niedziela, 16 grudnia 2012

Pan Samochodzik i kara śmierci

fragment grafiki autorstwa Scotta Purdy'ego, całość tutaj.

Ostatnio miałem w mieszkaniu remont. A ja remont, to wiadomo – chaos, zamieszanie i dyskretny aromat kleju do tapet unoszący się jeszcze długo po. A także przesuwanie szaf, składowanie ruchomości do pudeł i kartonów, odkopywanie starożytnych drobniaków zawieruszonych za kanapą i podobne przyjemności. W tym całym rozgardiaszu niespodziewanie wpadła mi w ręce książka Zbigniewa Nienackiego Sumienie, z istnienia której dotychczas nie zdawałem sobie nawet sprawy. Jako, że każdy pretekst jest dobry, żeby wymigać się od zrywania tapet i mieszania kleju, zabarykadowałem się w toalecie z książką. Bo widzicie, z Nienackim wcale nie jest tak prosto, jakby się wydawało.

Proza Zbigniewa Nienackiego kojarzy się silnie i jednoznacznie z postacią Pana Samochodzika, rodzimego bohatera-mutanta łączącego w sobie cechy Indiany Jonesa, Jamesa Bonda, Doctora Who i Sherlocka Holmesa. Ze wszystkich peerelowskich superherosów (kapitan Żbik, porucznik Borewicz, kapitan Sowa) to właśnie pan Tomasz najlepiej zniósł próbę czasu, z powodzeniem wychowując kolejne pokolenia czytelników. Kustosz do zadań specjalnych, nałogowy palacz, wzięty detektyw, eko-terrorysta, właściciel ekstrawaganckiego wehikułu – Pan Samochodzik to postać, która w polskiej kulturze popularnej zakotwiczona jest dosyć głęboko. Jest to o tyle ciekawe, że nie można uznać jej za jednoznacznie pozytywną, ani stawiać na piedestale jako wzór dla młodzieży. Skądże – Pan Samochodzik nie uniknął charakterystycznego dla bohaterów epoki PRLu uwikłania w komunistyczną propagandę i w jednej czy dwóch powieściach dumnie legitymuje się członkostwem w ORMO. Poza tym przykrym epizodem w jego życiorysie (który zresztą jest nader często cenzurowany w nowszych wydaniach serii) pan Tomasz jawi nam się także jako mizogin-antyfeminista, mimo własnego indywidualizmu potępia młodzieżowe subkultury kontrkulturowe, nie potrafi powstrzymać się od umoralniania wszystkich wokół, choć sam ma sporo wad. A jednak ta postać zdołała podbić serca młodzieży czytelniczej (w tym i moje) i przygody przeżywane z Panem Samochodzikiem wspomina się na ogół bardzo miło.

Co do Zbigniewa Nienackiego (właściwie Nowickiego – pomysł na pseudonim podsunął mu znany skądinąd Jerzy Putrament), to nietrudno porównać go z Arthurem Conanem Doyle. Obaj zostali zaszufladkowani jako twórcy jednej serii wydawniczej i jakiekolwiek próby wyrwania się poza ten schemat spalały na panewce czytelniczego niezainteresowania, obaj robili wycieczki w stronę fantastyki, obaj też summa summarum wracali do postaci, która przyniosła im sławę i chwałę. W przypadku Nienackiego szczególnie przykre jest wtłoczenie go w schemat autora powieści dziecięco-młodzieżowych, bo pisarz miał na koncie także całkiem sporą grupkę książek dedykowanych jak najbardziej dorosłemu czytelnikowi. Ekstremalnym przykładem jest, wieńcząca jego dorobek twórczy, Dagome Iudex, słowiańska Gra o Tron z tryskającą pod niebo juchą, gwałtami, epickimi wojnami i całą resztą. Na wskutek splotu niesprzyjających okoliczności o tej pozycji nie usłyszał prawie nikt, a szkoda, bo całkiem możliwe, że polska literatura fantasy wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby to Nienacki, a nie Sapkowski był jej mesjaszem i orędownikiem. Choć, z drugiej strony…

Ale miało być o Sumieniu. Powieść ozdobiona jest metaforyczno-kiczowatą okładką przedstawiającą mężczyznę w białym garniturze z głową węża. Format, tytuł i oprawa jasno sugerowały mroczny kryminał osadzony w peerelowskiej rzeczywistości. W toku lektury miło się rozczarowałem, orientując się, że czytam nie thriller, a powieść psychologiczną. I to całkiem przyzwoitą. Rzecz tyczy się mężczyzny imieniem Piotr – dramaturga, poety, redaktora naczelnego działu kulturalnego w lokalnej gazecie i ławnika sądowego. Piotra trapi niepokój wewnętrzny z powodu zarekomendowania wyroku śmierci dla Wincentego Labudy, mężczyzny oskarżonego o bestialskie zamordowanie dwóch kobiet, dla których pracował w charakterze szofera. I choć wina była niezaprzeczalna, a wyrok prawomocny, po usłyszeniu informacji o jego wykonaniu w Piotrze zaczyna budzić się sumienie.

