fragment grafiki autorstwa Benjamina Westa, całość tutaj. |
Dziś w menu Myka, która czuje krówkę, Pete, który stara się wysępić od Artiego bilety na broadway’owski musical (akcja odcinka rozgrywa się w Nowym Jorku), Leena się mądrzy, zaś pułkownik John Sheppard okazuje się być koneserem sztuki, Claudia ze wszystkimi się kłóci, a Artie zdaje się cierpieć na schizofrenię, co wnioskuję po tym, że gra w szachy sam ze sobą i doprowadza do pata.
Główna część odcinka – poszukiwanie tajemniczego złodzieja dzieł sztuki dysponującego artefaktem umożliwiającym przechodzenie przez ściany – nie jest zbytnio porywająca. Mamy tu do czynienia z mieszanką kryminalnego dochodzenia i przygodą rodem z filmów Kina Nowej Przygody, gdzie Bohaterowie Muszą Zebrać Trzy Części Misternej Układanki Umożliwiającej Odnalezienie Bardzo Prastarego I Bardzo Potężnego Artefaktu, Nim Zrobi To Niecny Złoczyńca (w „skrócie” BMZTCMUMOBPIBPANZTNZ). Warehouse 13 od czasu do czasu odlatuje w takie indianajonesowate klimaty (najbardziej chyba w finale drugiego sezonu), co jest miłe, bo formuła procedurala w końcu się wyczerpuje i podobne wyskoki w stronę innych gatunków pozwalają na chwilę oddechu. Co do tego segmentu epizodu – jest zrealizowany poprawnie. Czepiłbym się jednak Niecnego Złoczyńcy, który jest kompletnie przegięty – tak zły, że aż operetkowy w tej swojej niegodziwości. Jego motywacje sprowadzają się do totalnie ogranej żądzy władzy nad światem. Ja wiem, że W13 to serial umyślnie w wielu miejscach przesadzony i zarysowany grubszymi kreskami, ale w tym wypadku to jednak trochę za wiele.
Jeszcze odnośnie sprawy artefact of the week. Podobała mi się scena, w której Pete komplementuje Mykę, mówiąc, że ma ładny uśmiech. Nie znając kontekstu tej sytuacji można by pomyśleć, że jest to już jakiś zaczątek przyszłego romansu pomiędzy bohaterami. Sytuacja jest jednak nieco bardziej złożona – Myka wyraża zainteresowanie jednym z podejrzanych w sprawie kradzieży dzieł sztuki, Jeffem Weaverem – młodym spadkobiercą rodzinnej fortuny, który działalnością dobroczynną stara się zmazać złą sławę, jaką zrobił jego nazwisku chciwy ojciec. Jeff byłby i może ciekawą postacią, gdyby nie grał go Joe Flanigan, który niezależnie od tego, czy wciela się w pułkownika Johna Shepparda, czy kosmicznego awanturnika Hondo, gra dokładnie tak samo – kompletnie nijak, sztywno i bez swady. Ale mniejsza o to. Pete dostrzega to zainteresowanie i najpierw odruchowo z niego żartuje, później jednak stara się „zeswatać” Mykę z Jeffem. Początkowo odwołuje się do profesjonalizmu Myki (utrzymuje, że randka będzie doskonałym pretekstem do wybadania podejrzanego), później natomiast komplementuje ją, niczym starszy brat, który chce w ten sposób dodać pewności siebie zahukanej siostrze. Kolejna cegiełka w budowaniu unikalnej relacji pomiędzy bohaterami.
Znacznie ciekawsze rzeczy dzieją się za to w samym Magazynie. Przede wszystkim, scenarzyści przypomnieli sobie o Leenie i w końcu dali jej do odegrania trochę większą rolę, niż zwyczajowe stanie obok Artiego i zadawanie mu głupkowatych pytań tak, by pod pretekstem tłumaczeń mogły paść istotne dla widza informacje. To po rozmowie z Leeną Claudia uświadamia sobie, że po uwolnieniu Joshuy z innego wymiaru zniknął napędzający ją imperatyw. Dziewczyna znajduje się w ciekawej sytuacji, bo praca, jakiej poświęciła większość swojego życia dobiegła końca. Teraz Claudia musi określić się na nowo, podobnie jak jej brat, pójść dalej i zrobić coś ze swoim życiem. Pod koniec odcinka Joshua pojechał do Szwajcarii zderzać hadrony, co jest dziwne, bo po trzynastu latach rozłąki z siostrą powinien chyba spędzić z nią nieco więcej czasu. Sama Claudia natomiast postanawia zostać w Magazynie (z małym urlopem w Vegas), dołączając do naszej zwariowanej rodzinki.
Odcinek jak odcinek – nie nazwałbym go moim ulubionym. Z jednej strony cieszy, że scenarzyści próbują choćby udawać, że rozbudowują postać Leeny, z drugiej jednak sposób, w jaki to robią jest mocno irytujący. W ogóle nie kupuję tej tajemniczo-seksowno-eterycznej pozy gospodyni zajazdu Leena’s Bed & Brekfast. Poza tym jednak odcinek dość istotny, jako iż na dobre instaluje Claudię w Magazynie. co jest świetne, bo to postać-wytrych – i comic relief, i geek-girl, i do tego całkiem nieźle skomponowana osobowość i postać która w przyszłości odegra potencjalnie bardzo istotną rolę w historii Magazynu. Ale o tym porozmawiamy w swoim czasie.
