![]() |
fragment grafiki autorstwa Jessiki de Bruin, całość tutaj. |
Miałem nie zabierać głosu w tej sprawie i nie wikłać się w żadne flejmy przed końcem roku, ale ostatecznie postanowiłem zareagować, widząc ogrom niezrozumienia, jakie przetoczyło się przez fandom na wskutek publikacji w Wyborczej artykułu Ideologie w pułapce metafor, czyli czytanie fantastyki szkodzi autorstwa blogera, pisarza i publicysty Michała R. Wiśniewskiego. Wiele z wściekających się na Wiśniewskiego za ten felieton osób zarzucało mu antyintelektualizm, niechęć wobec fantastyki (co w przypadku Wiśniewskiego, który jest ewidentnym geekiem z wieloletnim stażem wydaje się wyjątkowo absurdalne) czy jej niezrozumienie. Niestety, wśród rzucających takie oskarżenia osób są też czytelnicy i czytelniczki mojego bloga, co napawa mnie smutkiem. Nie dlatego, że ten artykuł jest jakiś wybitny - tylko dlatego, że tego typu zarzuty dowodzą niezrozumienia tekstu przeczytanego.
Zacznijmy od Pratchetta i jego domniemanego psucia młodzieży, bo to najpowszechniejszy mit, jakim obrósł felieton. Wiśniewski wskazuje na to, że wartościowy, moralistyczny przekaz powieści ze Świata Dysku obciążony jest konwencjami i ograniczeniami gatunkowymi, przez co pozbawieni umiejętności krytycznego myślenia młodzi ludzie mogą wyciągnąć z nich błędne wnioski. Celnie podaje za przykład Patrycjusza, którą to postać Pratchett niekiedy wykorzystuje do punktowania słabości demokracji jako systemu społecznego. Ilu czytelników zrozumie, że wytykanie wad demokracji służy uświadomieniu sobie jej niedoskonałości - ale nie jest to tożsame z potępieniem demokracji jako takiej? W dodatku postać Patrycjusza to trochę, nie ukrywajmy, fabularna kość ogonowa Świata Dysku z czasów, gdy cykl był ledwie parodią konwencji fantasy, a nie popkulturową satyrą społeczną. Wyrobiony czytelnik zrozumie te subtelności - kuc wyniesie tyle, że demokracja jest zła. I to jest nie tyle wina Pratchetta (choć akurat kwestia odpowiedzialności autora za własne dzieło zawsze będzie dyskusyjna), co raczej literackiego nieprzygotowania części czytelników i brak intelektualnych narzędzi do krytycznego (w sensie - analitycznego) spojrzenia na tekst.
Inną budzącą negatywne reakcje sprawą jest wskazanie ideologicznego zacietrzewienia polskich autorów fantastyki. Stali czytelnicy mojego bloga doskonale wiedzą, jaką mam opinię o polskiej fantastyce i jej epigonach, więc oczywiście w tym miejscu mogę jedynie przyklasnąć Wiśniewskiemu i zakrzyknąć - tak, tak, po trzykroć tak! Polska fantastyka w przeważającej części jest paskudnie rozideologizowana, konserwatywna w najgorszym tego słowa znaczeniu, seksistowska i homofobiczna. Do dziś przewraca mi się w żołądku na wspomnienie o apologii niewolnictwa wyrażonej explicite przez głównego bohatera Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza - a bynajmniej nie jest to ani wyjątek, ani nawet najbardziej obrzydliwa rzecz, na jaką się natknąłem w czasie moich zmagań z polską fantastyką.
I tak - literatura jest niebezpieczna. Zwłaszcza literatura fantastyczna, bo, jak znowu zauważa Wiśniewski, łatwiej w jej przypadku wpaść w pułapkę metafor i subtelności narracyjnych. Trudniej przeprowadzić reallity check w sytuacji, gdy świat przedstawiony i rzeczywistość opierają się na innych zasadach. Łatwiej wtedy oszukać (nawet nieintencjonalnie), przekłamać, zabrnąć w fałszywe analogie czy wydumany symetryzm. I znów - obyty z konwencją, wyrobiony czytelnik przejrzy tego typu przekłamania. Młody, chłonący wszystko jak gąbka umysł nie ma takiego zabezpieczenia. Dlatego też Wiśniewski przytomnie w ostatniej części swojego tekstu radzi rodzicom zwracać uwagę na to, co czyta (i jak to rozumie) ich pociecha. To mądra rada i dobrze by było, gdyby niektórzy rodzice ją sobie przyswoili.
Reakcja fandomu na felieton MRW pokazała, że jego smutna kontestacja ma mocne osadzenie w rzeczywistości - duża część fandomu nie umie czytać ze zrozumieniem, a ich percepcja często zatrzymuje się na powierzchownych wnioskach. A przecież o to właśnie prosi Wiśniewski w swoim artykule - by, tak jak Tiffany Obolała z najlepszej podserii Świata Dysku, nie słuchać pierwszej myśli, tylko poczekać na drugą.