piątek, 6 listopada 2020

RECENZJA: Hades

 



Hades to najnowsza gra od Supergiant Games, niezależnego studia deweloperskiego, które – mimo stosunkowo niewielkiego dorobku – zdołało wyrobić sobie niesamowitą renomę zarówno pośród graczy, jak i profesjonalnych krytyków. Ich gry łączy bardzo wyrazista, specyficzna estetyka i oprawa audiowizualna, złożone, ale jednocześnie proste do zrozumienia mechaniki rozgrywkowe, zabawy różnymi ustalonymi gatunkami gier oraz interesujące fabuły ściśle zintegrowane z tym, co dana gra „mówi” za pośrednictwem reguł rozgrywki. Studio nie wydało jeszcze złej gry – nie wydało nawet gry przeciętnej. Każda ich produkcja jest fantastyczną, znakomicie skomponowaną strukturą, która dostarcza zabawy zarówno niedzielnym graczom, jak i weteranom. Nie inaczej jest z Hadesem, który może być najlepszą z dotychczasowych gier Supergiant. W moim prywatnym, czysto subiektywnym rankingu najlepszy nadal jest postcyberpunkowy Transistor, jednak patrząc chłodnym okiem, Hades zdecydowanie dostarcza dłuższej, bardziej złożonej, niesamowicie satysfakcjonującej zabawy. 

Po kolei jednak. Hades jest grą zręcznościową – zadaniem osoby grającej jest przeprowadzenie głównego bohatera, Zagreusa, przez zaświaty na powierzchnię, do świata żywych. Nie jest to proste, bo ojciec Zagreusa, tytułowy Hades, nie ma zamiaru pozwolić synowi na opuszczenie domu i próbuje powstrzymać go, nasyłając na niego mieszkające w podziemiach dusze. Gra polega zatem na pokonywaniu jednej komnaty za drugą (przejścia odblokowują się po zniszczeniu wszystkich przeciwników na danym poziomie) aż do momentu starcia z finałowym przeciwnikiem. W każdej komnacie czeka na Zagreusa jakiś bonus – czasem jest to waluta, za którą bohater w napotkanych po drodze sklepach może zakupić sobie różne bonusy ułatwiające rozgrywkę, czasami punkty umiejętności, za które można trwale rozwinąć możliwości postaci, czasami błogosławieństwa bogów olimpijskich nieustannie wspierających Zagreusa w jego drodze na szczyt. 

Co ciekawe, po śmierci postaci gra się nie kończy – Zagreus wraca po prostu do etapu początkowego, gdzie może wydać pozyskane przed śmiercią punkty doświadczenia, ulepszyć (albo wymienić na inną) broń, dobrać nowe pasywne bonusy oraz porozmawiać z innymi rezydentami królestwa podziemi, którzy często komentują poczynania głównego bohatera. To z kolei sprawia, że śmierć jest jednocześnie porażką, jak i naturalnym etapem rozgrywki służącym do rozbudowania postaci oraz popchnięcia do przodu fabuły gry. Umierać się będzie zatem często, bo Hades jest bardzo trudną grą. Szczególnie na samym początku, gdy osoba grająca nie ma jeszcze zbyt wiele doświadczenia z mechanikami rozgrywkowymi, nie wie jak działają i w jaki sposób wpływają na siebie nawzajem, a postać Zagreusa nie posiada jeszcze żadnych trwałych bonusów. 

Bez obaw jednak – gra nie jest trudna w sposób frustrujący, tylko motywujący i zachęcający do kolejnej powtórki, tym razem z innym wyposażeniem i inną taktyką. Jeśli jednak dla kogoś nawet takie podejście jest nazbyt uciążliwe, gra od samego początku oferuje specjalny, „boski” tryb rozgrywki, w którym po każdej śmierci Zagreus robi się coraz mocniejszy. Dzięki temu gra nie traci swojej unikalnej dynamiki opartej na ciągłe repetycje, ale też staje się strawna dla osób, które szukają w Hadesie czegoś innego niż wymagającej zręcznościowej rozgrywki surowo karzącej za każdy popełniony błąd. To istotne – twórcy Hadesa nie nienawidzą niedzielnych graczy. Co cieszy, ponieważ fetysz „trudnej mechanicznie gry dla Prawdziwych Graczy” robi w środowisku fanów gier video bardzo wiele toksycznej, elitarystycznej kultury i cieszę się, że twórcy z Supergiant Games stoją ponad takimi sentymentami. 

Wracając jednak do samej gry – Hades jest fantastyczny w naturalnym procesie uczenia graczy swoich mechanik rozgrywkowych. Te najbardziej podstawowe są trywialne do opanowania. Z czasem jednak – bardzo szybko – stają się one niewystarczające, bo poziom trudności jest zbyt wysoki, by dało się kompulsywnie przeklikać przez dalsze etapy gry. Przyciśnięta do ściany osoba grająca musi, z konieczności, zacząć zwracać uwagę na to, jakie rodzaje ataków są najskuteczniejsze w konkretnych sytuacjach, które bonusy wpływają na jej preferowany styl rozgrywki, jak planować kolejne podejścia… a to powoli otwiera ją na coraz lepsze zrozumienie mechanik rozgrywkowych, a co za tym idzie – coraz ciekawszą zabawę. 

Ta sama filozofia zastosowana została w stosunku na struktury narracyjnej. Startujemy posiadając zaledwie szczątkowe informacje o głównym bohaterze, jego motywacjach, przeszłości i relacjach z innymi postaciami. Dopiero z czasem, po kilku, kilkunastu podejściach mamy okazję porozmawiać z pozostałymi bohaterami, zapytać ich o opinie w różnych sprawach, obejrzeć kilka retrospekcji, poznać ich indywidualną historię i rolę w szerszej narracji. W ten sposób rdzeń opowieści stopniowo obudowywany zostaje dodatkowymi kontekstami, które czynią historię znacznie ciekawszą i głębszą niż mogła się ona początkowo wydawać. 

W grze tak mocno opartej o repetycje jak Hades dużym ryzykiem jest spowszednienie rozgrywki, bo ileż można przemierzać te same pomieszczenia walczący z tymi samymi wrogami. Na szczęście gra zdaje sobie z tego sprawę i ratuje sytuację bardzo dużym aspektem losowości. Bonusy otrzymywane od bogów za pokonywanie kolejnych pomieszczeń zmieniają się przy każdym podejściu, co daje graczom ograniczoną kontrolę nad rozwojem postaci i zmusza do nieustannego kalkulowania oraz oceny ryzyka – przejść przez drzwi wiodące do sklepu, gdzie jest szansa na pożądany przedmiot czy brać pewnik znajdujący się za drugimi drzwiami? Zbierać pieniądze, których licznik zeruje się po śmierci czy skarby lub punkty ciemności, które zostają z Zagreusem nawet po reinkarnacji i można wydać je na rozbudowę podziemi oraz umiejętności postaci, co jest inwestycją na przyszłość? Takich drobnych decyzji taktycznych od początku jest w grze bardzo wiele, z czasem, wraz z odblokowywaniem nowej zawartości dochodzi więcej, a wszystko to nakłada się na siebie i cały czas angażuje. 

Najbardziej w całej grze urzekł mnie jednak jej optymizm. W fabule o syzyfowej (iście syzyfowej, bo sam Syzyf również pojawia się w pewnym momencie w tej grze) pracy celem wydostania się na powierzchnię z Zaświatów ponury depresyjny klimat beznadziei bardzo łatwo mógłby zdominować nawet tak barwną grę jak Hades. Główny bohater jest jednak od samego początku dosłownie zasypywany wsparciem swoich olimpijskich kuzynów oraz większości mieszkańców podziemi. Zagreusa lubią niemal wszyscy, a osoby, które go nie lubią da się prędzej czy później do niego przekonać. To sprawia, że nieustanne porażki nie bolą aż tak bardzo, bo wiadomo, że protagonista zawsze będzie się cieszył bezwarunkowym wsparciem najbliższych. Jest w tym zaskakująca, pozytywna energia, która „sprzedała” mi Hadesa właściwie całkowicie. 

Ta gra jest po prostu świetna. W chwili, w której piszę te słowa sytuacja za oknem zwiastuje drugi lockdown z powodu pandemii koronawirusa. Jeśli dla kogoś oznacza to więcej wolnego czasu do zmarnowania niż zwykle, naprawdę polecam Hadesa. Nie tylko dlatego, że to doszlifowany w najdrobniejszych szczegółach kawał fantastycznej rozrywki, ale także – przede wszystkim – bo to zastrzyk ujmującej pozytywnej energii w czasie, w której potrzebuje jej właściwie każde z nas.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...