Główna część odcinka – poszukiwanie tajemniczego złodzieja dzieł sztuki dysponującego artefaktem umożliwiającym przechodzenie przez ściany – nie jest zbytnio porywająca. Mamy tu do czynienia z mieszanką kryminalnego dochodzenia i przygodą rodem z filmów Kina Nowej Przygody, gdzie Bohaterowie Muszą Zebrać Trzy Części Misternej Układanki Umożliwiającej Odnalezienie Bardzo Prastarego I Bardzo Potężnego Artefaktu, Nim Zrobi To Niecny Złoczyńca (w „skrócie” BMZTCMUMOBPIBPANZTNZ). Warehouse 13 od czasu do czasu odlatuje w takie indianajonesowate klimaty (najbardziej chyba w finale drugiego sezonu), co jest miłe, bo formuła procedurala w końcu się wyczerpuje i podobne wyskoki w stronę innych gatunków pozwalają na chwilę oddechu. Co do tego segmentu epizodu – jest zrealizowany poprawnie. Czepiłbym się jednak Niecnego Złoczyńcy, który jest kompletnie przegięty – tak zły, że aż operetkowy w tej swojej niegodziwości. Jego motywacje sprowadzają się do totalnie ogranej żądzy władzy nad światem. Ja wiem, że W13 to serial umyślnie w wielu miejscach przesadzony i zarysowany grubszymi kreskami, ale w tym wypadku to jednak trochę za wiele.
Jeszcze odnośnie sprawy artefact of the week. Podobała mi się scena, w której Pete komplementuje Mykę, mówiąc, że ma ładny uśmiech. Nie znając kontekstu tej sytuacji można by pomyśleć, że jest to już jakiś zaczątek przyszłego romansu pomiędzy bohaterami. Sytuacja jest jednak nieco bardziej złożona – Myka wyraża zainteresowanie jednym z podejrzanych w sprawie kradzieży dzieł sztuki, Jeffem Weaverem – młodym spadkobiercą rodzinnej fortuny, który działalnością dobroczynną stara się zmazać złą sławę, jaką zrobił jego nazwisku chciwy ojciec. Jeff byłby i może ciekawą postacią, gdyby nie grał go Joe Flanigan, który niezależnie od tego, czy wciela się w pułkownika Johna Shepparda, czy kosmicznego awanturnika Hondo, gra dokładnie tak samo – kompletnie nijak, sztywno i bez swady. Ale mniejsza o to. Pete dostrzega to zainteresowanie i najpierw odruchowo z niego żartuje, później jednak stara się „zeswatać” Mykę z Jeffem. Początkowo odwołuje się do profesjonalizmu Myki (utrzymuje, że randka będzie doskonałym pretekstem do wybadania podejrzanego), później natomiast komplementuje ją, niczym starszy brat, który chce w ten sposób dodać pewności siebie zahukanej siostrze. Kolejna cegiełka w budowaniu unikalnej relacji pomiędzy bohaterami.
Znacznie ciekawsze rzeczy dzieją się za to w samym Magazynie. Przede wszystkim, scenarzyści przypomnieli sobie o Leenie i w końcu dali jej do odegrania trochę większą rolę, niż zwyczajowe stanie obok Artiego i zadawanie mu głupkowatych pytań tak, by pod pretekstem tłumaczeń mogły paść istotne dla widza informacje. To po rozmowie z Leeną Claudia uświadamia sobie, że po uwolnieniu Joshuy z innego wymiaru zniknął napędzający ją imperatyw. Dziewczyna znajduje się w ciekawej sytuacji, bo praca, jakiej poświęciła większość swojego życia dobiegła końca. Teraz Claudia musi określić się na nowo, podobnie jak jej brat, pójść dalej i zrobić coś ze swoim życiem. Pod koniec odcinka Joshua pojechał do Szwajcarii zderzać hadrony, co jest dziwne, bo po trzynastu latach rozłąki z siostrą powinien chyba spędzić z nią nieco więcej czasu. Sama Claudia natomiast postanawia zostać w Magazynie (z małym urlopem w Vegas), dołączając do naszej zwariowanej rodzinki.
Odcinek jak odcinek – nie nazwałbym go moim ulubionym. Z jednej strony cieszy, że scenarzyści próbują choćby udawać, że rozbudowują postać Leeny, z drugiej jednak sposób, w jaki to robią jest mocno irytujący. W ogóle nie kupuję tej tajemniczo-seksowno-eterycznej pozy gospodyni zajazdu Leena’s Bed & Brekfast. Poza tym jednak odcinek dość istotny, jako iż na dobre instaluje Claudię w Magazynie. co jest świetne, bo to postać-wytrych – i comic relief, i geek-girl, i do tego całkiem nieźle skomponowana osobowość i postać która w przyszłości odegra potencjalnie bardzo istotną rolę w historii Magazynu. Ale o tym porozmawiamy w swoim czasie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz