fragment grafiki autorstwa Terry'ego Moore'a, całość tutaj |
To będzie bardzo subiektywna notka. Nie, żeby pozostałe teksty z mojego bloga porażały jakąś nie wiadomo jak ogromną obiektywnością, ale w tym przypadku opiszę pewien zespół problemów często przewijających się przez rozmaite teksty kultury popularnej z pewnego szczególnego punktu widzenia – mojego własnego. Co więcej, te problematyczne kwestie w pośredni sposób dotykają mnie samego, dysponuję więc pewnym unikalnym spojrzeniem na tę sprawę. Możliwe, że spojrzeniem zaburzonym, możliwe że wręcz odwrotnie – będąc tak blisko tematu w znacznie większym stopniu świadom jestem wszelkich jego implikacji. Ponadto, moja percepcja opiera się na osobistych doświadczeniach z kulturą popularną i bardzo prawdopodobne, że inni ludzie dysponujące innym zasobem doświadczeń będą mieli odmienne przemyślenia. Z tego też względu nie będę przywoływał żadnych przykładów, ponieważ temat jest na tyle złożony, że każdy przypadek może być interpretowany wielorako. Od razu zaznaczę, że z przyjemnością podejmę każdą polemikę z moim tekstem, o ile oczywiście będzie się ona toczyła w cywilizowany sposób.
Chodzi oczywiście o biseksualność i jej prezentację w kulturze popularnej. Uważam, że należy na ten temat rozmawiać, ponieważ ta konkretna orientacja seksualna bardzo często jest bagatelizowana i sprowadzana do zasobu poręcznych (na ogół nieprawdziwych) stereotypów. Kultura popularna ma to do siebie, że eksponuje wzorce, którymi potem w pewnym stopniu – na ogół nieświadomie – kierujemy się w interakcjach społecznych w prawdziwym życiu. Z całą pewnością mnóstwo osób, które nigdy w życiu nie spotkały wyoutowanego biseksualisty większość swojej wiedzy o tej orientacji czerpie właśnie z kultury popularnej, która prezentuje... dość specyficzny obraz biseksualności. W niniejszej notce postaram się przedstawić co najmniej kilka najbardziej rażących problemów, jakie mam z prezentacją osób biseksualnych w popkulturze oraz wtrącić kilka osobistych przemyśleń odnośnie trudności, jakie napotykają twórcy w odniesieniu do tego tematu.
Zacznijmy od samych podstaw. Biseksualność to termin oznaczający pociąg seksualny odczuwany przez kogoś do dwóch różnych płci. Tylko tyle. Teoretycznie jest to dość łatwe do przyswojenia, w praktyce jednak większość ludzi ma bardzo binarną wizję świata, więc założenie, iż ktoś odczuwa satysfakcję z uprawiania seksu zarówno z kobietami, jak i mężczyznami budzi konfuzję i prowadzi do różnych dziwacznych wniosków, które nijak nie mają się do faktycznego stanu rzeczy. Nie, biseksualiści nie są heterykami, którym się nudzi; Nie, biseksualność nie oznacza (choć bynajmniej nie wyklucza) uprawiania seksu z więcej, niż jednym partnerem równocześnie; Nie, bycie osobą biseksualną nie oznacza, że jest się w „fazie przejściowej” między heteroseksualnością, a homoseksualnością... i tak dalej. Biseksualność to termin oznaczający pociąg seksualny odczuwany przez kogoś do dwóch różnych płci. Tylko tyle. Ni mniej, ni więcej. Co ważne, biseksualność nie musi oznaczać idealnej symetrii rozumianej jako jednakowo silny pociąg do obu płci. Są osoby biseksualne, które preferują mężczyzn, są takie, które wolą kobiety – zawsze jednak ta druga płeć w jakimś stopniu pozostaje alternatywą. Terminem pokrewnym do biseksualności jest biromantyczność, czyli odczuwanie intymnych uczuć zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet. Nie są to rzeczy tożsame – tak jak uprawianie z kimś seksu nie zawsze jest równoznaczne z emocjonalnym zaangażowaniem uczuciowym wobec tej osoby – i osoby biseksualne mogą być zarówno heteroromantyczne, jak i homoromantyczne (albo aromantyczne). Jak już wspomniałem, kultura popularna z biseksualnością ma szereg problemów. Część z nich wynika z uprzedzeń osób tworzących dane dzieła popkultury, część bierze się z niewiedzy, a niektóre chyba nawet nie są czyjąkolwiek winą.
Pierwszą kłopotliwą kwestią jest obdarzanie postaci negatywnych biseksualnością, by podkreślić ich zdeprawowanie. Mamy więc niebezpiecznego psychopatę, zepsutego księcia albo pozbawionego moralnych hamulców hedonistę, u którego bieskualność jest oznaką zepsucia (i niczym więcej). Takie podejście bierze się oczywiście z faktu, iż seksualna rozwiązłość jest w naszym kręgu kulturowym utożsamiana z grzechem i deprawacją, podobnie zresztą jak homoseksualizm. Jak zatem najłatwiej pokazać, że ktoś porzucił wszelkie normy społeczne i jest niebezpieczny dla normalnych, zdrowych ludzi? Zmieszać obie te właściwości i doprowadzić do ich logicznego ekstremum – i tak oto powstała popkulturowa wersja biseksualności ucieleśniona w postaci seksualnego drapieżnika, niepanującego nad własnym popędem złoczyńcy, który za nic ma przyrodzony porządek społeczny. Oczywiście z biegiem lat ten motyw był tonowany, ale jego echa wciąż można odnaleźć we współczesnych popkulturowych dziełach, w których osoby biseksualne bardzo często przestawiane są jako moralnie niejednoznaczne – tak często, że w zasadzie trudno mi jest przywołać jakiś wyjątek od tej reguły.
A właśnie – cały ten aspekt niepanowania nad swoim popędem również bardzo często pojawia się nawet w tych przypadkach, w których dana postać nie jest moralnie zdegenerowanym monstrum. Biseksualiści w kulturze popularnej najczęściej prezentowani są jako osoby bardzo aktywne seksualnie, często zmieniające partnerów i partnerki, eksperymentujące z różnymi konfiguracjami, poszukujące nowych seksualnych doświadczeń i tak dalej. Prawdopodobnie jest to rezultatem następującego toku myślenia – skoro osoby biseksualne są ukierunkowane na dwa razy więcej osób, niż homo- i heteroseksualiści, oznacza to, że dwa razy częściej myślą o seksie i przejawiają dwa razy więcej seksualnych zachowań, niż „normalni” ludzie. W rzeczywistości sprawa wygląda zupełnie inaczej i wszystko zależy od osoby – niektórzy są bardzo aktywni seksualnie, niektórzy w ogóle. Niezależnie od orientacji. Oczywiście, istnieją biseksualiści i biseksualistki, które cieszą się swobodnym seksem z wieloma partnerami i partnerkami, ale ma to więcej wspólnego z obowiązującymi obecnie normami społecznymi, niż z ich seksualnością. Można się również zastanawiać, na ile takie przypadki biorą się z faktu, iż popkultura prezentuje biseksualność tak, a nie inaczej – ostatecznie osoby biseksualne również oglądają telewizję, grają w gry i czytają książki, możliwe więc, że niektórzy próbują podświadomie wpasować się w proponowane tam wzorce. I koło się zamyka.
Istnieje jednak problem odwrotny – pokazywanie osób biseksualnych bez odpowiedniej ekspozycji ich orientacji. Ot, wrzucenie jakiejś drugoplanowej postaci do książki czy serialu, napomknięcie raz czy dwa, że jest ona biseksualna i porzucenie tego jej aspektu na zawsze. Czasami dzieje się to zresztą również z postaciami pierwszoplanowymi, gdy pojawiają się na przykład aluzje, że dana protagonistka „eksperymentowała w liceum” albo pan detektyw z popularnej książkowej serii wspomniał, że na jednej imprezie przespał się z kolegą – i tyle. Cały ten aspekt zostaje sprowadzony do fabularnego gadżetu, „ufajnienia” postaci poprzez nadanie jej pozorów posiadania orientacji biseksualnej – która jest na tyle wdzięczna, że nie musi być jej widać, przez co nie kole aż tak bardzo w oczy bardziej konserwatywnych obyczajowo odbiorców. Z trzeciej strony – jak wspomniałem wyżej – rzeczywistość bardzo często tak właśnie wygląda, a osoby biseksualne wcale nierzadko nawiązują relacje tylko z jedną płcią. Mogą to robić ze strachu przed ostracyzmem społecznym, z powodu własnej bifobii, osobistych preferencji seksualnych albo po prostu dlatego, że jakoś tak się złożyło. Poza tym, pokazanie w fikcji (szczególnie tej kinowo-telewizyjnej) biseksualności wymaga przedstawienia danej postaci co najmniej dwoje partnerów erotycznych różnej płci, najczęściej w relatywnie niedługim odstępie czasu – co łatwo może doprowadzić do wykreowania wrażenia, że dana postać jest rozwiązła seksualnie. I wracamy do wcześniejszego problemu.
Jeśli moje powyższe dywagacje prowadzą do jakiejś konkluzji, to jest nią następująca kontestacja – poprawna ekspozycja osób biseksualnych i biseksualności w ogóle jest w kulturze popularnej zadaniem karkołomnym, ponieważ bardzo łatwo wpaść w jedno albo w drugie ekstremum umacniające niezbyt przyjemne stereotypy. Dlatego ja osobiście zwykłem podchodzić wyrozumiale do wszelkich prób przedstawiania mojej orientacji w filmach, literaturze, komiksach, serialach i grach video – ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, ile problemów stoi na drodze twórcy, który chce się podjąć tego wyzwania i jestem wdzięczny za każdą próbę. Odnoszę zresztą wrażenie, że ludziom w mniejszym stopniu przeszkadza stereotypizacja postaci nienormatywnych, co traktowanie ich seksualności jak gorącego kartofla. Felix z Orphan Black jest gejem tak stereotypowym, że bardziej nie można – a jednak większość widzów odnosi się do niego z dużą sympatią, ponieważ jego charakteryzacja i rola w fabule nie ogranicza się tylko do bycia stereotypem. Wracamy więc do czarodziejskiej krainy truizmów – drodzy scenarzyści i pisarze twórzcie biseksualne postaci, które są wielowymiarowe, pełnokrwiste i interesujące. Mogą być stereotypowe, jeśli już muszą – ale niech będą wiarygodne.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz