszcze przede mną, ale widzę,że mam kolejny argument aby się za niego zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Jerry
      "Akurat coby nie mówić o "Infinite" to według mnie przedstawione tam aspekty społeczno-gospodarcze potrafią naprawdę skłonić do refleksji."

      Rzekłbym, że to raczej płytkie i mało lotne metafory, ale generalnie doceniam. Po jednemu znajomemu korwiniście-libertarianinowi pierwszy BS na ten przykład dał sporo do myślenia. Więc może taka uproszczona pop-satyra ma sens. Ale, jako się rzekło, ja jestem już za duży na takie rzeczy.

      Usuń
    2. Trudno mi wejść w większą polemikę nie znając drugiego "Portala", ale to o czym piszesz nie wygląda na coś bardziej ambitnego. Może w "Infinite" jest to podawane momentami dość nachalnie, ale mi tam coś w głowie zostało. A poza tym moim zdaniem jeżeli coś człowieka zmusi do zastanowienia to nie ważne czy są to pop-satyra czy intelektualne wywody wysokiej próby, ale mają sens.

      A co do Valve to krytyka korporacji przez "farbowaną" korporację jaką sami są jest w sumie dość zabawna. Ja nie kupuję tej ich dobrej prasy. Ich celem jest zysk tak jak każdej innej korporacji, a kto podejmuje decyzje do z punktu widzenia graczy nie ma znaczenia. Valve robi świetne gry, zawdzięczamy im w dużej mierze cyfrową rewolucję. Ale z drugiej strony samo funkcjonowanie Steama i co gorsze wpływ tych złych elementów na całą cyfrową dystrybucję jest często pomijany(brak drugiego obiegu, czasowość gier, ceny).

      I na koniec. Leci do mnie pierwszy BS. Ciekawi mnie bardzo, czy tam faktycznie jest tak dobra ta historia. Bo nawet przy całym flejmie na BS:I wszyscy się pierwszym zachwycają.

      Usuń
    3. @Jerry

      "Trudno mi wejść w większą polemikę nie znając drugiego "Portala", ale to o czym piszesz nie wygląda na coś bardziej ambitnego. "

      Może nie tyle ambitnego, co po prostu lepiej przedstawionego, mądrzej skomponowanego, zrobionego z większym polotem i sporą dozą autoironii.

      "Może w "Infinite" jest to podawane momentami dość nachalnie, ale mi tam coś w głowie zostało."

      Na przykład co? Nie wiem, na ile grę przeszedłeś więc mogę przyspoilerować lekko, ale cała ta krytyka sprowadza się do "oni wszyscy są siebie warci". No przepraszam bardzo, to jest pójście po linii najmniejszego oporu i żadna krytyka, tylko głupie i zachowawcze #prawdalezyposrodku, żeby broń Cthulhu kogoś nie urazić.

      "Ja nie kupuję tej ich dobrej prasy."

      No ja też nie, ale w Portalu 2 satyrze poddany jest raczej sposób traktowania przez korpo jej pracowników, a nie klientów. A w tym względzie Valve ma akurat czyste rączki. Zresztą, Steam zrobił więcej dobrego, niż złego i generalnie ja popieram politykę firmy (choć PR mają do dupy, zaś w kontaktach z fanami - a fanbazę mają niesamowitą, porównywalną chyba tylko z Blizzardem - też nie zawsze idzie im tak, jak powinno) choć oczywiście nie bezkrytycznie.

      "I na koniec. Leci do mnie pierwszy BS. Ciekawi mnie bardzo, czy tam faktycznie jest tak dobra ta historia. Bo nawet przy całym flejmie na BS:I wszyscy się pierwszym zachwycają."

      Jest o wiele bardziej spójny konceptualnie, choć też można mu sporo zarzucić. Powiedzmy sobie szczerze, walenie w korwinizm i Ayn Rand to też jest pójście po linii najmniejszego oporu. Ale trzeba oddać sprawiedliwość - to chyba pierwsza wysokobudżetowa gra, która jest tak spójną i przemyślaną satyrą polityczną.

      Usuń
    4. Grę skończyłem (unikam jak ognia wypowiedzi zanim czegoś nie sprawdzę). Może masz rację, że zrobili to sprawniej, bo niezaprzeczalnym jest, że w BS:I jest to mocno przerysowane. Tylko wydaje mi się,że taki był trochę zamysł twórców. Dla mnie najciekawszym aspektem był finkowski kapitalizm. Kapitalizm to temat to praktycznie pomijany, a tu wyszło to moim zdaniem zgrabnie i bodaj najmniej czarno-biało. Z resztą aspekty społeczno-gospodarcze, mimo że nie wykraczające może poza schemat antyutopii wypadają ciekawie, ze względu na dużą ilość smaczków. Gorzej prezentuje się to w kwestiach religijnych, bo tu widać trochę to co nazywasz "prawdalezyposrodku". O tyle to dziwne, że tu aż się prosiło dokręcić śrubę mocniej. Z tą grą to wydaje mi się,że jest problem oczekiwań. Ja nie miałem żadnych i mnie historia kupiła (rozgrywka nie). I patrząc na to co się dzieje to faktycznie zmusiła ludzi do myślenia, a od tytułu stricte rozrywkowego nie oczekuję więcej.

      A z Valve ja rozumiem,że wobec pracowników są w porządku. Ale jak widzę firmę, która cały czas opowiada właśnie o swojej kulturze organizacyjnej i hołubi graczy, a z drugiej strony serwuje ceny w cyfrowej dystrybucji wyższe niż w pudełku to mam dysonans poznawczy. Ja doceniam wkład Steama w rozwój cyfrowej dystrybucji. Ale kierunek w jakim to idzie nie koniecznie mi się podoba.

      Usuń
    5. @Jerry

      "I patrząc na to co się dzieje to faktycznie zmusiła ludzi do myślenia, a od tytułu stricte rozrywkowego nie oczekuję więcej."

      No ale cały czas piszesz, że Cię B:I zmusił do myślenia, ale nigdy jakoś nie konkretyzujesz, jakie konkretnie wnioski wyniosłeś z tej gry, jak zmieniła Ci ona pogląd na pewne sprawy, jakie dylematy kazała Ci przeinterpretować w Twoim umyśle. Podziel się :)

      Usuń
    6. "jak zmieniła Ci ona pogląd na pewne sprawy, jakie dylematy kazała Ci przeinterpretować w Twoim umyśle"

      Bez przesady, to nie ta skala i nic takiego po B:I nie oczekiwałem. Chciałem dobrej opowieści i taką w mojej ocenie dostałem. Przykłady zmuszenie do myślenia? Patrząc na dzieło Finka i słuchając jego wywodów cały czas miałem gdzieś z tyłu głowy gospodarki Chin albo Rosji. Podobne podejście do pracowników, podobne rozwarstwienie,a z drugiej strony póki co ważne ogniwa światowej gospodarki. I tak ciekawiło mnie patrząc na wydarzenia z drugiej części gry jak długo są w stanie coś takiego ciągnąć. W ogóle od momentu gdy zaczynamy odkrywać to co się dzieje pod podszewką Columbii w ciekawym świetle stawia przeciętnych mieszkańców miasta przymykających na to wszystko ok. W imię czego? Wygodnego życia. Nie budzi to twoich skojarzeń? A nie chcę tu wchodzić na grząski grunt kwestii religijnych. Ciebie B:I nie skłonił do refleksji, czy rozczarowałeś się zbyt wygórowanymi oczekiwaniami?

      Myślę,że krzywdę robię tej grze Ci którzy obwieszczają ją 8 cudem świata, bo nim nie jest. Mnie historia wciągnęła (co nie znaczy, że musi zmienić mój światopogląd). Z resztą to co najciekawsze jak dla mnie działo się między Bookerem i Elizabeth i to abstrahując od samego finału.

      Usuń
    7. "Ciebie B:I nie skłonił do refleksji, czy rozczarowałeś się zbyt wygórowanymi oczekiwaniami?"

      Mnie uderzyła płytkość i łopatologiczność tego, co gra mówi. Ani nie prowokuje do myślenia, tylko powtarza stare prawdy. A i to w niezbyt lotny sposób. Nie wiem, po tych wszystkich ochach i achach, po smakowitej jedynce, po zapowiedziach Levine'a, że to będzie coś więcej, niż tylko kolorowy blockbuster. Jak się robi takie zapowiedzi to trzeba się liczyć z tym, że takie dzieło będzie rozpatrywane bez taryfy ulgowej, jako kompetentny tekst kultury, a nie Call of Duty w nieco bardziej oryginalnych szatach.

      "A nie chcę tu wchodzić na grząski grunt kwestii religijnych."

      Ale przecież B:I był pod względem krytyki religii bardzo zachowawczy. To już Assassin's Creed 2 mocniej szarpał strunę pod tym względem.

      Usuń
    8. "Powtarza stare prawdy" dużo racji. Ale wydaje mi się,że pokazanie tych starych prawd w ciekawych szatach daje radę. A jak weźmiemy pod uwagę grupą docelową jaką są też współczesne nastolatki to warto też pewnie te stare prawdy serwować. Może ktoś po zapoznaniu się z grą sięgnie głębiej. Ale to może być faktycznie kwestia oczekiwań - ja dużych nie miałem. I rozumiem,że jeżeli ktoś się spodziewał arcydzieła, które ruszy świat w posadach może czuć rozdźwięk.

      Co do kwestii religijnych to one zawsze są grząskie;) Ciekawe co mówisz o AC II - pisałeś coś o tym? Ja nie odebrałem tej gry jako jakoś przesadnie obrazoburczej. Taka to epoka była.

      Usuń
    9. ""Powtarza stare prawdy" dużo racji. Ale wydaje mi się,że pokazanie tych starych prawd w ciekawych szatach daje radę. "

      No właśnie gdyby te szaty były ciekawe, to ja byłbym wniebowzięty. Tutaj oryginalna jest niestety tylko stylistyka, bo same "stare prawdy" są podawane w najbardziej łopatologiczny i banalizujący temat sposób. "Finkapitalizm - zły. Rasizm - zły. Rewolucja - zła (bo pożera własne dzieci i zatruwa nienawiścią rewolucjonistów o szczytnych celach)". Zero odcieni szarości. Żeby daleko nie szukać - Portal 2 też absolutnie nic nowego nie mówi, ale przynajmniej podaje to w atrakcyjny technogroteskowy sposób. Powtarzanie starych prawd wcale nie oznacza, że trzeba to robić w tak ordynarny sposób.

      "A jak weźmiemy pod uwagę grupą docelową jaką są też współczesne nastolatki to warto też pewnie te stare prawdy serwować"

      Ale to Ci przecież w poprzednim komentarzu tłumaczyłem, że ta gra reklamowana była jako coś głębszego i ewidentnie nie "dla niedojrzałych nastolatków". Poza tym - gry już od paru lat są targetowane trochę wyżej niż młodzież gimnazjalno-licealna typu męskiego. Spec Ops: The Line, Deus Ex: Human Revolution itd.

      "Może ktoś po zapoznaniu się z grą sięgnie głębiej."

      Myślenie typu "może przeciętna kura domowa po przeczytaniu Harlequina sięgnie po Joyce'a albo Dostojewskiego". Znaczy, ja bardzo bym chciał, żeby Bioshock był takim bodźcem do dalszych poszukiwań, ale to nie jest tego typu gra - stawia tezy, zamiast pytań. A jeśli już stawia pytania to natychmiast udziela na nie arbitralnej odpowiedzi. Przykro mi, ale ja tu nie widzę pola do dywagacji czy niepokojenia ducha. Przeciętny gracz po prostu wysłuchuje tych samych pop-formułek.

      "rozumiem,że jeżeli ktoś się spodziewał arcydzieła, które ruszy świat w posadach może czuć rozdźwięk."

      Ja się naprawdę nie spodziewałem arcydzieła, tylko gry, która będzie przynajmniej tak spójna i precyzyjna jak poprzedniczka. To nie są chyba jakieś oczekiwania z kosmosu?

      "Co do kwestii religijnych to one zawsze są grząskie;) Ciekawe co mówisz o AC II - pisałeś coś o tym? Ja nie odebrałem tej gry jako jakoś przesadnie obrazoburczej. Taka to epoka była."

      No wiesz, obicie mordy papieżowi (choćby to był najgorszy papież ever) zawsze będzie w niektórych kręgach widziane źle :). I podziel się tymi "grząskimi" przemyśleniami, przecież nie ma się czego bać, konkordat póki co nie zabrania dywagacji nad potencjalnie obrazoburczymi tekstami kultury :)

      Usuń
    10. Z tą banalnością to bym nie przesadzał. Już sam punkt wyjścia czyli miasta-ucieleśnienia wzniosłych idei, które okazują się mieć niezbyt chwalebne drugie dno moim zdaniem jest ciekawy i do mnie trafiła. Tak jak wspominałem - wypełniamy schemat antyutopii, ale cała stylistyka wciąga(przynajmniej mnie).

      Co do haseł reklamowych - ja mam taką alergię na hype,że w ogóle tego bełkotu nie słucham. Moim zdaniem dla pokolenia "Call of duty" coś co Ty uznajesz (abstrahując czy słusznie) za pop-formułkę może być ciekawym punktem wyjścia do dalszych rozważań. Może i niewielu się na to skusi, ale czy to znaczy,że nie warto próbować? Z resztą wspominasz choćby Spec Opsy (moim zdaniem lepsze), które przecież można skwitować podobnie. Historia tam jest rewelacyjna, ale jeżeli nie wejdzie się w ten świat to dostajemy nic innego jak Call of duty na pustyni. Pamiętam zaciekłe dysputy na jawnych snach, gdzie Panowie tak jak przy B:I udowadniali,że to pusty bełkot.

      A co do religii, to uwaga była ogólna:) Co do AC II to ja się wychowałem między innymi na Dumasie, gdzie czarne charaktery to między innymi Richelieu i Mazarini, a papiestwo w nieprzychylnym świetle przedstawiane jest równie często więc dla mnie to obrazoburcze nie było:) Co do B:I to aspekty religijne były tu trochę niewykorzystane. Świetny był punkt wyjścia, który mocno mi się skojarzył z islamską świętą wojną ("Bóg przebacza, ja jestem prorokiem więc nie muszę") i nastawiłem się na ostrzejszą jazdę, a potem mam wrażenie,że od tego odeszli.

      Usuń
    11. @miasta-ucieleśnienie idei

      Ale to przecież już było. Motyw znany od czasów, co najmniej, Verne'a (Miasto-Francja w "500 milionów Begumy" - rok powstania 1879 r.). Zgadzam się, że estetyka oryginalna, ale opierając się wyłącznie na estetyce możemy mieć co najwyżej grę ładną, nie udaną.

      @pop-formułki

      Ale chyba nie doczytałeś - nie chodzi mi o treść tych formułek (słuszne, ale banalne), tylko sposób ich podania (płytki, banalizujący i nieprowokujący do myślenia).

      @Spec Ops

      Nie napisałem, że to gra bez wad (bo tak nie jest, a na Jawnych bardzo ładnie pokazali, co z SO jest nie tak), ale wciąż jest bardziej spójny, niż BioShock:I.

      @Religia

      Wciąż nie odpowiedziałeś na zadane w poprzednim komciu pytanie.

      Usuń
    12. "Ale to przecież już było" Sam o tym wspomniałem. Tylko dla mnie to nie jest wada, właśnie ze względu na sposób podania. Nie chodzi mi tylko o stronę estetyczną tylko o całość. Jeżeli przyjmiemy metodę "to już było" to w dzisiejszej kulturze mało co jest w stanie nas zaskoczyć.

      "Pop-formułki" - ja zrozumiałem,że chodzi o sposób podania. Tylko dla masowego odbiorcy (bez względu na to gdzie strzelał Levine do takiego ta gra trafiła) taki sposób zaserwowania pewnych kwestii jest moim zdaniem ok. Rozumiem,że można było to zrobić mniej czarno-biało,ale wydaje mi się,że i tak coś w głowie po grze zostaje.

      @Spec Ops - ja z tekstami na jawnych akurat mocno się w odbiorze tej gry nie zgadzałem, bo według mnie ich kontra nie była "bardzo ładna" tylko w wielu miejscach bardzo toporna. Ale to temat na inną dyskusję.

      @religia "Bóg przebacza, ja jestem prorokiem więc nie muszę" dla mnie ta wykładnia Comstocka, plus to jak działał to ciekawe studium jak wiara/religia staje się narzędziem władzy, a nie szeroko pojętego "zbawienia". Jak się spojrzy na islam (choć chrześcijaństwo i inne religie pod wieloma aspektami mają podobnie) to religia rozumiana jako prawdy wiary/zasady moralne nie budzi większych kontrowersji. Niestety religia to też ludzie, którzy ją tworzą i w imię szczytnych idei niejedno różni "prorocy" mają za uszami. Ja żałowałem,że w drugiej części gry nie poprowadzono tego lepiej i mocniej, ale i tak uważam,że jak na mainstremowe medium to sama próba jest godna odnotowania.

      Usuń
  3. @Jak się spojrzy na islam (choć chrześcijaństwo i inne religie pod wieloma aspektami mają podobnie) to religia rozumiana jako prawdy wiary/zasady moralne nie budzi większych kontrowersji.

    Ależ wprost przeciwnie. Jeśli założeniem jakiejś religii jest dogmatyczna deprecjacja kobiet (tu i dalej mam na myśli zarówno zarówno chrześcijaństwo, jak i islam), zaprzeczanie nauce, narzucanie własnej moralności ogółowi, to "prawdy wiary" robią się cholernie kontrowersyjne. Ale to nie jest temat na tego blogaska, więc tylko sygnalizuję i zaznaczam, że nie wezmę udziału w potencjalnej dyskusji na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegałem,że to zawsze grząski temat. Poprosiłeś o zasygnalizowanie co w B:I w temacie religii mnie ruszyło to zasygnalizowałem tylko,że właśnie kwestia religii jako narzędzia władzy. Spokojnie, ja nie zamierzam dyskusji rozciągać, tym bardziej,że z doświadczenia wiem,że takie rozmowy najlepiej prowadzić twarzą w twarz, bo schemat komentarz-odpowiedź w ogóle (co już wyszło) się nie sprawdza. A tak w ogóle to uświadomiłem sobie,że Ci zaspamowałem cały artykułu nie na temat. Przepraszam:)

      Usuń
    2. A tak wracając do tematu - niemożebnie mnie ciekawi jak odbierasz metodę budowania narracji w takich (zdawałoby się, kompletnie odmiennych) grach jak Dear Esther czy You Are Empty.

      Usuń
  4. Obie przede mną, czekają na dysku. Jak się zapoznam to się podzielę wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...