fragment grafiki autorstwa Martina Stranki, całość tutaj. |
Tytuł: Day seven - Hope
Cytat:
[Best Friend] Aaaah, aaaah come back to me
[Me] There's no way out, my whole world is black!
[Best Friend] Aaaah, aaaah come back to me
[Me] I try to shout, something's holding me back!
Siódmy dzień śpiączki bezapelacyjnie należy do Arjena i jego specyficznego wokalu, który nie każdemu musi się podobać, ale w tej roli wypada po prostu znakomicie. Odrobinę beatlesowska w klimacie piosenka skupia się właśnie na postaci Najlepszego Przyjaciela, na moment (tylko na moment!) wtłaczając go w archetyp tego typu postaci.
Niespełna trzyminutowy utwór to w dużej mierze monolog Najlepszego Przyjaciela do nieprzytomnego Ja, w którym wspomina on najlepsze chwile spędzone z głównym bohaterem i deklaruje swoje całkowite oddanie. Cała jego wypowiedź stanowi wzruszającą afirmację wolności i witalności, pod wpływem której Ja zaczyna wierzyć, że naprawdę może uwolnić się z upiornego stanu pomiędzy życiem, a śmiercią, w jakim utknął. Widzimy w tym, że Najlepszemu Przyjacielowi – niezależnie od tego, co myśli o tym Żona – naprawdę zależy na Ja, że ich przyjaźń to nie tylko pusty frazes. „Wracaj do mnie” woła kilkukrotnie, co wskazuje na szczególnie osobisty stosunek do Ja – w przeciwnym wypadku mówiłby „Wracaj do nas”. Nie robi tego, ponieważ dla niego sytuacja jest szczególnie dojmująca, jego najlepszy przyjaciel leży na szpitalnym łóżku w stanie śpiączki, z której od siedmiu dni nie może się wybudzić. Przyjaciel, z którym z niejednego pieca jadł chleb i niejedną przygodę przeżył. A przecież jest jeszcze tak wiele do zobaczenia, tak wiele do przeżycia, tak wiele miejsc do zwiedzenia, tak wiele granic do przekroczenia. Ale razem. Nie samemu, samemu nie ma sensu. Bo na tym właśnie polega prawdziwa przyjaźń, nieważne co, jak, kiedy i gdzie, ważne – z kim. Dlatego w głębi duszy Najlepszy przyjaciel wciąż ma nadzieję. Nadzieję na to, że Ja wybudzi się i będzie tak, jak dawniej. Gdzieś w sercu Najlepszy Przyjaciel wie, że główny bohater jest wolny.
I to prawda. Pod wpływem jego głosu Ja stara się obudzić – i nie udaje mu się. Zamiast iść w stronę światła, zapada się w głąb czerni. Dlaczego? Bo gdyby przebudził się właśnie teraz, nic w jego życiu by się nie zmieniło. Wróciłby do swojej pracy, zaniedbywał Żonę i Najlepszego Przyjaciela, hodował w sercu chorobliwą ambicję, która w końcu by go zatruła i zabiła. Równanie pozostałoby nierozwiązane. Dlatego jego podświadomość przytrzymuje go w przedziwnym limbo, zamiast pozwolić na wybudzenie się.
Mimo wszystko, to też w jakiś sposób mu pomaga. Teraz Ja wie, że ma do czego wracać. Że gdzieś tam, poza otaczającą go ciemnością jest dusza, która niecierpliwie wygląda jego powrotu. I to właśnie dla tej duszy bohater nie może się poddać, nie może zrezygnować.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz