piątek, 27 kwietnia 2018

Merytokracja w kosmosie

fragment grafiki promocyjnej, całość tutaj.

Mit merytokracji opiera się na założeniu, że pozycja danej jednostki ludzkiej w społeczeństwie wynika wyłącznie (a przynajmniej w dominującej mierze) z posiadanych przez nią kompetencji. Osoby sprawne, inteligentne, pracowite i zdeterminowane desygnowane są do odniesienia sukcesu, osoby niesprawne, krótkowzroczne i leniwe spadają na samo dno drabiny społecznej. Ten mit trzyma się we współczesnej świadomości zbiorowej bardzo mocno – kultura masowa prezentuje nam szeroki wachlarz postaci zarówno fikcyjnych (Tony Stark) jak i realnie żyjących (Elon Musk, Steve Jobs, Mark Zuckerberg) wpisujących się w mit „genialnego miliardera”, którego splendor legitymizowany jest przez kreatywność, charyzmę oraz inteligencję. 

W Lost in Space – netfliksowej adaptacji serialu z lat sześćdziesiątych pod tym samym tytułem – planeta Ziemia stała się, wskutek niesprecyzowanej katastrofy ekologicznej (jak się później okazuje spowodowanej przez siły zewnętrzne), niezdolna do podtrzymania egzystencji ludzkiej rasy. To spowodowało wymuszenie ekspansji homo sapiens na inną planetę, znajdującą się w układzie Alfa Centauri bliźniaczkę Ziemi o bardzo podobnym biomie. Dobór kolonizatorów nowego świata jest całkowicie merytokratyczny – do ucieczki z konającej Ziemi zaproszona jest każda jednostka ludzka, która zaliczy arbitralny test mierzący jej predyspozycje konieczne do przetrwania na obcej planecie. Serial nie precyzuje, jakie konkretnie kryteria doboru w nim zastosowano, w retrospekcjach widzimy bowiem jedynie jeden z egzaminów, polegający na pracy umysłowej w stresującej sytuacji. 

Bohater tej retrospekcji – Will, najmłodszy członek rodziny Robinsonów – oblewa test, co w teorii nieodwracalnie zamyka mu drogę ucieczki do nowego świata. Jego matka, Maureen, kontaktuje się zatem z odpowiednimi osobami, pociąga za kilka kluczowych sznurków i podsuwa odpowiednim ludziom strategiczne ilości gotówki, by sfingować zaliczenie egzaminu przez syna. Rodzina Robinsonów przynależy do – co najmniej – wyższej klasy średniej. Patriarcha rodu, John Robinson, jest żołnierzem Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, Maureen jest inżynierką lotów kosmicznych i astrofizyczką, co w TV Landzie oznacza, że zarabia dużo pieniędzy (a nie, jak w rzeczywistości, że mieszka kątem u rodziców i żebrze o granty naukowe na uniwersytecie). Ich dom naszpikowany jest nowoczesną technologią, dzieci odbierają interdyscyplinarną edukację już w bardzo młodym wieku. Judy – najstarsza córka Maureen z poprzedniego małżeństwa – mimo ledwie osiemnastu lat na karku jest w pełni wykształconą lekarką. 

Maureen jest bogatą, wykształconą kobietą z licznymi znajomościami w środowisku osób odpowiedzialnych za organizację kolonizacji oraz zasobnymi środkami finansowymi. Innymi słowy – jest uprzywilejowana w sposób, który umożliwia jej przekroczenie merytokratycznej bariery i przerzucenie syna, który oblał test do lepszego świata. Gdyby Maureen była kasjerką z prowincji nie byłaby w stanie czegoś takiego dokonać – możliwe, że nie byłaby w stanie w ogóle podejść do testu, bo oznaczałoby to co najmniej jeden dzień poświęcony czemuś innemu niż praca i, co a tym idzie, mniej pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb swoich i swojej rodziny. Gdyby jedno z jej dzieci nie zaliczyło testu, zmuszona byłaby pozostać na dogorywającej Ziemi (bo podróż do sąsiedniego układu słonecznego jest w jedną stronę) albo porzucić dziecko, by zapewnić jego rodzeństwu przetrwanie – dramatyczny dylemat dla matki. 

Serial w żaden sposób nie sygnalizuje tych implikacji – wątek oblanego przez Willa testu wykorzystany jest wyłącznie do przydania temu małoletniemu bohaterowie dylematu związanego z niskim poczuciem własnej wartości. Will, dając sobie sprawę z faktu (albo przynajmniej silnie podejrzewając), że nie zaliczył testu, zmaga się z samooceną i wątpliwościami, że nie zasługuje na życie w nowym, lepszym świecie. Mam dla młodego Robinsona dobrą wiadomość – merytokracja jest mitem nie tylko w kontekście przywileju. Właściwie każdy istniejący test jest wadliwy, z wielu powodów, spośród których największym jest czynnik ludzki. Innymi słowy – testy tworzą ludzie, na podstawie własnego pojmowania sytuacji, własnych arbitralnych założeniach i własnych podświadomych uprzedzeń. 

W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku w największych amerykańskich orkiestrach kobiety stanowiły zaledwie pięć procent członków zespołów. W ciągu ostatnich czterdziestu lat nastąpił w tym względzie gigantyczny progres – w dzisiejszych czasach średnio jedna trzecia muzyków w najbardziej prestiżowych amerykańskich orkiestrach to kobiety. Kluczowe okazało się wprowadzenie tak zwanych „niejawnych przesłuchań” (blind auditions). Osoby zgłaszające się na przesłuchania występowały za kurtyną, przez co oceniający ich nie widzieli, więc wygląd danej osoby, jej kolor skóry i płeć nie wpływały w żaden sposób na ocenę umiejętności – liczyły się jedynie umiejętności muzyczne danej osoby. Ten zabieg w krótkim czasie spowodował znaczący wzrost zatrudniania kobiet. Nie był jednak idealny – po pewnym czasie odkryto, że prowadzący przesłuchania muzycy nadal mają możliwość podświadomego domniemywania płci kandydatów na podstawie dźwięku ich kroków – kobiety noszący buty na obcasie były przez to możliwe do zidentyfikowania w trakcie przechodzenia za kurtyną. Po pewnym czasie niektóre orkiestry zaczęły instruować kandydatki, by przed wejściem na zasłoniętą kurtyną scenę zdejmowały buty. Oczywiście, to zabezpieczenie również nie jest idealne – ponieważ żadne nie jest. 

Merytokracja w Lost in Space zakłada, że kolonizatorami nowej planety zostaną najlepsi z najlepszych – inteligentni, wytrzymali psychicznie i fizycznie ludzie, którzy będą mieli największą szansę przetrwania w nowym świecie, odbudowania ziemskiej cywilizacji i stworzenia społeczeństwa, któremu uda się przetrwać w innej części Wszechświata. Sam serial pokazuje jednak, że merytokracja jest mitem. Naiwnością byłoby założenie, że Maureen była jedyną osobą, która posunęła się do łapówkarstwa by przepchnąć kogoś z rodziny przez testy. Pytaniem jest, ile rodzin postawionych w podobnej, co Robinsonowie sytuacji zmuszonych było do pozostania na Ziemi i zmagania się z postępującą degeneracją klimatu. Nie dlatego, że nie dorastali do standardów wytyczonych przez testy – ale dlatego, bo zabrakło im przywileju, dzięki któremu byliby w stanie oszukać system. 

Lost in Space od Netfliksa nie jest dobrym serialem – choć wizualnie zachwyca zarówno pod względem efektów specjalnych, projektów i scenerii, to cierpi na irytujące przeciąganie fabuły, nieciekawych bohaterów, z którymi ciężko jest nawiązać emocjonalne więzi oraz zużyte koncepcje fantastycznonaukowe prezentowane bez najmniejszych bodaj ambicji stworzenia z nich czegokolwiek interesującego. Mimo to, serial – trochę niechcący i całkowicie na marginesie – znakomicie pokazuje, w jaki sposób działa merytokracja. Kolonie na planecie w układzie Alfa Centauri jedynie w teorii będą rajem zbudowanym rękami czempionów gatunku homo sapiens wyłonionych w uczciwym, obiektywnym teście. W praktyce przed kataklizmem uciekną do gwiazd wyłącznie ci, którzy byli uprzywilejowani już wcześniej – i swój przywilej zaniosą ze sobą na inne planety.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...