fragment grafiki autorstwa Martina Stranki, całość tutaj. |
Idea Rekolekcji Popkulturowych zrodziła się w mojej głowie kilka miesięcy temu, kiedy analizowałem implikacje wynikające z mojego podejścia do kultury popularnej jako lepszego zamiennika religii. Rolą mistycyzmu popkulturowego jest sukcesywne zastępowanie wzruszeń o charakterze religijnym wzruszeniami popkulturowymi, więc (na ogół) nieobciążonymi kontrowersyjną ideologią. Czyste, dogłębne przeżywanie silnych emocji bez krępującego dogmatyzmu czy zasad oraz idei, z którymi częstokroć nie do końca się zgadzamy (bądź też nie zgadzamy się totalnie). Mistycyzm bez wiary. Tak to sobie wymyśliłem.
Rozciągając analogię dalej, uznałem że dobrym pomysłem byłoby przeprowadzanie okazjonalnych „rekolekcji” w których przedstawiałbym może nieco mniej znane, ale bezsprzecznie warte uwagi dzieła, rozbierając je na części pierwsze, kawałek po kawałku, analizując i wykazując z jakiego szlachetnego materiału zostały zbudowane, w jak misterny sposób skonstruowane, jak poruszające i angażujące emocjonalnie mogą być dla świadomego odbiorcy. Pomysł kiełkował dość długo, aż w końcu opracowałem dla niego właściwą formę. I oto są – pierwsze w historii bloga rekolekcje popkulturowe. Ich przedmiotem będzie opera rockowa The Human Equation, o której już niegdyś pisałem, pod pewnymi względami stawiając ją nawet nad legendarnym The Wall Floydów i nawet, jeśli było to karkołomne założenie, to po dziś dzień się z niego nie wycofuję. The Human Equation to The Wall mojego pokolenia, dzieło doskonałe, skończone i totalne, a przy tym zupełnie nieznane nikomu, poza bądź, co bądź wąskim kręgiem fanów prog-metalu. Rozbudowana, wielopłaszczyznowa historia napisana, skomponowana i zaśpiewana z gigantycznym rozmachem (libretto rozpisane na jedenaście postaci, z których każda jest mądrze i sensownie wykorzystana), a przy tym zaskakująco spójne, przemyślane i złożone dzieło psychologiczne, które zasługuje na uwagę każdego fana kultury popularnej, nawet tego, który metalu progresywnego nie trawi. Zresztą – autor tego arcydziełka, Arjen Anthony Lucassen, bardzo odważnie eksploruje rejony innych gatunków muzycznych, od folku, przez rocka, aż po elektronikę, wskutek czego muzycznie blisko mu do wymienionych już wyżej Floydów. Tak jak pisałem wyżej – The Human Equation stawiam co najmniej na równi z The Wall i przez dwadzieścia następnych notek będę bronił tej opinii.
Opowieść o człowieku, który uległ tajemniczemu wypadkowi samochodowemu po którym zapada w trwającą dwadzieścia dni śpiączkę stanowi niezwykłe – zarazem emocjonalne, jak i precyzyjne oraz przemyślane – studium ludzkiej duszy, zachowań i decyzji. Główny bohater udaje się w niezwykłą podróż w głąb siebie, w której towarzyszą mu jego własne, spersonifikowane emocje i uczucia. To genialny w swej prostocie pomysł, ponieważ umożliwia autorom libretta niesamowicie kompleksowe przedstawienie ludzkiej psychiki. Przekrzykujące się nawzajem reifikowane aspekty osobowości głównego bohatera dają nam okazję spojrzeć na postać innym, niż dotychczas okiem, a fraza „bić się z myślami” nabiera zupełnie innego sensu.
Nad łóżkiem bezimiennego bohatera czuwają także najbliższe mu osoby – Żona (Wife) i Najlepszy Przyjaciel (Best Friend), podobnie jak on sam pozbawieni imion, będące czymś pomiędzy archetypami, a pełnowymiarowymi konstruktami literackimi. Bohater – określony jako Ja (Me) udaje się w podróż po wspomnieniach, emocjach, przygląda się decyzjom, jakie podejmował przez całe swoje życie i jakie, w konsekwencji, doprowadziły do jego obecnego położenia. Równolegle toczy też walkę o życie – wybudzenie się ze śpiączki, odzyskanie chwilowo utraconych wspomnień, rozplątanie galimatiasu psychicznego, ujarzmienie własnych emocji i powrót do świata żywych. O ile, rzecz jasna, ma jeszcze do czego wracać.
Płyta składa się z dwudziestu utworów reprezentujących dwadzieścia dni śpiączki – od brzemiennego w skutkach wypadku po nie mniej dramatyczny finał. Każdy utwór będzie szczegółowo opisany i przeanalizowany, notki będą ukazywać się codziennie, by oddać tempo akcji. Dla pełnego zaangażowania w Rekolekcje polecam lekturę albumu jeszcze przed ukazaniem się pierwszej notki lub śledzenie go równolegle z kolejnymi częściami Rekolekcji. Mam nadzieję, że tego typu blogowe eventy spodobają się czytelnikom i zachęcą ich do zapoznania się z materiałem źródłowym.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz