czwartek, 23 maja 2013

Warehouse 13. 2x04 - Age Before Beauty

fragment grafiki autorstwa Mana Raya, całość tutaj.

Odcinek, w którym Myka walczy na miecze w jakimś zapuszczonym zamku w Cardiff, by już chwilę później brylować na wybiegu w charakterze modelki, Pete ponownie wciela się w Ciasteczkowego Potwora, Artie boi się krwi, a Claudia idzie na randkę. Odcinek głównie poświęcony Myce i Claudii, męska część obsady schodzi na nieco dalszy plan, choć na szczęście panowie są tu dość dobrze wpleceni w fabułę i wszystko wypadło jak należy.

Jedna z pierwszych scen odcinka rozgrywa się w Walii, nieopodal Cardiff, gdzie główni bohaterowie walczą z jakimś drabem o Excalibura. Strasznie lubię takie scenki z życia agentów Magazynu – wyrwane z kontekstu fragmenty spraw, jakie załatwiają na co dzień, a które z jakichś względów nie doczekały się pełnoodcinkowego rozwinięcia i egzystują w charakterze atrakcyjnych dodatków. W sumie żałuję, że ta sprawa z Excaliburem nie została rozwinięta do pełnoprawnego epizodu, najlepiej w formie crossovera z Torchwood (miejsce akcji zobowiązuje!). No nic, przy sprzyjających wiatrach kiedyś napiszę o tym fanfika.

Główna część fabuła bardzo fajna i zarazem bardzo ryzykowna. Fajna, bo jej podstawą jest ten cały magiczny świat mody, wybiegów, pięknych kobiet, zniewieściałych projektantów, ambitnych fotografów i tajemniczych wielbicieli. Ryzykowna – bo konstrukcja fabularna wtłaczająca Mykę w to środowisko mogło tę bohaterkę zupełnie zbędnie i zupełnie kretyńsko uprzedmiotowić. Jak wiemy, Myka nie jest postacią, która traktuje swoją cielesność w sposób przedmiotowy, jako jeden z potencjalnych atutów (w odróżnieniu do, dajmy na to, H.G. Wells, która swoją seksualność od samego początku traktowała jako jeden z równorzędnych sposobów osiągnięcia zamierzonych celów – uwiedzenie Pete’a w Londynie). Tymczasem rozwiązanie przez agentów sprawy starzejących się w błyskawicznym tempie modelek już na samym początku wymaga od Myki działania pod przykrywką, jako jedna z nowozatrudnionych modelek.

No właśnie, ale czy koniecznie wymaga? Konstrukcja fabularna raczej tego nie usprawiedliwia – równie dobrze bohaterowie rozwiązaliby tę zagadkę działając tradycyjnie, prowadząc dochodzenie, przesłuchując świadków i badając dowody, cała ta maskarada z przebieraniem Myki w kuse ciuszki wydaje mi się średnio usprawiedliwiona. Oczywiście, tylko na poziomie intrygi, bo ten zabieg daje nam zarówno ciekawe pogłębienie sylwetki charakterologicznej Myki, jak i wgląd w barwny świat tego całego modowego środowiska, które w odcinku jest zresztą workiem drażniących stereotypów. Jak modelka – to zimna suka, która nienawidzi koleżanek i zrobi wszystko, by znaleźć się na szczycie łańcucha pokarmowego. Jak kreator mody – to zniewieściały, egzaltowany gładysz. Jak pomocnica projektanta – to zahukana szara myszka w okularach, pokornie znosząca fochy gwiazdeczek. Ta nieco toporna stereotypizacja na szczęście nie przyćmiewa bardzo barwnie wykreowanego obrazu środowiska wewnętrznych intryg i niezdrowych ambicji, w którym wytropienie zbrodniarza jest takie trudne właśnie z powodu sieci tajemnic i machinacji, które zwyczajowo oplatają ten świat błysku fleszy. Działanie samego artefaktu też jest zresztą jakimś tam nawiązaniem do etosu, jakim rządzi się świat mody gdzie po dwudziestym którymś roku życia „nagle” modelka robi się za stara i zostaje wygryziona przez młodsze koleżanki. Bardzo to było fajnie skonceptualizowane, szkoda tylko, że odrobinę kosztem postaci Myki.

Na pomysł pracy pod przykrywką wpada oczywiście Pete, którego mizoginizm ponownie daje tu o sobie znać. Myka, jako modelka co i rusz styka się z nieprzychylnymi uwagami pod swoim adresem – że za gruba, za stara, za brzydka. To generalnie uwypukla jej niską samoocenę, której nabawiła się z powodu swojej przebojowej i rozchwytywanej siostry. Dzięki Pete’owi, który po raz kolejny komplementuje ją, by podnieść Mykę na duchu (i ponownie udało się nie wprowadzić żadnych wyraźniejszych sugestii co do tego, że ich relacja ma charakter romantyczny – wielkie brawa dla scenarzystów), no ale… właśnie. Początkowo wahałem się, czy tak świadoma własnej wartości osoba jak Myka zgodziłaby się na uprzedmiotowienie jej za pomocą wepchnięcia w rolę modelki, ale teraz dochodzę do wniosku, że udało się tego uniknąć. Po pierwsze – okazuje się, że Myka potrzebuje zapewnienia o własnej atrakcyjności i otrzymuje je, dobrze wypadając na wybiegu. Po drugie – mimo działania pod przykrywką Myka ani na chwile nie zostaje zredukowana do seksownego ozdobnika, cały czas działa jak zawodowiec. W ramach odgrywanej pod przykrywką roli to już raczej Pete, jako ochroniarz-menadżer Myki, jest sprowadzony do chłopca na posyłki dla nowoodkrytej gwiazdy. Po trzecie – środowisko modowe zostało w tym odcinku przedstawione bardzo feministycznie. To kobiety nim zarządzają, dowodzą logistyką na wszystkich szczeblach (facet-projektant musi ugiąć się przed panią menadżer i nie ma przebacz). Poza tym, w czasie pokazu mody publiczność to też w gruncie rzeczy prawie same kobiety, które nie oceniają modelek, a noszone przezeń kreacje. W gruncie rzeczy na żadnym poziomie nie dochodzi do jednoznacznego uprzedmiotowienia modelek. Podejrzewam, że to bardzo wyidealizowana i mało realistyczna wizja przemysłu modowego, ale należy docenić starania twórców, by z jednej strony uniknąć seksistowskich scen i kontekstów, a z drugiej – przedstawić przemysł modowy jako skrajnie odpychający i pod wieloma względami patologiczny. Już za to należą się twórcom brawa.

Wątek Claudii natomiast… Tu mam uczucia mocno ambiwalentne. No bo tak – relacja Claudii z Artiem wyszła bardzo dobrze. Artie, który stara się ją „wypchnąć” z Magazynu celem nawiązania rówieśniczych relacji i w pewnym momencie zaczyna mówić o żuczkach, pszczółkach i kwiatkach wypadło ciepło, zabawnie i naturalnie. W ogóle w tym odcinku to Artie i Claudia mają zdecydowanie najlepiej napisane dialogi. I bardzo fajnie, tylko czemu obiektem nastoletniego zauroczenia Claudii miałby być ktoś taki, jak Todd? Chodzi o to, że Todd, jako postać, jest skrajnie antypatyczna. Rozmemłany niezgrabiasz, niespecjalnie lotny intelektualnie i bardzo nijaki. Ja wiem, że scenarzyści w dalszych odcinkach wyłamali tę postać z większości schematów, ale zrobili to w wyjątkowo wymuszony, bzdurny sposób. Poza tym, w tym odcinku Claudia poznaje Todda takiego, jakiego poznaje – i nie umiem określić, jakie cechy charakteru sprawiły, że się nim zainteresowała. Szczęściem, jak zawsze znakomita, gra Scagliotti w dużej mierze ratowała ten wątek.

Generalnie odcinek bardzo dobry. Szybki, dynamiczny, ze świetnie skonstruowaną intrygą (do pewnego momentu absolutnie wszyscy są podejrzani) i kilkoma smakowitymi scenami. Absolutnie najlepiej zagraną z nich była ta, w której Artie, po krótkim wahaniu, decyduje się nie wchodzić do sali szpitalnej, w której leży postarzona artefaktem Myka. Ekspresja Rubinka (serialowego Artiego) i jego błyskawiczna, niema rozmowa z Claudią tylko za pomocą mimiki wypadło po prostu fenomenalnie. Bez ani jednego słowa wiadomo było, że Artie czuje się odpowiedzialny za Mykę i że boi się jej utraty. Tak się powinno pokazywać głębię emocjonalną w serialach. Znakomicie wypadł też Pete, któremu puszczają hamulce, gdy dowiaduje się, kto stoi za stanem Myki. Krótko mówiąc – świetny, niegłupi odcinek.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...