Powieść jest zapisem przeżyć głównego bohatera zmagającego się z własnym poczuciem moralności. Niesprecyzowany niepokój dręczący Piotra powoli zaczyna wpływać na jego życie towarzyskie i kontakty z żoną. Nienacki bardzo stara się nie sugerować czytelnikowi, czy jego zdaniem kara śmierci jest słuszna, główny bohater miota się z jednej skrajności w drugą, starając się zagłuszyć sumienie na wszelkie sposoby. Ciekawe jest pokazanie tego aspektu kary śmierci, który zwykle pomijany jest w czasie dyskusji o jej stosowności – zabijając mordercę sami stajemy się mordercami. Odebranie życia ludzkiej istocie może być aktem tak demoralizującym i traumatycznym, że jest w stanie kompletnie zrujnować życie osobie odpowiedzialnej za wyrok.

Powieść, jak już nadmieniłem, oceniłem jako przyzwoitą – i, niestety, niewiele więcej mogę o niej powiedzieć. Napisana jest poprawnym, może nieco zbyt sztywnym językiem, niektóre dialogi rażą sztucznością. To, co Nienackiemu bezsprzecznie wyszło są kreacje bohaterów drugoplanowych – ledwie zarysowane, a jednak ciekawe i wyraziste (acz bez popkulturowej przesady). Do moich faworytów należy przyjaciel głównego bohatera – chorowity i niezdrowo zafascynowany wszelakiej maści makabrą pisarz i poeta Jan.

Generalnie Sumienie wywarło na mnie zaskakująco pozytywne wrażenie, wiele się bowiem naczytałem i nasłuchałem o tym, jakie to pozapanosamochodzikowe powieści Nienackiego są koszmarne i niestrawne. Może to właśnie kwestia obniżonych oczekiwań, ale psychologiczna opowieść o tych mrocznych czasach, gdy jeszcze kara śmierci nie była w naszym kraju zniesiona faktycznie mi podeszła. Może nie na tyle, by ją komuś z czystym sumieniem polecić (bo, nie oszukujmy się, jest wiele znakomitych pozycji daleko lepiej poruszających ten temat), ale akurat na tyle, by poświęcić jej blognotkę.

8 komentarzy :

  1. Przyznam się bez bicia, że Nienackiego również zaszufladkowałam - dla mnie był genialnym pisarzem powieści młodzieżowych i jego słynnej serii o Panu Samochodziku. A tu proszę, taka niespodzianka. Chyba z ciekawości sięgnę po "Sumienie" - nawet jeśli nie polecasz z czystym sumieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagome Iudex lepsze, bo kiedy czytasz o gwałtach, morderstwach, wojnach, masakrach i grabieżach i masz zarazem w głowie, że napisał to autor Pana Samochodzika to konfuzja jest naprawdę spora.

      Usuń
    2. Ha, ha... Może lepiej, by dysonans był jak najmniejszy ;) Bo zepsuję sobie obraz mojego jednego z ulubionych autorów dzieciństwa?

      A tak poważnie, wybiorę się w takim razie do biblioteki i poszukam jednej i drugiej. "Dagome Iudex" składa się tylko z jednego tomu czy z kilku?

      Usuń
    3. To już zależy od wydania. Pierwotnie były trzy tomy, ale to wydanie jest już praktycznie nie do zdobycia. Najnowsze wydanie puściła "Warmia" (ta od niekanonicznych Panów Samochodzików pióra m.in. Andrzeja Pilipiuka), która zebrała to wszystko w jeden tom. Hint: Po drodze trafiło się jeszcze jedno wydanie pod tytułem zmienionym na "Historia sekretna".

      Usuń
  2. Że Nienacki książki „dorosłe” pisał, wiem, choć nie czytałam, ale z okolicami fantastyki to zupełnie go nie kojarzę. Ciekawe. Ale to tylko Dagome Iudex; czy coś jeszcze może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Samochodzik i człowiek z UFO.

      Usuń
    2. Czyli jednak wracamy do punktu wyjścia ;).

      Usuń
    3. Ano wracamy. ale dwie powieści fantastyczne są - a nawet cztery, jeśli Dagome Iudex liczyć jako trylogię.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...