fragment grafiki autorstwa Iraville, całość tutaj. |
Recenzje na Lubimy Czytać to fanpage, który gromadzi opinie użytkowników portalu Lubimy Czytać o ikonicznych pozycjach literatury polskiej i światowej. W krótkim czasie zdobył on bardzo dużą popularność wśród internautów - w chwili, w której piszę te słowa ma on już prawie szesnaście tysięcy „lajków”. O Recenzjach pozytywnie wypowiedział się Wojciech Orliński w swoim felietonie dla magazynu Duży Format. Sam portal Lubimy Czytać zareagował mniej entuzjastycznie - w wydanym przezeń oświadczeniu czytamy, iż właściciele strony nie życzą sobie wyśmiewania jej użytkowników w tego typu sposób i szykują prawne działania mające temu zapobiec. Innymi słowy, dzieje się - jest beka, jest oburz, jest zabawa. Dla mnie Recenzje na Lubimy Czytać są jednak źródłem nie tyle śmiechu, co refleksji i im dłużej nad tym myślę, tym bardziej zaczynam podejrzewać, że szydera reprodukowana za pomogą umieszczanych tam wpisów nie jest bynajmniej wymierzona w autorów i autorki nieporadnych recenzji. A przynajmniej nie tylko w nich.
Fanpage daje nam zaskakujący wgląd w to, co czytelnik naprawdę myśli o klasyce literatury. I to ten prawdziwy czytelnik, nie czytelnik akademicki, wyrobiony, znający teksty i konteksty, uwarunkowania społeczne i historyczne, operujący całym zestawem narzędzi analitycznych oraz wieloletnim doświadczeniem w literackich bojach. Jak ikoniczne dzieła literackie odbiera nastolatka, która musi przeczytać lekturę szkolną, uczeń technikum skuszony tytułem albo okładką, pani domu? Recenzje na Lubimy Czytać dostarczają nam wielu wymownych przykładów - owszem, umieszczonych w prześmiewczym kontekście, ale dla mnie satyra nie jest ani tak oczywista, ani tak jednostronna, jak się może początkowo wydawać. Z wielu recenzji wyróżnionych przez fanpage wylewa się niezrozumienie, konfuzja, rozczarowanie. Zamiast śmiać się z osób intelektualnie nieprzygotowanych do poprawnej (w naszym mniemaniu) interpretacji klasyków, powinniśmy zadać sobie pytanie czemu tak wiele osób nie rozumie - i czy w istocie jest to niezrozumienie? - dzieł literackich uznawanych za najwybitniejsze w historii ludzkości?
Odpowiedzi jest wiele. Bo nauczycielka polskiego nie potrafiła ich tego nauczyć - kanon lektur obowiązkowych omawianych na nudnych, długich lekcjach przez źle opłaconą, wypaloną zawodowo polonistkę jest w stanie skutecznie obrzydzić nawet najwspanialsze dzieła. Ja sam czystą, intelektualną przyjemność obcowania z tekstem literackim i „rozpracowywania” go na coraz to inne sposoby poznałem dopiero na studiach polonistycznych. Jaki jest sens z istnienia literatury, jeśli służyć ma ona tylko wąskiemu gronu akademickiemu? Recenzje prezentowane na omawianym tu fanpage’u nieświadomie(?) obnażają ten problem - literatura miast zachwycać, alienuje. A coś jest nie tak, gdy dzieła powszechnie uznawane za wybitne budzą jedynie konfuzję i rozczarowanie czytelników. Zejdźmy na moment z piedestału „prawdziwej sztuki” i zastanówmy się - czy coś jest nie tak z dziełami? Czytelnikami? Zauważmy, że te opinie bardzo często ukazują pewne oczekiwania wobec danej pozycji (i rozczarowanie płynące z faktu, że oczekiwania te nie zostały w satysfakcjonujący sposób zaspokojone). Tak jak czytelniczka zawiedziona faktem, że Fiodor Dostojewski już na samym początku Zbrodni i Kary ujawnił tożsamość mordercy, zabijając tym samym cały suspens. Dużo nam to mówi o percepcji kultury współczesnego jej odbiorcy - w jaki sposób myśli taka osoba, do jakich narracji przywykła, jaką relację na linii czytelnik-utwór dopuszcza, a jaką odrzuca. Recenzje na Lubimy Czytać to tak naprawdę zwierciadło, co prawda krzywe, ale dzięki temu uwypuklające pewne cechy odbicie. I nie jest to odbicie szkaradne. Raczej skonfundowane, zdezorientowane, nieposiadające umiejętności czytania tekstów literackich.
Czytając Recenzje na Lubimy Czytać my, intelektualiści, siłą rzeczy musimy wystawić głowę z naszej wieży z kości słoniowej i zobaczyć jak zwykli (nie powstrzymam się i napiszę - normalni) ludzie odczytują wielbione przez nas dzieła, święte krowy literatury, których niepodobna skrytykować bez posądzenia o ignorancję. To szpila, która przebija balonik naszego słodkiego zadowolenia - normalni ludzie za nic mają nasze świętości. I absolutnie nie powinien to być dla nas powód, by z nich szydzić. Przeciwnie - to nasza wina. Długo pracowaliśmy, by normalnemu człowiekowi obrzydzić klasykę, obwarować murami intelektualizmu i zasiekami snobizmu, zanudzić na śmierć legendarnymi opisami przyrody z Nad Niemnem, od najmłodszych, szkolnych lat ukazać, jak nieżyciowe, anachroniczne, bełkotliwe i niezrozumiałe są te Wybitne Dzieła. To myśmy nie pozwolili klasyce przesiąknąć do kultury masowej. Jeśli kultura remiksu - to tylko Balladyna na motocyklu, zamknięta w kolejnym bezpiecznym getcie „sztuki nowoczesnej spod znaku Czarnego kwadratu na białym tle” alienująca chyba jeszcze mocniej, niż „goły” pierwowzór., jeśli Chopin, to tylko przeklinający, w intencjonalnie odpychającej stylistyce anarchistycznego komiksu. W czasie gdy Francuzi i Brytyjczycy nieustannie odtwarzają dzieła swoich wieszczów czy to w powieściach graficznych, czy to w serialach science-fiction, pozwalając im wytarzać się w profanum i na ten przynajmniej sposób (jeśli nie na żaden inny) służyć normalnym ludziom - my jakoś tego nie potrafimy. Cytujący Dziady Jaskier z gry Wiedźmin - tej pierwszej, jeszcze tej naszej, nim ogólnoświatowy mainstream porwał serię w swoje objęcia - to jeno wyjątek potwierdzający smutną regułę.
Orliński utrzymuje, że zna autora fanpage’a, ale nie ujawnia jego tożsamości - zdradza jedynie, że jest to osoba powiązana ze środowiskiem literackim. To jeszcze mocniej umacnia mnie we wrażeniu, że za powstaniem Recenzji stoi coś więcej, niż tylko pusta szydera z użytkowników i użytkowniczek portalu Lubimy Czytać. Dla mnie to znakomity komentarz społeczny, obnażający miejsce klasyki literatury we współczesnej przestrzeni kulturowej naszego kraju. Duża liczba czytelników mających tyle cierpliwości i ambicji, by w dzisiejszych czasach sięgnąć po książkę odbija się od ściany niezrozumienia. Ale to nie oznacza bynajmniej, że oni ponoszą porażkę. Pamiętajcie, że to chopinowski fortepian ucierpiał w zetknięciu z brukiem - nie na odwrót.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz